AUSTRIA, INNSBRUCK…
Zazwyczaj w takich momentach w filmach wątpliwej jakości
ktoś puka do drzwi, telefon zaczyna dzwonić albo przez okno wpada oddział
specjalny. A tutaj nic takiego się nie działo. Odległość pomiędzy nimi była tak
niewielka, że praktycznie oddychali jednymi ustami. Paradoks sytuacji? Oboje
tego chcieli i oboje wiedzieli, że nie powinno do tego jeszcze dojść. Ale
pokusa była zbyt duża. Przyciąganie zbyt silne. Pragnienie zbyt intensywne. I
to serce, które biło tak głośno i wyraźnie, że każdy je słyszał… To wszystko
sprawiło, że ich usta na moment się złączyły. Delikatne muśnięcie sprawiło, że
po ich kręgosłupach przeszedł elektryzujący dreszcz. Jeden delikatny dotyk a
serce wybuchało kulą ognia, która siała spustoszenie w całym ciele. A usta
połączyły się ponownie. Pewniej… Intensywniej… I nie chciały się od siebie
oderwać jakby były dwoma magnesami o przeciwnych biegunach. A ogień dochodził
do głowy. I rozum zaczął się przebudzać.
„Przestań Go całować głupia!” – krzyczała podświadomość. – „Hej! Słyszysz co do Ciebie mówię?! Przestań!
Chcesz żeby to zaszło zbyt daleko?!”
Delikatnie odsunęła się
od Niego ale oparła swoje czoło o Jego. Przez chwilę uspokajała oddech, który
wbrew woli przyspieszał. Przez chwilę miała ochotę zaszaleć. Tak po prostu dać
się ponieść chwili. Ale zawsze trzeba pamiętać o konsekwencjach. Nie można
pójść za daleko, bo można się zgubić. Nie można tworzyć nowych zakrętów kiedy
droga zaczyna się prostować. A tym co się stało zaczynała skręcać lekko w bok.
Tracąc wyznaczony kurs. Zaplanowaną podróż. Ale czy wyznaczone szlaki nie są
zbyt nudne? Czy nie warto czasem zboczyć z kursu, żeby zobaczyć coś czego nikt
inny jeszcze nie widział bo trzyma się schematów? Może czas zmienić kurs.
Zostawić za sobą kurs „dobro wszystkich wokół” a obrać kurs „Morgenstern”?
- Chcę tylko wiedzieć czy
mogę mieć nadzieję. – szepnął cicho. Znów poczuła przyjemny dreszcz kiedy
delikatnie dotknął dłonią Jej policzka. Spojrzała Mu głęboko w oczy. I znów
utonęła.
- Gdybym tego nie
chciała, nie zrobiłabym tego. – powiedziała. A na Jego ustach pojawił się
delikatny uśmiech.
- Wiem, że to nie jest
jeszcze odpowiedni czas. W końcu nie masz teraz ochoty na skoczków. –
powiedział cytując Ją wesoło. Również się zaśmiała. W Jego towarzystwie czuła
się tak spokojnie i dobrze, że nie chciała tego przerywać.
- Muszę sobie wszystko
ułożyć w głowie Thomas. – powiedziała poważniej.
- A w sercu? – zapytał.
- W sercu już dawno mam
poukładane. – uśmiechnęła się lekko. Delikatnie ujął Jej dłoń i zaczął bawić
się Jej palcami. – W swoim życiu kochałem tylko Kristinę. – powiedział
szczerze. Popatrzyła na Niego uważnie nie wiedząc do czego zmierza. – Była dla
mnie wszystkim i dała mi największy prezent jaki mogła dać. Ale nawet przy Niej
nie czułem tego co czuję kiedy jesteś obok. – powiedział szczerze. Jego oczy
zwróciły się w Jej stronę. Była lekko zszokowana i nie wiedziała co powiedzieć
ale w głębi duszy bardzo cieszyła się z tych słów. Zawsze chciała być dla kogoś
tak ważna. Usłyszeć tak piękne słowa.
„Maciek też mówił ładne zdania.” – wtrąciła podświadomość.
„Ale Jego nie kochałam.”
„A Thomasa kochasz?”
„Tak. Kocham Go.”
- Poczekam. – powiedział
po chwili.
