sobota, 2 sierpnia 2014

41. Prawda...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Głośna muzyka, mnóstwo alkoholu, wcięci skoczkowie i całe sztaby… To się nazywa „przyjęcie zaręczynowe” w Austrii. Jedynymi ludźmi jeszcze trzeźwymi na tej imprezie była Adela, która pić nie mogła, Gregor, któremu pić zabroniła, Angelika Schlierenzauer, która próbowała pilnować córki ale słabo Jej to wychodziło i Thomas, który tego wieczora pełnił funkcję kierowcy. Była jeszcze oczywiście mama Zofii ale ta kobieta była absolutną przeciwniczką alkoholu. Po tym co przeszła z mężem miała wręcz alergię na ten trunek.
            DJ bawił gości naprawdę świetnie. To trzeba było mu przyznać. Nawet Polscy skoczkowie świetnie się bawili przy czymś bardziej nowoczesnym niż „Wódko ma”… Wódka w ich otoczeniu znikała tak szybko jak szybko pojawiała się na stole. Siedziała właśnie przy barze i obserwowała zakochaną parę z uśmiechem na twarzy i drinkiem w dłoni. Nie miała ani czasu ani ochoty się przebierać na tą imprezę. Zmieniła jedynie podkoszulek i rozpuściła włosy.
- Nie pij tyle bo znowu zaśniesz na ladzie. – usłyszała obok. Uśmiechnęła się wesoło.
- Tym razem też mnie przenocujesz? – spytała zalotnie.
- Czyżby Pani ze mną flirtowała Pani Zofio? – zapytał śmiejąc się.
- Pochlebiasz Pan sobie Panie Kot. – wystawiła Mu język.
- Zwolnij trochę, chodź potańczyć. – zaproponował wystawiając dłoń.
- „Tonight we could be more than friends!!”– śpiewała kręcąc biodrami w rytm muzyki. Pokręcił głową ale zawtórował Jej i dał się ponieść muzyce. Tak jak jeszcze niedawno. Kiedy byli razem na retro dyskotece. Kiedy jeszcze nic nie było skomplikowane. Kiedy uczucia stawały się jasne a Oni oboje startowali z czystymi kartkami. I znowu tańczyło Im się świetnie. Znów rozumieli się jak wtedy. Tylko czas był już inny, Oni byli inni i rzeczywistość była inna. I doskonale o tym wiedzieli. Wiedzieli, że łączy ich wiele ale dzieli jeszcze więcej. I że czas jest sobie wszystko wybaczyć. Bo za bardzo tęsknią za swoją przyjaźnią. Zbyt ważna jest dla Nich ta relacja. Zwłaszcza teraz kiedy oboje siebie potrzebują.
            Muzyka zwolniła. DJ puścił dobrze znaną Im piosenkę i tak wiele mówiącą o Nich samych. Tak doskonale pasującą do tego co teraz myślą. A salę wypełnił ciepły głos wokalisty śpiewającego sławne „It’s hard for me to say I’m sorry”… Więc bujali się w rytm starego przeboju. Szczerze patrząc sobie w oczy i z taką samą szczerością uśmiechając się do siebie.
- Cieszę się, że tutaj jesteś Maciek. – powiedziała.
- Cieszę się, że się cieszysz. – odparł.
- Adela wygląda na szczęśliwą. – zauważyła zerkając w stronę bujającej się z szatynem blondynki, która usiłowała pokazać swojemu narzeczonemu jak się tańczy ten mało skomplikowany taniec.
- Może teraz kolej na Ciebie? – zapytał. Spojrzała na Niego ze smutkiem w oczach. – Zosia… Porozmawiaj z Thomasem. Powiedz Mu o wszystkim. Na pewno znajdziecie z tego jakieś wyjście.
- Thomas znajdzie tylko jedno. Zrezygnuje z kariery a na to nie mogę Mu pozwolić. – westchnęła.
- To może porozmawiaj jeszcze raz z Manuelem. Może w końcu zrozumie, że to nie ma najmniejszego sensu. – zaproponował. Zerknęła w stronę stolika, przy którym siedział. Był wyraźnie przybity. Patrzył się w jeden punkt na stoliku i wśród reszty roześmianej ekipy wyglądał nienaturalnie. Patrzył tylko co jakiś czas w stronę Thomasa i Sylvii, która też ostro dała czadu z alkoholem. I piosenka się skończyła.
- Coś jest nie tak Maciek… - powiedziała z widocznym niepokojem. – Przepraszam. Zatańczymy jeszcze, obiecuję. – dała Mu buziaka w policzek i podeszła do stolika swoich podopiecznych. Spojrzała na wesołą blondynkę, która usiłowała wyciągnąć Morgiego na parkiet ale ten za nic w świecie nie miał zamiaru nigdzie się ruszać. I wtedy przypomniała sobie imprezę w Wiśle. Thomas bez alkoholu nie potrafił tańczyć. Albo nie chciał potrafić.
Punkt dla nas mała.” – powiedziała cwanie podświadomość.
            Przepchała się między Stefana a Manuela i ścisnęła delikatnie Jego dłoń. Spojrzał na Nią, a kiedy zobaczył Jej lekki uśmiech sam się delikatnie uśmiechnął ale w Jego oczach coś jeszcze bardziej zgasło. Nie miała zielonego pojęcia co się z Nim dzieje. Powinna się tym nie przejmować a wręcz cieszyć z faktu, że daje Jej wolność i pełną swobodę w tym chorym układzie ale jednak… Przysunęła się do Niego bliżej tak, żeby usłyszał Ją dokładnie.
- Chodź na parkiet! – krzyknęła przez muzykę. Spojrzał na Nią jak na jakąś wariatkę. Uśmiechnęła się szerzej. Nie wiedziała czy to alkohol, czy dobry nastrój spowodowany zaręczynami Adeli czy obecność wszystkich bliskich wokół , ale coś spowodowało, że była wesoła. Tak po prostu nic nie było w stanie Jej zepsuć dobrego humoru. – Z własną dziewczyną nie zatańczysz?! – spytała. Pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem i z uśmiechem na ustach wszedł na parkiet trzymając Ją za rękę. Uśmiechnęła się i wesoło zaczęła się kręcić, obracać, dała się Mu prowadzić a robił to bardzo zgrabnie. Może nie był mistrzem tańca ale przynajmniej dobrze się bawiła. Uśmiech nie schodził Jej z twarzy, bo uwielbiała tańczyć. Po kilku minutach muzyka znów się uspokoiła i teraz swoim charakterystycznym głosem otulała salę Bonnie Taylor. Delikatnie przytulił brunetkę do siebie a Ją owinął bardzo męski zapach Jego perfum. Zerknęła w stronę stolika ale blondyna przy Nim nie było. Za to znalazł się na parkiecie, razem z Sylvią, którą tulił do siebie. Nie chciała na to patrzeć. Bo zabolało.
Sama kazałaś Mu żyć życiem, w którym nie ma Ciebie. A On też ma granice cierpliwości. Nie będzie czekał na Ciebie do śmierci.” – podpowiedziała podświadomość.
- „There’s nothing I can do, a total Eclipse of the heart.”  - usłyszała obok ucha. Spojrzała na bruneta, który patrzył na Nią z czymś czego nie potrafiła odgadnąć. Znów. Nie zastanawiała się dłużej. Pociągnęła Go za rękę i wyszła z Nim na ogromny taras obok sali tanecznej. Stanęła naprzeciwko Niego i wbiła swój wzrok w Jego.
- Powiedz to Manu. – powiedziała wyraźnie. Pokręcił głową i zakrył dłońmi oczy. Położyła dłoń na Jego ramieniu. – Nie duś tego w sobie, widzę, że chcesz mi coś powiedzieć. Widzę, że coś jest nie tak, że jesteś jakiś inny… Co się stało? – zapytała.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka dobra? Po co? – zapytał patrząc Jej prosto w oczy. – Szantażuję Cię Zośka… Pozbawiłem Cię jedynej dobrej rzeczy w Twoim życiu tylko po to żeby samemu mieć coś od życia. Unieszczęśliwiam Cię a Ty nadal się o mnie martwisz tak jakbyśmy byli po prostu dobrymi kolegami z jednej drużyny. Nie rozumiem tego.
- Może powinnam być wściekła, może powinnam Cię nienawidzić, może powinnam Cię olać widząc jak coś Cię męczy ale nie potrafię. Mimo tego jak kontrolujesz nasz związek widzę, że nie jesteś złym człowiekiem. Widzę nadal tego samego Manuela, którego poznałam w Wiśle. I zastanawia mnie tylko co musiało się stać, że zrobiłeś coś co w ogóle nie jest do Ciebie podobne…
- Nawet nie wiesz jak cholernie mi przeszkadza ta Twoja dobroć i chęć zobaczenia w każdym czegoś dobrego. Przez to okazuje się, że mam coś takiego jak sumienie.
- To chyba dobrze… - uśmiechnęła się delikatnie. – Manu… mimo tego wszystkiego szanujesz mnie. Nie sprawiasz, że wiedząc, że mam się z Tobą spotkać drżę na samą myśl…
- Bo nie chcę Cię przelecieć? – zapytał z lekką ironią.
- Też. – odparła całkiem poważnie. – Skoro już jesteśmy razem to powinniśmy sobie wzajemnie pomagać. A jako Twoja fizjoterapeutka mam dodatkowy obowiązek o Ciebie dbać. – dodała. – Manu… jeżeli naprawdę zależy Ci na moim szczęściu to powiedz mi o co chodzi. Daj sobie pomóc…
- Nie da się pomóc Zośka… - przerwał Jej cicho. Popatrzyła na Niego zaskoczona. Czyli jednak coś było na rzeczy. – Dzisiaj przed zawodami spotkałem się z Adelą. – wyznał.
- Z Adelą? – Jej zdziwienie sięgało powoli zenitu. Nic z tego nie rozumiała. – A co Ona ma z nami wspólnego? – spytała.
- Uświadomiła mi jak wielki błąd popełniłem zgadzając się zrobić to co zrobiłem. – powiedział.
- Nic nie rozumiem Manuel. – powiedziała z lekką rozpaczą. – O co tutaj chodzi? – zapytała. Spojrzał Jej w oczy, w swoich mając tylko czysty smutek.
