AUSTRIA, INNSBRUCK…
Spojrzała z lekkim niedowierzaniem na wyświetlacz
telefonu. THOMAS DZWONI. Zerknęła na zegarek, na którym świeciły się zielone
cyferki. 23:35. Skoro dzwonił o tak później porze i to do Niej to oznaczało, że
coś musiało się stać. Odebrała natychmiast.
- Słucham.
- Jest źle Zośka. Gregor
wie o dziecku i nie jest tym faktem zachwycony. Właśnie do Was jedzie. –
oznajmił.
- Cholera jasna. – wstała
z łóżka.
- Zatrzymaj Go przed
wejściem do bloku, będę tam za niedługo. – oznajmił i się rozłączył. W
pośpiechu ubrała bluzę na cienką koszulkę nocną i praktycznie wybiegła z
mieszkania zamykając je na klucz. Zbiegła ze schodów jak najszybciej potrafiła,
a wychodząc z bloku praktycznie wpadła na szatyna.
- O świetnie – warknął. –
Dzwonił do Ciebie tak? Liczyłem na to, że za bardzo Cię nienawidzi żeby
zadzwonić. Widocznie się myliłem. – próbował Ją zepchnąć na bok.
- Gregor zatrzymaj się! –
warknęła.
- Czego chcesz? Powiedz
mi czego Ty jeszcze chcesz co? – zapytał zły.
- Nie idź do Niej w
takich nerwach. Ona nie może się teraz denerwować. – poprosiła.
- Wiesz co? Mało mnie to
obchodzi. – powiedział.
- Że co? – zdziwiła się.
– Jeszcze nie dawno chciałeś się Jej oświadczyć. – spojrzała na Niego
zszokowana.
- Jeszcze nie dawno
myślałem, że Ona mnie kocha. – prychnął i odepchnął Ją ręką wchodząc na klatkę
schodową. Chwyciła Go za rękę i próbowała powstrzymać.
- Przecież Ona Cię kocha!
Nie popełniaj błędu, którego będziesz żałował przez bardzo długi czas Gregor. –
poprosiła. W tym momencie na klatkę schodową wbiegł blondyn. Widząc brunetkę w
cienkiej koszuli i bluzie odruchowo zdjął swoją kurtkę i powiesił Jej na
ramionach.
- Przeziębisz się. –
dodał. Zdziwienie na Jej twarzy aż biło po oczach ale na sercu zrobiło się
cieplej. Nie na długo… - Greg nie świruj. – dodał. – Wracaj do domu i przemyśl
to wszystko na spokojnie.
- Nie mam co przemyśleć.
To niemożliwe, żeby to było moje dziecko. – stwierdził.
- Ono jest Twoje! Adela
nie sypia z kim popadnie! – oburzyła się brunetka.
- A skąd ja mam to
wiedzieć? Jesteście przyjaciółkami, więc skąd mam mieć pewność, że nie jest
taka jak Ty? – zapytał wściekły.
- Greg przeginasz. –
warknął blondyn ale szatyn nie zwracał na Niego uwagi.
- Skąd mam wiedzieć, że
nie chce mnie złapać na dziecko? Skąd mogę wiedzieć, że nie wykorzystuje mnie i
nie bawi się mną tak jak Ty facetami? – kontynuował. – Jesteś ostatnią osobą,
która ma prawo mnie pouczać. – oznajmił uparcie się w Nią wpatrując.
- Wiesz co? Myśl sobie o
mnie co chcesz. Obrażaj mnie jak tylko Ci się podoba. Ale nie pozwolę, żebyś po
tym wszystkim tak traktował Adelkę. Przypomnieć Ci jak potraktowałeś Sandrę? A
początek z Adelą? Teraz nagle włączyły Ci się uczucia? Może byś w końcu
zobaczył coś więcej niż czubek własnego nosa i wziął odpowiedzialność za swoją
głupotę! Bo jak na razie to żyjesz w przeświadczeniu, że jesteś idealny i nie
musisz się do niczego dostosowywać a to gówno prawda Gregor! – warknęła i
otarła łzę spływającą Jej po policzku. – Jeśli będziesz chciał z Nią
porozmawiać to tylko i wyłącznie jak zmądrzejesz albo chociaż dorośniesz. –
dodała i pobiegła na górę oddając po drodze kurtkę blondynowi. Szatyn jedynie
walnął pięścią w ścianę i usiadł na schodach chowając twarz w dłoniach.
