czwartek, 10 lipca 2014

35. Kurs "Morgenstern?"

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Zazwyczaj w takich momentach w filmach wątpliwej jakości ktoś puka do drzwi, telefon zaczyna dzwonić albo przez okno wpada oddział specjalny. A tutaj nic takiego się nie działo. Odległość pomiędzy nimi była tak niewielka, że praktycznie oddychali jednymi ustami. Paradoks sytuacji? Oboje tego chcieli i oboje wiedzieli, że nie powinno do tego jeszcze dojść. Ale pokusa była zbyt duża. Przyciąganie zbyt silne. Pragnienie zbyt intensywne. I to serce, które biło tak głośno i wyraźnie, że każdy je słyszał… To wszystko sprawiło, że ich usta na moment się złączyły. Delikatne muśnięcie sprawiło, że po ich kręgosłupach przeszedł elektryzujący dreszcz. Jeden delikatny dotyk a serce wybuchało kulą ognia, która siała spustoszenie w całym ciele. A usta połączyły się ponownie. Pewniej… Intensywniej… I nie chciały się od siebie oderwać jakby były dwoma magnesami o przeciwnych biegunach. A ogień dochodził do głowy. I rozum zaczął się przebudzać.
Przestań Go całować głupia!” – krzyczała podświadomość. – „Hej! Słyszysz co do Ciebie mówię?! Przestań! Chcesz żeby to zaszło zbyt daleko?!
Delikatnie odsunęła się od Niego ale oparła swoje czoło o Jego. Przez chwilę uspokajała oddech, który wbrew woli przyspieszał. Przez chwilę miała ochotę zaszaleć. Tak po prostu dać się ponieść chwili. Ale zawsze trzeba pamiętać o konsekwencjach. Nie można pójść za daleko, bo można się zgubić. Nie można tworzyć nowych zakrętów kiedy droga zaczyna się prostować. A tym co się stało zaczynała skręcać lekko w bok. Tracąc wyznaczony kurs. Zaplanowaną podróż. Ale czy wyznaczone szlaki nie są zbyt nudne? Czy nie warto czasem zboczyć z kursu, żeby zobaczyć coś czego nikt inny jeszcze nie widział bo trzyma się schematów? Może czas zmienić kurs. Zostawić za sobą kurs „dobro wszystkich wokół” a obrać kurs „Morgenstern”?
- Chcę tylko wiedzieć czy mogę mieć nadzieję. – szepnął cicho. Znów poczuła przyjemny dreszcz kiedy delikatnie dotknął dłonią Jej policzka. Spojrzała Mu głęboko w oczy. I znów utonęła.
- Gdybym tego nie chciała, nie zrobiłabym tego. – powiedziała. A na Jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Wiem, że to nie jest jeszcze odpowiedni czas. W końcu nie masz teraz ochoty na skoczków. – powiedział cytując Ją wesoło. Również się zaśmiała. W Jego towarzystwie czuła się tak spokojnie i dobrze, że nie chciała tego przerywać.
- Muszę sobie wszystko ułożyć w głowie Thomas. – powiedziała poważniej.
- A w sercu? – zapytał.
- W sercu już dawno mam poukładane. – uśmiechnęła się lekko. Delikatnie ujął Jej dłoń i zaczął bawić się Jej palcami. – W swoim życiu kochałem tylko Kristinę. – powiedział szczerze. Popatrzyła na Niego uważnie nie wiedząc do czego zmierza. – Była dla mnie wszystkim i dała mi największy prezent jaki mogła dać. Ale nawet przy Niej nie czułem tego co czuję kiedy jesteś obok. – powiedział szczerze. Jego oczy zwróciły się w Jej stronę. Była lekko zszokowana i nie wiedziała co powiedzieć ale w głębi duszy bardzo cieszyła się z tych słów. Zawsze chciała być dla kogoś tak ważna. Usłyszeć tak piękne słowa.
Maciek też mówił ładne zdania.” – wtrąciła podświadomość.
„Ale Jego nie kochałam.”
A Thomasa kochasz?
„Tak. Kocham Go.”
- Poczekam. – powiedział po chwili.
- Dziękuję. – szepnęła. A ich oczy znów nie mogły się od siebie oderwać…

