piątek, 27 czerwca 2014

CHWALIPIĘTA

CZEŚĆ I CZOŁEM!! :)

Witajcie moje kochane.
Wiem, że obiecałam Wam nowy rozdział ale nic z tego nie będzie chyba aż do niedzieli.
Dzisiaj chwaląc się - obroniłam pierwszą pracę licencjacką i jestem pełnoprawnym licencjonowanym nauczycielem chemii :D
Brawo Ja!!
I w związku z powyższym dzisiaj będę świętować z ludem ze studiów, co oznacza, że Kraków jest Nasz :P a jutro z przyjaciółmi w moim rodzinnym pipidówku (ale kochanym).
Dlatego nie będę w stanie napisać dla Was nic twórczego. :(
Wypiję Wasze zdrowie, obiecuję.
Za najlepsze czytelniczki pod słońcem!
Do niedzieli moje Kochane!
Buziole :*

Wasza
Panna Boop

środa, 25 czerwca 2014

30. Wyjdziesz za mnie?

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Siedziała naprzeciwko szatyna i patrzyła na Niego uważnie. Jego mina mówiła wszystko. Był zszokowany. Nie mógł uwierzyć w to czego właśnie się dowiedział. Jego najlepszy przyjaciel miał tak wielkie problemy a On tego nie zauważył. Będąc obok Niego. Dzień w dzień. Ramię w ramię. Pokój obok…
- To nie jest Twoja wina Gregor. – powiedziała widząc załamanego kolegę. Trudno było Jej określić ich relację. Kolega? Bo na pewno nie przyjaciel. Znajomy? Współlokator? Teraz to nie było ważne. – Nikt tego nie zauważył. Ani trener ani Kristina ani Wasi koledzy z drużyny.
- Ty zauważyłaś. – stwierdził.
- Tylko dlatego, że kiedyś sama miałam z tym do czynienia. – odparła. Spojrzał na nią z jeszcze większym zaskoczeniem na twarzy niż przed chwilą. – Stare dzieje. – powiedziała wymijająco. – Teraz jesteśmy Mu potrzebni. Musimy Go wspierać i pokazać Mu, że może na nas liczyć.
- Możemy się z Nim jakoś kontaktować? – zapytał.
- Tylko telefonicznie i tylko w określonych godzinach i dniach. Przez ten najbliższy tydzień możemy to zrobić jedynie raz. Najlepiej w trzeci dzień terapii. Wtedy zazwyczaj siła walki jest najmniejsza, kryzys największy i Thomas może chcieć się poddać. Dlatego musi wiedzieć, że nie jest sam i że Mu w tym kibicujemy. On sam musi chcieć się wyleczyć.
- Czyli dopiero w środę? – pokiwała głową. – Nie rozumiem dlaczego nie powiedział mi o swoich problemach… Przecież przyjaźnimy się tyle lat… Zawsze mogłem na Niego liczyć.
- Może właśnie dlatego nie chciał Cię martwić? Myślał, że skoro Tobie umiał pomóc to sam sobie świetnie poradzi z problemem… Nie wiem Gregor… - westchnęła.
- Kto o tym wszystkim wie? – zapytał.
- Ja, Ty i Heinz. Kristina i reszta myśli, że Thomas jest w klinice rehabilitacyjnej. Wybił sobie bark. – wspomniała. I zapadła cisza. No bo o czym może rozmawiać dwoje nieznanych sobie ludzi? – Jesteś głodny? – zapytała. – Zrobiłam obiad. – wstała od stołu i podeszła do kuchenki. Postawiła zupę na gazie a do piekarnika wsadziła pieczeń.
- Nie musisz mi się podlizywać. Nie wyrzucam Cię z mieszkania. – zauważył z tą swoją cwaną miną. Wywróciła oczami.
- Nie podlizuję się. Skoro i tak tutaj mieszkam to mogę gotować nie tylko dla siebie. – powiedziała mieszając pomidorową.
- Miałaś jakieś wiadomości od Adeli? – zapytał ciszej. Odwróciła się w Jego stronę. Telefon od przyjaciółki jaki otrzymała poprzedniego wieczora był jednym z tych, których wolałaby nie otrzymać. Nigdy nie słyszała tak smutnego głosu blondynki. Opowiedziała Jej wszystko co wydarzyło się w Egipcie. Dlatego w pewnym sensie współczuła szatynowi. Mając świadomość, że człowiek, który siedzi przed Nią nie wie czym jest miłość a Jej najlepsza przyjaciółka zakochała się w Nim jak nigdy w nikim, nie wiedziała jak właściwie ma się zachować.
- Tak. Rozmawiałam z Nią wczoraj wieczorem. – odparła i wróciła do przygotowywania obiadu.
- Wszystko u Niej w porządku? – spytał ponownie.
- Dlaczego sam Jej o to nie zapytasz? Masz Jej numer. Zadzwoń. – wzruszyła ramionami.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- A wspólny wyjazd do Egiptu był świetnym pomysłem tak? – spytała trochę ostrzej niż chciała. – Przepraszam. – poprawiła się. – Ostatnio trochę za dużo się tego wszystkiego naskładało. Najpierw wypadek i cała ta sytuacja z operacją Szymona, potem przeprowadzka tutaj, moja najlepsza przyjaciółka jest beznadziejnie zakochana w facecie, który ma Ją generalnie gdzieś, Thomas jest uzależniony i jeszcze do tego… - przerwała. Nie chciała nawet o tym myśleć. Niestety tak się nie dało.
- Słyszałem o Maćku. – powiedział cicho.
- Chyba wszyscy już wiedzą. Dzisiaj na zajęciach patrzyli na mnie jak na jakąś ofiarę przestępstwa.
- Polubili Cię więc się martwią. – wyjaśnił. – Tylko żaden z Nich nie ma odwagi Cię zapytać o to jak się trzymasz. – dodał. Zamilkła. Wyłączyła kuchenkę i nalała zupy na talerze. Postawiła na stole i podała szatynowi łyżkę. Usiadła naprzeciwko Niego i zaczęła powoli jeść. Po dwóch łyżkach przestała. Uparty wzrok Schlierenzauera nie pozwolił Jej na spokojne skonsumowanie obiadu. Spojrzała na Niego.
- A jak mam się czuć? – spytała. – Po raz pierwszy w życiu byłam pewna tego z kim jestem. Wiedziałam, że On mnie nigdy nie zawiedzie. Że z Jego strony nie musze spodziewać się ciosu… - zaczęła gorzko. Nerwy miała na granicy. Wybuch był tylko kwestią czasu. – Aż tu nagle bum! Jak się sypie to wszystko. – zakończyła. – Okazuje się, że to co miało być pewne przynosi największe niespodzianki… Powiedz mi jak ja miałam zareagować? Miałam Mu pogratulować? Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i nic się nie zmieni? Wszystko zmieniło się wraz z tą wiadomością. Wcześniej jeszcze miałam resztki nadziei, że jakoś to wszystko się ułoży, że popracuje tu trochę, jakoś spłacę kredyt za leczenie Szymona i wrócę do Polski do Maćka. I wszystko będzie dobrze. Tylko kiedy związek trwał miesiąc przed wyjazdem, a ja sama nie byłam w stanie powiedzieć Mu, że Go kocham to przy tak długiej rozłące rozstanie i wygaśnięcie tego uczucia jest tylko kwestią czasu. – powiedziała.
- Nikt nie mówi, że Twoja reakcja była zła. – stwierdził.
- Wszyscy wokół to powtarzają. Że zostawiłam Go z tym samego. Że gdybym Go kochała to jakoś bym to przełknęła. Ale to nie jest prawda. Czasem samo silne uczucie nie wystarcza. Nasze życie nie mogłoby się udać. Przez najbliższe kilka lat ja będę tutaj On tam. Będzie musiał zająć się rodziną i skokami. Nie będziemy mieli dla siebie czasu. Ja chcę żyć z Nim a nie obok Niego. Jeżeli kiedyś mamy być ze sobą to będziemy. Teraz… dla mnie to zbyt wiele. Zwłaszcza, że…
- Że Go nie kochasz. – dokończył. Popatrzyła na Niego smutno. – Może i nie znam się na romantycznych związkach i tym całym kochaniu ale wg mnie powinnaś Mu to wszystko powiedzieć. – stwierdził i zaczął jeść zupę. – Po co być z kimś kogo się nie kocha i karmić Go złudną nadzieją na coś co nigdy nie nastąpi? Nie lepiej to zakończyć od razu? Jedno porządne cięcie jest lepsze niż kilka małych ale tak samo bolesnych.
- Gdzieś Ty to wyczytał? Bo chyba nie mówisz tego z autopsji. – zauważyła.
- Przyjaźń z Adelą jednak ma na Ciebie wpływ. Jesteś tylko trochę mniej złośliwa. – stwierdził. – Tylko, że wiesz doskonale, że mam rację.
- Masz.
- Więc?
- Co więc? – spytała zdezorientowana.
- Kiedy Mu to powiesz?
- Powiedziałam Mu to kiedy wyjeżdżaliśmy ze Szwajcarii.
- I jak zareagował?
  Przed oczami stanął Jej obraz bruneta, który beznamiętnym wzrokiem patrzył na Nią stojąc w holu hotelowym…