- Nie poznaję Cię. –
powiedział cicho Thomas. Przyjaciel tylko pokręcił głową. – Czemu to wszystko
powiedziałeś? – zapytał.
- Powiedziałem to co
myślę. – mruknął.
- Zośka nic Ci nie
zrobiła więc hamuj się ok.?
- Boże jaki Ty ślepy
jesteś. – zaśmiał się. – Ona naprawdę Cię omotała. Ty naprawdę masz obsesję na
Jej punkcie. – stwierdził z niedowierzaniem. Blondyn usiadł obok przyjaciela.
- Bo miłość jest swego
rodzaju obsesją. – wyjaśnił. Spojrzał na szatyna. Tamten patrzył w jakiś punkt
na ścianie. – Kochasz Adelę? – zapytał.
- Jeszcze kilka dni temu
tak myślałem. – wspomniał.
- I wiadomość o dziecku
to zmieniła? – zapytał.
- Thomas ja nie jestem
gotowy na dziecko. – jęknął. – Ja nawet nie lubię dzieci. Ja mam problem jak
przyjedzie do Ciebie Lilly. Dziecko to jest coś… z innej planety Thomas. Ja nic
nie wiem na temat dzieci. Ja się nie nadaję na ojca. Ja lubię sex i aktywne
spędzanie wolnego czasu. W tym nie ma miejsca na dziecko. – powiedział pewnie.
- I co chcesz zrobić?
Przecież Ty Ją kochasz. Każesz Jej usunąć? Czy będziesz dawał pieniądze i
poprosisz żeby usunęła się z Twojego życia?
- A co ja mam zrobić? –
zapytał z desperacją w głosie. Jego oczy były pełne rozpaczy.
- Weź się w garść.
Uspokój. Przemyśl to czy to jest kobieta, z którą chcesz spędzić resztę życia.
Jak już to przemyślisz, to będziesz wiedział co robić. – stwierdził. – A teraz
jedziemy do domu. Chodź. – pociągnął przyjaciela za rękaw. – A jutro
przeprosisz Zośkę.
- Nie będę Jej
przepraszał za to co o Niej myślę. – powiedział.
- Więc zachowaj to
następnym razem dla siebie. – warknął blondyn wsiadając do samochodu.
***
Wchodząc na basen nie była pewna czy dobrze robi. W końcu
poprzedniego dnia a właściwie nocy szatyn powiedział dokładnie co o Niej myśli.
A teraz wchodziła tam z brunetem u boku. Cały dzień spędziła z Nim, mamą i
Adelą na chodzeniu po Innsbrucku. Co prawda Adela nie przekonała się do Jej
związku z Manuelem ale nie mogła powiedzieć złego słowa na Niego. Był grzeczny,
kulturalny, opowiadał ciekawie o wszystkim no i traktował Ją jak należy. Z
ogromną czułością. No i uwielbiał okazywać swoje uczucia do Niej chcąc jakby
udowodnić ich prawdziwość. Po całym dniu udawania miała już dość sztucznych
czułości i fałszywych gestów. Chciała po prostu zamknąć się w pokoju i położyć
na łóżku zatapiając twarz w poduszce, która ostatnimi czasy pełniła funkcje
łzochłonną.
Kiedy tylko weszli do hotelowego basenu, w
którym mieli się spotkać zauważyła stojących na brzegu Thomasa i Gregora.
Podeszli do Nich spokojnie. Kiedy zauważyli Manuela obaj przywitali się z Nim
krótkim „cześć”. Kiedy brunet objął dziewczynę ręką wokół pasa Jej spojrzenie
skrzyżowało się ze spojrzeniem blondyna.
