AUSTRIA, INNSBRUCK…
Siedziała naprzeciwko szatyna i patrzyła na Niego
uważnie. Jego mina mówiła wszystko. Był zszokowany. Nie mógł uwierzyć w to
czego właśnie się dowiedział. Jego najlepszy przyjaciel miał tak wielkie
problemy a On tego nie zauważył. Będąc obok Niego. Dzień w dzień. Ramię w
ramię. Pokój obok…
- To nie jest Twoja wina
Gregor. – powiedziała widząc załamanego kolegę. Trudno było Jej określić ich
relację. Kolega? Bo na pewno nie przyjaciel. Znajomy? Współlokator? Teraz to
nie było ważne. – Nikt tego nie zauważył. Ani trener ani Kristina ani Wasi
koledzy z drużyny.
- Ty zauważyłaś. –
stwierdził.
- Tylko dlatego, że
kiedyś sama miałam z tym do czynienia. – odparła. Spojrzał na nią z jeszcze
większym zaskoczeniem na twarzy niż przed chwilą. – Stare dzieje. – powiedziała
wymijająco. – Teraz jesteśmy Mu potrzebni. Musimy Go wspierać i pokazać Mu, że
może na nas liczyć.
- Możemy się z Nim jakoś
kontaktować? – zapytał.
- Tylko telefonicznie i
tylko w określonych godzinach i dniach. Przez ten najbliższy tydzień możemy to
zrobić jedynie raz. Najlepiej w trzeci dzień terapii. Wtedy zazwyczaj siła
walki jest najmniejsza, kryzys największy i Thomas może chcieć się poddać.
Dlatego musi wiedzieć, że nie jest sam i że Mu w tym kibicujemy. On sam musi
chcieć się wyleczyć.
- Czyli dopiero w środę?
– pokiwała głową. – Nie rozumiem dlaczego nie powiedział mi o swoich
problemach… Przecież przyjaźnimy się tyle lat… Zawsze mogłem na Niego liczyć.
- Może właśnie dlatego
nie chciał Cię martwić? Myślał, że skoro Tobie umiał pomóc to sam sobie
świetnie poradzi z problemem… Nie wiem Gregor… - westchnęła.
- Kto o tym wszystkim
wie? – zapytał.
- Ja, Ty i Heinz.
Kristina i reszta myśli, że Thomas jest w klinice rehabilitacyjnej. Wybił sobie
bark. – wspomniała. I zapadła cisza. No bo o czym może rozmawiać dwoje
nieznanych sobie ludzi? – Jesteś głodny? – zapytała. – Zrobiłam obiad. – wstała
od stołu i podeszła do kuchenki. Postawiła zupę na gazie a do piekarnika
wsadziła pieczeń.
- Nie musisz mi się
podlizywać. Nie wyrzucam Cię z mieszkania. – zauważył z tą swoją cwaną miną.
Wywróciła oczami.
- Nie podlizuję się.
Skoro i tak tutaj mieszkam to mogę gotować nie tylko dla siebie. – powiedziała
mieszając pomidorową.
- Miałaś jakieś
wiadomości od Adeli? – zapytał ciszej. Odwróciła się w Jego stronę. Telefon od
przyjaciółki jaki otrzymała poprzedniego wieczora był jednym z tych, których
wolałaby nie otrzymać. Nigdy nie słyszała tak smutnego głosu blondynki.
Opowiedziała Jej wszystko co wydarzyło się w Egipcie. Dlatego w pewnym sensie
współczuła szatynowi. Mając świadomość, że człowiek, który siedzi przed Nią nie
wie czym jest miłość a Jej najlepsza przyjaciółka zakochała się w Nim jak nigdy
w nikim, nie wiedziała jak właściwie ma się zachować.
- Tak. Rozmawiałam z Nią
wczoraj wieczorem. – odparła i wróciła do przygotowywania obiadu.
- Wszystko u Niej w
porządku? – spytał ponownie.
- Dlaczego sam Jej o to
nie zapytasz? Masz Jej numer. Zadzwoń. – wzruszyła ramionami.
- To chyba nie jest
najlepszy pomysł.
