niedziela, 14 września 2014

EPILOG...

AUSTRIA, INNSBRUCK, KILKANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ...

- O której wrócisz? - zapytał wysokiego strasznie chudego nastolatka, który w tym momencie przeglądał się w lustrze. Jego blond włosy błyszczały, a w błękitnych oczach można było się od razu zakochać. Tak jak w oczach Jego matki, które były identyczne. Odwrócił się w stronę mężczyzny stojącego w drzwiach do salonu i uśmiechnął się szeroko.
- Jak doprowadzę Schlieriego na chatę. - puścił oko ojcu.
- Christian nie zapominaj, że po weekendzie zaczynacie sezon. - przypomniał nastolatkowi.
- Wiem. - mruknął poprawiając po raz kolejny fryzurę.
- Thomas dajże Mu spokojnie się pobawić. - powiedziała brunetka i podeszła do syna. - Pilnuj Aleksa. - zwróciła się do Niego spokojnie. - Jutro idziemy do Nich na rocznicę, nie chciałabym żebyś wyglądał jak Twój ojciec po każdym zakończeniu sezonu. - puściła Mu oko, a On tylko się zaśmiał.
- Spoko, możesz mi zaufać mamo. - powiedział z uśmiechem.
- Wiem kochanie. - odparła zamykając oczy i wykrzywiając usta w niewielkim grymasie.
- Mamo? - zapytał lekko przestraszony. - Wszystko w porządku? - zbliżył się do kobiety i z niepokojem spojrzał na Jej twarz. Lekko się uśmiechnęła.
- Tak, tak, to tylko lekki ból głowy. Nic mi nie będzie, wezmę tabletkę i będę jak nowa. - zapewniła. Nastolatek nadal patrzył na Nią lekko przestraszony. Bał się. Każdego dnia się bał. Od kilku lat. I z każdym kolejnym dniem bał się coraz bardziej. Od kiedy Jego matka usłyszała diagnozę. To wtedy ojciec postanowił zakończyć karierę i zająć się zawodowym lataniem. A On wydoroślał. Zaczął doceniać każdą chwilę spędzoną z rodziną. Nie miał rodzeństwa, czego bardzo żałował ale Aleks zastępował Mu starszego brata a Lily godnie pełniła funkcję starszej siostry. Ale rodzice byli dla Niego ludźmi najbliższymi. Najlepszymi i najbardziej godnymi zaufania. Nie wyobrażał sobie straty żadnego z Nich.
- Może jednak zostanę w domu. Tata wybierze film a my zajmiemy się popcornem co? - spytał.
- Christian, idź na tą imprezę i baw się dobrze. Może poznasz jakąś fajną dziewczynę, kto wie? - zapytała uśmiechając się pogonie.
- Wiesz, że jesteś jedyną kobietą w życiu którą kocham mamo. Na prawdę chcesz konkurencję? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Idź już. Zobaczymy się rano. - zapewniła i poklepała Go po ramieniu.
- Ech... Kocham Cię mamo. - powiedział całując Ją w policzek i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
   Jeszcze nie dawno uczyła Go chodzić a potem jeździć na nartach a Jej malutki synek już sam startował w Pucharze Świata. Był kopią swojego ojca. Być może był nawet lepszym skoczkiem od niego. Talentu Mu nie brakowało. I opanowania. Był pełen dobrych chęci i zawsze osiągał swoje cele. Był wszędzie. Dobrze się uczył, był świetnym sportowcem, był wolontariuszem w fundacji Jej brata... I tak jak ojciec czekał na tą prawdziwą miłość. Tą jedyną. Tak samo jak ojciec wierzył, że kiedyś pozna kogoś i od razu będzie wiedział, że to Ona. Miłość. Ta na zawsze i na wieczność.
- Nie za dużo luzu? - zapytał podchodząc do żony i oplatając Jej talię rękami. Odwróciła się w Jego stronę.
- Będzie tam z Aleksem. - przypomniała.
- I to mnie niepokoi najbardziej. Aleks jest mieszanką Grega i Adeli. Mówią Ci coś te imiona? - zapytał pół żartem. Zaśmiała się delikatnie.
- Młody się pobawi, będzie pilnował Aleksa, jest odpowiedzialny i dobrze o tym wiesz. A my mamy cały dom dla siebie. - powiedziała puszczając Mu oko. Zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
- Na pewno wszystko w porządku? - spytał.
- Tak. - pokiwała głową. - Złego diabli nie biorą. A ja tak łatwo się nie poddaję. Przypominam Ci, że Zofia Morgenstern silne walczy od kilku lat. - powiedziała dumnie. Nadal poważnie na Nią patrzył. Cały dzień chodziła jakaś przygaszona i mało się uśmiechała. Znów miała ataki migreny. Ostatnio coraz częstsze. A On dostawał ataki paniki. Bo nie chciał, żeby cokolwiek się Jej stało. Bał się. Każdej nocy kiedy zasypiał bał się, że kiedy rano się obudzi zrobi to sam. Że Jego żona odejdzie. A na to było stanowczo za wcześnie.
- Wybierz film, przygotuję popcorn.
- I pomyśl co moglibyśmy kupić Adasiowi na osiemnastkę. - powiedziała wesoło i wyszła do salonu.
   W kuchni zastanawiał się nad swoim życiem. Nad tym jak jest urozmaicone, jak nie daje wytchnienia ani na moment. Kiedy stał przed ołtarzem i widział jak Zośka z uśmiechem na twarzy podąża w Jego kierunku aby zostać z Nim do końca życia był przekonany, że Ich problemy się skończyły. Kiedy wypowiadał słowa przysięgi był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie a kiedy przy narodzinach Christiana zagroziła, że kolejne dziecko będzie rodził sam nic więcej do szczęścia nie było Mu potrzebne. I wtedy się zaczęło. Najpierw informacja o infekcji, która spowodowała, że Zośka nie mogła mieć więcej dzieci. Ta informacja bardzo Ją podminowała. Przestała czuć się prawdziwą kobietą. Przestała widzieć swoją prawdziwą wartość. To jak cholernie Ją kochał mimo wszystko. A kiedy już było dobrze i wyszła z depresji zdiagnozowano tętniaka. Była chodzącą tykającą bombą. Mogła wybuchnąć w każdym momencie i nie dało się tego powstrzymać. Załamał się ale nie mógł tego pokazać. Musiał być silny dla Niej i dla syna, którego ta informacja bardzo odmieniła. W wieku trzynastu lat stal się bardziej dojrzały niż nie jeden dorosły. Był z Niego bardzo dumny ale bał się jak zareaguje kiedyś na to co nieuniknione. Na odejście swojej matki. Na to nikt nie był gotowy i nigdy nie będzie. Nie da się przygotować na śmierć. Zwłaszcza kogoś, kogo kocha się najbardziej na świecie.
  Wziął miskę z popcornem i poszedł do salonu, gdzie czekała na Niego uśmiechnięta brunetka. Jej delikatne zmarszczki koło oczu dodawały Jej uroku. Choć zawsze uważał, że nie może być już piękniejsza to z każdym dniem piękniała. Z każdym dniem kochał Ją coraz bardziej...
- Wiesz, że codziennie zakochuję się w Tobie od nowa? - szepnął Jej do ucha kiedy oglądała wybrany film. On nie potrafił się na nim skupić. Czuł, że musi Jej to powiedzieć. Właśnie teraz. Właśnie tego wieczora. Spojrzała na Niego ze szczerym uśmiechem. W Jego oczach widział autentyczną miłość. Taką sama jak kilkanaście lat temu kiedy przyrzekali sobie bycie na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie...
- Thomas... - zaczęła. - Obiecaj mi, że jak umrę to nie zamkniesz się na miłość. - poprosiła poważniejąc.
- Zośka...
- Obiecaj mi, że ta miłość, która jest w każdej komórce Twojego ciała nie będzie tęsknić za byciem kochanym tylko będzie kogoś kochać. Że nie będzie się marnować. - poprosiła ponownie. Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył Jej prosto w oczy. Chciał zapamiętać ten widok tak bardzo jak bardzo się da. Na zawsze...
- Obiecuję. - powiedział cicho. Uśmiechnęła się pogodnie i dając Mu całusa wtuliła się w Jego ramiona i wróciła do oglądania filmu.
   Film trwał ponad 2 godziny. Był o miłości. O pięknej miłości dwóch osób, które nie mogły być nigdy razem. Piękny i smutny. Wprowadzający w zadumę nad własnym życiem, nad marnowaniem czasu na głupie nieporozumienia. Bo ciche dni są niepotrzebne. Rozmowy rozwiązują wszystko pod warunkiem, że są szczere. Chyba, że kochający się ludzie rozumieją się bez słów. Tak jak Oni...
- Można się wzruszyć. - stwierdził cicho. Nie odezwała się. Spojrzał na Nią. Wyglądała pięknie. Na ustach miała delikatny uśmiech. Miała zamknięte oczy. Uśmiechnął się. - Hej, śpiąca królewno. - zaśmiał się delikatnie Ją głaszcząc po policzku. W pewnym momencie zauważył coś co Go zaniepokoiło. Przestał Ją głaskać i obserwował Jej klatkę piersiową. Nie unosiła się...
- Zosia - powiedział wyraźnie. - Zośka obudź się. - powtórzył głośniej. Delikatnie szarpnął Ją za ramiona. Nie reagowała. - Zosia obudź się proszę... - wyszeptał a łzy mimowolnie spływały Mu po policzkach. Bo wiedział, że to już nic nie da. Że to był Ich ostatni wspólny wieczór. Że to było Ich pożegnanie...

"Nie ma lepszej śmierci jak w chwili szczęścia"






****************************************************
Kochane :*
Nadszedł ten dzień, a właściwie wieczór, kiedy trzeba się pożegnać.
Z Zośką, z Thomasem, z Adelą...
Z tym opowiadaniem.
Nie myślałam, że będzie mi tak ciężko napisać ten Epilog. :(
Chciałam żeby był smutny ale i piękny.
Żeby choć w pewnym stopniu wzbudził w Was emocje i uczucia.
I jeżeli stało się to choć w najmniejszej ilości to jestem szczęśliwa.
Przywiązałam się ale każda historia ma swój koniec.
Tak i ta.

Nie byłoby tego opowiadania bez najważniejszych osób.
Bez WAS.
I za to Wam dziękuję.
Za Waszą obecność, wsparcie, komentarze, każde słowo otuchy i opierniczu, które też się zdarzały, a które doceniam najbardziej.
Za Waszą szczerość i chęć naskrobania choć jednego słowa.
Mam złamaną rękę więc ciężko mi pisać, a chciałabym wypisać każdą z Was i każdej szczególnie podziękować.
Wybaczcie że tego nie zrobię ale przecież wiecie, że autor nie istnieje bez czytelników. :*
Dlatego dla Was miliony całusów. :*:*:*:* x 1000000 ;)
Mam nadzieję, że będziecie nadal ze mną na "Każdy set to inny rozdział" i na "Kilka prostych pytań..."

Wasze wsparcie jest nieocenione a każdy kolejny komentarz, chociażby jedno słowo jest dla mnie siłą napędową.

Jeszcze raz Wam baaaaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję :*

środa, 10 września 2014

50. Wesele...

INNSBRUCK, MIESZKANIE THOMASA I ZOŚKI...