- Tak będzie lepiej.
- Wygodniej – poprawił Ją. – Masz szczęście prawda? Trafiła Ci się świetna okazja. Przyznaj, tylko czekałaś aż popełnię jakiś błąd żeby się ode mnie uwolnić. I proszę! Jest. Maciek wpadł więc można spokojnie Mu dołożyć i Go zostawić z tym wszystkim samego. A Ty masz teraz wolną drogę. Thomas się ucieszył co nie? Możesz już do Niego lecieć!
- Maciek przestań! Myślisz, że to wszystko jest dla mnie proste? To prawda, że nie umiem Ci powiedzieć, że Cię kocham ale nie ukrywałam tego przed Tobą! Wiedziałeś, że dla mnie te słowa są zbyt wielkie żeby je tak po prostu wypowiadać nie będąc pewną! Czego ode mnie oczekujesz? Gratulacji? Mam Cię wyściskać i powiedzieć jak to świetnie, że będziesz miał dziecko z inną kobietą? Jak Ty to wszystko sobie wyobrażasz?
- Mówiłaś, że cokolwiek by się nie działo to jesteśmy razem. – wspomniał. Ton Jego głosu złagodniał. Jego wzrok był smutny i pozbawiony wszelkich nadziei. – Jeżeli mam traktować te słowa poważnie to mam prawo spodziewać się z Twojej strony wsparcia prawda? – uniósł Jej podbródek tak, żeby widzieć Jej oczy. – Nie chcę się z Toba kłócić, nie chcę się z Tobą rozstawać… - jego ciemne oczy były ciemniejsze niż zwykle. Łapał się ostatniej deski ratunku jakim był Jego wpływ na Nią. Być może Go nie kochała ale darzyła Go uczuciem, które pozwalało na takie zagrania. – Ja Ciebie kocham Zośka… Mogę na Ciebie czekać ile będziesz chciała ale nie mów mi że to nie ma sensu. Widzę i czuję, że nie jestem Ci obojętny. – powiedział cicho.
- Bo nie jesteś. – przyznała głaszcząc Go po policzku. – Chcę tylko żebyś poukładał swoje życie tak, żeby znalazło się tam miejsce dla nas. Bo teraz… to wszystko jest trochę zbyt skomplikowane.
- Powiedz mi tylko jedno… - zaczął. – Tylko bądź ze mną szczera. Mogę Cię o to prosić?
- Zawsze jestem z Tobą szczera.
- Czy to co do mnie czujesz… czy czujesz to samo do Thomasa? – zapytał z widocznym bólem w oczach. Nie zastanawiała się.
- Nie. – odpowiedziała pewnie. – Thomas jest dla mnie przyjacielem. Ty jesteś dla mnie kimś więcej.
- Więc dlaczego Jego wspierasz a mnie nie chcesz?- spytał z żalem.
- To są dwie różne sytuacje.
- Tak, wybity bark rzeczywiście wymaga pełnego wsparcia. – warknął.
- Widzisz? Nadal nie potrafisz mi zaufać. Takie kłótnie zdarzałyby się coraz częściej. W końcu któreś z nas by tego nie wytrzymało. – zauważyła ze smutkiem. Zamilkli. Patrzyli się na siebie rozumiejąc w końcu swój problem. Po prostu nie potrafili się dogadać. Mimo, że bardzo tego chcieli. A tej bariery nie można ominąć tak po prostu.
- Więc nie kończmy tego definitywnie. – powiedział w końcu.
- Co masz na myśli? – spytała.
- Zależy mi na Nas. Nie chcę tego popsuć jeszcze bardziej… Zróbmy sobie przerwę. Dajmy sobie czas. Ty w końcu unormujesz swoje życie w Austrii a ja ogarnę swoje w Polsce. Jeżeli to ma się udać to się uda. Bez szarpania się. Bądźmy po prostu…
- Przyjaciółmi na specjalnych warunkach. – dokończyła. Zaśmiał się lekko.
- Co Ty na to?
- Dobrze. Dajmy sobie czas…