- A wspólny wyjazd do
Egiptu był świetnym pomysłem tak? – spytała trochę ostrzej niż chciała. –
Przepraszam. – poprawiła się. – Ostatnio trochę za dużo się tego wszystkiego
naskładało. Najpierw wypadek i cała ta sytuacja z operacją Szymona, potem
przeprowadzka tutaj, moja najlepsza przyjaciółka jest beznadziejnie zakochana w
facecie, który ma Ją generalnie gdzieś, Thomas jest uzależniony i jeszcze do
tego… - przerwała. Nie chciała nawet o tym myśleć. Niestety tak się nie dało.
- Słyszałem o Maćku. –
powiedział cicho.
- Chyba wszyscy już
wiedzą. Dzisiaj na zajęciach patrzyli na mnie jak na jakąś ofiarę przestępstwa.
- Polubili Cię więc się
martwią. – wyjaśnił. – Tylko żaden z Nich nie ma odwagi Cię zapytać o to jak
się trzymasz. – dodał. Zamilkła. Wyłączyła kuchenkę i nalała zupy na talerze.
Postawiła na stole i podała szatynowi łyżkę. Usiadła naprzeciwko Niego i
zaczęła powoli jeść. Po dwóch łyżkach przestała. Uparty wzrok Schlierenzauera
nie pozwolił Jej na spokojne skonsumowanie obiadu. Spojrzała na Niego.
- A jak mam się czuć? –
spytała. – Po raz pierwszy w życiu byłam pewna tego z kim jestem. Wiedziałam,
że On mnie nigdy nie zawiedzie. Że z Jego strony nie musze spodziewać się ciosu…
- zaczęła gorzko. Nerwy miała na granicy. Wybuch był tylko kwestią czasu. – Aż
tu nagle bum! Jak się sypie to wszystko. – zakończyła. – Okazuje się, że to co
miało być pewne przynosi największe niespodzianki… Powiedz mi jak ja miałam
zareagować? Miałam Mu pogratulować? Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i nic
się nie zmieni? Wszystko zmieniło się wraz z tą wiadomością. Wcześniej jeszcze
miałam resztki nadziei, że jakoś to wszystko się ułoży, że popracuje tu trochę,
jakoś spłacę kredyt za leczenie Szymona i wrócę do Polski do Maćka. I wszystko
będzie dobrze. Tylko kiedy związek trwał miesiąc przed wyjazdem, a ja sama nie
byłam w stanie powiedzieć Mu, że Go kocham to przy tak długiej rozłące
rozstanie i wygaśnięcie tego uczucia jest tylko kwestią czasu. – powiedziała.
- Nikt nie mówi, że Twoja
reakcja była zła. – stwierdził.
- Wszyscy wokół to
powtarzają. Że zostawiłam Go z tym samego. Że gdybym Go kochała to jakoś bym to
przełknęła. Ale to nie jest prawda. Czasem samo silne uczucie nie wystarcza.
Nasze życie nie mogłoby się udać. Przez najbliższe kilka lat ja będę tutaj On
tam. Będzie musiał zająć się rodziną i skokami. Nie będziemy mieli dla siebie
czasu. Ja chcę żyć z Nim a nie obok Niego. Jeżeli kiedyś mamy być ze sobą to
będziemy. Teraz… dla mnie to zbyt wiele. Zwłaszcza, że…
- Że Go nie kochasz. –
dokończył. Popatrzyła na Niego smutno. – Może i nie znam się na romantycznych
związkach i tym całym kochaniu ale wg mnie powinnaś Mu to wszystko powiedzieć.
– stwierdził i zaczął jeść zupę. – Po co być z kimś kogo się nie kocha i karmić
Go złudną nadzieją na coś co nigdy nie nastąpi? Nie lepiej to zakończyć od
razu? Jedno porządne cięcie jest lepsze niż kilka małych ale tak samo
bolesnych.
- Gdzieś Ty to wyczytał?
Bo chyba nie mówisz tego z autopsji. – zauważyła.
- Przyjaźń z Adelą jednak
ma na Ciebie wpływ. Jesteś tylko trochę mniej złośliwa. – stwierdził. – Tylko,
że wiesz doskonale, że mam rację.
- Masz.
- Więc?
- Co więc? – spytała
zdezorientowana.
- Kiedy Mu to powiesz?
- Powiedziałam Mu to
kiedy wyjeżdżaliśmy ze Szwajcarii.