- Dziękuję. – szepnęła. A
ich oczy znów nie mogły się od siebie oderwać…
***
- Czyli spędziliście
wieczór razem? – spytał szczerzący się Stefan.
- Oglądaliśmy film. Poza
tym przez pół wieczoru Zośka rozmawiała z lekarzami i bratem. Nie dorysowuj
reszty. – powiedział blondyn podnoszący ciężary nogami. Biegający na bieżni
obok Manuel tylko przysłuchiwał się tej wymianie zdań co chwilę zerkając w
stronę wyjątkowo wesołego dziś Thomasa.
- Nie wnikam. – Kraft
uniósł ręce w geście poddania się. I wszyscy wrócili do ćwiczeń. Trening
przebiegał spokojnie. Pełno żartów i anegdot z wyjścia do klubu poprzedniego
dnia towarzyszyło wysiłkowi, który był bardzo konieczny. Ponieważ forma
skoczków dawała wiele do życzenia trener postanowił to co postanowił…
- Chłopcy posłuchajcie
mnie. – zaczął wchodząc na salę. Jego mina mówiła, że nie ma najlepszych
wieści. Obok Niego stała Zośka przeglądając karty wszystkich zawodników. –Wiem,
że zawody letnie miały być dla Was treningiem i że bardzo cieszyliście się, że
możecie w nich wziąć udział. I o ile na początku wszystko wyglądało nieźle tak
teraz zwątpiłem w samego siebie i moje trenerskie zdolności. Mam tutaj Wasze
wyniki testów sprawnościowych. I o ile Wasza równowaga i siła poprawiła się
dzięki treningom z Zosią tak Wasz trening wydolnościowy leży i kwiczy, bo jak
widać na załączonym obrazku wolicie plotkować jak stare baby zamiast porządnie
się wybiegać! – zagrzmiał. Wszyscy spojrzeli na Niego uważnie. Od kiedy został
trenerem jeszcze Go takiego nie widzieli. Wkurzonego na maksa. – Więc albo
bierzecie się do roboty i w końcu zaczniecie mnie słuchać albo pożegnajcie się
z sezonem letnim. Zostało Wam 3 konkursy. Jeżeli wolicie przesiedzieć przez ten
czas w Villach na treningach to proszę bardzo! Czekam na Waszą decyzję do końca
dnia! – powiedział i wyszedł.
- Auć. – jęknął Stefan.
- Aż tak jest źle? –
zapytał Michael. Spojrzała na karty i westchnęła.
- Na moich zajęciach jest
ok. To co zamierzałam z Wami osiągnąć to osiągnęłam. Ale rzeczywiście Wasza
wydolnościówka leży i kwiczy. I Heinz raczej nie żartował mówiąc o zawodach.
Musicie się poprawić. – powiedziała poważnie. – Macie szczęście, że nie wie, że
byliście wczoraj w Klubie. Łby by Wam pourywał.
- I co mamy teraz zrobić?
– zapytał Andreas.
- Najlepiej potrenujcie
teraz trochę na bieżniach a potem do Niego idźcie i powiedzcie dlaczego macie
taką słabą formę. I lepiej nie żartujcie kiedy będziecie z Nim rozmawiać.
Dzisiaj ma naprawdę kiepski humor. – dodała. – Stefan, za pół godziny przyjdź
to zerknę na ta Twoją nogę. Nie podoba mi się jak się zgina w kolanie. –
powiedziała przyglądając się brunetowi i
po chwili odeszła w stronę swojego gabinetu.
- Zośka zaczekaj! –
zawołał za Nią Manuel i podbiegł do Niej. Odwróciła się w Jego stronę z lekkim
uśmiechem.
- Słucham Cię.
- Czemu nie było Cię
wczoraj w Klubie? – zapytał.
- Chciałam spokojnie
porozmawiać z bratem i Jego lekarzami. Dość długo mi nad tym zleciało. No a
potem już mi się nie chciało. – wyjaśniła.
- Rozumiem. I co u Niego?
– zapytał.
- Lepiej. Operacja się
udała i wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami lekarzy. Ma dużo samozaparcia
więc szybko wróci do siebie.
- To dobrze. – zerknął
delikatnie w bok. Blondyn przyglądał się im uważnie. – O czekaj, masz tutaj
coś. – powiedział i ściągnął niewidzialny paproch z włosów brunetki uśmiechając
się wesoło. – Już. – stwierdził zadowolony widząc wzrok Thomasa. – To jak z tą
naszą kawą? Aktualna?...