     Trzymając w ręce sporych rozmiarów kopertę stała przed oknem balkonowym w swojej sypialni. Wpatrywała się w nią uparcie jakby chcąc wymusić aby treść kartki w niej schowanej była dobra. Nie spała całą noc. I było to widoczne, bo Jej oczy były napuchnięte a pod nimi malowały się delikatne cienie. Była zmęczona. Zmęczona zamartwianiem się. Bo ostatnie 3 tygodnie były koszmarnie nerwowe i pełne lęku. O co? O przyszłość albo jej brak. I to co było w kopercie miało o tym zadecydować. Usłyszała kroki za sobą a potem poczuła ciepłe dłonie na swoich ramionach. Czuła Go. Czuła też Jego strach. Bo pomimo pozytywnego myślenia istnieje też coś takiego jak zdrowy rozsądek, który zawsze podpowiada nam, że istnieje więcej niż jedno wyjście. Niż jedna ewentualność. 
- Nie możemy dłużej zwlekać kochanie. - usłyszała obok ucha.
 Miał rację. Czasu było mało. była 10.00 a o 14.00 miał zacząć się ślub. Obiecała Adeli, ze będzie wcześniej i pomoże Jej z suknią ślubną i całymi przygotowaniami. Jak na świadka przystało powinna być przy Niej i Ją wspierać. Dodawać otuchy i odwagi. I powtarzać co chwilę, że nie popełnia błędu.
- Otwórz najpierw. - poprosiła. Odwróciła się w Jego stronę. Miał swoją kopertę w dłoni. Spojrzał Jej w oczy i zobaczył panikę. - Nie wybaczę sobie jeżeli jesteś chory. - powiedziała cicho a w oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziała dlaczego ostatnio tak często płakała. To po prostu się działo. Najmniejsza pierdoła powodowała potok łez. Jej nerwy były skrajnie wyczerpane a emocje zaczęły się powoli gubić. Pokiwał głową i otwarł kopertę wyciągając kartkę. Kilka wykresów, kilka danych, które nikomu nic nie mówią, poziomy różnych dziwnych rzeczy, o których pierwszy raz usłyszeli u lekarza. I dane, które Ich interesowały najbardziej. A właściwie jedno sformułowanie. "Wynik badania:". Patrzyła uparcie na Jego twarz ale nie widać było żadnych emocji. W końcu na Nią spojrzał a Jego oczy zabłysnęły. Odetchnęła z ulgą. 
- Negatywny. - powiedział z uśmiechem. 
- Boże jak dobrze... - wydusiła z siebie przytulając Go mocno.
- Mówiłem, że będzie dobrze. - powiedział wyraźnie. - Teraz Twoja kolej. - powiedział poważnie patrząc na Nią. Odsunęła się na bok i wyjęła kartkę. Ręce trzęsły się Jej jakby trzymała w nich bombę, która zaraz miała wybuchnąć. Zaskoczyło Ją, że w Jej kopercie były dwie kartki. Dwie i na obu były jakieś wykresy i wyniki ale obie dotyczyły czegoś zupełnie innego. Zerknęła tylko w jedno miejsce. I nie mogła się powstrzymać. Wybuchnęła płaczem, a koperta z kartkami upadła na podłogę. Ukryła twarz w dłoniach ciągle spazmatycznie oddychając i wylewając hektolitry łez. Blondyn zamarł. Taką reakcję mogło wywołać tylko jedno. Delikatnie zbliżył się do dziewczyny a serce ścisnęło Mu się tak mocno jak jeszcze nigdy. Tyle wycierpiała a teraz jeszcze to. Nie zasługiwała na dalsze cierpienie. Po prostu nie mogło to być możliwe. - Zosia... - wyszeptał cicho kładąc dłoń na Jej ramieniu. Wtuliła się w Niego mocno a on jeszcze mocniej Ją do siebie przytulił. 
- Jestem zdrowa Thomas... - powiedziała nadal płacząc.
- Co? - zapytał niedowierzając. Odsunął Ją na długość ramion i spojrzał Jej prosto w oczy. W tym momencie Jej płacz zmienił się w histeryczny śmiech.
- Jestem zdrowa... - powtórzyła ciesząc się jak wariatka. Też zaczął się śmiać i wziął Ją w ramiona obracając wokół własnej osi. Kiedy tylko postawił Ją na ziemi wpił się mocno w Jej usta oddając całe nagromadzone pożądanie. Oddając wszystkie uczucia jakie w Nim siedziały. Całą miłość jaką Ją obdarzał. Tęsknotę jaka stworzyła się przez tygodnie bliskości. Odwzajemniła pocałunek pogłębiając Go. Była szczęśliwa. Jej kłopoty i zmartwienia właśnie się skończyły a zaczynała się piękna przyszłość z mężczyzną, którego kocha nad życie. Tak bardzo tęskniła za nim całym, za tą bliskością... Nie mogła złapać tchu.
- Wyjdź za mnie... - wyszeptał przerywając pocałunek. - Wiem, że chcesz poczekać ale...
- Dobrze. - przerwała Mu. Spojrzał Jej prosto w oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. 
- Słucham? - Jego głos w tym momencie przypominał pisk. Był tak zaskoczony, że nie wiedział co ma właściwie robić. 
- Wyjdę za Ciebie Thomas. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie a przez to wszystko co się ostatnio działo... Dotarło do mnie, że życie jest cholernie krótkie. Za krótkie żeby na coś czekać. - powiedziała szczerze. Jej oczy błyszczały. Były szczere i radosne.
- Ale... ja nie mam pierścionka. - powiedział z miną, która mówiła "zaraz będę płakał". Zaśmiała się wesoło i ponownie Go pocałowała.
- Ile mamy jeszcze czasu? - zapytała w pewnym momencie.
- Jakąś godzinę. - stwierdził nie wiedząc o co chodzi brunetce. Nic nie mówiąc pociągnęła Go za rękę i lekko pchnęła na łóżko kładąc się na Nim delikatnie. Nie potrzebował więcej wskazówek. Z uśmiechem na ustach odwrócił dziewczynę tak, żeby położyć się na Niej i stanowczym ruchem pozbył się Jej bluzki...

MIESZKANIE MAMY ZOŚKI...

- Gdzie Ona jest do jasnej cholery?! - wrzasnęła kiedy po raz kolejny odezwała się sekretarka w telefonie dziewczyny. Odwróciła się w stronę wielkiego stojącego lustra i zaczęła analizować swój wygląd. - Przecież nie pójdę do ołtarza w szlafroku! - wściekała się. Usiadła załamana na łóżku, a w Jej oczach zaświeciły się łzy.
- Hej hej hej! Robiłam Ci ten makijaż godzinę! - zagrzmiała Kristina. 
- Może coś się Im stało... - powiedziała z przejęciem mama Zośki kukając przez okno. - Przyjechała! - klasnęła uradowana w dłonie kiedy zobaczyła córkę wysiadającą z taksówki. Po chwili brunetka była już w pokoju blondynki.
- Wrócę jak Panna młoda przestanie na Ciebie krzyczeć. - powiedziała Kristina i wyszła z uśmiechem z pokoju. Brunetka uśmiechnęła się przepraszająco.
- Lepiej żebyś miała jakieś dobre wytłumaczenie. - pogroziła.
- Ok, tutaj chyba będę bezpieczniejsza. - powiedziała Kristina wchodząc spowrotem do pokoju. - Twój brat zaraz zacznie kopulację w salonie. - stwierdziła siadając na łóżku. Brunetka wywróciła oczami. 
- Kochanie ja Cię bardzo przepraszam za spóźnienie ale musiałam... - zacięła się na chwilę. No bo co powiedzieć? Nie mogła powiedzieć prawdy. Nie teraz. Nie przed ślubem przyjaciółki, która przejmowałaby się tym przez cały dzień i noc.
- Co musiałaś? - zapytała.
- Maciek już przyjechał? - zapytała.
- Tak. - odparła. Spojrzała poważniejąc na przyjaciółkę. - Odebrałaś wyniki tak? - spytała.
- Słucham? - zapytała zaskoczona brunetka.
- Maciek dzwonił do mnie jakieś 2 tygodnie temu. - odparła.
- Wiemy o wszystkim skarbie. - dodała ciszej mama.
- I tak po prostu pytacie mnie o wyniki? - zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Z tym da się żyć. Maciek chciał żebym miała na Ciebie oko. - odparła blondynka. Brunetka spojrzała niepewnie na Kristinę. Ta uśmiechnęła się lekko.
- Thomas mi powiedział. - wyjaśniła.
- I co? - zapytała mama. - Nie trzymaj nas dłużej w niepewności. - dodała ciszej. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteśmy zdrowi - powiedziała szczęśliwa.
- Alleluja! Bóg jednak istnieje! - powiedziała Adela. - A teraz do roboty leniuchu jeden i pomóż mi założyć tą plandekę z kryształkami. - powiedziała poważnie podchodząc do obszernej sukni ślubnej. Suknia ta była śliczna. Bogato zdobiona jak to określiła Adela po to aby odwrócić uwagę od Jej słoniowego brzucha. Z łatwością ubrały słoniątko i udekorowały Jej głowę koronkowym welonem. 
- Wyglądasz pięknie. - powiedziała mama Zośki. - Szkoda, że Twoi rodzice nie mogli przyjechać. - dodała. Blondynka nie pozbyła się uśmiechu z twarzy.
- To Wy jesteście moją rodziną. - odparła pogodnie. Brunetka z troską popatrzyła na przyjaciółkę. Doskonale wiedziała, że w głębi duszy blondynka cierpi. Cierpi, bo mimo wszystko tęskni za rodzicami. Matka nie udźwignęła świadomości bycia przyszła babcią i wróciła do Polski szybciej niż tutaj przyjechała powodując, że na sercu blondynki pojawiła się wielka rysa.
- To teraz coś niebieskiego. - powiedziała Kristina i podała blondynce błękitną jedwabną chustkę.
- I coś starego. - powiedziała mama Zośki i podarowała dziewczynie ozdobną błękitną spinkę do włosów, którą kiedyś sama nosiła.
- I coś pożyczonego. - powiedziała Zośka i rzuciła w przyjaciółkę białą podwiązką.
- Mam tylko jedno pytanie. - powiedziała blondynka. - Uprawiałaś w tym sex z Thomasem? - spytała podejrzliwie. Brunetka tylko się zaśmiała. Podeszła do swojej torebki i wyjęła z Niej złożoną na pół kartkę z wynikami. Podeszła z kartką do przyjaciółki i podała Jej dokument.
- To - wskazała na podwiązkę. - Jest przyczyną tego. - pokazała wynik na kartce powodując, że oczy blondynki zrobiły się dużo dużo większe...

SALA WESELNA...

   Wszystko w bieli i błękicie. Piękne światła, eleganckie stoły, zespół, który przechodzi sam siebie grając jak prawdziwe gwiazdy estrady. Po prostu pięknie. Uśmiech na twarzy blondynki był tym czego zawsze chciała brunetka. Bo Adela była dla Niej jak siostra... Parkiet pełen bawiących się ludzi tętnił życiem. Śmiechy dokoła mówiły wszystko. Goście bawili się wyśmienicie.
- Cieszę się, że wszystko jest w porządku. - usłyszała obok siebie. Brunet stał zaraz za Nią i tak jak Ona wpatrywał się w tańczących ludzi. - I przepraszam za narobienie Ci strachu. - dodał.
- Jak czuje się Majka? - zapytała.
- W porządku. Jest pod stałą opieką lekarza.
- Co z dzieckiem? - zapytała.
- Przy obecnej medycynie jest bardzo możliwe, że urodzi się zupełnie zdrowe. - powiedział jakby trochę weselszym tonem. Odwróciła się w Jego stronę i uśmiechnęła delikatnie.
- Więc nie marnuj czasu na martwienie się. Idź i bądź z Nią. - powiedziała wskazując głową brunetkę siedzącą samotnie przy stoliku. Uśmiechnął się i poszedł w kierunku dziewczyny. Cieszyła się Jego szczęściem. Mimo, ze Jego życie się pokomplikowało bardzo chciała, żeby choć jedna rzecz w tym życiu poszła po Jego myśli. Żeby Adaś urodził się zdrowy.
- Zatańczymy? - zapytał blondyn pojawiając się ni stąd ni zowąd przed Nią.
- Thomas... jesteś pijany. - zaśmiała się widząc Jego wesołą minę.
- To ze szczęścia. Jesteśmy zdrowi, chcesz za mnie wyjść, mój przyjaciel się żeni... - wyliczał.
- A zniesiesz jeszcze trochę tego szczęścia? - zapytała wesoło.
- A co? Masz dla mnie co jeszcze? Jakąś bombę? - dopytywał. Uśmiechnęła się szeroko i zbliżyła do Jego ucha.
- Będziemy mieli dziecko. - wyszeptała...


*************************
Cześć i czołem :)
Wiem, że mówiłam, że kolejny będzie w przyszłym tygodniu ale zapomniałam, że przecież mam go napisanego!
Głupia Ja!
Więc dodaję.
I zapraszam na

Buziole :*

wtorek, 9 września 2014

INFORMACJA





KOCHANE :)
JAKO, ŻE MAM PROBLEM Z ŁAPKĄ NIE MOGĘ ZBYT WIELE PISAĆ DLATEGO KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU.

PÓKI CO NIE MOGĘ SIĘ POWSTRZYMAĆ I CHCIAŁABYM WAM ZAPROPONOWAĆ ZERKNIĘCIE NA COŚ CO TWORZĘ OD JAKIEGOŚ CZASU A CO NIE JESTEM PEWNA CZY POWINNO UJRZEĆ ŚWIATŁO DZIENNE.
(WĄTPIĘ W CIEKAWOŚĆ TEGO OPOWIADANIA)


LICZĘ NA WASZE OPINIE I WSPARCIE.

WASZA - 
  PANNA BOOP

BUZIOLE :*

poniedziałek, 8 września 2014

49. Panieńsko - kawalerski...

INNSBRUCK...