- I jak zareagował?
Przed oczami stanął Jej obraz bruneta, który
beznamiętnym wzrokiem patrzył na Nią stojąc w holu hotelowym…
- Tak będzie lepiej.
- Wygodniej – poprawił Ją. – Masz szczęście prawda? Trafiła Ci się
świetna okazja. Przyznaj, tylko czekałaś aż popełnię jakiś błąd żeby się ode
mnie uwolnić. I proszę! Jest. Maciek wpadł więc można spokojnie Mu dołożyć i Go
zostawić z tym wszystkim samego. A Ty masz teraz wolną drogę. Thomas się
ucieszył co nie? Możesz już do Niego lecieć!
- Maciek przestań! Myślisz, że to wszystko jest dla mnie proste? To
prawda, że nie umiem Ci powiedzieć, że Cię kocham ale nie ukrywałam tego przed
Tobą! Wiedziałeś, że dla mnie te słowa są zbyt wielkie żeby je tak po prostu
wypowiadać nie będąc pewną! Czego ode mnie oczekujesz? Gratulacji? Mam Cię
wyściskać i powiedzieć jak to świetnie, że będziesz miał dziecko z inną
kobietą? Jak Ty to wszystko sobie wyobrażasz?
- Mówiłaś, że cokolwiek by się nie działo to jesteśmy razem. –
wspomniał. Ton Jego głosu złagodniał. Jego wzrok był smutny i pozbawiony
wszelkich nadziei. – Jeżeli mam traktować te słowa poważnie to mam prawo
spodziewać się z Twojej strony wsparcia prawda? – uniósł Jej podbródek tak,
żeby widzieć Jej oczy. – Nie chcę się z Toba kłócić, nie chcę się z Tobą
rozstawać… - jego ciemne oczy były ciemniejsze niż zwykle. Łapał się ostatniej
deski ratunku jakim był Jego wpływ na Nią. Być może Go nie kochała ale darzyła
Go uczuciem, które pozwalało na takie zagrania. – Ja Ciebie kocham Zośka… Mogę na
Ciebie czekać ile będziesz chciała ale nie mów mi że to nie ma sensu. Widzę i
czuję, że nie jestem Ci obojętny. – powiedział cicho.
- Bo nie jesteś. – przyznała głaszcząc Go po policzku. – Chcę tylko
żebyś poukładał swoje życie tak, żeby znalazło się tam miejsce dla nas. Bo
teraz… to wszystko jest trochę zbyt skomplikowane.
- Powiedz mi tylko jedno… - zaczął. – Tylko bądź ze mną szczera. Mogę
Cię o to prosić?
- Zawsze jestem z Tobą szczera.
- Czy to co do mnie czujesz… czy czujesz to samo do Thomasa? – zapytał
z widocznym bólem w oczach. Nie zastanawiała się.
- Nie. – odpowiedziała pewnie. – Thomas jest dla mnie przyjacielem. Ty
jesteś dla mnie kimś więcej.
- Więc dlaczego Jego wspierasz a mnie nie chcesz?- spytał z żalem.
- To są dwie różne sytuacje.
- Tak, wybity bark rzeczywiście wymaga pełnego wsparcia. – warknął.
- Widzisz? Nadal nie potrafisz mi zaufać. Takie kłótnie zdarzałyby się
coraz częściej. W końcu któreś z nas by tego nie wytrzymało. – zauważyła ze
smutkiem. Zamilkli. Patrzyli się na siebie rozumiejąc w końcu swój problem. Po
prostu nie potrafili się dogadać. Mimo, że bardzo tego chcieli. A tej bariery
nie można ominąć tak po prostu.
- Więc nie kończmy tego definitywnie. – powiedział w końcu.
- Co masz na myśli? – spytała.
- Zależy mi na Nas. Nie chcę tego popsuć jeszcze bardziej… Zróbmy sobie
przerwę. Dajmy sobie czas. Ty w końcu unormujesz swoje życie w Austrii a ja
ogarnę swoje w Polsce. Jeżeli to ma się udać to się uda. Bez szarpania się.
Bądźmy po prostu…
- Przyjaciółmi na specjalnych warunkach. – dokończyła. Zaśmiał się
lekko.
- Co Ty na to?
