sobota, 23 sierpnia 2014

46. Właściwie to...

INNSBRUCK...

      Stała wśród niezliczonej ilości kolorowych rzeczy. Każda z nich była tak samo urocza i piękna ale i tak samo droga. Jak to się dzieje, że im mniejszą rzecz kupujemy tym drożej płacimy? Dobrze, że z samochodami jest inaczej. Im człowiek starszy tym większe wymagania i tym większa cena. Dlatego cieszyła się bardzo, że nie kupuje samochodu tylko...
- Ten jest fajny. - stwierdził blondyn.
- A jak to będzie dziewczynka? - zapytała. - Thomas a nie lepiej poczekać aż coś będzie wiadomo? Po co się tak spieszyć? - oparła głowę o Jego ramię.
- Pani ma rację, może na początek wystarczyłoby coś mniej związanego z płcią? Może jakieś eleganckie śpioszki? - zaproponowała sprzedawczyni. Położyła na wózeczku jedne z najmniejszych jakie znalazła. Były beżowe a na całej swojej powierzchni miały białe kropeczki. Zrobione z delikatnego, przyjemnego materiału aż prosiły się żeby ich dotknąć. Brunetka uśmiechnęła się do nich jakby zobaczyła w nich dzidziusia i wzięła je do rąk.
- Są śliczne. - powiedziała z zachwytem. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Ale ja naprawdę muszę kupić ten wózek. - powiedział biorąc od brunetki ubranko. Podszedł do dużego sportowego wózka obok. - Ten jest super. - powiedział. - Na początku dla noworodka a potem można zmienić go w spacerowy. No i kolor jest dobry, bo zielony a w takim można wozić i dziewczynkę i chłopczyka. Co o tym myślisz? - zapytał. Westchnęła i pokręciła głową.
- Proszę się nie przejmować. Już wielu takich napalonych tatusiów tutaj widziałam. Jak mniemam to dopiero początki prawda? - spytała patrząc na brunetkę.
- 4 miesiąc. - oznajmiła. 
- Och... na prawdę? - zdziwiła się ekspedientka. - To nie widać w ogóle. - przyznała. - Moja siostra też tak miała. W ogóle nie tyła w ciąży. Wyglądała jakby lekko spuchła a potem bam! Dziecko miało 56cm i ważyło prawie 4kg. - opowiadała z zafascynowaniem. Brunetka patrzyła na Nią jak na wariatkę a blondyn miał z tego niezły ubaw.
- Kochanie a ten? - zapytał stojąc przy eleganckim czerwono - czarnym wózku w paseczki. Podeszła do niego i zajrzała do środka. Miał delikatną satynę zamiast zwykłej poszewki a od wewnętrznej strony daszku miał wyhaftowane biedronki. Był wielofunkcyjny, bo można było z Niego zrobić zwykłą spacerówkę dla starszego dziecka. Miał w zestawie dużą torbę i zapasowy zestaw kółek. Był idealny.
- Ten jest bardzo fajny. - powiedziała z uśmiechem. 
- Jest możliwość wyhaftowania napisu na podszewce. - dodała ekspedientka z zapałem.
- Co o tym myślisz? - zapytał. Zerknęła na cenę i lekko zbladła. - Tam nie patrz. - cmoknął Ją w policzek. Zwrócił się do ekspedientki. - Bierzemy. 
- Zapraszam do kasy. - powiedziała z uśmiechem. 
- Poczekam tu na Ciebie. - powiedziała brunetka i zaczęła krążyć między akcesoriami dla maluszków. Było tego pełno. Tak bardzo kolorowych rzeczy dawno nie widziała. Właściwie dostępne było wszystko co zechcesz. Od smoczków, przez kołyski do ubranek na specjalne okazje. Ale miniaturowy garnitur uważała za lekką przesadę. Nie potrafiła sobie wyobrazić żadnego noworodka w takim ubranku. Znalazła też kilka rzeczy, które wydawały Jej się totalnie bez sensu. Pierwszym z nich był analizator płaczu dziecka. Nie rozumiała idei tego wynalazku. Przecież każda matka po jakimś czasie wie już czego Jej dziecko w danym momencie potrzebuje. I nikt Jej nie powie, że jakieś tam elektroniczne cudo rozpozna rodzaj płaczu dziecka i powie czego ono chce. Pokręciła głową i przeszła kawałek dalej ale tam nie było lepiej. Miska - niewysypka. Każde dziecko musi sobie pobrudzić przy jedzeniu obiadku. A ten wynalazek skutecznie to ograniczał. 
- Załatwione. Wózek do odebrania za tydzień. - powiedział wesoło.
- Tydzień? - zdziwiła się.
- Zamówiłem napis. - wyjaśnił.
- Jaki?
- Idealnie pasujący do Nich. - puścił Jej oko. - Idziemy? - spytał. Pokiwała głową i opuścili sklep.
   Pierwszym przystankiem na Ich dzisiejszej trasie był szpital. Wizyta u Manuela, który przechodził liczne badania klasyfikujące powagę wady Jego serca i ewentualne ustalenie terminu zabiegu. Nie dało się nie zauważyć, że wykluczenie Go z zimowego sezonu było dla Niego ciosem ale zdawał sobie sprawę, że kiedy przejdzie operację to czeka Go bardzo długa i intensywna droga prowadząca do powrotu na skocznię. I niestety nic nie gwarantowało tego, że w ogóle kiedyś wróci...
 