***

- Czyli spędziliście wieczór razem? – spytał szczerzący się Stefan.
- Oglądaliśmy film. Poza tym przez pół wieczoru Zośka rozmawiała z lekarzami i bratem. Nie dorysowuj reszty. – powiedział blondyn podnoszący ciężary nogami. Biegający na bieżni obok Manuel tylko przysłuchiwał się tej wymianie zdań co chwilę zerkając w stronę wyjątkowo wesołego dziś Thomasa.
- Nie wnikam. – Kraft uniósł ręce w geście poddania się. I wszyscy wrócili do ćwiczeń. Trening przebiegał spokojnie. Pełno żartów i anegdot z wyjścia do klubu poprzedniego dnia towarzyszyło wysiłkowi, który był bardzo konieczny. Ponieważ forma skoczków dawała wiele do życzenia trener postanowił to co postanowił…
- Chłopcy posłuchajcie mnie. – zaczął wchodząc na salę. Jego mina mówiła, że nie ma najlepszych wieści. Obok Niego stała Zośka przeglądając karty wszystkich zawodników. –Wiem, że zawody letnie miały być dla Was treningiem i że bardzo cieszyliście się, że możecie w nich wziąć udział. I o ile na początku wszystko wyglądało nieźle tak teraz zwątpiłem w samego siebie i moje trenerskie zdolności. Mam tutaj Wasze wyniki testów sprawnościowych. I o ile Wasza równowaga i siła poprawiła się dzięki treningom z Zosią tak Wasz trening wydolnościowy leży i kwiczy, bo jak widać na załączonym obrazku wolicie plotkować jak stare baby zamiast porządnie się wybiegać! – zagrzmiał. Wszyscy spojrzeli na Niego uważnie. Od kiedy został trenerem jeszcze Go takiego nie widzieli. Wkurzonego na maksa. – Więc albo bierzecie się do roboty i w końcu zaczniecie mnie słuchać albo pożegnajcie się z sezonem letnim. Zostało Wam 3 konkursy. Jeżeli wolicie przesiedzieć przez ten czas w Villach na treningach to proszę bardzo! Czekam na Waszą decyzję do końca dnia! – powiedział i wyszedł.
- Auć. – jęknął Stefan.
- Aż tak jest źle? – zapytał Michael. Spojrzała na karty i westchnęła.
- Na moich zajęciach jest ok. To co zamierzałam z Wami osiągnąć to osiągnęłam. Ale rzeczywiście Wasza wydolnościówka leży i kwiczy. I Heinz raczej nie żartował mówiąc o zawodach. Musicie się poprawić. – powiedziała poważnie. – Macie szczęście, że nie wie, że byliście wczoraj w Klubie. Łby by Wam pourywał.
- I co mamy teraz zrobić? – zapytał Andreas.
- Najlepiej potrenujcie teraz trochę na bieżniach a potem do Niego idźcie i powiedzcie dlaczego macie taką słabą formę. I lepiej nie żartujcie kiedy będziecie z Nim rozmawiać. Dzisiaj ma naprawdę kiepski humor. – dodała. – Stefan, za pół godziny przyjdź to zerknę na ta Twoją nogę. Nie podoba mi się jak się zgina w kolanie. – powiedziała przyglądając się brunetowi i  po chwili odeszła w stronę swojego gabinetu.
- Zośka zaczekaj! – zawołał za Nią Manuel i podbiegł do Niej. Odwróciła się w Jego stronę z lekkim uśmiechem.
- Słucham Cię.
- Czemu nie było Cię wczoraj w Klubie? – zapytał.
- Chciałam spokojnie porozmawiać z bratem i Jego lekarzami. Dość długo mi nad tym zleciało. No a potem już mi się nie chciało. – wyjaśniła.
- Rozumiem. I co u Niego? – zapytał.
- Lepiej. Operacja się udała i wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami lekarzy. Ma dużo samozaparcia więc szybko wróci do siebie.
- To dobrze. – zerknął delikatnie w bok. Blondyn przyglądał się im uważnie. – O czekaj, masz tutaj coś. – powiedział i ściągnął niewidzialny paproch z włosów brunetki uśmiechając się wesoło. – Już. – stwierdził zadowolony widząc wzrok Thomasa. – To jak z tą naszą kawą? Aktualna?...

***

- Czy On Ją właśnie pogłaskał? – spytał zdziwiony Michael. Wszyscy zajęli swoje miejsca na bieżniach. Reszta spojrzała z uwagą na blondyna, który ze spokojem obserwował zaistniałą sytuację.
- Oni coś ze sobą kręcą? – zapytał Stefan. Blondyn jedynie wzruszył ramionami. Czy był zazdrosny? Oczywiście, że był ale po wczorajszym wieczorze był pewien, że może być spokojny o relację Zośki z Manuelem.
- Najprędzej spaghetti na widelcu. – stwierdził Gregor. – Jestem pewien, że Zośka nie poleci na te Jego szarmanckie oczka.
- A skąd ta pewność? – spytał Adreas.
- Woli blondynów. – powiedział pewnie czym wywołał uśmiech na twarzy Thomasa.
- Och. Czyżbym miał szansę? – spytał rozbawiony Michael.
- Woli przeraźliwie chudych blondynów. – poprawił się szatyn zerkając w stronę przyjaciela. Ten tylko założył słuchawki na uszy i z uśmiechem na twarzy stwierdził, że nic nie słyszy.

***

- Posłuchaj… - zaczęła delikatnie. – Manu ja… Ja Cię naprawdę bardzo lubię i chętnie pójdę z Tobą na tą kawę ale… no… nie chcę żebyś pomyślał sobie, że… no że ja coś do Ciebie… - zaczęła się jąkać.
- Rozumiem. – stwierdził zawiedziony.
- Po prostu… Muszę teraz pobyć trochę sama. – wyjaśniła.
- I tak nie mam na co liczyć prawda? – zapytał z lekkim uśmiechem. Westchnęła.
- Przepraszam ale… mogę Ci zaoferować jedynie koleżeństwo. – powiedziała szczerze. Spojrzał na biegających kolegów.
- Thomas ma cholernie dużo szczęścia. Więcej niż rozumu. Powiedz mi – zwrócił się do Niej. – Jak to jest, że kobiety wolą ćpunów z problemami niż normalnych facetów ze zdrową psychiką? – zapytał. Jej oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek. – Przez przypadek zobaczyłem papiery na twoim biurku dotyczące opiekuna. – wyjaśnił. – Swoją drogą ciekawe czy opiekun powinien związywać się emocjonalnie z podopiecznym i co na to terapeuta i ośrodek. – udawał, że się zastanawia.
- Manu… Thomas to Twój kumpel z drużyny. – powiedziała niedowierzając, że rzeczywiście usłyszała to co usłyszała.
- Wiesz co? Mam dość tego jak wszyscy Go traktują. Jakby był nie wiadomo kim ważnym. Gdyby nie Heinz pewnie AZN już dawno wywaliłby Go z kadry. Nikt nie zauważa tego, że On już dawno się wypalił. Że na Jego miejsce mógłby przyjść ktoś bardziej zdolny i w ciągłej dobrej formie ale nie… Przecież Morgi to legenda, która choćby miała skakać na bulę ciągle będzie w kadrze.
- Przestań. Dobrze wiesz, że nic tutaj nie zależy ode mnie więc nie wiem dlaczego mi to wszystko mówisz.
- Jak bardzo zależy Ci na tym, żeby nikt nie dowiedział się o tym co działo się z Thomasem kiedy rzekomo był w klinice rehabilitacyjnej? – zapytał jak gdyby nigdy nic…