- Dobrze. Dajmy sobie czas…
- Mówiąc cięcie miałem na
myśli cięcie w sensie amputacji a nie ucięcie i przyszycie na słabych
niteczkach spowrotem. – stwierdził szatyn. Spojrzała na Niego i wstała od stołu
biorąc puste talerze. Po chwili wróciła z drugim daniem. – A co z Thomasem? –
zapytał.
- W jakim sensie?
- Wiesz już, że Cię
kocha. – wzruszył ramionami.
- Wiem.
- Więc?
- Jak wyjdzie z odwyku
będę musiała z Nim o tym porozmawiać. – odparła.
- A co jeżeli się załamie
kiedy Mu powiesz, że nic z tego nie będzie?
- Nie mogę z Nim być
tylko po to żeby nie wrócił do prochów. – zauważyła. Nie patrzyła na szatyna.
Skupiała się na krojeniu mięsa. Za to On uważnie Jej się przyglądał.
- No to się porobiło… -
westchnął.
- Co się porobiło? –
zapytała zdezorientowana.
- On też nie jest Ci
obojętny. – zauważył. – Masz strasznie pojemne serce. – zaśmiał się.
- Nie pomagasz. –
mruknęła.
- Więc mam rację? Czujesz
cos do Morgiego?
- Gregor… nie wiem.
Zgubiłam się. To wszystko tak szybko się dzieje wokół mnie, że gdzieś po drodze
po prostu się zgubiłam. Nie potrafię rozpoznać właściwie uczuć. Nie umiem się
określić. Może komuś wyda się, że gram na dwa fronty ale ja naprawdę chcę być
fair w stosunku do wszystkich i nie chcę nikogo zranić.
- Na razie nie raniąc
nikogo ranisz tylko siebie. – stwierdził. – Nie zrywając na dobre z Maćkiem
nadal tkwisz w czymś co jest niepewne i raczej bez sensu a dając nadzieję tylko
pogłębiasz dupę w jakiej jesteś.
- Dzięki, to było bardzo
obrazowe.
- Ale prawdziwe. –
zauważył. – Może nie jestem ekspertem od spraw damsko-męskich ale zaplątujesz
się coraz bardziej. Daliście sobie z Maćkiem czas… Świętnie. Thomas też
wyjechał na miesiąc. Masz 4 tygodnie na to żeby się określić. To naprawdę sporo
czasu.
- Tylko jak ja mam się
określić? – spytała z desperacją w głosie.
- To proste. Zobaczysz za
którym z nich bardziej tęsknisz. – wzruszył ramionami.
- A to wiesz bo…?
- Bo ostatnio odkryłem,
że mam uczucia. – powiedział poważnie nie przerywając jedzenia. – Zerwałem z
Sandrą. – oznajmił. Zakrztusiła się. Spojrzała na Niego wielkimi oczami ze
zdziwienia.
- Dlaczego?
- Zakochałem się. –
oznajmił z dumą. – Chyba. – dodał. Na Jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
Lekki bo lekki ale zawsze coś. W końcu coś zaczynało się układać. Nie w Jej
życiu ale w życiu Jej przyjaciółki.
- Zadzwoń do Niej. –
powiedziała z uśmiechem. – Powiedz co czujesz. Bez deklaracji. Adela zrozumie.
– puściła Mu oko…
POLSKA, KRAKÓW…
Telefon dzwonił i dzwonił już piąty raz tego popołudnia.
Znów na wyświetlaczu pojawiał się ten sam napis. SCHLIERI DZOWNI. I ponownie
nacisnęła czerwoną słuchawkę. Rozmowa z Nim nie miała sensu. Bo co Jej mógł
powiedzieć? Po co w ogóle dzwonił? Chciał się upewnić że dotarła do domu?
Przecież On się nie martwi… Telefon ponownie się odezwał. Tym razem dzwoniła
Zośka. Odebrała od razu.
- Zośka powiedz temu
osłowi jeżeli jest gdzieś tam obok Ciebie, że jeśli chce się zapytać w jaki
sposób najlepiej oświadczyć się dziewczynie to ja się na tym nie znam. –
zaczęła od razu.
- Rozstałem się z Sandrą.
– usłyszała po drugiej stronie słuchawki. Aż wypuściła lakier do paznokci z
rąk.