***

- Może coś się stało... - powiedziała z przejęciem kobieta.
- Mamo na pewno wszystko jest w porządku. Opóźnienia samolotów są normalne. Zwłaszcza z takich dalekich dystansów. - odparła, ale z takim samym niepokojem patrzyła na tablicę przylotów. Samolot z Chicago miał wylądować już pół godziny temu a nadal go nie było. 
- Jest. - usłyszała głos blondyna. Na tablicy pokazał się odpowiedni lot. Odwróciły się w kierunku wyjścia z rękawa samolotu. Mnóstwo ludzi nim leciało. Czekały cierpliwie aż zobaczą młodego chłopaka na wózku. Jakie było ich zdziwienie kiedy ujrzały Szymona, którego wózek pchała wesoła blondynka. Oboje śmiali się w najlepsze. Kiedy zobaczył swoją siostrę i matkę od razu Im pomachał. Spojrzały na siebie lekko zdezorientowane ale podeszły do Niego. Przywitały się mocnymi uściskami. Obie bardzo za Nim tęskniły. 
- Nareszcie jesteś. - powiedziała brunetka.
- Możesz mówić po niemiecku. - zaczął w tymże języku. - Ostatnio trochę się podszkoliłem. - powiedział wesoło. Zdziwienie na twarzach kobiet było jeszcze większe. - Poznajcie proszę Kamilę. - przedstawił cichą jak dotąd blondynkę. - Kamila pochodzi z Innsbrucku dacie wiarę? Szkoliła mnie w niemieckim podczas rehabilitacji. Jest pielęgniarką, a właściwie była pielęgniarką w szpitalu w którym leżałem. 
- Była? - spytała brunetka patrząc niepewnie na dziewczynę.
- Postanowiłam wrócić do kraju. - odparła cicha jak dotąd blondynka. - A decyzję pomógł mi podjąć Szymon. - dodała patrząc na Niego czule. Brunetka uśmiechnęła się lekko. Pokiwała głową.
- Miło mi Cię poznać Kamilo. A to jest Thomas. - przedstawiła mężczyznę. Uścisnęli sobie dłonie.
- Jedźmy już do domu. Szymuś jest na pewno zmęczony. - powiedziała najstarsza w towarzystwie kobieta.
   Droga do mieszkania była krótka ale rozgadany Szymon zdążył opowiedzieć chyba wszystko co zdarzyło Mu się w Stanach. Włącznie z Jego historią miłosną. brunetka z niepokojem patrzyła co jakiś czas na swojego brata i przyklejoną do Niego blondynkę. Coś Jej nie pasowało w tej dziewczynie. Dlatego milczała. Nawet kiedy odwieźli Ją do domu, który był niedaleko Ich bloku. i przez całą kolację. Mimo, że Thomas i Szymon znaleźli wspólny język i dyskutowali o wyścigach F1, Ona nadal milczała obserwując uważnie brata. Nawet Jej mama dołączyła do dyskusji o samochodach a Ona nadal nic. W końcu Szymon przeprosił wszystkich i poszedł spać. Nie dziwiła się. Po tak długiej podróży sama czułaby się wykończona. Pomogła mamie w zmywaniu naczyń i udała się razem z blondynem do swojego pokoju. Od razu objął Ją i pocałował czule.
- A teraz powiesz mi kochanie dlaczego tak bardzo nie spodobała Ci się dziewczyna Twojego brata. - powiedział patrząc Jej prosto w oczy.
- Aż tak to było widać? - spytała.
- Rzucałaś w Nią pioruny oczami. - przyznał. Westchnęła. Usiadła na łóżku a On obok Niej.
- Nie wiem... - zaczęła. - Nie uważasz, że to dziwne, że tak po prostu rzuciła pracę w Stanach i wróciła do Innsbrucku tylko dlatego, że Szymon tutaj miał zamieszkać? Znają się miesiąc na Boga!
- A czy Ty przypadkiem zazdrosna nie jesteś? - spytał śmiejąc się.
- Zazdrosna? A o co? - zdziwiła się.
- O to, że to Ty miałaś być Mu teraz najbardziej potrzebna a okazuje się, że Twój brat ma już na kim polegać i z kim spędzać czas na poznawaniu Innsbrucku. Już nie jesteś Mu tak potrzebna jak wtedy kiedy był małym chłopcem. Właściwie to przejęłaś trochę rolę Twojej mamy. - powiedział.
- Bredzisz. - stwierdziła i weszła na chwilę do łazienki. Po kilku minutach wróciła i usiadła Mu na kolanach. - No dobra, może masz trochę racji... - zaczęła wywołując tym stwierdzeniem śmiech u blondyna. Skarciła Go wzrokiem i kontynuowała. - Ale nadal coś mi w Niej nie pasuje.
- Może to, że jest blondynką? To, że jest starsza od Niego o kilka lat i pracuje w służbie zdrowia? - dopytywał patrząc Jej głęboko w oczy. - Skarbie Sylvii już tutaj nie ma. Pracuje w Wiedniu. AZN nie pozwolił Jej nawet się z nikim pożegnać przez to co zrobiła. Nie szukaj nigdzie nowej Sylvii... - dodał. Pogłaskał Ją po policzku i trochę ściszył głos. - Postaraj się zacząć żyć życiem, w którym w końcu skończyły się problemy. - poprosił. - Ze mną. - dodał całując Ją czule.
- Thomas... ja nie wiem czy ta przeprowadzka to dobry pomysł. - powiedziała poważnie. Westchnął.
- Przecież rozmawialiśmy już o tym z Twoją mamą. - dodał. - Powiedziała, że sobie tutaj poradzą a teraz kiedy mają Kamilę...
- Boję się. - przyznała. Spojrzał na Nią uważnie.
- Jeśli to dla Ciebie za szybko...
- Nie o to chodzi. - uśmiechnęła się. - Bardzo chcę z Tobą zamieszkać. Boje się tylko, że...
- Że kiedy zaczniesz własne życie pomyślą, że o Nich zapomniałaś. - dokończył za Nią. nie odpowiedziała nic. - Kochanie powiedz mi... Dlaczego tutaj przyjechałaś? - zapytał.
- Żeby zdobyć pieniądze na leczenie Szymona.
- I są Ci oboje za to bardzo wdzięczni. I gwarantuję Ci, że przez to czują się niezręcznie oboje. Bo nie mają jak się do tego dołożyć. Jak oddać Ci te pieniądze. Dlatego będą chcieli za wszelką cenę sprawić żebyś była choć trochę szczęśliwa.
- Ale ja jestem szczęśliwa mogąc się Nimi zająć.
- A Oni są szczęśliwi mogąc spokojnie pozwolić Ci na samodzielność i pełen komfort. Na odrobinę prywatności. Na miłość... - dokończył.
- Obiecasz mi, że będziemy Ich odwiedzać? - zapytała.
- Jeśli trzeba będzie to nawet codziennie. - odparł i pocałował Ją w dłoń. Uniosła Jego podbródek i złożyła bardzo czuły pocałunek na Jego ustach. Za każdym razem kiedy to robiła czuła się coraz bardziej szczęśliwa. Bo w końcu mogła to robić nikomu z niczego się nie tłumacząc. A kiedy odwzajemniał pieszczotę czuła motylki w brzuchu. Jak zakochana nastolatka. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zawsze coś im przeszkadzało...
- Może to coś ważnego... - powiedziała odrywając się od blondyna i odebrała telefon nie patrząc na to kto dzwoni. - Słucham.
- No cześć piękna. Słyszałaś już newsa? - zapytała.
- Jakiego newsa Adelka? - spytała kręcąc głową. Blondyn tylko się zaśmiał.
- Jest Pani w 4 miesiącu ciąży. Gratulujemy - powiedziała z energią.
- Słucham?! - zdziwiła sie brunetka. Spojrzała na Thomasa a ten zrobił zdezorientowaną minę. - O czym Ty mówisz? - spytała.
- Z nudów przeglądam plotkarskie strony internetowe. Od rana trąbią, że Thomas ma nową kochankę i że spodziewacie się dziecka. Są zdjęcia jak wychodzicie ze sklepu z akcesoriami dla niemowląt. - oznajmiła. - Kochanie nie ładnie tak to przede mną ukrywać. - zaśmiała się.
- O Jeżuniu... - jęknęła.
- Następnym razem jak będziecie kupować coś dla mojego nienarodzonego jeszcze maluszka to poinformujcie lepiej ekspedientkę. Ja też chcę być sławna samolubie. - ponownie się zaśmiała.
- Idź już spać grubasie. - zaśmiała się brunetka. - Dzięki za informację. Dobranoc.
- Pa. - rozłączyła się.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nie zdziw się jak dostaniesz smsa z gratulacjami w najbliższym czasie. - powiedziała i jak na zawołanie odezwał się Jego telefon. Zerknął na wyświetlacz. STEFAN.

                "GRATULACJE STARY! CZEMU NIC NIE MÓWILIŚCIE? :) KIEDY PĘPKOWE?"

