KRAKÓW...
To co się właśnie działo było zaskoczeniem nie tylko dla Niej. Brunet sam nie wiedział dlaczego to robił. Całował Ją. Tak po prostu. Wkładając w to całą swoją frustrację. Poczuł, że musi to zrobić. Że chce to zrobić. Nie zważając na konsekwencje. A konsekwencje były... Na twarzy poczuł piekący ból po tym jak brunetka wymierzyła Mu policzek. Spojrzał na Nią zaskoczony. Jej oczy mówiły to samo. Też była zszokowana i lekko spanikowana. Jej wzrok mówił o zdezorientowaniu i złości. O braku kontroli i o chęci mordu...
- Co To miało być? - zapytała tak spokojnie, że sam się zdziwił. Skoro sam nie wiedział to co miał Jej odpowiedzieć?
- Chciałem sprawdzić jak to jest się całować z wiedźmą. - powiedział i wzruszył ramionami. Teraz Jej wzrok miotał pioruny.
- Z wiedźmą... - upewniła się.
- Tak, z wiedźmą. - przytaknął cały czas patrząc Jej w oczy. Już chciała coś powiedzieć kiedy zadzwonił Jej telefon. Odebrała nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Słucham. - warknęła do telefonu ciągle na Niego patrząc. - Co się stało?! - krzyknęła. Natychmiast wstała z łóżka. Brunet bacznie obserwował dziewczynę. - Dobra, nie panikuj.... Przyjadę po Ciebie... Dobrze, będę jak najszybciej się da tylko mi powiedz w którym szpitalu jesteś?... Będę za 20 minut. - powiedziała i się rozłączyła.
- Coś się stało? - zapytał.
- W klubie, w którym dorabia sobie Adela była jakaś bójka. Dostała butelką w głowę i przeleciała przez bar. Ma złamaną nogę i rękę. - powiedziała. Brunet tylko uniósł brwi.
- Nie chcę pytać jak to zrobiła. - stwierdził.
- Pobiła się z jakimś pakerem. - oznajmiła spokojnie.
- Ok. Jestem w stanie w to uwierzyć. - powiedział. - Do którego szpitala jedziemy?
- My?
- Na pewno nie pozwolę Ci jechać motorem w takim stanie, poza tym jak chcesz połamaną kalekę w gipsie przywieź na motorze? Pojedziemy moim samochodem. - oznajmił. Wziął Jej torebkę i pociągnął za sobą.
Mitsubishi Maćka było bardzo szybkie. Chociaż miała wrażenie jakby chciał się popisać swoimi umiejętnościami rajdowymi co na krakowskich drogach w centrum było mało rozsądne. Do szpitala przyjechali w 10 minut. Weszła na oddział chirurgiczny i zobaczyła swoją przyjaciółkę siedzącą na krześle w poczekalni. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Podbite oko, rozwalony łuk brwiowy, gips na ręce i nodze, w dodatku prawej... Podeszli do Niej i stanęli przed Nią. Spojrzała na Nich z wyrzutem.
- Co tak długo i co On tu robi? - zapytała.
- Maciek strasznie wolno jeździ - zaczęła brunetka co spowodowało, że brunet musiał wziąć głębszy oddech. - Jeśli myślałaś, że z tym czymś na nodze i ręce dostarczę Cię motorem do domu to się grubo pomyliłaś.
- Odwiozę Cię skoro i tak mam dzisiaj spać w Waszym pokoju...
- Że co masz robić gdzie i kiedy?! - krzyknęła blondynka. Brunetka zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
- Wyjaśnię Ci po drodze. - powiedziała i pomogła Jej wstać.
Ułożyli blondynkę na Jej łóżku i dopiero wtedy się zaczęło...
- Skoro mam zdzierżyć Twoją obecność tutaj to zrób mi coś do jedzenia i kakao. - powiedziała naburmuszona do bruneta. Westchnął ale poszedł do małej kuchni dzielonej z pokojem po przeciwnej stronie korytarza. - Ok. Teraz mów co jest. - rozkazała. - I podaj mi pilota do telewizora. - dodała.
Brunetka zrobiła to.
- Właśnie o tego pilota poszło.
- To zdążyliście mi powiedzieć. I przy tym ponownie się pokłócić o Twoją gościnność i Jego brak kultury.
- Pocałował mnie. - wyznała w końcu. Blondynka popatrzyła na przyjaciółkę jakby nie zrozumiała co tamta powiedziała.