- Nienawidzę siebie za to wszystko… - przerwał. Dopiero po chwili zaczął mówić. – Kiedyś… Jak Sylvia jeszcze tutaj pracowała… Za wszelką cenę chciałem być dopuszczony do kadry narodowej. Wtedy za dopuszczenie nas do startów odpowiadał kto inny. Łatwo dął się przekupić. Wystarczyło trochę pieniędzy i mój problem stał się niewidoczny. Zniknął z karty zdrowia.
- Jaki problem? – spytała starając się wysłuchać Go spokojnie.
- Mam wadę serca. – powiedział a Ona wstrzymała oddech.
- Przecież Ty nie powinieneś nawet sportu uprawiać a co dopiero skakać! – oburzyła się. – Manu czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę na jakie ryzyko się narażasz? – pokręciła głową.
- Nie miałem pieniędzy na operację. A kiedy ten fakt zniknął z mojej karty nie musiałem się z niczego tłumaczyć. Mogłem być traktowany jak każdy inny… - przerwał. – Jak Thomas. – dodał. Spojrzała na Niego uważnie. – Zawsze zazdrościłem Mu tego wszystkiego co osiągnął. Zawsze chciałem żeby ktoś chociaż porównał mnie do Niego. – prychnął. – Ale to On był gwiazdką. Nawet jak Mu nie wychodziło. Wszystko miał, wszystko dostawał. Bo nazywał się Morgenstern. Więc trenowałem coraz więcej i coraz ciężej. Ale to i tak nie wystarczało… - spojrzał na Nią. – Pewnie zapytasz jaki to ma z Nami związek… - nadal uparcie się w Niego wpatrywała. –Spodobałaś mi się. I to bardzo. Już w Wiśle kiedy się poznaliśmy. Ale byłaś dziewczyną Maćka więc odpuściłem. A potem przyjechałaś tutaj. I zaczęłaś z Nami pracę. Pomyślałem, że to może być dobry początek, że może to jakiś znak, żeby zacząć coś fajnego. Zniknął Maciek, potem wyjechał Thomas… No i było fajnie. Dopóki nie wrócił… - wyznał. – Byłem wściekły. Nie na Ciebie ale na Niego, że mimo tego, że ćpał Ty nadal wolałaś Jego. Że znów to Jemu się coś udało. Że to On znalazł miłość. Mimo, że jedną już w swoim życiu miał. I wtedy spotkałem się przez przypadek z Sylvią. Zaczęliśmy rozmawiać. Zacząłem się Jej wyżalać. No i wpadła na ten genialny pomysł z szantażem. Ja miałem mieć Ciebie a Ona miała sobie spowrotem urobić Thomasa. Wiesz.. taka pocieszycielka… - prychnął. – I na początku wszystko szło tak jak powinno. A potem zadzwoniłaś i kiedy się spotkaliśmy powiedziałaś mi o nocy z Thomasem… Widziałem jak bardzo bałaś się, że powiem wszystko Związkowi. A potem widziałem Twoje łzy. I ten ból wypisany na twarzy kiedy z Nim skończyłaś… Nigdy nie chciałem, żebyś cierpiała. I wtedy zrozumiałem jak bardzo Cię krzywdzę… A dzisiaj Adela uświadomiła mi to trochę… dobitniej. – zakończył. Spojrzał na Nią uważniej. Oddychała bardzo szybko.
- Po co mi to mówisz? – spytała. – Dlaczego po prostu tego nie zakończysz? Przecież wiesz, że nie odwrócę się od Ciebie kiedy to się skończy.
- Sylvia nagrała moją rozmowę z facetem, który wymazał moją wadę z karty. Jest tam też to jak daję łapówkę. – powiedział. – Chciałem to przerwać ale kiedy to zrobię Ona wyda i mnie i Thomasa Związkowi. A wtedy skończy się i moja i Jego kariera… Ja… przepraszam… Skoki to całe moje życie… Ja… Ja nie wiem co mam robić. – powiedział z nieukrywaną rozpaczą. Patrzył na Jej zszokowaną twarz. Wiele emocji się przez nią przewijało ale zdezorientowanie było chyba najwyraźniej widoczną.
- Adela wie? – spytała.
- Tak… - zawahał się. – Adela powiedziała Thomasowi. – oznajmił w końcu.
- Co? Thomas o tym wie? – zdziwiła się jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe.
- Tak. Z Nim też rozmawiałem. Wiele sobie musieliśmy wyjaśnić… Chciał z Tobą porozmawiać ale do tej pory jeszcze chyba nie miał okazji… - i nagle zrozumiała dlaczego tak dziwnie się dzisiaj zachowywał. Wiedział o wszystkim. –Thomas chce zachować pozory przed Sylvią dopóki czegoś nie wymyślimy. Dlatego tak się zachowuje. – wyjaśnił. Serce zaczęło Jej bić szybciej. W głowie się kręciło. Złość na blondynkę urosła do poziomu, który wykraczał poza jakikolwiek skaner. Miała ochotę podejść do Niej i wyrwać Jej wszystkie włosy z głowy. Obić twarz, tak, żeby się w lustrze nie poznała. Ale… - To, że Ją pobijesz nic nie zmieni a jeszcze pogorszy stan. – powiedział z lekkim rozbawieniem. Spojrzała na Niego ze zdziwieniem. – Zaciskasz dłonie w pięści, masz wzrok, który zabija i jesteś w brew pozorom bardzo podobna do Adelki. A ta dzisiaj rano chciała nartami zabić Sylvię.
- Przydałoby się Jej porządne trzepnięcie. – warknęła wkurzona. Uśmiechnął się lekko. Westchnęła. – Thomas… Mówił co chce z tym zrobić? – zapytała.
- Nie. Chce to na spokojnie przemyśleć. No i… - przerwał uważnie na Nią patrząc. – Powinniście porozmawiać. – zakończył pewnie.
- Pewnie uważa mnie za pierwszą lepszą, która z byle powodu wskakuje innym do łóżka. – westchnęła opierając się o barierkę.
- Morgi Cię kocha. – oznajmił. – A to raczej nie pozwoli Mu tak myśleć. – dodał. – Jesteś w stanie jeszcze trochę poudawać, że o niczym nie wiesz? – zapytał.
- Nie mam innego wyjścia. – stwierdziła.
- Więc zabawmy się. W końcu to nie byle jaka okazja prawda? – spytał chwytając Ją za rękę. Uśmiechnęła się delikatnie i ciągnąc Go za sobą wrócili na salę gdzie impreza trwała w najlepsze. Wypili po drinku i wrócili na parkiet. I wtedy muzyka się zmieniła. Stanęła na środku Sali i nie mogła się ruszyć. – Zośka wszystko w porządku? – zapytał brunet widząc Jej reakcję. A przed Jej oczami stanęło wspomnienie tego jednego tańca, który spędziła w ramionach blondyna. Tego najważniejszego jak do tej pory.
- Odbijany… - usłyszała za plecami a dreszcz, który po nich przeszedł spowodował, że musiała wziąć głęboki oddech. Brunet tylko się lekko uśmiechnął i odszedł do baru. Odwróciła się i bez słowa przytuliła do blondyna. – Patrick Swayze całkiem dobrze śpiewał. – powiedział bujając się w rytm „She’s like the wind”.
- Całkiem ładne piosenki. – dodała.
- Sylvia jest zalana. Odwiozłem Ją do domu. – powiedział. – Możesz na mnie spojrzeć? – spytał. Uniosła głowę do góry i ujrzała Jego uśmiechniętą twarz.
- Nie powinniśmy…
- Nie obchodzi mnie to. To jest nasza piosenka. – odparł pewnie. Uśmiechnęła się lekko. – Przepraszam. – powiedział.
- Za co Ty mnie przepraszasz? – zdziwiła się.
- Za to, że przeze mnie musiałaś zgodzić się na coś takiego… Za to, że zwątpiłem, że odpuściłem, że nie miałem siły dłużej walczyć…
- Nie masz za co mnie przepraszać. To ja powinnam to zrobić. Dałam Ci nadzieję a potem…
- A potem pokazałaś jak bardzo Ci na mnie zależy. Tylko ja nie potrafiłem tego dostrzec. Mimo, że nie wierzyłem w to, że od tak odeszłaś do Niego… - przerwał. – Byłem pewien, że ta noc nic dla Ciebie nie znaczyła. I to mnie dobiło. – powiedział szczerze.
- Gdybym miała przeżyć to jeszcze raz… - zaczęła. – Nie zawahałabym się. – zakończyła pewnie. – Kocham Cię Thomas… - szepnęła ze łzami w oczach. Bo chciała to wykrzyczeć ale nie mogła. Stanęli na środku nadal trzymając się w swoich objęciach. Patrząc sobie w oczy. Tak bardzo chciał Ją w tym momencie przytulić, pocałować… Pokazać wszystkie uczucia jakie siedzą w Nim głęboko.
- Bądź za 5 minut na parkingu. – powiedział Jej na ucho i wrócił do stolika. Zdezorientowana tym co usłyszała podeszła tylko do bruneta, wzięła swoją torebkę i spojrzała Mu w oczy. Uśmiechnął się szczerze.
- Idź. Zajmę się Adelą i Twoją mamą. – powiedział. Dała Mu całusa w policzek i zbiegła po schodach na parking. Po chwili czarne Audi pojawiło się przed Jej nosem. Wsiadła nie oglądając się za siebie. Milczeli. Nic nie trzeba było mówić. Byli spokojni. Bardzo opanowani. Do czasu… Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi do hotelowego pokoju emocje wybuchły a pożądanie wzięło górę. Przycisnął Ją do ściany mocno obejmując i całując zachłannie. Natychmiast pozbyła się Jego koszuli. Nie próżnował. Jednym zgrabnym ruchem zdjął Jej podkoszulek i przeniósł na łóżko nadal namiętnie całując. A ogień jaki między Nimi był mógłby ogrzać całe miasto. Bo miłość to najgorętsze z uczuć. Tęsknota tą miłość podgrzewa a pożądanie sprawia, że ogień płonie i ciągle wybucha rozrzucając na boki iskry… A największy pożar jaki tylko człowiek może wzniecić jest niczym wobec pożaru wzniecanego przez miłość owianą tajemnicą…