- Mówiąc cięcie miałem na myśli cięcie w sensie amputacji a nie ucięcie i przyszycie na słabych niteczkach spowrotem. – stwierdził szatyn. Spojrzała na Niego i wstała od stołu biorąc puste talerze. Po chwili wróciła z drugim daniem. – A co z Thomasem? – zapytał.
- W jakim sensie?
- Wiesz już, że Cię kocha. – wzruszył ramionami.
- Wiem.
- Więc?
- Jak wyjdzie z odwyku będę musiała z Nim o tym porozmawiać. – odparła.
- A co jeżeli się załamie kiedy Mu powiesz, że nic z tego nie będzie?
- Nie mogę z Nim być tylko po to żeby nie wrócił do prochów. – zauważyła. Nie patrzyła na szatyna. Skupiała się na krojeniu mięsa. Za to On uważnie Jej się przyglądał.
- No to się porobiło… - westchnął.
- Co się porobiło? – zapytała zdezorientowana.
- On też nie jest Ci obojętny. – zauważył. – Masz strasznie pojemne serce. – zaśmiał się.
- Nie pomagasz. – mruknęła.
- Więc mam rację? Czujesz cos do Morgiego?
- Gregor… nie wiem. Zgubiłam się. To wszystko tak szybko się dzieje wokół mnie, że gdzieś po drodze po prostu się zgubiłam. Nie potrafię rozpoznać właściwie uczuć. Nie umiem się określić. Może komuś wyda się, że gram na dwa fronty ale ja naprawdę chcę być fair w stosunku do wszystkich i nie chcę nikogo zranić.
- Na razie nie raniąc nikogo ranisz tylko siebie. – stwierdził. – Nie zrywając na dobre z Maćkiem nadal tkwisz w czymś co jest niepewne i raczej bez sensu a dając nadzieję tylko pogłębiasz dupę w jakiej jesteś.
- Dzięki, to było bardzo obrazowe.
- Ale prawdziwe. – zauważył. – Może nie jestem ekspertem od spraw damsko-męskich ale zaplątujesz się coraz bardziej. Daliście sobie z Maćkiem czas… Świętnie. Thomas też wyjechał na miesiąc. Masz 4 tygodnie na to żeby się określić. To naprawdę sporo czasu.
- Tylko jak ja mam się określić? – spytała z desperacją w głosie.
- To proste. Zobaczysz za którym z nich bardziej tęsknisz. – wzruszył ramionami.
- A to wiesz bo…?
- Bo ostatnio odkryłem, że mam uczucia. – powiedział poważnie nie przerywając jedzenia. – Zerwałem z Sandrą. – oznajmił. Zakrztusiła się. Spojrzała na Niego wielkimi oczami ze zdziwienia.
- Dlaczego?
- Zakochałem się. – oznajmił z dumą. – Chyba. – dodał. Na Jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Lekki bo lekki ale zawsze coś. W końcu coś zaczynało się układać. Nie w Jej życiu ale w życiu Jej przyjaciółki.
- Zadzwoń do Niej. – powiedziała z uśmiechem. – Powiedz co czujesz. Bez deklaracji. Adela zrozumie. – puściła Mu oko…

POLSKA, KRAKÓW…

            Telefon dzwonił i dzwonił już piąty raz tego popołudnia. Znów na wyświetlaczu pojawiał się ten sam napis. SCHLIERI DZOWNI. I ponownie nacisnęła czerwoną słuchawkę. Rozmowa z Nim nie miała sensu. Bo co Jej mógł powiedzieć? Po co w ogóle dzwonił? Chciał się upewnić że dotarła do domu? Przecież On się nie martwi… Telefon ponownie się odezwał. Tym razem dzwoniła Zośka. Odebrała od razu.
- Zośka powiedz temu osłowi jeżeli jest gdzieś tam obok Ciebie, że jeśli chce się zapytać w jaki sposób najlepiej oświadczyć się dziewczynie to ja się na tym nie znam. – zaczęła od razu.
- Rozstałem się z Sandrą. – usłyszała po drugiej stronie słuchawki. Aż wypuściła lakier do paznokci z rąk.
- Cholera jasna!
- Spodziewałem się innej reakcji. – powiedział.
- Przez Ciebie wybrudziłam sobie dywan. – warknęła. – Czemu Zośka mówi Twoim głosem?
- Bo ode mnie nie odbierasz. – oznajmił.
- Przekaż Jej proszę, żeby się nie zaprzyjaźniała z Tobą, bo nie masz uczuć i tylko lubisz wykorzystywać ludzi.
- Adela mówi, że Cię kocha i jest Ci wdzięczna do końca życia za ten telefon. – usłyszała w słuchawce.
- Skoro już musze Cię słuchać to mów co masz do powiedzenia i daj mi się spokojnie przygotować do wyjścia. – powiedziała kontynuując malowanie paznokci.
- Idziesz na randkę? – zapytał zaskoczony.
- A coś Ty taki zdziwiony? Mówiłam Ci, że chcę czegoś od życia. – wspomniała.
- Wyjdź za mnie. – oznajmił. Ponownie upuściła lakier do paznokci a w słuchawce usłyszała jak ktoś się krztusi. To musiała być Zośka.
- Chcesz zabić mi przyjaciółkę?! – wydarła się.
- Chcę żebyś została moją żoną. – powiedział poważnie.
- Dobra czubku… Wyjaśnijmy coś sobie… Nie znamy się. Spędziliśmy ze sobą kilka upojnych nocy i sporo rozmawialiśmy ale doszliśmy do wniosku, że nie wiesz co to miłość i generalnie daję sobie z Tobą spokój. Więc co Ty do cholery odwalasz?! – krzyknęła do słuchawki. – Jak masz sobie ze mnie jaja robić to oszczędź sobie. I wiesz co? Współczuję Zośce, że musi z Tobą mieszkać.
- Poczekaj! – krzyknął. – Pierwszy raz w życiu tęsknię za jakąś kobietą. I tą kobietą jesteś Ty. Irytujesz mnie, denerwujesz i wkurzasz na każdym kroku! Nie usłyszałem od Ciebie ani jednego miłego słowa a myślę o Tobie na okrągło! Jak budzę się rano boli mnie, bo nie ma Cię obok! A kiedy usłyszałem, że się zakochałaś…
- Coś Ty dzisiaj brał?! – krzyknęła ponownie.
- Jedynym narkotykiem dla mnie jesteś Ty. – powiedział. Usłyszała jak Zośka robi głośne facepalm.
- Gdybyś stał teraz obok mnie to byś dostał po łbie za pierdolenie głupot.
- Ale dzięki temu mnie słuchasz. – powiedział z zadowoleniem.
- Mówiłam Ci już, że jesteś idiotą? – zapytała.
- Ale kochasz mnie. – stwierdził.
- Bo sama też całkiem normalna nie jestem. – westchnęła ale uśmiechnęła się pod nosem.
- To jak będzie? Wyjdziesz za mnie? – kontynuował.
- Jak na moim palcu pojawi się pierścionek z brylantem za 40 tysięcy. – powiedziała z uśmiechem i rozłączyła się…