     Dni mijały. Dłużyły się niesamowicie. Każda czynność wymagała wielkiej ostrożności. Żeby tylko się nie skaleczyć, żeby nie dopuścić nikogo do zbyt bliskiego kontaktu ale jak to zrobić kiedy jest się fizjoterapeutą? Właśnie dlatego chciała wziąć urlop. I wtedy wtrącił się ten, który na wiadomość o możliwości złapania wirusa zamknął się w swoim gabinecie i przesiedział tam pół dnia. Heinz Kuttin. Człowiek, który w najbardziej ekstremalnych sytuacjach okazuje się być najbardziej zdystansowanym i trzeźwo myślącym człowiekiem spośród wszystkich. A właściwie spośród całej ich trójki. Nie pozwolił na żaden urlop. Ani jednemu ani drugiemu. Kazał pracować tak jak zwykle tylko bardziej uważnie. Dopóki nie będzie wyników wszystko jest tak jak wcześniej. A najbardziej zdziwiło Ją to w jaki sposób do tego podchodził. Powiedział tylko jedno zdanie... "To nie jest koniec świata. Z tym da się normalnie żyć. Nie jesteście trędowaci."
- Nie myśl o tym tyle. - usłyszała obok ucha. Po chwili kubek z gorącym kakao wylądował w Jej dłoniach, a gruby włochaty koc na Jej nogach. Ogień w kominku rozgrzewał Ją i dodawał ciepła całemu pomieszczeniu. - Teraz zajmij się tym żeby wyleczyć to cholerne przeziębienie. Musisz być zdrowa na najbliższy konkurs. - dodał całując Ją w czoło, które było wyraźnie zbyt ciepłe.
- Thomas... 
- Przestań. To zwykłe przeziębienie. Wczoraj dopiero się zaczęło. Jeżeli będzie trwało dłużej niż tydzień wtedy zaczniemy się martwić. - powiedział głaszcząc Ją po policzku. 
- Denerwuję się. - powiedziała.
- Wiem. Jeszcze dwa tygodnie i wszystko się wyjaśni. A na razie róbmy tak jak doradzał Heinz. Żyjmy normalnie.
- Nie da się żyć normalnie Thomas! - zakaszlała. - O Jezu... niedobrze mi. - powiedziała i wybiegła do łazienki. Usiadł na kanapie z bezradnością wypisaną na twarzy. Nie wiedział co ma robić. Była załamana. Nie potrafiła myśleć o niczym innym tylko o tym jaki wynik zobaczy za 2 tygodnie w klinice. On też się bał. Nie mógł zaprzeczyć ale starał się myśleć pozytywnie, a przede wszystkim starał się dodawać Jej otuchy i wspierać Ją jak tylko mógł. Niestety rzadko kiedy to się udawało. Mniej jadła, była blada, chodziła zamyślona... Wszyscy to zauważyli, a Ona nie chciała nikogo martwić. Z resztą nie było się czym chwalić. Poczuł Jej rękę na swojej dłoni. Spojrzał Jej w oczy. Były smutne ale na Jej ustach pojawił się lekki uśmiech. - Od razu mi lepiej. - stwierdziła.
- Zosia chciałbym w końcu choć jeden wieczór spędzić normalnie. - powiedział cicho. 
- Normalnie...
- Tak, normalnie. Z moją kobietą, w naszym mieszkaniu, na kanapie, siedząc, przytulając się i oglądając głupie filmy. - wyjaśnił lekko zdenerwowany. - Ostatnio wszystko kręci się wokół tego czy jesteśmy zarażeni czy nie. Maciek jest numerem jeden naszych rozmów a Ja nie mogę nawet swobodnie Cię pocałować chociaż dobrze wiesz, że przez to się nie zarażę. Mam już tego dość... - powiedział cicho. Milczała. Oczy zaszły łzami ale dopiero teraz, kiedy blondyn powiedział Jej jak to widzi uświadomiła sobie jak bardzo oddaliła się od mężczyzny, którego kocha. I który tak bardzo kocha Ją. Wtedy właśnie poczuł Jej dłonie oplatające Go od tyłu.
- Kocham Cię tak bardzo... - wyszeptała. - Nie chcę Cię stracić. - dodała. Odwrócił się i posadził Ją sobie na kolanach.
- I nie stracisz. - powiedział pewnie. - Zośka proszę, nie płacz. - głaskał Ją po głowie przytulając Ją mocno do siebie. - Wszystko będzie dobrze. - powiedział wyraźnie. 
- Możesz mi to obiecać? - zapytała.
- Obiecuję Ci. - powiedział pewnie. - Z tym da się normalnie żyć. - dodał. - Zobaczysz, że jeszcze będziemy śmiali się z tego naszego strachu. - uśmiechnął się. Potrzebowała dłuższej chwili żeby się uspokoić. Ostatnio takie ataki paniki zdarzały Jej się stanowczo zbyt często. - Pamiętaj, że teraz masz na głowie dużo trudniejszą rzecz. - stwierdził.
- Trudniejszą? - zdziwiła się.
- Musisz przygotować Adeli wieczór panieński. - przypomniał.
- O rany... zapomniałam. - walnęła się w czoło.
- Ślub za dwa tygodnie więc masz tydzień. - stwierdził z uśmiechem. - Masz już jakiś pomysł?
- Nie mam. - jęknęła. - Standardowy striptiz odpada.
- Dlaczego? - zaśmiał się.
- Adelka ma teraz taką chcicę, że dziwię się, że Gregor w ogóle sypia. A jak Jej postawię przed oczami rozbierającego się faceta to się na Niego rzuci i żadnego ślubu nie będzie. - zaśmiali się.
- No to masz problem. Nawet upić się nie możecie. - stwierdził z rozbawieniem.
- A Wy możecie? - zdziwiła się.
- A nie? Gregor w ciąży nie jest. - wzruszył ramionami. 
- I zamówiłeś Mu striptizerkę? - zapytała.
- Yhym... - pokiwał głową nie patrząc Jej w oczy.
- Thomas... - zaczęła poważnie. - Coś Ty wymyślił?...

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ...

- Zwariowałeś... - stwierdził szatyn jak tylko otwarł oczy po zdjęciu z nich apaszki. Rozejrzał się dokoła i wszędzie widział półnagie kobiety. - Adela mnie zabije. - powiedział pewnie. - Wychodzę. - dodał i odwrócił się w stronę drzwi chcąc opuścić budynek, do którego Go przywieziono. Niestety kilka par rąk zatrzymało Go siłą.
- Stary, to Twój kawalerski. Wyluzuj. Adela o niczym się nie dowie. Teraz zajmuje się czymś zupełnie innym. Jeśli chcesz, żeby moje pieniądze poszły w błoto to ok, wychodź ale w kościele stanie zamiast mnie duch święty.
- Szantażujesz mnie? - zaśmiał się szatyn. Blondyn tylko się wyszczerzył.
- Mam Twoje obrączki. Pamiętaj, że zawsze mogę ich zapomnieć. - poklepał Go po ramieniu. - Wyluzuj Greg.
- Odkąd Ty taki sztywny się zrobiłeś? - zapytał Didl.
- Dlatego nigdy się nie ożenię. - stwierdził Stefan i uśmiechnął się szeroko do przechodzącej obok brunetki. - Jesteś w niebie i jeszcze Ci źle. - dodał.
- To tylko klub ze striptizem. Nikt nie każe Ci robić rzeczy, których potem możesz żałować. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Michael.
- Przypilnuję Cię. - stwierdził blondyn idąc w kierunku zamówionej loży.
- A kto będzie pilnował Ciebie? - zaśmiał się szatyn...

TYMCZASEM W SPA...

- Co Mu powiedziałaś? - zaśmiała się Adela.
- No co? - spytała brunetka.
- Jesteś nienormalna. - stwierdziła ze śmiechem Kristina.
- Najważniejsze, że zadziałało.
- Na mnie też by zadziałała świadomość mieszkania z teściową. - stwierdziła Adela. - Zośka ten masaż jest fenomenalny ale kiedy będzie striptizer? - spytała. Pozostałe kobiety spojrzały na Nią z lekkim zdziwieniem, - Nie będzie? - spytała zawiedziona. Jej mina była tak zabawna, że nie mogły wytrzymać ze śmiechu. Blondynka wyglądała jakby miała się popłakać. - Jak to nie będzie? - jęknęła.
- Uspokój się haha podobno potrzebowałaś wypocząć porządnie.
- Owszem Kristi ale to jest mój panieński i mam święte prawo zobaczyć rozbierającego się faceta! - oburzyła się.
- Adela opanuj hormony. - upomniała Ją Zośka.
- Ale ja nie chcę ich opanowywać! Ja chcę zobaczyć penisa! - powiedziała wyraźnie powodując śmiech nawet u masażystów.
- Poczekaj jeszcze trochę. Nie zrzędź, a będzie Ci dane. - powiedziała pewnie Kristina relaksując się pod dłońmi przystojnego masażysty...

KLUB ZE STRIPTIZEM...

- Ale ja Wam mówię... To jest najlepszszsze co mogło mnie ssspotkać... Ja kooooocham Adelę jak... jak... no jak ja Ją kocham to słów brak. - wybełkotał patrząc na wyginające się przed Nim dziewczyny, które miały na sobie stroje więcej odkrywające niż osłaniające. - I będę miał dziecko. Słyszy Pani? - zapytał podchodzącą do Niego dziewczynę, która teraz usiadła Mu na kolanach. Jego wzrok zawędrował na obfity biust blondynki. - Ależ Pani ma piiiięękne oczy... - stwierdził. - Thomas? - zwrócił się do przyjaciela, który z uśmiechem na twarzy obserwował bawiących się świetnie kolegów. Pijanych kolegów. - Thomas... jesteś moim najlepszszczym pszczyjacielem wiesz? Wiesz?
- Tak, wiem. - odparł rozbawiony. 
- Napij się. Za moje zdrowie. - stwierdził szatyn.
- Wiesz, że nie mogę. - odpowiedział.
- Co Ona z Tobą zrobiła? Gdzie jest mój przyjaciel? - powiedział płaczliwym głosem.
- Dlatego nigdy się nie ożenię! - stwierdził ponownie już mocno wstawiony Stefan.
- Nie jestem żonaty - przypomniał blondyn.
- Ale chcesz się ożenić. To niewielka różnica. - zauważył wpatrzony w uroczą brunetkę Didl.
- Muszę Was pilnować. - wytłumaczył spokojnie blondyn.
- Przed czym? Przed pięknem? - zapytał tańczący na stole z jedną ze striptizerek Michael. 
- Przed Waszym popędem. - wyjaśnił...

SPA...

- Już dobrze, nie płacz proszę. - brunetka głaskała przyjaciółkę po głowie próbując uspokoić atak płaczu Adeli i przy okazji atak śmiechu, który zbliżał się nieubłagalnie. Kristina praktycznie leżała na podłodze śmiejąc się jak nawiedzona. - Kristi nie pij więcej. - poprosiła. Blondynka tylko wystawiła rękę do góry, którą było widać nad łóżkiem.
- Ale jak będę żoną to już nie będę pociągająca! - ryczała blondynka. - Będę grubą mamuśką i kurą domową a ten idiota będzie ruchał wszystko co popadnie na zawodach!
- Po pierwsze, zawsze będziesz piękna i atrakcyjna a po drugie ja jeżdżę na zawody i będę Go pilnować. - uspokajała przyjaciółkę brunetka.
- Ale jak Go ochronisz przed nawiedzonymi i napalonymi fankami na Jego urokliwego penisa?
- Urokliwego penisa hahahahaha - powtórzyła Kristina. Brunetka jedynie wywróciła oczami.
- Adela uspokój się! - powiedziała stanowczo i złapała dziewczynę za ramiona. - Jak sie nie uspokoisz to nie będzie striptizera. - zagroziła.
- Adela uspokój się! - warknęła tym razem Kristina podnosząca się z podłogi. - Ostatnim penisem jakiego widziałam był penis Thomasa. Daj mi sobie poużywać! - powiedziała stanowczo. Brunetka wywróciła oczami. Próby blondynki stania prosto były karkołomne. Dosłownie. 
- Kristi usiądź na łóżku obok Adelki a ja pójdę zobaczyć co z naszym striptizerem. - powiedziała i wyszła z pokoju. Kobieta posłusznie usiadła obok przyszłej panny młodej i uśmiechnęła się szeroko. Adela spojrzała na Nią uważnie.
- Co jest? - spytała starsza z blondynek.
- Zastanawiasz się czasem czy Thomasowi jest lepiej z Zośką w tych sprawach niż było Mu z Tobą? - spytała wprost. Kobieta jakby spoważniała.
- Hmn... nie. Aczkolwiek... - zaczęła z dziwną miną powodującą śmiech u Adeli. - Zośka ma lepszy tyłek ode mnie. I cycki... - przyznała. - O Jezuniu... - załamała się. Wyglądała jakby miała się za chwilę rozpłakać. - Jestem beznadziejna... 

KLUB ZE STRIPTIZEM...

   Wyszedł na chwilę z klubu widząc dzwoniący telefon. Z uśmiechem na ustach odebrał połączenie.
- Cześć kochanie, jak się bawicie? - zapytał.
- Świetnie. - powiedziała. W tle było słychać głośny szloch.
- Kto tak płacze? Adela? - zapytał śmiejąc się. - Ma zamiar zmienić decyzję? Bo jak tak to idę powiedzieć Schlieriemu. Niech skorzysta z okazji. - zaśmiał się.
- Kristina. Przeżywa... takie tam... damskie sprawy. - odparła.
- Coś się stało? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Powiedzmy, że uświadomiła sobie, że już dawno nie miała faceta. Striptizer Ją pociesza. - zaśmiała się.
- Macie striptizera? - zapytał przestając się uśmiechać.
- Wy macie cały klub. - odparła z wyrzutem.
- Skąd... ech... Nic już nie powiem Stefanowi. - zaśmiali się. Przez chwilę żadne z Nich się nie odzywało. - Za tydzień będą małżeństwem, uwierzysz? - zapytał wesoło.
- Nadal nie mogę. - powiedziała cicho.
- Za tydzień też dowiemy się czy... - zaczął ale nie potrafił skończyć.
- Czy Ty też będziesz mógł mówić do mojego brzucha. - odparła spokojnie. Uśmiechnął się. - Kocham Cię Thomas.
- Ja Ciebie też. Najbardziej na świecie. - dodał.
- Bawcie się dobrze. - powiedziała i rozłączyła się. 
 Pozostało tylko czekać...



