czwartek, 17 lipca 2014

37. Zatracenie...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Spojrzała z lekkim niedowierzaniem na wyświetlacz telefonu. THOMAS DZWONI. Zerknęła na zegarek, na którym świeciły się zielone cyferki. 23:35. Skoro dzwonił o tak później porze i to do Niej to oznaczało, że coś musiało się stać. Odebrała natychmiast.
- Słucham.
- Jest źle Zośka. Gregor wie o dziecku i nie jest tym faktem zachwycony. Właśnie do Was jedzie. – oznajmił.
- Cholera jasna. – wstała z łóżka.
- Zatrzymaj Go przed wejściem do bloku, będę tam za niedługo. – oznajmił i się rozłączył. W pośpiechu ubrała bluzę na cienką koszulkę nocną i praktycznie wybiegła z mieszkania zamykając je na klucz. Zbiegła ze schodów jak najszybciej potrafiła, a wychodząc z bloku praktycznie wpadła na szatyna.
- O świetnie – warknął. – Dzwonił do Ciebie tak? Liczyłem na to, że za bardzo Cię nienawidzi żeby zadzwonić. Widocznie się myliłem. – próbował Ją zepchnąć na bok.
- Gregor zatrzymaj się! – warknęła.
- Czego chcesz? Powiedz mi czego Ty jeszcze chcesz co? – zapytał zły.
- Nie idź do Niej w takich nerwach. Ona nie może się teraz denerwować. – poprosiła.
- Wiesz co? Mało mnie to obchodzi. – powiedział.
- Że co? – zdziwiła się. – Jeszcze nie dawno chciałeś się Jej oświadczyć. – spojrzała na Niego zszokowana.
- Jeszcze nie dawno myślałem, że Ona mnie kocha. – prychnął i odepchnął Ją ręką wchodząc na klatkę schodową. Chwyciła Go za rękę i próbowała powstrzymać.
- Przecież Ona Cię kocha! Nie popełniaj błędu, którego będziesz żałował przez bardzo długi czas Gregor. – poprosiła. W tym momencie na klatkę schodową wbiegł blondyn. Widząc brunetkę w cienkiej koszuli i bluzie odruchowo zdjął swoją kurtkę i powiesił Jej na ramionach.
- Przeziębisz się. – dodał. Zdziwienie na Jej twarzy aż biło po oczach ale na sercu zrobiło się cieplej. Nie na długo… - Greg nie świruj. – dodał. – Wracaj do domu i przemyśl to wszystko na spokojnie.
- Nie mam co przemyśleć. To niemożliwe, żeby to było moje dziecko. – stwierdził.
- Ono jest Twoje! Adela nie sypia z kim popadnie! – oburzyła się brunetka.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Jesteście przyjaciółkami, więc skąd mam mieć pewność, że nie jest taka jak Ty? – zapytał wściekły.
- Greg przeginasz. – warknął blondyn ale szatyn nie zwracał na Niego uwagi.
- Skąd mam wiedzieć, że nie chce mnie złapać na dziecko? Skąd mogę wiedzieć, że nie wykorzystuje mnie i nie bawi się mną tak jak Ty facetami? – kontynuował. – Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mnie pouczać. – oznajmił uparcie się w Nią wpatrując.
- Wiesz co? Myśl sobie o mnie co chcesz. Obrażaj mnie jak tylko Ci się podoba. Ale nie pozwolę, żebyś po tym wszystkim tak traktował Adelkę. Przypomnieć Ci jak potraktowałeś Sandrę? A początek z Adelą? Teraz nagle włączyły Ci się uczucia? Może byś w końcu zobaczył coś więcej niż czubek własnego nosa i wziął odpowiedzialność za swoją głupotę! Bo jak na razie to żyjesz w przeświadczeniu, że jesteś idealny i nie musisz się do niczego dostosowywać a to gówno prawda Gregor! – warknęła i otarła łzę spływającą Jej po policzku. – Jeśli będziesz chciał z Nią porozmawiać to tylko i wyłącznie jak zmądrzejesz albo chociaż dorośniesz. – dodała i pobiegła na górę oddając po drodze kurtkę blondynowi. Szatyn jedynie walnął pięścią w ścianę i usiadł na schodach chowając twarz w dłoniach.
- Nie poznaję Cię. – powiedział cicho Thomas. Przyjaciel tylko pokręcił głową. – Czemu to wszystko powiedziałeś? – zapytał.
- Powiedziałem to co myślę. – mruknął.
- Zośka nic Ci nie zrobiła więc hamuj się ok.?
- Boże jaki Ty ślepy jesteś. – zaśmiał się. – Ona naprawdę Cię omotała. Ty naprawdę masz obsesję na Jej punkcie. – stwierdził z niedowierzaniem. Blondyn usiadł obok przyjaciela.
- Bo miłość jest swego rodzaju obsesją. – wyjaśnił. Spojrzał na szatyna. Tamten patrzył w jakiś punkt na ścianie. – Kochasz Adelę? – zapytał.
- Jeszcze kilka dni temu tak myślałem. – wspomniał.
- I wiadomość o dziecku to zmieniła? – zapytał.
- Thomas ja nie jestem gotowy na dziecko. – jęknął. – Ja nawet nie lubię dzieci. Ja mam problem jak przyjedzie do Ciebie Lilly. Dziecko to jest coś… z innej planety Thomas. Ja nic nie wiem na temat dzieci. Ja się nie nadaję na ojca. Ja lubię sex i aktywne spędzanie wolnego czasu. W tym nie ma miejsca na dziecko. – powiedział pewnie.