- Że co? - Jego mina była bezcenna. Zaśmiała się łagodnie.
- W świat poszła plota, że jestem Twoją nową kochanką i że spodziewamy się dziecka. - oznajmiła. - Ta ekspedientka widocznie lubi takie newsy. - dodała rozbawiona. Sam się zaśmiał. Do czasu...
- Słucham. - powiedział kiedy odebrał telefon. - Nie mamo, nie będziesz po raz drugi babcią. A przynajmniej jeszcze nie teraz. - dodał puszczając brunetce oko. Pokręciła głową. - Kupowaliśmy wózek dla Gregora. Mówiłem Ci, że będzie ojcem. - wyjaśnił. - Tak mamo, jak tylko zajdziemy w ciążę to Ci powiemy. - stwierdził czym rozbawił Ją jeszcze bardziej. - Dobrze, pozdrowię. Wy też się trzymajcie, papa. - rozłączył się.
- Twoja mama aż tak chce drugiego wnuka? - zapytała.
- Najpierw chciałaby Cię poznać. - powiedział poważnie.
- W takim razie może zaproś Ich na jakiś obiad? - zapytała nieśmiało.
- Na obiad? Jesteś tego pewna?
- Prędzej czy później i tak Ich poznam. - powiedziała. - W końcu wypróbuję naszą kuchnię i...
- Naszą? - zapytał z uśmiechem. Też się uśmiechnęła.
- Naszą. - odparła poważniejąc. - Będziemy musieli zdementować te plotki o mojej ciąży. - dodała.
- Jutro zadzwonię do kolegi w mediach. - odparł. Przez moment tylko na siebie patrzyli. Ostatnimi czasy nie mieli zbyt wielu chwil tylko dla siebie dlatego każdą taką nadarzającą się okazję chcieli wykorzystać maksymalnie.
- Jak Stefan mógł w to uwierzyć? - zapytała z lekkim rozbawieniem.
- Właściwie to... - zaczął ale nie skończył. Wstał i po chwili wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Podszedł do Niej i podał Jej małe pudełko. Spowrotem posadził Ją sobie na kolanach i przytulił do siebie.
- Co to? - zapytała.
- Mały prezent. - oświadczył. - Otwórz. - poprosił.
  Kiedy otwarła pudełko uśmiechnęła się delikatnie. W środku były maleńkie śpioszki. Te same, które tak bardzo się Jej spodobały w sklepie dzisiejszego ranka. Spojrzała na blondyna.
- Dlaczego je kupiłeś? - zapytała.
- Kiedy na nie patrzyłaś oczy Ci się błyszczały jakbyś zobaczyła największe cudo na świecie. Pomyślałem, że jak będziesz je miała... - zatrzymał się na chwilę. Ujął Jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy. - Że jak będziesz je miała to może... Może i w Tobie odezwie się instynkt macierzyński... - powiedział.
- Ale dlaczego miałby się odezwać? - spytała nie rozumiejąc sensu Jego słów.
- Do dziś pamiętam jak urodziła się Lily. - uśmiechnął się. - To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. - stwierdził z sentymentem. - Jak tylko zobaczyłem Jej maleńkie rączki i te cudowne oczka... Zakochałem się we własnej córce. - dodał wywołując na Jej ustach mimowolny uśmiech. - Ale już wtedy wiedziałem, że Ja i Kristina to przeszłość. Już wtedy wiedzieliśmy, że Lily będziemy wychowywać osobno. Już się nie kochaliśmy. - powiedział z nutką smutku w głosie. - Chciałbym stworzyć rodzinę, w której będę wychowywał swoje dziecko razem z Jego matką. Z kobietą którą kocham nad życie i która tak samo kocha mnie. A teraz widząc Grega i Adelę... Coś się we mnie obudziło. - mówił dalej. - Bardzo chciałbym mieć z Tobą dziecko Zośka...


******************************************************
Witajcie Kochane :)
Dodaję kolejny rozdział i tak jak obiecałam z boczku macie sondę i bardzo Was proszę o głosy i jeśli to możliwe opinie na ten temat w komentarzach. To da mi jasny obraz czego oczekujecie i czym mogłabym Was zadowolić :)
Dlatego głosujcie i komentujcie :)
Buziole :*

czwartek, 21 sierpnia 2014

45. Przeleć Ją chłopie!...

AUSTRIA, INNSBRUCK...