NIEMCY, KOLONIA, TRZY DNI PÓŹNIEJ…

            Wyłączył komputer w bibliotece i wyszedł na powietrze. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie przeczytał. Jego najgorszy koszmar stał się rzeczywistością. Wiedział, że prędzej czy później może do tego dojść. W normalnym świecie to jest normalna kolej rzeczy. Ale nie mógł się z tym pogodzić. To było jakby nierealne. Jakby z innego świata. Z odległej galaktyki. Innej rzeczywistości. Jak to mogło się stać?
Chyba nie muszę Ci wyjaśniać jak… No chyba, że chcesz… Kiedy Pan i Pani się kochają…
„Wiem jak to się robi.”
No to co się głupio pytasz?
„Po prostu… To…”
Nie taki miałeś plan co?
„Nie miałem planu. Może nadzieje.”
Nie spodziewałeś się, że coś takiego może się wydarzyć? Przecież skoro są razem to chyba tylko kwestia czasu.
„Jeżeli to planują. A Oni raczej tego nie planowali. Przecież dzieli ich tak wiele.”
Hej, Ciebie i Kristinę też wiele dzieliło a Lilly jakoś się pojawiła.
„Tak ale…”
Hej, uspokój Downa. Miałeś ochotę być na Jego miejscu? Zapłodnić kolejną panienkę? A co Ty buhaj rozpłodowy jesteś? Wskocz na krowę będzie cielę.
„Zamknij się! Po prostu nie spodziewałem się takiej sytuacji. Zastanawiam się jak to będzie teraz wszystko wyglądać. Ona tu, On tam… Myślisz, że zrezygnuje z pracy w kadrze i wróci do Polski?”
Tak chyba byłoby najlepiej. Teraz raczej powinni być razem.
- Panie Morgenstern! – zawołała pielęgniarka. – Telefon do Pana!
- Kto dzwoni? – zapytał.
- Pan Schlierenzauer. – podała Mu słuchawkę. Usiadł na ławce przed dworkiem i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Słucham.
- Morgi Ty idioto! – zaczął od razu. – Jak mogłeś nic mi nie powiedzieć?! Jak mogłeś wpakować się w coś takiego?! Czy Ty rozum straciłeś?! O czym Ty myślałeś co?! Chyba o niczym bo wątpię żeby w tamtym momencie coś w tej Twojej głowie było! Jednak co blondyn to blondyn! – wydarł się do telefonu.
- Gregor! – usłyszał w tle. Była tam. Czyli nie wróciła jeszcze do Polski.
- Przepraszam. – powiedział spokojnie. Szatyn również uspokoił swój głos.
- Jak się czujesz? Wszystko tam masz? Potrzebujesz czegoś? Karmią Cię? – zadawał setki pytań. – Czekaj włączę Cię na głośnik bo mi Zośka żyć nie da. – powiedział. – No mów coś! Co się nic nie odzywasz?
- Może jakbyś zamknął na chwilę swoje oblicze to miałby okazję coś powiedzieć. – odezwała się. – Cześć Thomas! – zawołała wesoło. – Jak się trzymasz? – spytała z troską.
- Mam ochotę stąd uciec. Ci ludzie tutaj są nienormalni. Większość z nich jest tutaj już któryś raz… - powiedział z rezygnacją.
- Teraz wiesz, że to w co się wpakowałeś nie jest taką prostą sprawą. – zauważył szatyn. – A jak zwiejesz i Cię znajdę to Ci tak nakopię, że Zośka będzie musiała przez miesiąc masować Ci tyłek żebyś mógł usiąść. Ale to chyba nie będzie Ci przeszkadzało co? Ała! – jęknął.
- Będzie dobrze Thomas. – powiedziała optymistycznie.
- A jak Ty się czujesz? – zapytał. Miała wesoły głos.
- W porządku… a czemu pytasz? – spytała lekko zdezorientowana.
- Chłopaki dają Ci chociaż chwilę wytchnienia? – zapytał z niemrawym uśmiechem.
- Chyba sobie żartujesz. Co chwilę coś sobie robią. Nie wiedziałam, że z nich takie ofiary losu. Kontuzja na kontuzji a ja mam tylko dwie ręce.
- I wszystko robisz sama? – zdziwił się.
- Nooo tak. Taką mam pracę.
- Ale w Twoim stanie? Powinnaś chyba trochę mniej się męczyć. – zauważył zaniepokojony.
- W moim stanie? – spytała.
- Coś Ci jest? – tym razem odezwał się szatyn.
- Thomas o czym Ty mówisz? – zapytała.
- Zosia ja wiem o wszystkim. – powiedział z troską w glosie. – Mam tutaj dostęp do internetu. – dodał.
- Ale o czym wiesz? – spytał tym razem Gregor.
- Że Zośka jest w ciąży. – oznajmił. W słuchawce zapadła cisza. – Dzisiaj przeczytałem, że Maciek zostanie ojcem…
- To prawda. – potaknął szatyn.
- No właśnie… Dlatego dziwię się, że jeszcze jesteś w Austrii. Nie powinnaś teraz wrócić do Niego? – zapytał niepewnie.
- Nie. – odparła stanowczo. – Zrobiliśmy sobie z Maćkiem przerwę. Musimy sobie ułożyć nasze życia. – oznajmiła lekko zgaszonym głosem.
- Ale…
- Nie jestem w ciąży Thomas. – przerwała Mu.
No dobra… Zgubiłem się.
- W takim razie kto…
- Maciek będzie miał dziecko z inną kobietą. – powiedziała ciszej.
Ding ding ding ding!!!! Mamy zwycięzcę!
- Och… - tylko tyle był w stanie wydusić z siebie. Z jednej strony poczuł ulgę, że to nie Ona jest w ciąży. Ale z drugiej strony nie mógł sobie nawet wyobrazić jak może się czuć kobieta, która dowiaduje się, że Jej facet będzie miał dziecko z inną.
- Oświadczyłem się. – oznajmił szatyn przerywając niezręczną ciszę.
- Sandrze? Jesteś pewien że dobrze robisz? – zapytał lekko zrezygnowany blondyn. W głowie miał tylko myśli o tym co teraz przeżywa brunetka. Jak trudno musi Jej być.
No pewnie, że trudno. Wiadomo, gdybyś tam był mogłaby wtulić się w Twoje ramiona i zostać w nich już na zawsze…
„Znajdę sposób na to, żeby się Ciebie pozbyć. Przysięgam.”
Jestem Twoją podświadomością. Mówię tylko na głos to czego Ty nie chcesz dopuścić.
- Z Sandrą zerwałem. Oświadczyłem się Adeli. – oznajmił z dumą Gregor.
- Słucham? – zdziwił się blondyn. – Nie ma mnie w domu tydzień a Ty oświadczasz się w dodatku nie swojej dziewczynie?
- Spokojnie Thomas… - zaczęła brunetka trochę weselszym głosem. – Gregor oświadczył się Jej przez telefon. W dodatku w dość nietypowej rozmowie. Poza tym Adela nie przyjęła tych oświadczyn. – zaśmiała się.
- No zdziwiłbym się gdyby przyjęła. – tym razem i blondyn się zaśmiał.
- Muszę tylko kupić odpowiedni pierścionek i będzie moja. – stwierdził.
- To tak nie działa. – wtrąciła brunetka.
- Ale zadziała.
- Jeśli chcesz iść na pewną śmierć to kupuj.
- Kupię a Ty mi w tym pomożesz.
- Nie ma takiej opcji. Nie narażę się na Adelską wściekłość.
- Pomożesz mi bo inaczej zacznę gotować.
- To zacznij. Ja zacznę jadać na mieście.
- Świetnie tylko potem nie jęcz, że nie mieścisz się w strój kąpielowy.
- Nie jęczałam tylko stwierdziłam, że się skurczył.
- Ooooczywiście. A litr lodów orzechowych z lodówki wyjadłem sam.
- Słyszę, że się świetnie dogadujecie. – zaśmiał się blondyn. Rozmowa z przyjaciółmi pomogła Mu. Poczuł, że nie jest sam, że ma wsparcie. I choć powinien teraz być tam z Nimi a zwłaszcza z Nią to nie zostawił Jej całkiem samej.
- Wracaj szybko Thomas. Bo się wyzabijamy. – zażartował szatyn.
- Wrócę jak najszybciej się da. – powiedział. – Muszę kończyć bo zaraz mam zajęcia.
- To trzymaj się tam. I nie daj się! – zawołał szatyn.
- Trzymamy za Ciebie kciuki. – dodała brunetka.
- Zadzwońcie za tydzień. – poprosił i rozłączył się.
Bierz dupę w troki i na terapię!