- Co zrobił?! - krzyknęła.
- Ciszej! - uspokajała ją brunetka.
- Zośka On Cie po prostu wykorzystał a Ty jeszcze się z Nim wozisz i pozwalasz Mu zostać tutaj na noc, bo Jego bratu się chce bzykać?! Po moim trupie! - podniosła się na łokciu i chciała wstać ale brunetka skutecznie Jej to uniemożliwiła.
- Nigdzie się nie ruszasz. Zrozumiano?! - przytrzymała Ją przy poduszce. - Sama to załatwię. Po prostu Go zapytam czemu to zrobił.
- Bo jako jedyna na Niego nie lecisz i chciał za wszelką cenę Cię zaliczyć! Dobrze, że tylko tyle zrobił! Jak tu przyjdzie to tak mu nakopie do tyłka, że gips będzie z Niego przez miesiąc wygrzebywał!
Brunetka uśmiechnęła się. Spojrzała na przyjaciółkę. Ta trochę się uspokoiła widząc uśmiech na twarzy Zośki ale nadal miała ochotę przyłożyć brunetowi.
- Dostał chociaż porządnego liścia? - zapytała spokojniej.
Brunetka puściła Jej porozumiewawcze oko. Ta się tylko zaśmiała.
- I jak było? - spytała z chytrym uśmieszkiem.
Znów zmiany nastroju i nastawienia. To męczyło...
- Dłoń mnie trochę zapiekła ale efekt dobry. - powiedziała.
- Wiesz, że nie o to pytam.
- Nie pamiętam. - bąknęła.
- Że co?
- No nie pamiętam. Byłam tak zaskoczona, że nie mam pojęcia jak On całuje. - przyznała.
Blondynka nie wytrzymała i musiała wybuchnąć głośnym śmiechem. Zośka tylko wywróciła oczami i wyszła z pokoju. Pokręciła głową i weszła do małej kuchni. Brunet kończył właśnie kanapki dla "kaleki".
- Życie Ci niemiłe? - zapytała patrząc na kanapki. Spojrzał na Nią z pytajnikami w oczach. Stanęła obok Niego i wzięła jedną kanapkę. - Po pierwsze za dużo masła, po drugie najpierw szynka, potem ser, nigdy odwrotnie. Po trzecie na pomidora najpierw ciut majonezu, na ogórka ciut keczupu na to pieprz, potem sól, nigdy odwrotnie. - powiedziała przekładając warstwy. - Kakao ma być z 4 łyżeczek, dobrze wymieszane i nie w tym kubku - wskazała różowy kubek w kropki. - Ten należał do Jej byłego. - powiedziała.
- To po co go trzyma? - spytał.
- Kazała Mu z tego kubka wypić wódkę przy rozstaniu. - powiedziała. Nie wiedział o co chodzi. - Adrian lubił wypić. W ostatnim czasie za dużo więc kazała Mu wypić cały kubek duszkiem. Biedak zwymiotował więc kazała Mu po sobie posprzątać i wyrzuciła z pokoju. - dodała. Brunet natychmiast schował kubek do szafki. Spojrzał na szereg innych kubków i nie wiedział co ma robić. Sięgnęła ręką po biały kubek z nadrukowanymi kłami i kroplami krwi.
- Ten kubek też ma jakąś głębszą historię? - spytał. - Ugryzła kogoś czy coś?
- Oddała krew. - odparła z lekkim rozbawieniem. Brunet pokręcił tylko głową.
Nasypała kakao do kubka i czekała aż mleko będzie wystarczająco gorące. Czuła Jego wzrok na sobie. Stał tam i patrzył zamiast coś powiedzieć. Co? Na przykład wytłumaczyć swoje zachowanie.
- Nie spojrzysz na mnie? - zapytał.
- Nie wywiniesz żadnego numeru? - spytała. Nie otrzymała odpowiedzi wiec spojrzała na bruneta. W Jego oczach widziała kilka rzeczy. Odgadnąć mogła niewiele z nich bo tak właściwie Go nie znała. Ale była pewna, że Jego wzrok jest pełen wstydu, zakłopotania i złości. Na kogo? Tego nie wiedziała. Mogła jedynie podejrzewać, że złości właśnie na Nią. Bo była złośliwa, uszczypliwa no i uderzyła Go.