     Siedziały na schodach pod mieszkaniem blondyna czekając aż wróci. Obie były zdenerwowane. Jedna dlatego, że o niczym nie wiedziała, a druga dlatego, że nie powiedział Jej co zamierza zrobić. Jedna miała wyrzuty sumienia, że nic nie zauważyła a druga, że nie powiedziała tej pierwszej. 
- Nie chciałam się wtrącać. - powiedziała brunetka. - Thomas bał się, że ograniczysz Mu kontakt z Lily. - dodała ciszej.
- Przecież doskonale wie, że nic takiego by się nie stało. Najpierw dostałby po głowie żeby wybić mu te głupie pomysły a potem kopa w dupsko, żeby jak najszybciej znalazł się na tym odwyku. - powiedziała zdenerwowana. Po chwili westchnęła. - Nie ufa mi.
- Ufa. Po prostu nie chciał Cię zawieść. - odparła.
- A tej jędzy to wszystkie kłaki z głowy powyrywam. Jak tylko Ją dorwę. - stwierdziła z zaciśniętymi dłońmi. Brunetka lekko się uśmiechnęła.
- To zostaw mi. - powiedziała. - Mam ochotę Jej połamać wszystkie zęby w tej ślicznej buźce. - dodała.
- Ślicznej? Śliczna to Ona była 10 lat temu. - stwierdziła wywołując śmiech u brunetki. Spojrzała na Nią z widocznym współczuciem. - Podziwiam Cię wiesz? Ja chyba nie potrafiłabym tak udawać.
- Potrafiłabyś. Gdyby od tego zależało całe Twoje szczęście. - odparła z uśmiechem. - Tylko, że nie tak to wszystko miało wyglądać. - stwierdziła. - Nie chciałam, żeby Thomas mówił publicznie o swoich problemach. 
- To był jedyny sposób. - usłyszały za sobą. Odwróciły się i spojrzała w górę. Stał za Nimi blondyn, który na twarzy miał wymalowane zmęczenie. - Wjechałem windą. Padam na twarz. - wyjaśnił i usiadł pomiędzy kobietami. Czuł na sobie ich wzrok. Spojrzał na blondynkę. - Przepraszam... - westchnął. - Nie chciałem Cię denerwować. 
- Denerwować mnie nie chciałeś tak? A teraz to jaka ja niby jestem? Łagodna jak baranek? Spokojna jak ocean? Zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo zawiodłeś moje zaufanie? - zapytała.
- Tego właśnie chciałem uniknąć. - odparł.
- Nie zawiodłeś go tym co zrobiłeś tylko tym, że mi nie powiedziałeś o swoich problemach Thomas! - warknęła. - Jestem matką Twojej córki, Twoją przyjaciółką i chyba mam prawo oczekiwać, że będziesz ze mną szczery tak? - zapytała. Pokiwał głową. Ściszyła trochę głos. - Thomas obiecaj mi, że jeśli coś się będzie niedobrego działo to mi to powiesz. - poprosiła Go. 
- Obiecuję. - powiedział a blondynka mocno Go do siebie przytuliła. 
  Brunetka widząc tą sytuację delikatnie wyjęła klucze do mieszkania z kieszeni blondyna i cicho weszła do środka zostawiając blondynów na schodach. Wiedziała doskonale, że jeszcze kilka spraw muszą sobie wyjaśnić. Ona mogła poczekać. Czekała na Niego tak długo, więc poczeka jeszcze trochę. Usiadła na tej wielkiej skórzanej sofie i wpatrywała się w owoce postawione w misce na stoliczku. Włączyła telewizor. Przeskakiwała po kanałach szukając czegoś innego niż filmy dla dorosłych ale czego się spodziewać o 2:00 w nocy? Zatrzymała się na jakimś kanale informacyjnym. I jak mogła się spodziewać sprawa skoczków była sprawą nr jeden. A ich wywiad wyświetlany był co chwilę. Wpatrywała się w obraz na ekranie i w głowie miała tylko jedno pytanie. Co teraz?
- Manu prędzej czy później musiałby się zoperować. A informacja o moim odwyku i tak by wyciekła. - usłyszała za sobą. Wyłączyła telewizor. Usiadł obok Niej. - Teraz Sylvia nie ma na nas nic. Nie ma nas czym szantażować. Prezes o wszystkim wie. Od jutra przychodzi do nas nowy rehabilitant. - powiedział. - Popatrz na mnie. - poprosił cicho. Zrobiła to. - Możemy zacząć normalnie żyć Zosia. - powiedział ciszej. - W końcu. - dodał. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przeze mnie mogłeś wylecieć z kadry Thomas. I Manu też.
- To była nasza decyzja. Wiedzieliśmy obaj z czym się wiąże przyznanie się do tego wszystkiego. Nie mogliśmy pozwolić na to, żeby naszym życiem sterowała Sylvia. Zbyt wiele było do stracenia. - powiedział. Spuściła wzrok. Poczuła na dłoni Jego dłoń. A zaraz potem druga dłoń głaskała Ją po policzku.
- Wprowadź się do mnie. - powiedział cicho ale bardzo wyraźnie.
"Dam dam dam..." - zagrzmiała podświadomość. - "Jak się zgodzisz to zostawisz mamę samą, jak się nie zgodzisz to się obrazi." - dodała. Brunetka spojrzała w zielono - błękitne oczy skoczka i delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie mogę Thomas. - powiedziała spokojnie. Na Jego twarzy pojawił się lekki zawód ale w oczach wyraźnie tlił się płomień nadziei.
- Dlaczego? To dla Ciebie za szybko? - spytał.
- Nie... Ja... Bardzo chciałabym z Tobą zamieszkać. - powiedziała z uśmiechem.
- Więc co stoi na przeszkodzie? - zapytał nie rozumiejąc Jej odmowy. - Nie jesteś pewna swoich uczuć tak?
- Nie! - zaprzeczyła stanowczo. - Thomas tego jestem pewna bardziej niż tego, że Ziemia jest okrągła. - powiedziała. Trochę tym uspokoiła blondyna ale nie do końca. - W niedzielę przylatuje Szymon. Adela mieszka z Gregorem. Moja mama nie zna jeszcze Innsbrucku tak dobrze jak powinna a Szymon w ogóle go nie zna. Nie mogę Ich zostawić samych. Muszę się trochę Nimi zająć. Wprowadzić ich w życie tutaj. Poza tym Szymon potrzebuje porządnej rehabilitacji... - w tym momencie blondyn uśmiechnął się szerzej. Zamilkła. Nie rozumiała Jego rozbawienia. Właściwie to poczuła się przez moment urażona Jego stosunkiem do sprawy. W końcu całej Jej rodzinie zmienia się całe dotychczasowe życie.
- Myślisz, że nie wziąłem tego pod uwagę? - zapytał bawiąc się kosmykiem Jej włosów. Zmarszczyła lekko brwi. - Wiem jak ważna jest dla Ciebie rodzina. Sam nie potrafiłbym zostawić swojej w takiej sytuacji. W tym mieszkaniu znajdzie się miejsce również dla Nich. - oświadczył.
- Słucham? - zdziwiła się.
- Wiem, że to dość wysoko, bo 8 piętro ale windy są 3. Tutaj nie ma wysokich progów więc nawet jeśli Szymon potrzebowałby jeszcze wózka to da sobie radę. Dla Niego i dla Twojej mamy pokoje będą tutaj więc nie będą musieli chodzić po schodach. Mamy 2 łazienki więc będą mieli komfort, że nikomu nie przeszkadzają, a...
- Thomas. - przerwała Mu. Spojrzał na Nią z wielką nadzieją w oczach. - Zdajesz sobie sprawę z tego co chcesz zrobić? - zapytała. Spoważniał.
- Myślałem nad tym jeszcze zanim kupiłem to mieszkanie. - powiedział. - Wiem czego chcę Zosia. - dodał. - Chcę w końcu być szczęśliwy. A to szczęście dajesz mi Ty. To, że jesteś. I jeśli jedynym warunkiem do tego żebyś ze mną zamieszkała jest zapewnienie spokoju i stabilizacji Twojej rodzinie to nie mam nad czym się zastanawiać. - stwierdził pewnie. - Mam tylko nadzieję, że Twój brat mnie polubi trochę bardziej niż Twoja mama. - puścił Jej oko.
- Moja mama Cię bardzo lubi głupolu. - dała Mu pstryczka w nos. - Po prostu się o mnie martwi. - dodała.
- Więc będę musiał Jej pokazać, że nie ma o co się martwić. - stwierdził. - I że Jej córce z nikim nie będzie tak dobrze jak ze mną. - powiedział dumnie. Zaśmiała się wesoło. Przez chwilę tylko się na siebie patrzyli.
- Nie sądzisz, że to dziwne, że tak nagle wszystkie problemy zniknęły? - zapytała.
- Może w końcu i do nas los się uśmiechnie. - powiedział tuląc Ją do siebie. Bawił się Jej palcami. Zerknęła na zegarek.
- Późno już. - zauważyła.
- Raczej wcześnie. - zaśmiał się. - Za 3 godziny wstajemy do pracy. - dodał całując Ją delikatnie pod uchem.
- Powinnam wrócić do domu... - powiedziała.
- Źle Ci tutaj? - zapytał i pocałował Jej szyję.
- Mama się będzie martwić. - przypomniała.
- Wyślemy Jej smsa - stwierdził pewnie i powoli zsunął Jej z ramienia fragment cieniutkiego sweterka i znów złożył czuły pocałunek na Jej skórze. Drugą dłonią zaczął spokojnie rozpinać małe guziczki od Jej bluzki. Najpierw jeden, potem drugi... "Przypadkowo" przejechał palcami wzdłuż linii Jej biustonosza drażniąc wrażliwą skórę Jej biustu... - Masz może ochotę na drinka? - spytał cicho. Zaśmiała się.
- A Heinz wyrzuci mnie za bycie w pracy po alkoholu. - stwierdziła. Odwróciła się w Jego stronę i usiadła Mu na kolanach okrakiem. - Drinkiem mnie tutaj nie zatrzymasz Casanovo - puściła Mu oko. Uśmiechnął się wesoło i pokręcił głową.
- A czym Cię zatrzymam? - zapytał patrząc Jej głęboko w oczy. Zbliżyła się do Niego i złożyła na Jego ustach bardzo czuły pocałunek. Odwzajemnił Go z ochotą. Wplótł dłonie w Jej długie miękkie włosy i przyciągnął jeszcze bliżej siebie Jej ciało. Na moment oderwała się od Niego.
- Skoro mam tu zamieszkać to pokaż mi gdzie będę spać. - powiedziała z cwanym uśmieszkiem. Również się uśmiechnął. Z łatwością wziął Ją na ręce powodując wesoły śmiech dziewczyny i zaniósł na górę. Otworzył pierwsze drzwi na prawo i wszedł do środka. Jedna ze ścian miała kolor czerwony a pozostałe kolor ciemnej czekolady. I do tego białe meble tak pięknie kontrastujące z kolorami ścian. Wszystko do siebie pasowało. Nawet najmniejsze detale takie jak klimatyczne lampki po obu stronach wielkiego wysokiego łóżka, jak teatralna toaletka z oświetlonym lustrem, jak widok za oknem balkonowym, który teraz przedstawiał ciemne niebo pełne gwiazd a trochę dalej jasna poświatę na szczycie jednej z gór spowodowaną wschodzącym słońcem... Stanęła na własnych nogach i milczała. Po chwili uśmiechnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową. Na przeciwko łóżka na ścianie wisiał ogromny telewizor, a wokół niego mnóstwo zdjęć w białych ramkach. Na zdjęciach była Lily, Kristina, Gregor, Thomas we wszystkich ważniejszych momentach Jego życia i Ona. W Wiśle, w Innsbrucku... Na treningach, na zawodach... I jedna pusta ramka. Spojrzała na Niego z pytajnikami w oczach.
- Czego tu brakuje? - spytała podchodząc do Niego i przytulając się.
- Najpierw powiedz jak Ci się tutaj podoba. - pominął Jej pytanie.
- Jest pięknie. - powiedziała. - Na prawdę pięknie. - dodała i pocałowała Go ponownie. - Teraz powiesz mi na jakie zdjęcie to miejsce? - spytała.
- Ślubne. - powiedział poważnie. Patrzyła na Niego jakby nie rozumiejąc tego co powiedział. Zamrugała kilkakrotnie.
"Ogarnij się bo wyglądasz jak Schlieri przez większość czasu." - upomniała Ją podświadomość.
- Ślubne? - spytała. Nie odpowiedział. Dał Jej czas żeby zrozumiała o co Mu chodzi. A kiedy to się stało Jej uścisk trochę zelżał.
- Nie chcesz. - stwierdził.
- Nie myślałam o tym. - przyznała. - To chyba jeszcze trochę za wcześnie na takie decyzje nie sądzisz? - spytała. Uśmiechnął się.
- Poczekam. - stwierdził pewnie. - Ale nie odpuszczę. - dodał. - I choćby nie wiem co to się z Tobą ożenię. - zakończył. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową. - A teraz moja droga... - zaczął. Wziął Ją ponownie na ręce. - Musimy wypróbować to łóżko. - wyszczerzył się...