- Cholera jasna!
- Spodziewałem się innej
reakcji. – powiedział.
- Przez Ciebie
wybrudziłam sobie dywan. – warknęła. – Czemu Zośka mówi Twoim głosem?
- Bo ode mnie nie
odbierasz. – oznajmił.
- Przekaż Jej proszę,
żeby się nie zaprzyjaźniała z Tobą, bo nie masz uczuć i tylko lubisz
wykorzystywać ludzi.
- Adela mówi, że Cię
kocha i jest Ci wdzięczna do końca życia za ten telefon. – usłyszała w
słuchawce.
- Skoro już musze Cię
słuchać to mów co masz do powiedzenia i daj mi się spokojnie przygotować do
wyjścia. – powiedziała kontynuując malowanie paznokci.
- Idziesz na randkę? –
zapytał zaskoczony.
- A coś Ty taki
zdziwiony? Mówiłam Ci, że chcę czegoś od życia. – wspomniała.
- Wyjdź za mnie. –
oznajmił. Ponownie upuściła lakier do paznokci a w słuchawce usłyszała jak ktoś
się krztusi. To musiała być Zośka.
- Chcesz zabić mi
przyjaciółkę?! – wydarła się.
- Chcę żebyś została moją
żoną. – powiedział poważnie.
- Dobra czubku…
Wyjaśnijmy coś sobie… Nie znamy się. Spędziliśmy ze sobą kilka upojnych nocy i
sporo rozmawialiśmy ale doszliśmy do wniosku, że nie wiesz co to miłość i
generalnie daję sobie z Tobą spokój. Więc co Ty do cholery odwalasz?! –
krzyknęła do słuchawki. – Jak masz sobie ze mnie jaja robić to oszczędź sobie.
I wiesz co? Współczuję Zośce, że musi z Tobą mieszkać.
- Poczekaj! – krzyknął. –
Pierwszy raz w życiu tęsknię za jakąś kobietą. I tą kobietą jesteś Ty.
Irytujesz mnie, denerwujesz i wkurzasz na każdym kroku! Nie usłyszałem od
Ciebie ani jednego miłego słowa a myślę o Tobie na okrągło! Jak budzę się rano
boli mnie, bo nie ma Cię obok! A kiedy usłyszałem, że się zakochałaś…
- Coś Ty dzisiaj brał?! –
krzyknęła ponownie.
- Jedynym narkotykiem dla
mnie jesteś Ty. – powiedział. Usłyszała jak Zośka robi głośne facepalm.
- Gdybyś stał teraz obok
mnie to byś dostał po łbie za pierdolenie głupot.
- Ale dzięki temu mnie
słuchasz. – powiedział z zadowoleniem.
- Mówiłam Ci już, że jesteś
idiotą? – zapytała.
- Ale kochasz mnie. –
stwierdził.
- Bo sama też całkiem
normalna nie jestem. – westchnęła ale uśmiechnęła się pod nosem.
- To jak będzie?
Wyjdziesz za mnie? – kontynuował.
- Jak na moim palcu
pojawi się pierścionek z brylantem za 40 tysięcy. – powiedziała z uśmiechem i
rozłączyła się…
NIEMCY, KOLONIA, TRZY DNI PÓŹNIEJ…
Wyłączył komputer w bibliotece i wyszedł na powietrze.
Nie mógł uwierzyć w to co właśnie przeczytał. Jego najgorszy koszmar stał się
rzeczywistością. Wiedział, że prędzej czy później może do tego dojść. W
normalnym świecie to jest normalna kolej rzeczy. Ale nie mógł się z tym
pogodzić. To było jakby nierealne. Jakby z innego świata. Z odległej galaktyki.
Innej rzeczywistości. Jak to mogło się stać?
„Chyba nie muszę Ci wyjaśniać jak… No chyba, że chcesz… Kiedy Pan i Pani
się kochają…”
„Wiem jak to się robi.”
„No to co się głupio pytasz?”
„Po prostu… To…”
„Nie taki miałeś plan co?”
„Nie miałem planu. Może
nadzieje.”
„Nie spodziewałeś się, że coś takiego może się wydarzyć? Przecież skoro
są razem to chyba tylko kwestia czasu.”