********************************
Ta daaaam! :D
Krótko ale konkretnie.
Myślę, że tutaj wiele dodawać nie muszę.
Wiele jest wyjaśnione ale wiele jeszcze do rozwiązania.
Do jutra :* (albo do poniedziałku. Zobaczymy jak się wyrobię. :P)

Buziole :*
P.S.: Dziękuję Wam za ponad 22 000 wejść dzióbaski :*

czwartek, 31 lipca 2014

40. Oświadczyny...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Na całej skoczni dało się słyszeć taneczną muzykę. O ile hymn Mundialu to taneczna muzyka. Ale przecież Lopez i Pitbull nie robią innej muzy więc tak, zaliczmy ten rodzaj to tanecznej. Na teledysku wyświetlanym na wielkim telebimie widać było właśnie bardzo kobiece kształty owej Jennifer. Musiała przyznać, że ta kobieta mimo swojego nie najmłodszego już wieku prezentowała się doskonale. I zmysłowo. I seksownie. I z klasą. Spojrzała w szybę, w której widziała swoje odbicie.
„Zupełne przeciwieństwo mnie.” – pomyślała.
Jest od Ciebie starsza o jakieś 15 do 20 lat. Masz jeszcze czas się wyrobić.” – wspomniała podświadomość. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do strefy wydzielonej dla skoczków. Pokazała odpowiednią plakietkę i została wpuszczona do tej dżungli. Kiedy weszła do odpowiedniej budki większość skoczków już tam była. No właśnie… większość. Wzięła ręce pod boki i z miną nieznoszącą sprzeciwu zadała jedno konkretne pytanie.
- Gdzie jest Gregor? – zapytała spokojnie.
- Powiedział, że zapomniał czegoś ważnego z domu. – wzruszył ramionami Stefan. Zamknęła oczy i głośno nabrała powietrza.
- Dobra. Ustawić mi się w kolejce. Sprawdzimy czy się nadajecie, żeby dzisiaj tutaj wygrać. – powiedziała weselej. Wszyscy ustawili się jeden za drugim. Wszyscy oprócz jednego… Spojrzała na blondyna uważnie ale ten nie zaszczycił Jej ani jednym spojrzeniem. Zabolało ale nic nie mogła zrobić. Zaczęła badać wszystkich po kolei.
- Thomas Ty też dzisiaj skaczesz, zapomniałeś? – zapytał wesoło Michael. Blondyn popatrzył na kolegę i pokręcił głową.
- Thomas od dzisiaj jest pod opieką innego fizjoterapeuty. – oznajmiła oglądając uważnie plecy Manuela.
- Innego? – zdziwił się wchodzący do pomieszczenia szatyn. Spojrzała na Niego uśmiechnięta, bo doskonale wiedziała czego zapomniał.  A zaraz po Nim wszedł nowy fizjoterapeuta Thomasa.
- Sylvia? Co Ty tu robisz? – zapytał Stefan podchodząc do Niej z uśmiechem na ustach.
- Wróciłam na stanowisko Samanthy. – oznajmiła z uśmiechem. – No i ktoś mi powiedział, że mam się też zająć Thomasem. – spojrzała na brunetkę badająca w tym momencie szatyna. – Cześć, jestem Sylvia. – wystawiła Jej dłoń. Ta lekko ją ścisnęła.
- Zofia.
- Czy My się już gdzieś nie widziałyśmy? – spytała.
- W Wiśle. – wspomniała i Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem blondyna, który szybko wstał i podszedł do blondynki witając się z Nią uściskiem. A Ją krew zalała.
Chyba Jej nie polubimy.” – wspomniała podświadomość.
„Raczej nie.” – pomyślała.
- Auć! Zośka to boli! – jęknął szatyn, któremu ścisnęła bark nieco mocniej niż powinna.
- Przepraszam. – powiedziała cicho. – Wszyscy jesteście dopuszczeni do zawodów. Tylko mi się nie połamać. – pogroziła palcem. Podeszła do blondynki i przekazała Jej papiery dotyczące blondyna. –Zaopiekuj się Nim dobrze. – powiedziała patrząc na blondynkę uważnie.
- Jak zawsze. – odparła wesoło, wpatrując się z uśmiechem w mężczyznę. Brunetka tylko wywróciła oczami i wyszła z pomieszczenia na świeże powietrze. Musiała odetchnąć bo tego było już trochę za dużo. Gołym okiem było widać jak Sylvia patrzy na Thomasa. Nadal była w Nim zakochana. To było bezdyskusyjne. Spojrzała na parking przed Nią. Jej mama i Adela powinny już tu być. Wczorajszego wieczora trochę zdziwiła się kiedy Adela bez żadnych negocjacji zgodziła się przyjechać na konkurs. Przy Jej stresie związanym z powiedzeniem Schlieremu o ciąży bardziej prawdopodobne byłoby gdyby broniła się rękami i nogami przed spotkaniem z Nim tak jak to robiła przez cały tydzień.
Może w końcu jest gotowa Mu o tym powiedzieć?” – zaproponowała podświadomość.
„Być może. Adela często zmienia zdanie. Tylko, że teraz jest inaczej. Spoważniała, uspokoiła się trochę i myśli bardziej trzeźwo. Tym bardziej by się nie zgodziła na ta wizytę.”
No to nie wiem…Zgłupiałam. Nie mogłaś sobie znaleźć bardziej przewidywalnych przyjaciół?” – spytała podświadomość a na twarzy brunetki pojawił się lekki uśmiech.
- Zocha! – usłyszała wesoły krzyk piętro niżej. Uśmiechnęła się szerzej i pomachała Dawidowi i Jankowi, którzy na wpół nadzy stali przy barierkach rozdając autografy licznie zgromadzonej polskiej widowni. – Widzimy się na imprezie?! – krzyknął ponownie. Pokiwała głową i pokazała Im żeby byli cicho, bo zauważyła przepychającą się do bramek blondynkę, która ciągnęła za sobą starszą kobietę, lekko zdezorientowaną tłumem jaki się pojawił pod skocznią.
- Przepraszam! Kobieta w ciąży idzie! – krzyknęła kiedy jakaś blond nastolatka zastawiła Jej przejście. Brunetka zaśmiała się widząc to i praktycznie zbiegła po schodach na dół. – Rany Zośka jak Ty się tutaj przeciskasz? – zapytała witając się z Nią.
- Ta bluzka czyni cuda. – zaśmiała się pokazując Jej znaczki sponsorskie i napis ASTRIA SKI TEAM na plecach.
- Do twarzy Ci w niebieskim. – stwierdziła Jej mama ściskając córkę, która pierwszy raz od kiedy tutaj przyjechała była widocznie wesoła. Co sprawiło, że brunetka była wesoła? Atmosfera, która Ją otaczała. Ludzie, którzy tak bardzo wspierają skoczków podczas zawodów. Rodzina, która jest blisko, przyjaciele będący na wyciągnięcie ręki, kawałek Polski w postaci skoczków i polskich kibiców… Było tak jakby była w Wiśle albo w Zakopanem a nie w Innsbrucku. Jedynie Bergisel sprawiała, że brunetka nie oderwała się od rzeczywistości.
- Lepiej byłoby Jej w czerwonym. – stwierdził wesoło pojawiający się znikąd Maciek. Przywitała się z Nim całusem w policzek.
- Może kiedyś. – puściła Mu oko. – Mamo, idźcie z Adelą tam – wskazała specjalne krzesła ustawione przy zeskoku zaraz obok telebimu ustawionego na podniesieniu. – Jak tylko ich wyślę do góry to do Was przyjdę.
- Zosia!!!! – usłyszała paniczny głos z góry.
- Już idę Stefan! – odkrzyknęła i wywróciła oczami. – Bawcie się dobrze. – powiedziała przytulając Je jeszcze raz i pobiegła na górę. Kiedy weszła do pomieszczenia, w którym przebywali zobaczyła śmiejących się skoczków i biednego bruneta stojącego na samym środku w samych biało – czerwonych gaciach. – Co się dzieje? – zapytała zdezorientowana.
- Zabij ich bo ja nie chcę iść siedzieć. – stwierdził Heinz i wyszedł wściekły z „pokoju”. Do brunetki podszedł rozbawiony Michael.
- Stefanowi się trochę przytyło i nie zasunie się w swoim stroju.
- To nie jest śmieszne! Ja nie mam w czym skakać! – jęknął z rozpaczą. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Thomas śmiał się z czegoś co powiedziała blondynka, Manuel uważnie ich obserwował po czym przeniósł wzrok na Nią i uśmiechnął się smutno. Nie miała czasu zajmować się analizą tego wszystkiego. Teraz priorytetem był kombinezon dla tego matołka.
- Die-die daj Mu zmierzyć jeden ze swoich. – poleciła.
- Będzie za mały. – stwierdził. – Już próbowaliśmy.
- Zginąłem. Nie wystartuję przed własną publicznością. – jęknął siadając na podłodze. Wszyscy trochę się uspokoili, bo doskonale wiedzieli jakie to uczucie nie móc wystąpić w konkursie.
- Nie panikuj. Wystąpisz. Za 5 minut będziesz miał kombinezon. – powiedziała powodując zdziwienie na twarzach wszystkich zebranych.
- Uszyjesz Mu? – zaśmiała się blondynka. Nikt nie zareagował na Jej mało śmieszny żarcik.
- Zaraz wracam, a Wy do roboty, macie dziś wygrać. – uśmiechnęła się i wybiegła z pokoju zostawiając zdezorientowanych skoczków samych. Po chwili wróciła i spytała. – Ile masz w pasie?
- Nie wiem… -jęknął z przejęciem. Wywróciła oczami.
- Nieważne. – wybiegła ponownie. Praca, wyciąganie skoczków z kłopotów, dbanie o ich zdrowie i resztę potrzeb to było to czego Jej teraz było trzeba. To powodowało, że nie myślała o tym co się dzieje w Jej prywatnym życiu. Była potrzebna więc chciała się wykazać. Kiedy dobiegła do polskiej kadry wszyscy skupiali się na omówieniu jeszcze raz techniki.
- Ooo mamy szpicla w budzie – zaśmiał się Kamil.
- Ale za to jakiego uroczego hehehe – skomentował Piotrek.
- Sprawa życia i śmierci. Janek jesteś mi potrzebny. – powiedziała błagalnie.
- Janek? – zdziwili się.
- Ha! W końcu nie Kamil albo Kocur. – podszedł do Niej z uśmiechem na ustach. – W czym Ci mogę pomóc? – zapytał.
- Mógłbyś okazać się świetnym kolegą dla swoich towarzyszy doli z Austrii.
- A tak po polsku? – zaśmiał się.
- Pożycz jeden kombinezon, Stefan przytył i się w swój nie mieści. – jęknęła zażenowana. Przez chwilę nikt się nie odzywał a po tym nastąpiła salwa śmiechu. Sama zaśmiała się z tej sytuacji ale to tylko pozornie było śmieszne.
- Trzymaj, i życz Mu powodzenia hehe – powiedział i podał dziewczynie jeden futerał.
- Jesteś kochany. – powiedziała i pocałowała Go w policzek po czym natychmiast wróciła do Austriaków. – Nie pytaj. Załóż i skacz jak najlepiej. A potem oddaj Jaśkowi. – powiedziała poważnie.
- Jesteś wielka. – brunet chciał Ją pocałować w rękę.