***
- Czy On Ją właśnie
pogłaskał? – spytał zdziwiony Michael. Wszyscy zajęli swoje miejsca na
bieżniach. Reszta spojrzała z uwagą na blondyna, który ze spokojem obserwował
zaistniałą sytuację.
- Oni coś ze sobą kręcą?
– zapytał Stefan. Blondyn jedynie wzruszył ramionami. Czy był zazdrosny?
Oczywiście, że był ale po wczorajszym wieczorze był pewien, że może być
spokojny o relację Zośki z Manuelem.
- Najprędzej spaghetti na
widelcu. – stwierdził Gregor. – Jestem pewien, że Zośka nie poleci na te Jego
szarmanckie oczka.
- A skąd ta pewność? –
spytał Adreas.
- Woli blondynów. –
powiedział pewnie czym wywołał uśmiech na twarzy Thomasa.
- Och. Czyżbym miał
szansę? – spytał rozbawiony Michael.
- Woli przeraźliwie
chudych blondynów. – poprawił się szatyn zerkając w stronę przyjaciela. Ten
tylko założył słuchawki na uszy i z uśmiechem na twarzy stwierdził, że nic nie
słyszy.
***
- Posłuchaj… - zaczęła
delikatnie. – Manu ja… Ja Cię naprawdę bardzo lubię i chętnie pójdę z Tobą na
tą kawę ale… no… nie chcę żebyś pomyślał sobie, że… no że ja coś do Ciebie… -
zaczęła się jąkać.
- Rozumiem. – stwierdził
zawiedziony.
- Po prostu… Muszę teraz
pobyć trochę sama. – wyjaśniła.
- I tak nie mam na co
liczyć prawda? – zapytał z lekkim uśmiechem. Westchnęła.
- Przepraszam ale… mogę
Ci zaoferować jedynie koleżeństwo. – powiedziała szczerze. Spojrzał na
biegających kolegów.
- Thomas ma cholernie
dużo szczęścia. Więcej niż rozumu. Powiedz mi – zwrócił się do Niej. – Jak to
jest, że kobiety wolą ćpunów z problemami niż normalnych facetów ze zdrową
psychiką? – zapytał. Jej oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek. –
Przez przypadek zobaczyłem papiery na twoim biurku dotyczące opiekuna. –
wyjaśnił. – Swoją drogą ciekawe czy opiekun powinien związywać się emocjonalnie
z podopiecznym i co na to terapeuta i ośrodek. – udawał, że się zastanawia.
- Manu… Thomas to Twój
kumpel z drużyny. – powiedziała niedowierzając, że rzeczywiście usłyszała to co
usłyszała.
- Wiesz co? Mam dość tego
jak wszyscy Go traktują. Jakby był nie wiadomo kim ważnym. Gdyby nie Heinz
pewnie AZN już dawno wywaliłby Go z kadry. Nikt nie zauważa tego, że On już
dawno się wypalił. Że na Jego miejsce mógłby przyjść ktoś bardziej zdolny i w
ciągłej dobrej formie ale nie… Przecież Morgi to legenda, która choćby miała
skakać na bulę ciągle będzie w kadrze.
- Przestań. Dobrze wiesz,
że nic tutaj nie zależy ode mnie więc nie wiem dlaczego mi to wszystko mówisz.
- Jak bardzo zależy Ci na
tym, żeby nikt nie dowiedział się o tym co działo się z Thomasem kiedy rzekomo
był w klinice rehabilitacyjnej? – zapytał jak gdyby nigdy nic…
***
Usiadła na schodach czekając na zamówioną taksówkę. W
głowie miała tylko dzisiejszą rozmowę z Manuelem. Nigdy w życiu nie
spodziewałaby się czegoś takiego po tym spokojnym i ułożonym chłopaku. Żołądek
skręcał się Jej za każdym razem kiedy wspominała pytanie jakie Jej zadał.
Dlaczego gdzie się nie obróci to wszędzie pakuje się w jeszcze większe bagno? Chciała
żeby to wszystko się Jej śniło ale niestety życie snem nigdy nie było.
Koszmarem – owszem. Taksówka przyjechała po kilku minutach. Po tak samo krótkim
czasie była już w swoim nowym mieszkaniu. Swoim jak swoim ale zawsze coś.