- I co chcesz zrobić? Przecież Ty Ją kochasz. Każesz Jej usunąć? Czy będziesz dawał pieniądze i poprosisz żeby usunęła się z Twojego życia?
- A co ja mam zrobić? – zapytał z desperacją w głosie. Jego oczy były pełne rozpaczy.
- Weź się w garść. Uspokój. Przemyśl to czy to jest kobieta, z którą chcesz spędzić resztę życia. Jak już to przemyślisz, to będziesz wiedział co robić. – stwierdził. – A teraz jedziemy do domu. Chodź. – pociągnął przyjaciela za rękaw. – A jutro przeprosisz Zośkę.
- Nie będę Jej przepraszał za to co o Niej myślę. – powiedział.
- Więc zachowaj to następnym razem dla siebie. – warknął blondyn wsiadając do samochodu.

***

            Wchodząc na basen nie była pewna czy dobrze robi. W końcu poprzedniego dnia a właściwie nocy szatyn powiedział dokładnie co o Niej myśli. A teraz wchodziła tam z brunetem u boku. Cały dzień spędziła z Nim, mamą i Adelą na chodzeniu po Innsbrucku. Co prawda Adela nie przekonała się do Jej związku z Manuelem ale nie mogła powiedzieć złego słowa na Niego. Był grzeczny, kulturalny, opowiadał ciekawie o wszystkim no i traktował Ją jak należy. Z ogromną czułością. No i uwielbiał okazywać swoje uczucia do Niej chcąc jakby udowodnić ich prawdziwość. Po całym dniu udawania miała już dość sztucznych czułości i fałszywych gestów. Chciała po prostu zamknąć się w pokoju i położyć na łóżku zatapiając twarz w poduszce, która ostatnimi czasy pełniła funkcje łzochłonną.
   Kiedy tylko weszli do hotelowego basenu, w którym mieli się spotkać zauważyła stojących na brzegu Thomasa i Gregora. Podeszli do Nich spokojnie. Kiedy zauważyli Manuela obaj przywitali się z Nim krótkim „cześć”. Kiedy brunet objął dziewczynę ręką wokół pasa Jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem blondyna.
- Co jest tak ważne, że przerywa nam wieczór? – zapytał brunet.
- Gregor chciałby coś powiedzieć Zosi. – powiedział Thomas ciągle na Nią patrząc. Jej wzrok przeniósł się na twarz szatyna.
- Po pierwsze… chciałbym Cię przeprosić. Wczoraj trochę się zagalopowałem. Powiedziałem kilka słów za dużo i…
- Powiedziałeś to co myślisz Gregor. – przerwała Mu. – Nie przepraszaj jeżeli nadal tak jest. – dodała.
- Ok. W takim razie tą część mamy za sobą. – stwierdził zerkając na przyjaciela.
- Greg…
- Thomas nie rób cyrków. – stwierdził. – Zośka, potrzebuję Twojej pomocy. – powiedział do Niej.
- Jakiej? – zdziwiła się. Czego On może teraz chcieć od Niej?
- Chciałbym żebyś pomogła mi wybrać odpowiedni pierścionek. – oznajmił.
- Pierścionek? – tym razem zdziwił się brunet.
- Dużo tej nocy myślałem... – zaczął a na Jej twarzy mimo wszystkiego co Jej powiedział pojawił się szeroki uśmiech.
- Chcesz się Jej oświadczyć! – krzyknęła zadowolona.
- Sandrze? – zdziwił się brunet. Wywróciła oczami.
- Adeli! Manu, Gregor będzie ojcem i ma zamiar się ożenić z Adelką! Haha – zaśmiała się wesoło i w przypływie radości przytuliła się do szatyna, który zaskoczony Jej reakcją też się do Niej przytulił. Po chwili Jej słowa dotarły do Niego i zrozumiał, że to wszystko dzieje się naprawdę. I sam uśmiechnął się promiennie. Tak jak blondyn przypatrujący się z boku na całą sytuację. Zerknął na bruneta, na którego twarzy malowało się zdezorientowanie. Rozdzwonił Mu się telefon. Odebrał i odszedł na bok.- Dość tych czułości. – stwierdziła i odsunęła się od Niego.
- To znaczy, że mi pomożesz? – zapytał.
- Jasne. – odparła z uśmiechem.
- Może i jesteś podła i zrobiłaś z Thomasa idiotę ale przyjaciółką jesteś świetną. – przyznał.
- Greg, ja tutaj jestem. – przypomniał blondyn, który był lekko zmieszany tym co właśnie powiedział szatyn.
- Zośka dzwonił Heinz i chce się ze mną widzieć. Jak chcesz to odwiozę Cię do domu i dopiero wtedy pojadę. – zaproponował brunet wpatrujący się w Nią jak w obrazek.
- Nie trzeba wrócę na piechotę. To niedaleko a po drodze wstąpię jeszcze do supermarketu po zakupy. – odparła mu nie patrząc na Niego.
- Na pewno? – spytał. Tym razem spojrzała prosto w Jego oczy.
- Tak. – westchnęła. – Zobaczymy się jutro co? – zapytała.
- Jak chcesz to mogę wpaść później. – dodał chwytając Ją za rękę.
- Chciałyśmy z mamą zadzwonić do Stanów no i musze pogadać z Adelą więc nie miałabym dla Ciebie za wiele czasu więc…
- Jasne. Wpadnę jutro. – powiedział i złożył na Jej ustach namiętny pocałunek po czym wyszedł z hotelu.