- Ubieraj się ofiaro! – upomniała Go. Rozglądnęła się dokoła. – Manu już na górze? – zapytała nie widząc swojego „chłopaka” nigdzie wokół. Pozostali pokiwali głowami. Zdziwiło Ją to trochę. Od kilku dni brunet zachowywał się inaczej a dziś kiedy tu dotarła był jakiś milczący. Nie był sobą. Był zamyślony. Praktycznie nie zwracał na Nią uwagi. I gdyby nie to, że mimo wszystko Go lubiła, raczej nie przejęłaby się Jego obojętnością i nieobecnością.
Czyżbyś się martwiła?” – spytała podświadomość. - „O faceta, który Cię szantażuje?
- Trzymaj za mnie kciuki. – usłyszała zdenerwowany głos. Uśmiechnęła się wesoło i kopnęła szatyna w tyłek. Jego zdenerwowana mina była na tyle zabawna, że nie mogła się powstrzymać od głupiego komentarza.
- Stresujesz się jakbyś miał się oświadczyć Schlieri. – szatyn posłał Jej mordercze spojrzenie i poszedł w kierunku wyciągu. Tak samo jak blondyn mijający Ją bez słowa.
            Zawody przebiegały bez komplikacji zgodnie z planem. A nawet jeszcze lepiej, bo Gregor dostał tak wielkich skrzydeł, że po pierwszej serii wygrywał. Widziała jak Adela mocno trzyma kciuki za Niego. W Jej oczach widać było lekki strach, bo przy tak dalekich skokach łatwo było o wypadek. Ona naprawdę Go kocha…
- Ona naprawdę Go kocha… - usłyszała obok. Nie musiała patrzeć na właściciela tego głosu. Doskonale Go znała.
- Przykro mi, że nie dostałeś się do drugiej serii. – powiedziała spokojnie.
- To nie jest największa strata w moim życiu. – stwierdził cicho. Czuła, że na Nią patrzy. A jeszcze wczoraj Ją nienawidził. Co się zmieniło? Niby nic a jednak coś… I On i Manuel zachowywali się dziwnie. Za spokojnie, zbyt opanowanie, zbyt… normalnie. Spojrzała na Niego uważnie. Nie wiedziała co Mu odpowiedzieć. Mogła tylko nadal wpatrywać się w Niego przepraszającym wzrokiem.
- Taaaaaaaak! Proszę Państwa! Zwycięzcą dzisiejszego indywidualnego konkursu w skokach narciarskich bezapelacyjnie zostaje Gregor Schlierenzauer!!!! – usłyszeli podniecony głos komentatora i wrzawę na trybunach. Spojrzała na blondynkę, która uśmiechała się od ucha do ucha tuląc się do mamy Zośki.
- Chyba czas na przedstawienie. – wspomniał.
- Thomas? Thomas chodź! Muszę Cię obejrzeć! – usłyszeli głos blondynki stojącej niedaleko.
- Idę! – zawołał. Ostatni raz spojrzał na brunetkę. W Jego oczach zauważyła coś innego. Jakby cała Jego nienawiść zniknęła. Tylko co pojawiło się zamiast tego? Miał żyć życiem, w którym Jej nie ma. A tymczasem zaprzeczał sam sobie. – Porozmawiajmy jak to wszystko się skończy. – powiedział poważnie czym zaskoczył Ją bardziej niż kiedykolwiek.
- Nie wiem czy jest o czym. – westchnęła. Blondynka podeszła do Nich.
- Myślicie, że to dobry moment żeby powiedzieć Gregorowi o dziecku? – zapytała przerywając cisze między Nimi. Brunetce od razu zapaliła się czerwona lampka w głowie.
- Poczekaj aż dostanie medal. Jeszcze zemdleje na podium i będę musiała Go składać. – uśmiechnęła się. – Nie denerwuj się tak.
- Łatwo Ci mówić. To nie Ty masz powiedzieć facetowi, że jesteś z Nim w ciąży. – oburzyła się.
- Uwierz mi, że są tutaj ludzie o wiele bardziej zestresowani niż Ty Adela. – zaśmiał się.
- Och zamknij się Morgenstern! – warknęła. Zaraz po tym Jej twarz zmieniła się w bladą ścianę a wzrok utkwił w jednym punkcie gdzieś daleko za nimi. Oboje zerknęli w tamtą stronę i zobaczyli wpatrującego się w Nich szatyna. Blondyn i brunetka wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Thomas idziesz? – zapytała Sylvia podchodząc do owej trójki.
- Wybacz ale mam jeszcze coś ważnego do załatwienia. – powiedział i odszedł w kierunku przyjaciela by razem z Nim udać się na zeskok, gdzie odbędzie się koronacja zwycięzców konkursu.
- Świetnie. Tak ich rozpuściłaś, że żaden się już mnie nie słucha. – stwierdziła z niezadowoleniem blondynka.
- Bo zamiast włazić im w tyłki i załatwiać fałszywe zaświadczenia lekarskie czegoś od Nich wymagam. Ja nie mam problemu z posłuszeństwem z ich strony. Może to w Tobie coś jest nie tak? – odgryzła się brunetka.
- Tak, tak dowal Jej ale chodźmy już. – zaproponowała podenerwowana Adela. Obie udały się na zeskok po drodze instruując mamę Zośki co tak właściwie się teraz będzie działo.
   Stojąc zaraz za fotoreporterami rozglądała się za blondynem, którego dzisiejsze zachowanie wprawiło Ją w niemałą konsternację. Stał zaraz przy przejściu razem z blondynką, która miotała pioruny w kierunku brunetki. Nie miała najmniejszej ochoty zwracać na to uwagi. Po chwili obok Niej pojawił się brunet. Z lekkim uśmiechem przywitał się z Jej mamą i z samą Zośką. Ku Jej zaskoczeniu nie chciał od Niej nic. Ani okazywania czułości ani pocałunku ani nawet przytulenia. Spojrzała na Niego zdezorientowana ale niczego nie wyczytała z Jego twarzy.
No dobra, co tu jest grane?” – zapytała podświadomość.
- Trzecie miejsce zajmuje dzisiaj Peteeeer Preeeevc! – krzyknął komentator a młody Słoweniec z radością wskoczył na podium. – Drugie miejsce zajmuje nasz ubiegłoroczny Mistrz, Kamiiiiil Stoooooooooooooooooooch! – na skoczni rozległy się okrzyki radości, odezwały się trąbki i oklaski. I wtedy się zaczęło… Brunetka spojrzała na blondynkę stojącą obok i uśmiechnęła się do siebie widząc ten uśmiech na twarzy przyjaciółki. Tą dumę jaka biła z Jej twarzy i tą niepewność kiedy dotykała swojego brzucha. – Zwycięzca! Gregor Schlierenzauer!!!!! – i znów krzyk i wrzawa. Cała kadra biła brawo i praktycznie wypchnęła szatyna na podium. Był ucieszony, to widać. Każde zwycięstwo cieszyło ale to zwłaszcza. Odnalazł wzrokiem blondynkę i nieśmiało się uśmiechnął. Po chwili poprosił o mikrofon. – Uwaga! Mistrz chce coś powiedzieć! – krzyknął komentator a na skoczni zrobiła się cisza. Skoczkowie zajmujący 2 i 3 miejsce zeszli z podium i stanęli obok. Do Nich dołączyła cała kadra Austriacka i Polska.
- Oni tak zawsze? – spytała Zośkę. Ta tylko się zaśmiała i spojrzała na Manuela, który uśmiechnął się lekko.
- Mogę Panią prosić, żeby poszła Pani teraz ze mną? – zapytał matkę Zośki. Ta w porozumieniu z córką zgodziła się i przeszła dyskretnie do reszty kadry.
- Zośka co się tutaj dzieje? – zapytała zdezorientowana.
- Patrz i słuchaj. – powiedziała stanowczo brunetka.
- To zwycięstwo jest dla mnie bardzo ważne z kilku powodów. – zaczął. – Zwyciężam na swojej ulubionej skoczni, we własnym mieście, przed własną publicznością… Jest ze mną moja kadrowa rodzina jak i ta prawdziwa. – powiedział patrząc w stronę gdzie stała Jego matka z siostrą. – Ale jest też ktoś, kto jest teraz w moim życiu najważniejszy i to zwycięstwo jest jeszcze piękniejsze właśnie dlatego że Ty tu jesteś… - powiedział patrząc prosto na Nią. Nawet nie poczuła kiedy została wypchnięta przed paparazzich przez przyjaciółkę, na którą spojrzała z mordem w oczach, a która właśnie zmierzała w kierunku kadry. – Adelko możesz do mnie podejść kochanie? – poprosił. Powoli i z lekką konsternacją na twarzy podeszła do podium a wtedy szatyn zszedł z Niego i unosząc Ją lekko postawił Ją na najwyższym podium. Patrzyła na Niego niedowierzając.
- Co Ty do cholery robisz Schlierenzauer?! – pisnęła cicho. Puścił Jej oko i kontynuował klękając na jedno kolano.
- Tak nagle stałaś się dla mnie wszystkim. Jeszcze niedawno nie wiedziałem co to miłość. I to Ty nauczyłaś mnie kochać… To Ty sprawiłaś, że w końcu zrozumiałem co to znaczy mieć kogoś z kim chce się zasypiać i budzić kolejnego dnia. To Ty spowodowałaś, że moje serce w końcu prawdziwie zabiło i bije nadal. Tylko dla Ciebie… - powiedział a w oczach blondynki pojawiły się łzy. Brunetka spojrzała na blondyna, który wyraźnie się w Nią wpatrywał. Jakby chciał Jej coś powiedzieć ale nie mógł. Zabolało. Bo wszystko to co właśnie mówił szatyn czuła do Thomasa. Ale ta miłość była niedozwolona. Nie teraz. I pewnie nie nigdy. Odwróciła wzrok w kierunku bruneta. Nie patrzył na Nią. Patrzył na podium. Był skupiony i zamyślony. Delikatnie ścisnęła Jego dłoń. Spojrzał na Nią smutnym wzrokiem i przytulił do siebie widząc łzy ukrywające się pod Jej powiekami. – Chciałbym… Marzę o tym, żebyś nadal mnie tego uczucia uczyła. Żebyś już do końca życia była przy mnie i dla mnie…
- Gregor przestań bo ja ryczę! – warknęła. Uśmiechnął się szeroko.
- Adelo wyjdziesz za mnie? – zapytał powodując, że wszyscy na skoczni wstrzymali oddech. Pokręciła głową.
- Ale ja jestem w ciąży! – wybuchła. Tym razem wszyscy zgromadzeni głośno złapali łyk powietrza.
- Wiem. – oświadczył. Wyjął z kieszeni parę malutkich błękitnych bucików i wręczył Jej. – I nawet nie wiesz jak mnie to cieszy.
- A jak to będzie dziewczynka? – rozpłakała się powodując śmiech zgromadzonych. Szatyn wyciągnął z drugiej kieszeni drugą parę bucików tym razem różową.
- Zrobimy tak, żeby kiedyś móc użyć obu par. – powiedział poważnie. Po skoczni rozległo się głośnie „ooooch”. – Tylko odpowiedz mi na pytanie… Wyjdziesz za mnie? – spytał ponownie.
- Tak kretynie. –rozpłakała się jeszcze bardziej. Włożył Jej pierścionek na palec i mocno do siebie przytulił a na skoczni rozległy się brawa. Widząc ich szczęśliwych nie mogła już opanować łez. Bo przynajmniej jedno z Jej przyjaciół jest szczęśliwe…