*******************************************************
Już się tłumaczę.
Złamałam rękę! :(
Na szczęście lewą więc jakoś mogę funkcjonować ale napisanie rozdziału zajęło mi dwa razy więcej czasu.
Tak to jest jak się chce popisać jazdą na motorze. 
Rada dla Was: jeśli macie prawko na motor nie oznacza to, że umiecie jeździć. ;)
Co do opowiadania - zbliżamy się do końca. 
Jeden rozdział i Epilog przed nami.
Dziwnie mi z tym ale nie ma sensu przeciągać tej historii dalej.
Mam nadzieję, że zakończenie się Wam spodoba. :)
Do następnego ;)
Buziole :*

P.S.: Dodaję link do filmiku, który rozwalił mi cały dzień! :D
Link. Nudzący się w autokarze skoczkowie :D

środa, 3 września 2014

48. Nie pozwolę...

INNSBRUCK...

     Siedziała w poczekalni mimo, że Jej wizyta w gabinecie już dawno się zakończyła. Na co czekała? Tego nie wiedziała nawet Ona. Po wczorajszym telefonie od Maćka załamała się. Nie mogła uwierzyć, że to działo się na prawdę. Często słyszymy o takich rzeczach w telewizji, czytamy o nich w gazetach... Ale nigdy nie podejrzewamy, że kiedyś mogą spotkać właśnie nas. Bo to wydaje się być tak dalekie od normalnego życia. Od życia, które na co dzień prowadzimy. A jednak życie i los lubią płatać nam figle. W najmniej odpowiednim momencie. I kiedy wydaje nam się, że wszystko zaczyna się układać, że zaczynamy kontrolować swoją przyszłość, robić plany i cieszyć się tym co nadchodzi... wystarczy jeden telefon...
   Wstała z ławeczki i powolnym krokiem udała się do autobusu, którym miała dojechać do ośrodka sportowego. Dzisiejszego dnia skoczkowie od rana trenowali na Bergisel przed zbliżającym się inauguracyjnym konkursie zimowego sezonu. Tydzień. Tyle zostało do pierwszego wyjazdu. Do pierwszego konkursu w Klingenthal. Skoczkowie musieli się skupić na treningach, na dotarciu do takiej formy jaką oczekują od Nich kibice, trener i sami od siebie. A Ona musiała być w pełnej dyspozycji. Musiała umieć i za wszelką cenę potrafić zająć się wszelkimi choćby najmniejszymi kontuzjami. Bo czasem wystarczy chwila nieuwagi i...
- Słucham. - odebrała dzwoniący telefon.
- Byłaś? - usłyszała zatroskany głos.
- Tak. - odpowiedziała krótko i zapadła cisza. Niewygodna i krępująca.
- Przepraszam. - powiedział cicho. Szum wiatru wkoło sprawiał, że ledwo Go słyszała. Pogoda w listopadzie była okropna. Deszcz, wiatr i zimno. Poprawiła czerwoną chustę wokół szyi i ruszyła w kierunku swojego miejsca pracy.
- Nie wiedziałeś. - odparła po chwili. - Majka też. - dodała. - Jak Ona się czuje? - zapytała.
- Fizycznie... lepiej. Psychicznie... - zamilkł. Podejrzewała, że i Ona i On teraz są w ogromnej rozsypce. Bo świat walił się z każdej strony.
- Startujesz w zawodach? - zapytała.
- Nie mam do tego ani głowy ani siły ani...
- Nie powiedziałeś jeszcze trenerowi? - zdziwiła się.
- Powiedziałem. Związek nie widzi w tym problemu jeżeli wszystko zostanie w tajemnicy. A wiesz, że nic się nie ukryje i prędzej czy później to wyjdzie na jaw. - powiedział wyjątkowo spokojnie. - Zosia... - zaczął niepewnie. - Jeżeli... jeżeli...
- Nic nie mów Maciek. - powiedziała łamiącym się głosem. Nie chciała zaczynać tego tematu. To dla Niej zbyt trudne i zbyt dużo. Nie mogła teraz się tym zajmować. Teraz musiała wrócić do pracy jak gdyby nigdy nic i uważać na wszystko co robi.
- Powiedziałaś Thomasowi? - zapytał. Stanęła przed drzwiami na salę gimnastyczną, na której trener pomocniczy powoli rozkładał odpowiednie przyrządy do treningu.
- Nie. - powiedziała cicho. Zamknęła oczy.
- Powiedz Mu. Wiesz, że On też...
- Wiem. Maciek... ja muszę kończyć. Praca na mnie czeka. - powiedziała. - Trzymajcie się. - dodała i rozłączyła się. Przeszła przez salę witając się krótko z trenerem pomocniczym i od razu zamknęła się w swoim gabinecie. Usiadła na krześle przy biurku i wpatrywała się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. A w głowie znów pojawił się obraz Thomasa, który wczorajszego wieczora tak cierpliwie i z troską wpatrywał się w Nią i tulił do siebie...

DROGA Z BERGISEL DO OŚRODKA TRENINGOWEGO...

- Rozmawiałeś z Nią? - spytał szatyn wyrywając blondyna z zamyśleń. 
- Ciężko to nazwać rozmową Greg. - odparł spokojnie.
- Znowu się kłóciliście? - zdziwił się.
- Nie.
- No to o co chodzi? - nie rozumiał przyjaciela.
- Powiedziałem Jej, że mogę poczekać, że nie chcę naciskać i że wszystko przyjdzie w swoim czasie. 
- No... i?
- I zadzwonił do Niej telefon. - stwierdził odwracając się w kierunku szatyna. - Maciek dzwonił. - dodał.
- Maciek? A czego On chciał?
- Nie wiem. Nie powiedziała mi. - odparł blondyn. - Ale po rozmowie z Nim znalazłem Ją w sypialni. Jestem pewien że płakała. 
- To co On Jej takiego powiedział?
- Nie wiem. Nie chciała mi powiedzieć. W ogóle... dziwnie się zaczęła zachowywać. - stwierdził.
- Co to znaczy dziwnie?
- Odsunęła się ode mnie. - westchnął. - Dała się jedynie przytulić. A kiedy chciałem Ją pocałować odwróciła się w drugą stronę udając że śpi.
- Skąd wiesz że udawała? - blondyn spojrzał na przyjaciela jak na idiotę. - No dobra, głupie pytanie. - przyznał. - Myślisz że Kot chce do Niej wrócić?
- Nie wiem. - przyznał. - Wydawało mi się, że nawet gdyby chciał to Zośka kocha mnie. I nic by z tego nie wyszło.
- No właśnie. Stary przecież Ona świata poza Tobą nie widzi.
- Więc dlaczego płakała? - zapytał.
- Może powiedziała Mu, że nic z tego? Wiesz... laski są wrażliwe, jak komuś mówią, że Go nie kochają to ryczą... - stwierdził szatyn.
- To dlaczego mnie odtrąciła? - zapytał. Szatyn nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Jesteśmy na miejscu. Idź do Niej i z Nią pogadaj. - powiedział wysiadając z busu...

GABINET ZOŚKI...

   Starała się zająć tym co było Jej obowiązkiem. Niestety akta nie chciały współpracować z Jej silną wolą i każda analiza zdrowia zawodnika była skazana na porażkę. Zamknęła dokumenty i stanęła przy oknie patrząc na szykujących się do treningu zawodników. Rozgrzewali się. Byli bardzo weseli. Cieszyli się z nadchodzącego sezonu. Widać było jak bardzo Ich to co robią rajcuje. I w tym momencie trener zrobił coś co zdziwiło nawet Ją. Kazał sprzątnąć całą siłownię rozłożoną na boisku a rozłożyć siatkę. Po kilku minutach skoczkowie odbijali już piłkę. Uśmiechnęła się widząc biednego Stefana, który usiłował przebijać się przez blok wystawiony przez Gregora i Thomasa. Może nie byli tak wysocy jak każdy przeciętny siatkarz ale Stefan był po prostu bardzo niski. 
- Proszę! - zawołała słysząc pukanie do drzwi.
- Zosia, muszę jechać do Związku. Prezes czegoś chce. Zejdziesz ich przypilnować, żeby się nie pozabijali? - zapytał.
- Ja? A co z Twoim pomocnikiem? - zapytała zdziwiona.
- Jedziemy razem. Reszta zajmuje się nartami. To co? Zastąpisz mnie? - spytał.
- Jasne. Co mam robić? - zapytała wychodząc z gabinetu. Po chwili byli już na boisku.
- Nie daj Im się pozabijać. Jak będzie trzeba to bij po głowie. - powiedział i wyleciał z sali jak z procy. Wszyscy patrzyli na Nią z uśmiechem.
- To co? Grasz z nami? - zapytał z cwanym uśmiechem Stefan.
- Nie ma opcji. Rozwaliłabym Twoją drużynę swoją zagrywką. - powiedziała pewnie i usiadła z boku. Bacznie obserwowała to co działo się po obu stronach siatki. Skupiając się na tym zadaniu mogła choć na chwilę oderwać się od przykrych myśli, które wiązały Jej żołądek w supeł. Oczywiście do czasu...
- Uwaga! - krzyknął Michael ale było już za późno. Piłka z wielkim impetem uderzyła w głowę brunetki powodując, że dziewczyna przewróciła się i uderzyła ręką o metalową nogę od ławeczki.
- Jezu, nic Ci nie jest? Przepraszam... - zaczął pochylający się nad Nią Michael. Próbowała się podnieść ale ręka bardzo Ją zabolała.
- Rozwaliłaś sobie rękę. Poczekaj, pomogę Ci. - powiedział Thomas. Zerknęła na swoją dłoń. Strużka krwi spływała po całym przedramieniu. Kiedy zobaczyła rękę blondyna przy swojej natychmiast w głowie zapaliła się Jej czerwona lampka.
- Nie! - krzyknęła i schowała rękę w sweter. Wszyscy spojrzeli na Nią jak na wariatkę. Jedynie blondyn patrzył z troską pomieszaną ze zdezorientowaniem.
- Zosia spokojnie, to tylko trochę krwi... - próbował ponownie chwycić Ją za rękę. - Zaraz Ci to opatrzę i będzie po krzyku. - powiedział łagodnie.
- Nie dotykaj mnie! - warknęła patrząc Mu prosto w oczy. Milczeli. A szok na Ich twarzach i ból na twarzy blondyna był wyraźnym znakiem, że przesadziła ale nie mogła inaczej. - Thomas odsuń się ode mnie! - warknęła po raz kolejny. Powoli wstała i nadal chowając rękę w swetrze bez słowa pobiegła do swojego gabinetu. Zamknęła za sobą drzwi i natychmiast włożyła rękę pod wodę. Przypominając sobie zawiedzioną twarz blondyna łzy napłynęły Jej do oczu. Jak przez ten najbliższy miesiąc ma Go unikać? Jak odsunąć się od Niego tak, żeby nie bolało a żeby uniknąć z Nim kontaktu? Odpowiedź była prosta. Nie da się. Musi Mu powiedzieć. Tylko jak?
   Zdezynfekowała rękę, owinęła bandażem i zdjęła ukrwawiony sweter. Wtedy ktoś wszedł do gabinetu. Wrzuciła sweter do kosza na śmieci i założyła kitel. Odwróciła się w kierunku gościa i spojrzała Mu w oczy.
- Przepraszam. Moja reakcja była...
- Co się dzieje? - zapytał z troską w głosie. Podszedł do Niej i chciał przytulić ale odsunęła się od Niego. Nie wiedział co ma o tym myśleć.
- Thomas... Musimy... Musimy sobie zrobić przerwę. - powiedziała poważnie a w Jej oczach zaświeciły się łzy, które powoli wylewały się z oczu.
- Słucham? - zapytała z niedowierzaniem. Cały czas myślał, że w Ich związku jest dobrze, coraz lepiej. - To przez mój pośpiech? Zosia, mówiłem, że mogę poczekać. Dam Ci tyle czasu ile będziesz chciała. - kontynuował.
- Nie o to chodzi. - powiedziała cicho.
- Więc o co? - zapytał. - Dlaczego się ode mnie odsuwasz? - nie odpowiedziała. - Zośka czemu płaczesz? Co się stało? - dopytywał. - To przez Maćka tak? Czego od Ciebie chciał? Co takiego Ci powiedział? Od rozmowy z Nim jesteś jakaś inna... Nie wiem co mama o tym myśleć. - przyznał.
- Thomas usiądź proszę. - powiedziała cicho. Usiadł na leżance i nadal uparcie wpatrywał się w Jej zapłakaną twarz. - Dzisiaj rano byłam w klinice. - oznajmiła.
- Po co? Jesteś na coś chora? - zapytał.
- Byłam tam żeby się przebadać, bo... jest taka możliwość, że...
- Że? - zapytał. I w tym momencie coś przeskoczyło w Jego głowie. Uśmiechnął się szeroko. - Jesteś w ciąży tak? - zapytał. - To dlatego jesteś taka przybita? Zosia... - przytulił Ją do siebie mocno. - Przecież damy sobie radę. - zapewnił. - Nawet nie wiesz jak się cieszę...
- Nie Thomas! - odsunęła się od Niego gwałtownie. - Nie jestem w ciąży i być może już nigdy nie będę mogła być! - krzyknęła płacząc.
- O czym Ty mówisz? - zapytał przestraszony.
- Majka jest zarażona wirusem HIV. - oznajmiła najciszej jak potrafiła i opadła na krzesło. Blondyn jakby nie wierzył w to co usłyszał.
- Co? - tylko tyle udało Mu się wydusić z siebie po tej wiadomości.
- Maciek też. - dodała patrząc beznamiętnym wzrokiem w twarz Morgensterna. Usiadł na leżance wpatrując się w dziewczynę siedzącą przed Nim. - Mogę być zarażona Thomas... - wyszeptała. A w Jego głowie jakby coś gruchnęło. Coś się przestawiło. Jakby zawaliło. Świat? Plany? Marzenia o wspólnej przyszłości? O zbudowaniu prawdziwej normalnej rodziny?... Spojrzał uważnie na Jej kruche ciało. Na Jej twarz tonąca we łzach. Przecież to była Jego Zośka... Wyszedł bez słowa z Jej gabinetu i wybiegł z sali zaskakując tym samym cieszących się ze wszystkiego kolegów. Musiał ochłonąć. Po takiej informacji nikt nie wie jak powinno się zareagować. I On tez nie wiedział jak zareagować. Co zrobić... Pierwszą Jego myślą było tylko jedno... Wyciągnął telefon i wybrał odpowiedni numer, a kiedy po jakimś czasie ktoś odebrał miał do powiedzenia tylko jedno...
- Jeśli okaże się, że Ją zaraziłeś... Nie daruję Ci tego rozumiesz? - warknął. - Nie odbierzesz mi Jej. Nie pozwolę, żeby cokolwiek zniszczyło to o co tak długo walczyłem. A Ty... - przerwał. - Nie namieszasz już bardziej w naszym życiu. - rozłączył się. Musiał się uspokoić. Nie mógł w takim stanie wrócić do Niej. Ale wrócić musiał. Chciał. Bo wiedział, że musi być przy Niej. Że jest Jej potrzebny właśnie dlatego, że cholernie się boi. Powolnym krokiem wszedł spowrotem na salę i mijając bez słowa kolegów poszedł prosto do Jej gabinetu. Kiedy na Niego spojrzała mógł zrobić tylko jedno. Podejść do Niej i najmocniej jak potrafi przytulić do siebie. - Wszystko będzie dobrze... - wyszeptał Jej do ucha. - Nic mi Ciebie już nie odbierze.
- Musisz się przebadać Thomas... - zaczęła cicho płacząc. - Jeśli...
- Przestań. - przerwał Jej. - Jesteś zdrowa. Jestem tego pewien. - powiedział pewnie.
- Proszę, zrób badania... - powiedziała.
- Jakie badania? - usłyszeli z boku głos Kuttina...