- Mógłby sobie darować. – stwierdził szatyn. Spojrzała na blondyna, który teraz patrzył na wodę w basenie. Ten widok był dla Niego zbyt bolesny. I doskonale o tym wiedziała. Niestety nic nie była w stanie z tym zrobić. – Idę. Jestem umówiony z rodzicami. Muszę im to jakoś wyjaśnić. – dodał. –Nie pozabijajcie się. – stwierdził patrząc na dwójkę przyjaciół i wyszedł zostawiając ich na środku basenu.
- Ja chyba też już pójdę. – stwierdziła.
- Poczekaj. – zatrzymał Ją za rękę. Spojrzała w te Jego zielono niebieskie oczy i znów utonęła. Mimo całego bólu jaki w nich widziała. Były zbyt piękne żeby móc oderwać od Nich wzrok. – Nie chcę żeby to tak wyglądało. – zaczął.
- A będziesz w stanie to wszystko znieść? – zapytała.
- Teraz się tym przejmujesz? – spytał z lekką drwiną czym Ją rozzłościł. Wyrwała swoją rękę z Jego dłoni.
- Chyba jednak nie do końca nam się to uda. – stwierdziła chcąc opuścić basen.
- Zośka czekaj! – ponownie Ją obrócił. Przyciągnął Ją do siebie mocno obejmując.
- Thomas co Ty robisz? – zapytała lekko przestraszona.
- Nie wiem. – odparł szczerze. – Nie wiem ale musze się dowiedzieć dlaczego jesteś z Manuelem?
- Thomas daj mi spokój. Odpuść. – powiedziała jękliwie nie chcąc spojrzeć Mu w oczy.
- Kochasz Go? – zapytał.
- Daj mi spokój. – powtórzyła i chciała Mu się wyrwać z uścisku. Bo wystarczył jeszcze tylko moment a znowu mogłaby ulec. Niestety blondyn nie chciał dać za wygraną. Zrobił krok w złym kierunku i oboje wylądowali w basenie. Słychać było tylko Jej krzyk. – Zostaw mnie! Słyszysz?! Puszczaj!
- Nie krzycz bo przyjdzie ochrona!
- To mnie puść!
- Musimy porozmawiać!
- Co tam się dzieje?! Jest tam ktoś?! – usłyszeli głos ochroniarza. Blondyn zdążył tylko powiedzieć Jej żeby nabrała powietrza i zanurzył się z Nią pod wodę praktycznie ciągnąc Ją za sobą. Podpłynęli w głąb basenu przepływając do części dla dzieci. Wypłynęli pod małym słabo oświetlonym mostkiem.
- Zwariowałeś? Jak nas znajdzie to wylądujemy na komisariacie! – szepnęła spanikowana. – Nie możemy być w basenie w normalnym ubraniu!
- Wiem. Właśnie dlatego Cię tu wepchnąłem. – odpowiedział. Usłyszeli kroki na mostku nad Nimi. Natychmiast się uciszyli. Blondyn przyciągnął Ją do siebie żeby ochroniarz nie zauważył Jej w świetle lampek. Z jednej strony Jej się to nie podobało, bo przecież takich sytuacji właśnie miała unikać. Ale z drugiej… Znowu byli tak blisko, że aż nieprzyzwoicie. Zwłaszcza, że przytulała się teraz do Niego a Jego ciepły oddech otulał Jej twarz. Po chwili kroki się oddaliły a Oni zostali w swoich objęciach patrząc sobie w oczy. – Kochasz Go? – zapytał ponownie szeptem.
- Thomas proszę…
- O co mnie prosisz? – spytał poważnie.
- Nie zadawaj mi takich pytań.
- Zosia co się dzieje? Co się stało, że tak nagle zmieniłaś zdanie? – zapytał cicho. Jego ciepła dłoń wylądowała na Jej policzku. Odgarnął z Jej twarzy mokre kosmyki włosów tak, żeby widzieć Jej śliczną twarz w całej okazałości. W świetle lampek Jej oczy błyszczały jeszcze bardziej niż zwykle. – Co zrobiłem nie tak? – zapytał i zbliżył swoje usta do Jej ust lekko je muskając. Po Jej ciele rozszedł się przyjemny dreszcz. Bo znów na Nią działał. Znów Ją uwodził tak jak tylko On potrafi. Samym głosem i czułym dotykiem. Tylko On potrafił wprowadzić Ją w stan, w którym nic innego oprócz danej chwili się nie liczyło. Bo tylko Jego kochała…
- Nie mogę z Tobą być Thomas. – wyszeptała. Każde z tych słów było kolejną igłą wbijaną w Jego serce. Widziała te dogasające iskierki w Jego oczach. Ale te maleńkie płomyki ciągle chciały płonąć. Bo gdyby zgasły całkiem… już nigdy by się nie były w stanie zapalić.
- Dlaczego nie możesz? Nie rozumiem tego. Nie możesz ze mną być bo jesteś moją opiekunką? Bo jesteś moją fizjoterapeutką? Dlaczego? – dopytywał ciągle będąc zbyt blisko Niej.
- Bo Cię za bardzo kocham. – szepnęła. Poczuł jakby ktoś uderzył Go czymś w głowę.
- Kochasz mnie? – dopytał uparcie wpatrując się w Jej oczy.
- Jak nikogo na świecie. – dodała. – Ale nie mogę z Tobą być. Dla Twojego dobra. – powiedziała i wykorzystując to, że Jego uścisk zelżał wyrwała Mu się i wyszła z basenu. Chciała uciec. Być jak najdalej od blondyna zanim powie zbyt wiele. I tak powiedziała już o kilka słów za dużo ale nie potrafiła dłużej tego ukrywać. Tylko co z tego? Co z tego, że w końcu się do tego uczucia przyznała kiedy było już na to za późno a sytuacja była beznadziejna.