„Robi się.”

********************************************************************************
Jest 30-stka :D
Mam nadzieję, że trochę Was rozweseli ale i da do myślenia na temat postępowania Zośki.
Cieszę się, że jednym to zachowanie się podoba a innym nie :)
Wasze komentarze na ten temat napawają mnie weną i stymulują do dalszej twórczości :)
Dziękuję Wam za to i do poczytania w piątek :*
Buziole :*

poniedziałek, 23 czerwca 2014

29. Pan "Nieuniknione"...

SZWAJCARIA…
            Widząc Go w holu hotelowym czekającego na Jej przyjazd uśmiechnęła się sama do siebie. Cieszyła się, że w końcu będzie mogła Go przytulić, pocałować i powiedzieć wszystko co leży Jej na wątrobie. Oznajmić, że nie może się wyprowadzić od Thomasa i czekać na wybuch ze strony bruneta. Ale kiedy tylko zobaczyła Jego oczy od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Był smutny, trochę przestraszony i wycofany. Pocałunek na przywitanie zamiast być gorący i spragniony bliskości był ostrożny i zdystansowany. Uścisk ramion nie był już tak silny a uśmiech tak szeroki jak jeszcze tydzień temu kiedy widzieli się po raz ostatni. Co mogło się wydarzyć przez ten tydzień? Doskonale wiedziała, że przez tydzień może wydarzyć się bardzo wiele. I tak właśnie było.
- Musimy porozmawiać. – oznajmił siedząc na łóżku w pokoju hotelowym zajmowanym przez brunetkę. Jego poważna mina wprawiała Ją w zdenerwowanie.
- To dobrze się składa, bo ja też muszę Ci coś powiedzieć. – odparła chwytając Go za rękę. Uśmiechnęła się do Niego lekko i spojrzała w Jego brązowe oczy. Teraz i na Jego twarzy pojawiło się lekkie zdezorientowanie.
- Mów pierwsza. – poprosił. Ścisnął Jej dłoń dając znać, że jest gotowy do przyjęcia informacji.
- Ostatnio… obiecałam Ci, że wyprowadzę się od Thomasa. Miałam zamieszkać z kuzynką Fettiego. – zaczęła. Pokiwał głową. – Przez ostatni tydzień wiele się działo. Dużo się zmieniło i… Muszę zostać u Thomasa i Gregora. – wyznała. – Nie mogę powiedzieć Ci dlaczego bo to bardzo delikatna sprawa ale musisz mi po prostu zaufać, że tak musi być. Nie mam innego wyjścia. I to naprawdę bardzo ważne. – dodała.
 Patrzył na Nią uważnie. Zdenerwowały Go te słowa. Ta cała sytuacja. Ale to było w porównaniu z tym co miał Jej powiedzieć – niczym. Dlatego delikatnie się uśmiechnął, pocałował Ją w policzek i szepnął Jej do ucha…
- Ufam Ci.
- No dobrze… Skoro tak zareagowałeś to znaczy, że to co chcesz mi powiedzieć jest naprawdę poważną rzeczą. – uśmiechnęła się. – Chyba nie chcesz mi się oświadczyć co? – zaśmiała się. Jego powaga lekko Ją przestraszyła. – Maciek? Co się dzieje? – spytała.
  Nie wiedział jak ma zacząć tą rozmowę. Miał ochotę zostawić ją sobie na koniec weekendu ale sumienie zżerałoby Go od środka. Była spokojna, uśmiechnięta… pełna optymizmu.
- Wczoraj byłem u Twojej mamy w szpitalu. – zaczął.
- Boże co z Nią? – zapytała od razu z przerażeniem w oczach.
- Spokojnie… - ścisnął mocniej Jej dłoń. – Wszystko jest w porządku. W poniedziałek będą chcieli Ją wybudzać. Wszystko się unormowało i obrzęk mózgu nie jest już tak niebezpieczny jak wcześniej. – dodał. Odetchnęła z ulgą.
- Dzięki Bogu… Miałeś rację. Wszystko idzie zgodnie z planem – uśmiechnęła się. – Mama się wybudzi, za tydzień Szymon wyjedzie do Stanów… - spojrzała na Niego. Jej entuzjazm zgasł kiedy zobaczyła Jego minę. – Maciek… - usiadła Mu na kolanach. – Przetrwamy to prawda? – zapytała. Bardzo chciała w to wierzyć. Tylko czy rzeczywistość na to pozwoli? Czy rozłąka ich nie zmieni? A może już zmieniła?
- Zosiu… Wiesz jak bardzo Cię kocham. – bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwała głową. Zaczął nerwowo bawić się Jej dłonią. – Nawet nie wiem jak mam zacząć… - westchnął.
- Powiedz wprost. Tak jest najlepiej. – powiedziała kierując Jego wzrok na swoje oczy. – Cokolwiek by się nie działo to jesteśmy razem tak? – pokiwał głową. Po chwili pokręcił i wstał praktycznie zrzucając Ją z kolan. Podszedł do okna i odwrócił się do Niej tyłem. Jej zdziwienie było ogromne. – Maciek?
 W tym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Kiedy je otwarła ujrzała wesołego Stefana po drugiej stronie.
- Heinz chce wszystkich widzieć u siebie. Chce rozdać plany weekendu i omówić jakieś tam kwestie. Obecność obowiązkowa.
- Kiedy? – spytała. Zerknął na zegarek na ręce.
- Minutę temu. – wyszczerzył się. Pokręciła głową.
- Poczekaj chwilę. – powiedziała i wróciła do bruneta w pokoju. Podeszła do Niego i położyła dłoń na Jego ramieniu. – Muszę wyjść ale wracam za godzinę. Jeżeli nadal będziesz miał ochotę porozmawiać… poczekaj tu na mnie. Nie wiem co się dzieje i martwię się o Ciebie… - z Jego strony było zero reakcji. Dlatego bez słowa wyszła z pokoju.
 Pokój Heinza był największy ze wszystkich pokoi wynajętych przez Austriaków. Kiedy weszła tam razem ze Stefanem byli już wszyscy. Usiadła na łóżku obok Manuela i z uwagą przysłuchiwała się temu co do powiedzenia ma Kuttin. Ten wymienił z Nią porozumiewawcze spojrzenia i zaczął mówić…
- Jak już pewnie zauważyliście nie ma z nami tutaj Gregora, który jeszcze nie wrócił z urlopu i Thomasa. Od razu mówię, że o ile Gregor wróci do Nas na następne zawody tak Thomas sezon letni niestety jest zmuszony sobie odpuścić. – powiedział.
- Dlaczego? – zapytał zdziwiony Andreas. Trener spojrzał na brunetkę dając znak żeby mówiła. Wszystkie oczy skupiły się na Niej.
- Thomas przedwczoraj doznał dużego urazu barku i nie jest w stanie trenować. Wyjechał do kliniki rehabilitacyjnej do Niemiec i spędzi tam najbliższy miesiąc. – powiedziała krótko i zwięźle.
- Ale co Mu się stało? – dopytywał Stefan.
- Na wszystkie takie pytania Zofia odpowie Wam później. Teraz przejdźmy do planu weekendu…
  Wyłączyła się. W głowie miała obraz wczorajszej rozmowy z Heinzem. Kiedy Thomas postanowił powiedzieć trenerowi o swoich problemach. Była z Nim tam. Słyszała wszystko, widziała wszystko. Reakcję trenera, który znał zawodnika od dziecka i nie spodziewał się, że kiedykolwiek mógłby usłyszeć takie słowa z ust swojego podopiecznego. Najpierw był wściekły, a potem złagodniał i pokazał swoją prawdziwą twarz. Twarz opiekuna i przewodnika. Przyjaciela i trenera w jednym. Thomas oczywiście nie mógł wrócić do normalnych treningów tak jak gdyby nigdy nic. Heinz wiedział jak dużym problemem jest uzależnienie od narkotyków wśród sportowców. Wiedział też że dla Morgensterna skoki to całe życie. Dlatego nie chciał niszczyć Jego kariery. Zaufał Mu. Bo blondyn nigdy nie dał Mu powodów do straty tego zaufania. Zgodził się nie zawiadamiać AZNu o kłopotach Thomasa ale postawił jeden warunek…