***

            Usiadła na schodach czekając na zamówioną taksówkę. W głowie miała tylko dzisiejszą rozmowę z Manuelem. Nigdy w życiu nie spodziewałaby się czegoś takiego po tym spokojnym i ułożonym chłopaku. Żołądek skręcał się Jej za każdym razem kiedy wspominała pytanie jakie Jej zadał. Dlaczego gdzie się nie obróci to wszędzie pakuje się w jeszcze większe bagno? Chciała żeby to wszystko się Jej śniło ale niestety życie snem nigdy nie było. Koszmarem – owszem. Taksówka przyjechała po kilku minutach. Po tak samo krótkim czasie była już w swoim nowym mieszkaniu. Swoim jak swoim ale zawsze coś. Usiadła w niewielkim pokoiku, w którym mieściło się jedynie łóżko i szafa. Powiesiła na ścianie zdjęcia swojej rodziny i Adeli. Przeprowadzka była szybka, bo jak może nie być szybka kiedy ma się tylko jedną wielką walizkę i nic swojego? I co dalej?
Co zamierzasz?” – zapytała podświadomość.
„A co mogę? Mam tylko jedną opcję.”
Chcesz być nieszczęśliwa?
„Są rzeczy ważne i ważniejsze.”
No właśnie! Powiedz wszystko Thomasowi.
„Po co? Żeby się obwiniał, załamał i znowu zaczął brać?”
A pamiętasz Wasz wczorajszy wieczór?
„Nigdy Go nie zapomnę.”
No właśnie. A co będzie jak On cały czas będzie czekał i okaże się, że nie ma na kogo?
„Jestem w dupie.”
Totalnej.
„I co ja mam zrobić?”
Odbierz telefon na początek.
   Zerknęła na wyświetlacz. ADELA DZWONI. Odebrała od razu.
- Cześć blondynko – przywitała się. Chciała brzmieć normalnie ale raczej nie udało się Jej to.
- Co się stało? – spytała od razu przyjaciółka.
- Nic. Jestem trochę zmęczona. Przyjeżdżajcie szybko, bo czuję się tutaj sama jak palec w tym mieszkaniu. – powiedziała weselej.
- Już niedługo. Pojutrze nas zobaczysz. Twoja mama już się doczekać nie może.
- A Ty? – spytała poważniej.
- Ja tęsknię za Tobą zrzędo. Ale cholernie się boję tej wizyty.
- Chyba tej przeprowadzki chciałaś powiedzieć. – poprawiła Ją. – Widziałam wczoraj na wystawie jednego sklepu takie piękne śpioszki, że normalnie padniesz jak Ci je pokażę. – powiedziała z entuzjazmem.
- Może być. – powiedziała obojętnie.
- Adelka będzie dobrze. Zobaczysz.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Hej. Od kiedy Ty taka bojaźliwa jesteś co? Mam Ci przypomnieć kto pobił jakiegoś pakera w barze?
- I co z tego?
- Jak to co? Jak Gregor będzie fikał to Ustawisz Go odpowiednio do pionu. Adelka kto jak nie ty? Poza tym Kto nie chciałby mieć z Tobą dzieci?
- Ten, kto w ogóle ich nie chce. – powiedziała załamana. Brunetka westchnęła. Wiedziała, że obawy Jej przyjaciółki nie są bezpodstawne. Ale nie mogła Jej dołować jeszcze bardziej. Musiała trwać przy swoim. – A co u Ciebie?
- Po staremu. – powiedziała wymijająco.
- Gregor mówił, że wczoraj jak wrócił z Klubu to spałaś wtulona w Morgiego na kanapie.
- Zasnęliśmy przy filmie. – wyjaśniła nie wgłębiając się w to co wydarzyło się wcześniej.
- Zocha co Ty przede mną ukrywasz?
- Nic.
- Jak tylko tam przyjadę to się Tobie przyjrzę, bo czuję, że coś jest nie tak. – pogroziła. Usłyszała w tym momencie dzwonek do drzwi. Zdziwiła się lekko, bo nikomu nie dawała tego adresu.
- Adelka, oddzwonię później, bo ktoś przyszedł, dobra?
- Ok. Trzymaj się!
Podeszła szybko do drzwi i otwarła je. Jakie było Jej zdziwienie kiedy zobaczyła gościa. A właściwie gości.
- A co Wy tu robicie? – zapytała.
- Myślałaś, że obejdzie się bez parapetówki? – zapytał wesoło Stefan ładując się z pozostałymi do środka. W reklamówkach mieli alkohol i prowiant. Usadzili się gdzie tylko się dało komentując wszystko co znajdowało się w mieszkaniu.
- Wyciągnęli adres siłą. – powiedział przepraszającym tonem Thomas. Spojrzała w te Jego błękitno-zielone tęczówki i zobaczyła iskry, które tliły się w Jego duszy napawając nadzieją i miłością. Tą prawdziwą. Uśmiechnęła się ale cały Jej spokój zaburzyła jedna myśl.
- Thomas musimy porozmawiać. – powiedziała poważnie.
- Coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
- Ja…
- Zośka gdzie masz jakieś miski?! – usłyszała krzyk Stefana. Po chwili do mieszkania wszedł Manuel, który na powitanie pocałował Ją delikatnie w policzek.
- Ech, przepraszam Was na chwilę. – powiedziała i poszła pomóc Kraftowi w poszukiwaniach.
- Cześć Thomas. – przywitał się z Nim wesoło brunet.
- Cześć Manu. A co Ty taki wesoły dzisiaj? Czyżbyś wygrał w totka? – spytał z lekką drwiną blondyn przechodząc do salonu.
- Lepiej Morgi. Dziś w końcu wygrałem z Tobą. – powiedział zadowolony.
- Słucham? – zdziwił się lekko. Nie wiedział o co dokładnie chodzi brunetowi ale czuł, że mógł wymyślić coś głupiego.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz. Nie martw się, mam zamiar się tym chwalić ile wlezie. – powiedział rozbawiony.
- Na pewno dobrze się czujesz? Bo mówisz jakbyś coś brał. – dogryzł koledze. Ten tylko spojrzał na blondyna z lekkim politowaniem.
- Ja nie jestem Tobą. – powiedział cicho i odszedł zostawiając oniemiałego blondyna na środku salonu.
            Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy śmiali się z wszystkiego. Może nie wszyscy. Były osoby, które ze zdezorientowaniem obserwowały poczynania Manuela. Taką osobą był Thomas, który cały czas zastanawiał się skąd brunet może wiedzieć o tej sprawie. Męczyło Go to niemiłosiernie ale wszystko miało się wyjaśnić za moment. Jeden moment, w którym cały świat dla blondyna runął. Przez jedno jedyne zdanie jakie usłyszał z ust Manuela, który wznosił na środku pokoju toast.
- Chciałbym wznieść toast za Zośkę. Naszą najlepszą fizjoterapeutkę. Mam nadzieję, że będzie Ci się tutaj dobrze mieszkało i że wszystko co tutaj przeżyjesz to będą same najszczęśliwsze chwile. Wszystkiego najlepszego kochanie. – powiedział i na oczach wszystkich tak po prostu pocałował dziewczynę wkładając w pocałunek całą namiętność jaką tylko potrafił z siebie wykrzesać. A Ona tak po prostu się temu poddała. Nie opierała się. A co najgorsze odwzajemniła pocałunek. I zapanowała cisza. Nikt nic nie powiedział. Każdy tylko patrzył na zszokowaną twarz Morgensterna. Nie spojrzała na Niego. Nie miała odwagi. Za to Manuel miał. I z dumą obejmował swoją nową kobietę. Każdy czekał na reakcję blondyna. A w nim coś pękło. Coś umarło. Ostatnia nadzieja. Zaufanie. Uczucie. Tak po prostu znikło. A jego miejsce zajęła wielka rysa na sercu, z której wylewała się gorycz porażki i zawodu.Uniósł kieliszek z szampanem.
- Wasze zdrowie. – powiedział i wypił wszystko do dna. Odstawił kieliszek na stolik i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami…