*********************
Cześć i czołem!!
No i jest kolejny :)
Coś ostatnio szybko mi idzie pisanie tych rozdziałów. :P
Coraz bliżej do wyjaśnienia całej sytuacji.
Wasze wczorajsze typy do kogo dzwoniła Adela były w większości zgodne ale czy aby na pewno były zgodne z tym do kogo rzeczywiście dzwoniła? :D
Tego dowiecie się już w sobotę bo wtedy kolejny rozdział.
A jutro pojawi się coś u Michała i Basieńki ;)
Komentujcie i piszcie jak wyobrażacie sobie dalsze losy bohaterów.
A przy okazji powiedzcie czy nie znudziła Was jeszcze ta historia i czy powinnam Ją kontynuować jeszcze trochę czy zakończyć wkrótce :)

Buziole :*

środa, 30 lipca 2014

39. Przyjaciele...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Nacisnęła zieloną słuchawkę i podeszła do szyby oddzielającej Jej gabinet od sali, w której trenowali skoczkowie. Czekała cierpliwie aż ktoś odbierze po drugiej stronie ale po kilku sygnałach zwątpiła. Odłożyła telefon na biurko i obserwowała swoich podopiecznych. Dawali z siebie wszystko. Na prawdę chcieli być jak najlepsi a ostatnie ostrzeżenie od Heinza dało Im porządnego kopa. Spojrzała na Thomasa, który razem z szatynem męczyli się ze sztangą i ruchomym podłożem. Była pewna, że w przeciągu godziny blondyn trafi do Niej z barkiem. Pokręciła głową i przeniosła wzrok na bruneta. Manuel był bardzo skupiony na ćwiczeniu odpowiedniego wybicia. Podczas ostatnich zawodów kiepsko Mu szło więc musiał włożyć w trening dwa razy więcej pracy niż pozostali. Po ostatniej nocy spędzonej u Niego w mieszkaniu była trochę spokojniejsza. Doskonale pamiętała to wszystko co Jej powiedział. Teraz była w stanie uwierzyć, że choć trochę Mu na Niej zależy. Mimo tego w jaki sposób kontroluje Jej bycie z Nim. Ale szanuje przynajmniej Jej decyzję o zbliżeniu. A Jego wzrok… Kiedy rankiem spojrzała Mu w oczy zobaczyła troskę, zobaczyła prawdziwe uczucie ale i lekki wstyd. Tylko czemu ten wstyd pojawił się u Niego teraz? Tak nagle? Widziała, że coś Go gryzie. Już nie był tak pewny siebie i stanowczy jak jeszcze kilka dni wcześniej. Ale Ona też nie była już tak pełna energii jak jeszcze kilka dni wcześniej. Właściwie to już nie pamiętała chwili, w której mogłaby powiedzieć, że jest w pełni szczęśliwa. Może oprócz jednej nocy…
- Nie przeszkadzam? – usłyszała głos za plecami. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą twarz Kuttina.
- Jasne, że nie. W czym mogę Ci pomóc? – zapytała. Usiadł na łóżku do masażu i spojrzał na Nią błagalnie.
- Szyja mi odpada od tych papierków. Nie wiem jak to zrobisz ale spraw żebym znów normalnie mógł nią ruszać. Możesz nawet użyć czarnej magii. – poprosił. Uśmiechnęła się miło.
- Myślałam, że do czarownicy brakuje mi jeszcze kilkuset lat… - wspomniała. – Zdejmij koszulkę i nie kładź się tylko odwróć do mnie tyłem. – poprosiła a mężczyzna wykonał polecenie. – Samantha jest zajęta? – spytała zaczynając masaż. Zazwyczaj to starsza koleżanka zajmowała się kadrą trenerską i wszystkimi oprócz skoczków.
- A bo Ty jeszcze nic nie wiesz… - westchnął. – Samantha dostała propozycję pracy w głównej siedzibie kliniki w Wiedniu. Większe zarobki, mniej wyjazdów, w końcu będzie miała czas dla męża… przeprowadzają się tam w tym tygodniu. – oznajmił.
- Naprawdę? Nie wiedziałam. – zaskoczyło Ją to bo kobieta wydawała się lubić pracę z kadrą.
- Złożyła prośbę o przeniesienie już jakiś czas temu. Podobno chcą powiększyć sobie rodzinkę a wiesz jak to jest z pracą na wyjazdach. Najlepszym tego przykładem jest chyba Thomas. – wspomniał. – Związek na odległość to nie związek. Trzeba być na miejscu. Z rodziną. Zwłaszcza kiedy ma się ta rodzina powiększyć. – dodał. Od razu stanęła Jej przed oczami wizja samotnej Adeli, która będzie uwięziona w domu z noworodkiem kiedy Gregor będzie ciągle na konkursach. Zwłaszcza zimą. Tylko żeby do tego doszło trzeba jeszcze tych dwoje dopchać do ołtarza. A tutaj pierścionek kupiony, oświadczyny zaplanowane a Adela nawet nie wie, że On o wszystkim wie i głowi się jak Mu to powiedzieć. – Ale nie zostaniemy na długo sami bo wraca do nas Sylvia. – dodał.
- Kto? – spytała zdziwiona. Dzisiejszego dnia chyba nic już Ją więcej nie zdziwi.
- Sylvia, nasza poprzednia fizjoterapeutka. Myślę, że i Ona i Thomas ochłonęli po tym co między Nimi było więc będą mogli w miarę normalnie się ze sobą dogadać. – powiedział. Pokiwała jedynie głową.
- A kiedy zaczyna? – zapytała.
- Od najbliższego konkursu czyli od jutra. – odparł. – A że konkurs jest tutaj to nie będzie problemu z zapoznaniem się z obowiązkami i tym całym szaleństwem. Z resztą, Ona chyba sama doskonale wie czego może się spodziewać.
- Gotowe. – oznajmiła. – Zatrudnij sobie asystenta. – dodała. – Jak tak dalej pójdzie to Cię wyślę na operację a sama zajmę się trenowaniem tych wariatów. – pogroziła Mu palcem.
- Naprawdę tak źle Im życzysz? – zaśmiał się. Wystawiła Mu język i zapisała coś w zeszycie. Heinz wyszedł a do pokoju ktoś zapukał.
- Proszę! – zawołała. A w drzwiach pojawił się blondyn.
- Chyba znowu bark. – powiedział i usiadł na łóżku zdejmując koszulkę. I to byłoby na tyle z Jego wypowiedzi podczas wizyty w gabinecie. Patrzył w jakiś punkt na ścianie i milczał co jakiś czas tylko jęcząc z bólu. I znów usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! – zawołała ponownie. Tym razem do gabinetu wszedł szatyn. Usiadł obok blondyna i zaczął swój wywód.
- Może jednak zmienię opcję tych oświadczyn co? – zapytał.
- Dlaczego? – zapytała. – Gregor, to co wymyśliłeś jest naprawdę super. Muszę Ją tylko przekonać żeby przyjechała z moją mamą na zawody ale myślę, że da się to załatwić. Adela ostatnio jest bardzo uległa. – stwierdziła a blondyn tylko lekko ironicznie się zaśmiał. Ścisnęła Mu bolące Go miejsce tak żeby poczuł, że nie jest sam w sali i że Ona słyszy i widzi wszystko co robi.
- A jeśli się nie zgodzi? – zapytał ponownie szatyn.
- To przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz. – mruknął blondyn. Spojrzała na Niego przez moment ale nie zaszczycił Jej żadnym spojrzeniem.
- Zośka… różnie między nami było ale proszę Cię jak przyjaciółkę… Weź Ty z Nią pogadaj. Jakoś Ją przygotuj bo jak mi odmówi to chyba się pod ziemię zapadnę. – stwierdził z rozpaczą. Lekko Ją rozbawiła ta Jego panika, bo pewny siebie do tej pory Pan Schlierenzauer w końcu poczuł, że jest coś co Go trochę przerasta i stresuje.
- Będzie dobrze Gregor. – stwierdziła.
- Nie panikuj. – dodał blondyn.
- Łatwo Ci mówić stary bo to nie Ty się oświadczasz. – stwierdził z sarkazmem.
- I pewnie szybko to nie nastąpi. – skomentował Morgenstern.
- Gregor… Heinz mówił żebyś poprawił koordynację na huśtawce. Jak chcesz jutro zdobyć podium i zrobić na Adeli wrażenie to lepiej wracaj na salę i skup się na ćwiczeniu. – powiedziała poważnie.
- Racja. – przytaknął. – Ale porozmawiasz z Nią? – zapytał zatrzymując się w drzwiach.
- Tak. Porozmawiam. Spokojna Twoja rozczochrana. – puściła Mu oko i wyszedł. Westchnęła i wróciła do rozmasowywania barku blondyna, który ponownie zamilkł. – Boli Cię jeszcze? – zapytała.
- Już mniej, dzięki. – mruknął i założył koszulkę. Wpisała coś do karty i zwróciła się do blondyna.
- Chcesz skakać czy spodobała Ci się przerwa w karierze? – zapytała poważnie.
- O co Ci chodzi? – westchnął.
- Jak dalej będziesz tak nadwyrężał ten bark to nie podpiszę Ci dopuszczenia do startów. – oznajmiła.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz… - podszedł do Niej. –Haruję jak wół żeby znowu być w takiej formie jak kiedyś, żeby znowu dawać z siebie wszystko a Ty mi mówisz, że mam odpuścić?! – uniósł się.
- To dla Twojego zdrowia. Doskonale wiesz, że z kontuzją barku możesz co najwyżej pokibicować kolegom z zeskoku. – powiedziała patrząc na Niego uważnie.
- Czego Ty właściwie chcesz Zośka? – zapytał spokojniej.
- Żebyś trochę zwolnił bo zniszczysz sam siebie. – powiedziała z troską.
- Na to już za późno. – mruknął. – Zniszczyłaś mnie od środka a teraz próbujesz dobić mnie fizycznie. Taki był Twój plan? Doskonały. Tylko nie wiem co tym chcesz osiągnąć. Co ja Ci takiego zrobiłem, że aż tak mnie nienawidzisz? – zapytał z bólem w oczach. – Chciałem zrobić dla Ciebie wszystko. Rozumiesz? Wszystko… - pokręcił głową. Zabolało Ją to. Bo nic z tych słów nie było prawdą. Nie miała najmniejszego zamiaru Go skrzywdzić. Ale robiła to i robi to nadal. Nie mogła na to patrzeć. – Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Sylvia wraca. – stwierdził patrząc Jej prosto w oczy. – Będzie tak jak chciałaś. Będę żył życiem, w którym Ciebie nie ma. – powiedział.
- Thomas…
- Kiedy Sylvia wróci przekaż Jej moje dokumenty. – oznajmił. – Złożyłem już prośbę o zmianę fizjoterapeuty. – powiedział i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Zaskoczenie na Jej twarzy utrzymywało się jeszcze przez dłuższą chwilę. Bo nie mogła uwierzyć że to wszystko dzieje się naprawdę.
Sama tego chciałaś.” – powiedziała podświadomość.
„Nie chciałam!”
Ale do tego doprowadziłaś.
    Telefon rozdzwonił się tak nagle, że prawie podskoczyła. A kiedy zobaczyła numer wyświetlany na ekranie natychmiast odebrała.
- Słucham.
- Dzwoniłaś… - usłyszała ciepły głos po drugiej stronie. – Dawno tego nie robiłaś więc coś musiało się stać. – dodał z troską.
- Maciek… Namieszałam. Wpakowałam się w coś…
- W związek z Fettnerem? – zapytał.
- Skąd o tym wiesz? – zdziwiła się.
- Takie plotki szybko się rozchodzą. – wyjaśnił spokojnie. – Chcesz pogadać? – zapytał.
- Kiedy będziecie w Innsbrucku? – zapytała.
- Już jesteśmy. Właśnie dotarliśmy do hotelu.
- Możemy się spotkać? – spytała z nadzieją. – Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał…
- Jesteśmy w Hiltonie. Będę czekał przy recepcji o 18.00.
- Dziękuję i… przepraszam, że zawracam Ci głowę…
- Przestań. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. I nie martw się. Cokolwiek to jest to prędzej czy później wszystko się wyjaśni i ułoży.
- Chciałabym mieć na to jakąkolwiek nadzieję. Do zobaczenia później. – rozłączyła się.
           
***

            Gdyby stres mógł wyjść z człowieka i stanąć obok… Miałaby towarzysza wielkiego jak Pudzian. Usiadła obok blondynki na łóżku i zerknęła na Jej nad wyraz spokojną twarz. Czytała gazetę i nie miała najmniejszego zamiaru spojrzeć na swoją przyjaciółkę. Obraziła się. Miała o co. W końcu…
- Nie rozmawiasz ze mną odkąd tutaj jestem, nie usłyszałam ani jednego słowa prawdy z Twoich ust, robisz coś co nie jest do Ciebie podobne, znikasz na całe noce nie mówiąc gdzie i z kim, z resztą podejrzewam, że wymiennie z Thomasem i Manuelem co jest tak chore i niezrozumiałe dla mnie że nie wiem co mam o tym myśleć a teraz oczekujesz, że z Toba porozmawiam?! – warknęła rzucając gazetą w kąt. – Zośka ogarnij się! Jeszcze wczoraj miałaś mnie gdzieś! Co się z Tobą dzieje?! – spytała zdenerwowana. – Czy Ty wiesz jak My się z Twoją mamą martwimy? Bierzesz czasem pod uwagę uczucia innych? Bo ostatnimi czasy wydaje mi się, że raczej masz to głęboko w poważaniu. I wiesz co? Gdybyś nie była mi tak bliska to powiedziałabym Ci wielkie Fuck Off! – warknęła ponownie. Przez chwilę tylko na siebie patrzyły. Brunetka przetrawiała słowa jakie usłyszała z ust najbliższej Jej osoby a blondynka uspokajała nerwy. W jednym momencie przytuliła mocno do siebie Zośkę a ta wybuchła płaczem. Bo wszystko Ją przerastało. Zbyt wiele na Nią się zwaliło. Zgubiła się we własnym życiu. – Nie rycz… - powiedziała spokojnie blondynka. – Nie rycz głupia bo ja też zacznę. Jestem w ciąży i nie mam już tak silnych nerwów. – upomniała przyjaciółkę.
- To wszystko jest takie trudne Adela… - jęknęła.
- Ale co się dzieje? – spytała z przejęciem. – Zośka powiedzże mi jak Ci pomóc?
- Nie można mi pomóc. Są takie sprawy… z którymi sama muszę sobie poradzić.
- Chodzi o Thomasa? Czy o Manu? Zośka ja się zgubiłam w tych Twoich związkach. Kiedyś trzymałaś się jednego a teraz… Dlaczego tak właściwie nie jesteś z Thomasem? – spytała głaskając brunetkę po głowie.
- Bo jestem z Manuelem. – odparła uspokajając oddech.
- A dlaczego jesteś z Manuelem? – spytała ponownie. – Przecież Ty Go nie kochasz. – stwierdziła. – To widać. Tak samo jak to, że Thomas jest dla Ciebie wszystkim.
- Thomas mnie nienawidzi. – westchnęła. – Zabawiłam się Nim…
- Przecież Ty nie bawisz się ludźmi. Jesteś chyba najszczerszą osobą jaką znam.
- Czasem… Ludzie robią rzeczy, o które nikt by ich nie podejrzewał.
- Kochasz Thomasa? – zapytała. Przez chwilę brunetka nie odpowiadała ale łzy wydostające się spod Jej powiek mówiły same za siebie. – To dlaczego ranisz i Jego i siebie?
- Bo Go kocham. – odpowiedziała.
- Kurde Zocha weźże się w garść! – warknęła i spojrzała prosto w oczy przyjaciółki. – Podejrzewam, że nie powiesz mi co się dzieje ale to Twoja decyzja… Tylko nie poddawaj się. Nie można się tak po prostu poddać jak się kogoś kocha. Trzeba walczyć do końca. Cokolwiek by się nie działo. Nie wiem czego się boisz ale przecież razem dalibyście sobie ze wszystkim radę.
- Będąc z Nim zniszczyłabym Mu karierę. – oznajmiła.
- A to niby dlaczego?!
- To jest… bardziej skomplikowane.
- Boże dziewczyno ale Ty mnie wkurzasz! Zośka! To mi wyjaśnij! Nie jestem tak tępa na jaką wyglądam. – stwierdziła. – Nawet jeżeli nie powiem nic mądrego to przynajmniej zrzucisz to z siebie. – dodała. Brunetka spojrzała na przyjaciółkę ze smutkiem w oczach.
- Pojedź ze mną do Hiltona. – poprosiła.
- A co tam ma być? I jaki to ma związek ze sprawą o której rozmawiamy? – spytała.
- Spotkam się dzisiaj z Maćkiem. – oznajmiła. – Chcę Mu powiedzieć o wszystkim. Muszę to komuś powiedzieć. Nie chciałam Cię denerwować przez Twój stan ale…
- Ale bardziej denerwujesz mnie nic mi nie mówiąc. – dokończyła. – Kot się zgodził?
- Tak. Powiedział, że zawsze mogę na Niego liczyć.
- Bo Cię nadal kocha głupia. – wywróciła oczami blondynka.
- Bo jest nadal moim przyjacielem.
- Strasznie dużo masz tych przyjaciół, którzy na Ciebie lecą. – zauważyła podchodząc do szafy. – Gdybym była facetem miałabyś o jednego więcej. – dodała grzebiąc w szafie. Tym stwierdzeniem spowodowała, że na twarzy brunetki pojawił się lekki uśmiech. – Fuck! – krzyknęła z łazienki. Brunetka od razu się zerwała z łóżka.
- Adelka wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona. W tym momencie blondynka wyszła z łazienki ze spodniami w ręce i złością wypisaną na twarzy.
- Przez tego idiotę nie mieszczę się w moje ulubione spodnie. – jęknęła, ponownie wprawiając w uśmiech brunetkę.

