sobota, 31 maja 2014

17. Misja "pożar"...

HOTEL W WIŚLE...

  Prawie biegli do pokoju, w którym nocowały dziewczyny. Kiedy dotarli do drzwi zatrzymali się nie wiedząc co tak właściwie mają zrobić. Spojrzeli po sobie szukając jakiegoś pomysłu w swoich oczach. Po chwili oboje usłyszeli krzyk.
- Dawid mocniej!
- To się zaangażuj bardziej! - krzyknął wyraźnie sapiąc. Przerażenie w Ich oczach sięgało zenitu.
- Wiesz, że mam nogę w gipsie. Gdybym go nie miała to bym Ci pokazała na co mnie stać!
- Adela zamilcz, bo nie mogę się skupić!
 Zdecydowanym ruchem weszli do pokoju. Chociaż "wtargnęli" to lepsze określenie. To co zobaczyli zaskoczyło ich jeszcze bardziej niż wyobrażenia o tym co się tam dzieje. Stanęli na środku pokoju jak wryci wpatrując się w dwójkę blondynowatych. 
- Już po imprezie? - zapytała blondynka wesoło.
- Yyyy nie... - odparła zszokowana brunetka.
- To co tu robicie? - zapytał wyraźnie zmęczony blondyn.
- Myśleliśmy, że... - zaczął brunet. - Co Wy robicie? - zapytał.
- Dawid przywlókł swoje wiiiiiiiiiiiiiiii - zaśmiała się razem z blondynem.
- Swoje co? - zapytała zdezorientowana brunetka.
- Konsolę. - wyjaśnił Maciek. Pokręcił głową i zaśmiał się. - Oni grają na konsoli w debla. - zaczął się śmiać jeszcze bardziej. 
- A co Wy myśleliście? - zapytał blondyn.
 Spojrzeli po sobie i odetchnęli z ulgą śmiejąc się coraz głośniej.
- Chyba za dużo wypili - powiedział.
- Nie Dawidku, Oni najzwyczajniej w świecie schlali się jak świnie. - wyjaśniła Adela.
- Grajcie sobie, nie będziemy Wam więcej przeszkadzać. - powiedział rozbawiony Maciek i ciągnąc rechoczącą dziewczynę za rękę wyszli z pokoju.
***
   Wracając do swojego pokoju szatyn z blondynem zauważyli śmiejącą się w najlepsze parę na jednym z korytarzy hotelowych. Brunet otwierał swój pokój zapraszając dziewczynę do środka. W pewnym momencie zauważył przypatrującego się Mu Thomasa. Teraz był już pewien, że blondynowi ewidentnie nie podoba się to, że Zośka nie należy do Niego. Coś w Nim zawrzało. Odezwał się instynkt samca alfa. I jak na Kota przystało nadszedł czas na pokazanie kto jest Królem w tej dżungli. Posłał blondynowi triumfalne spojrzenie i wszedł do pokoju za dziewczyną.
 Morgiemu natomiast ciśnienie podniosło się do punktu krytycznego. "Że co niby to miało znaczyć?" - pomyślał. "To chyba znaczyło TA KOBIETA JEST MOJA" - podpowiedziała Mu podświadomość.
- Jeszcze zobaczymy. - mruknął pod nosem.
- Mówiłeś coś? - zapytał szatyn obserwując uważnie przyjaciela.
- Gregor... jesteś moim przyjacielem prawda? - zapytał poważnie.
- Owszem. - odparł niepewnie.
- Jeżeli zaproponowałbym Ci coś co byłoby trochę głupie i szczeniackie to zrobiłbyś to ze mną? - zapytał.
- Thomas nie ożenię się z Tobą. - oznajmił stanowczo.
- Serio pytam. - powiedział z pewnością w oczach.
- Stary pomalowałem samochód prezesa na różowo... Co mam zrobić? - spytał z cwanym uśmiechem.
- Wiesz gdzie Alex trzyma fajki? - zapytał blondyn wchodząc do pokoju.
- W tej swojej czerwonej torbie.
- Załatw je.
- Palisz? - zdziwił się szatyn.
- Greg, po prostu zrób co mówię.
- No dobra, co dalej? - zapytał gryząc jabłko.
- Musisz znaleźć główną skrzynkę z prądem.
- Thomas co Ty chcesz do cholery zrobić? - spytał nieco zaniepokojony.
- Ok. Sprawa wygląda tak... Kot i Zośka właśnie miziają się w Jego pokoju. Mam taki kaprys i chcę Im zepsuć tą jakże upojną noc.
- Ale co ma z tym wspólnego prąd i fajki?
- Wszędzie są kamery. Tylko w toaletach nie ma. Wyłączysz prąd a ja w tym czasie pójdę do jednej z nich. Kiedy wejdę zapalisz światło żeby nikt tam do Ciebie nie przylazł. Jak usłyszysz alarm przeciwpożarowy zgaś prąd ponownie na minutę i włącz spowrotem. Ja w tym czasie zdążę wrócić do pokoju. Dopóki nie przyjedzie straż i nie ugasi "pożaru" wszyscy będą musieli zostać przed hotelem. Ta noc tak ich zmęczy, że na nic więcej nie będą mieli ochoty. Koniec bajki. - wzruszył ramionami.
- Nie poznaję Cię. - westchnął szatyn i pokręcił głową...
***
  Stała przed oknem i wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Od razu przypomniały Jej się słowa Thomasa... "Wszystko mamy różne ale księżyc i gwiazdy mamy te same..." Teraz wszystko było takie samo oprócz Niego. Chciała odzyskać prawdziwego Thomasa. Tylko czy ten Thomas, którego uwielbiała słuchać był prawdziwy? A co jeśli prawdziwy oznacza taki jak pokazał się dzisiaj?
   Poczuła ciepłe dłonie oplatające jej talię. I delikatne pocałunki składane na Jej szyi. Zamknęła oczy. Myśli o Thomasie od razu zniknęły. Jak pod wpływem magicznej różdżki. W ich miejsce pojawiły się nowe myśli. O Maćku... Delikatnie odsunął materiał sukienki z Jej ramienia aby móc swobodnie obdarowywać Jej skórę pocałunkami. Przyjemny prąd przechodzący wzdłuż Jej kręgosłupa powodował pojawienie się gęsiej skórki. Nie mogła się nadziwić. Z każdą chwilą ten facet zaskakiwał Ją coraz bardziej. Jego czułość, delikatność, zmysłowość... Wszystko sprawiało, że czuła się jak w bajce. Poza tym Maciek wiedział na jak wiele może sobie pozwolić.
- Co Ty ze mną robisz? - wyszeptał Jej do ucha.
  Uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła w Jego stronę. Jego oczy wyrażały więcej niż słowa. Widziała w nich ogromne uczucia targające Jego duszą. Ale największym z nich było pożądanie, które tak bardzo starał się przed Nią ukryć. Żeby tylko Jej nie urazić. Żeby pokazać jak bardzo Ją szanuje. I jak bardzo Mu zależy. Tylko problem nie było jednostronne pożądanie. Ona też je czuła. Bardzo intensywnie. Z każdym kolejnym momentem spędzonym w Jego ramionach pragnęła jeszcze więcej. Bała się tego uczucia. Bo było niebezpieczne. Zwodnicze. Mogło sprawić wiele kłopotów. Ale zawładnęło Nimi. Sięgnęła do pierwszego guzika Jego ciemnej koszuli. Zgrabnym ruchem go odpięła i spojrzała Mu ponownie w oczy. Lekko zadrżał. Tak jak Jej dłoń rozpinająca kolejny guzik... I kolejny... I kolejny... Kiedy poczuł Jej dłoń na swoim torsie nie mógł się już dłużej hamować. Wpił się ustami w Jej usta z całym pożądaniem jakie w Nim było ukryte. Przyciągnął Ją do siebie wplatając dłoń w Jej piękne długie włosy. I całował tak zachłannie. Tak jakby miała zaraz uciec, albo jakby miał Mu Ją ktoś za chwilę zabrać. Pozbyła się Jego koszuli i poczuła gorąc bijącą z Jego ciała. Była tak blisko... Było tak dobrze... Otoczył Ją swoimi ramionami i przeniósł na łóżko kładąc się na Niej. Zawisł nad Nią i spojrzał po raz ostatni w oczy. Zobaczył to na co tak bardzo czekał. Czego tak bardzo chciał. Przyzwolenie. Ponownie zatopił swoje usta w Jej pełnych wargach oddając całe uczucie jakim Ją darzył. Jeszcze nie do końca je rozumiał ale wiedział jedno. Nigdy wcześniej nie czuł nic tak intensywnie jak pragnienie uszczęśliwienia tej dziewczyny.
  W pewnym momencie zgasło światło. Nawet tego nie zauważyli. Po chwili zaświeciło się, zgasło ponownie i znów się zaświeciło. Na chwilę się od siebie oderwali i nie minęło kilka sekund a usłyszeli charakterystyczny dźwięk. Drażniący uszy. I mówiący o tym, że dzieje się coś niedobrego.
- To chyba alarm przeciwpożarowy. - powiedziała ze zdziwieniem. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie wstał i zarzucił na siebie koszulę. Otworzył drzwi i zobaczył pracownika hotelu.
 - Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam ale mamy alarm przeciwpożarowy i wszyscy goście proszeni są o natychmiastową ewakuację na parking przed hotelem. - powiedział młody chłopak i odszedł do następnego pokoju. Brunet wrócił do dziewczyny, która stała już obok łóżka.
- Ewakuacja. - westchnął zapinając koszulę.
  Wziął ze sobą marynarkę i zarzucił ją na ramiona brunetki. Kiedy znaleźli się na parkingu byli tam już wszyscy znajomi.
- Co się dzieje? - zapytała podchodząc do blondynki opierającej się o Dawida.
- Z tego co udało mi się wyciągnąć od tego gościa z recepcji to w którejś łazience uruchomił się alarm. Pewnie ktoś zapalił papierosa. Ale straż i tak musi przyjechać i to zbadać i dopiero wtedy możemy wrócić do pokoi. - powiedziała z lekką irytacją. - Jak dorwę tego żartownisia to Mu jaja urwę. Ja chcę spać! - jęknęła. Zaśmiali się.
  Brunetka rozglądnęła się dokoła i zobaczyła grupę Austriaków stojących obok swojego autobusu. Większość z nich była lekko wstawiona i zasypiała na stojąco. W końcu spotkała wzrokiem blondyna. Patrzył na Nią z lekkim uśmiechem.
- Pójdę sprawdzić co z tą strażą. - powiedział brunet i odszedł do właściciela hotelu. Usiadła na pobliskiej ławeczce i czekała na powrót Maćka.
- Mogę? - zapytał blondyn, który ni stąd ni zowąd pojawił się obok Niej.
- Proszę. - powiedziała nawet nie spoglądając na Niego.
- Ładną mamy dzisiaj noc. - stwierdził patrząc do góry.
- Owszem.
- Widać wszystkie gwiazdy. - dodał.
- Nie ma chmur widać gwiazdy. - wzruszyła ramionami. Spojrzał na Nią.
- W końcu mamy nie tylko te same gwiazdy i ten sam księżyc nad głowami ale też siebie obok. - dodał ciszej.
 Bum! Wspomnienia wróciły. "Jak On to robi?" - pomyślała. Spojrzała na Niego. Uśmiechał się delikatnie. Nie cwanie, nie zadziornie, tak po prostu. I te oczy. W końcu szczere. Ale czy aby na pewno?
- To też nie jest odpowiedni moment na wyjaśnienia. - powiedziała spokojnie ale puls przyspieszył pod wpływem Jego wzroku.
- Nie chciałbym w taki sposób kończyć naszej znajomości. - odparł.
- Znajomości? Jesteś pewien, że się znamy? Bo ja z każdą kolejną chwilą w to wątpię coraz bardziej.
- Jestem tym samym facetem, który jeszcze nie dawno prosił Cię o pomoc.
- Więc dlaczego tego nie czuję? - zapytała z widocznym bólem. - Dlaczego mam wrażenie, że jesteś zupełnie obcy?
- Spotkajmy się jutro i porozmawiajmy normalnie. Bez nerwów. - zaproponował z nadzieją w oczach.
- Najpierw muszę porozmawiać z Maćkiem. - powiedziała poważnie. Na Jego twarzy pojawiło się lekkie zdezorientowanie.
- Pytasz Go czy możesz porozmawiać ze swoim korepetytorem? - zdziwił się. Jedno Jej spojrzenie mówiło wszystko. - Nie powiedziałaś Mu... - stwierdził.
  Gdyby wpatrywanie się w siebie było grzechem Oni mieliby na sumieniu grzech śmiertelny.
- Po tym jak na mnie patrzy wywnioskowałem, że jednak wie. - dodał z wyraźnym rozbawieniem.
- Co Cię tak bawi? - zapytała rozzłoszczona.
- Jest strasznie o Ciebie zazdrosny. Szczerze mówiąc nie dziwię Mu się. - spojrzał znacząco na Jej sylwetkę. Doprowadzając Ją tym do szału.
- Zosiu! - zawołał wesoło Maciek i podszedł do dwójki. - Cześć Thomas. - przywitał się skinieniem głowy.
- Witaj Maćku. - odparł wesoło blondyn. - Szkoda, że jakiś kretyn bawi się papierosami w łazience. Nie można normalnie pójść spać. - powiedział patrząc jednoznacznie na bruneta. Ten tylko się uśmiechnął i wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny.
- My nie będziemy mieć z tym problemu. - powiedział patrząc na Nią. - Mój znajomy ma tu niedaleko mieszkanie. Wyjechał teraz na wakacje z żoną i pozwolił nam tam przenocować. W końcu nie wiadomo ile to jeszcze potrwa.
- Na prawdę? - zdziwiła się. - Byłoby super. Jestem wykończona. - westchnęła.
- Możemy jechać choćby już. - zaproponował. Pociągnął Ją do góry i przytulił całując Ją przy tym bezceremonialnie. Zdziwiła się lekko ale nic nie powiedziała. Brunet spojrzał na blondyna z triumfem w oczach i posłał Mu taki sam uśmiech. - Dobrej nocy Morgi. - powiedział i pociągnął dziewczynę w stronę samochodu nie dając Jej nawet szansy na pożegnanie się z Austriakiem.
  A co z Thomasem? Zacisnął jedynie dłoń w pięść  i patrzył bezradnie jak dwójka młodych zakochanych ludzi oddala się do samochodu...