***

    Siedziała w gabinecie i przeglądała karty zawodników. Uśmiechnęła się kiedy wzięła do ręki kartę Stefana. Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili zza nich wyłoniła się ciemna czupryna bruneta.
- Mogę? - zapytał.
- Jasne. Co jest? - zapytała. Usiadł na przeciwko Niej i spojrzał na Nią uważnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Wyglądasz jakbyś tydzień nie spała. - zauważył. Uśmiechnęła się na wspomnienie kilku ostatnich godzin.
- Nie bardzo mogłam spać. Wiesz, ta sprawa z Manu i Thomasem...
- No właśnie. Wszyscy nie mogliśmy uwierzyć, że Sylvia była zdolna do czegoś takiego. - powiedział z przejęciem. - No ale teraz Ty i Thomas... - wyszczerzył się.
- Co Ci dolega Stefan? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Oooo ja tutaj wyczuwam że to nie spanie to chyba sprawka Morgiego była - wyszczerzył się ponownie.
- Stefan, co Ci dolega? - zapytała ponownie.
- Podobno teraz razem zamieszkacie to prawda? - spytał. - Jesteś w ciąży? - zapytał ponownie.
- Stefan Ty wstrętna plotkaro! - upomniała Go. - Wracaj na trening, natychmiast! - zaśmiał się.
- Najpierw rozmasuj mi nogę. Trochę mi się naciągnął mięsień. - podniósł nogę do góry. Dziewczyna natychmiast wzięła się za doprowadzenie skoczka do zdrowia. - To jak? Kiedy ślub? - pytał ciągle. - Bo wiesz, ja chętnie na jakiś bym poszedł. A nie myśleliście żeby zrobić taki podwójny? Razem z Gregiem? Fajnie by było... Chociaż nie, bo to wtedy tylko jedna impreza by była. - kontynuował a dziewczyna tylko wywracała oczami. - To może zróbcie w lecie? Tak dla kontrastu. Przynajmniej ciepło by było. Bo ten ślub w zimie to jakiś głupi pomysł. Ani się przewietrzyć jak się człowiek spije ani się spić bo zaraz konkurs noworoczny... No ale jak w lecie jak wtedy Schlieri już będzie miał dziecko na rękach? No to jak On się napije? Adela Mu nie da. Na bank Mu nie da... - gadał. Ktoś zapukał do drzwi i po chwili w gabinecie był już Gregor. - O wilku mowa. Beznadziejny termin ślubu żeś se wymyślił stary...
- Gotowe Stefan. - powiedziała. - Możesz wracać na salę. - dodała. - I ciesze się, że schudłeś. W końcu zaczniesz nadążać za wszystkimi na moich zajęciach. - zakończyła. Zaśmiała się kiedy wyszedł z lekko urażoną miną. - Co Cię do mnie sprowadza Gregor? - zapytała. 
- Właściwie to... chciałem pogadać. - stwierdził.
- Siadaj. - wskazała leżankę. Usiadła obok Niego i zerknęła na Jego dziwnie cichą twarz.
- Wiesz co chcę Ci powiedzieć. - zaczął.
- Wiem Gregor. - odparła dalej się ciepło uśmiechając.
- Powinnaś mnie nienawidzić po tym wszystkim co Ci powiedziałem. - stwierdził.
- Cały czas myślałeś, że to co robię to jest prawda. Więc miałeś prawo mieć o mnie takie a nie inne zdanie. Rozumiem to, bo na Twoim miejscu zachowałabym się tak samo więc właściwie to nie masz mnie za co przepraszać. I to ja powinnam Cię przeprosić za to, że tak Cię oszukiwaliśmy. - przyznała.
- Thomas wszystko mi wyjaśnił. - powiedział. - Nie mieliście innego wyjścia.
- Twoja nienawiść do mnie dodawała całej sytuacji autentyzmu. Dlatego nic Ci nie powiedzieliśmy. Nawet Adelka. Właściwie... to dzięki Niej wszystko się wyjaśniło. 
- Mój zdolny wścibski inkubatorek. - uśmiechnął się.
- Lepiej nie syp Jej tym komplementem. Oczywiście jeżeli chcesz żyć. - dodała i od razu przypomniało Jej się z jakim problemem teraz zmaga się blondynka. - Gregor mogę Cię o coś spytać?
- Jasne. - uśmiechnął się.
- Wiesz, że Adela jest dla mnie jak siostra, prawda?
- Wiem. - potwierdził.
- Chciałabym żeby była w pełni szczęśliwa. - dodała.
- Ja też tego chcę.
- A ostatnio tak nie jest. - powiedziała. Spojrzał na Nią zaskoczony. - Wiem, że starasz się spełniać wszystkie Jej zachcianki ale... oprócz zachcianek są też naturalne potrzeby fizjologiczne, które są równie ważne. Rozumiesz o co mi chodzi? - zapytała. Jego mina wskazywała na coś zupełnie innego.
- Chyba.. nie bardzo. Mów do mnie wprost. Nie jestem dobry w łamigłówkach. - poprosił.
- Przeleć Ją chłopie! - powiedziała poważnie powodując na Jego twarzy lekki szok. 
- Słucham? -  prawie pisnął.
- Ona cierpi na brak seksu przez Twoje głupie pomysły. Ciąża to nie choroba. A w pierwszym trymestrze sex jest cholernie potrzebny kobiecie. Żeby nadal czuła się kochana i atrakcyjna. Jak nie zaczniesz się z Nią kochać to gwarantuje Ci, że będzie gorszą jędzą niż jest teraz. A jak nadal będę wysłuchiwać Jej jęków i narzekań to przysięgam, że sama Cię wepchnę do Jej łóżka. - pogroziła.
- Ale... ja myślałem, że...
- Tak , wiem. Gwarantuję Ci, że Twój penis nie jest tak długi żeby zrobić dziecku krzywdę. - oświadczyła, ponownie powodując szok na jego twarzy. W tym momencie do gabinetu wszedł blondyn z ogromnym uśmiechem na ustach. Od razu podszedł do dziewczyny i pocałował Ją czule. Szatyn bez słowa wyszedł z sali.
- A ten co? - spytał zdziwiony zachowaniem przyjaciela.
- Idzie doprowadzić Adelkę do orgazmu. - oświadczyła. - Co mogę dla Ciebie zrobić? - spytała pomijając Jego zdezorientowaną minę.
- Jest taka jedna rzecz... - powiedział poważnie.