Usiadła w niewielkim pokoiku, w którym mieściło się jedynie łóżko i szafa.
Powiesiła na ścianie zdjęcia swojej rodziny i Adeli. Przeprowadzka była szybka,
bo jak może nie być szybka kiedy ma się tylko jedną wielką walizkę i nic
swojego? I co dalej?
„Co zamierzasz?” – zapytała podświadomość.
„A co mogę? Mam tylko
jedną opcję.”
„Chcesz być nieszczęśliwa?”
„Są rzeczy ważne i
ważniejsze.”
„No właśnie! Powiedz wszystko Thomasowi.”
„Po co? Żeby się
obwiniał, załamał i znowu zaczął brać?”
„A pamiętasz Wasz wczorajszy wieczór?”
„Nigdy Go nie zapomnę.”
„No właśnie. A co będzie jak On cały czas będzie czekał i okaże się, że
nie ma na kogo?”
„Jestem w dupie.”
„Totalnej.”
„I co ja mam zrobić?”
„Odbierz telefon na początek.”
Zerknęła na wyświetlacz. ADELA DZWONI.
Odebrała od razu.
- Cześć blondynko –
przywitała się. Chciała brzmieć normalnie ale raczej nie udało się Jej to.
- Co się stało? – spytała
od razu przyjaciółka.
- Nic. Jestem trochę
zmęczona. Przyjeżdżajcie szybko, bo czuję się tutaj sama jak palec w tym
mieszkaniu. – powiedziała weselej.
- Już niedługo. Pojutrze
nas zobaczysz. Twoja mama już się doczekać nie może.
- A Ty? – spytała
poważniej.
- Ja tęsknię za Tobą
zrzędo. Ale cholernie się boję tej wizyty.
- Chyba tej przeprowadzki
chciałaś powiedzieć. – poprawiła Ją. – Widziałam wczoraj na wystawie jednego
sklepu takie piękne śpioszki, że normalnie padniesz jak Ci je pokażę. –
powiedziała z entuzjazmem.
- Może być. – powiedziała
obojętnie.
- Adelka będzie dobrze.
Zobaczysz.
- Nie jestem tego taka
pewna.
- Hej. Od kiedy Ty taka
bojaźliwa jesteś co? Mam Ci przypomnieć kto pobił jakiegoś pakera w barze?
- I co z tego?
- Jak to co? Jak Gregor
będzie fikał to Ustawisz Go odpowiednio do pionu. Adelka kto jak nie ty? Poza
tym Kto nie chciałby mieć z Tobą dzieci?
- Ten, kto w ogóle ich
nie chce. – powiedziała załamana. Brunetka westchnęła. Wiedziała, że obawy Jej
przyjaciółki nie są bezpodstawne. Ale nie mogła Jej dołować jeszcze bardziej.
Musiała trwać przy swoim. – A co u Ciebie?
- Po staremu. –
powiedziała wymijająco.
- Gregor mówił, że
wczoraj jak wrócił z Klubu to spałaś wtulona w Morgiego na kanapie.
- Zasnęliśmy przy filmie.
– wyjaśniła nie wgłębiając się w to co wydarzyło się wcześniej.
- Zocha co Ty przede mną
ukrywasz?
- Nic.
- Jak tylko tam przyjadę
to się Tobie przyjrzę, bo czuję, że coś jest nie tak. – pogroziła. Usłyszała w
tym momencie dzwonek do drzwi. Zdziwiła się lekko, bo nikomu nie dawała tego
adresu.
- Adelka, oddzwonię
później, bo ktoś przyszedł, dobra?
- Ok. Trzymaj się!
Podeszła szybko do drzwi
i otwarła je. Jakie było Jej zdziwienie kiedy zobaczyła gościa. A właściwie
gości.
- A co Wy tu robicie? –
zapytała.
- Myślałaś, że obejdzie
się bez parapetówki? – zapytał wesoło Stefan ładując się z pozostałymi do
środka. W reklamówkach mieli alkohol i prowiant. Usadzili się gdzie tylko się
dało komentując wszystko co znajdowało się w mieszkaniu.
- Wyciągnęli adres siłą.