***************************************
Witajcie Moje Drogie J
Kolejny rozdział za mną.
Kolejna komplikacja i kolejne zranienia.
Jak mówiłam już wcześniej nie wiem ile jeszcze powstanie rozdziałów natomiast wiem, że jeszcze wiele się wydarzy zanim dojdę z tą historią do końca.
Martwi mnie tylko ilość Waszych komentarzy.
Przyznam, że przez chwilę zwątpiłam w to co tworzę ale wiem, że gdzieś tam jesteście mimo, że nie komentujecie i że nadal mnie wspieracie.
Zapraszam też na mój drugi blog. Każdy set to inny rozdział <3 Tam też Was potrzebuję.
Kolejny rozdział już w sobotę.

Buziole :*

wtorek, 8 lipca 2014

34. Tak blisko...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Mała blondyneczka biegała po salonie śmiejąc się w niebogłosy. Brunetka stanęła jak wryta widząc szatyna pomalowanego po twarzy farbą w różnych kolorach i z pióropuszem na głowie, który siedział przywiązany do krzesła na samym środku. Spojrzał na Nią wątpiącym wzrokiem, który nakazywał milczenie. Uśmiechnęła się mimowolnie. W końcu blondynka stanęła naprzeciwko „więźnia” i z zabójczym wzrokiem wycelowała w Niego z małego plastikowego łuku. 2-latka w pampersie w takiej pozycji wyglądała zabójczo.
- Lilly, wujek Gregor był grzeczny. Puść wujka wolno to… - przerwała Mu puszczając strzałę prosto w Jego czoło i śmiejąc się triumfalnie. – Zośka pomóż mi. – jęknął z rozpaczą. Kiedy zwrócił się do brunetki dziecko zatrzymało się na środku i uważnie przyglądało przybyłej kobiecie. Uśmiechnęła się do małej najmilej jak potrafiła po czym została trafiona z łuku. Zaskoczenie na Jej twarzy rozbawiło szatyna tak, że trzęsło się całe krzesło.
- Ujek bam! – krzyknęła wesoło i ponownie strzeliła do Niego.
- Nie Lilly, wujek musi iść zadzwonić. – pokręcił głową i zaczął się rozwiązywać. Dziewczynka podeszła bliżej i wycelowała do Niego ponownie.
- Ujek bam! – powtórzyła. Westchnął.
- Dobrze. Wujek bam. Strzelaj. – powiedział zrezygnowany.
 Mała wykonała strzał, który trafił w ramię szatyna. Ten lekko popchnął krzesło i wywrócił się na podłogę tłukąc sobie plecy. Mała zaśmiała się wesoło i podbiegła do brunetki.
- Ujek bam!
- Tak… Widziałam, no pięknie Go trafiłaś. Brawo! – zaklaskała w dłonie a mała powtórzyła ruch. – To co? Chyba możemy rozwiązać wujka co? – zapytała.
- Taak! – zawołała blondyneczka. I pobiegła do leżącego szatyna. Brunetka pochyliła się z uśmiechem nad Schlierim i już miała coś powiedzieć ale widząc Jego wzrok wolała milczeć.
- A tutaj co się stało? – usłyszała kobiecy głos za sobą. Odwróciła się i ujrzała wysoką, elegancko ubraną blondynkę, która uśmiechała się wesoło.
- Ujek bam! – krzyknęła z uśmiechem na ustach mała.
- Wujek idzie się teraz umyć w swoim tipi. – mruknął szatyn.
- Gregor wyglądasz uroczo, powinieneś przybierać takie barwy na co dzień. – zaśmiała się brunetka.
- Nigdy nie będę miał dzieci. – mruknął pod nosem i wyszedł z salonu. Brunetka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z blondynem i wstała wyciągając dłoń do blondynki.
- Zośka. – przedstawiła się.
- Kristina. – blondynka uśmiechnęła się szerzej. – Thomas sporo o Tobie opowiadał.
- Oo naprawdę? Ciekawe co takiego? – spojrzała podejrzliwie na blondyna. Wzruszył tylko z uśmiechem ramionami i wziął na ręce swoją córkę.