- Poczekaj. – znów szarpnął Ją za rękę w hotelowym holu. – Porozmawiajmy na spokojnie. To nie może się tak skończyć. Musisz mi to wszystko wyjaśnić. Chyba zasługuję na to. – powiedział z determinacją.
- Tutaj? Cali mokrzy? – zapytała łapiąc się ostatniej deski ratunku byle tylko uwolnić się od Jego spojrzenia.
- Jest za zimno żeby gdziekolwiek wychodzić i nie narazić się na chorobę więc zostaniemy w hotelu. Wysuszymy się i porozmawiamy. Zośka jesteś mi winna wyjaśnienia. – powiedział i ciągnąc Ją za sobą podszedł do młodej kobiety stojącej ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy za biurkiem. Wynajął pokój i od razu do Niego poszedł nadal ciągnąc Ją za sobą. Nie sprzeciwiała się. Nie miało to sensu. Teraz… pojechałby za Nią wszędzie byle dowiedzieć się prawdy. Prawdy, której nie mogła Mu powiedzieć w całości. Od razu zamknęła się w łazience. Ciepła woda lekko uspokajała ale tylko trochę. Próbowała wymyślić cokolwiek co mogłoby jakoś odkręcić tą sytuację ale nic nie przychodziło Jej do głowy. Założyła na siebie hotelowy szlafrok i wyszła z łazienki. Minął Ją bez słowa.
- Nie boisz się, że ucieknę? – zapytała nie patrząc na Niego.
- Nie chcesz uciekać. – odparł pewnie i zamknął drzwi do łazienki. A w głowie brzęczały Jej te słowa. „Nie chcesz uciekać…”. Właśnie. Nie chciała. Chciała tu z Nim zostać i o niczym nie rozmawiać tylko po prostu być. Tylko czy ominięcie rozmowy było w ogóle możliwe? Usiadła na łóżku i wpatrywała się tępo w zegarek na stoliku. 20:45. Telefon był cały mokry. Nie miała nawet jak skontaktować się z Adelą. Na pewno martwiły się o Nią z mamą. Wzięła telefon hotelowy i wykręciła numer na recepcję. Poprosiła o rozmowę na koszt abonenta i zadzwoniła do Adeli. Nie odbierała. Odezwała się sekretarka.
- Adelka nie martwcie się o mnie. Dziś mogę nie wrócić na noc. Albo wrócę bardzo późno… Pozdrówcie ode mnie Szymona. Trzymaj się grubasku. – powiedziała i odłożyła słuchawkę. Poczuła jak obok Niej łóżko się ugina pod czyimś ciężarem. Po chwili czyjaś dłoń odgarniała Jej włosy na bok. Ciepło promieniujące od blondyna doszło do Niej powodując rewolucję w Jej organizmie. Do Jej uszu doszedł Jego cichy głos.
- Pozwól mi Cię kochać… - powiedział. W oczach od razu pojawiły się łzy, których nie chciała uwalniać. Poczuła Jego dłoń na swojej dłoni. – O co w tym wszystkim chodzi? – zapytał ponownie szepcząc Jej do ucha.
- Dlaczego po prostu nie odpuścisz? – zapytała. – Nie będę z Tobą Thomas. Będę z Manuelem. – dodała odwracając się do Niego. Położyła dłoń na Jego policzku i pogłaskała czule. – Odpuść. – szepnęła delikatnie muskając Jego usta. Wiedziała że nie powinna tego robić ale to było silniejsze od Niej.
- Cokolwiek to jest… - zaczął. – Dowiem się. – dodał poważnie. – Nie odpuszczę. – powiedział i złożył na Jej ustach czuły pocałunek. – Nie dam sobie odebrać szczęścia. – mówił między pocałunkami, które stawały się coraz odważniejsze. – Kocham Cię. – powiedział i zatopił swoje usta w Jej ustach. – Kocham Cię… - powtórzył kładąc się na Niej i całując Ją jakby robił to po raz ostatni w życiu. A Ona poddała się temu całkowicie. Tracąc rozum. Tracąc poczucie rzeczywistości. Chciała w tym trwać i nigdy nie kończyć tej chwili. Chwili, która była dla Niej tak piękna a zarazem tak bolesna, bo wiedziała, że nigdy więcej się nie powtórzy. Nie mogła się powtórzyć. Ale nie miała siły tego przerwać. Nie była w stanie. Człowiek nie potrafi świadomie sprawić sobie bólu. Dlatego nie potrafiła świadomie przestać zatracać się w Jego pieszczotach. W pocałunkach, którymi obdarowywał Jej szyję, Jej obojczyki, Jej dekolt… Jej ciało przeszywał przyjemny dreszcz kiedy delikatnie rozchylał szlafrok i dotykał Jej rozgrzanej skóry dłońmi. Kiedy otulał nimi Jej piersi… kiedy co chwilę szeptał Jej imię i to jak bardzo Ją kocha… kiedy wrócił do Jej ust spragnionych Jego ust jak pustynia wody… Powoli pozbyła się Jego szlafroka i westchnęła cicho kiedy poczuła Jego ciało tak blisko swojego. Kiedy poczuła jak na Niego działa. Jak wielką przyjemność Mu sprawia sam widok Jej nagiego ciała. Delikatnie rozchylił Jej uda i zbliżył tak by wiedziała co z Nim zrobiła. Spojrzał Jej w oczy i zrobił ten pierwszy ruch… Powoli ale zdecydowanie zaczął się poruszać odnajdując ich wspólny rytm. Ciągle patrząc sobie w oczy… Nie mogła się powstrzymać… Zbyt wiele przyjemności Jej dawał… Ciche pojękiwania… przyspieszony oddech… zamglone spojrzenie… niewiarygodnie szybko bijące serca… Wtulił się w Jej ciało i przestał panować na sobą. Nie hamował się. Nie chciał się hamować. Chciał sprawić, żeby już nigdy od Niego nie odeszła. Żeby wiedziała jak pięknie może być Im razem… I zatracili się w sobie. Dali się ponieść chwili. Razem zdobyli szczyt i razem opadli w dół… Jak jedność, którą stali się tej nocy. Choć na chwilę. Choć na moment. Splatając dłonie i spojrzenia zakończyli tę noc…

**************************
Witajcie ;)
Namieszałam, wiem. Ale o to chodzi.