***

            I brunet i blondynka z niedowierzaniem patrzyli na siedząca przed Nimi Zośkę. Nie mogli uwierzyć w to co właśnie usłyszeli.
- Zabiję… - brunet ścisnął dłonie w pięści.
- Maciek proszę…
- Zośka przecież On Cię szantażuje i wykorzystuje! Nie widzisz tego?! – prawie krzyknął. Był cholernie zdenerwowany. Już dawno nic Go tak nie zdenerwowało. Zwłaszcza, że pozwolił Jej odejść właśnie do Thomasa. Bo z Nim byłaby w pełni szczęśliwa. Tego dla Niej chciał a nie życia w fikcyjnym związku z facetem, którego nie kocha. – Co On sobie w ogóle wyobraża?! Daj mi Jego adres. – zażądał.
- Przestań. Chcesz do Niego jechać i co dalej? – zapytała.
- Obiję Mu ryj i raz na zawsze zapamięta, że jest sukinsynem! – warknął zdenerwowany.
- Nie zrobisz tego. – powiedziała spokojnie blondynka, która do tej pory nie odezwała się ani słowem.
- Że co?! Ty też stajesz po Jego stronie? No kto jak kto ale Ty? – zdziwił się Jej reakcją.
- Maciek… Doskonale wiesz, że Manuel jest innym typem człowieka. – zaczęła. – I to co robi jest do Niego niepodobne. – dodała.
- I to Go usprawiedliwia? – oburzył się.
- Nie. – odparła patrząc na Niego uparcie. – Wiem dlaczego Zośka nie pójdzie z tym do nikogo. – oznajmiła.
- Oświeć mnie bo jak dla mnie to Zośka sama nie wie co robi. – stwierdził z sarkazmem. Blondynka ze współczuciem spojrzała na brunetkę.
- Po pierwsze Zośka za bardzo kocha Thomasa żeby tak po prostu pozwolić na zniszczenie Jego kariery. Po drugie poznała Manuela i cały czas ma nadzieję, że się chłopak opamięta. Po trzecie… - tu przerwała na chwilę. – Dla Fettiego jest jeszcze szansa. – oznajmiła zaskakując tym stwierdzeniem oboje towarzyszy rozmowy.
- Jaka szansa? O czym Ty mówisz? – zapytał zaskoczony.
- Nie sypiacie ze sobą prawda? – zapytała patrząc prosto w oczy przyjaciółki. Ta tylko pokiwała głową. – To znaczy, że Ją szanuje. A skoro Ją szanuje to znaczy, że sam tego by nie wymyślił.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała. Blondynka się zawahała udzielając odpowiedzi.
- Nie wiem. Ale coś mi tu nie pasuje. – stwierdziła. – Przepraszam Was na chwilę ale łazienka wzywa. – powiedziała i wyszła z restauracji hotelowej jak oparzona zostawiając dwójkę przyjaciół samych.
- Powinnaś porozmawiać z Thomasem. – odezwał się w końcu.
- Teraz już chyba na to za późno. On mnie nienawidzi. – stwierdziła upijając łyk herbaty.
- On Cię kocha. Nie można kogoś przestać kochać z dnia na dzień Zosia. Nawet jeśli ten ktoś Cię skrzywdził. Wiem coś o tym. – powiedział cicho. Spojrzała na Niego ze smutkiem w oczach. Wiedziała, że nadal boli Go Jej decyzja i to co się wydarzyło. Ale życie toczy się dalej. Zwłaszcza Jego życie…
- Jak się czuje Twoja… - zaczęła ale nie wiedziała jak zakończyć.
- Dobrze. Chodzimy na wizyty do lekarza, mały rośnie jak na drożdżach… - uśmiechnął się na wspomnienie o dziecku. Też się uśmiechnęła. Spojrzał na Nią. –Jesteśmy razem. – oznajmił. – A przynajmniej próbujemy. – dodał.
- Zawsze warto spróbować. Zwłaszcza, że macie dla kogo. – odparła. – Chłopczyk? – zapytała.
- Tak.
- Macie już imię?
- Adam. – odparł. Pokiwała głową. – Nadal nie odpowiedziałaś na pytanie które zadałem Ci przy naszej ostatniej rozmowie. – wspomniał. Uśmiechnęła się lekko.
- Zostanie matką chrzestną Adasia to będzie dla mnie zaszczyt. – powiedziała szczerze się uśmiechając…

***

            Odebrał po piątym sygnale…
- Słucham. – usłyszała po drugiej stronie.
- Adela z tej strony. – oznajmiła. Przez chwilę nikt nie odpowiadał.
- Coś się stało, że dzwonisz? – zapytał po chwili.
- Musimy porozmawiać. – oznajmiła poważnie.
- O czym? – zapytał zdezorientowany.
- Chodzi o Zośkę… Spotkajmy się jutro przed zawodami. To ważne…


******************************
Hejka :)
Dziękuję za tak liczne komentarze pod ostatnim rozdziałem :)
Ten rozdział pisało mi się lekko i przyjemnie mimo iż wydaje mi się trochę nudnawy ale ostatnio wszystko co stworzę wydaje mi się nudnawe :P
Powiedzcie co sądzicie o takim obrocie sprawy.
No i jak myślicie do kogo dzwoniła Adela? :D
A rozdział dedykuję Kamili, której brakowało Maćka :D