***********************************************************************************
Witajcie :D
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj ale nie wyrobiłam się z tworzeniem.
To co powstało powyżej nie spełnia całkowicie moich oczekiwań ale nie uważam żeby było bardzo tragicznie.
Także czekam na komentarze i opinie.
I bardzo dziękuję za poprzednie!! :*
Nowy Thomas drażni i lekko szokuje.
I tak ma być i bardzo mnie to cieszy.
Co będzie dalej dowiecie się już niebawem.
Czy jutro będzie kolejny?
Nie mogę zapewnić bo dziś z racji moich urodzin (ach ta moja skromność) idę świętować i nie wiem czy będę w stanie coś fajnego stworzyć jutro :P
jk  (Dziękuję za życzenia)  ten rozdział jest dla Ciebie :*

czwartek, 29 maja 2014

16. Miło mi Cię poznać Zofio...

WISŁA...

   Patrzył jak dziewczyna znika za zakrętem korytarza. Dlaczego się nie odezwał? Dlaczego nic nie powiedział? Dlaczego nawet nie uścisnął Jej dłoni? Mógł Ją w ten sposób zatrzymać i wytłumaczyć dlaczego nie powiedział Jej całej prawdy. Widział, że chciała to usłyszeć od Niego. Mimo, że już wiedziała, że była pewna. Oczekiwała, że powie "tak, to ja", a On nie powiedział nic. Zatkało Go. Nie spodziewał się Jej tutaj spotkać, ba nie spodziewał się Jej spotkać w najbliższym czasie gdziekolwiek. No i nie spodziewał się, że oprócz głosu, który mógłby słuchać cały czas będzie też miała urodę, którą podziwiać mógłby cały dzień i całą noc. Więc dlaczego nic nie powiedział?
- Jesteś idiotą Thomas. - odpowiedział szatyn na nie zadane pytanie. 
- Skąd... Jak... Co... - jąkał się ciągle wpatrując w punkt, w którym jeszcze przed chwilą była.
- Od tygodnia wie kim jesteś. - oznajmił.
- Skąd to wiesz? - zapytał zaskoczony.
- Poznałem Ją dzisiaj po głosie jak wpadliśmy na siebie na korytarzu.
- Rozmawiałeś z Nią? - zapytał z nadzieją.
- Z Jej przyjaciółką. Thomas... Ona ciągle liczyła, że Jej powiesz prawdę sam. Dała Ci na to szansę kiedy do Ciebie zadzwoniła. Spieprzyłeś to na własne życzenie.
 Blondyn ruszył przed siebie.
- Hej! Gdzie Ty idziesz? - zapytał Gregor zatrzymując przyjaciela.
- Muszę Ją złapać i Jej to wytłumaczyć. Może nie wszystko stracone. Nie wiem co Ona tu właściwie robi. Ale jeżeli przyjechała mnie śledzić to też nie zachowała się fair. - powiedział zdesperowany.
- Thomas to jest dziewczyna Kota. - powiedział w końcu szatyn. Blondyn zatrzymał się na środku korytarza i spojrzał z niedowierzaniem na kumpla.
- Co?
- Facetem, któremu wepchnąłeś Ją w ramiona jest Kot. Spotkacie się na imprezie. Właśnie dlatego ją zorganizowałem. Wiedziałem, że prędzej czy później na siebie traficie. A po rozmowie z Adelą stwierdziłem, że czekanie Ci nie pomoże.
- Czemu nie powiedziałeś mi po prostu, że Ona tutaj jest? - zapytał z pretensją.
- I co byś wtedy zrobił?
- Poszedłbym do Niej i powiedział prawdę Greg! 
- Hej! Chciałem dobrze tak?! To tylko i wyłącznie Twoja wina, że teraz jest jak jest. Od razu Ci mówiłem, żebyś Jej powiedział prawdę ale Ty zawsze wiesz wszystko najlepiej! Jakiś stary takiś głupi! - krzyknął na przyjaciela szatyn. Morgenstern jedynie westchnął i oparł się bezradnie o ścianę. Zbyt dużo wiadomości na raz. Zbyt dużo myśli w głowie. Po pierwsze Ona wie. Po drugie, czuje się przez Niego oszukana. Po trzecie, spotyka się z Maćkiem... I nagle poczuł w sobie coś czego nie czuł od bardzo dawna. Ogromną zazdrość.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytał cicho.
- Pójdziemy na imprezę i o Nią zawalczysz. - powiedział pewnie szatyn.
- Słucham? - zdziwienie na twarzy Thomasa biło po oczach.
- Widziałem jak na Nią patrzyłeś Morgi. Muszę wycofać swoje słowa o tym, że na pewno jest brzydka i Jej facet to Harry Potter. To jest raczej... Hmn... Para jak Emma Stone i Andrew Garfield. - powiedział.
- Świetnie. Pocieszyłeś. Na prawdę mogę na Ciebie liczyć. - stwierdził z ironią blondyn.
- Hej... Mówię jak jest. Będzie Ci ciężko Ją odbić no bo w sumie to oboje są młodzi, z tego co wiem to studiują w tym samym mieście i na tej samej uczelni, wyglądają na szczęśliwych i... - widząc minę przyjaciela zamilkł. - Ale Ty masz ładniejsze oczy... No i jesteś lepszym skoczkiem.
- Ona nie leci na wyniki sportowe jakbyś jeszcze nie zauważył.
- Ok. Punkt dla Ciebie... no to... pozostaje Ci urok osobisty i oczy...

KLUB GDZIEŚ W WIŚLE...

  Głośna muzyka, dobra muzyka, dużo ludzi, no i skoczkowie ze swoimi sztabami. Maciek pociągnął Ją w kierunku odpowiedniej loży. Była ogromna. Byli tam wszyscy skoczkowie. Polscy i austriaccy. Nie widziała ani Thomasa ani Gregora. Być może zrezygnowali z zabawy po sytuacji w hotelu ale niczego nie można być pewnym. I tak też było tym razem, bo kiedy zaczynała się dobrze bawić z nowo poznanymi skoczkami do stolika dołączyła zaginiona dwójka. Zerknęła na moment na blondyna. Usiadł na przeciwko Niej i patrzył w szklankę z colą. Nawet nie zaszczycił Jej jednym spojrzeniem. Adela wyluzowała się aż za bardzo i w tym momencie próbowała swoich sił na parkiecie. Taniec z gipsem na nodze nie należał do najłatwiejszych ale Dawid świetnie sobie radził z łapaniem blondynki w odpowiednich momentach. Patrzenie na tą dwójkę powodowało uśmiech na twarzy brunetki.
- Pokażemy im jak się tańczy? - zapytał szeptem brunet. Pokiwała z chęcią głową i ruszyli na parkiet. Muzyka była świetna. Idealna do wszystkiego. Każdy mógł się w Niej odnaleźć. No i co najważniejsze... perfekcyjna do 2 na 1. A Maciek był mistrzem tego tańca. Od pierwszego obrotu nie mogła przestać się śmiać. Tyle radości sprawiał Jej taniec a dzielenie tej radości z Nim to było spełnienie. 

  Co Ona w sobie ma? To pytanie zadawał sobie odkąd tylko usiadł na przeciwko Niej. Nie potrafił spojrzeć Jej w oczy a tak bardzo chciał znów Je ujrzeć. A teraz? Teraz gapił się jak bawi się tańcem ze swoim facetem. Jak cieszy się z każdego ruchu, z każdego gestu, z każdej figury... Była świetna. Oboje byli świetni ale to Jej ciało przyciągało wzrok. W czerwonej opiętej sukience z dekoltem w łódeczkę, mimo że nic nie odsłaniała wyglądała jak milion dolarów. Była seksowna, zmysłowa i pewna swojego ciała. Wysokie obcasy tylko dodawały Jej seksapilu a każdy ruch był perfekcyjny. Była po prostu piękna. I Jej oczy... Wpatrujące się w bruneta. Pełne radości, zaufania, uczucia... Dlaczego Go to kuło? Dlaczego każdy gest Maćka w stosunku do Zofii powodował zaciskanie dłoni w pięść? Dlaczego widząc ich razem czuł fizyczny ból? I pomimo tego bólu teraz nie potrafił oderwać od Niej wzroku. Najpierw Jej głos zawładnął Jego duszą a teraz dodatkowo Jej wzrok i ciało zawładnęło całym Nim. 
- Stary opanuj się trochę, bo rozbierasz Ją wzrokiem. - powiedział Mu szatyn. - Może lepiej poproś do tańca jakąś laskę a nie gap się na Zośkę jak idiota.
- Nie chce innej. - powiedział nie kontrolując swoich słów. 
- Thomas... Sylvia siedzi przy stole sama może...
- To nie jest dobry pomysł. Poza tym mówię Ci Gregor, że nie chcę innej. Chcę Zośkę. - powiedział dobitnie.
- Nie poznaję Cię. - przyznał szczerze. - Ja wiem, że to niezła laska, z resztą ta Jej przyjaciółka też ale opanuj hormony.
- Kiedyś się z Nią ożenię. - powiedział poważnie.
- Ok. Więcej nie pijesz. - powiedział.
- Jeszcze nic nie wypiłem Greg. - spojrzał na przyjaciela. - Zakochałem się. - powiedział wesoło.
- Odbiło Ci tak? Stary to jest laska Kota. I najwyraźniej są szczęśliwi. Niby jak chcesz... się z Nią ożenić? - spytał lekko ironicznym tonem.
- Po prostu... Odbiję Mu Ją. Sam mi to doradzałeś. - wzruszył ramionami. - Mam dość bycia grzecznym chłopcem, który przeprasza, że żyje i wszystkim chce dać gwiazdkę z Nieba. Też chcę mieć coś od życia.
- Ja wszystko rozumiem ale nie uważasz, że oprócz Ciebie Ona też ma coś do powiedzenia?
- Nie powiedziałem, że to się stanie jutro. Mam czas. Walka dopiero się zaczyna. - powiedział.
- Dobra. Kim jesteś i co zrobiłeś z Morgim? - zapytał. 
- Sam kazałeś mi walczyć. Nie narzekaj. Po raz pierwszy w życiu Cię posłucham. - wzruszył ramionami. Szatyn tylko pokręcił głową. Muzyka zmieniła się w nieco wolniejszy kawałek.
- Moja kolej. - powiedział i ruszył na parkiet.

   Poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego blondyna. Zdziwienie na Jej twarzy było jednoznaczne.
- Odbijany. - powiedział zerkając na bruneta.
- Tylko mi Jej nie kradnij na długo. - uśmiechnął się i cmoknął dziewczynę w policzek po czym wrócił do stolika.
 Blondyn uśmiechnął się delikatnie i wystawił dłoń. Chwyciła Ją niepewnie i po chwili poczuła Jego rękę na swoich plecach. Był blisko. A Jego perfumy choć niezbyt mocne były tak charakterystyczne, że nie dało się ich nie wyczuć. Mieszały w głowie. Ale to tylko perfumy. W dodatku zupełnie obcego faceta.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział patrząc w końcu w Jej oczy.
 Delikatnie bujali się w rytm "She's like the wind". Piosenka miała swój klimat. Jedyny w swoim rodzaju. Była jedną z Jej ulubionych.
- Dziękuję. - powiedziała cicho. I nastała cisza. Ale już nie taka, w której jeszcze niedawno mogli oboje trwać i czuć się dobrze. Tym razem cisza była nie do zniesienia, a pomiędzy Nimi wisiało napięcie. Bardzo intensywne. Niebezpieczne.
- Chciałem Ci powiedzieć. Na prawdę chciałem. - zaczął. Spojrzała na Niego z lekkim wyrzutem.
- To chyba nie jest najlepszy moment na takie rozmowy. - odparła.
- Obiecasz mi, że taki moment nastąpi? - zapytał z nieukrywaną nadzieją.
- Chcę się dowiedzieć dlaczego mnie oszukałeś. - powiedziała pewnie. - Dam Ci szansę to wyjaśnić ale nie dzisiaj. W tym momencie jesteś Thomasem, którego dopiero co poznałam. O którym nic nie wiem poza tym, że ostatnio lubi się wywracać i jest cholernie dobrym sportowcem i wzorem do naśladowania dla mojego chłopaka. -  powiedziała szczerze.
 Zabolało. Ale mimo, że słowa wypowiedziane przez brunetkę tak bardzo wbijały się w Jego serce cieszył się z każdego dźwięku jaki wydobył się z Jej ust. Z każdego spojrzenia, którym Go obdarowała. Z każdego momentu, kiedy mógł Ją tak po prostu dotknąć. Bo była rzeczywistością, a nie wyobrażeniem.
- Więc jesteś dziewczyną Maćka... - wspomniał. Pokiwała głową. - Jesteś szczęśliwa? - zapytał.
- Jestem. - odpowiedziała pewnie. - Czuję się przy Nim bezpiecznie i pewnie. - dodała. - To najszczerszy facet jakiego kiedykolwiek poznałam. - powiedziała patrząc prosto w tęczówki blondyna. Zobaczyła cień, który przemknął po Jego twarzy. Znów kopnęła Go w brzuch. Po raz drugi tego dnia. Ale nie mogła tak po prostu udawać, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku. Jeszcze nie teraz...
  Muzyka zmieniła się na kolejną balladę. Zatrzymała się. Nadal trzymał Ją w swoich objęciach i patrzył prosto w oczy.
- W tym momencie jestem Thomasem, którego dopiero co poznałaś. - zacytował Jej słowa. - Źle zaczęliśmy Zofio. - dodał poważnie. Odsunął się od Niej i wyciągnął dłoń. - Thomas Morgenstern. - przedstawił się. Pokręciła lekko głową ale uścisnęła Jego dłoń.
- Zofia Pawlak. - odpowiedziała.
 Uniósł Jej dłoń i nadal wpatrując się w Jej magiczne oczy złożył na niej delikatny pocałunek.
- Miło mi Cię poznać Zofio. - dodał ciszej.
 I znów poczuła to przyjemne mrowienie jakie czuła zawsze kiedy do Niej mówił. A teraz... Dokładając te piękne oczy, głębokie jak rów mariański, o kolorze najczystszej laguny, wpatrujące się w Nią tak intensywnie... I ten zapach... Uwodził. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Tylko po co to robił? Nie wystarczyło Mu, że ukrył przed Nią prawdę o sobie? Chciał dalej się bawić? Wiedząc, że jest szczęśliwa z innym... Musiała jak najszybciej uspokoić serce, które wyrywało się w Jego kierunku jak ptak uwięziony w klatce, który chce się wydostać na wolność. Odfrunąć tam, gdzie jego miejsce.
"Zośka masz Maćka!" - warknęła podświadomość.
 Natychmiast się ocknęła. A zauroczenie zamieniło się w gniew. Zobaczył to w Jej oczach. Nie wiedział dlaczego ale trochę Go to bawiło. Być może decyzja o porzuceniu bycia dobrym Thomasem zadziałała odblokowująco na Jego prawdziwą twarz? Może tak na prawdę nie był taki grzeczny jak wszystkim się wydawało? Tego nie wiedział. Jedyne co wiedział to to, że nie odpuści. Że kiedyś Ją zdobędzie. Bo teraz w Jego głowie nie ma już nikogo. Jest tylko Ona. Tylko Ona zajmuje całe Jego serce i umysł. Wszystko teraz kręci się wokół Niej.
- Nie jesteś tym Thomasem, z którym mogłam rozmawiać godzinami. - powiedziała zawiedziona.
- Może spotkanie Ciebie spowodowało, że dowiaduję się kim jestem na prawdę. - odparł poważnie.
- Nie baw się mną Morgenstern. Nie jestem tylko zranioną dziewczynką, którą byle jakim gestem można sobie owinąć wokół palca. - chciała odejść ale zatrzymał Ją łapiąc za rękę i lekko przyciągając do siebie.
- Nie chcę sobie Ciebie owijać wokół palca. - powiedział szeptem prosto do Jej ucha. Lekko zadrżała pod wpływem ciepłego oddechu na swoim policzku. - Chcę, żebyś mi zaufała. - dodał.
- Jak na razie moje zaufanie do Ciebie spadło do zera. - powiedziała szczerze i odeszła w stronę stolika zostawiając Go samego na środku parkietu.

  Musiała się napić. Musiała ochłonąć. Zbyt wiele kosztowało Ją wypowiedzenie niektórych słów. Ale nie zdawała sobie sprawy jak odmienną osobą był Jej Thomas. Jedna rozmowa z Morgensternem i całe wyobrażenie o Nim prysło. Poczuła się zawiedziona. Zero delikatności. Czysta bezpośredniość i ten wzrok. Pewny siebie. Jakby był przekonany do swoich zamiarów. Jakby był przekonany, że wszystko jest tak, jak On tego chce. I tak zawsze będzie. Zrobiło Jej się przykro. Bo to nie był Jej Thomas. To nie był Jej przyjaciel. To był obcy facet. W dodatku taki, który miał jakby rozdwojenie jaźni.
- Zosiu zatańczymy? - zapytał brunet.
 Spojrzała w Jego oczy. Wystarczyło jedno spojrzenie. Było takie ciepłe. Pełne prawdziwych, szczerych uczuć. Od razu się uśmiechnęła. Bo po fali chłodu, która zalała Ją kiedy blondyn wypowiadał ostatnie słowa na reszcie poczuła ciepło. Ciepło wypełniające Ją od środka. Kiedy byli już na środku parkietu wtuliła się w chłopaka bardzo mocno.
- Niechętnie to mówię ale chyba wpadłaś w oko Morgiemu. - powiedział poważnie.
- Słucham? - zapytała zdziwiona.
- Widziałem jak na Ciebie patrzył kiedy tańczyliście. A teraz siedzi przy barze i ciągle się na Ciebie gapi. Jakby chciał Cię rozebrać wzrokiem. I nie podoba mi się to. - powiedział dobitnie.
- Maciuś... - zaczęła. - Nie bądź dzieckiem. - wydaje Ci się.
- Nie wydaje mi się. Wiem co mówię.
- A Ty nie jesteś przypadkiem odrobinę zazdrosny? - zapytała z uśmiechem.
- Jestem. I nie ukrywam tego. - powiedział jakby to było oczywiste. - Więcej nie pozwolę Mu z Tobą tańczyć. - dodał pewnie. Zaśmiała się.
- Nie chcę z Nim więcej tańczyć. Wolę taniec z Tobą. - odpowiedziała z uśmiechem. Lekko się uśmiechnął i spojrzał Jej w oczy.
- Mówiłem Ci już, że wyglądasz pięknie? - zapytał mrucząc Jej do ucha.
- Jeszcze nie. - zaśmiała się zmów.
- Wyglądasz pięknie Zosiu. - powiedział szczerze.
 Pocałowała Go czule. W tym momencie czuła się na prawdę szczęśliwa. Znalazła mężczyznę, który choć czasem Ją drażnił to sprawiał, że wszystkie troski znikały. A Jego uśmiech przywracał słońce w burzy jaka rozgrywała się w Jej umyśle. To chyba nazywa się "facet idealny" prawda?
- Adela dziś szaleje. - zaśmiała się. Rozglądnął się wokół.
- A gdzie Ona jest?
- Trochę za dużo wypili z Dawidem i podejrzewam, że mogło im się zebrać na lekkie amory. Mówiła mi, że idzie Ją odprowadzić do pokoju. - znów się zaśmiała. Brunet zatrzymał się z miną mówiącą "cholera jasna". - Maciek? Coś nie tak?
- Dawid ma dziewczynę. - oznajmił. Jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki. - Ma się Jej oświadczyć na pierwszych zawodach. - dodał.
- Musimy ich znaleźć Maciek...

***********************************************************************************
Jest 16-stka :D
Mam nadzieję, że się podoba :D
Thomas - ciepłe kluchy pokazał swoją prawdziwą twarz.
A może tylko mu się wydaje, że to Jego prawdziwa twarz?
Kochane! Chciałam Wam podziękować za tak cudowne komentarze pod ostatnim rozdziałem!
A szczególne podziękowania należą się jkkrateczce, OlsenKamili Sztuk!
Dziękuję Wam kochane moje :*
Wasze opinie pomogły mi najbardziej ;)
Liczę na takie jeszcze częściej :)
Buziole :*
P.S.: kolejny już jutro popołudniu ;)

środa, 28 maja 2014

15. My się jeszcze nie znamy... Zofia.

WISŁA...