Nie może być nudno i przewidywalnie.
A przynajmniej ja nie chcę żeby tak było.
Co sądzicie o takim obrocie wydarzeń?
Co dalej?

Buziole :*

poniedziałek, 14 lipca 2014

36. Thomas to przeszłość...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Jeden sms, w którego treść wpatrywała się całą nieprzespaną lecz przepłakaną noc. Bo jak tu być silną przy czymś takim? Jak spojrzeć sobie w lustro kiedy człowiek rani osobę, którą kocha oszukując przy tym wszystkich wokół?
„Chyba będzie lepiej jak przejmę Twoją rolę.
Wszystko jest pod kontrolą.
Oprócz tego, że nie rozumiem tego co się stało.
Thomas nie chce ze mną rozmawiać.
Gregor.”

Trening kolejnego dnia minął w ciszy i skupieniu. Mało kto się odzywał po tym co stało się dnia poprzedniego. Zadowolony z życia Manuel był jedyną osobą, która cokolwiek mówiła. Ale widząc reakcje swoich kolegów zrezygnował z zagadywania. Dopiero po długiej chwili zaczęli w miarę normalnie rozmawiać. Wszyscy oprócz blondyna, który z słuchawkami na uszach katował się na bieżni. A Ona na to wszystko patrzyła przez szybę. Co chwilę musząc poprawiać rozmazany makijaż, który ulegał destrukcji co parę minut. Dlatego po trzeciej poprawce zrezygnowała z Niego całkowicie. Widok Thomasa, którego oczy zgasły zaraz po tym jak na chwilę przywróciła w nich blask dobijał Ją. Dlatego usiadła i zagrzebała się w kartach swoich podopiecznych. Po chwili ktoś zapukał do drzwi i zza nich wyłoniła się ciemna czupryna z doklejonym uśmiechem.
- W czym mogę Ci pomóc Stefan? – zapytała. Wszedł i usiadł na leżance obok okna.
- Możesz z nami dzisiaj wyjść do Klubu. – wyszczerzył się. Westchnęła.
- Są trzy powody dla, których tego nie zrobię. Po pierwsze Heinz Wam głowy pourywa jak się dowie. Po drugie przychodzisz tu z taką propozycją chcąc skrócić sobie trening za co ja Ci urwę głowę, a po trzecie dzisiaj przyjeżdża moja mama. Muszę po Nią pojechać na lotnisko. – powiedziała i usiadła za biurkiem.
- Ok. Jutro jest sobota więc to co dzisiaj wieczorem będziemy robić to nie jest sprawa trenera. Po drugie boli mnie noga w kolanie więc nie przerywam treningu bezpodstawnie. Po trzecie… - zaciął się. – No dobra. Masz dobrą wymówkę. W każdym razie lepszą niż Thomas i Manu. – wspomniał.
- Pokaż to kolano. – poprosiła. Położył się na leżance i uniósł nogę do góry. – Nic Ci nie będzie. Rozmasuję Ci to. – powiedziała i zaczęła pracować dłońmi. – Dlaczego Thomas nie idzie? – spytała. Zerknęła na bruneta.
- Powiedział, że ma na dzisiaj już plany. Ale nie chciał powiedzieć jakie. Tzn. Gregorowi chyba coś tam mówił ale nie jestem pewny. Wydaje mi się po prostu, że jest załamany po tym… - przerwał z zakłopotaniem. Odwróciła wzrok. – O Manuela nie pytasz? – zauważył.
- Nie. – odparła. – Możesz wracać na trening. – powiedziała i zapisała coś w karcie nie patrząc już na Krafta.
- Zośka wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak. Możesz poprosić Gregora do mnie? – poprosiła.
- Jasne. – wyszedł. Usiadła na fotelu i znowu po Jej policzku spłynęła łza. Musiała Ją szybko obetrzeć, bo szatyn po chwili był już w gabinecie.
- Wyjaśnisz mi to? – zaczął od razu. Stanął przed Nią i uparcie wpatrywał się w Jej twarz.
- Co z Thomasem? – zapytała pomijając pytanie Schlierenzauera.
- Beznadziejnie. Udaje, że wszystko jest ok. ale z nikim nie gada. Odpowiada automatycznie na pytania na które musi odpowiedzieć tak lub nie. Nic poza tym. Możesz mi łaskawie wyjaśnić co Ty do cholery odwalasz Zośka? Najpierw mi mówisz, że coś do Niego czujesz, Jemu dajesz nadzieję a potem nagle bum! Ni z gruchy ni z pietruchy Manu. – oburzył się.
- Czasem tak się zdarza. Coś się zmienia i trzeba się dostosować Gregor. – odpowiedziała spokojnie.