**********************************************
Cześć wszystkim :)
Długo wyczekiwany ale jest.
Mam nadzieję, że zaskoczyłam Was wszystkie. Może zbyt drastycznie ale czuję, że wiało nudą.
DO zakończenia zostało kilka rozdziałów.
Jeszcze nie wiem jak to zakończę ale obiecuję, że postaram się Was zadowolić :)
No i efektem ankiety jest to, że kolejne opowiadanie będzie o dziennikarce.
Cieszy mnie to, że wzięłyście w tej ankiecie udział i dziękuję za wszelkie opinie.
Za tą, że moje pomysły są denne też. ;)

A od października pojawi się coś zupełnie nowego, nie związanego ze skokami ale mam nadzieję, że kogoś, choć jedną z Was to zainteresuje. Jedyną rzeczą jaką mogę powiedzieć jest to, że blog będzie związany z moimi najbliższymi planami, które jak na prawdziwego hardcorowca przystało pojawiły się nagle i namieszały trochę w moim życiu ;)

A jutro coś u Basi i Michała ;)
Buziole :*

środa, 27 sierpnia 2014

47. Odstaw tabletki, kup jakieś seksowne wdzianko i zacznij majstrować dzieciaka...

INNSBRUCK...

    Siedziała przy stole w otwartej na salon kuchni i bawiła się jabłkiem. Co jakiś czas zerkała w stronę blondyna siedzącego przed telewizorem. Doskonale wiedziała, że nie ogląda wiadomości, które właśnie leciały w telewizji. Od kilku dni ich życie codziennie wyglądało tak samo. Wspólne ciche śniadanie, praca, cichy obiad, chwila na książkę albo film i sen. Zero czułości, zero twórczych rozmów, jak para nieznających się osób. Nawet przy przeprowadzce było cicho. Uśmiechu na twarzy blondyna również nie widziała od tego pamiętnego wieczora...
- Otworzę. - powiedziała kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi. Pokiwał tylko głową. Gośćmi okazali się być nie kto inny jak Gregor z Adelą, która jak na końcówkę 4 miesiąca wyglądała jak balon. - Cześć grubasku. - przywitała się wesoło z przyjaciółką i wpuściła ich do środka. - Mamy gości. - powiedziała wchodząc z parą do salonu. Blondyn przywitał się z przyjacielem i zerknął z uśmiechem na blondynkę. Od razu Ją przytulił i wypytał o to jak się czuje czym Ją lekko zdziwił ale nie skomentowała tego. - Napijecie się czegoś? - spytała podchodząc do blatu kuchennego.
- Masz może tą dobrą herbatkę co ostatnio piłyśmy? - spytała blondynka siadając przy stole. - Tak za mną chodzi, że gdybym miała do Ciebie na piechotę przyjść to bym przylazła. - stwierdziła.
- Jasne, że mam. - zaśmiała się. - Gregor?
- Ja mam coś zupełnie innego. - wyjął z torby 4-pak piwa i postawił przed blondynem.
- Przyda się. - mruknął Thomas. 
- Co Was do Nas sprowadza? - spytała ignorując zachowanie mężczyzny. 
- To ostatni weekend przed inauguracją zimowego sezonu więc trzeba się odpowiednio przygotować. - stwierdził szatyn i razem z blondynem otwarli sobie po piwie.
- A ja przyszłam na ploteczki. - dodała blondynka. Brunetka postawiła przed Nią filiżankę z herbatą.
- No to jak chcesz hot ploty to nie tutaj. - stwierdziła widząc wzrok blondyna. - Chodź, pokażę Ci co ostatnio kupiłam na wyprzedaży. - powiedziała i pociągnęła przyjaciółkę za rękę do swojej sypialni. Kiedy zamknęła za sobą drzwi usiadła bezradnie na łóżku i spojrzała na blondynkę, która bacznie obserwowała pomieszczenie. Wpatrywała się właśnie w zdjęcia wiszące wkoło telewizora.
- Czemu tu jest pusta ramka? - spytała.
- Nie pytaj. - westchnęła brunetka i napiła się herbaty. Blondynka usiadła obok Niej i spojrzała na Nią podejrzliwie.
- Mów co się dzieje. Przecież widzę, że coś nie gra. - zauważyła. - Dlaczego macie ciche dni? - spytała.
- Skąd wiesz? 
- Gregor to papla. Ale tylko tyle powiedział. - odparła. - Co jest? Myślałam, że skoro zdecydowałaś się na tą przeprowadzkę to znaczy, że wszystko jest ok.
- Bo było. Dopóki Thomas nie wyskoczył ze swoją wizją najbliższej przyszłości. - westchnęła.
- To znaczy? - spytała nie bardzo rozumiejąc o czym mówi Jej przyjaciółka.
- Thomas chce mieć dziecko. - oznajmiła. Blondynka kilkakrotnie zamrugała oczami zdezorientowana.
- Przecież ma. - stwierdziła.
- Chce mieć je ze mną. - dodała brunetka.
- Skoro myśli o Was poważnie to chyba logiczne. - wzruszyła ramionami.
- Chce je mieć teraz, zaraz, najlepiej już. - powiedziała poirytowana już Zośka.
- Żartujesz...
- Nie. - westchnęła. - Ta pusta ramka jest przygotowana na zdjęcie ślubne. - oznajmiła. - Nasze ślubne zdjęcie. - dodała. - Ja wiem, że mnie kocha i że chce być ze mną i w ogóle... I ja też tego chcę ale nie tak szybko, nie wszystko na raz. Rozumiesz?
- No jasne że rozumiem. - odparła blondynka. - Boisz się. Panicznie się boisz zaangażować w coś więcej niż związek bez obietnic. - oznajmiła upijając łyk herbaty. Brunetka spojrzała na Nią zaskoczona. - Jesteś skitrana jak sto pięćdziesiąt. To widać. - wzruszyła ramionami. - Sama sobie robisz pod górkę. Poznałaś już  Thomasa. Ja też i jeżeli nie byłabym w ciąży z Gregiem to jedynym pewniakiem, za którego nie bałabym się wyjść byłby Thomas. - powiedziała poważnie.
- Adelka... to za wcześnie. - powtórzyła.
- Lata lecą skarbie. - stwierdziła. - Znając Thomasa to pewnie poobraża się chwilę a potem będzie wiernie na Ciebie czekał. Jak głupek. - zakończyła.
- Jak głupek? - zdziwiła się brunetka.
- Tak, bo tylko głupek tyle by wytrzymał. Jakiś świr zakochany w Tobie na zabój. Tyle przeszliście żeby razem być Zośka a Ty nadal robisz problemy. Nie potrafisz się cieszyć normalnym życiem bez komplikacji więc je sobie sama tworzysz.
- Kiedy zrobiłaś dyplom psychologa? - spytała brunetka.
- Fuck off Zośka! Ja tylko mówię jak jest. I szczerze mówiąc w tej bitwie nie będę Twoim sprzymierzeńcem. I powiem Ci coś jeszcze, jeśli nadal będziesz widziała w każdym facecie potencjalnego oszusta i Twoja wizja przyszłości będzie się kończyła w każdym wypadku klęską... odwrócą się od Ciebie. Bo każdy ma swoją granicę cierpliwości mała. - puściła jej oko.
- Więc co mam zrobić wg Ciebie? - zapytała.
- Odstaw tabletki, kup jakieś seksowne wdzianko i zacznij majstrować dzieciaka. - powiedziała pewnie.
- Ta ciąża stanowczo Ci nie służy. Zjedz trochę orzechów. - stwierdziła podchodząc do komody. Po chwili wyciągnęła z szuflady beżowe śpioszki.
- Jakie piękne... - oczy blondynki od razu się zaświeciły kiedy je zobaczyła. Spojrzała na przyjaciółkę, u której w oczach zobaczyła te same iskierki. Uśmiechnęła się. - Przecież Ty zawsze chciałaś mieć dziecko Zośka... - powiedziała łagodnie. Przyjaciółka usiadła obok blondynki i spojrzała na trzymane w rękach śpioszki. Delikatny uśmiech błądził po Jej twarzy. - O co tak na prawdę Ci chodzi? - spytała głaszcząc brunetkę po głowie.
- Muszę spłacić kredyt za leczenie Szymona. - powiedziała cicho. - A żeby to zrobić muszę pracować. A żeby móc pracować nie mogę być na zwolnieniu. Mam dalej drążyć? - spytała z lekkim zrezygnowaniem.
- Przecież Thomas...
- Nie chcę od Niego pieniędzy. - powiedziała stanowczo. - Wiesz co by się działo jakby się wydało, że opłaca leczenie mojego brata? Nikt nie zostawiłby na mnie suchej nitki. Prasa od razu zaczęłaby batalię przeciwko mnie.
- Jeżeli mają zacząć przeciwko Tobie batalię to zaczną teraz.
- Czemu? - zdziwiła się.
- Bo prasa już wie, że się spotykacie. I gdyby chcieli z Ciebie zrobić Panią "Jestem z Nim dla pieniędzy" to już by Cię zrobili. - oznajmiła. - Posłuchaj, prasa w Austrii jest troszkę inna niż u nas w Polsce. Ja już powinnam być oskarżona o złapanie Grega na dziecko a co? Zamiast tego jestem "uroczą cholerą, która odkryła w Nim umiejętność do kochania". - stwierdziła. Walnęła lekko przyjaciółkę w ramię. - Kochasz Ty Go? - zapytała.
- Bardzo. - odparła.
- Widzisz siebie obok Niego za 20 lat? - zapytała. Brunetka uśmiechnęła się wyobrażając sobie siebie po 40stce. - No to nie bądź głupia i nie odmawiaj jak facet prosi. No chyba, że Morgi ma coś nie tak z tymi sprawami. - stwierdziła za co oberwała poduszką. Obie się zaśmiały.
- Dziękuję Ci.
- Za co? - zdziwiła się blondynka.
- Za powiedzenie mi kilku słów prawdy. Potrzebowałam tego bardzo.
- Zauważyłam. - stwierdziła.
- A jak Ty się czujesz? - zapytała.
- Wspaniale. - powiedziała z ironią. - Czuję się jakbym słonia miała w brzuchu. Jem coraz więcej. Nie mieszczę się w najbardziej hipisowskie rzeczy jakie posiadam, a mama Gregora skacze wkoło mnie bardziej niż On sam i czuję się mega niezręcznie. A w dodatku za tydzień przyjeżdża moja mama. - oznajmiła. Brunetka zakrztusiła się usłyszawszy tą informację.
- Twoja mama? - zapytała. - Pogodziłyście się? - spytała.
- Od kiedy dowiedziała się o ciąży trochę zmieniła zdanie co do mnie. Ona na lepsze, a ojciec... Mój ojciec uważa mnie za bezmyślną dziwkę. - stwierdziła.
- Hej. - zaczęła. - Wiesz gdzie masz rodzinę, która kocha Cię bezwarunkowo... - powiedziała.
- Wiem. - przyznała. - Tylko teraz... Patrzę na pewne rzeczy trochę inaczej. I bardzo żałuję, że moje dziecko nie będzie miało jednego dziadka...