- Co jest tak ważne, że
przerywa nam wieczór? – zapytał brunet.
- Gregor chciałby coś
powiedzieć Zosi. – powiedział Thomas ciągle na Nią patrząc. Jej wzrok przeniósł
się na twarz szatyna.
- Po pierwsze… chciałbym
Cię przeprosić. Wczoraj trochę się zagalopowałem. Powiedziałem kilka słów za
dużo i…
- Powiedziałeś to co
myślisz Gregor. – przerwała Mu. – Nie przepraszaj jeżeli nadal tak jest. –
dodała.
- Ok. W takim razie tą
część mamy za sobą. – stwierdził zerkając na przyjaciela.
- Greg…
- Thomas nie rób cyrków.
– stwierdził. – Zośka, potrzebuję Twojej pomocy. – powiedział do Niej.
- Jakiej? – zdziwiła się.
Czego On może teraz chcieć od Niej?
- Chciałbym żebyś pomogła
mi wybrać odpowiedni pierścionek. – oznajmił.
- Pierścionek? – tym
razem zdziwił się brunet.
- Dużo tej nocy myślałem...
– zaczął a na Jej twarzy mimo wszystkiego co Jej powiedział pojawił się szeroki
uśmiech.
- Chcesz się Jej
oświadczyć! – krzyknęła zadowolona.
- Sandrze? – zdziwił się
brunet. Wywróciła oczami.
- Adeli! Manu, Gregor
będzie ojcem i ma zamiar się ożenić z Adelką! Haha – zaśmiała się wesoło i w
przypływie radości przytuliła się do szatyna, który zaskoczony Jej reakcją też
się do Niej przytulił. Po chwili Jej słowa dotarły do Niego i zrozumiał, że to
wszystko dzieje się naprawdę. I sam uśmiechnął się promiennie. Tak jak blondyn
przypatrujący się z boku na całą sytuację. Zerknął na bruneta, na którego
twarzy malowało się zdezorientowanie. Rozdzwonił Mu się telefon. Odebrał i
odszedł na bok.- Dość tych czułości. – stwierdziła i odsunęła się od Niego.
- To znaczy, że mi
pomożesz? – zapytał.
- Jasne. – odparła z
uśmiechem.
- Może i jesteś podła i
zrobiłaś z Thomasa idiotę ale przyjaciółką jesteś świetną. – przyznał.
- Greg, ja tutaj jestem.
– przypomniał blondyn, który był lekko zmieszany tym co właśnie powiedział
szatyn.
- Zośka dzwonił Heinz i
chce się ze mną widzieć. Jak chcesz to odwiozę Cię do domu i dopiero wtedy
pojadę. – zaproponował brunet wpatrujący się w Nią jak w obrazek.
- Nie trzeba wrócę na
piechotę. To niedaleko a po drodze wstąpię jeszcze do supermarketu po zakupy. –
odparła mu nie patrząc na Niego.
- Na pewno? – spytał. Tym
razem spojrzała prosto w Jego oczy.
- Tak. – westchnęła. –
Zobaczymy się jutro co? – zapytała.
- Jak chcesz to mogę
wpaść później. – dodał chwytając Ją za rękę.
- Chciałyśmy z mamą
zadzwonić do Stanów no i musze pogadać z Adelą więc nie miałabym dla Ciebie za
wiele czasu więc…
- Jasne. Wpadnę jutro. –
powiedział i złożył na Jej ustach namiętny pocałunek po czym wyszedł z hotelu.
- Mógłby sobie darować. –
stwierdził szatyn. Spojrzała na blondyna, który teraz patrzył na wodę w
basenie. Ten widok był dla Niego zbyt bolesny. I doskonale o tym wiedziała.
Niestety nic nie była w stanie z tym zrobić. – Idę. Jestem umówiony z
rodzicami. Muszę im to jakoś wyjaśnić. – dodał. –Nie pozabijajcie się. –
stwierdził patrząc na dwójkę przyjaciół i wyszedł zostawiając ich na środku
basenu.
- Ja chyba też już pójdę.
– stwierdziła.