- Przepraszam. - powiedział po chwili. - Nie powinienem... Zachowałem się jak idiota. - dodał. - Na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy dotąd nie byłem taki nachalny. - tłumaczył. - Nie chcę żebyś myślała, że zrobiłem to, bo chciałem za wszelką cenę Cię w jakiś sposób zaliczyć.
- Zrobiłeś to, bo chciałeś wiedzieć jak to jest całować się z wiedźmą. - przypomniała. Zaśmiał się nerwowo.
- To też nie powinno być wypowiedziane. - stwierdził.
Widziała, że mówił szczerze. Miała miękkie serce dlatego nie mogła patrzeć jak się chłopak męczy. Uśmiechnęła się nieśmiało i wyłączyła mleko zalewając kakao blondynce.
- Zapomnijmy o tym co się stało ok? - zapytała. - Zacznijmy od początku. Ja postaram się być trochę mniej upierdliwa a Ty postaraj się mnie więcej nie całować. Może tak być?
- Dla mnie bomba. - stwierdził. - Chociaż... - zaczął ale Jej wzrok kazał Mu nie brnąć w to dalej. Uśmiechnął się tylko i wziął talerz z kanapkami dla blondynki.
- Nie spojrzysz na mnie? - zapytał.
- Nie wywiniesz żadnego numeru? - spytała. Nie otrzymała odpowiedzi wiec spojrzała na bruneta. W Jego oczach widziała kilka rzeczy. Odgadnąć mogła niewiele z nich bo tak właściwie Go nie znała. Ale była pewna, że Jego wzrok jest pełen wstydu, zakłopotania i złości. Na kogo? Tego nie wiedziała. Mogła jedynie podejrzewać, że złości właśnie na Nią. Bo była złośliwa, uszczypliwa no i uderzyła Go.
- Przepraszam. - powiedział po chwili. - Nie powinienem... Zachowałem się jak idiota. - dodał. - Na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy dotąd nie byłem taki nachalny. - tłumaczył. - Nie chcę żebyś myślała, że zrobiłem to, bo chciałem za wszelką cenę Cię w jakiś sposób zaliczyć.
- Zrobiłeś to, bo chciałeś wiedzieć jak to jest całować się z wiedźmą. - przypomniała. Zaśmiał się nerwowo.
- To też nie powinno być wypowiedziane. - stwierdził.
Widziała, że mówił szczerze. Miała miękkie serce dlatego nie mogła patrzeć jak się chłopak męczy. Uśmiechnęła się nieśmiało i wyłączyła mleko zalewając kakao blondynce.
- Zapomnijmy o tym co się stało ok? - zapytała. - Zacznijmy od początku. Ja postaram się być trochę mniej upierdliwa a Ty postaraj się mnie więcej nie całować. Może tak być?
- Dla mnie bomba. - stwierdził. - Chociaż... - zaczął ale Jej wzrok kazał Mu nie brnąć w to dalej. Uśmiechnął się tylko i wziął talerz z kanapkami dla blondynki.
INNSBRUCK...
Stali pochyleni nad łóżeczkiem, które teraz wylądowało u nich w pokoju. Mała istotka o wielkich błękitnych oczach patrzyła na Nich plując się i gaworząc. Blondynowi uśmiech nie schodził z twarzy. Uwielbiał patrzeć na swoją córkę. Była Jego oczkiem w głowie. Najważniejszą osobą w życiu. Choć spędzał z Nią tak niewiele czasu czuł, że i Ona Go kocha. Bo przecież jest ojcem. Może nie na pełnym etacie ale kiedy tylko może to stara się być blisko Niej. Dla Niej. Bo kocha Ją najbardziej na świecie i nikt nie daje Mu tyle radości. Każdy kolejny dźwięk wydobywający się z Jej maleńkiego gardła powodował, że nastrój poprawiał mu się stokrotnie, a kiedy chwytała Jego palec w swoje maleńkie dłonie nic dokoła nie istniało. I tak było właśnie w tej chwili.
- Chcesz Ją potrzymać? - zapytał blondyn. Szatyn lekko się skrzywił i spojrzał na przyjaciela jak na idiotę.
- Wiesz, że ja i dzieci to nie najlepszy pomysł. - stwierdził.
Blondyn wziął małą na ręce i odwrócił się w stronę szatyna. Popatrzył na Niego z uśmiechem ale tamten tylko pokręcił głową.
- Chrześnicy nie potrzymasz na rękach? - spytał.