- Zofio zajmiesz się kontuzją Morgiego. – powiedział poważnie.
- Jaką kontuzją? – zapytała zdziwiona.
- Kontuzją barku, która nie pozwoli na start w zawodach podczas Letniego Grand Prix. – odparł.
- Heinz… to naprawdę konieczne? – zapytał blondyn. – Wiesz, że…
- Wiem to co mi powiedziałeś i ufam Ci Thomas ale Ty teraz musisz zaufać mi. W Kolonii jest najlepsza klinika odwykowa w Europie. Pojedziesz tam na miesiąc. Zobaczymy jak pójdzie Ci terapia i zdecydujemy co z sezonem zimowym. Oczywiście klinika gwarantuje całkowitą anonimowość więc nie masz się co martwić o nieprzyjemne informacje w mediach. O sprawie będzie wiedziała tylko nasza trójka chyba, że chcesz jeszcze kogoś wtajemniczyć… - trener spojrzał znacząco na blondyna.
- Kristina nie może się dowiedzieć. Nie chcę Jej dodatkowo martwić. – powiedział pewnie. – Zośka powie o wszystkim tylko Gregorowi kiedy wróci.
- Dobrze. W takim razie zajmę się wszystkim i jutro będziesz mógł tam pojechać. Pamiętaj, że do niczego nie mogę Cię zmusić Thomas. Sam musisz tego chcieć. – powiedział.
- Chcę. – blondyn spojrzał na brunetkę. W Jego oczach widziała determinację. Wiarę w to, że da radę z tego wyjść. Ze wszystko będzie dobrze. A słowa trenera dodały Mu otuchy i wiary w przyjaciół. Od tej pory wiedział już, że ma przy sobie ludzi, którzy we wszystkim Mu pomogą, na których może liczyć…

  Rozglądnęła się po pokoju. Wszyscy uważnie słuchali trenera, który właśnie kończył swoje wywody.
- Plan rehabilitacji jest wliczony w plan weekendu i dostosowany do każdego z Was. Zośka – świetna robota. – pochwalił Ją. Do tej pory rehabilitacja na wyjazdach ograniczała się do pojedynczych masaży na życzenie skoczków. Od teraz miała to być godzina wspólnej rehabilitacji w basenie oraz indywidualna praca ze skoczkiem na miarę Jego potrzeb fizycznych. Uśmiechnęła się lekko.
 Po skończonym zebraniu zerknęła na plan i zatrzymała wszystkich zawodników w pokoju trenera.
- Panowie za 2 godzinki zapraszam na basen. – powiedziała wesoło.
- Zośka a co oznacza wodny fitness?
- Fitness w wodzie Michi – zaśmiała się.
- Ale że taki… dla puszystych Pań? – zapytał tym razem Stefan.
- Podobny. – potaknęła.
- Ale po co nam to?
- Widziałam jak ćwiczycie koordynację na sucho. To za mało i męczą Wam się mięśnie. Poza tym Wasz kręgosłup potrzebuje odciążenia. W wodzie kręgosłup i mięśnie się tak nie męczą a trenowanie równowagi i koordynacji przebiega sprawniej i jest bardziej efektywne. Angażują się wszystkie mięśnie a nie odczuwacie potem tego treningu. Zobaczycie, będzie fajnie. – puściła Im oko i wróciła do pokoju. Niestety bruneta już tam nie było…

AUSTRIA…

            Czym jest miłość? To pytanie dręczyło Go od momentu, w którym blondynka opuściła pokój hotelowy w Hurgadzie. Nie było ani jednego momentu, w którym nie myślałby o słowach wypowiedzianych przez Nią. Zakochała się właśnie w Nim. W facecie, który kochać nie potrafi. Na pewno nie potrafi czy nie chce potrafić? Wygoda jaką miał przy Sandrze była tym co powodowało pewnego rodzaju stabilizację. Nie przejmował się niczym. Była kiedy potrzebował seksu. Wspierała Go podczas zawodów. Wspólne spędzanie czasu było też… miłe. Ale czy to wystarczy żeby z kimś być przez całe życie? Czy małżeństwo to umowa, w której obie strony zgadzają się na pewne ustępstwa dla wygody? On dawał Jej pieniądze i wolność kiedy Go nie było w Innsbrucku a Ona dawała Mu siebie i czasem kilka wyświechtanych słów, które teraz nie miały już znaczenia. Bo kiedy ktoś ciągle mówi, że kocha a tak nie jest to jak można potem powiedzieć to komuś innemu? Słowa te tracą ważność. Tracą znaczenie i powoli przestają być rozumiane. A uczucia?
- Jesteś jakiś nieobecny. – zauważyła blondynka leżąca nago obok Niego. Spojrzał na Nią. I co czuł? Nic. Sex owszem był przyjemny ale nic mu nie towarzyszyło. Nie to co czuł przy Adeli. Nawet jeżeli nie było godziny, w której by się nie kłócili to i tak wolałby mieć Ją teraz obok niż patrzeć na twarz Sandry.
- Myślę. – odparł.
- O czym? – spytała zaciekawiona.
- O Nas. – powiedział poważnie.
- O czymś konkretnym? – spytała głaszcząc Jego ramię.
- Z iloma facetami sypiasz oprócz mnie? – zapytał wprost. Zdziwiła się lekko tym pytaniem ale po chwili opanowała emocje i na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Jesteś zazdrosny? – spytała.
- Powinienem.
- Jesteś? – spytała ponownie. Spojrzał Jej w oczy. No właśnie…
- Nie. – powiedział pewnie. Przestała Go głaskać i spojrzała na Niego uważnie.
- Nie?
- Nie Sandra. Nie jestem. – uśmiechnął się. Wstał z łóżka i zaczął się ubierać.
- Co Ty robisz? – spytała zdziwiona Jego zachowaniem. Usiadł obok Niej.
- Tęsknisz za mną kiedy mnie nie ma? – zapytał.
- No tak. – odparła zdezorientowana.
- A kiedy jesteś z innym?
- Do czego zmierzasz?
- Ja za Tobą nie tęsknię. Jest mi z Tobą wygodnie i Tobie ze mną też ale związek chyba nie na tym polega prawda? – spytał. – Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak wielki błąd chciałem popełnić… Wiesz, że byłem gotowy dla wygody się Tobie oświadczyć? – zapytał ponownie. Zrobiła wielkie oczy.
- Gregor ja…
- Nic nie mów. Nie musisz już o tym myśleć. – uśmiechnął się i pogłaskał Ją po policzku. – Zwracam Ci wolność Sandra. Już nie musisz udawać że mnie kochasz. Możesz sypiać z kim zechcesz nawet jak jestem tutaj. Już mnie to nie obchodzi.
- Co to znaczy?
- Kiedy jestem z Tobą myślę o zupełnie kimś innym. I wiesz co? Tęsknię za Nią. Chyba… chyba się zakochałem. – zaśmiał się. – To naprawdę świetne uczucie. Musisz kiedyś spróbować. – cmoknął Ją w policzek. – Było mi z Tobą dobrze ale nie kocham Cię Sandy. Wiem, że to zrozumiesz. Powodzenia. – powiedział i chciał wyjść z sypialni blondynki.
- Czekaj! – zatrzymał się. – Rzucasz mnie?!
- Tak… Z nami koniec. – powiedział wesoło i wyszedł z mieszkania zdezorientowanej dziewczyny…