- Dostosować? I co? Teraz Thomas ma się dostosować do Twoich zmian nastroju, humorków i zachcianek? A może za tydzień znowu Ci się odmieni i też wszyscy będą musieli się dostosować? Wiesz co? Nie rozumiem Cię. I za cholerę nie zrozumiem. Serio myślałem, że jesteś odpowiednią kobietą dla Thomasa ale teraz widzę, że jesteś zwykłą manipulantką, która dobro innych i uczucia ma gdzieś. Liczy się tylko Twoja wygoda i nic poza tym. I tak było z Kotem i tak samo jest teraz z Morgim. Jestem ciekawy kiedy Manu się sparzy.
- Przestań….
- A co? Prawda boli tak? Owijasz sobie ich wszystkich wokół palca a potem zostawiasz jak niepotrzebną zabawkę. Może i nie mam tak rozwiniętej strony emocjonalnej i uczuciowej ale Ty przebijasz mnie w tym jak nikt inny. – warknął. – Mam nadzieję, że kiedyś to się wszystko obróci przeciwko Tobie. – dodał i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.
 Jedyne co mogła zrobić to znowu zatracić się w płaczu. Ale co to da? Ile można płakać? Ile łez w ogóle jest w stanie wyprodukować? Lepiej być wypranym z emocji robotem niż zaryczaną kretynką. Tylko dlaczego to Ją spotykało? Dlaczego w ogóle zgodziła się na to wszystko? Ach tak. Dla dobra Morgensterna. Tylko to Jego dobro póki co wygląda kiepsko. W ogóle nie wygląda. Zniszczyła Go. Usłyszała ciche pukanie. Znów otarła łzę.
- Proszę! – zawołała. Kiedy odwróciła się i zobaczyła w drzwiach blond czuprynę od razu zabolało. Bo Jego wzrok mówił o zawodzie jaki czuło serce. Ogromnym zawodzie i zranieniu. I wbijał się tak bardzo do środka. Przechodził przez wszystkie warstwy i dochodził do serca gdzie siał spustoszenie. A dusza krzyczała z bólu. Bo wyrywała się w tamtą stronę a ciało powstrzymywało Ją jak tytanowa ściana.
- Znowu przeciążyłem bark. – powiedział siadając przy oknie.
- Zdejmij koszulkę. – poleciła. Zrobił to i wyprostował się. Patrzył na Nią. Uparcie. Zawzięcie. Nie mogła znieść tego wzroku. Obwiniającego Ją o destrukcję jaką przeszło Jego serce. – Znowu naciągnąłeś mięsień. – powiedziała cicho. Zaczęła uciskać obolałe miejsce. Na Jego twarzy pojawił się lekki grymas bólu ale nie odezwał się. – Miałeś się oszczędzać. – powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Życie mnie nie oszczędza, ludzie mnie nie oszczędzają więc po co ja się mam oszczędzać? – zapytał patrząc w ścianę.
- Bo chcesz nadal skakać? – powiedziała. – Jeśli się bardzo czegoś chce to trzeba o to walczyć. – dodała. Spojrzał na Nią.
- Jak na razie to ze wszystkim przegrywam. – odparł cicho. – Mimo, że cholernie się staram. – dodał. I ten wzrok. Taki smutny…
- Czasem człowiek musi podjąć decyzję… - zaczęła. – Która na pierwszy rzut oka nie ma racjonalnego wyjaśnienia.
- Więc podaj mi takie, które zrozumiem. – powiedział z determinacją.
- Możesz się ubrać. – powiedziała odsuwając się od Niego. Dopiero po chwili założył koszulkę.
- Po co dawałaś mi nadzieję? – zapytał stając zaraz za Nią. – Po co skoro odebrałaś mi Ją następnego dnia? Bądź ze mną choć raz szczera. – poprosił. Czuła Jego ciepło na swoich plecach. I czuła nóż, który przekręcał się teraz w Jej sercu. Zamknęła oczy.
- Nigdy Cię nie okłamałam Thomas. – powiedziała w końcu cicho.
- No tak. I nie składałaś żadnych obietnic. – dodał z ironią. – Możesz mieć czyste sumienie i spać spokojnie.
- Nie chciałam Cię nigdy zranić! – powiedziała stanowczo i odwróciła się w Jego stronę. Była zaskoczona tym jak blisko Niej stał. Jak blisko Niej znajdowały się Jego oczy i usta. Jak blisko znajdowało się Jego mocno bijące serce. Chciała Go teraz przytulić. Pocałować. Oddać całą swoją miłość a tak bardzo nie mogła. Tak cholernie bolało powstrzymywanie się przed tym wszystkim. A co On zrobił? Zbliżył się jeszcze bardziej. Patrząc w Jej błękitne oczy. Obejmując Jej drobne ciało. Owijając Ją swoim zapachem…
- Więc dlaczego mnie ranisz? – wyszeptał. – Dlaczego ranisz siebie? – zapytał.
- Sie – sie – siebie? – spytała jąkając się.
- Widzę jak na Ciebie działam. Czuję to co jest między nami. To niemożliwe, żeby to wszystko wychodziło tylko ode mnie. Więc dlaczego Manuel? – zapytał. – W czym On jest lepszy? – zapytał wpijając się w Jej usta. Delikatnie pchnął Ją na ścianę. Dłoń wplótł w Jej długie miękkie włosy a ustami pieścił Jej usta. Najczulej jak potrafił. A w Jej żołądku tańczyło stado motyli. Nie chciała przestać. Siła z jaką przyciągał Ją ten facet była zbyt silna. Kochała Go. Cholernie mocno. Dlatego odepchnęła Go od siebie. I znów ten zawiedziony wzrok. Musiała odpowiednio dobrać słowa żeby przekazać Mu to co dokładnie chciała żeby wiedział.