- Moim obowiązkiem jest dawanie Jej prezentów na chrzciny, komunię, osiemnastkę i ślub. Jedno już odhaczone, następne za 8 lat. - bronił się uparcie.
- Gregor, Ona Cię nie zje.
- Ale może ugryź.
- O tak, to jest krokodyl, jak ugryzie to stracisz całą dłoń. - stwierdził z sarkazmem.
Szatyn ze strachem w oczach popatrzył na dziecko i niechętnie wziął je na ręce. Mała popatrzyła zdezorientowana na szatyna i Jej błękitne oczka zrobiły się wielkie jak spodki. Uśmiechnął się do Niej przyjaźnie.
- Hej Lily.. to ja, wujek Gregor. - powiedział.
Mała natychmiast przestała gaworzyć. Za to Jej urocze oczęta zaszły łzami a maleńka bródka zaczęła się niebezpiecznie trząść.
- O nie... - jęknął. - Tylko nie to... Nie... nie płacz... - po wypowiedzeniu tych słów dziecko natychmiast zaczęło płakać i wywijać rączkami i nóżkami we wszystkie strony. Blondyn się zaśmiał a spanikowany Schlierenzauer spojrzał na Niego szukając pomocy. - Thomas weź Ją ode mnie... Ona płacze, ja nie wiem co mam robić... Ona się mnie boi... - gadał jak najęty.
- Uspokój się. Spróbuj Ją trochę pokołysać. - powiedział blondyn.
- Pokołysać... świetnie, a nie możesz Jej po prostu ode mnie wziąć? Byłoby szybciej i prościej. - nadal gadał ale starał się wykonywać ruchy podobne do kołysania dzieci.
- Nie szarp Nią w prawo i w lewo tylko delikatnie i powoli kołysz. Możesz lekko uginać kolana jak Ci to ułatwi to jakże trudne zadanie. - powiedział z lekką ironią.
- Uginać kolana, nie szarpać, powoli kołyyyysać. - powiedział robiąc to wszystko po kolei.
- Wiesz, że gdybym Cię teraz nagrał i wrzucił na Youtube to miałbyś więcej wyświetleń niż Twój hit "Planica"? - zaśmiał się.
Szatyn podszedł do przyjaciela i oddał Mu córkę.
- To Twoja wina, że Lily mnie nie lubi. - powiedział siadając na łóżku.
- A niby czemu moja? - blondyn znów się zaśmiał kołysząc małą, której oczka już się zamykały.
- Bo Ty mnie nie lubisz. - powiedział obrażony.
- Słucham? Gregor... piłeś coś dzisiaj?
- Skoro Lily to Twoja córka, to znaczy, że powstała z Twojej... Twojego... No wiesz o co mi chodzi. - powiedział nie chcąc brnąć w to dalej. - A że To... było Twoje to znaczy, że Ty mnie nie lubisz. Rozumiesz?
- Nie bardzo. - powiedział chcąc jeszcze trochę pomęczyć przyjaciela. - Greg o co Ci chodzi, bo nie rozumiem?
- O spermę idioto. - powiedział zirytowany.
- Achaaa... - powiedział poważnie i się zaśmiał.
- Wiesz co? Spadaj. - obraził się i położył się tyłem do współlokatora.
- Idąc Twoim tokiem myślenia Schlieri, to można założyć, że to nie moja sperma Cię nie lubi tylko jajeczka Kristiny. Czyli Kristina Cię nie lubi. - stwierdził.
- Tak czułem. - powiedział zrezygnowany. - Żadna Twoja dziewczyna mnie nie lubiła. - zauważył po chwili. - Nawet Sylvia za mną nie przepada.
- Po pierwsze ciężko z Tobą wytrzymać, po drugie każdą próbujesz poderwać nawet jeśli jest ze mną, po trzecie Sylvia nie jest moją dziewczyną. - powiedział odkładając Lily do łóżeczka.
- Dlaczego Nią jeszcze nie jest? - zapytał ciekawy.
Blondyn spojrzał na przyjaciela z niechęcią.
- Nie jest i raczej nie będzie.
- Dlaczego?
W tym momencie drzwi do pokoju cicho się uchyliły czego niestety blondyn nie zauważył.