- Poczekaj. – zatrzymał
Ją za rękę. Spojrzała w te Jego zielono niebieskie oczy i znów utonęła. Mimo
całego bólu jaki w nich widziała. Były zbyt piękne żeby móc oderwać od Nich
wzrok. – Nie chcę żeby to tak wyglądało. – zaczął.
- A będziesz w stanie to
wszystko znieść? – zapytała.
- Teraz się tym
przejmujesz? – spytał z lekką drwiną czym Ją rozzłościł. Wyrwała swoją rękę z
Jego dłoni.
- Chyba jednak nie do
końca nam się to uda. – stwierdziła chcąc opuścić basen.
- Zośka czekaj! –
ponownie Ją obrócił. Przyciągnął Ją do siebie mocno obejmując.
- Thomas co Ty robisz? –
zapytała lekko przestraszona.
- Nie wiem. – odparł
szczerze. – Nie wiem ale musze się dowiedzieć dlaczego jesteś z Manuelem?
- Thomas daj mi spokój.
Odpuść. – powiedziała jękliwie nie chcąc spojrzeć Mu w oczy.
- Kochasz Go? – zapytał.
- Daj mi spokój. –
powtórzyła i chciała Mu się wyrwać z uścisku. Bo wystarczył jeszcze tylko
moment a znowu mogłaby ulec. Niestety blondyn nie chciał dać za wygraną. Zrobił
krok w złym kierunku i oboje wylądowali w basenie. Słychać było tylko Jej
krzyk. – Zostaw mnie! Słyszysz?! Puszczaj!
- Nie krzycz bo przyjdzie
ochrona!
- To mnie puść!
- Musimy porozmawiać!
- Co tam się dzieje?!
Jest tam ktoś?! – usłyszeli głos ochroniarza. Blondyn zdążył tylko powiedzieć
Jej żeby nabrała powietrza i zanurzył się z Nią pod wodę praktycznie ciągnąc Ją
za sobą. Podpłynęli w głąb basenu przepływając do części dla dzieci. Wypłynęli
pod małym słabo oświetlonym mostkiem.
- Zwariowałeś? Jak nas
znajdzie to wylądujemy na komisariacie! – szepnęła spanikowana. – Nie możemy
być w basenie w normalnym ubraniu!
- Wiem. Właśnie dlatego
Cię tu wepchnąłem. – odpowiedział. Usłyszeli kroki na mostku nad Nimi.
Natychmiast się uciszyli. Blondyn przyciągnął Ją do siebie żeby ochroniarz nie
zauważył Jej w świetle lampek. Z jednej strony Jej się to nie podobało, bo
przecież takich sytuacji właśnie miała unikać. Ale z drugiej… Znowu byli tak
blisko, że aż nieprzyzwoicie. Zwłaszcza, że przytulała się teraz do Niego a
Jego ciepły oddech otulał Jej twarz. Po chwili kroki się oddaliły a Oni zostali
w swoich objęciach patrząc sobie w oczy. – Kochasz Go? – zapytał ponownie
szeptem.
- Thomas proszę…
- O co mnie prosisz? –
spytał poważnie.
- Nie zadawaj mi takich
pytań.
- Zosia co się dzieje? Co
się stało, że tak nagle zmieniłaś zdanie? – zapytał cicho. Jego ciepła dłoń
wylądowała na Jej policzku. Odgarnął z Jej twarzy mokre kosmyki włosów tak,
żeby widzieć Jej śliczną twarz w całej okazałości. W świetle lampek Jej oczy
błyszczały jeszcze bardziej niż zwykle. – Co zrobiłem nie tak? – zapytał i
zbliżył swoje usta do Jej ust lekko je muskając. Po Jej ciele rozszedł się
przyjemny dreszcz. Bo znów na Nią działał. Znów Ją uwodził tak jak tylko On
potrafi. Samym głosem i czułym dotykiem. Tylko On potrafił wprowadzić Ją w
stan, w którym nic innego oprócz danej chwili się nie liczyło. Bo tylko Jego
kochała…
- Nie mogę z Tobą być
Thomas. – wyszeptała. Każde z tych słów było kolejną igłą wbijaną w Jego serce.