SZWAJCARIA…

            Austriaccy skoczkowie w basenie. Robiący przysiady, rozciąganie, pajacyki, kręcenia hula hop. Wyglądali komicznie. Nie tylko dla Niej ale i dla wypoczywających tu turystów. Nawet Polscy skoczkowie pływający w basenie obok mieli z nich niezły ubaw.
- Zośka wszyscy się z nas śmieją. – jęknął Stefan.
- Musicie się rozgrzać. – oznajmiła. – No dobra, to teraz przechodzimy do czegoś konkretnego. – powiedziała i podpłynęła do brzegu gdzie na odpowiednim stoliku stało radio. Włączyła muzykę i z szerokim uśmiechem odwróciła się w stronę kolegów. Spojrzeli na nią jak na wariatkę.
- Nie ma mowy… - stwierdził Michael. – Na pewno nie do tego.
- To najlepsza muzyka do fitnessu. Powtarzajcie ruchy za mną i wszystko będzie dobrze. Muzyka narzuci Wam odpowiednie tempo. – powiedziała i pokazała Im pierwsze ruchy. Były dość proste ale żaden z Nich się nie poruszył. Westchnęła. – Chłopaki proszę Was…
- Żądasz od nas zbyt wiele. Uwielbiamy Cię i Twoje boskie dłonie ale nie będziemy z siebie robić panienek chcących schudnąć. – wzruszył ramionami Andreas. Spojrzała na bruneta stojącego z przodu grupy.
- Manu… Proszę…
- Ok. – stwierdził. Uśmiechnęła się szeroko. – Pod warunkiem, że pójdziesz ze mną na kawę. – wyszczerzył się. Pokręciła głową.
- Za kawę też to zrobię. – odezwał się Stefan.
- Ja za obiad. – wyszczerzył się Michael.
- Dobra… Zrobię Wam wielką kolację jak wrócimy ale błagam Was zacznijmy już te zajęcia. – wywróciła oczami i pokazała kolejne ćwiczenie.
  Większość ćwiczeń była wzmacniająca ich mięśnie. Były również ćwiczenia, które wymagały większego wysiłku. Przy pokazywaniu niektórych z nich widziała ich porozumiewawcze spojrzenia i cwane uśmieszki. To, że miała duży biust i krągłe kształty nie pomagało w skupieniu się bandzie facetów na wykonywanych ćwiczeniach.
- Teraz połóżcie głowy na brzegu i taj jak Was uczyli na pierwszej lekcji pływania machacie nogami. – ustawiła ich wzdłuż linii brzegowej i wyszła z basenu chcąc mieć lepszy widok na pracę Ich nóg. Nie był to dobry pomysł.
- Jeżeli tak to ma wyglądać to mogę mieć taki fitness codziennie. – wyszczerzył się Fetti widząc Ją nas swoją głową. Lekko ochlapała Go wodą.
- Skoro jesteś taki chętny i tak dobrze Ci idzie to możesz zrobić dodatkowo 10 basenów. Zapraszam. – uśmiechnęła się wskazując basen olimpijski będący tuż za Nią. Brunet z niechęcią przeszedł na drugi basen. – Czy jeszcze ktoś ma ochotę trochę popływać? – zapytała. Wszyscy spokojnie wykonywali ćwiczenia przydzielone Im przez brunetkę. Zerknęła w stronę wygłupiających się Polaków ale nigdzie nie widziała Maćka.
- Nie ma Go tu. – usłyszała za plecami. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego lekko blondyna.
- A gdzie jest? Muszę z Nim porozmawiać. – powiedziała poważnie.
- Posłuchaj… Ja wiem, że teraz sytuacja się trochę komplikuje ale przecież to nie może być Wasz koniec prawda? – zapytał. – Tylko Go nie rzucaj, błagam Cię. Widziałem jak wychodził z Twojego pokoju. Mniemam że nie przyjęłaś tej wiadomości zbyt spokojnie i nie dziwię Ci się ale przecież skoro chcesz z Nim porozmawiać to znaczy, że jeszcze nic nie jest przesądzone prawda? – zapytał.
- Dawidku skarbie ale dlaczego miałabym Go rzucać? – zapytała zdezorientowana.
- No wiesz… zazwyczaj w takich sytuacjach to jest przewidywana reakcja kobiet. Ale skoro się kochacie to przecież nic nie jest w stanie Was rozdzielić prawda? Nawet dziecko. – uśmiechnął się.
- Dziecko? – spytała zszokowana. – Dawid o jakim Ty dziecku mówisz? – zapytała. Widząc Jej reakcję blondyn zamarł.
- O matko… Ty jeszcze nie wiesz… - walnął się w czoło ręką. Serce zabiło Jej mocniej. W głowie miała tysiąc myśli ale tylko jedna wysuwała się na prowadzenie. – Myślałem, ze skoro Maciek wyszedł od Ciebie cały w nerwach to, że Ci już powiedział. Ja przepraszam to nie tak miało być. Miałaś dowiedzieć się od Niego i…
- Dawid o jakim Ty dziecku mówisz?! – warknęła. Spojrzał Jej uważnie w oczy. W Jego było widać współczucie i nieme przeprosiny. W Jej przerażenie i zaskoczenie.
- Maciek zostanie ojcem. – powiedział w końcu.
  Patrzyła na Niego z niedowierzaniem. Myślała, że się przesłyszała. Jak to w ogóle było możliwe? Jej Maciek miał zostać ojcem? Chyba coś źle zrozumiała…
- Powtórz? – poprosiła niemrawym głosem.
- Majka… Jedna z poprzednich dziewczyn Maćka tydzień temu przyjechała do Niego ze zdjęciem USG. Oni będą mieli dziecko Zośka. – powiedział. W Jej oczach pojawiły się łzy. Bo wszystko wokół się waliło zamiast być dobrze. – Zosiek… ale On Jej nie kocha… zrozum to była tylko jedna noc… w dodatku zanim poznał Ciebie…
- Zamknij się! – warknęła. Ręce się Jej trzęsły. Cały basen usłyszał Jej reakcję. – Zamknij się i zejdź mi z oczu! – krzyknęła. Sama nie wiedziała dlaczego tak zareagowała. Zwłaszcza, że Dawid nie był niczemu winien. Wszystkie oczy skierowały się w Jej stronę.
- Zośka wszystko w porządku? – obok Niej pojawił się Manu.
- Koniec rehabilitacji na dziś. – powiedziała uspokajając oddech, który przyspieszył. – Przekaż pozostałym. Widzimy się wieczorem na masażu. – powiedziała i prawie wybiegła z basenu…