- Że w końcu ktoś Mu dobrze gotuje. Nauczyłbyś się w końcu a nie wykorzystywał innych. – walnęła Go w ramię. Wystawił Jej język.
 Brunetkę zaskoczyło to w jaki sposób się do siebie odnoszą. To jak swobodnie czują się w swoim towarzystwie. Rozstali się a nadal świetnie się ze sobą dogadywali. Czy do takiej relacji trzeba dojść stopniowo czy to w ich przypadku było naturalne? No i to co nasuwało się samo przez siebie. Czy Ona i Maciek kiedyś będą mogli pochwalić się taką relacją?
- My się niestety musimy zbierać. – powiedziała blondynka.
- Już? – zdziwiła się. – Może zostaniecie na kolacji? Zrobię coś dobrego. – zaproponowała brunetka.
- Następnym razem z największą przyjemnością ale dzisiaj jesteśmy przejazdem. Jadę z Lilly do rodziców i wpadłyśmy tylko na chwilę. – wzięła małą od Thomasa, który nie mógł się napatrzeć na swoją księżniczkę. – Ale następnym razem wpraszamy się na kolację. – uśmiechnęły się do siebie miło.
- Odprowadzę Was. – zaproponował i już ich nie było.
 Zośka w tym momencie zabrała się za robienie kolacji. Zawartość lodówki odkąd Thomas wrócił była duża i bogata. W końcu trzeba było Mu gotować odpowiednie dania. To co mogła łączyć trochę Ją śmieszyło. Nakazy i zakazy zamiast normalnego jedzenia ale to sprawiało, że mogła zaszaleć.
- Co będzie na kolację? – usłyszała za plecami głos obu mężczyzn.
- Risotto. – odpowiedziała.
- Z mięsem? – zapytał szatyn.
- Nie. Na noc nie wolno jeść mięsa. – powiedziała i zaczęła przygotowywać wywar z warzyw.
- Thomas, możesz mnie następnym razem uprzedzić kiedy Lilly będzie miała nas odwiedzić? – zapytał. Brunetka odwróciła się zaciekawiona w ich stronę. Siedzieli przy stole bawiąc się kartami.
- Jak mi dadzą znać to dam i Tobie. – powiedział spokojnie.
- Będę wdzięczny. – odparł.
- Lilly jest urocza. Nie wiem czemu masz na Nią taką alergię Gregor. – zauważyła.
- Oczywiście, że jest urocza. Dopóki nie trzeba Jej zmienić pieluchy, nakarmić albo pobawić się w Indian gdzie wujek robi bam. – stwierdził czym wywołał śmiech na twarzach przyjaciół.
- Zmienisz zdanie jak kiedyś będziesz miał swoje. – zapewnił blondyn zerkając na brunetkę co jakiś czas.
- Ja nie będę miał dzieci. – stwierdził pewnie.
- Nie mów hop zanim nie przeskoczysz. – stwierdziła.
- Podobno się oświadczyłeś. – zaczął Thomas.
- I co w związku z tym? – spytał szatyn.
- No wiesz… u nas w Polsce ślub zazwyczaj wiąże się z chęcią założenia rodziny. A rodzina to mąż, żona i dzieci. – powiedziała.
- Jestem jeszcze za młody i zbyt seksowny żeby zostać ojcem. – powiedział pewnie.
- Twierdzisz, że ja jestem stary i nieatrakcyjny? – oburzył się blondyn.
- Nie mnie to oceniać. – szatyn wzruszył ramionami. – Zośka oceń. Czy Lilly postarzyła Thomasa?
- Nie. – powiedziała pewnie.
- Odkąd się urodziła pojawiło się na Jego twarzy kilka zmarszczek a Jego życie erotyczne wieje nudą.
- Słucham? – znów oburzył się Morgenstern.
- Wg mnie zmarszczki pojawiły Mu się po wypadku. Swoją drogą dodają Mu uroku. Nie wiem co się dzieje w Jego życiu erotycznym ale Lilly dodaje mu sex-appealu. – wzruszyła ramionami.
- Bredzisz. – stwierdził. – Dziecko zawsze postarza. – stwierdził pewnie. – Ja dzieci w najlepszym wypadku to będę miał dopiero koło 40stki. To kiedy ta kolacja? – zapytał podchodząc do kuchenki…