Buziole :*

poniedziałek, 28 lipca 2014

38. Przełamanie...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Siedziała przy stole wpatrując się w jeden punkt. W głowie miała tylko to co wydarzyło się ubiegłej nocy. Nie mogła przestać o tym myśleć. Pojawiało się milion pytań. Co teraz? Czy Thomas komuś powie? Co zrobi? Jeśli wygada Manuelowi wszystko runie. Cała Jego terapia pójdzie na marne, cały sekret się wyda i z kadry wyleci i On i Ona i Heinz. A jeśli Thomas pomyśli, że ta noc była równoznaczna z tym, że kończy z Fettnerem? Żołądek skręcał Jej się za każdym razem kiedy o tym myślała. Każdy sygnał przychodzącego połączenia do Manuela wprawiał Ją w drżenie.
- Zosieńko dlaczego nic nie jesz? Nie smakuje Ci? – usłyszała głos matki. Spojrzała na Nią lekko zdezorientowana a potem zerknęła na własny talerz pełen mięsa i nie ruszonych ziemniaków. Wzięła do ręki widelec i spróbowała sałatki.
- Kochanie wszystko w porządku? – zapytał siedzący obok Niej brunet. Spojrzała na Niego ale nie mogła znieść tego wzroku. Wwiercał się w Nią chcąc poznać Jej myśli. Pokiwała głową.
- Jakoś… nie jestem głodna. – powiedziała. – Muszę się położyć. Nie najlepiej się czuję. – powiedziała i wstała od stołu. Miała gdzieś, że zostawia bruneta samego na pastwę Adeli i swojej mamy. W końcu sam się wprosił na ten obiad. Nie chciała Go tu. W ogóle Go nie chciała… Poczuła jak ktoś kładzie się obok Niej i obejmuje Ją ramieniem. Zadrżała. Nie chciała żeby Ją dotykał. Nie tak. Nie Ją. Nie On. Zamknęła oczy.
- Co jest? – zapytał.
- Czemu to robisz? – spytała.
- Co robię? – zdziwił się.
- Czemu tkwisz w związku bez jakiegokolwiek uczucia? – odwróciła się w Jego stronę i spojrzała w oczy.
- Wierzę, że coś z tego będzie. Że z czasem coś do mnie poczujesz, a kiedyś może nawet pokochasz. – odparł poważnie.
- Thomas kiedyś skończy karierę. Wtedy Cię zostawię. – oznajmiła. Uśmiechnął się lekko.
- Do tego czasu będziemy już małżeństwem z dzieckiem. – stwierdził pewnie. Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz.
- Dlaczego? To chyba normalna kolej rzeczy prawda?  - zapytał błądząc dłonią po Jej ciele. – Właściwie to… zawsze chciałem mieć dużą rodzinę. Kilkoro dzieci, może nawet czwórkę… - uśmiechnął się. – Patrząc na Lilly zazdroszczę Thomasowi. A teraz Gregor i Adela… - spojrzał na Nią z czymś takim w oczach, że przestraszyła się. –Może i My…
- Wybij to sobie z głowy. – warknęła. – Doskonale wiesz, że Cię nie kocham, a przez to co robisz straciłam do Ciebie całą sympatię. – dodała. – I weź tą rękę ze mnie. – zakończyła. Jego uśmiech zniknął a na twarzy pojawiła się złość. Zamiast usunąć dłoń z Jej ciała przesunął ją wyżej i przyciągnął brunetkę do siebie. – Manu co Ty robisz? Nie ma tutaj nikogo więc nie musimy udawać.
- Kto powiedział, że udaję? – zapytał. – Skoro jesteśmy razem to chyba mam prawo się do Ciebie zbliżyć.
- Chyba nie myślałeś że będę z Tobą sypiać?! – prawie pisnęła. Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył na Nią uważnie. – Manu… - zaczęła ale nie wiedziała nawet jak skończyć. – Nie będę z Toba sypiać. – oznajmiła.
- Układ był inny. – powiedział w końcu.
- Nie mogę… ja… po prostu… to jest… - motała się.
- To jest nieodłączna część związku. – oświadczył i złożył na Jej ustach czuły pocałunek. W tym momencie rozdzwonił się Jej telefon. Natychmiast oderwała się od bruneta i odebrała nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Słucham. – usiadła na łóżku.
- Za 5 minut przed Twoim blokiem. – usłyszała poważny głos szatyna po czym się rozłączył. Serce stanęło Jej w gardle. Był tylko jeden powód, dla którego chciałby z Nią się spotkać. A przynajmniej Jej się teraz tak wydawało. Thomas powiedział Mu o wspólnej nocy. A wiadomo, że szatyn uważał Ją już za niegodną niczego i nikogo łamaczkę serc. Wstała z łóżka i ubrała skórzaną kurtkę rozpuszczając związane włosy.
- Idziesz gdzieś? – zapytał. Z tego wszystkiego zapomniała o Jego obecności w pokoju.
- Tak. Heinz chce czegoś ode mnie. Gregor zaraz tu będzie. – powiedziała.
- Gregor? Ja też mogę Cię zawieźć. – oznajmił.
- Gregora też wzywał. – poprawiła makijaż i odwróciła się w Jego stronę. – Idę. Rób co chcesz. – machnęła ręką wychodząc z pokoju.
- Czekaj. – zatrzymał Ją w drzwiach. – Ta rozmowa nas nie ominie. – stwierdził pewnie. – Poczekam aż wrócisz. – oświadczył.
- Nie wiem, o której wrócę.
- I tak poczekam. – dodał i cmoknął Ją w usta. Przechodząc przez salon tylko krzyknęła, że wychodzi.
- Zocha czekaj! – usłyszała głos blondynki, która stanęła zaraz za Nią.
- Co jest? – zapytała.
- Musimy porozmawiać. – oznajmiła poważnie.
- Czemu wszyscy chcą dzisiaj o czymś gadać? – zirytowała się. – Przepraszam. Coś się stało? – spytała.
- Wczoraj wieczorem chciałam do Ciebie oddzwonić ale dzwoniłaś z innego numeru. – zaczęła blondynka.
- Mój telefon się rozładował. – wyjaśniła wymijająco. – I co z tego?
- Zadzwoniłam pod ten numer. – oznajmiła blondynka patrząc smutno na przyjaciółkę. Brunetka uważnie na Nią spojrzała.
- I? – drążyła.
- Kobieta powiedziała, że dzwoniono z pokoju wynajętego przez Thomasa. – zakończyła. – Zocha co Ty robisz? – spytała. – O co tu chodzi? Jesteś z Manuelem a sypiasz z Morgim? Nie rozumiem tego. Przecież Ty nie jeździsz na dwa fronty. – pokręciła głową. Oczy brunetki lekko się zaszkliły.
- Nie mów o tym nikomu. – powiedziała. – Nie wiem o której wrócę. – oznajmiła.
- Jedziesz do Niego? – zapytała. – A co z Manu? – zdziwiła się zachowaniem przyjaciółki.
- Jadę do Heinza. Jak wrócę to pogadamy. – cmoknęła przyjaciółkę w policzek i wyszła z mieszkania.
„Świetnie. Adela już wie, więc tylko kwestią czasu jest kiedy dowiedzą się inni.” – pomyślała.
Noo a teraz czeka Cię opierdol od Jego Sprawiedliwości Gregora Schlierenzauera.” – dodała podświadomość.
   Wsiadła do czarnego samochodu i nie patrząc na szatyna zaczęła mówić…
- Mów co masz mi do powiedzenia. – zaczęła. – Że co? Że jestem dziwką i sypiam z kim popadnie? Że krzywdzę Thomasa bardziej niż kiedykolwiek? Że wspólna noc to największy błąd jaki popełniliśmy i to moja wina? – zadawała pytania jak katarynka. Szatyn ruszył spod bloku i przerwał Jej.
- Możesz się na chwilę uciszyć? – zapytał. Zrobiła to ale nadal nie parzyła na Niego. – Po pierwsze to, że krzywdzisz Thomasa i sypiasz z kim popadnie już ustaliliśmy. – zaczął, powodując na Jej twarzy grymas zawodu. Nie chciała, żeby tak o Niej myślał. Bo to nie była prawda. – Po drugie nie mam pojęcia o czym Ty mówisz. A po trzecie…
- Czekaj… to nie chcesz mnie opierdzielić za… - przerwała. – Po co mnie wyciągnąłeś z domu? – zapytała.
- Miałaś mi pomóc z pierścionkiem. – oznajmił i spojrzał na Nią na chwilę. Odetchnęła z ulgą. Czyli nie wiedział. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
- No tak. Zapomniałam. – walnęła się dłonią w czoło.
- Skoro to już mamy ustalone to jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć tak dla jasności… - zaczął.
- Strzelaj. – stwierdziła z uśmiechem.
- O jakiej wspólnej nocy mówiłaś? – zapytał. Zatkało Ją.
Myśl!” – krzyczała podświadomość.
- Patrz na drogę. – upomniała Go.
- Mam podzielną uwagę. – kontynuował. – Więc? – dopytywał.
- To nie jest Twoja sprawa Gregor. – powiedziała cicho.
- Thomas to mój przyjaciel. Najlepszy. Nie zamierzam patrzeć jak dalej Go krzywdzisz. Nadal Ci mało?! – warknął zdenerwowany.
- O niczym nie masz pojęcia więc się nie odzywaj! – tym razem to Ona wybuchła.
- Dzisiejszą noc spędził z Tobą tak? – zapytał wprost. Nie odezwała się. – Nie mogę Cię odsunąć od Adelki… - zaczął. – Mam wrażenie, że jesteś dla Niej najważniejsza na świecie. – kontynuował. – Ale proszę Cię tylko o jedno… - spojrzał na Nią poważnie. – Zostaw Thomasa w spokoju. Pozwól Mu ułożyć sobie życie w miarę normalnie. Z kimś kto będzie z Nim i dla Niego. – zakończył.
  Nie odezwała się. Spojrzała w drugą stronę żeby tylko nie pokazać łez jakie wypływały z Jej oczu w tym momencie. I co w takiej sytuacji mogła zrobić? Niewiele. Pozostało jedynie poddanie się. Ulegnięcie sytuacji. Spełnienie oczekiwań wszystkich dokoła. Oczekiwań Gregora, oczekiwań Manuela, oczekiwań pozostałych z drużyny, których dezorientacja sięgała zenitu… Pozostało dokopanie blondynowi jedną konkretną rozmową. Wyciągnęła telefon i wybrała Jego numer. Nie zważała na obecność szatyna obok. Blondyn odebrał po drugim sygnale.
- Czytasz mi w myślach. – zaczął. – Właśnie miałem do Ciebie dzwonić… Nie mogę przestać myśleć o tym co się stało Zośka… - zamknęła oczy i westchnęła.
- Thomas… - zaczęła a szatyn uważnie się Jej przyglądał. - Spotkajmy się dzisiaj wieczorem, musimy porozmawiać. – powiedziała.
- Gdzie i o której? – zapytał.
- 18.00 tam gdzie wczoraj. – zaproponowała.
- Wszystko w porządku? – zapytał ze słyszalną troską w głosie. – Mam się bać tej rozmowy? – zapytał ponownie.
- Chyba czas sobie wszystko wyjaśnić. – powiedziała tajemniczo.
- Będę czekał w tym samym pokoju. – powiedział i rozłączył się. Odetchnęła z ulgą. Samochód zatrzymał się przy niewielkim zakładzie jubilerskim.
- Wiesz już jak chcesz się Jej oświadczyć? – zapytała wysiadając z samochodu.
- Wiem. – uśmiechnął się cwanie.
- Pamiętaj, że jest w ciąży. I nie może się denerwować. – przypomniała Mu wchodząc do jubilera.
- Spokojna Twoja rozczochrana…