**********************************************************
Hejka :)
Przepraszam za poślizg ale komputer padł i musiałam Go wskrzeszać.
Dziękuję Wam za tak liczną obecność pod ostatnim postem. :)
I za opinie na temat nowego bloga.
Pomysły na historie są 2.
Teraz muszę tylko zdecydować się na to który wybrać.
Obiecuję, że z następnym rozdziałem przygotuję odpowiednią sondę.
A teraz zapraszam do komentowania :)
Buziole dzióbaski :*

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

44. Spowiedź...

AUSTRIA, INNSBRUCK...

- I nic z Niego nie wyciągnęłaś? - zapytała blondynka.
- Nic a nic. Próbowałam cały tydzień. Manu też nic mi nie chce powiedzieć. - odparła siedząc na ławce w pobliskim parku. Łapały ostatnie promienie słońca tego lata. Jesień zbliżała się nieubłaganie. Liście powoli zaczynały żółknąć a niektóre już spadały z drzew. Brunetka zerknęła na blondynkę. Uśmiechnęła się wesoło. - Jak się czujesz grubasku? - zapytała szczerząc się. Przyjaciółka jedynie wywróciła oczami.
- Jeszcze brzucha nie widać. - oburzyła się. - Czuję sie dobrze. Nie mam mdłości, nic mnie nie boli, właściwie to nic się nie zmieniło oprócz tego, że pochłaniam ogromne ilości jedzenia. - stwierdziła.
- A jak Ci się mieszka z Gregorem? - spytała. Blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Denerwuje mnie na każdym kroku. - stwierdziła.
- Denerwuje? - zdziwiła się tym co usłyszała. Mina przyjaciółki mówiła coś zupełnie innego.
- Robi wszystko co Mu każę. Spełnia każdą moją zachciankę. Powiem, że zjadłabym truskawki a On je wyciąga spod ziemi. Skacze koło mnie jakbym była obłożnie chora a mały pokoik jest już pełen zabawek, pluszaków i innych dziwnych niepotrzebnych rzeczy. - stwierdziła z jękiem czym wywołała śmiech u brunetki.
- Kto by pomyślał, że tak zwariuje na punkcie dziecka... - westchnęła. - Czyli mówisz, że masz jak w bajce?
- Tylko książę trochę pantofel. - stwierdziła. - Stracił cały swój urok. Uwielbiałam Go za ten wredny charakter. Za te wszystkie złośliwości, za tą Jego inność i niedostępność.
- A teraz? - zapytała poważniej brunetka. - Przeszkadza Ci, że się stara?
- Nie... Nie o to chodzi. Po prostu... Gregor przestał być spontaniczny... Przestał... no wiesz... 
- No nie wiem. - odparła zdezorientowana.
- Och Zośka czy Ty musisz zawsze być taka niedomyślna?! - warknęła poirytowana. - Gregor jest teraz bardziej... uważny. I bardziej... delikatny. I powściągliwy i...
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wasz seks jest nudny... - zwątpiła patrząc na blondynkę.
- Oczywiście że nie jest. - stwierdziła wprawiając brunetkę w konsternację. - Bo go w ogóle nie ma. - powiedziała zła rzucając kawałek chleba do stawu, po którym pływały kaczki. Zofia patrzyła się z niedowierzaniem na przyjaciółkę nie wiedząc co powiedzieć. Była w szoku. Kto jak kto ale Schlierenzauer raczej do powściągliwych nie należał. Trudno Jej było sobie wyobrazić jak szatyn odmawia seksu. 
- Żartujesz sobie ze mnie... - stwierdziła. Blondynka posłała Jej mordercze spojrzenie.
- Nic na Niego nie działa. Ani prośba ani groźba. Ani szantaż... Wczoraj powiedziałam Mu, że jak się ze mną nie prześpi to nie będę się do Niego odzywać i będę spać w salonie to wiesz co zrobił? - spytała. Brunetka pokręciła głową. - Wziął poduszkę, kołdrę i sam się tam przeniósł a potem przyniósł mi kakao i jeszcze zapytał czy mi wygodnie. Stwierdził, że nie pozwoli mi się męczyć na sofie i sam tam będzie spał. - stwierdziła zrezygnowana. - Ja już nie wiem co mam robić. - jęknęła. - I nie śmiej się ze mnie bo to wcale śmieszne nie jest! - warknęła widząc uśmiech błąkający się po twarzy brunetki.
- Ale dlaczego? - zapytała rozbawiona.
- Nie chcesz tego usłyszeć. - stwierdziła.
- Przebywam z Gregiem na co dzień więc wiem do jakich tekstów jest zdolny. Strzelaj. - powiedziała pewnie. Blondynka spojrzała na Nią sceptycznie. 
- Nie będzie seksu, bo boi się że penisem będzie stukał dziecko w główkę. - oznajmiła ze stoickim spokojem. Brunetka zamrugała kilka razy przetwarzając w głowie to co usłyszała po czym wybuchła gromkim śmiechem. - Też tak zareagowałam to się obraził, że śmieję się z Jego wrażliwości i troski o nasze dziecko. - dodała.
- Hahahahaah na prawdę tak powiedział? hahaha - brunetka nie mogła w to uwierzyć. Tak bardzo dawno Ją nic nie rozbawiło.
- Tylko przypadkiem Mu nie mów że wiesz bo się wyprowadzi. I będę sama musiała łazić z sypialni do lodówki. - zaśmiała się. Brunetka tylko pokręciła głową.
- No to Go uwiedź, przecież potrafisz. - stwierdziła rzucając kolejny kawałek chleba w stronę jeziora.
- A myślisz, że nie próbowałam? Romantyczne kolacyjki, seksowne wdzianka, nawet zabawki odpowiednie kupiłam. - stwierdziła.
- I nic? - zdziwiła się.
- Nic. Miałam ochotę kupić Braweran ale zwątpiłam. Może ja Go już w ogóle nie pociągam? - spytała z przygnębieniem. - Jestem w ciąży więc widzi we mnie tylko nieatrakcyjną grubaskę.
- Przestań. Gregor Cię kocha i wszystko co robi to robi dla Ciebie i dla dziecka. Zmienił się owszem ale raczej na dobre niż na złe. Porozmawiaj z Nim na spokojnie. Wytłumacz, że ciąża to nie choroba i że seks jest potrzebny nawet w niej. Albo zabierz Go na USG, pokaż zdjęcie dzidziusia i poproś lekarza, żeby on wytłumaczył Gregorowi jak ważny jest seks. - stwierdziła.
- Chyba tak zrobię. - odparła. Rzuciła kawałek chleba do wody i spojrzała na przyjaciółkę. - A jak Twoje życie? Oprócz tego, że Thomas znalazł sposób na Sylvię ale nie chce Ci powiedzieć jaki? - spytała. Brunetka spojrzała na własne dłonie.
- Męczy mnie to ciągłe udawanie. - westchnęła. Popatrzyła na blondynkę. - Sylvia praktycznie nie odstępuje Thomasa na krok. Teraz kiedy Thomas ma jeszcze na głowie problemy Kristiny i opiekę nad Lily, Sylvia zgrywa pomocną dobrą ciocię. Przez ostatni tydzień cały wolny czas spędzają razem mimo, że Thomas stara się delikatnie Ją zniechęcić. Ale ta dziewczyna jest jak rzep. Upierdliwa i beznadziejnie bezczelna. Wszędzie się pcha. A w pracy... ech... szkoda gadać.
- Wtrąca Ci się do rehabilitacji? - spytała.
- Zawsze ma jakieś "ale" do wszystkiego.
- Olej. Już nie długo nie będziesz musiała się z Nią męczyć.
- Mam taką nadzieję. - odparła.
- Idziemy na lody? - spytała blondynka. Brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Ale Ty stawiasz grubasku. - powiedziała za co oberwała od przyjaciółki.
   Spacerowały po deptaku w samym centrum Insbrucku. Wiatr co chwilę wiał pomiędzy kamienicami.
- Jak to wszystko już się wyjaśni i będziesz mogła być z Thomasem na legalu... - zaczęła blondynka. - Wprowadzisz się do Niego? - zapytała. Brunetka spojrzała na Nią jakby nie rozumiejąc pytania. - No wiesz... Kupił duże mieszkanie, całkiem przytulne jak na takie kilometry... - wspomniała.
- Nie rozmawialiśmy o tym. - stwierdziła. - Poza tym... mieszkam z mamą. W niedzielę przyjeżdża Szymon... Nie mogłabym ich zostawić samych. Nie znają miasta, Szymon będzie potrzebował rehabilitacji...
- Zośka mogę Ci coś powiedzieć? - zapytała przerywając przyjaciółce. Ta tylko pokiwała głową. - Thomas kupił nowe mieszkanie nie tylko po to żeby dać Nam swobodę. Gdyby tak było kupiłby kawalerkę a nie dwupoziomowy apartament z pierdyliardem pokoi i łazienek. - stwierdziła. - Nie wierzę, że tego nie zauważyłaś. - dodała.
- Co masz na myśli? - zapytała.
- To chyba jasne, że skoro wie jak pozbyć się Sylvii to wie, że już niedługo będziecie razem. Thomas z tego co zdążyłam zauważyć jest cholernie rodzinnym facetem więc...
- Przestań. - przerwała Jej brunetka. Usiadła na ławce przy fontannie na środku małego ryneczku.
- On chyba traktuje Cię bardzo poważnie Zocha.
- Ja też traktuję Go bardzo poważnie. - zauważyła.
- Ale nie chcesz się do Niego wprowadzić.
- Bardzo chcę. - powiedziała. - Ale na razie to raczej nie będzie możliwe. Wszystko musi się uspokoić, ułożyć, ja muszę pomóc mamie i Szymkowi się tutaj zaaklimatyzować...
- Czy Ty aby na pewno nie szukasz sobie wymówek? - spytała podejrzliwie blondynka. - Nie komplikuj sobie życia jeszcze bardziej, kiedy w końcu zaczyna Ci się układać. - powiedziała. - A jak zaczniesz kombinować to wiedz, że teraz mam siły za dwoje. - dodała szczerząc się.
- Ustaliliście już datę ślubu? - spytała z uśmiechem.
- Słyszysz jak to brzmi? - zapytała z rozbawieniem blondynka. - Ja nigdy nie chciałam ślubu. Aż tu nagle bam! I mam full pakiet. Facet, dziecko, ślub, teściowie... - westchnęła.
- Haha a co z teściami jest nie tak?
- Są za mili. - bąknęła...