***

            Ranek kolejnego dnia zaczął się jak zwykle. Cała trójka wyruszyła na basen a potem na trening do Sali sportowej przy skoczni. I dzień nie różniłby się niczym od innych gdyby nie jeden mały szczegół…
- Jesteś pewien że dasz radę? – zapytał Michael.
- Tak, czemu miałbym nie dać? – lekko się zdziwił biorąc sztangę na ramiona.
- Może dlatego, że miałeś wybity bark? – zapytał brunet patrząc uważnie na kolegę.
- Nie musisz się o mnie tak troszczyć Manu. Mam dobrą rehabilitację. – powiedział pewnie i spojrzał znacząco na bruneta.
- Nie wątpię. – odparł tamten.
- Jeżeli coś leży Ci na wątrobie to powiedz. Może potrafię Ci jakoś pomóc. – stwierdził blondyn z lekką drwiną.
- Nie trzeba. Ja akurat radzę sobie ze swoimi problemami. – powiedział i zaczął się podciągać na drążku. Blondyn spojrzał na Niego z lekkim niedowierzeniem ale ten tylko uśmiechnął się tajemniczo. Po chwili zobaczył coś i przestał się podciągać. Podbiegł do brunetki, która właśnie przechodziła przez salę. Blondyn uważnie się temu przyglądał. Miał wrażenie, że Manuel robi to wszystko specjalnie. Nie wiedział dlaczego. Zawsze się dogadywali.
Ale nigdy nie walczyliście o tą samą laskę.” – dodała podświadomość.
„Teraz też tak nie jest.”
Trochę inaczej to wygląda.
Po chwili brunet wrócił z bananem na twarzy i ponownie zawisł na drążku.
- A coś Ty taki wesoły? – zapytał Michael widząc szczerzącego się nie wiadomo do czego bruneta.
- Umówiłem się na randkę. – powiedział pewnie. Blondyn odłożył sztangę.
- Z Zośką? – spytał zdziwiony Stefan słysząc tą rozmowę.
- Tak. Idziemy dzisiaj na kawę. – stwierdził pewnie.
- To nie randka. – stwierdził Michael.
- A co?
- Obiecała Ci kawę już dawno. Z resztą mi też. A Stefanowi obiad.
- Za co? – spytał lekko zdezorientowany Thomas.
- Za to, że przekonaliśmy się do wodnego fitnessu. – odpowiedział Mu Kraft. – Swoją drogą strasznie długo czekam na ten obiad. – dodał zniesmaczony. Blondyn uśmiechnął się lekko ironicznie i spojrzał drwiąco na Manuela. Ten za to porzucił ćwiczenia na drążku i przeniósł się na atlas.
- No tak. Ale żadnemu z Was tej kawy nie zaproponowała a mi owszem. To chyba coś znaczy. – zauważył zadowolony.
- Tak. Że jesteś cholernie nachalny. – zaśmiał się Stefan.
- To kiedy idziecie na tą kawę? – zapytał Michael.
- Jutro po treningu.
- To może dzisiaj wybralibyśmy się do jakiegoś klubu? Małe wyluzowanie dobrze by nam zrobiło. Zwłaszcza, że jutro zaczynamy dopiero o 10.00. Co Wy na to? – zgodnie pokiwali głowami. – Thomas? Jesteś chętny? – zwrócił się do blondyna.
- Czemu nie? – stwierdził i chciał podnieść hantle ale zrobił zbyt gwałtowny ruch i jęknął z bólu jaki poczuł w prawym ramieniu.
- Mówiłem, żebyś się oszczędzał. – stwierdził Michi.
- Idź do Zośki niech Ci to rozmasuje czy coś. – zauważył Kraft. Blondyn chwycił się za ramię i podążył do gabinetu na górę. Brunet tylko odprowadził Go wzrokiem. Po chwili poczuł lekkie uderzenie w tył głowy.
- Ej! Odbiło Ci? – obruszył się widząc, że Gregor stoi zaraz za Nim.
- To chyba Tobie odbiło. Co Ty odwalasz? – zapytał.
- A co ja niby odwalam? – zapytał i wrócił do ćwiczeń.
- Zachowujesz się jak dupek. – zauważył Michi.
- Ty też? – zdziwił się Manuel.
- Stary dobrze wiesz co Thomas czuje do Zośki a Ty tak po prostu opowiadasz o swoich randkach z Nią dając Mu do zrozumienia ze coś Was łączy. To chyba jest trochę nie fajne. Zwłaszcza, że to Twój kumpel.
- I co z tego Gregor? Thomas ma monopol na sypianie z fizjoterapeutkami czy co?
- Chyba trochę przeginasz. – powiedział Michael.
- Wyluzujcie. Jakby Zośka chciała być z Thomasem to już dawno by była. Z tego co mówiliście to już wie, że Thomas Ja kocha. I jakoś nie widzę, żeby coś ich łączyło.
- A nie bierzesz pod uwagę tego, że dopiero co rozstała się z facetem? Może potrzebuje trochę czasu?
- Stefan, a nie bierzesz pod uwagę tego, że może Ona woli mnie? Tak ciężko uwierzyć w to, że mogę się Jej podobać bardziej od Morgiego?
- Po Twoim dzisiejszym zachowaniu bardzo ciężko. – stwierdził szatyn i wrócił do swoich ćwiczeń.

***

- Uważaj na siebie, bo naprawdę będziesz miał tą kontuzję. – pokręciła głową dotykając barku mężczyzny. – Zdejmij bluzkę. – poleciła. Posłusznie to zrobił ale lekko się skrzywił podnosząc rękę do góry. Dotknęła delikatnie Jego ramienia i nacisnęła jakiś punkt. Znów jęknął. – Masz lekko naderwany mięsień. Nic Ci nie będzie pod warunkiem, że nie będziesz udawał Herkulesa. – stwierdziła masując nagie ramię blondyna.
- Wczoraj nawet nie zdążyłem Cię zapytać o to jak było na randce z Manuelem. – stwierdził patrząc na Nią.
- Nie byliśmy na randce. – odparła spokojnie. – Pokazał mi miasto i trochę opowiedział o zabytkach. To była bardziej wycieczka krajoznawcza z przewodnikiem. – uśmiechnęła się miło. – To fajny gość. – dodała.
- A jutro? – zapytał.
- Co jutro?
- Manu mówił, że umówiliście się na randkę. – przestała Go masować.
- Słucham? – zdziwiła się lekko. – Obiecałam Mu kiedyś kawę. Zaproponował jutro więc się zgodziłam. Tyle.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. To nie moja sprawa.
- Sam zapytałeś. – zauważyła. Wróciła do masowania Go. – Chyba muszę Mu wyjaśnić kilka rzeczy. Nie mam ochoty na randki. Tym bardziej na nowe związki. A już na pewno nie na skoczków. – stwierdziła i po chwili miała ochotę się walnąć za to, że nie ugryzła się w język. Ale mleko się już rozlało. Wzrok blondyna zatrzymał się na podłodze. –Gotowe. Możesz wracać na salę. Tylko nie szarżuj. – uderzyła Go lekko w naciągnięty mięsień.
- Jasne. – już chciał wyjść ale przypomniał sobie o czymś. – Zośka masz plany na wieczór? – zapytał. Spojrzała na Niego zdziwiona. – Chłopaki chcą iść do jakiegoś klubu. Miałabyś ochotę? – spytał wyjaśniając swoje intencje.
- Może innym razem. – stwierdziła. – Dzisiaj chcę zadzwonić do Adelki i do Szymona. A Ty idziesz? – zapytała.
- Jeszcze nie wiem. To chyba nie jest na razie zbyt dobry pomysł. Zwłaszcza bez opieki. – powiedział.
- Jeżeli chcesz iść i mnie tam potrzebujesz to mów. Pójdę z Tobą. – stwierdziła.
- Nie możesz uzależniać swojego życia od moich zachcianek Zosia. Zostanę dzisiaj w domu. – uśmiechnął się. – Możemy zamówić pizzę i obejrzeć jakiś totalnie głupi film. – zaproponował.
- Brzmi fajnie. – uśmiechnęła się. – W takim razie do wieczora…