Widziała te dogasające iskierki w Jego oczach. Ale te maleńkie płomyki ciągle
chciały płonąć. Bo gdyby zgasły całkiem… już nigdy by się nie były w stanie
zapalić.
- Dlaczego nie możesz?
Nie rozumiem tego. Nie możesz ze mną być bo jesteś moją opiekunką? Bo jesteś
moją fizjoterapeutką? Dlaczego? – dopytywał ciągle będąc zbyt blisko Niej.
- Bo Cię za bardzo
kocham. – szepnęła. Poczuł jakby ktoś uderzył Go czymś w głowę.
- Kochasz mnie? – dopytał
uparcie wpatrując się w Jej oczy.
- Jak nikogo na świecie.
– dodała. – Ale nie mogę z Tobą być. Dla Twojego dobra. – powiedziała i
wykorzystując to, że Jego uścisk zelżał wyrwała Mu się i wyszła z basenu.
Chciała uciec. Być jak najdalej od blondyna zanim powie zbyt wiele. I tak powiedziała
już o kilka słów za dużo ale nie potrafiła dłużej tego ukrywać. Tylko co z
tego? Co z tego, że w końcu się do tego uczucia przyznała kiedy było już na to
za późno a sytuacja była beznadziejna.
- Poczekaj. – znów
szarpnął Ją za rękę w hotelowym holu. – Porozmawiajmy na spokojnie. To nie może
się tak skończyć. Musisz mi to wszystko wyjaśnić. Chyba zasługuję na to. –
powiedział z determinacją.
- Tutaj? Cali mokrzy? –
zapytała łapiąc się ostatniej deski ratunku byle tylko uwolnić się od Jego
spojrzenia.
- Jest za zimno żeby
gdziekolwiek wychodzić i nie narazić się na chorobę więc zostaniemy w hotelu.
Wysuszymy się i porozmawiamy. Zośka jesteś mi winna wyjaśnienia. – powiedział i
ciągnąc Ją za sobą podszedł do młodej kobiety stojącej ze zdziwieniem wymalowanym
na twarzy za biurkiem. Wynajął pokój i od razu do Niego poszedł nadal ciągnąc
Ją za sobą. Nie sprzeciwiała się. Nie miało to sensu. Teraz… pojechałby za Nią
wszędzie byle dowiedzieć się prawdy. Prawdy, której nie mogła Mu powiedzieć w
całości. Od razu zamknęła się w łazience. Ciepła woda lekko uspokajała ale
tylko trochę. Próbowała wymyślić cokolwiek co mogłoby jakoś odkręcić tą
sytuację ale nic nie przychodziło Jej do głowy. Założyła na siebie hotelowy
szlafrok i wyszła z łazienki. Minął Ją bez słowa.
- Nie boisz się, że
ucieknę? – zapytała nie patrząc na Niego.
- Nie chcesz uciekać. –
odparł pewnie i zamknął drzwi do łazienki. A w głowie brzęczały Jej te słowa.
„Nie chcesz uciekać…”. Właśnie. Nie chciała. Chciała tu z Nim zostać i o niczym
nie rozmawiać tylko po prostu być. Tylko czy ominięcie rozmowy było w ogóle
możliwe? Usiadła na łóżku i wpatrywała się tępo w zegarek na stoliku. 20:45.
Telefon był cały mokry. Nie miała nawet jak skontaktować się z Adelą. Na pewno
martwiły się o Nią z mamą. Wzięła telefon hotelowy i wykręciła numer na
recepcję. Poprosiła o rozmowę na koszt abonenta i zadzwoniła do Adeli. Nie
odbierała. Odezwała się sekretarka.
- Adelka nie martwcie się
o mnie. Dziś mogę nie wrócić na noc. Albo wrócę bardzo późno… Pozdrówcie ode mnie
Szymona. Trzymaj się grubasku. – powiedziała i odłożyła słuchawkę. Poczuła jak
obok Niej łóżko się ugina pod czyimś ciężarem. Po chwili czyjaś dłoń odgarniała
Jej włosy na bok. Ciepło promieniujące od blondyna doszło do Niej powodując
rewolucję w Jej organizmie. Do Jej uszu doszedł Jego cichy głos.