- Bo Sylvia jest za stara. - powiedział chcąc chwili spokoju. Spojrzeli w stronę drzwi, w których stał nie kto inny jak fizjoterapeutka. Jej mina nie była najweselsza. - Sylvia, nie to chciałem powiedzieć. - zaczął ale nie skończył bo dziewczyna zniknęła za drzwiami. W tym momencie Lily zaczęła płakać. Spojrzał zdezorientowany na przyjaciela.
- No leć za Nią, bo Ci jutro takich siniaków na masażu narobi, że będziesz cierpiał miesiącami. - powiedział szatyn i podszedł do łóżeczka wyjmując małą. Blondyn niepewnie na Niego zerknął ale wyszedł z pokoju. - No maleńka... Przecież wujek jest taki fajny... Może Ci zaśpiewać? - zapytał a maleństwo zaczęło płakać jeszcze głośniej. - Dobrze, tylko kołysanie... Nie będę śpiewał... - zaczął pospiesznie. - Ciiiii no już... ciiiii - zaczął Ją kołysać. - Ugnij kolana...
- Chcesz Ją potrzymać? - zapytał blondyn. Szatyn lekko się skrzywił i spojrzał na przyjaciela jak na idiotę.
- Wiesz, że ja i dzieci to nie najlepszy pomysł. - stwierdził.
Blondyn wziął małą na ręce i odwrócił się w stronę szatyna. Popatrzył na Niego z uśmiechem ale tamten tylko pokręcił głową.
- Chrześnicy nie potrzymasz na rękach? - spytał.
- Moim obowiązkiem jest dawanie Jej prezentów na chrzciny, komunię, osiemnastkę i ślub. Jedno już odhaczone, następne za 8 lat. - bronił się uparcie.
- Gregor, Ona Cię nie zje.
- Ale może ugryź.
- O tak, to jest krokodyl, jak ugryzie to stracisz całą dłoń. - stwierdził z sarkazmem.
Szatyn ze strachem w oczach popatrzył na dziecko i niechętnie wziął je na ręce. Mała popatrzyła zdezorientowana na szatyna i Jej błękitne oczka zrobiły się wielkie jak spodki. Uśmiechnął się do Niej przyjaźnie.
- Hej Lily.. to ja, wujek Gregor. - powiedział.
Mała natychmiast przestała gaworzyć. Za to Jej urocze oczęta zaszły łzami a maleńka bródka zaczęła się niebezpiecznie trząść.
- O nie... - jęknął. - Tylko nie to... Nie... nie płacz... - po wypowiedzeniu tych słów dziecko natychmiast zaczęło płakać i wywijać rączkami i nóżkami we wszystkie strony. Blondyn się zaśmiał a spanikowany Schlierenzauer spojrzał na Niego szukając pomocy. - Thomas weź Ją ode mnie... Ona płacze, ja nie wiem co mam robić... Ona się mnie boi... - gadał jak najęty.
- Uspokój się. Spróbuj Ją trochę pokołysać. - powiedział blondyn.
- Pokołysać... świetnie, a nie możesz Jej po prostu ode mnie wziąć? Byłoby szybciej i prościej. - nadal gadał ale starał się wykonywać ruchy podobne do kołysania dzieci.
- Nie szarp Nią w prawo i w lewo tylko delikatnie i powoli kołysz. Możesz lekko uginać kolana jak Ci to ułatwi to jakże trudne zadanie. - powiedział z lekką ironią.
- Uginać kolana, nie szarpać, powoli kołyyyysać. - powiedział robiąc to wszystko po kolei.
- Wiesz, że gdybym Cię teraz nagrał i wrzucił na Youtube to miałbyś więcej wyświetleń niż Twój hit "Planica"? - zaśmiał się.
Szatyn podszedł do przyjaciela i oddał Mu córkę.
- To Twoja wina, że Lily mnie nie lubi. - powiedział siadając na łóżku.
- A niby czemu moja? - blondyn znów się zaśmiał kołysząc małą, której oczka już się zamykały.
- Bo Ty mnie nie lubisz. - powiedział obrażony.
- Słucham? Gregor... piłeś coś dzisiaj?
- Skoro Lily to Twoja córka, to znaczy, że powstała z Twojej... Twojego... No wiesz o co mi chodzi. - powiedział nie chcąc brnąć w to dalej. - A że To... było Twoje to znaczy, że Ty mnie nie lubisz. Rozumiesz?
- Nie bardzo. - powiedział chcąc jeszcze trochę pomęczyć przyjaciela. - Greg o co Ci chodzi, bo nie rozumiem?
- O spermę idioto. - powiedział zirytowany.