***

- Czyli mówisz, że teściowa przyjeżdża. - stwierdził blondyn upijając łyk piwa.
- A no. - westchnął szatyn. W telewizji leciał jakiś podrzędny towarzyski mecz. Mało interesujący ale przynajmniej szum sprawiał wrażenie, że ktoś coś mówi.
- Fajnie. - skomentował blondyn. Szatyn spojrzał na przyjaciela tępo wpatrującego się w butelkę z piwem.
- Stary ogarnij się. - stwierdził. Blondyn spojrzał na Niego jak na idiotę nie wiedząc o co Mu chodzi. - Przez Twój głupi pośpiech możesz stracić fajną laskę. 
- Głupi pośpiech?
- Yhym. Przecież wiesz, że Zośka nie miała do tej pory żadnych przyjemnych wspomnień dotyczących związków i facetów. Wszystko się rozpieprzało prędzej czy później. I dopiero co odzyskała jakąś równowagę w życiu a Ty wyskakujesz z dzieckiem, ślubem... zastanów się trochę. Która laska na początku jakiegokolwiek związku o tym myśli? - zapytał.
- A na co mamy czekać? - spytał. 
- Na to aż będzie na to gotowa. Jak będziesz naciskał to ucieknie i tyle Ją będziesz widział. - stwierdził pewnie szatyn i upił kolejny łyk piwa. - Skup się na treningach, na nowym sezonie, na karierze. Jeszcze przyjdzie czas na gromadkę dzieci. Blondyn zamyślił się trochę. - Dalej żadne się nie odzywa? - zapytał. Zobaczył tylko kiwnięcie głową. - No to brawo, tak na pewno zmajstrujesz Jej dzieciaka. - blondyn spojrzał na przyjaciela jak na idiotę. - No co? Wiem coś o tym. - powiedział z dumą. Thomas jedynie się zaśmiał.
- Tylko Ona nadal nie powiedziała mi dlaczego właściwie nie chce tego wszystkiego.
- A dlaczego Ty tego chcesz? - spytał Gregor. Blondyn milczał. - Pogadaj z Nią. Tylko podaj Jej konkretne argumenty. I weź pod uwagę to co Ona ma Ci do powiedzenia. 
- Odkąd Ty taki doradca jesteś co? - spytał.
- Od kiedy wiem jak rozmawiać z kobietami. - powiedział pewnie.
- Chyba od kiedy Adelka Cię ustawiła w odpowiednim pionie. - zaśmiał się Morgenstern...

POLSKA, KRAKÓW...

- Nie warto. - usłyszał za plecami głos brata.
- Słyszysz co mówisz? - zapytał cicho. Spojrzał na bruneta stojącego obok. - Idź sobie. Chcę być sam. - powiedział cicho.
- Zostaw to i chodź ze mną. - poprosił po raz kolejny.
- Daj mi spokój. - powiedział i upił łyk alkoholu.
- Zadzwoń do Zośki. - stwierdził.
- Po co?
- Pogadaj z Nią. - powiedział. 
- Kuba... Idź już. - poprosił ponownie i zakrył uszy słuchawkami. Po chwili starszy z brunetów usłyszał głośną muzykę. Pokręcił głową i wyszedł z pokoju zostawiając brata samego. Ten zaraz po wyjściu Kuby wyłączył muzykę i zdjął słuchawki z głowy. Wziął telefon do ręki i znalazł odpowiedni numer telefonu. ZOSIA. Napis był duży i wyraźny. Wystarczyło tylko nacisnąć zieloną słuchawkę. Tylko po co? Co to da? Czy coś zmieni? Nic. To co było już minęło i nie wróci. Choćby nie wiadomo co się działo. Choćby świat się walił co w Jego życiu właśnie się działo. Rzucił telefonem na łóżko i wypił resztę alkoholu jaka była w przezroczystej szklance. Przez chwilę czuł się lepiej. O ile można mówić o jakichkolwiek uczuciach kiedy jest się tak bardzo pustym w środku. A alkohol rozgrzewał w ten deszczowy i wyjątkowo zimny dzień. 
- Jaka pogoda, taki nastrój... - westchnął. Wziął telefon do ręki po raz drugi i po raz drugi wyświetlił numer dziewczyny. - I co ja Ci mam powiedzieć co? - zapytał telefonu. Odłożył go ponownie i nalał sobie kolejną porcję alkoholu. - Twoje zdrowie Zosia. - stwierdził i wypił do dna...

AUSTRIA, INNSBRUCK...

     Usiadł przy stole i zerknął na talerz. Uśmiechnął się pod nosem. 
"Widocznie ma lepszy humor. Plotki działają cuda." - usłyszał głos podświadomości.
Musiało to być prawdą, bo swojego ulubionego dania nie widział już kilka dni. Usiadła na przeciwko Niego.
- Smacznego. - powiedziała cicho. Spojrzał na Nią i lekko się uśmiechnął.
- Smacznego. - powtórzył.
Dźwięk obijanych sztućców był jedynym jaki słyszeli przez całą kolację. I to żadnemu z Nich nie pasowało ale też żadne z Nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę. W końcu ich ostatnią rozmową była kłótnia o ślub, którego jedno chciało a drugie nie.
- Przepraszam. - powiedział w końcu, kiedy dziewczyna kończyła zmywać naczynia. Podszedł do Niej i obrócił delikatnie tak, żeby na Niego spojrzała. - Wiem, ze trochę przegiąłem. Nie powinienem tak na to wszystko naciskać. - dodał.
- Thomas...
- Daj mi skończyć. - poprosił. Zamilkła. - Wiem, że wiele przeszłaś. Że możesz się teraz bać kolejnego zaangażowania... - zaczął. - I wiem też, że nawet gdybym Cię zapewniał o tym że nam wyjdzie cały czas... I tak będziesz miała obawy. - powiedział. - Dałaś mi sporo czasu na przemyślenie tego wszystkiego i wiem, że potrzebujesz jeszcze trochę czasu. A ja poczekam. Bo na Ciebie mogę czekać ile będziesz chciała. - zakończył. Czkał na jakąś reakcję z Jej strony. A Ona tylko patrzyła na Niego. Tak uparcie. Prosto w oczy.
- Thomas ale ja... - w tym momencie rozdzwonił się Jej telefon. - Przepraszam... - bąknęła i nie patrząc kto dzwoni odebrała...


*******************************************************************
Witajcie moje drogie :)
Przepraszam za termin ale komputer padł.
Musze Go w końcu wymienić na nowszy.
Dodaję rozdział i od razu mówię, że nie pomagacie z sondą. :(
I jak ja mam coś wybrać ?? :P
Buziole :*
P.S.: Kolejny może ukazać się dopiero w przyszłym tygodniu bo wypadł mi mały wypad :P

sobota, 23 sierpnia 2014

46. Właściwie to...

INNSBRUCK...

      Stała wśród niezliczonej ilości kolorowych rzeczy. Każda z nich była tak samo urocza i piękna ale i tak samo droga. Jak to się dzieje, że im mniejszą rzecz kupujemy tym drożej płacimy? Dobrze, że z samochodami jest inaczej. Im człowiek starszy tym większe wymagania i tym większa cena. Dlatego cieszyła się bardzo, że nie kupuje samochodu tylko...
- Ten jest fajny. - stwierdził blondyn.
- A jak to będzie dziewczynka? - zapytała. - Thomas a nie lepiej poczekać aż coś będzie wiadomo? Po co się tak spieszyć? - oparła głowę o Jego ramię.
- Pani ma rację, może na początek wystarczyłoby coś mniej związanego z płcią? Może jakieś eleganckie śpioszki? - zaproponowała sprzedawczyni. Położyła na wózeczku jedne z najmniejszych jakie znalazła. Były beżowe a na całej swojej powierzchni miały białe kropeczki. Zrobione z delikatnego, przyjemnego materiału aż prosiły się żeby ich dotknąć. Brunetka uśmiechnęła się do nich jakby zobaczyła w nich dzidziusia i wzięła je do rąk.
- Są śliczne. - powiedziała z zachwytem. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Ale ja naprawdę muszę kupić ten wózek. - powiedział biorąc od brunetki ubranko. Podszedł do dużego sportowego wózka obok. - Ten jest super. - powiedział. - Na początku dla noworodka a potem można zmienić go w spacerowy. No i kolor jest dobry, bo zielony a w takim można wozić i dziewczynkę i chłopczyka. Co o tym myślisz? - zapytał. Westchnęła i pokręciła głową.
- Proszę się nie przejmować. Już wielu takich napalonych tatusiów tutaj widziałam. Jak mniemam to dopiero początki prawda? - spytała patrząc na brunetkę.
- 4 miesiąc. - oznajmiła. 
- Och... na prawdę? - zdziwiła się ekspedientka. - To nie widać w ogóle. - przyznała. - Moja siostra też tak miała. W ogóle nie tyła w ciąży. Wyglądała jakby lekko spuchła a potem bam! Dziecko miało 56cm i ważyło prawie 4kg. - opowiadała z zafascynowaniem. Brunetka patrzyła na Nią jak na wariatkę a blondyn miał z tego niezły ubaw.
- Kochanie a ten? - zapytał stojąc przy eleganckim czerwono - czarnym wózku w paseczki. Podeszła do niego i zajrzała do środka. Miał delikatną satynę zamiast zwykłej poszewki a od wewnętrznej strony daszku miał wyhaftowane biedronki. Był wielofunkcyjny, bo można było z Niego zrobić zwykłą spacerówkę dla starszego dziecka. Miał w zestawie dużą torbę i zapasowy zestaw kółek. Był idealny.
- Ten jest bardzo fajny. - powiedziała z uśmiechem. 
- Jest możliwość wyhaftowania napisu na podszewce. - dodała ekspedientka z zapałem.
- Co o tym myślisz? - zapytał. Zerknęła na cenę i lekko zbladła. - Tam nie patrz. - cmoknął Ją w policzek. Zwrócił się do ekspedientki. - Bierzemy. 
- Zapraszam do kasy. - powiedziała z uśmiechem. 
- Poczekam tu na Ciebie. - powiedziała brunetka i zaczęła krążyć między akcesoriami dla maluszków. Było tego pełno. Tak bardzo kolorowych rzeczy dawno nie widziała. Właściwie dostępne było wszystko co zechcesz. Od smoczków, przez kołyski do ubranek na specjalne okazje. Ale miniaturowy garnitur uważała za lekką przesadę. Nie potrafiła sobie wyobrazić żadnego noworodka w takim ubranku. Znalazła też kilka rzeczy, które wydawały Jej się totalnie bez sensu. Pierwszym z nich był analizator płaczu dziecka. Nie rozumiała idei tego wynalazku. Przecież każda matka po jakimś czasie wie już czego Jej dziecko w danym momencie potrzebuje. I nikt Jej nie powie, że jakieś tam elektroniczne cudo rozpozna rodzaj płaczu dziecka i powie czego ono chce. Pokręciła głową i przeszła kawałek dalej ale tam nie było lepiej. Miska - niewysypka. Każde dziecko musi sobie pobrudzić przy jedzeniu obiadku. A ten wynalazek skutecznie to ograniczał. 
- Załatwione. Wózek do odebrania za tydzień. - powiedział wesoło.
- Tydzień? - zdziwiła się.
- Zamówiłem napis. - wyjaśnił.
- Jaki?
- Idealnie pasujący do Nich. - puścił Jej oko. - Idziemy? - spytał. Pokiwała głową i opuścili sklep.
   Pierwszym przystankiem na Ich dzisiejszej trasie był szpital. Wizyta u Manuela, który przechodził liczne badania klasyfikujące powagę wady Jego serca i ewentualne ustalenie terminu zabiegu. Nie dało się nie zauważyć, że wykluczenie Go z zimowego sezonu było dla Niego ciosem ale zdawał sobie sprawę, że kiedy przejdzie operację to czeka Go bardzo długa i intensywna droga prowadząca do powrotu na skocznię. I niestety nic nie gwarantowało tego, że w ogóle kiedyś wróci...
 