***

            Czekał już pół godziny a Jej nadal nie było. Co chwilę spoglądał przez okno czy aby nie kręci się gdzieś po parkingu przed hotelem. Denerwował się. Poważna rozmowa to nigdy nie jest dobry znak. I co miało oznaczać zdanie „czas sobie wszystko wyjaśnić”? Przecież poprzedniego wieczora wyjaśnili sobie wszystko… A może jednak nie? Drzwi do pokoju otwarły się i po chwili brunetka pojawiła się obok blondyna. Była wyraźnie przygnębiona. Czymś zmartwiona i jakby nieobecna. Uśmiechnął się na Jej widok. Podszedł bliżej i już chciał Ją objąć kiedy stanowczo się odsunęła. Zdziwiony spojrzał na Nią nie wiedząc o co chodzi.
- Musimy porozmawiać Thomas. – oznajmiła patrząc na Niego poważnie. Usiadła na łóżku. – Usiądź obok mnie, proszę. – powiedziała a blondyn posłusznie to zrobił. – Nawet nie wiem jak mam zacząć… - westchnęła. Uśmiechnął się lekko ironicznie i pokręcił głową.
- Czyli jednak. – stwierdził. Spojrzała na Niego ze smutkiem. – Mogłem to przewidzieć. – dodał.
- Powiedziałam Ci wczoraj, że będę z Manuelem. Nie z Tobą. – szepnęła.
- Myślałem, że po tym co się stało…
- To źle myślałeś. – przerwała Mu. – Pociągasz mnie Thomas. – zaczęła. – I tylko dlatego się z Tobą przespałam.
- Mówiłaś, że mnie kochasz i dlatego nie możesz ze mną być. – powiedział. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że mogłoby być inaczej. Nie po tym co razem przeżyli. – Nie wierzę, że to nic dla Ciebie nie znaczyło. – pokręcił głową. – Czemu nie chcesz być ze mną szczera? Czemu po prostu nie powiesz mi prawdy? – dopytywał.
- Prawda jest taka, że jestem z Manuelem i jest mi z Nim dobrze. I nie zostawię Go dla Ciebie.
- Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo… - przerwał Jej. Chwycił Jej dłonie w swoje i spojrzał Jej w oczy.
- Więc może wczoraj też udawałam?
- Nie. – odparł stanowczo.
- Chcesz szczerości Thomas? – spytała.
- Zawsze.
- Zacznij żyć życiem, w którym nie ma mnie. – powiedziała. – Zapomnij o tym co się stało. Zapomnij o tym co mówiłam. Tak będzie dla Ciebie lepiej. – poprosiła wyswobadzając dłonie z Jego uścisku. Chciała wyjść z pokoju ale zatrzymał Ją Jego głos.
- Dlaczego mnie zniszczyłaś? – zapytał cicho, nadal siedząc na łóżku. Nie patrzył na Nią. Wzrok skupił na swoich dłoniach. – Dlaczego chcesz to robić każdego dnia kiedy będziemy ze sobą pracować? – spytał ponownie. – Teraz wiem jak musiała czuć się Sylvia. – pokręcił głową. – Wiesz co jest najgorsze? – zapytał podnosząc wzrok. Czuła, że jeśli nadal tam zostanie to wybuchnie. Emocje wezmą górę i uczucia zawładną Nią po raz kolejny. – Nie potrafię Cię nienawidzić. A co gorsza nie umiem przestać Cię kochać. – powiedział. – I pewnie jak głupi będę na Ciebie czekał…
- Nie czekaj. Nie ma na co Thomas… Przepraszam. – dodała i wyszła z pokoju uwalniając po drodze łzy. Kiedy wsiadła do samochodu czekającego na Nią pod hotelem kierowca nie odezwał się ani słowem. Czekał aż się uspokoi. Aż wyleje wszystkie łzy. Nie patrzył na Nią. Podał Jej jedynie chusteczki. Bolał Go ten widok. Mimo wszystko bolał. Tylko mimo czego? Przecież to On spowodował to co teraz się dzieje. Oparła głowę o oparcie fotela i zamknęła oczy. – Zabierz mnie stąd. – poprosiła.
- Dokąd? – zapytał pierwszy raz na Nią zerkając.
- Gdziekolwiek. – spojrzała Mu w oczy.
- Kochasz Go bardziej niż mogłoby się wydawać. – stwierdził. Uśmiechnęła się ironicznie.
- Doskonale o tym wiesz. – stwierdziła. – Wiesz też, że spędziłam z Nim noc.
- I co w związku z tym? – zapytał.
- Nie powinieneś teraz lecieć do Związku i o wszystkim opowiedzieć? Zdradziłam Cię Manu. Jakkolwiek to brzmi. – dodała.
- Właśnie Go zostawiłaś. Na dobre. Nie mam po co iść do Związku. – powiedział. Była wściekła. Na Niego i na siebie. Bo to co się działo było zbyt pokręcone. Chore. Tak być nie powinno. – To wszystko nie tak miało być… - westchnął.
- Trochę za późno na takie przemyślenia. – bąknęła.
- Gdyby nie… - zaczął ale przerwał. Walczył ze sobą o coś co nie do końca chciał powiedzieć. – Zależy mi na Tobie. – powiedział w końcu.
- Gdyby Ci zależało nie zmuszałbyś mnie do tego wszystkiego. – westchnęła. – Lepiej nic już nie mów. Po prostu jedź.
- Chcesz jechać do domu? – zapytał cicho.
- Nie. – odparła. W głowie pojawił Jej się obraz Adeli, która zaczęłaby swoje wywody. A na to już siły nie miała. – Jedźmy do Ciebie. – powiedziała. Zerknął na Nią ze zdziwieniem ale nic nie powiedział. Po prostu ruszył. I przez całą drogę milczeli. Jak obcy ludzie. Nie jak para. A kiedy weszli do Jego mieszkania od razu podeszła do barku i nalała sobie alkoholu. Nie powodował, że wspomnienia znikają. Że znika cała miłość, którą darzy blondyna. Że świat wraca do normy i wszystko zaczyna się układać. Ale trochę rozmazuje trud sytuacji i tą beznadziejność jaką czuje w środku. Nie liczyła kieliszków. Po prostu piła. Nie zwracała uwagi na zmartwiony wzrok bruneta.
- Chyba już Ci wystarczy. – powiedział cicho odkładając butelkę na półkę.
- To też chcesz kontrolować? – zapytała lekko bełkocząc. – Może chcesz jeszcze mój kalendarzyk co? – zaśmiała się.
- Zośka usiądź. – przetransportował Ją na łóżko. – Powinnaś się przespać. – powiedział poprawiając poduszkę. – Zaraz przyniosę Ci jakąś wodę.
- Coś Ty się taki troskliwy nagle zrobił co? – zapytała ciągle się głupkowato uśmiechając. – Myślisz, że jak będziesz dla mnie taki dobry to się z Tobą prześpię? – spytała.
- Nie. – odparł poważnie. – Może i nie jestem w stosunku do Ciebie fair ale szanuję Cię i jeśli nie chcesz ze mną sypiać to nie będę Cię do tego zmuszał. – usiadł obok Niej. Spoważniała. Wzrok się wyostrzył. Jakby na chwilę trzeźwiejąc. – Chcę Ci tylko pokazać jak mogłoby nam być razem dobrze. Bez żadnego bagażu. Bez komplikacji.
- Manu… Ty już skomplikowałeś naszą relację. – oznajmiła głaskając Go po policzku. –Dlaczego na siłę chcesz mnie uszczęśliwić? – spytała. – Przecież doskonale wiesz, że kocham Thomasa. I nie przestanę. – oparła głowę o Jego ramię. Pogłaskał Ją delikatnie przytulając do siebie. – Z resztą… teraz to i tak już jest nie ważne. – dodała. – Thomas mnie nienawidzi. – podniosła głowę i spojrzała brunetowi w oczy. – Manu… bądź dla mnie dobry… Nie chcę więcej już cierpieć. – powiedziała z zaszklonymi oczami. A Jego serce właśnie przebił jakiś szpikulec. „Bądź dla mnie dobry…” to jedno zdanie ciągle dźwięczało Mu w głowie. Wiedział ile wycierpiała. Ile przeszła, ile musiała znieść. Ile poświęcić… A On dodawał Jej jeszcze więcej bólu. A przecież nie tego chciał. Poczuł Jej usta na swoich i przez moment zaskoczenie wzięło górę ale po chwili oddał pocałunek. Delikatny. Lekko zdystansowany ale jednak pocałunek. Odsunął się od Niej i spojrzał Jej w oczy.
- Zosia co Ty robisz? – zapytał kiedy próbowała nieudolnie rozpiąć kilka guzików od Jego koszuli.
- Sam powiedziałeś, że to jest nieodłączna część związku. – wzruszyła ramionami. Jej wzrok był pusty. Nic tam nie było. Jakby zgasła na dobre. Nie taki był Jego cel.
- Przestań.  – poprosił. Ujął Jej dłonie i złożył na nich pocałunki.
- Przecież sam tego chciałeś. – powiedziała.
- Nie. – zaprzeczył. – Porozmawiamy o tym jak odpoczniesz. – pocałował Ją w czoło i położył się obok Niej. Lekko zaskoczył Ją tą odmową ale w tym stanie nie była pewna czy cokolwiek będzie jutro pamiętać. Potrzebowała bliskości. Więc po postu się przytuliła. Bo zostały w Nim jakieś resztki godności. Nie to co w Niej. Ale Ona była już tylko pustą marionetką. Bo dzisiejszego dnia wszystko się skończyło. Usłyszała tylko dźwięk telefonu. Poczuła jak brunet delikatnie zsuwa Ją z siebie i wychodzi z aparatem do innego pokoju po czym zasnęła.
   Spojrzał na wyświetlacz i od razu mina Mu zrzedła. Jeszcze kilka dni temu chętnie odbierał telefony od Niej. Teraz…Chciałby cofnąć czas. Ale tego się nie da zrobić. Odebrał.
- I jak Ci idzie? – usłyszał po drugiej stronie słuchawki. Usiadł na kanapie i potarł oczy dłonią.
- Droga wolna. – powiedział.
- Świetnie. Widzisz? Mówiłam, że wszystko się uda. – powiedziała zadowolona.
- Jeszcze nie jest za późno żeby to wszystko odkręcić. – powiedział z nadzieją w głosie.
- A niby po co? Źle Ci? Masz co chciałeś. Nie rób głupot i będzie wszystko na swoim miejscu.
- Ale ja tak nie chcę. – zaczął stanowczo. – To jest nie fair w stosunku do Niej, do Thomasa… Zrozum to są moi przyjaciele…
- Byli. Po tym jak namieszałeś na pewno już nimi nie są. Nie wychylaj się niepotrzebnie. Z czasem dziewczyna Cię pokocha i zapomni o Thomasie a On o Niej. Już moja w tym głowa.
- Nie podoba mi się to.
- I nie musi. Mam Ci przypomnieć co możesz stracić jeśli coś się wyda? – zapytała. Nic nie odpowiedział. – Więc trzymaj język za zębami. Dobranoc Fettner…



****************************
Cześć i czołem!
Wróciłam!
Allllle było faaaajnie :D
Mówię Wam, atmosfera mega super chociaż pan komentator na skoczni ciut przytrzymany. Lepszy jest w Zakopanem. Poza tym wszystko ekstra. Wisła jest piękna, ludzie są mega mili a skocznia robi wrażenie zwłaszcza, że ulica biegnie zaraz pod samą skocznią.
Prosiłyście o relację więc jest. Jak widać na załączonych powyżej obrazkach :D
Udało mi się złapać najsympatyczniejszych Austriaków pod słońcem hehe
To może w kilku zdaniach o zawodach:
1.      Największym zaskoczeniem było to jak niscy są skoczkowie. Ja do najwyższych nie należę a jak widać powyżej Stefan i Manu wzrostem też nie grzeszą.
2.      Austriacy, Norwegowie, Japończycy, Rosjanie i Polacy… zawsze zrobią sobie z Wami zdjęcie, zamienią dwa zdania (chyba że jest to Schlieri bądź Morgi to nie ma takiej opcji ale o tym za chwilę ;) ), dadzą autografy, uśmiechną się, pomachają no są naprawdę ekstra :)
3.      Niemcy… nigdy ale to nigdy nie spotkałam ludzi, którzy mają tak wysokie mniemanie o sobie i wzbudzają we mnie tak dużą niechęć. I nie żeby stali i zabawiali ludzi ale Oni nawet zdania z kibicami nie zamienią. Jeszcze Freund czy Kraus to sobie jakąś fotę z kimś w jednym dniu strzelili ale Wellinger to dla mnie największy laluś niemieckiej kadry, który wyżej *** niż tyłek ma. I może się tym narażę ale naprawdę zniechęcił mnie do siebie swoim sposobem bycia. I nawiasem mówiąc to w ogóle nie umie grać w siatkówkę ;P Piłka chyba z 10 razy w ciągu 5 minut została przez Niego wyrzucona poza teren gdzie przebywali bez fanów.
4.      Podziwiam Schlierenzauera. Naprawdę kiedyś myślałam, że to zadufany w sobie koleś, który ma wszystkich gdzieś a tutaj… poszedł sobie pobiegać więc nie mógł poświęcić czasu fanom ale jak wrócił z rozgrzewki to stał na parkingu chyba z godzinę a wokół Niego niekończący się wianuszek wrzeszczących fanek. I cierpliwie rozdawał autografy, robił sobie zdjęcia chociaż widać było, że nie bardzo wiedział w którym kierunku się patrzeć :P zewsząd aparaty. Ja osobiście odpuściłam Go sobie. Wystarczyło mi, że stałam na tyle blisko żeby widzieć Go praktycznie na wyciągnięcie ręki.
5.      Niespodzianka zawodów – Morgi przyjechał w dniu konkursu indywidualnego. :) I też mimo, że nie startował mógł się schować i z ukrycia obserwować swoich kolegów a ten wyszedł do ludzi, robił zdjęcia, rozdawał autografy… i też trwało to chyba z dobrą godzinę. I zobaczenie Go obok, na żywo… Z resztą.. wszystkich ich zobaczenie na żywo to super przeżycie.
6.      Stałam zaraz obok takiego drewnianego domku, w którym sobie czekali na swoją kolej żeby wyjechać na skocznię. I pierwszego dnia w oknie siedzieli sobie Hilde i jeszcze jakiś ziom którego bez kasku nie poznałam :P a w dugi dzień Manu z Morgim i wychylał się jeszcze Stefan. Norwedzy z tego okna puszczali papierowe samoloty a najarane fanki usiłowały je złapać. :P
7.      Z grubsza to chyba wszystko ;) Każdemu polecam żeby chociaż raz zajrzał na konkurs bo to naprawdę super sprawa a skoczkowie to cholernie wychudzeni ale super sympatyczni (oprócz Niemców) zwykli chłopcy, którzy maja ekstra perfumy hehe
8.      Stefan Hula ma tak uroczą córeczkę i ta energiczną, że aż się buzia sama cieszy :D (ta mała pszczółka na zdjęciu powyżej.)
9.      A! No i zapomniałabym… Wracając do Wellingera… kiedy drugi raz skakał w konkursie indywidualnym… zaraz po tym jak w pierwszej serii huknął dość daleko to wszyscy ludzie w skupieniu na Niego patrzyli a ja inteligentnie na cały głos „Welli bula!” i wyobraźcie sobie jakie było zdziwienie i reakcje ludzi kiedy po wylądowaniu się wywalił a ja razem z siostrą zrobiłyśmy głośnie „tak!”. Wiem, jesteśmy okropne, bezduszne i w ogóle masakra. :P

No to teraz komentujcie kochane :*

P.S.: Koniecznie będę musiała coś zrobić dobrego z Manu w tym opowiadaniu co nie? Zasłużył :D