„Jeżeli to planują. A Oni
raczej tego nie planowali. Przecież dzieli ich tak wiele.”
„Hej, Ciebie i Kristinę też wiele dzieliło a Lilly jakoś się pojawiła.”
„Tak ale…”
„Hej, uspokój Downa. Miałeś ochotę być na Jego miejscu? Zapłodnić
kolejną panienkę? A co Ty buhaj rozpłodowy jesteś? Wskocz na krowę będzie
cielę.”
„Zamknij się! Po prostu
nie spodziewałem się takiej sytuacji. Zastanawiam się jak to będzie teraz
wszystko wyglądać. Ona tu, On tam… Myślisz, że zrezygnuje z pracy w kadrze i
wróci do Polski?”
„Tak chyba byłoby najlepiej. Teraz raczej powinni być razem.”
- Panie Morgenstern! –
zawołała pielęgniarka. – Telefon do Pana!
- Kto dzwoni? – zapytał.
- Pan Schlierenzauer. –
podała Mu słuchawkę. Usiadł na ławce przed dworkiem i przyłożył słuchawkę do
ucha.
- Słucham.
- Morgi Ty idioto! –
zaczął od razu. – Jak mogłeś nic mi nie powiedzieć?! Jak mogłeś wpakować się w
coś takiego?! Czy Ty rozum straciłeś?! O czym Ty myślałeś co?! Chyba o niczym
bo wątpię żeby w tamtym momencie coś w tej Twojej głowie było! Jednak co
blondyn to blondyn! – wydarł się do telefonu.
- Gregor! – usłyszał w
tle. Była tam. Czyli nie wróciła jeszcze do Polski.
- Przepraszam. –
powiedział spokojnie. Szatyn również uspokoił swój głos.
- Jak się czujesz?
Wszystko tam masz? Potrzebujesz czegoś? Karmią Cię? – zadawał setki pytań. –
Czekaj włączę Cię na głośnik bo mi Zośka żyć nie da. – powiedział. – No mów
coś! Co się nic nie odzywasz?
- Może jakbyś zamknął na
chwilę swoje oblicze to miałby okazję coś powiedzieć. – odezwała się. – Cześć
Thomas! – zawołała wesoło. – Jak się trzymasz? – spytała z troską.
- Mam ochotę stąd uciec.
Ci ludzie tutaj są nienormalni. Większość z nich jest tutaj już któryś raz… -
powiedział z rezygnacją.
- Teraz wiesz, że to w co
się wpakowałeś nie jest taką prostą sprawą. – zauważył szatyn. – A jak zwiejesz
i Cię znajdę to Ci tak nakopię, że Zośka będzie musiała przez miesiąc masować
Ci tyłek żebyś mógł usiąść. Ale to chyba nie będzie Ci przeszkadzało co? Ała! –
jęknął.
- Będzie dobrze Thomas. –
powiedziała optymistycznie.
- A jak Ty się czujesz? –
zapytał. Miała wesoły głos.
- W porządku… a czemu
pytasz? – spytała lekko zdezorientowana.
- Chłopaki dają Ci
chociaż chwilę wytchnienia? – zapytał z niemrawym uśmiechem.
- Chyba sobie żartujesz.
Co chwilę coś sobie robią. Nie wiedziałam, że z nich takie ofiary losu.
Kontuzja na kontuzji a ja mam tylko dwie ręce.
- I wszystko robisz sama?
– zdziwił się.
- Nooo tak. Taką mam
pracę.
- Ale w Twoim stanie?
Powinnaś chyba trochę mniej się męczyć. – zauważył zaniepokojony.
- W moim stanie? –
spytała.
- Coś Ci jest? – tym
razem odezwał się szatyn.
- Thomas o czym Ty
mówisz? – zapytała.
- Zosia ja wiem o
wszystkim. – powiedział z troską w glosie. – Mam tutaj dostęp do internetu. –
dodał.
- Ale o czym wiesz? –
spytał tym razem Gregor.
- Że Zośka jest w ciąży.
– oznajmił. W słuchawce zapadła cisza. – Dzisiaj przeczytałem, że Maciek
zostanie ojcem…
- To prawda. – potaknął
szatyn.
- No właśnie… Dlatego
dziwię się, że jeszcze jesteś w Austrii. Nie powinnaś teraz wrócić do Niego? –
zapytał niepewnie.