***

            Z zadowoleniem wszedł na salę ćwiczeń i włączył sobie bieżnię. Na bieżni obok pojawił się Gregor. Patrzył na blondyna wyczekująco. W końcu nie wytrzymał.
- No i? – zapytał.
- Spoko. Mój bark przeżyje.
- Nie o bark pytam. Wypytałeś Zośkę o te randki z Manu? – spytał wprost.
- Nie poszedłem tam Ją o nic wypytywać. – powiedział. – To nie są żadne randki. Manu źle odbiera to wszystko. – uśmiechnął się pod nosem.
- Wiedziałem. Ona za bardzo się w Tobie… - zamilkł. Blondyn przestał biegać.
- Ona co? – zapytał.
- Nic. – szatyn wzruszył ramionami.
- Gregor wiesz coś istotnego? – zapytał ponownie patrząc przyjacielowi prosto w oczy. Szatyn jedynie westchnął.
- Kiedyś gadaliśmy przy obiedzie. – powiedział.
- O mnie?
- O Was.
- I? – dopytywał. Pozostali powoli opuszczali salę.
- Thomas… Ona była trochę zagubiona… Z resztą… Ja się nie znam… - stwierdził i chciał odejść ale blondyn Go zatrzymał.
- Greg mów. Była zagubiona bo?
- Bo nie wiedziała co czuje. Z jednej strony był Maciek a z drugiej Ty. Więc stwierdziłem, że dobrze, ze będzie miała od Was obu przerwę. Bo w jej trakcie zobaczy za którym z Was bardziej tęskni. A to chyba da Jej odpowiedź którego z Was darzy większym uczuciem i tyle. – wzruszył ramionami. Blondyn słysząc te słowa ucieszył się jak dziecko. Bo wszystko było na dobrej drodze. Istniała szansa na to, że kiedyś  być może połączy ich cos więcej. – Może dzisiaj na imprezie coś…
- Nie idziemy na imprezę. – oznajmił.
- Dlaczego?
- Zośka chce zadzwonić do Stanów i dowiedzieć się coś o swoim bracie. Pomyślałem, że jak też zostanę to może spędzimy ten wieczór razem. – stwierdził z zakłopotaniem. Szatyn wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Nie to o czym myślisz erotomanie. – walnął przyjaciela ale sam się uśmiechnął.
- Nie wnikam. Powiedz tylko o której mam wrócić, żeby w niczym nie przeszkodzić. – wystawił język kumplowi.