- Achaaa... - powiedział poważnie i się zaśmiał.
- Wiesz co? Spadaj. - obraził się i położył się tyłem do współlokatora.
- Idąc Twoim tokiem myślenia Schlieri, to można założyć, że to nie moja sperma Cię nie lubi tylko jajeczka Kristiny. Czyli Kristina Cię nie lubi. - stwierdził.
- Tak czułem. - powiedział zrezygnowany. - Żadna Twoja dziewczyna mnie nie lubiła. - zauważył po chwili. - Nawet Sylvia za mną nie przepada.
- Po pierwsze ciężko z Tobą wytrzymać, po drugie każdą próbujesz poderwać nawet jeśli jest ze mną, po trzecie Sylvia nie jest moją dziewczyną. - powiedział odkładając Lily do łóżeczka.
- Dlaczego Nią jeszcze nie jest? - zapytał ciekawy.
Blondyn spojrzał na przyjaciela z niechęcią.
- Nie jest i raczej nie będzie.
- Dlaczego?
W tym momencie drzwi do pokoju cicho się uchyliły czego niestety blondyn nie zauważył.
- Bo Sylvia jest za stara. - powiedział chcąc chwili spokoju. Spojrzeli w stronę drzwi, w których stał nie kto inny jak fizjoterapeutka. Jej mina nie była najweselsza. - Sylvia, nie to chciałem powiedzieć. - zaczął ale nie skończył bo dziewczyna zniknęła za drzwiami. W tym momencie Lily zaczęła płakać. Spojrzał zdezorientowany na przyjaciela.
- No leć za Nią, bo Ci jutro takich siniaków na masażu narobi, że będziesz cierpiał miesiącami. - powiedział szatyn i podszedł do łóżeczka wyjmując małą. Blondyn niepewnie na Niego zerknął ale wyszedł z pokoju. - No maleńka... Przecież wujek jest taki fajny... Może Ci zaśpiewać? - zapytał a maleństwo zaczęło płakać jeszcze głośniej. - Dobrze, tylko kołysanie... Nie będę śpiewał... - zaczął pospiesznie. - Ciiiii no już... ciiiii - zaczął Ją kołysać. - Ugnij kolana...
KRAKÓW...
Każda na swoim łóżku a brunet między Nimi w śpiworze na podłodze. Komfortowo nie było ale czego się nie robi dla brata? Poza tym teraz, kiedy już nie musiał usługiwać blondynce, która na szczęście zasnęła, mógł spokojnie przemyśleć to co się stało. Cóż... miał wiele szczęścia, że brunetka Go nie dźgnęła nożem, ani nie wyrzuciła z pokoju... No i wybaczyła i zapomniała. Ale czy o to Mu właśnie chodziło? Czy miała zapomnieć? Właściwie to chciał, żeby pamiętała ten pocałunek. Żeby wiedziała co odtrąca. Z tym, że właściwie co odtrąca? Uczucie? To zbyt duże słowo. Nie byli nawet na jednej randce a On już wziął się za całowanie. "Idiota" - pomyślał. Spojrzał w prawo. Z łóżka zwisała Jej noga. Uśmiechnął się. Miał ochotę Ją połaskotać ale gdyby nagle się zerwała z krzykiem to obudziłaby Adelę. A Adela byłaby gorsza niż wkurzona Zocha. Zrezygnował z tego pomysłu. Dlaczego myślał o Niej odkąd Ją zobaczył przed salą? Nie wiedział. Spodobała Mu się. Fizycznie. Potem okazało się jaką jest osobą i to o dziwo też Mu się spodobało. Mimo, że męczyło. Miała w sobie tajemniczość, która Go cholernie pociągała. Taka mała istota a taki wielki temperament. Taka wielka złośliwość. "Taki wielki biust" - podpowiadała podświadomość. "Zamknij się." - pomyślał. "Tylko mi nie mów, że nie zauważyłeś. To chyba jest rozmiar D" - znowu się odezwała. "Nie rób ze mnie erotomana. Cycki to fajny dodatek do kobiety a nie główny Jej składnik" - pomyślał. "Nie rzucaj mi tu porównań kobiety do ciasta, bo dostaję kręćka. Wiesz jak takie ciałko układa się w dłoniach?" - zapytała podświadomość. Pokręcił głową. Zamknął oczy i próbował myśleć o czymś zupełnie innym. O skoczni, skokach, treningach, konkursach... O tym co musi poprawić, o tym co będzie robił na pierwszych zawodach letniego sezonu... "O tym czy Ją zaprosisz na inaugurację..." - dodała podświadomość. "Gdybym Cię teraz dorwał to bym Cię udusił. Daj mi normalnie przetrwać tą noc!" - rozkazał w myślach. Więcej się nie odezwała. Przez resztę nocy zastanawiał się już tylko nad jednym... Dlaczego do cholery Jego podświadomość ma kobiecy głos?!