***

- Ja nigdy nie chciałem ślubu i nagle bam! Dostaję full pakiet. Kobieta, dziecko, ślub... Starzeję się Thomas. - westchnął z wyraźnym przygnębieniem. Blondyn jedynie się zaśmiał.
- Dorastasz a nie starzejesz się. - poprawił przyjaciela.
- A to nie to samo? - spytał. Morgenstern podał Mu kolejne już piwo. 
- Nie chcieliście poczekać do rozwiązania? - zapytał siadając na ciemno brązowej sofie na środku dużego salonu. 
- Nie zakrztuś się. - stwierdził szatyn. - Chcę żeby dziecko urodziło się w pełnej, katolickiej rodzinie tak jak Bóg przykazał. - powiedział poważnie. Blondyn spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem. Nigdy nie spodziewał się, że usłyszy coś takiego z Jego ust. 
- Co ta miłość robi z ludźmi...- westchnął z uśmiechem na ustach. - Czyli Boże Narodzenie... - stwierdził. Szatyn pokiwał głową.
- Wiesz o co chciałbym Cię prosić... - zaczął. Blondyn spojrzał z uśmiechem na przyjaciela. 
- A Lucas? - zapytał.
- Zostanie chrzestnym. Świadkiem powinien być ktoś kto przyczynił się do tego, że ten ślub dojdzie do skutku. Poza tym... Nie wyobrażam sobie żeby ktoś inny miał stanąć w kościele obok mnie. - powiedział poważnie. - To jak? Mogę na Ciebie liczyć? - dopytywał.
- Jasne, że tak. Z największą przyjemnością. - stuknęli się butelkami i upili po łyku piwa. Szatyn rozglądnął się dokoła. Elegancko i spokojnie urządzone mieszkanie pasowało do Jego właściciela. Tylko jednej rzeczy w nim brakowało.
- Chcesz zamieszkać z Kristiną? - zapytał.
- Słucham? - blondyn nie krył zdziwienia. - Skąd Ci to przyszło do głowy? - zaśmiał się.
- No wiesz... kupiłeś mieszkanie jak dla wielodzietnej rodziny, ostatnio spędzacie ze sobą dużo czasu... 
- Pomagam Jej trochę się otrząsnąć ale to wszystko. - wyjaśnił. Szatyn zerknął na przyjaciela z pewną konsternacją na twarzy. - Zainspirował mnie fakt, że chcesz stworzyć rodzinę i pomyślałem, że może ja też bym mógł. - dodał.
- Aha. Z... Sylvią? - zdziwił się lekko. Blondyn uśmiechnął się.
- Nie. Z Zośką. - odparł pewnie. Szatyn wywrócił oczami.
- A Ona dalej siedzi Ci w głowie. Stary przecież Jej jest dobrze z Manu więc radzę Ci, zapomnij o Niej. - stwierdził. - Swoją drogą nie wiem jak po tym wszystkim nadal możesz o Niej myśleć. - upił kolejny łyk piwa. Przyjaciel spojrzał na szatyna.
- Greg... Chyba powinieneś o czymś wiedzieć... - zaczął poważnie...

***

   Dzwoniący telefon przerwał Jej rozmowę z mamą i Adelą na temat odpowiedniej sukni ślubnej. Zerknęła na wyświetlacz. MACIEK DZWONI. Zdziwiła się lekko bo było już po 22:00 ale odebrała natychmiast. Nie zdążyła się jeszcze przywitać kiedy brunet zaczął mówić.
- Włącz szybko Eurosport. - rozłączył się.
 Nie ukrywała zdziwienia, bo taki wyraz twarzy ciężko ukryć. Patrzyła na telefon ale po chwili ocknęła się i natychmiast włączyła telewizor.
- Co jest? - zapytała Adela.
- Maciek kazał mi włączyć Eurosport. - powiedziała lekko zdezorientowana. Kiedy na ekranie pojawił się odpowiedni kanał stanęła jak wryta. W studiu telewizyjnym siedział reporter, Heinz, Prezes AZN-u, Thomas i Manuel. Na dole ekranu wyświetlony był ogromny wręcz napis "TAJEMNICE SKOKÓW NARCIARSKICH", a redaktor właśnie zaczynał mówić. Wszystkie trzy stały przed telewizorem uważnie przysłuchując się rozmowie.