***

            Rozmowa z bratem napełniła Ją nadzieją. Był wesoły, zadowolony z pobytu w Stanach i co najważniejsze już po operacji. A z tego co mówił lekarz wszystko poszło wg planu. Telefon do Adeli też był optymistyczny. Mimo, że ta panikowała i co chwilę zmieniała nastrój jak chorągiewka na wietrze, dało się z Nią porozmawiać i przetłumaczyć, że nie jest sama, że dziecko nie jest końcem świata i uspokoić. Chociaż trochę uspokoić Jej obawy dotyczące Gregora. Chociaż Jego reakcji nikt nie mógł przewidzieć.
            Kiedy wzięła prysznic i ubrała wygodny dres jeszcze z mokrymi włosami usiadła w salonie na kanapie obok blondyna. Właśnie rozkładał pudełko z zamówioną pizzą.
- To co chcesz obejrzeć? – zapytał.
- A co proponujesz? – spytała biorąc kawałek pizzy.
- Hmn… Mam do zaoferowania… Strasznie nudne rzeczy. – stwierdził. – Gregor kupował filmy pod siebie. Zazwyczaj wyrywał na Nie laski. – dodał. – Dlatego mam Titanica, Casablankę, Przeminęło z wiatrem… O! Pretty woman! – zaśmiał się.
- Dawaj. Dawno tego nie oglądałam. – stwierdziła z ochotą. Włożył film do odtwarzacza i puścił nagranie. Usiadł obok dziewczyny i też wziął kawałek pizzy.
- I jak tam Szymon? – zapytał.
- W porządku. Czuje się dobrze, jest po udanej operacji… Jeśli wszystko pójdzie dobrze to za tydzień tu przyjedzie.
- Będzie chodził?
- Wszystko zależy od rehabilitacji i tego jak bardzo będzie zdeterminowany. A jest cholernie zdeterminowany. – dodała z uśmiechem.
- A co u Adeli? – zapytał.
- Trochę Ją uspokoiłam ale jeżeli Mu szybko nie powie to nerwy Ją zniszczą. Mojej mamie uspokoiły się ataki bólu więc mogą w piątek tutaj przyjechać. O właśnie. Thomas mogę mieć do Ciebie prośbę? – zapytała spoglądając na Niego.
- Jasne. – odparł z uśmiechem.
- Mógłbyś ze mną po Nie pojechać na lotnisko? Nie chcę żeby się męczyły z taksówkami. Od razu pokażę Ci nasze nowe mieszkanie. – powiedziała z entuzjazmem.
- Nie ma sprawy. – powiedział i zapanowała cisza. Przez chwilę skupili się na filmie ale każde z nich miało w głowie coś zupełnie innego. Spojrzał na Nią. Wyglądała uroczo z mokrymi jeszcze włosami i mało seksownym dresie. Ale i tak cholernie Go pociągała. Nie mógł nic na to poradzić. Po prostu Ja kochał. I to silne jak nic nigdy uczucie wypełniało Go chcąc się uwolnić. Chcąc być odwzajemnione. Zwłaszcza po tym czego dowiedział się od Gregora. – Myślisz jeszcze o Maćku? – zapytał cicho. Odłożyła pizzę.
- Czasem myślę. – powiedziała. – Zastanawiam się czy ułożył już sobie wszystko tak jak chciał. No i czy jest szczęśliwy. Zależało mi na Nim. I nadal zależy. I życzę Mu wszystkiego co najlepsze ale… To wszystko jest przeszłością. – stwierdziła.
- Tęsknisz za ta przeszłością? – spytał. To było jedno z ważniejszych pytań. Bo dawało Mu wiele odpowiedzi.
- Tęsknię za byciem dla kogoś. – odparła. Oparła głowę o oparcie sofy i spojrzała na blondyna. Uważnie się Jej przyglądał. Miał spokojne oczy. I znów zaczynały napełniać się tym kolorem, od którego nie mogła się oderwać. Tak jak teraz.
- Jak byłem w Kolonii… - zaczął poważniej. – Cały czas myślałem o tym co się z Tobą dzieje. Jak sobie radzisz. I czy w ogóle będziesz chciała kiedyś ze mną jeszcze rozmawiać po tym wszystkim. – powiedział. – I czy choć trochę Ci mnie brakuje. Co było głupie. – westchnął.
- Tęskniłam za Tobą Thomas. – powiedziała poważnie ale cichym głosem. I na Jego sercu od razu zrobiło się cieplej. Jakby zza chmur wyszło słońce. Słysząc to z Jej ust, kiedy patrzyła Mu prosto w oczy… Więcej nie było Mu potrzebne. Czuł się jakby chwycił Pana Boga za nogi. Ale wiedział, że nie może pozwolić targającym Nim uczuciu zawładnąć. Nie mógł popełnić błędu.
- To wiele dla mnie znaczy. – powiedział i uśmiechnął się lekko. – Po tym wszystkim… Nie rozmawialiśmy właściwie o tym co Ci powiedziałem i…
- Chcesz o tym porozmawiać. – dokończyła. No i się przestraszył. Bo poruszył kwestię, którą powinien jeszcze zostawić w spokoju. Poruszył temat niedozwolony. – Nie możemy udawać, że tego nie było i uznawać to za temat tabu. Wiele zostało powiedziane i… czas sobie wszystko wyjaśnić.
- Nie chcę żebyś czuła się niekomfortowo w moim towarzystwie. Przez kilka słów zepsułem naszą przyjaźń.
- Niczego nie zepsułeś Thomas. Przyjaźń jest silniejsza niż wszystko. – zaczęła. –Kochasz mnie. Wiem to. – powiedziała. Wypowiadając te słowa mimowolnie poczuła gorąc bijący z serca. Swojego serca. Może to był odpowiedni czas wyjawić wszystko? Spełnić obietnicę daną Maćkowi? Ale czy to nie za wcześnie? – Dla mnie te słowa znaczą bardzo dużo. Zbyt wiele, żeby rzucać nimi na prawo i lewo bez 100% pewności.
- Dla mnie również. – powiedział poważnie. – Dlatego mógłbym je powtarzać Ci cały czas. – dodał.
Ty idioto! Za wcześnie!” – krzyknęła podświadomość.
  Uśmiechnęła się lekko. Znów poczuła się zbyt dobrze w Jego towarzystwie. A może tak właśnie miało być? Może tak właśnie powinna się czuć kiedyś przy Maćku? Może wtedy by Go pokochała? Ale czy to oznaczało, że kocha Thomasa? Poczuła Jego dłoń na swojej dłoni. Poczuła lekki uścisk. Odwzajemniła Go. Znów mimowolnie. Przy Nim traciła resztki racjonalnego myślenia. Wizji konsekwencji swoich czynów. Ale bardzo tego wszystkiego chciała.
- Wiele dla mnie znaczysz Thomas. – powiedziała cicho. – Bardzo dużo. – dodała. A Jemu serce chciało się wyrwać z piersi. Drugą ręką odgarnął Jej włosy z twarzy i powoli zbliżył się do Niej. Jej oczy pochłonęły Go całego. Poczuł Jej słodki oddech na policzku. Jej malinowe usta rozchyliły się lekko gotowe na przyjęcie chwili przyjemności, którą tak bardzo chciał Jej ofiarować. Wystarczył jeden ruch. Kilka centymetrów. Jedna mała chwila…

******************************************************
Witajcie kochane J
Na początku odpowiedź na zadane pytanie w poprzednich komentarzach przez opowiadaniegregorau. :
Nie wiem ile jeszcze rozdziałów tego opowiadania powstanie ale na pewno nie zbliżam się jeszcze do końca. Jest tutaj wiele do wyjaśnienia, odkręcenia, zakręcenia ponownie i finału. Dlatego jeszcze sporo przede mną i bohaterami tego opowiadania. J
Cieszę się, że nadal ze mną jesteście mimo, że są wakacje i jest wiele lepszych rzeczy do roboty niż czytanie moich wypocin. Dlatego bardzo Wam za to dziękuję.
I dziękuję też za miłe przyjęcie mojego opowiadania o Michale. J
Tam kolejny rozdział jutro J
A tutaj być może pojutrze. Dlatego śledźcie, czytajcie i komentujcie.

Buziole dla Was i dużo słonka :*