***********************************************************************************
Witajcie moje Drogie Czytelniczki.
Po pierwsze, chciałabym bardzo podziękować "Życzliwej" za ostatni komentarz.
Dzięki Tobie zmieniłam opcje komentowania i weryfikacji już nie ma.
Pierwszy karygodny błąd naprawiony.
Co do reszty zarzutów...
Jeśli nie chcesz - nie czytaj.
Nie zmuszam do tego nikogo, a co do miejsca w internecie, które zajmuję to myślę, że jakoś się zmieszczę i nikt nie będzie miał mi tego za złe.
Co do mojego "Ładu i składu" - być może i go nie ma.
Może to co piszę nie ma głębszego sensu ani głębi merytorycznej ale robię to dla siebie, bo lubię i dla tej garstki osób, którym się to podoba.
Twoją krytykę przyjmuję z pokorą i mam nadzieję, że kiedyś podeślesz mi jakiś link do Twojego poradnika "Jak pisać funfiction żeby nie było bez ładu i składu".
Pozdrawiam Cię serdecznie.
A mi sie podoba wszystko :D można się pośmiać i poprawić sobie dzień ! Nie ma nudy, skład i ład jest (ja się nie pogubiłam, więc na pewno jest wszystko w porządku! ;)) pisz dalej i nie przejmuj się niczym, najwierniejsze czytelniczki zostaną!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dobrze gadasz, polać Ci! ;)
OdpowiedzUsuńco do rozdziału, to chyba nie lubię takiego Maćka, a w ogóle to przeczytam wszystko co napiszesz i nie jestem w stanie wytworzyć jakiegoś konkretnego komentarza ze względu na panujące święto studenckie mój mózg ulega wyłączeniu ;D
pozdrawiam Marta ;]
"Jak tu przyjdzie to tak mu nakopie do tyłka, że gips będzie z Niego przez miesiąc wygrzebywał!"- leżę i nie wstaję. :D UWIELBIAM ADELĘ! "Fuck off!" :D
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie Zochę i Adelę z gipsem na motorze... Adela chybaby inne samochody porysowała, jakby te swoje „kikuty” wystawiła...:D
Instrukcja robienia kanapki... heh.:D
A ta filozofia Gregora... może jakiś nowy nurt filozoficzny powstanie: Schlierenzaueryzm:D
W podświadomość Maćka nie wnikam. :D
Teraz Thomas... trochę mu się nie dziwię, że powiedział jakąś głupotę, chcąc "uwolnić się" od pytań upierdliwego (w pozytywnym tego słowa znaczeniu;)) Gregora. Teraz jak on się zacznie tłumaczyć... to obawiam się, że pewne sprawy mogą zajść za daleko...
Zapomnieć... Maciek nie zapomni... Zocha pewnie też nie...
Odpowiedź z klasą.:)
Ja nie uważam, aby mój czas który poświęcam na czytanie opowiadań, był czasem straconym. Ostatnio stwierdziłam, że w ciągu 3 ostatnich miesięcy mogłam przeczytać więcej niż przez resztę mojego życia (to nie najlepiej o mnie świadczy, ale tak niestety jest. Kiedyś nienawidziłam czytać...). Dzięki tym blogom, za kilka dni zaczynam zagłębiać się w lekturze, bo te opowiadania zachęciły mnie do czytania...:) Teraz namawiam moją przyjaciółkę (ona w tej sprawie jest takim samym „oszołomem” jak ja- czyli książka parzy :D). Na początku też byłam sceptycznie do tego nastawiona, ale przeczytałam jeden rozdział dobrego opowiadania i już się wciągnęłam... później następne i następne i tak od 3 miesięcy.:) Także mi to daje "kopniaka w tyłek" i "zagania" do czytania.:) Dzięki;)
„ładu ani składu”- czytanie ze zrozumieniem nie jest trudnym zadaniem. Jest napisane co gdzie się dzieje...
jk
A jak dla mnie (i pewnie nie tylko) wszystko tutaj u Ciebie jest cudowne! Dzień bez rozdziału tutaj jest dniem straconym. I tyle w tym temacie ode mnie. :)
OdpowiedzUsuńDokąd prowadzą uczucia Maćka? Jakoś dziwnie zaczyna mnie to niepokoić...