   Kiedy słońce świeci tak intensywnie jak tego dnia - wszystko staje się nagle prostsze i przyjemniejsze. Można by spacerować podziwiając uroki małego miasteczka. Można by... Gdyby nie mieć ze sobą kulawej kaleki, która korzysta obecnie jedynie z taksówek. Brunetka spojrzała na przyjaciółkę. Stały z plecakami przed hotelem. Hotelem, w którym mieszkali obecnie skoczkowie. Ubrane w krótkie spodenki i koszulki na szelkach. Adela miała dodatkową część ubioru. Kapelusz i stylowy gips na nodze.
- Kiedy Ci to zdejmą? - zapytała z uśmiechem.
- Za 2 tygodnie. - powiedziała zadowolona blondynka.
- To nie radzę Ci się za dużo opalać. - zaśmiała się brunetka. Adelka jedynie zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem.
- Gdzie ten Twój Maciek? - spytała.
- Na treningu. Dawid ma za chwilę tu być. 
- Dawid? 
- Chciałam zrobić Mackowi niespodziankę. Nie wie że już jesteśmy.
- Cwana bestia z Ciebie. - wyszczerzyła się. - Nadal nie odbierasz telefonów od Thomasa? - zapytała poważniej.
- Teoretycznie mam problemy z telefonem i jestem na wyjeździe bez internetu. - odparła.
- Jak długo chcesz tak grać?
- Nie wiem. -przyznała szczerze. - Muszę się zastanowić co dalej. Chciałabym Mu dać szansę się wytłumaczyć ale... On mnie oszukiwał. Potrzebuję trochę czasu. Poza tym ten weekend to weekend dla Maćka. Bez Thomasa. - powiedziała zadowolona. Zobaczyła wysokiego blondyna bacznie obserwującego dziewczyny. Uśmiechnęła się do Niego i pomachała Mu. Od razu do Nich podszedł.
- Kocur nie przesadzał mówiąc że jesteś śliczna. - wyszczerzył się. - Dawid jestem. - przedstawił się i uścisnął dziewczynę. - A Ty pewnie jesteś Adela tak? - zapytał blondynkę.
- Co o mnie mówił Maciek? - zapytała zaciekawiona.
- Że... - nie wiedział co powiedzieć. - Żeby Ci się nie narażać. Bo wtedy stajesz się agresywną wiedźmą. - wspomniał.
- Agresywną wiedźmą... Tak powiedział? - zaśmiała się. - Ja Mu pokażę agresywną. Popamięta mnie na długi czas. Ja agresywna... pfff... dobre sobie... 
- Adela. Wyluzuj. Poniekąd miał rację. W końcu pobiłaś jakiegoś pakera w barze. Czyż nie? - zapytała z uśmiechem brunetka.
- Przypominam po raz ostatni, że broniłam dziewczynę. - oburzyła się.
- Dawidku zaprowadzisz nas do pokoju? - zapytała śmiejąc się Zośka.
- Jasne. Zapraszam. - powiedział.
 Weszli do jasnego holu. Kubacki odebrał klucze do pokoju z recepcji i zaprowadził dziewczyny do windy. Kiedy już się rozłożyły w swoim "apartamencie" zdołali jeszcze ustalić o której mają się pojawić w hotelowej restauracji. Maciek miał się dowiedzieć o ich przyjeździe na obiedzie. Czyli za nie całą godzinę. Blondyn wrócił do swojego pokoju, który dzielił właśnie z Kotem więc dziewczyny mogły się spokojnie odświeżyć po podróży. Zerknęła na telefon. Jak na kogoś kto wie, że dziewczyna ma problemy z głośnikiem, Thomas zbyt często próbował się z Nią połączyć. Usłyszały pukanie w drzwi. Szybko do Nich  podeszła i otwarła.
- Zapraszam na obiadek. - wyszczerzył się blondyn. Zaśmiała się i razem z Nim ruszyły do restauracji. Wszyscy siedzieli już przy stołach. Brunet coś intensywnie tłumaczył pozostałym wywołując śmiech przy stoliku. Siedział tyłem do wejścia więc swobodnie mogła podejść i zakryć Mu oczy. 
- Zgadnij kto to. - powiedziała Mu wesoło na ucho. Wstał z krzesła i obracając się z wielkim uśmiechem złożył na Jej ustach intensywny pocałunek. 
- Co Ty tu robisz tak wcześnie? - zapytał odrywając się w końcu od Niej.
- Niespodzianka. - puściła Mu oko. - Podziękuj Dawidowi. - szepnęła Mu na ucho.
- Dobra, dobra... - wtrąciła blondynka. - Agresywna wiedźma?! - dźgnęła Go w ramię. 
- Więc to musi być Adela. - zawołał wesoło Piotrek.
Brunet zaśmiał się ale wzroku z Zośki nie spuszczał. W końcu zwrócił się do reszty.
- Chłopaki... To jest Adela. A To... jest moja Zosia. - powiedział i czule pocałował Ją w policzek. Nieśmiało im pomachała.
- No dobra, co tu dobrego dają? - zapytała blondynka siadając pomiędzy Kamilem a Piotrkiem.
  Obiad mijał bardzo szybko. I bardzo wesoło. Dziewczyny znalazły wspólny język ze wszystkimi i świetnie się z Nimi bawiły. Zwłaszcza żartująca ze wszystkiego i puszczająca swoje charakterystyczne uwagi blondynka.
- Ja od razu wiedziałam, że Maciek leci na Zośkę. Wpatrywał się w Nią jak sroka w gnat od samego początku. - powiedziała. Brunetka tylko wywróciła oczami.
- Nigdy nie zapomnę miny Mańka jak Zosia mu dała kosza przez telefon hahaha - zaśmiał się Dawid. - Myślałem, że padnę ze śmiechu. To był chyba pierwszy raz kiedy laska nie chciała z Nim iść do kina. 
- Mustaf zamknij się. - warknął poirytowany brunet.
- Oj Maćko nie bądź taki skromny... - zaczął Piotrek. - Twoja dziewczyna chyba powinna wiedzieć jakim powodzeniem się cieszysz.
- Na uczelni krążą legendy o Jego podrywach więc raczej niczym mnie nie zaskoczycie. - odezwała się.
- I dobrowolnie oddałaś się w Jego łapska? - zaśmiał się Janek. 
- Idę na rekord. - również się zaśmiała.
- Ja Ci dam rekord. - powiedział i pocałował Ją namiętnie.
- Och dajcie se siana. Idźcie na spacer czy się gdzieś wygrzmocić bo normalnie się nie da na Was patrzeć. Tacyście słodcy. 
- Adela! - upomniała Ją brunetka. 
- Popieram Ją w 100% - skomentował Dawid.
  W tym momencie do restauracji weszła grupa mężczyzn. W pierwszej chwili nie zwróciła na Nich w ogóle uwagi. Dopiero kiedy Kamil wracając z toalety się z Nimi przywitał przy ich stoliku, zerknęła w tamtą stronę. To co zobaczyła lekko Ją sparaliżowało. Po drugiej stronie sali siedział cały Austria Team. Od skoczków przez sztab medyczny po trenerów. W Jednej sekundzie znalazła to czego szukała. A właściwie kogoś kogo szukała. Wysokiego blondyna, który siedząc przy stole tępo wpatrywał się w okno. Szatyn, który siedział tuż obok Niego śmiał się na całego co chwilę trącając przyjaciela. Nic to nie dawało. Tamten jakby był w jakimś transie. 
- Trenują z Nami. - wyjaśnił Maciek widząc z jakim zdziwieniem Jego dziewczyna patrzy w tamtą stronę. - Jeśli chcesz to mogę Cię z Nimi potem poznać. - zaproponował wesoło. Blondynka zerknęła za siebie żeby sprawdzić o co chodzi. Kiedy wróciła wzrokiem do brunetki jej oczy mówiły same za siebie. Zadawały mnóstwo pytań. Pytań, na które Zośka nie chciała odpowiadać.
- Nie trzeba. - powiedziała szybko. - Idę się przebrać i możemy iść na spacer co Ty na to? - zaproponowała szeptem brunetowi. 
- Czekam przed wejściem. - powiedział.
- Adelka idziesz ze mną? - zapytała i znacząco spojrzała na przyjaciółkę. Ta tylko pokiwała głową i ruszyła za brunetką. Kiedy były już poza restauracją zaczęło się.
- I co zrobisz?
- Nic.
- Jak to nic? Wiesz, że prędzej czy później się poznacie, a jak Cię usłyszy to po ptakach. Musisz z Nim pogadać. - powiedziała blondynka.
- Nie, dopóki nie przyzna się, że On to On. W końcu... Nie jestem tego całkowicie pewna tak? -zapytała z nadzieją w głosie.
- Może Ty nie ale ja tak. A słyszałam Jego głos raz w życiu. - powiedziała ironicznie Adela. - Zwolnij, nie mogę biec. - zatrzymały się na środku korytarza. Na nieszczęście. Kiedy Zośka odwróciła się żeby się cofnąć wpadła na kogoś i wylądowała na podłodze.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tutaj stoi. - przeprosił po angielsku. Pociągnął Ją za rękę pomagając wstać. Nie patrząc na Niego odezwała się.
- Nic nie szkodzi, nie jestem z kryształu. - zaśmiała się i podniosła wzrok. Znów poczuła paraliż. Zobaczyła przed sobą wysokiego szatyna. Jego brązowe oczy wpatrywały się w Nią z lekką dezorientacją. Jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili zobaczyła jakby w Jego głowie przestawiały się jakieś trybiki. Jakiś mechanizm poruszył Jego skojarzeniami i Jego oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki. Za to w Jej oczach pojawiło się przerażenie.
- To Ty... - powiedział już po niemiecku.
- Oo widzę, że się już poznaliście. - powiedział wesoło Maciek, który właśnie wyszedł na korytarz. Podszedł do dziewczyny i pocałował Ją ponownie. - Idziemy? - zapytał. Pokiwała głową i odeszła posyłając po drodze przyjaciółce spojrzenie mówiące "ratuj sytuację".
 Blondynka natychmiast wkroczyła do akcji.
- Ok panie Schlierenzauer, chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - zaczęła. - Po pierwsze, nic nie słyszałeś. Zośka jest dziewczyną Maćka. Zośki od Thomasa tutaj nie ma.
- Jak to nie ma? W ogóle skąd wiecie, że Thomas to Thomas? I kim Ty właściwie jesteś co?
- Widzę, że strasznie ciężki z Ciebie kaliber. Nie będziemy o tym tutaj rozmawiać. Chodź. - pociągnęła Go za rękę kuśtykając w stronę swojego pokoju.
- Siadaj i słuchaj. - rozkazała zamykając drzwi. - Zośka nie miała pojęcia kim jest Thomas dopóki nie zaczęła łączyć pewnych faktów, pewnie gdyby nie poznała Maćka to do tej pory mógłby Ją swobodnie oszukiwać. Nie odbiera od Niego telefonów bo nie wie co ma robić. Czuje sie oszukana i tak właśnie jest. A ten Twój przyjaciel to kompletny kretyn. Dlaczego Jej od razu nie powiedział kim jest? - zapytała po swoim wywodzie.
- A Ty to...
- Adela, przyjaciółka Zochy.
- Kogo?
- No Zośki... - westchnęła poirytowana.
- Ok... wyluzuj. Jak się denerwujesz to Ci się zmarszczka na czole robi i wyglądasz na 30 lat. - powiedział śmiejąc się.
- Złamałam nogę unieszkodliwiając pijanego pakera w klubie, który przystawiał się do jakiejś laski. Myślisz, że z Tobą sobie nie poradzę? - zapytała z cwanym uśmiechem.
- Podobasz mi się. - powiedział szczerze.
- Że co proszę?
- Masz charakterek. - wyszczerzył się. - Masz może ochotę na kawę? - zapytał podchodząc do Niej.
- Mam ochotę Ci tą kawę wylać na tą Twoją opaloną buźkę. - syknęła. Chłopak odwrócił się na pięcie i chciał wyjść z pokoju. - Hej! Gdzie Ty idziesz?
- Powiedzieć Thomasowi, że Jego Królewna tutaj jest, że jest niezłą laską i że wie kim On jest. - powiedział od niechcenia.
- Nie uważasz, że sami powinni się dogadać? Poza tym to On powinien Jej powiedzieć prawdę. Ona nadal na to czeka. Jeżeli dłużej będzie Ją oszukiwał to niech nie myśli, że potem tak łatwo się z tego wyplącze. Thomas dobrze wie jak bardzo Zośka jest uczulona na kłamstwa.
- Nie chciał Jej powiedzieć kim jest żeby Go nie osądzała przez pryzmat tego jakim jest sportowcem. Chciał żeby Go poznała takiego jakim jest człowiekiem. Poza tym jak Jej ma to powiedzieć skoro nie odbiera od Niego telefonów?
- Dzisiaj wieczorem Zośka do Niego zadzwoni. Załatwię to ale Thomas musi się Jej przyznać. Jeżeli tego nie zrobi to Ona na pewno zakończy tą znajomość. Więc idź do swojego blondaska i powiedz Mu żeby się lepiej zastanowił jak długo chce Ją jeszcze oszukiwać. - powiedziała i otwarła Mu drzwi pokazując, żeby wyszedł. W Jego oczach widziała złość ale i lekkie rozbawienie. Zmierzył Ją wzrokiem i uśmiechnął się spoglądając na gips.
- Mogę Ci coś narysować? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Fuck Off! - warknęła i zatrzasnęła Mu drzwi przed nosem.