NIEMCY, KOLONIA…

            Wielki budynek otoczony lasami na obrzeżach miasta nie zachęcał do wizyty. Wyglądał bardziej jak stary dwór z budynkami dla służby niż jak klinika odwykowa. Miał ochotę uciec. Wsiąść w samochód i wrócić do Innsbrucku. Tylko co potem? Jak miałby spojrzeć w oczy trenerowi, który tak bardzo Mu zaufał? Jak miałby spojrzeć w oczy Jej? W głowie cały czas miał Jej widok kiedy wyjeżdżał. Pomogła Mu się spakować. Jak małemu dziecku na wycieczkę szkolną. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Nie rozmawiali o tym co Jej powiedział. Nie mówili więcej o uczuciach chociaż On czuł, ze to prędzej czy później nastąpi. Wiedział, że Zośka dotrzymuje obietnic a obiecała, że Go z tym nie zostawi samego. Że będzie dla Niego przyjaciółką przez cały ten czas. Robił to dla Niej. Owszem dla siebie, dla Lilly, dla Kristiny… Ale przede wszystkim dla Niej. Bo chciał Jej pokazać, że jest jeszcze coś wart. Mimo, że być może po tym wszystkim powie Mu że to koniec. Że nie może żyć w przyjaźni kiedy wie, że On Ją kocha. Ta wizja przerażała Go. Bolała. Ale potem przypominał sobie Jej słowa, które wypowiedziała kiedy wyjeżdżał…

- Thomas? – zwróciła się do Niego kiedy wsiadał do samochodu.
- Tak? – Odwrócił się w Jej stronę. Przytuliła się do Niego mocno.
- Uda Ci się. Wiem to. – szepnęła. – Uwierz w siebie. I pamiętaj, że masz do kogo wracać.

  Czy gdyby chciała zerwać znajomość mówiłaby takie słowa? Nie. Najbardziej przeszkadzało Mu to, że zostawiał Ją w momencie, kiedy Go potrzebuje. Kiedy Jego wsparcie jest dla Niej bardzo ważne. Że zamiast się Nią zaopiekować sprawił Jej jeszcze więcej kłopotów. Ale czas się wziąć w garść. Wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i pokazać, że jest się facetem a nie ciotą. Już wystarczająco się ośmieszył przez te wszystkie głupoty jakie zrobił. Dlatego pewnym krokiem wszedł do budynku kliniki…

SZWAJCARIA…

            Siedziała w swoim pokoju nie mogąc opanować wylewających się łez z oczu. Tego było po prostu zbyt wiele. Dziecko zmienia wszystko. I to nie podlega dyskusji. Usłyszała zamykane drzwi do pokoju. Wiedziała, że przyszedł. Wiedziała też, że On już wie, że Ona wie.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć… - zaczął. – Mogę jedynie przeprosić.
- Przeprosić? Mnie? Za co? – spytała spokojnie nadal nie odwracając się w Jego kierunku.
- Że nie powiedziałem Ci od razu kiedy się dowiedziałem. Że nie dowiedziałaś się tego ode mnie… Zośka… Ja nawet nie wiem czy to jest moje dziecko… Kazałem Majce zrobić badania na ojcostwo, jeśli okaże się, ze to nie moje to wszystko będzie jak dawniej…
- Nic nie będzie jak dawniej Maciek. – przerwała Mu. – Skąd możemy mieć pewność, że nie będzie innej takiej Majki? – zapytała. – Ta nie była jedyną dziewczyną na jedną noc prawda? – znów zapytała. – Kiedy odebrała telefon powiedziałeś że to Twoja kuzynka. Skłamałeś bez zawahania.
- Ona nic dla mnie nie znaczy, ja nawet nie chcę tego dziecka! – powiedział z desperacją podchodząc do Niej. Odwróciła się w Jego stronę i wtedy zobaczył Jej łzy. Widok, którego za wszelką cenę chciał uniknąć.
- Nic dla Ciebie nie znaczy… Nie chcesz tego dziecka… - powtórzyła. – A gdybym ja była z Tobą w ciąży? Też byś nie chciał tego dziecka? Maciek zachowujesz się jak nieodpowiedzialny szczeniak! Dziecko to nie jest rzecz, którą się chce albo nie! Dziecko to jest istota, za którą trzeba wziąć odpowiedzialność i opiekować się nią przez całe Jej życie! Ty masz zostać ojcem! Nie wystarczy, ze będziesz dawał co miesiąc pieniądze na utrzymanie! Masz być obecny w życiu tego dziecka rozumiesz?! To zmienia wszystko. Całe Twoje życie. – mówiła zacięcie. – Ja będę w Austrii. Tam teraz jest moje życie. Twoje życie to skoki i ciągłe wyjazdy. Twoje życie to Zakopane i Kraków. I do tego dochodzi dziecko. I kobieta, którą teraz musisz się zaopiekować. – mówiła przez łzy. – W tym życiu nie ma dla mnie miejsca Maciek.
- Jest! – powiedział stanowczo.
- W weekend kiedy jesteśmy na tych samych konkursach? – zapytała.
- Zosia błagam Cię nie rób tego… - chwycił Ją za rękę. Spojrzała Mu w oczy i znów popłynęły łzy. Pokręciła głową.
- Tego jest zbyt wiele Maciek. To się po prostu nie uda. – szepnęła. – To koniec. – powiedziała przez łzy.
- Nie mów tak, to nie może się tak skończyć rozumiesz? Nie możesz mnie tak po prostu zostawić!
- Nie zostawiam Cię. Przyspieszam to co nieuniknione. I dobrze o tym wiesz. – powiedziała ze smutkiem. Nie odezwał się już. Puścił Jej dłonie i spojrzał prosto w oczy.
- Dlaczego się poddajesz? – zapytał.
- Bo nie mam siły na dalszą walkę z wiatrakami.
- Kochasz mnie? – spytał uparcie wpatrując się w Jej twarz. Milczała. – Odpowiedz, kochasz mnie? – zapytał ponownie.
- Maciek ja…
- Nie mów nic więcej. – powiedział cicho. – Masz rację. Lepiej skrócić to co nieuniknione. Szkoda tylko, że… Przykro mi, że nie potrafię być taki jak On.
- On? – spytała zdziwiona. Uśmiechnął się lekko.
- Pan Nieuniknione. – powiedział i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami…


A Lilly liczy powtórzenia tatusiowi :D
Sama słodycz ^^

*********************************************************************************
Cześć i czołem J
Kochane przepraszam, że ta długo czekałyście na nowy rozdział ale miałam nieoczekiwany wyjazd ze znajomymi i nie było mnie prawie cały poprzedni tydzień.
Mam nadzieję, że rozdział nie zawiódł ;)
Kolejny być może już jutro a jak nie to na pewno pojutrze J

Buziole :*