Matko, co ta Adelka znowu zrobiła? A Gregor z takim małym dzieckiem i strachem w oczach... Haha, jak sobie to wyobraziłam, nie mogłam przestać się uśmiechać. :D A Thomas... Thomas zaliczył niezłą wpadkę przed Sylvią.Ciekawe, czy uda mu się jakoś z tego wymiksować (chociaż ja mam nadzieję, że nie.:D)
To ja czekam na następny. :D
Buziaki. :** ♥
Hahaha, Gregor i dzieci to faktycznie niezbyt dobre połączenie. Choć swoją drogą Thomas musi ufać Schliriemu,skoro zostawił z nim Lilly. Ja bym na jego miejscu się wahała ;) A tak na marginesie to z Thomasa niezłe ziółko jest.Niby taki dobry, a Silvię, mimo wszystko nazwał "starą" co jednak facetowi nie przystoi ;)
OdpowiedzUsuńNa początku było mi trochę żal Maćka, że został tak okrutnie potraktowany przez Zośkę. Ale potem doszłam do wniosku, że to spoliczkowanie jednak się mu należało :P
Widać, że Kocurowi ta "wiedźma" się dość mocno spodobała...
Robi się coraz ciekawiej ;3
Pozdrawiam :)
Rozdział świetny, cały czas się śmieję. Maćkowi słusznie się dostało. Kto normalny całuję dziewczynę po kilku dniach znajomości, ze świadomością, że ona nie pała sympatią? Tylko Maciek. Co do Adeli, ja się pytam, kto normalny biję kobietę?! Skandal normalnie. Wybuchłam śmiechem jak wyobraziłam sobie Zośkę z Adelą na motorze. Cały Kraków miałby niezły widok. Chwała Bogu, że blondyna nie zrobiła nic Kotowi, za tą akcję z Zośką, mógł nieźle dostać po dupie. No i Lily płacząca na rekach Gregora i Schlierenzauer próbujący ją uspokoić. Mega, śmiałam się jak nienormalna. Z wielką chęcią bym obejrzała taki filmik na yt. A Thomas, trochę brak wyczucia z jego strony. Nie mógł się spodziewać, że Sylvia wejdzie do pokoju, no ale cóż, nie powinien tego mówić. Pozdrawiam i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńMoje zdanie na temat tamtego komentarza znasz, więc nie będę się publicznie powtarzać ;p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziałów- ostatnich trzech, bo właśnie nadrobiłam...
ładnie Thomas wybrnął w pierwszej rozmowie. Prawie się wygadał, że jest skoczkiem. ;p Ciekawe jak to w końcu wyjdzie ;D
Widzę Adelę jak rzuca się do jakiegoś mięśniaka i śmiać mi się chce ;p
Jak wyobrażam sobie Gregora, który próbuje uspokoić dziecko i jeszcze powtarza sobie co ma robić, to wybucham śmiechem, ale jak przeczytałam o kobiecym głosie podświadomości Kota, to trzeba mnie z podłogi zbierać ;D
Genialne! ; D
Ja Twoje opowiadania kocham i już teraz nie wyobrażam sobie bez tego normalnego funkcjonowania :) Już jak czasem jest przerwa na kilka dni, to nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału. Nie przejmuj się, bo negatywne opinie w necie to rzecz normalna i tak w sumie u Ciebie praktycznie ich nie ma :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Zośka nie kazała sie Maćkowi na noc wynosić. Ja osobiście chciałabym, żeby byli razem (jako jedyna chyba? :D) choć póki co Zośka tak nie bardzo... a podświadomość Maćka z tym biustem? hhaha wyobraziłam go sobie jak tak rozmyśla ;d
Adela męcząca na maksa, a te kanapki i kakao? wysługuje się kimś i nie mówi jakie by wolała, więc nie powinna mieć pretensji o to jakie będą. Ja bym z nią nie wytrzymała :)
Gregor moja bratnia dusza, w każdym Twoim opowiadaniu go uwielbiam, tym razem nie jest inaczej <3
Pozdrawiam
krateczka