GDZIEŚ W WIŚLE...

- Stęskniłem się za Tobą. - powiedział tuląc do siebie dziewczynę. 
Stali przed skocznią. Brunetka wpatrywała się w nią zastanawiając się jak dobrowolnie można się puścić z takiej wysokości. Dopiero teraz tak na prawdę zdała sobie sprawę jak niebezpiecznym sportem są skoki narciarskie. Oprócz zjechania trzeba się odpowiednio wybić, trzeba znaleźć równowagę w locie i wylądować. Jeden zły moment może zakończyć się tragedią. Myśląc o tragedii przed oczami pojawił Jej się widok blondyna, którego wypadek wyglądał tak źle. I znów zajął Jej głowę. Nie mogła się pozbyć myśli o tym, że Jego pojawienie się tutaj to nie jest zwykły zbieg okoliczności. To znak od losu, że powinni porozmawiać. Tylko dlaczego tak bardzo boi się tej rozmowy? W tym momencie czuła, że w ogóle nie zna tego człowieka. Że Jej Thomas to nie ten Thomas. Bo Jej Thomas przecież był szczery. Przecież wiedział jak bardzo nienawidzi kłamstwa. Jak boli Ją każde oszustwo.
- Mam wrażenie, że Cię nudzę. - powiedział Jej do ucha brunet. Ocknęła się i odwróciła w Jego stronę.
- Nie nudzisz. Po prostu się zamyśliłam. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.
- Nad czym tak intensywnie myślałaś?
- Zastanawiałam się jak bardzo będę się bała kiedy tam siądziesz. - wskazała belkę.
- Robię to od kilku dobrych lat i jeszcze nic się nie stało.
- Thomas Morgenstern też to robił kilka ładnych lat. - wspomniała.
 Zaśmiał się wesoło.
- No i co Cię tak cieszy? - zapytała.
- Bo się o mnie martwisz. A to oznacza, że Ci na mnie zależy. - powiedział szczerząc się.
- Nie bądź taki do przodu bo Cię sznurówki wyprzedzą. - wystawiła Mu język. 
 Połaskotał Ją i przyciągnął jak najbliżej siebie. W wpatrujących się w Nią intensywnie oczach zobaczyła szczęście. Tak. Maciek był szczęśliwy mając Ją przy sobie. Po raz pierwszy czuł, że to nie jest tylko jakaś tam dziewczyna na chwilę tylko coś fajnego co może z czasem przerodzić się w poważniejszy związek. Ona natomiast czuła się w Jego ramionach bezpiecznie. Był Jej przystanią, w której nic nie mogło Jej się złego przytrafić. Zaufała Mu. Być może jeszcze nie całkowicie ale na wszystko przyjdzie czas. 
- Nie wiem jak mam wyrazić to co czuję nie składając Ci żadnych obietnic. - powiedział poważnie. - Nie chcę wypowiedzieć słów, które mają zbyt wielkie znaczenie. 
- Na to przyjdzie jeszcze czas. - odpowiedziała spokojnie. Mimo, że Jej serce biło tysiąc razy mocniej kiedy tak na Nią patrzył. Kiedy mówił takie słowa. Kiedy hipnotyzował Ją tak głęboko... - Ja też za Tobą tęskniłam. - powiedziała cicho.
  Uniósł lekko Jej twarz i pogłaskał po policzku. Czuł, że ma przy sobie kogoś bardzo cennego. I że w żaden sposób nie może tego schrzanić. Delikatny pocałunek jaki złożył na Jej ustach sprawił, że poczuła się niezwykle dobrze. Ale chciała więcej. Dużo więcej. Serce galopowało nie słuchając ostrzeżeń mózgu. Teraz miała to gdzieś. Chciała po prostu czuć Go przy sobie tak intensywnie jak jeszcze nigdy. Dlatego pogłębiła pocałunek i wplotła dłoń w Jego włosy. Ich języki zaczęły krążyć w tańcu namiętności. Nie zważali na nic. Na ludzi przechodzących obok, na przejeżdżających rowerzystów, którzy przeklinali ich - stojących na środku drogi rowerowej, na starszych ludzi oburzonych ich amorami. Byli tylko we dwoje a cały świat mógł przestać istnieć. Zaśmiał się lekko czując wibracje w kieszeni.
- Zawsze coś nam musi przerwać. - westchnął i odebrał telefon. - Co jest?... Pod skocznią... Uprawiam dziki sex a co? - puścił Jej oko. - No dobra... Ale to konieczne?... No to poczekajcie tylko się ubierzemy... No pa. - rozłączył się.
- Co jest? - zapytała.
- Schlieri wymyślił żeby iść na integracyjną imprezę do jakiegoś klubu. - powiedział. - Co Ty na to? - zapytał z nadzieją. 
- Wiesz co... nie wiem czy to jest dobry pomysł... - zaczęła. W myślach miała tylko jedną rzecz. "Zabiję Go."
- Dlaczego? Poznałabyś chłopaków... Mógłbym się w końcu pochwalić dziewczyną... Moglibyśmy trochę się wyluzować... Zobaczysz będzie fajnie... To na prawdę sympatyczni goście. - zapewniał. Nie mogła Mu odmówić. Nie potrafiła....

HOTEL...

- I co teraz zrobisz? - zapytała Adela stojąca przed lustrem.
- Załatwię to w końcu. Chyba czas najwyższy dowiedzieć się czy Thomas Morgenstern to oszust.
- Zośka... On nie chciał tylko żebyś...
- Wiem co Ci powiedział ten cały Grzesiek. Swoją drogą jest tak samo denerwujący i wpieprzający się w nie swoje sprawy jak Ty. Nie chciałabyś się z Nim umówić? - zapytała z przekąsem brunetka poprawiając sukienkę.
- Zośka... zamilcz. 
- To chodź. Zrobię to po swojemu. Znasz numer pokoju, w którym mieszkają? - zapytała idąc korytarzem.
- Tak, to zaraz za rogiem. - powiedziała blondynka. - Nie biegnij tak. - upomniała przyjaciółkę.
 Stanęły na początku długiego korytarza. brunetka zasłoniła się blondynką widząc wychodzących z pokoju skoczków. Nie namyślając się zbyt wiele wybrała numer Austriaka. Zobaczyła jak stanął nagle i z uśmiechem na ustach odebrał telefon.
- Cześć Piękna. - powiedział wesoło. Widziała jak podejrzliwie przygląda Mu się szatyn. - Myślałem już, że coś się stało. Tak długo się nie odzywałaś. - dodał.
- Naprawiłam telefon. - odparła starając się mówić normalnym tonem głosu. - Co u Ciebie? - zapytała.
- W porządku. Aktualnie jestem trochę zapracowany ale jest dobrze. - powiedział. Zauważyła jak szatyn coś Mu gestykuluje ale ten nawet nie zwracał na to uwagi.
- Zapracowany mówisz... Sportowcy nie dają Ci żyć? - zapytała ciągle obserwując Jego reakcję.
- Można tak powiedzieć. - odparł.
- Thomas... - zaczęła. - Wiesz jak bardzo ważna dla mnie jest szczerość.
- Wiem. - odpowiedział lekko zdezorientowany. Czekała na jakąś reakcję z Jego strony ale nie doczekała się. Zawiodła się.
- Nie chciałabym się po raz kolejny na kimś zawieść. - dodała ciszej.
- Coś się stało? - zapytał. Widziała jak odchodzi na bok od przyjaciela. Teraz mogła spokojnie ominąć blondynkę. Nie zważała na to, że szatyn Ją teraz zobaczył. Thomas i tak Go nie słuchał.
- Właśnie dowiedziałam się, że człowiek, któremu zaufałam cały czas nie mówił mi prawdy o sobie. I to zabolało. - powiedziała spokojnie. Usłyszała ciszę po drugiej stronie. Blondyn stał nerwowo zaciskając dłoń. 
- I co teraz chcesz zrobić? - zapytał.
- Dałam Mu szansę... ale Jej nie wykorzystał. Nadal mijał się z prawdą. 
- Może miał jakiś powód? - spytał drżącym głosem.
Przez chwilę nic nie mówiła. Zrównała się z szatynem nie patrząc nawet na Niego. Zakończyła połączenie. 
- Halo? Zośka jesteś tam?
- Żaden powód nie jest wystarczająco dobry, żeby kogoś oszukiwać Thomas. - powiedziała cicho. 
Natychmiast się odwrócił. Kiedy Ją zobaczył oniemiał. Sparaliżowało Go. Zobaczył Ją w końcu. I nie mógł uwierzyć w to co widział. A widział najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem. Widział najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek na Niego patrzyły. Tylko to co widział teraz w tych pięknych oczach nie było tym co chciał zobaczyć. Nie tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie. Nie miała być smutna, zawiedziona i oszukana. Nie miała mieć w oczach pretensji i żalu. I co najważniejsze nie miała wypowiedzieć tych słów.
- My się jeszcze nie znamy... Zofia.

***********************************************************************************
Ta daaaaam.
To teraz opinie.
Czekam niecierpliwie :D
Chwalcie, mieszajcie z błotem albo nadawajcie.
Byle szczerze :D
Buziole :*

wtorek, 27 maja 2014

14. Prawda.

KRAKÓW...