- Nie. – odparła
stanowczo. – Zrobiliśmy sobie z Maćkiem przerwę. Musimy sobie ułożyć nasze
życia. – oznajmiła lekko zgaszonym głosem.
- Ale…
- Nie jestem w ciąży
Thomas. – przerwała Mu.
„No dobra… Zgubiłem się.”
- W takim razie kto…
- Maciek będzie miał
dziecko z inną kobietą. – powiedziała ciszej.
„Ding ding ding ding!!!! Mamy zwycięzcę! ”
- Och… - tylko tyle był w
stanie wydusić z siebie. Z jednej strony poczuł ulgę, że to nie Ona jest w
ciąży. Ale z drugiej strony nie mógł sobie nawet wyobrazić jak może się czuć
kobieta, która dowiaduje się, że Jej facet będzie miał dziecko z inną.
- Oświadczyłem się. –
oznajmił szatyn przerywając niezręczną ciszę.
- Sandrze? Jesteś pewien
że dobrze robisz? – zapytał lekko zrezygnowany blondyn. W głowie miał tylko
myśli o tym co teraz przeżywa brunetka. Jak trudno musi Jej być.
„No pewnie, że trudno. Wiadomo, gdybyś tam był mogłaby wtulić się w
Twoje ramiona i zostać w nich już na zawsze…”
„Znajdę sposób na to,
żeby się Ciebie pozbyć. Przysięgam.”
„Jestem Twoją podświadomością. Mówię tylko na głos
to czego Ty nie chcesz dopuścić.”
- Z Sandrą zerwałem.
Oświadczyłem się Adeli. – oznajmił z dumą Gregor.
- Słucham? – zdziwił się
blondyn. – Nie ma mnie w domu tydzień a Ty oświadczasz się w dodatku nie swojej
dziewczynie?
- Spokojnie Thomas… -
zaczęła brunetka trochę weselszym głosem. – Gregor oświadczył się Jej przez
telefon. W dodatku w dość nietypowej rozmowie. Poza tym Adela nie przyjęła tych
oświadczyn. – zaśmiała się.
- No zdziwiłbym się gdyby
przyjęła. – tym razem i blondyn się zaśmiał.
- Muszę tylko kupić
odpowiedni pierścionek i będzie moja. – stwierdził.
- To tak nie działa. –
wtrąciła brunetka.
- Ale zadziała.
- Jeśli chcesz iść na
pewną śmierć to kupuj.
- Kupię a Ty mi w tym
pomożesz.
- Nie ma takiej opcji.
Nie narażę się na Adelską wściekłość.
- Pomożesz mi bo inaczej
zacznę gotować.
- To zacznij. Ja zacznę
jadać na mieście.
- Świetnie tylko potem
nie jęcz, że nie mieścisz się w strój kąpielowy.
- Nie jęczałam tylko
stwierdziłam, że się skurczył.
- Ooooczywiście. A litr
lodów orzechowych z lodówki wyjadłem sam.
- Słyszę, że się świetnie
dogadujecie. – zaśmiał się blondyn. Rozmowa z przyjaciółmi pomogła Mu. Poczuł,
że nie jest sam, że ma wsparcie. I choć powinien teraz być tam z Nimi a
zwłaszcza z Nią to nie zostawił Jej całkiem samej.
- Wracaj szybko Thomas.
Bo się wyzabijamy. – zażartował szatyn.
- Wrócę jak najszybciej
się da. – powiedział. – Muszę kończyć bo zaraz mam zajęcia.
- To trzymaj się tam. I
nie daj się! – zawołał szatyn.
- Trzymamy za Ciebie
kciuki. – dodała brunetka.
- Zadzwońcie za tydzień.
– poprosił i rozłączył się.
„Bierz dupę w troki i na terapię!”
„Robi się.”
********************************************************************************
Jest 30-stka :D
Mam nadzieję, że trochę Was rozweseli ale i da do myślenia na temat postępowania Zośki.
Cieszę się, że jednym to zachowanie się podoba a innym nie :)
Wasze komentarze na ten temat napawają mnie weną i stymulują do dalszej twórczości :)
Dziękuję Wam za to i do poczytania w piątek :*
Buziole :*