- Czasem… to co na wierzchu jest odwrotnością tego co w środku. – powiedziała poważnie. – Wracaj na salę. – poleciła i odwróciła się od Niego. Bez słowa wyszedł i trzasnął drzwiami powodując kolejne łzy na Jej policzkach.

***

            Czekając na lotnisku na przylot mamy i Adeli nie mogła się doczekać tego spotkania. W końcu miała mieć kogoś kto będzie z Nią bez względu na wszystko. Kogoś kto kocha bezwarunkowo. Kogoś kto Ją wesprze w każdej decyzji.
- Zosia! – usłyszała za sobą znajomy głos.
- Mama! – zawołała i podbiegła do rodzicielki mocno Ją do siebie przytulając. I emocje wzięły górę. Tak bardzo chciała o wszystkim Jej opowiedzieć. Wygadać się. Mama zawsze znała wyjście z każdej sytuacji. Może i tym razem by pomogła. Tylko czy z tej sytuacji było jakiekolwiek inne wyjście niż to, które wybrała?
- Kochanie czemu Ty płaczesz? – zapytała kobieta.
- Ze szczęścia, że w końcu będziecie ze mną. – wydukała przez łzy. Po chwili zobaczyła przyjaciółkę, która uśmiechała się do Niej niemrawo. Podeszła do Niej i przytuliła się najmocniej jak potrafiła.
- Zośka ja nie dam rady. – jęknęła.
- Dasz. I Ty i Gregor. Oboje dacie radę. Bo się kochacie rozumiesz? A miłość jest silniejsza niż wszystko. – powiedziała pewnie i ponownie wtuliła się w przyjaciółkę. Dopiero po chwili była w stanie się od Niej oderwać. – Pięknie wyglądasz. – przyznała z uśmiechem.
- Za to Ty kiepsko. – zauważyła blondynka.
- Chodźcie. Manuel już czeka. – powiedziała z lekkim przygnębieniem.
- Manu? – zapytała zdziwiona Adela. Podeszły do samochodu a brunet kulturalnie przywitał się z obiema paniami. – A gdzie Thomas? – spytała zdziwiona. Brunetka poczuła jak Fettner napina mięśnie w złości.
- Thomas ma inne sprawy. – powiedziała wymijająco. – Mamo, chciałabym Ci przedstawić mojego… - zacięła się.
- Ja i Zośka jesteśmy ze sobą. – odpowiedział za Nią. Na twarzy blondynki malował się szok. Wielki jak jeszcze nigdy. Starsza kobieta z rezerwą przyjęła tą informację. Widząc minę swojej córki kiedy Ją do siebie przytulał czuła, że w tej relacji coś jest nie tak.  Nie chciała się wtrącać ale nie chciała też widzieć córki nieszczęśliwej. A tak to teraz wyglądało.
            Po dojeździe do domu i pokazaniu co, gdzie i jak mogły spokojnie się rozsiąść w salonie i napić herbaty. Wrzesień był bardzo deszczowy. I zimny. I ciemny. Mimo, że słońce nie zachodziło jeszcze tak szybko jak w zimie to wysokie góry i ciągle zachmurzone niebo sprawiało, że Innsbruck tonął w ciemnościach szybciej niż zwykle tracąc swój urok.
- Ja uciekam. Muszę jeszcze coś załatwić. – powiedział brunet. – Wpadnę jutro. – powiedział do brunetki.
- Nie musisz. – odparła nie patrząc na Niego. Uniósł Jej podbródek i patrząc Jej prosto w oczy powiedział…
- Ale chcę. – i pocałował Ją namiętnie. Pożegnał się z pozostałymi i wyszedł.
- No dobra, teraz gadaj jak na spowiedzi, co tu jest grane? – zaczęła blondynka.
- A co ma być? – zapytała niewinnie.
- Córeczko Adela mówiła, że spotykasz się z innym mężczyzną. – zaczęła delikatnie jej matka.
- A dokładniej mówiąc z Thomasem. Zośka o co tu chodzi?
- Czasem zdarzają się takie rzeczy, które powodują, że ludzie nie mogą być ze sobą. – odparła. – Zjecie coś? Zrobiłam roladę wieprzową. To nowy przepis. Dostałam Go od…
- Zośka ja się teraz nie mogę denerwować więc nie pierdol głupot tylko gadaj co się stało! – warknęła zirytowana blondynka. Brunetka odwróciła się w ich stronę i lekko uśmiechnęła.
- Thomas to przeszłość. – powiedziała. – Jestem z Manuelem. Koniec tematu. – ucięła. – To kto jest głodny?

***

            Ponownie zapukał do pokoju blondyna. Tym razem usłyszał ciche „proszę”. Przyjaciel stał przy oknie i wpatrywał się w coś za nim. Intensywnie. Jakby miał tam zaraz zobaczyć jakiś cud.
- Wziąłeś leki? – zapytał szatyn siadając na łóżku.
- Tak. – odpowiedział krótko.
- Thomas chcesz pogadać? – zapytał zmartwiony.
- Nie. – znów krótka odpowiedź. Szatyn westchnął.
- To tylko laska. Nie pierwsza i nie ostatnia. – powiedział. – Thomas nie możesz przez Nią stać się zombie. – dodał. – Nie jest tego warta.
- Nigdy więcej tak nie mów Greg. – powiedział spokojnie ale stanowczo. Odwrócił się w stronę przyjaciela. – Musiało się coś stać. Nie wierzę, że jest z Nim bo Go kocha. – dodał.
- Thomas… nie rozmyślaj nad tym. Po prostu wybrała Jego. Widocznie się znudziła Tobą tak samo jak Kotem. – wzruszył ramionami. – Zasługujesz na kogoś lepszego.