    "Nie rób tego. Będziesz żałować. Poza tym to jest jakiś absurd." - zawarczała podświadomość. Przygryzła dolną wargę przeglądając zdjęcia austriackiego skoczka w internecie. Wpisała Jego imię i nazwisko w przeglądarkę i kliknęła na pierwszą wyświetloną stronę z informacjami na Jego temat.
"Ty w ogóle mnie nie słuchasz!" - krzyknęła podświadomość.
"Zamknij się!" - pomyślała.
"Masz jakąś paranoję! Ten Thomas to nie Twój Thomas!"
"Nie ma MOJEGO Thomasa. Chcę tylko coś sprawdzić."
"Chcesz sprawdzić czy to ten sam! Jesteś głupia."
"Czemu głupia?"
"Powiedz co Ci to da?"
"Będę wiedziała kim jest."
"Albo kim nie jest. A co jeśli się okaże, że On to On?"
"Dopiero co mówiłaś, że to na pewno nie On."
"Tak! I na tym poprzestańmy."
   Zaczęła czytać informacje na temat skoczka... 27 lat...
"Tak, to na pewno oznacza, że to On." - powiedziała z sarkazmem podświadomość. Brunetka wywróciła oczami. Czytała dalej... Informacje o wynikach sportowych... O szkole... O wypadkach...
"Rzeczywiście lubi się wywracać." - zauważyła.
Data urodzenia: 30 października.
Rodzeństwo: 2 starsze siostry.
Westchnęła. "To jest bez sensu."
"Dokładnie! To Ci nic nie da! Mogłabyś ewentualnie obejrzeć jakiś wywiad z Nim... Ej! Co Ty robisz?!"
"To co mi podpowiadasz. Chcę posłuchać wywiadu." - pomyślała.
- Siema! - krzyknęła Adela wchodząc do pokoju kuśtykając na zagipsowanej nodze. Ręka była już zdrowa. Rzuciła torebką w kąt ciągnąc przy tym za kabel od laptopa, który się wyłączył. - Sorki. - bąknęła.
- Coś taka zła? - zapytała Zośka oglądając wyrwany kabel. - I czemu za to płacić musi mój komputer?
- A robiłaś coś konkretnego?
"Szpiegowała. Paranoja i te sprawy..." - powiedziała złośliwie podświadomość.
- Nic ciekawego. Co się stało?
- Zwolnili mnie.
- Z tego baru, który rozwaliłaś? - spytała z uśmiechem brunetka.
- Stawałam w obronie bezbronnej kobiety! Zero wdzięczności, zero! Myślałam, że mnie zrozumiesz! Że chociaż Ty mnie poprzesz, że będę miała w Tobie wsparcie! A Ty się ze mnie śmiejesz, drwisz i robisz sobie jaja! Wiesz co? Fuck Off Zośka! - krzyknęła i wyszła do kuchni. Brunetka włączyła ponownie laptopa i pokręciła głową. Po chwili blondynka powróciła do pokoju. - Jak tam Kocur? Dzwonił? - zapytała siadając na swoim łóżku. Brunetka uśmiechnęła się lekko wspominając ubiegłą noc. Zasnęli w swoich objęciach. W ubraniach. Niewinnie. Na nic nie nalegał. Nie naciskał. Był czuły. Kochany. Był Jej...
- Tak. Dotarł do domu. Spakuje swoje grajdołki i pojedzie do Wisły. Ma zadzwonić jak tam dotrze wieczorem. - powiedziała ciągle się uśmiechając.
- Uuuuu - wyszczerzyła się Adela. - Widzę, że Pan Kot nam serce Zosieńki skradł. - zaśmiała się.
- Spadaj. - wystawiła język.
- A tak serio... Jak jest? - zapytała.
- Dobrze. Bardzo dobrze. - uśmiechnęła się.
- A teraz? Nie będziecie się widywać przez dłuższy czas.
- Na razie mamy telefony. A na weekend jadę do Wisły. - dodała.
- Wow Zocha.... Kurde blaszka... Poważna sprawa... - kręciła głową. - Ej. A co z tym ziomem od niemieckiego?
- A co ma z Nim być? - spytała niby od niechcenia ale w głębi duszy czuła, że musi się upewnić, że Thomas to nie Thomas.
- No o ile pamiętam, to dostawałaś świra jak słyszałaś Jego głos. Jak jest teraz?
- Rozmawiamy. Dzwonimy do siebie. Luźna relacja. Mam Maćka Adelka. - powiedziała pewnie.
"No to po jaką cholerę grzebiesz w tym internecie?"
- Ok. - wzruszyła ramionami blondynka. - A ten Twój Maciek nie ma jakiś wolnych kolegów? - zapytała szczerząc się.
- Siadaj i patrz. - powiedziała podsuwając przyjaciółce stołek i włączając komputer.
 Przeglądały zdjęcia, które dostała od Maćka obgadując każdego po kolei. Nie oszczędzając żadnego z Nich.
- A ten to kto? - zapytała. - Wygląda jakby był filozofem a nie skoczkiem. - skomentowała.
- To jest Thomas Morgenstern. Skoczek uwielbiający upadki i legenda wśród sportowców. Kocur Go strasznie lubi i podziwia. - zamyśliła się wpatrując się w to zdjęcie.
- Co jest? - zapytała blondynka.
- Nic.
- Przecież widzę. Gapisz się na to zdjęcie jak wół w malowane wrota.
- Na razie nic się nie dzieje.
- Na razie? - spytała podejrzliwie.
- Jak się upewnię to wszystko Ci opowiem. Ok?
- Ale na pewno?
- Na pewno. - odparła.
 W tym momencie zadzwonił Jej telefon. Na wyświetlaczu widniał napis THOMAS DZWONI. Wahała się. Nie uszło to uwadze Adeli. Dźgnęła przyjaciółkę w bok. Ta tylko spojrzała na Nią niepewnie i odebrała telefon.
- Cześć Piękna. - usłyszała po drugiej stronie wesoły głos. I znów to poczuła. Tylko teraz przyjemny dreszcz spowodowany tym dźwiękiem był wymieszany z pewną obawą i lękiem.
- Cześć Bestio. - odpowiedziała cicho.
- Coś się stało? - zapytał natychmiast.
- Nie, nie... trochę gardło mnie boli i nie mogę zbyt głośno mówić. - skłamała. - Co słychać? - zapytała.
- Dzwonię teraz bo wieczorem muszę załatwić jedną sprawę... No i  nie miałbym dla Ciebie czasu... Zośka... jak zakończyć związek z dziewczyną po raz drugi? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Po raz drugi? - zdziwiła się.
- Sylvia... - westchnął. - Dałem nam szansę ale widzę, że nic z tego nie będzie. Nie potrafię nic do Niej poczuć. Poza tym... czasem wydaje mi się, że jesteśmy z dwóch różnych światów.
- To Jej to powiedz wprost. Na razie to wygląda tak jakbyś się bawił Jej uczuciami, sam nie wiedział czego chcesz i...
- Wiem jak to wygląda. - przerwał Jej. Zamilkła. Oboje zamilkli. Była wkurzona na Niego. Dlaczego? Bo oszukiwał. A Ona nie znosi kłamstwa. Nawet jeżeli tym kłamstwem nie rani Jej tylko zupełnie obca Jej osobą. A propo kłamstw... Wstukała w internet hasło: "Thomas Morgenstern und Sylvia...". Od razu wyskoczyło Jej kilkanaście artykułów na temat Jego rzekomego romansu z fizjoterapeutką z kadry. Blondynka, krótkie włosy, niebieskie oczy... Starsza o 4 lata... Poczuła falę gorąca zalewającą Ją od środka.
"To jeszcze nic nie znaczy." - upomniała Ją podświadomość.
- Powiedz Jej prawdę Thomas. - powiedziała lekko podenerwowanym głosem. - Wiesz, że kobiety nie wybaczają kłamstw. - powiedziała dobitnie. - A w tym momencie Ją oszukujesz. - dodała. Milczał.
- Powiem... - odparł cicho. - Może porozmawiajmy o czymś bardziej przyjemnym? - zaproponował.
- O czym?
- Opowiedz mi o sobie.
- Przecież już tyle wiesz... - westchnęła. Powoli opuszczały Ją siły. Miała ochotę zapytać wprost o to czy On to On. Spojrzała na blondynkę, która usiłowała cokolwiek zrozumieć z tej wymiany zdań. Wyciągnęła kartkę i długopis i narysowała tabelę. Po jednej stronie napisała "Thomas Skoczek", a po drugiej "Thomas Telefon". Blondynka spojrzała na Nią jak na idiotkę.
- Ale chciałbym wiedzieć więcej. - zaśmiał się wesoło.
- Od czego chcesz zacząć? - zapytała.
- Może od daty urodzin? - spytał.
- 31 maj. Teraz Twoja kolej. - odbiła piłeczkę. Przez chwilę się nie odzywała ale w końcu pewnie odpowiedział.
- 30 października.
 Usłyszawszy to dłoń zaczęła Jej się trząść. Zapisała po obu stronach tą samą datę urodzenia. Dodała imię córki, imię nowej partnerki i wiek. Napisała po jednej stronie "skoczek", a po drugiej "pracuje ze sportowcami zimowymi". Spojrzała na blondynkę, która nie wierzyła własnym oczom. Adela przejęła długopis i wyświetliwszy informacje o skoczku zapisała "2 starsze siostry". Spojrzała znacząco na Zośkę.
- Masz rodzeństwo? - zapytała.
- Mam 2 starsze siostry a Ty?
 Brunetka tylko pokiwała głową. Adela spojrzała na Nią z przerażeniem w oczach.
- Mam młodszego brata. - powiedziała dziewczyna.
- Pewnie daje Ci w kość. - zaśmiał się. - Wiem co sam robiłem siostrom.
- Tak... Jest... uciążliwy. - wydukała. - Thomas, przepraszam Cie ale muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze ok? - zapytała.
- Tak... dobrze. Wszystko w porządku? - zapytał.
- To się jeszcze okaże. - mruknęła do słuchawki.
- Zośka... Jakby coś się działo to jestem pod telefonem. - powiedział poważnie. Nic nie odpowiedziała. Rozłączyła się. Tego było za dużo. Zbyt wiele informacji. Ale adrenalina jaka pulsowała w Jej żyłach nie pozwoliła na zostawienie tego tak po prostu. Musiała się upewnić, że Jej podejrzenia to nie jest tylko zbieg okoliczności. Nie zważając na zdziwiony wzrok przyjaciółki wstukała w komputer hasło: "Thomas Morgenstern wywiad". Włączyła pierwszy lepszy filmik na youtube.
- Zocha poczekaj. - zatrzymała film blondynka.
- Na co mam czekać? Jeżeli to na prawdę On...
- To co wtedy? - zapytała dobitnie.
- Nie wiem. - powiedziała szczerze. - Ale nie dam się dłużej oszukiwać.
Widząc zdeterminowany wzrok przyjaciółki Adela włączyła tryb odtwarzania...

INNSBRUCK...

   Siedzieli w wielkim salonie jeszcze większego domu. Oglądali jakąś kiepską komedię. Blondyn usiadł obok przyjaciela z lekko przygaszoną miną. W głowie miał 2 rzeczy. Pierwsza z nich dotyczyła Sylvii. Nie miał pojęcia jak to rozegrać. Nie chciał Jej krzywdzić ale chyba właśnie teraz to robił. Oszukując Ją i siebie. Drugą sprawą była...
- I jak tam Twoja Królewna? - zapytał szatyn.
- Ona ma imię Gregor. - upomniał Go.
- Nie rozmawialiście zbyt długo. Coś poszło nie tak?
- Nie Twój interes. - warknął.
- Thomas... wyluzuj, Schlieri tylko żartuje.
- Niech sobie żartuje z kogoś innego Stefan. - powiedział zły.
Szatyn wyłączył telewizję. Spojrzał na przyjaciela. Ten tylko pokręcił głową.
- Nie wiem jak mam powiedzieć Sylvii, że to koniec. 
- Już raz Jej to mówiłeś. Po prostu powtórz to co wtedy. - wzruszył ramionami Kraft.
- Super pomysł. Na prawdę. 
- Hej, skoro wtedy mówiłeś prawdę to teraz tym bardziej. - bronił się brunet.
- Stefan ma rację. Laski lubią prawdę. - dodał Manu.
- Nie. Laski nie lubią kłamstw a nie, lubią prawdę. To jest zasadnicza różnica. - powiedział poważnie Gregor. - Tak czy inaczej nic dobrego z tego nie wyniknie. Przygotuj się na płacz i zgrzytanie zębów.
- I uodpornij na Jej lamenty. - dodał Manu.
- I nie daj się w to wciągnąć po raz drugi. - stwierdził Stefan.
- Powiedz Jej że kogoś poznałeś i tyle. - wzruszył ramionami Gregor.
- Przecież nikogo nie mam.
- Thomas... a Królewna? Jeśli codziennie nie usłyszymy o Niej choćby jednego zdania to na prawdę cud. Nakręciłeś się na Nią stary. A tak właściwie nie wiesz kim Ona jest. Może być gruba. Bardzo gruba. - stwierdził szatyn.
- I piegata. - dodał Manu.
- I mieć kręcone ząbki. - zaśmiał się Stefan.
- To na pewno jakaś kujonka, która nie ma życia prywatnego.
- Wyobraź sobie Gregor, że właśnie z kimś się umawia. - powiedział niechętnie blondyn.
- Ale nie wiesz z kim. Być może to taki Harry Potter - zaczął się śmiać.
- Albo Bilbo Baggins. - dodał Manu.
- Albo Dzwonnik z Notre Damme - tym razem zaśmiał się Stefan.
- Wiecie co? Jesteście beznadziejni. - powiedział blondyn i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- On serio się na Nią nakręcił. - stwierdził Manu.
- Pytanie tylko czy nie za bardzo. - powiedział poważniej szatyn.