- Pozwól mi Cię kochać… -
powiedział. W oczach od razu pojawiły się łzy, których nie chciała uwalniać.
Poczuła Jego dłoń na swojej dłoni. – O co w tym wszystkim chodzi? – zapytał
ponownie szepcząc Jej do ucha.
- Dlaczego po prostu nie
odpuścisz? – zapytała. – Nie będę z Tobą Thomas. Będę z Manuelem. – dodała
odwracając się do Niego. Położyła dłoń na Jego policzku i pogłaskała czule. –
Odpuść. – szepnęła delikatnie muskając Jego usta. Wiedziała że nie powinna tego
robić ale to było silniejsze od Niej.
- Cokolwiek to jest… -
zaczął. – Dowiem się. – dodał poważnie. – Nie odpuszczę. – powiedział i złożył
na Jej ustach czuły pocałunek. – Nie dam sobie odebrać szczęścia. – mówił
między pocałunkami, które stawały się coraz odważniejsze. – Kocham Cię. –
powiedział i zatopił swoje usta w Jej ustach. – Kocham Cię… - powtórzył kładąc
się na Niej i całując Ją jakby robił to po raz ostatni w życiu. A Ona poddała
się temu całkowicie. Tracąc rozum. Tracąc poczucie rzeczywistości. Chciała w
tym trwać i nigdy nie kończyć tej chwili. Chwili, która była dla Niej tak
piękna a zarazem tak bolesna, bo wiedziała, że nigdy więcej się nie powtórzy.
Nie mogła się powtórzyć. Ale nie miała siły tego przerwać. Nie była w stanie.
Człowiek nie potrafi świadomie sprawić sobie bólu. Dlatego nie potrafiła
świadomie przestać zatracać się w Jego pieszczotach. W pocałunkach, którymi
obdarowywał Jej szyję, Jej obojczyki, Jej dekolt… Jej ciało przeszywał
przyjemny dreszcz kiedy delikatnie rozchylał szlafrok i dotykał Jej rozgrzanej
skóry dłońmi. Kiedy otulał nimi Jej piersi… kiedy co chwilę szeptał Jej imię i
to jak bardzo Ją kocha… kiedy wrócił do Jej ust spragnionych Jego ust jak
pustynia wody… Powoli pozbyła się Jego szlafroka i westchnęła cicho kiedy
poczuła Jego ciało tak blisko swojego. Kiedy poczuła jak na Niego działa. Jak
wielką przyjemność Mu sprawia sam widok Jej nagiego ciała. Delikatnie rozchylił
Jej uda i zbliżył tak by wiedziała co z Nim zrobiła. Spojrzał Jej w oczy i
zrobił ten pierwszy ruch… Powoli ale zdecydowanie zaczął się poruszać
odnajdując ich wspólny rytm. Ciągle patrząc sobie w oczy… Nie mogła się
powstrzymać… Zbyt wiele przyjemności Jej dawał… Ciche pojękiwania…
przyspieszony oddech… zamglone spojrzenie… niewiarygodnie szybko bijące serca…
Wtulił się w Jej ciało i przestał panować na sobą. Nie hamował się. Nie chciał
się hamować. Chciał sprawić, żeby już nigdy od Niego nie odeszła. Żeby
wiedziała jak pięknie może być Im razem… I zatracili się w sobie. Dali się
ponieść chwili. Razem zdobyli szczyt i razem opadli w dół… Jak jedność, którą
stali się tej nocy. Choć na chwilę. Choć na moment. Splatając dłonie i
spojrzenia zakończyli tę noc…
**************************
Witajcie ;)
Namieszałam, wiem.
Ale o to chodzi.
Nie może być nudno i
przewidywalnie.
A przynajmniej ja nie
chcę żeby tak było.
Co sądzicie o takim
obrocie wydarzeń?
Co dalej?