***

- Może coś się stało... - powiedziała z przejęciem kobieta.
- Mamo na pewno wszystko jest w porządku. Opóźnienia samolotów są normalne. Zwłaszcza z takich dalekich dystansów. - odparła, ale z takim samym niepokojem patrzyła na tablicę przylotów. Samolot z Chicago miał wylądować już pół godziny temu a nadal go nie było. 
- Jest. - usłyszała głos blondyna. Na tablicy pokazał się odpowiedni lot. Odwróciły się w kierunku wyjścia z rękawa samolotu. Mnóstwo ludzi nim leciało. Czekały cierpliwie aż zobaczą młodego chłopaka na wózku. Jakie było ich zdziwienie kiedy ujrzały Szymona, którego wózek pchała wesoła blondynka. Oboje śmiali się w najlepsze. Kiedy zobaczył swoją siostrę i matkę od razu Im pomachał. Spojrzały na siebie lekko zdezorientowane ale podeszły do Niego. Przywitały się mocnymi uściskami. Obie bardzo za Nim tęskniły. 
- Nareszcie jesteś. - powiedziała brunetka.
- Możesz mówić po niemiecku. - zaczął w tymże języku. - Ostatnio trochę się podszkoliłem. - powiedział wesoło. Zdziwienie na twarzach kobiet było jeszcze większe. - Poznajcie proszę Kamilę. - przedstawił cichą jak dotąd blondynkę. - Kamila pochodzi z Innsbrucku dacie wiarę? Szkoliła mnie w niemieckim podczas rehabilitacji. Jest pielęgniarką, a właściwie była pielęgniarką w szpitalu w którym leżałem. 
- Była? - spytała brunetka patrząc niepewnie na dziewczynę.
- Postanowiłam wrócić do kraju. - odparła cicha jak dotąd blondynka. - A decyzję pomógł mi podjąć Szymon. - dodała patrząc na Niego czule. Brunetka uśmiechnęła się lekko. Pokiwała głową.
- Miło mi Cię poznać Kamilo. A to jest Thomas. - przedstawiła mężczyznę. Uścisnęli sobie dłonie.
- Jedźmy już do domu. Szymuś jest na pewno zmęczony. - powiedziała najstarsza w towarzystwie kobieta.
   Droga do mieszkania była krótka ale rozgadany Szymon zdążył opowiedzieć chyba wszystko co zdarzyło Mu się w Stanach. Włącznie z Jego historią miłosną. brunetka z niepokojem patrzyła co jakiś czas na swojego brata i przyklejoną do Niego blondynkę. Coś Jej nie pasowało w tej dziewczynie. Dlatego milczała. Nawet kiedy odwieźli Ją do domu, który był niedaleko Ich bloku. i przez całą kolację. Mimo, że Thomas i Szymon znaleźli wspólny język i dyskutowali o wyścigach F1, Ona nadal milczała obserwując uważnie brata. Nawet Jej mama dołączyła do dyskusji o samochodach a Ona nadal nic. W końcu Szymon przeprosił wszystkich i poszedł spać. Nie dziwiła się. Po tak długiej podróży sama czułaby się wykończona. Pomogła mamie w zmywaniu naczyń i udała się razem z blondynem do swojego pokoju. Od razu objął Ją i pocałował czule.
- A teraz powiesz mi kochanie dlaczego tak bardzo nie spodobała Ci się dziewczyna Twojego brata. - powiedział patrząc Jej prosto w oczy.
- Aż tak to było widać? - spytała.
- Rzucałaś w Nią pioruny oczami. - przyznał. Westchnęła. Usiadła na łóżku a On obok Niej.
- Nie wiem... - zaczęła. - Nie uważasz, że to dziwne, że tak po prostu rzuciła pracę w Stanach i wróciła do Innsbrucku tylko dlatego, że Szymon tutaj miał zamieszkać? Znają się miesiąc na Boga!
- A czy Ty przypadkiem zazdrosna nie jesteś? - spytał śmiejąc się.
- Zazdrosna? A o co? - zdziwiła się.
- O to, że to Ty miałaś być Mu teraz najbardziej potrzebna a okazuje się, że Twój brat ma już na kim polegać i z kim spędzać czas na poznawaniu Innsbrucku. Już nie jesteś Mu tak potrzebna jak wtedy kiedy był małym chłopcem. Właściwie to przejęłaś trochę rolę Twojej mamy. - powiedział.
- Bredzisz. - stwierdziła i weszła na chwilę do łazienki. Po kilku minutach wróciła i usiadła Mu na kolanach. - No dobra, może masz trochę racji... - zaczęła wywołując tym stwierdzeniem śmiech u blondyna. Skarciła Go wzrokiem i kontynuowała. - Ale nadal coś mi w Niej nie pasuje.
- Może to, że jest blondynką? To, że jest starsza od Niego o kilka lat i pracuje w służbie zdrowia? - dopytywał patrząc Jej głęboko w oczy. - Skarbie Sylvii już tutaj nie ma. Pracuje w Wiedniu. AZN nie pozwolił Jej nawet się z nikim pożegnać przez to co zrobiła. Nie szukaj nigdzie nowej Sylvii... - dodał. Pogłaskał Ją po policzku i trochę ściszył głos. - Postaraj się zacząć żyć życiem, w którym w końcu skończyły się problemy. - poprosił. - Ze mną. - dodał całując Ją czule.
- Thomas... ja nie wiem czy ta przeprowadzka to dobry pomysł. - powiedziała poważnie. Westchnął.
- Przecież rozmawialiśmy już o tym z Twoją mamą. - dodał. - Powiedziała, że sobie tutaj poradzą a teraz kiedy mają Kamilę...
- Boję się. - przyznała. Spojrzał na Nią uważnie.
- Jeśli to dla Ciebie za szybko...
- Nie o to chodzi. - uśmiechnęła się. - Bardzo chcę z Tobą zamieszkać. Boje się tylko, że...
- Że kiedy zaczniesz własne życie pomyślą, że o Nich zapomniałaś. - dokończył za Nią. nie odpowiedziała nic. - Kochanie powiedz mi... Dlaczego tutaj przyjechałaś? - zapytał.
- Żeby zdobyć pieniądze na leczenie Szymona.
- I są Ci oboje za to bardzo wdzięczni. I gwarantuję Ci, że przez to czują się niezręcznie oboje. Bo nie mają jak się do tego dołożyć. Jak oddać Ci te pieniądze. Dlatego będą chcieli za wszelką cenę sprawić żebyś była choć trochę szczęśliwa.
- Ale ja jestem szczęśliwa mogąc się Nimi zająć.
- A Oni są szczęśliwi mogąc spokojnie pozwolić Ci na samodzielność i pełen komfort. Na odrobinę prywatności. Na miłość... - dokończył.
- Obiecasz mi, że będziemy Ich odwiedzać? - zapytała.
- Jeśli trzeba będzie to nawet codziennie. - odparł i pocałował Ją w dłoń. Uniosła Jego podbródek i złożyła bardzo czuły pocałunek na Jego ustach. Za każdym razem kiedy to robiła czuła się coraz bardziej szczęśliwa. Bo w końcu mogła to robić nikomu z niczego się nie tłumacząc. A kiedy odwzajemniał pieszczotę czuła motylki w brzuchu. Jak zakochana nastolatka. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zawsze coś im przeszkadzało...
- Może to coś ważnego... - powiedziała odrywając się od blondyna i odebrała telefon nie patrząc na to kto dzwoni. - Słucham.
- No cześć piękna. Słyszałaś już newsa? - zapytała.
- Jakiego newsa Adelka? - spytała kręcąc głową. Blondyn tylko się zaśmiał.
- Jest Pani w 4 miesiącu ciąży. Gratulujemy - powiedziała z energią.
- Słucham?! - zdziwiła sie brunetka. Spojrzała na Thomasa a ten zrobił zdezorientowaną minę. - O czym Ty mówisz? - spytała.
- Z nudów przeglądam plotkarskie strony internetowe. Od rana trąbią, że Thomas ma nową kochankę i że spodziewacie się dziecka. Są zdjęcia jak wychodzicie ze sklepu z akcesoriami dla niemowląt. - oznajmiła. - Kochanie nie ładnie tak to przede mną ukrywać. - zaśmiała się.
- O Jeżuniu... - jęknęła.
- Następnym razem jak będziecie kupować coś dla mojego nienarodzonego jeszcze maluszka to poinformujcie lepiej ekspedientkę. Ja też chcę być sławna samolubie. - ponownie się zaśmiała.
- Idź już spać grubasie. - zaśmiała się brunetka. - Dzięki za informację. Dobranoc.
- Pa. - rozłączyła się.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nie zdziw się jak dostaniesz smsa z gratulacjami w najbliższym czasie. - powiedziała i jak na zawołanie odezwał się Jego telefon. Zerknął na wyświetlacz. STEFAN.

                "GRATULACJE STARY! CZEMU NIC NIE MÓWILIŚCIE? :) KIEDY PĘPKOWE?"

- Że co? - Jego mina była bezcenna. Zaśmiała się łagodnie.
- W świat poszła plota, że jestem Twoją nową kochanką i że spodziewamy się dziecka. - oznajmiła. - Ta ekspedientka widocznie lubi takie newsy. - dodała rozbawiona. Sam się zaśmiał. Do czasu...
- Słucham. - powiedział kiedy odebrał telefon. - Nie mamo, nie będziesz po raz drugi babcią. A przynajmniej jeszcze nie teraz. - dodał puszczając brunetce oko. Pokręciła głową. - Kupowaliśmy wózek dla Gregora. Mówiłem Ci, że będzie ojcem. - wyjaśnił. - Tak mamo, jak tylko zajdziemy w ciążę to Ci powiemy. - stwierdził czym rozbawił Ją jeszcze bardziej. - Dobrze, pozdrowię. Wy też się trzymajcie, papa. - rozłączył się.
- Twoja mama aż tak chce drugiego wnuka? - zapytała.
- Najpierw chciałaby Cię poznać. - powiedział poważnie.
- W takim razie może zaproś Ich na jakiś obiad? - zapytała nieśmiało.
- Na obiad? Jesteś tego pewna?
- Prędzej czy później i tak Ich poznam. - powiedziała. - W końcu wypróbuję naszą kuchnię i...
- Naszą? - zapytał z uśmiechem. Też się uśmiechnęła.
- Naszą. - odparła poważniejąc. - Będziemy musieli zdementować te plotki o mojej ciąży. - dodała.
- Jutro zadzwonię do kolegi w mediach. - odparł. Przez moment tylko na siebie patrzyli. Ostatnimi czasy nie mieli zbyt wielu chwil tylko dla siebie dlatego każdą taką nadarzającą się okazję chcieli wykorzystać maksymalnie.
- Jak Stefan mógł w to uwierzyć? - zapytała z lekkim rozbawieniem.
- Właściwie to... - zaczął ale nie skończył. Wstał i po chwili wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Podszedł do Niej i podał Jej małe pudełko. Spowrotem posadził Ją sobie na kolanach i przytulił do siebie.
- Co to? - zapytała.
- Mały prezent. - oświadczył. - Otwórz. - poprosił.
  Kiedy otwarła pudełko uśmiechnęła się delikatnie. W środku były maleńkie śpioszki. Te same, które tak bardzo się Jej spodobały w sklepie dzisiejszego ranka. Spojrzała na blondyna.
- Dlaczego je kupiłeś? - zapytała.
- Kiedy na nie patrzyłaś oczy Ci się błyszczały jakbyś zobaczyła największe cudo na świecie. Pomyślałem, że jak będziesz je miała... - zatrzymał się na chwilę. Ujął Jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy. - Że jak będziesz je miała to może... Może i w Tobie odezwie się instynkt macierzyński... - powiedział.
- Ale dlaczego miałby się odezwać? - spytała nie rozumiejąc sensu Jego słów.
- Do dziś pamiętam jak urodziła się Lily. - uśmiechnął się. - To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. - stwierdził z sentymentem. - Jak tylko zobaczyłem Jej maleńkie rączki i te cudowne oczka... Zakochałem się we własnej córce. - dodał wywołując na Jej ustach mimowolny uśmiech. - Ale już wtedy wiedziałem, że Ja i Kristina to przeszłość. Już wtedy wiedzieliśmy, że Lily będziemy wychowywać osobno. Już się nie kochaliśmy. - powiedział z nutką smutku w głosie. - Chciałbym stworzyć rodzinę, w której będę wychowywał swoje dziecko razem z Jego matką. Z kobietą którą kocham nad życie i która tak samo kocha mnie. A teraz widząc Grega i Adelę... Coś się we mnie obudziło. - mówił dalej. - Bardzo chciałbym mieć z Tobą dziecko Zośka...


******************************************************
Witajcie Kochane :)
Dodaję kolejny rozdział i tak jak obiecałam z boczku macie sondę i bardzo Was proszę o głosy i jeśli to możliwe opinie na ten temat w komentarzach. To da mi jasny obraz czego oczekujecie i czym mogłabym Was zadowolić :)
Dlatego głosujcie i komentujcie :)
Buziole :*

czwartek, 21 sierpnia 2014

45. Przeleć Ją chłopie!...

AUSTRIA, INNSBRUCK...