– powiedział przepraszającym tonem Thomas. Spojrzała w te Jego błękitno-zielone
tęczówki i zobaczyła iskry, które tliły się w Jego duszy napawając nadzieją i
miłością. Tą prawdziwą. Uśmiechnęła się ale cały Jej spokój zaburzyła jedna
myśl.
- Thomas musimy
porozmawiać. – powiedziała poważnie.
- Coś się stało? –
zapytał zaniepokojony.
- Ja…
- Zośka gdzie masz jakieś
miski?! – usłyszała krzyk Stefana. Po chwili do mieszkania wszedł Manuel, który
na powitanie pocałował Ją delikatnie w policzek.
- Ech, przepraszam Was na
chwilę. – powiedziała i poszła pomóc Kraftowi w poszukiwaniach.
- Cześć Thomas. –
przywitał się z Nim wesoło brunet.
- Cześć Manu. A co Ty
taki wesoły dzisiaj? Czyżbyś wygrał w totka? – spytał z lekką drwiną blondyn
przechodząc do salonu.
- Lepiej Morgi. Dziś w
końcu wygrałem z Tobą. – powiedział zadowolony.
- Słucham? – zdziwił się
lekko. Nie wiedział o co dokładnie chodzi brunetowi ale czuł, że mógł wymyślić
coś głupiego.
- Zaraz się wszystkiego
dowiesz. Nie martw się, mam zamiar się tym chwalić ile wlezie. – powiedział
rozbawiony.
- Na pewno dobrze się
czujesz? Bo mówisz jakbyś coś brał. – dogryzł koledze. Ten tylko spojrzał na
blondyna z lekkim politowaniem.
- Ja nie jestem Tobą. –
powiedział cicho i odszedł zostawiając oniemiałego blondyna na środku salonu.
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy śmiali się z
wszystkiego. Może nie wszyscy. Były osoby, które ze zdezorientowaniem
obserwowały poczynania Manuela. Taką osobą był Thomas, który cały czas
zastanawiał się skąd brunet może wiedzieć o tej sprawie. Męczyło Go to
niemiłosiernie ale wszystko miało się wyjaśnić za moment. Jeden moment, w
którym cały świat dla blondyna runął. Przez jedno jedyne zdanie jakie usłyszał
z ust Manuela, który wznosił na środku pokoju toast.
- Chciałbym wznieść toast
za Zośkę. Naszą najlepszą fizjoterapeutkę. Mam nadzieję, że będzie Ci się tutaj
dobrze mieszkało i że wszystko co tutaj przeżyjesz to będą same najszczęśliwsze
chwile. Wszystkiego najlepszego kochanie. – powiedział i na oczach wszystkich
tak po prostu pocałował dziewczynę wkładając w pocałunek całą namiętność jaką
tylko potrafił z siebie wykrzesać. A Ona tak po prostu się temu poddała. Nie
opierała się. A co najgorsze odwzajemniła pocałunek. I zapanowała cisza. Nikt
nic nie powiedział. Każdy tylko patrzył na zszokowaną twarz Morgensterna. Nie
spojrzała na Niego. Nie miała odwagi. Za to Manuel miał. I z dumą obejmował
swoją nową kobietę. Każdy czekał na reakcję blondyna. A w nim coś pękło. Coś
umarło. Ostatnia nadzieja. Zaufanie. Uczucie. Tak po prostu znikło. A jego
miejsce zajęła wielka rysa na sercu, z której wylewała się gorycz porażki i
zawodu.Uniósł kieliszek z szampanem.
- Wasze zdrowie. –
powiedział i wypił wszystko do dna. Odstawił kieliszek na stolik i wyszedł z
mieszkania trzaskając drzwiami…
***************************************
Witajcie Moje Drogie J
Kolejny rozdział za
mną.
Kolejna komplikacja i
kolejne zranienia.
Jak mówiłam już
wcześniej nie wiem ile jeszcze powstanie rozdziałów natomiast wiem, że jeszcze
wiele się wydarzy zanim dojdę z tą historią do końca.
Martwi mnie tylko
ilość Waszych komentarzy.
Przyznam, że przez
chwilę zwątpiłam w to co tworzę ale wiem, że gdzieś tam jesteście mimo, że nie
komentujecie i że nadal mnie wspieracie.
Zapraszam też na mój
drugi blog. Każdy set to inny rozdział <3 Tam też Was potrzebuję.
Kolejny rozdział już
w sobotę.