KRAKÓW...

   Siedziała na balkonie owinięta kocem. Po deszczowym dniu wieczór był chłodny. Nie chciała myśleć o tym do czego doszła razem z Adelą. Podświadomość nie dopuszczała w ogóle takiej możliwości do siebie. "Nie jesteś tego pewna. To, że ma podobny głos jeszcze nic nie oznacza.
"Dlaczego moja podświadomość jest tak głupia? Nie potrafisz łączyć faktów?" - pomyślała.
"Nawet jeśli to on to co? Przecież z jakiegoś powodu Ci nie powiedział kim jest. Może nad tym się warto zastanowić a nie oskarżać Go o oszukiwanie."
"Oszukiwał. I cały czas to robi."
"Jesteś niemożliwa."
"Och zamknij się, mam lepsze rzeczy do roboty niż gadanie z Tobą."
 Zerknęła na wyświetlacz dzwoniącego telefonu. Uśmiechnęła się lekko i odebrała.
- Cześć już dotarłeś? - zapytała wesoło.
- Tak. Jestem w hotelu. - odpowiedział równie wesoło. - Ała! Dawid odwal się! 
- Co tam się dzieje? - zapytała śmiejąc się.
- Moi kumple to idioci. - powiedział po czym znowu oberwał. - Bardzo chcą Cię poznać. - dodał. - A ja już nie mogę się doczekać kiedy przyjedziesz. - powiedział ciszej. Usłyszała stłumione wycie gdzieś w oddali.
- Będę w piątek wieczorem. 
- Cieszę się. - powiedział szczerze. - Jak Ci minął dzień?
- W porządku. Adelka jęczy, że koniecznie chce jechać ze mną. Nie wiem co mam robić. 
- Z tą złamaną nogą chce tu przyjechać? - zdziwił się. - Jesteś pewna, że chcesz Ją niańczyć cały weekend?
- Wiesz, że jeżeli sobie coś postanowi to tego dokona. Więc czy ze mną czy beze mnie i tak tam pojedzie. Ma nadzieję na spotkanie z miłością Jej życia. - zaśmiała się.
- Z Jej charakterem? Powodzenia. - też się zaśmiał. - A jak twoje lekcje niemieckiego? - zapytał.
- A czemu pytasz?
- Chcę wiedzieć czy żaden inny facet nie zawraca Ci w głowie. - zaśmiał się. Jej do śmiechu nie było. Zwłaszcza kiedy dowiedziała się tego, czego się dowiedziała. - Zosiu? Wszystko gra?
- Tak. Z lekcjami w porządku. 
- Na pewno? 
- Tak, na pewno. I nikt nie zawraca mi w głowie. - dodała z uśmiechem. 
"Aha, jasne."
- Muszę kończyć. Mamy zebranie. Zadzwonię jutro.
- W takim razie do jutra.
- Papa... - rozłączył się.

INNSBRUCK...

   Siedział na sofie w salonie. Patrzył uważnie na blondynkę. Wydawała się być silna ale Jej oczy temu zaprzeczały. Nienawidził siebie za to jak rani tą dziewczynę. Bo nie zasługiwała na to. Była na prawdę świetną kobietą. No i zaufała Mu. I oddała tak wiele...
- Nie będę Cię przekonywała do niczego. - zaczęła. - Jeżeli jesteś pewien, że nic do mnie nie czujesz to nie będę Cię zatrzymywała na siłę. Zdaję sobie sprawę, że to nie ma sensu. - dodała.
Był a bardzo spokojna. Za spokojna.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, że na prawdę Cię szanuję i zależy mi na dobrych relacjach między nami. - powiedział.
- Chyba sam nie wierzysz, że to jest możliwe. - powiedziała ciszej.
- Co masz na myśli? - spytał zdezorientowany.
- Thomas... za dużo się wydarzyło. Nie potrafię już z Tobą współpracować tak jak kiedyś. Nic już nie będzie takie samo.
- Przecież nadal możemy ze sobą normalnie rozmawiać. - próbował. - Pamiętasz jak zawsze mijał nam czas na rehabilitacji? 
- Pamiętasz jak przez ostatni tydzień spędzaliśmy razem każdą noc? - zapytała patrząc Mu w oczy. - Wiesz jak upokorzona będę się czuła kiedy będziemy razem pracować? - zamilkł. - No właśnie. 
- Nie miałem zamiaru Cię w żaden sposób upokorzyć. 
- Po prostu brakowało Ci seksu i kiedy nawinęła się chętna skorzystałeś. - odparła z lekką drwiną.
- To nie tak. Na prawdę chciałem, żeby nam wyszło.
- Nie Thomas, nie chciałeś. Twoje myśli krążą zupełnie gdzie indziej. Jesteś ze mną a myślisz o Niej. Myślisz tylko jak się wyrwać na chwilę żeby z Nią porozmawiać. 
- O czym Ty mówisz? - zapytał zdziwiony.
- O tej Twojej Księżniczce. Myślisz, że nikt nic nie wie? Wszyscy o Tobie mówią. 
- Przecież ja Jej nawet na oczy nie widziałem.
- No właśnie Thomas. To teraz sobie wyobraź co ja muszę czuć wiedząc, że wolisz kogoś kogo nigdy w życiu nie spotkałeś ode mnie. - powiedziała gorzko. - Wyjdź stąd, proszę. - nie potrafiła ukryć łez. 
  Czuł się beznadziejnie. Był beznadziejny. Nie wiedział co robić. Co zrobić ze swoim życiem. Każdą relację umiał spieprzyć. Dlatego nie mógł pozwolić sobie na spieprzenie relacji z Zofią. "Czas Jej powiedzieć prawdę."


Nie mogłam się powstrzymać :D
Takie słodkie ^^

***********************************************************************************
I Zośka się dowiaduje.
Ma co przemyśleć.
Czyż nie?
Jak powinna zareagować?
Jakieś propozycje?
Mam dziś wenę twórczą więc kolejny już jutro.
Tylko dajcie znać co sądzicie o tym tutaj ;)
Buziole :*

niedziela, 25 maja 2014

13. Podejrzenia...

KRAKÓW...

    Film był wyjątkowo nudny. Przynajmniej dla Niej. Mimo, że brunet starał się aby jak najbardziej umilić Jej ten czas, Ona nie potrafiła skupić się na randce. Ciągle miała w głowie słowa jakie usłyszała poprzedniego wieczora z ust Thomasa. Te magiczne słowa. Być może zbyt romantyczne i takie jakie słyszy się w kiepskich filmach o miłości ale słowa tak głębokie i prawdziwe, ze nie mogła pozostać na Nie obojętna. I ten głos... Przyciszony. Aksamitny. Męski ale zawierający nutę tajemniczości. Tak bardzo chciała wtedy zobaczyć Jego oczy. Sprawdzić czy to co powiedział ma jakiś głębszy sens czy jest tylko zwykłym zlepkiem słów. Zawrócił Jej w głowie. Jednym zdaniem. Była z tego powodu trochę zła. Bo powiedziała Mu, że dała komuś szansę, że chce zacząć być szczęśliwa. A On nagle jednym zdaniem zmienił Jej uczucia o 180 stopni. Z drugiej strony... Chciał się z Nią zaprzyjaźnić. A przyjaciele są dla siebie. Mimo, że dzielą ich kilometry. I codziennie patrzą w to samo niebo...
  Poczuła delikatną dłoń na swojej dłoni. Spojrzała w wesołe oczy bruneta. Był taki... beztroski, szczęśliwy... Jak na młodego chłopaka przystało. I znów poczuła to ciepło na sercu, które pojawiało się w Jego obecności. Nie rozumiała tego uczucia, nie rozumiała siebie samej. Czo można zauroczyć się w dwóch osobach jednocześnie? Czy można podzielić uczucia pomiędzy kogoś kto jest blisko przez cały dzień a kogoś czyj głos sprawia radość wieczorem? Jedyne co wiedziała to to, ze nie było to fair w stosunku do żadnego z nich. To, że trzymając dłoń Maćka w swojej dłoni myślami była przy głosie Thomasa było nie do zaakceptowania. A przecież czuła coś do Kota. Było Jej przy Nim dobrze. Nawet bardzo dobrze. 
- Następnym razem sprawdzę na co kupuję bilety. - powiedział z lekkim zakłopotaniem.
- Następnym razem obejrzymy coś u mnie. - uśmiechnęła się. Pogłaskał Ją kciukiem po dłoni. Spacer wieczorem był bardzo przyjemny. Ciepły wietrzyk, rozgwieżdżone niebo i ta atmosfera... ta lekkość ich relacji. To wszystko sprawiało, że oboje nie chcieli kończyć tego wieczoru. A kiedy dotarli pod drzwi do Jej akademika stali na schodach i wpatrywali się w siebie nic nie mówiąc. Bo słowa były niepotrzebne. Oczy mówiły wszystko. Bo były zwierciadłami ich dusz. Dwóch dusz, które siebie potrzebowały i uzupełniały. 
  Znów delikatnie odgarnął Jej kosmyk włosów opadający na Jej czoło. Dłonią przejechał po policzku powodując przyjemny dreszcz na Jej ciele. Lubiła kiedy to robił. Czuła się wtedy jak zakochana nastolatka. 
- Mam wrażenie jakbym była na pierwszej randce. - powiedziała z uśmiechem. 
- Z kimś fajnym? - zapytał.
- Z najfajniejszym chłopakiem w całej szkole. - powiedziała śmiejąc się. Również się zaśmiał. Szczerze. Wesoło. Objął Ją delikatnie i lekko przyciągnął do siebie. Patrzył głęboko w oczy jakby chciał zajrzeć do środka. Znaleźć dno Jej spojrzenia. Ale Jej oczy tak bardzo Go hipnotyzowały, że nie potrafił się skupić na niczym innym. W głowie miał tylko Ją. 
- Mówiłem Ci już, że jesteś śliczna? - zapytał. 
- Nie. - zaśmiała się.
- Zosiu... - zaczął. - Nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby tak piękny jak Ty. - powiedział poważnie. - Wiesz... czasem mam wrażenie, że jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni. - dodał uważnie na Nią patrząc.
- Gdyby tak było nie moglibyśmy robić tego... - powiedziała cicho i złączyła swoje usta z Jego ustami. 
  Delikatny... Zmysłowy... Pełen tajemniczego, nienazwanego jeszcze uczucia. Tak można by określić pocałunek tych dwojga. Delikatnie zarzuciła ręce na Jego kark. Pogłębił pocałunek. Stanowczo ale nie zachłannie. Z szacunkiem. Z podziwem. Z chęcią pokazania jak wiele uczuć w Nim się znajduje. Jak dużym uczuciem Ją darzy. A ciepło, które teraz ogarnęło Jej ciałem było nie do opisania. Przyjemne. Tak jakby po długim staniu na mrozie wejść do ciepłej piekarni. W Jego silnych ramionach czuła się bezpiecznie. I nie miała najmniejszej ochoty z tego rezygnować. 
- Odbierz... - powiedziała odrywając się lekko od Niego. Westchnął ale odebrał telefon, którego zapomniał wyłączyć. 
- Słucham... Tak... Kiedy?... Ale dlaczego?... - spojrzał Jej w oczy. Zauważyła smutek. Złość. Bezradność. Tęsknotę. - Wiem... Dobrze... Będę na pewno... Do zobaczenia. - rozłączył się.
- Coś się stało? - spytała widząc Jego nietęgą minę.
- Za trzy tygodnie są pierwsze zawody w Wiśle. - oznajmił.
- Mówiłeś mi.
- Łukasz chce żebyśmy przyjechali wcześniej żeby potrenować. Chce zobaczyć jak działa nowy system treningowy. - oznajmił smętnie. Wiedziała już, że nie chce znać odpowiedzi na pytanie, które zada.
- Kiedy?
- Pojutrze mam być w Wiśle. - powiedział. Poczuła smutek. Ogromny smutek. Bo wiedziała, że przez najbliższe trzy tygodnie nie będzie miała wielu okazji do zobaczenia się z Nim. A potem? Potem będą zawody. I kolejne. I znów rozłąka. - Tego aspektu skoków nie znoszę. - wyznał. - Nie mam czasu dla ludzi, na których cholernie mi zależy. - powiedział szczerze.
- Maciek... Wisła to nie koniec świata. Jest internet, są telefony... - zaczęła.
- Będę się z Tobą kontaktował jak ten Twój Austriak tak? Świetnie.
- Kocie... nie przesadzaj. - dała Mu małego pstryczka w nos. Zaśmiał się lekko. - Przyjadę do Ciebie. W przyszły weekend. Co Ty na to? - zapytała.
- Zrobiłabyś to? - spytał zaskoczony.
- Jeśli chcesz... - nie dokończyła, bo brunet ponownie połączył swoje usta z Jej ustami. Jakby nigdy więcej miał już tego nie robić. - Jutro muszę jechać do domu. - powiedział po oderwaniu się od Niej. - Zośka... Zadam Ci teraz pytanie ale nie chcę żebyś je odebrała w zły sposób... - zaczął.
- Maciek pytaj. Prosto z mostu. - zaśmiała się.
- Chciałbym się jeszcze Tobą trochę nacieszyć i... Co byś powiedziała gdybym... Gdybyśmy... Spędzili tą noc razem? - zapytał. Spojrzała na Niego z lekką paniką w oczach ale po chwili uśmiechnęła się miło.
- U mnie jest Adelka. - powiedziała. 
- Kuba jest u koleżanki. - stwierdził niewinnie. Zaśmiała się serdecznie. 
- No to chodźmy do Ciebie...