  Dobry wieczór Państwu przed telewizorami. Ze studia Eurosport w Innsbrucku wita Państwa Karl Strauss. W dzisiejszym programie SPORT ZEIT porozmawiam na temat tajemnic jakie skrywa jedna z najlepiej rozwijających się dyscyplin sportowych w Austrii, w skokach narciarskich. Moi dzisiejsi goście opowiedzą o dwóch ważnych sprawach jakie dopiero dziś wyjdą na jaw a które mają, jak przypuszczam, ogromne znaczenie skoro były utrzymywane w tajemnicy. Może zacznijmy od trenera naszej reprezentacji... Heinz... o co chodzi?
H.K.: Jak w każdym sporcie tak i w skokach zdarzają się różne nietypowe sytuacje. Jest wiele wymagań, wiele wyrzeczeń i nie zawsze zawodnicy potrafią sobie z Nimi poradzić. Niestety sama miłość do sportu nie wystarcza a człowiek to tylko słaba istota, która ma prawo do popełniania błędów. Czasem mniejszych a czasem większych. W naszej kadrze tych błędów pojawiło się kilka. I myślę, że najlepiej opiszą je Ci, którzy teraz chcieliby się do Nich otwarcie przyznać. - powiedział.
Reporter: Który z Was chciałby zacząć?
M.F.: Myślę, że moja tajemnica będzie dobrym rozpoczęciem tej pewnego rodzaju spowiedzi... - zaczął Fettner. - Kiedy człowiek jest młody i ma wiele marzeń, robi wszystko żeby te marzenia stały się rzeczywistością. Za wszelką cenę. Czasem... za namową różnych wujków dobra rada popełnia błędy, które mogą Go potem wiele kosztować. Czasem nawet nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji a potem... Potem może być za późno i pojawiają się nowe błędne decyzje i zachowania. Czasem tymi decyzjami możemy ranić innych... - przerwał. - Na początku mojej kariery wykryto u mnie wadę serca, która eliminowała mnie ze starań o dostanie się do kadry narodowej. Dlatego własnie zataiłem tą informację fałszując dokumentację medyczną. - oznajmił wprawiając reportera w niemałe zdziwienie. 
Reporter: Z wadą serca nie powinieneś uprawiać żadnego sportu o ile dobrze myślę. - zauważył. Brunet pokiwał głową.
M.F.: Przez tą wadę moje wszystkie marzenia legły w gruzach. Jedyną szansą dla mnie było usunięcie wzmianki o tej wadzie z medycznej karty. I tak też się stało. To, ze jestem tutaj i nic mi nie jest po tylu latach skakania... To cud. - dodał. Reporter zaniemówił. Po chwili się ocknął.
Reporter: Thomas? Co Ty chciałbyś nam powiedzieć? Jaką tajemnicę skrywa Mistrz Olimpijski i można już powiedzieć... legenda skoków narciarskich?
T.M.: Nie będę owijał w bawełnę. Nie o to w tym chodzi. Chcę być fair w stosunku do moich kolegów i w stosunku do fanów i kibiców, którzy zawsze są ze mną. I niestety zauważyłem to za późno... Zawsze starałem się być najlepszy. Dla Nich. I tak było. Pierwsze miejsca, mistrzostwa, Igrzyska Olimpijskie... A potem ta presja, że skoro wygrałem tak wiele i jestem tak młody to jeszcze wiele mogę wygrać. A później upadek. Jeden... i drugi... - przerwał przypominając sobie ten czas. - I już nie byłem najlepszy. Coś się we mnie zmieniło. Pojawił się strach. Strach o to, że pewnego dnia moja córka nie zobaczy już ojca. Że pewnego dnia ten Mistrz zejdzie z belki nie potrafiąc wykonać skoku, który wykonywał setki razy. I nie potrafiłem... Nie radziłem sobie z tym. Psychika była zbyt słaba. Nie sięgnąłem po pomoc tam gdzie powinienem. Znalazłem lepszy sposób. Szybszy... Po wciągnięciu jednej kreski czułem się jak nowo narodzony. Strach zniknął, pojawiła się siła i odwaga. Wszystko wydawało się łatwiejsze. I z czasem potrzebowałem tego więcej i więcej. I tak trafiłem na odwyk. - wyznał. - Było cholernie ciężko. Ale nie odstawienie narkotyków tylko przyznanie się do błędu, patrzenie w oczy ludziom i widok zawodu jaki im sprawiłem... - mówił.

   Usiadła. Nagle zrobiło się Jej słabo. Bo wiedziała, że to przez Nią to robią. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Zakręciło się Jej w głowie a twarz przybrała barwy ściany. Jej mama usiadła zaraz przy Niej patrząc z troską na córkę.

Reporter: Zdajecie sobie sprawę z tego, że zostaniecie tematami nr jeden w najbliższym czasie? - zapytał.
M.F.: To nie jest istotne. - powiedział spokojnie. - To przyznanie się wiele zmieni w naszych życiach, w naszej karierze ale... są rzeczy ważne i ważniejsze i chyba przyszedł czas aby te ważniejsze stały się nr jeden w naszym życiu.
Reporter: Mówisz bardzo ogólnie. Czy to oznacza, że stało się coś co pchnęło Was w tym kierunku?
T.M.: Dojrzeliśmy. - odparł krótko.
Reporter: Panie prezesie, po tym co tutaj przed chwilą usłyszeliśmy trudno jest mi przewidzieć jaką decyzję, jakie postępowanie podejmie AZN w stosunku do naszych mistrzów. Co może nam Pan powiedzieć?
Prezes: Ta sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana niż mogłoby sie na pierwszy rzut oka wydawać. Pamiętajmy, że to są ludzie. Wspaniali ludzie, którzy w pewnym momencie życia trochę się pogubili. Że to są wybitni sportowcy. Oczywiście AZN podjął odpowiednie kroki w kierunku wyjaśnienia obu spraw oraz nałożeniu odpowiednich kar i wyciągnięciu konsekwencji. Chłopcy sami, dobrowolnie przyznali się do błędów, przyszli do mnie tydzień temu i opowiedzieli o wszystkim. Pierwszą rzeczą jaką wykonaliśmy to sprawdzenie czy w okresie o którym mówią badania lekarskie wykazały jakiekolwiek zmiany w ich organizmach rzutujące na wyniki w zawodach. W sytuacji Thomasa wszystko było jasne. Substancje narkotyczne były zażywane tak jak mówił, jedynie podczas rehabilitacji. W tamtym czasie nie startował w żadnych zawodach. Natomiast Manuel... nie brał żadnych leków które miałyby polepszyć Jego stan zdrowia. Zatem konta mają czyste przynajmniej w tym aspekcie. Co do oszustw jakich podjął się Manuel zostało wszczęte odpowiednie postępowanie o którym wiele nie możemy mówić. Decyzją Związku Narciarskiego Manuel w najbliższym czasie zobowiązany jest do podjęcia odpowiedniej terapii medycznej, w tym operacji mającej na celu wyeliminowanie wady. Skutkiem tego jest odsunięcie Manuela od kadry na najbliższy sezon zimowy. Jeżeli późniejsze badania pozwolą na Jego start w zawodach AZN nie ma żadnych przeciwwskazań aby Manuel nie mógł wrócić do skoków w kolejnym sezonie. 
Reporter: A co z naszym Mistrzem?
Prezes: Thomas przeszedł odwyk w najlepszej klinice odwykowej w Niemczech. Nic więcej zrobić nie mógł. Przyznał się choć nie musiał, bo w tym okresie to i tak nie rzutowało na Jego starty w zawodach. Jest dopuszczony do startów w zimowym sezonie. 
Reporter: Panie Prezesie, w najbliższym czasie na pewno pojawią się opinie, że potraktował Pan swoich zawodników bardzo pobłażliwie. 
Prezes: Nigdy nie dali mi powodów do tego aby im nie ufać. Dlatego zaufam im i tym razem...



**********************************************************
Nie podoba mi się. :(
Ale co zrobię? Buta nie zjem.
Buziole :*
P.S.: Mam pomysł na kolejne opowiadanie ale musicie mi powiedzieć czy nie znudzi się Wam następny pojedynek Gregor vs. Thomas?