- Nie ma nikogo lepszego Gregor. – powiedział dobitnie.
- Ona Cię nie chce. – powiedział poważnie szatyn.
- Widziałeś Ją dzisiaj? – zapytał. Szatyn pokiwał głową. – Ja też. Nie wyglądała na szczęśliwą. Kiedy do Niej poszedłem na treningu była zapłakana.
- To przeze mnie. – przyznał się.
- Przez Ciebie? – zdziwił się szatyn.
- Trochę Jej dzisiaj nagadałem. Ale to była czysta prawda. Powiedziałem co o tym wszystkim myślę i tyle. – wzruszył ramionami. – Stary jesteś moim przyjacielem i potraktowała Cię jak pierwszego naiwnego. Niech sobie nie myśli, że wszystko jest ok. Bo nie jest. Zachowujesz się jakby z Ciebie całe życie uciekło. Nie mam zamiaru pozwolić na to żebyś się zniszczył przez jakąś dziewuchę.
- Uważaj na słowa Schlieri. – przerwał Mu.
- A co Ty jej tak bronisz? Przecież Cię oszukała! – oburzył się.
- To nie zmienia tego, że Ją kocham. I wiem, że Ona też mnie kocha. – powiedział stanowczo.
- Boże Thomas teraz to mówisz jakbyś znowu brał!
- Więc zrób mi test! – wrzasnął.
- Może powinienem! Bo jak na razie to zachowujesz się jak jakiś świr! Ty masz obsesję na Jej punkcie! Zachowujesz się jak jakiś dzieciak!
- Ja się zachowuję jak dzieciak?! To nie ja się oświadczam lasce którą kilka razy przeleciałem z nudów!
- Thomas przeginasz.
- Oczywiście! Bo to co Ty robisz jest super i nikomu nic do tego ale ja muszę się zachowywać jak nakazują normy! Wiesz co Gregor? Może czas żebyś naprawdę zobaczył czym jest prawdziwa miłość i z czym się ona wiąże. Bo chyba dalej nic nie rozumiesz!
- A Ty jesteś od tego ekspertem tak?!
- Ja nie bzykam bezmyślnie laski myśląc, że nie będzie z tego żadnych konsekwencji! – wrzasnął. Szatyn zamilkł. Wpatrywał się w przyjaciela zdezorientowanym wzrokiem. Blondyn dopiero po chwili zrozumiał co takiego powiedział.
- O czym Ty mówisz? – zapytał spokojnie Schlierenzauer.
- O niczym. – bąknął i usiadł na łóżku chowając twarz w dłonie.
- No mów co masz na myśli! W końcu jesteśmy przyjaciółmi nie? – stwierdził z ironią. – Powiedz, że zachowuję się jak męska dziwka i nie myślę o niczym innym tylko o seksie bez zobowiązań! No powiedz w końcu to co myślisz! – krzyknął zdenerwowany szatyn. Blondyn spojrzał na Niego z obawą w oczach. Pokręcił głową.
- Gregor… Mama Zośki nie przyleciała tutaj sama. – powiedział. Szatyn spojrzał na Niego uważnie. – Adela też się tutaj przeprowadza. Czy Ci się to spodoba czy nie. – dodał. Twarz szatyna rozjaśniła się po tej informacji.
- Dlaczego miałoby mi się to nie podobać? Thomas ja kocham tą wariatkę. – powiedział weselej. – Dlaczego nie powiedziała, że przyjeżdża? Pojechałbym po nie. – zapytał.
- Spotka się z Tobą kiedy będzie na to gotowa. – odpowiedział blondyn spokojnie. – Nie jedź tam na razie. – dodał.
- Ale dlaczego? – zdziwił się. – Thomas o co chodzi? – zapytał.
- Greg… usiądź. – poprosił.
- Thomas mówże chłopie. – ponaglał zniecierpliwiony.
- Adela chyba chce sobie wszystko ułożyć zanim się z Tobą zobaczy. – powiedział spokojnie.
- Ale co ułożyć? Czemu nie możemy się zobaczyć już teraz? – zapytał. I w głowie zaświeciła Mu się czerwona lampka. I poczuł coś czego jeszcze nigdy nie czuł. Ból w żołądku i w sercu. – Ona… ma kogoś tak? – zapytał z miną mówiącą „powiedz, że nie”. Usiadł na fotelu obok i wpatrywał się uparcie w przyjaciela.
- Chyba nie mogę tego tak ująć… - zaczął. – Raczej… oboje macie. – dodał blondyn.
- Oboje? – zdziwił się szatyn. – Thomas powiedz o co chodzi bo nie rozumiem. Do mnie trzeba prosto z mostu i dobrze o tym wiesz.
- Poczekaj aż sama do Ciebie przyjdzie. – poprosił.
- Jeżeli mi nie powiesz to teraz tam pojadę.
- Jest środek nocy Gregor. – zauważył.
- I co z tego? – mężczyzna wstał i zaczął ubierać kurtkę.
- Gregor poczekaj. Nie jedź tam jeszcze. – zatrzymał Go blondyn.
- No to nie kręć tylko mów! – warknął poirytowany zachowaniem przyjaciela. Ten tylko spojrzał na Niego ze współczuciem i westchnął…

******************************************
Witajcie :)
Kolejny za nami.
Mundial mundial i po mundialu ;P
Niemcy górą!! :D
Szkoda Messiego ale ktoś musi przegrać żeby wygrać mógł ktoś.
Dziś popołudniu zapraszam na kolejny set na moim drugim blogu ;)
Tymczasem do poczytania wkrótce :)
Buziole :*