INNSBRUCK...

- Wiesz, że nawet najlepsze teksty Cię nie uratują jak się dowie kim jesteś? - zapytał szatyn biegnąc wokół skoczni.
- Nie gadaj tyle bo się zasapiesz. - upomniał Go jadący obok Niego na rowerze blondyn. Schlierenzauer musiał codziennie biegać wokół skoczni wieczorami za pomalowanie samochodu prezesa AZNu. Nie było Mu to na rękę ale za głupotę trzeba płacić.
- Skąd Ty wytrzasnąłeś taki tekst o tych gwiazdach? - zapytał lekko dysząc. - Muszę Go zapamiętać.
- To nie jest tekst na podryw Greg. - upomniał Go przyjaciel. - To było szczere. - dodał. Uśmiechnął się lekko przypominając sobie reakcję dziewczyny.
- A co z Sylvią? - zapytał.
- Porozmawiam z Nią. - spoważniał.
- Jesteś pewien, że to nie ma sensu?
- Jestem pewien że nic do Niej nie czuję i że nie mogę tego dalej ciągnąć, bo możemy zajść stanowczo za daleko.
- Cóż... o ile już nie doszliście za daleko.
 Blondyn skarcił przyjaciela wzrokiem.
- Nic Jej nie obiecywałem oprócz tego, że spróbujemy. Zrobiliśmy to i nie wyszło. - dodał.
- Ok, o nic Cię nie oskarżam. Nie tłumacz się... Co chcesz Jej powiedzieć?
- Że nic z tego nie będzie i że nie chcę Jej okłamywać.
- Powiesz Jej o Królewnie? - zapytał. Morgenstern tylko zwiększył prędkość na rowerze zostawiając w tyle szatyna. - Hej! Tylko spytałem! - oburzył się. - Co ta miłość robi z człowiekiem... - mruknął pod nosem. - Właśnie dlatego nigdy się nie zakocham... - dodał i zaczął biec szybciej...

KRAKÓW...

   Siedziała na kolanach bruneta. Przed nimi leżał laptop. Na ekranie widać było jeden z filmików, których było pełno w internecie. Oglądała Go starając się zrozumieć po co ktoś dobrowolnie rzuca się w tak wielką przepaść jaką jest skocznia narciarska. Pokręciła głową widząc jeden z upadków.
- Masochiści. - skomentowała. Zaśmiał się. - Przeżył? - zapytała.
- Mówiłem Ci... Morgi jest mistrzem wychodzenia z upadków. Zawsze daje sobie radę. 
- I nie boi się potem wrócić na górę? - spytała zdziwiona.
- Kocha ten sport. A sport kocha Jego. - wzruszył ramionami.
- No chyba jednak nie. - stwierdziła z powątpieniem patrząc na leżącego na zeskoku skoczka. - Jak On wygląda? - zapytała w pewnym momencie.
- A co? Rozglądasz się za jakimś innym skoczkiem? - zapytał podejrzliwie. 
- A są jacyś przystojni? - zapytała szczerząc się.
- Nie. Tylko ja. - powiedział pewnie. 
 Otwarł folder o nazwie "zgrupowanie Turcja 2013". Wyskoczyły liczne zdjęcia z różnymi osobami. 
- Tu masz nas i Austriaków. Mieliśmy razem zgrupowanie. To jestem ja - pochwalił się. Zdjęcie było robione na plaży. brunet prężył dumnie pierś pozując jak rasowy model w ciemnych okularach. - Tutaj jest Kamil... To jest Dawid... Janek... Klimek... Piotrek... 
- A ten? - zapytała patrząc na uroczego blondyna trzymającego w dłoniach piłkę do siatkówki. W swoim spojrzeniu miał coś tajemniczego. No i ten kolor... Trochę niebieski, trochę zielony... jak ocean.
- To jest właśnie Thomas. - powiedział.
- Thomas? - to imię działało na Nią ostatnio jak jakieś zaczarowane hasło. 
- Thomas Morgenstern. Ten co lubi się wywracać. - zaśmiał się lekko. - Ten obok to Jego najlepszy kumpel Gregor a reszta jest gdzieś na dalszych zdjęciach. - chciał przewinąć ale nie pozwoliła Mu.
- Poczekaj... a ten cały Thomas... ile On ma lat? - zapytała.
- 27. - powiedział uważnie na Nią patrząc. - A co spodobał i się? - zapytał mrużąc oczy.
- A jeśli tak? - zaśmiała sie lekko ale coś nie dawało Jej spokoju.
- To od razu Ci powiem, że nie masz szans. Ma córkę, rozstał się z dziewczyną a teraz chyba kręci z jakąś laską co z nimi pracuje. Chyba fizjoterapeutka... nie pamiętam jak ma na imię... 
  Mózg zaświecił czerwoną lampkę w Jej myślach. Ale to było niemożliwe. Po pierwsze skoczek nie wchodzi na takie fora. Po drugie to na pewno zbieg okoliczności. Po trzecie... nawet nie chciała myśleć co by było gdyby to była prawda. 
  Zamknął komputer i obrócił Ją w swoją stronę. 
- Zośka... jak przyjedziesz do mnie do Wisły... - zaczął.
- Tak? - uśmiechnęła się lekko.
- Chciałbym Cię przedstawić moim kolegom.
- Miło mi będzie ich poznać.
- Tak tylko... nie bardzo wiem co mam im powiedzieć.
- Tzn? - spytała zdezorientowana.
- Zosia kim ja dla Ciebie jestem? - zapytał nagle. Patrzył Jej głęboko w oczy. Nie mogła oderwać wzroku od tego spojrzenia. I nie mogła też skłamać. Bezwiednie mówiła prawdę. 
- Kimś bardzo ważnym. - powiedziała szczerze.
- Jeżeli powiem im, że jesteś moją dziewczyną to skłamię? - zapytał. Widać było jak bardzo bał się odpowiedzi.
- Pytasz mnie właśnie o to czy zostanę Twoją dziewczyną? - uśmiechnęła się.
- A jeśli tak?
- Nie skłamiesz. - odparła cicho. 
 Uśmiech jaki pojawił się na Jego twarzy mówił wszystko. Był szczęśliwy. Zadowolony. Wszystko układało się po Jego myśli. Bardzo chciał móc nazwać Ją swoją dziewczyną. I tak w końcu się stało.
   Leżąc w łóżku, wtulając się w siebie i patrząc sobie w oczy milczeli. Bo słowa nie były potrzebne. Chcieli jak najwięcej czasu spędzić ze sobą zanim On wyjedzie. Nacieszyć się sobą. Napatrzyć się na zapas. Nawdychać siebie na wzajem... Pocałunkami dawać sobie jasne sygnały o uczuciu jakie ich łączy...

INNSBRUCK...

   Trzymał przy uchu telefon. Słuchał ciągle jednego i tego samego dźwięku. Sygnału, który oznacza, że nikt po drugiej stronie nie ma ochoty z Nim rozmawiać. Po raz 5 tego wieczora. I myśli zaczęły płatać Mu figle. Pojawiały się różne scenariusze. Że wystraszył Ją ostatnimi słowami. Że zniechęcił. Że jakimś cudem sie dowiedziała kim jest. Ale ostatnia myśl drażniła Go najbardziej. Że postanowiła spędzić namiętny wieczór w towarzystwie tego drugiego. I pięść zaciskała się sama. Bo nie chciał, żeby to się wydarzyło. Mimo, że życzył Jej szczęścia i chciał dla Niej jak najlepiej to nie jakiś drugi miał Jej to szczęście zapewnić. "A kto? Może Ty?" - zapytała podświadomość. "A jeśli nawet to co? Zabronisz mi?" - pomyślał. "Nie no spoko, zapewniaj Jej szczęście. Swoim głosem... Na odległość... Nie widząc się ani nie znając... Ale w ogóle się tym nie przejmuj." - usłyszał sarkastyczny głos. "Nic nie poradzę na to, że coś mnie do Niej ciągnie." - warknął w myślach.
- Idź spać Thomas. - usłyszał za plecami. - Skoro nie odbiera to znaczy, że dobrze się bawi z kimś innym. Ma do tego prawo. - dodał.
- A czy ja coś mówię? - warknął.
- Nie musisz. - skomentował szatyn i zgasił światło przy swoim łóżku...

100 laaaaaaat 100 laaaaaaat
Niech żyje naaaaaaaaaaaaaaaam !! :*

***********************************************************************************
Hej :)
Po pierwsze przepraszam, że nie wczoraj ale padł mi komputer.
Po drugie nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział bo mam straszny tydzień i na nic nie mam czasu.
Po trzecie... dziękuję za poprzednie komentarze.
A w szczególności za jeden z anonimowych. Osobiście uważam że do pisarki to mi jeszcze brakuje lata świetlne ale dziękuję za docenienie tego co robię:*
Pozdrawiam Was i całuję :*