     Siedziały na schodach pod mieszkaniem blondyna czekając aż wróci. Obie były zdenerwowane. Jedna dlatego, że o niczym nie wiedziała, a druga dlatego, że nie powiedział Jej co zamierza zrobić. Jedna miała wyrzuty sumienia, że nic nie zauważyła a druga, że nie powiedziała tej pierwszej. 
- Nie chciałam się wtrącać. - powiedziała brunetka. - Thomas bał się, że ograniczysz Mu kontakt z Lily. - dodała ciszej.
- Przecież doskonale wie, że nic takiego by się nie stało. Najpierw dostałby po głowie żeby wybić mu te głupie pomysły a potem kopa w dupsko, żeby jak najszybciej znalazł się na tym odwyku. - powiedziała zdenerwowana. Po chwili westchnęła. - Nie ufa mi.
- Ufa. Po prostu nie chciał Cię zawieść. - odparła.
- A tej jędzy to wszystkie kłaki z głowy powyrywam. Jak tylko Ją dorwę. - stwierdziła z zaciśniętymi dłońmi. Brunetka lekko się uśmiechnęła.
- To zostaw mi. - powiedziała. - Mam ochotę Jej połamać wszystkie zęby w tej ślicznej buźce. - dodała.
- Ślicznej? Śliczna to Ona była 10 lat temu. - stwierdziła wywołując śmiech u brunetki. Spojrzała na Nią z widocznym współczuciem. - Podziwiam Cię wiesz? Ja chyba nie potrafiłabym tak udawać.
- Potrafiłabyś. Gdyby od tego zależało całe Twoje szczęście. - odparła z uśmiechem. - Tylko, że nie tak to wszystko miało wyglądać. - stwierdziła. - Nie chciałam, żeby Thomas mówił publicznie o swoich problemach. 
- To był jedyny sposób. - usłyszały za sobą. Odwróciły się i spojrzała w górę. Stał za Nimi blondyn, który na twarzy miał wymalowane zmęczenie. - Wjechałem windą. Padam na twarz. - wyjaśnił i usiadł pomiędzy kobietami. Czuł na sobie ich wzrok. Spojrzał na blondynkę. - Przepraszam... - westchnął. - Nie chciałem Cię denerwować. 
- Denerwować mnie nie chciałeś tak? A teraz to jaka ja niby jestem? Łagodna jak baranek? Spokojna jak ocean? Zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo zawiodłeś moje zaufanie? - zapytała.
- Tego właśnie chciałem uniknąć. - odparł.
- Nie zawiodłeś go tym co zrobiłeś tylko tym, że mi nie powiedziałeś o swoich problemach Thomas! - warknęła. - Jestem matką Twojej córki, Twoją przyjaciółką i chyba mam prawo oczekiwać, że będziesz ze mną szczery tak? - zapytała. Pokiwał głową. Ściszyła trochę głos. - Thomas obiecaj mi, że jeśli coś się będzie niedobrego działo to mi to powiesz. - poprosiła Go. 
- Obiecuję. - powiedział a blondynka mocno Go do siebie przytuliła. 
  Brunetka widząc tą sytuację delikatnie wyjęła klucze do mieszkania z kieszeni blondyna i cicho weszła do środka zostawiając blondynów na schodach. Wiedziała doskonale, że jeszcze kilka spraw muszą sobie wyjaśnić. Ona mogła poczekać. Czekała na Niego tak długo, więc poczeka jeszcze trochę. Usiadła na tej wielkiej skórzanej sofie i wpatrywała się w owoce postawione w misce na stoliczku. Włączyła telewizor. Przeskakiwała po kanałach szukając czegoś innego niż filmy dla dorosłych ale czego się spodziewać o 2:00 w nocy? Zatrzymała się na jakimś kanale informacyjnym. I jak mogła się spodziewać sprawa skoczków była sprawą nr jeden. A ich wywiad wyświetlany był co chwilę. Wpatrywała się w obraz na ekranie i w głowie miała tylko jedno pytanie. Co teraz?
- Manu prędzej czy później musiałby się zoperować. A informacja o moim odwyku i tak by wyciekła. - usłyszała za sobą. Wyłączyła telewizor. Usiadł obok Niej. - Teraz Sylvia nie ma na nas nic. Nie ma nas czym szantażować. Prezes o wszystkim wie. Od jutra przychodzi do nas nowy rehabilitant. - powiedział. - Popatrz na mnie. - poprosił cicho. Zrobiła to. - Możemy zacząć normalnie żyć Zosia. - powiedział ciszej. - W końcu. - dodał. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Przeze mnie mogłeś wylecieć z kadry Thomas. I Manu też.
- To była nasza decyzja. Wiedzieliśmy obaj z czym się wiąże przyznanie się do tego wszystkiego. Nie mogliśmy pozwolić na to, żeby naszym życiem sterowała Sylvia. Zbyt wiele było do stracenia. - powiedział. Spuściła wzrok. Poczuła na dłoni Jego dłoń. A zaraz potem druga dłoń głaskała Ją po policzku.
- Wprowadź się do mnie. - powiedział cicho ale bardzo wyraźnie.
"Dam dam dam..." - zagrzmiała podświadomość. - "Jak się zgodzisz to zostawisz mamę samą, jak się nie zgodzisz to się obrazi." - dodała. Brunetka spojrzała w zielono - błękitne oczy skoczka i delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie mogę Thomas. - powiedziała spokojnie. Na Jego twarzy pojawił się lekki zawód ale w oczach wyraźnie tlił się płomień nadziei.
- Dlaczego? To dla Ciebie za szybko? - spytał.
- Nie... Ja... Bardzo chciałabym z Tobą zamieszkać. - powiedziała z uśmiechem.
- Więc co stoi na przeszkodzie? - zapytał nie rozumiejąc Jej odmowy. - Nie jesteś pewna swoich uczuć tak?
- Nie! - zaprzeczyła stanowczo. - Thomas tego jestem pewna bardziej niż tego, że Ziemia jest okrągła. - powiedziała. Trochę tym uspokoiła blondyna ale nie do końca. - W niedzielę przylatuje Szymon. Adela mieszka z Gregorem. Moja mama nie zna jeszcze Innsbrucku tak dobrze jak powinna a Szymon w ogóle go nie zna. Nie mogę Ich zostawić samych. Muszę się trochę Nimi zająć. Wprowadzić ich w życie tutaj. Poza tym Szymon potrzebuje porządnej rehabilitacji... - w tym momencie blondyn uśmiechnął się szerzej. Zamilkła. Nie rozumiała Jego rozbawienia. Właściwie to poczuła się przez moment urażona Jego stosunkiem do sprawy. W końcu całej Jej rodzinie zmienia się całe dotychczasowe życie.
- Myślisz, że nie wziąłem tego pod uwagę? - zapytał bawiąc się kosmykiem Jej włosów. Zmarszczyła lekko brwi. - Wiem jak ważna jest dla Ciebie rodzina. Sam nie potrafiłbym zostawić swojej w takiej sytuacji. W tym mieszkaniu znajdzie się miejsce również dla Nich. - oświadczył.
- Słucham? - zdziwiła się.
- Wiem, że to dość wysoko, bo 8 piętro ale windy są 3. Tutaj nie ma wysokich progów więc nawet jeśli Szymon potrzebowałby jeszcze wózka to da sobie radę. Dla Niego i dla Twojej mamy pokoje będą tutaj więc nie będą musieli chodzić po schodach. Mamy 2 łazienki więc będą mieli komfort, że nikomu nie przeszkadzają, a...
- Thomas. - przerwała Mu. Spojrzał na Nią z wielką nadzieją w oczach. - Zdajesz sobie sprawę z tego co chcesz zrobić? - zapytała. Spoważniał.
- Myślałem nad tym jeszcze zanim kupiłem to mieszkanie. - powiedział. - Wiem czego chcę Zosia. - dodał. - Chcę w końcu być szczęśliwy. A to szczęście dajesz mi Ty. To, że jesteś. I jeśli jedynym warunkiem do tego żebyś ze mną zamieszkała jest zapewnienie spokoju i stabilizacji Twojej rodzinie to nie mam nad czym się zastanawiać. - stwierdził pewnie. - Mam tylko nadzieję, że Twój brat mnie polubi trochę bardziej niż Twoja mama. - puścił Jej oko.
- Moja mama Cię bardzo lubi głupolu. - dała Mu pstryczka w nos. - Po prostu się o mnie martwi. - dodała.
- Więc będę musiał Jej pokazać, że nie ma o co się martwić. - stwierdził. - I że Jej córce z nikim nie będzie tak dobrze jak ze mną. - powiedział dumnie. Zaśmiała się wesoło. Przez chwilę tylko się na siebie patrzyli.
- Nie sądzisz, że to dziwne, że tak nagle wszystkie problemy zniknęły? - zapytała.
- Może w końcu i do nas los się uśmiechnie. - powiedział tuląc Ją do siebie. Bawił się Jej palcami. Zerknęła na zegarek.
- Późno już. - zauważyła.
- Raczej wcześnie. - zaśmiał się. - Za 3 godziny wstajemy do pracy. - dodał całując Ją delikatnie pod uchem.
- Powinnam wrócić do domu... - powiedziała.
- Źle Ci tutaj? - zapytał i pocałował Jej szyję.
- Mama się będzie martwić. - przypomniała.
- Wyślemy Jej smsa - stwierdził pewnie i powoli zsunął Jej z ramienia fragment cieniutkiego sweterka i znów złożył czuły pocałunek na Jej skórze. Drugą dłonią zaczął spokojnie rozpinać małe guziczki od Jej bluzki. Najpierw jeden, potem drugi... "Przypadkowo" przejechał palcami wzdłuż linii Jej biustonosza drażniąc wrażliwą skórę Jej biustu... - Masz może ochotę na drinka? - spytał cicho. Zaśmiała się.
- A Heinz wyrzuci mnie za bycie w pracy po alkoholu. - stwierdziła. Odwróciła się w Jego stronę i usiadła Mu na kolanach okrakiem. - Drinkiem mnie tutaj nie zatrzymasz Casanovo - puściła Mu oko. Uśmiechnął się wesoło i pokręcił głową.
- A czym Cię zatrzymam? - zapytał patrząc Jej głęboko w oczy. Zbliżyła się do Niego i złożyła na Jego ustach bardzo czuły pocałunek. Odwzajemnił Go z ochotą. Wplótł dłonie w Jej długie miękkie włosy i przyciągnął jeszcze bliżej siebie Jej ciało. Na moment oderwała się od Niego.
- Skoro mam tu zamieszkać to pokaż mi gdzie będę spać. - powiedziała z cwanym uśmieszkiem. Również się uśmiechnął. Z łatwością wziął Ją na ręce powodując wesoły śmiech dziewczyny i zaniósł na górę. Otworzył pierwsze drzwi na prawo i wszedł do środka. Jedna ze ścian miała kolor czerwony a pozostałe kolor ciemnej czekolady. I do tego białe meble tak pięknie kontrastujące z kolorami ścian. Wszystko do siebie pasowało. Nawet najmniejsze detale takie jak klimatyczne lampki po obu stronach wielkiego wysokiego łóżka, jak teatralna toaletka z oświetlonym lustrem, jak widok za oknem balkonowym, który teraz przedstawiał ciemne niebo pełne gwiazd a trochę dalej jasna poświatę na szczycie jednej z gór spowodowaną wschodzącym słońcem... Stanęła na własnych nogach i milczała. Po chwili uśmiechnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową. Na przeciwko łóżka na ścianie wisiał ogromny telewizor, a wokół niego mnóstwo zdjęć w białych ramkach. Na zdjęciach była Lily, Kristina, Gregor, Thomas we wszystkich ważniejszych momentach Jego życia i Ona. W Wiśle, w Innsbrucku... Na treningach, na zawodach... I jedna pusta ramka. Spojrzała na Niego z pytajnikami w oczach.
- Czego tu brakuje? - spytała podchodząc do Niego i przytulając się.
- Najpierw powiedz jak Ci się tutaj podoba. - pominął Jej pytanie.
- Jest pięknie. - powiedziała. - Na prawdę pięknie. - dodała i pocałowała Go ponownie. - Teraz powiesz mi na jakie zdjęcie to miejsce? - spytała.
- Ślubne. - powiedział poważnie. Patrzyła na Niego jakby nie rozumiejąc tego co powiedział. Zamrugała kilkakrotnie.
"Ogarnij się bo wyglądasz jak Schlieri przez większość czasu." - upomniała Ją podświadomość.
- Ślubne? - spytała. Nie odpowiedział. Dał Jej czas żeby zrozumiała o co Mu chodzi. A kiedy to się stało Jej uścisk trochę zelżał.
- Nie chcesz. - stwierdził.
- Nie myślałam o tym. - przyznała. - To chyba jeszcze trochę za wcześnie na takie decyzje nie sądzisz? - spytała. Uśmiechnął się.
- Poczekam. - stwierdził pewnie. - Ale nie odpuszczę. - dodał. - I choćby nie wiem co to się z Tobą ożenię. - zakończył. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową. - A teraz moja droga... - zaczął. Wziął Ją ponownie na ręce. - Musimy wypróbować to łóżko. - wyszczerzył się...

***

    Siedziała w gabinecie i przeglądała karty zawodników. Uśmiechnęła się kiedy wzięła do ręki kartę Stefana. Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili zza nich wyłoniła się ciemna czupryna bruneta.
- Mogę? - zapytał.
- Jasne. Co jest? - zapytała. Usiadł na przeciwko Niej i spojrzał na Nią uważnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Wyglądasz jakbyś tydzień nie spała. - zauważył. Uśmiechnęła się na wspomnienie kilku ostatnich godzin.
- Nie bardzo mogłam spać. Wiesz, ta sprawa z Manu i Thomasem...
- No właśnie. Wszyscy nie mogliśmy uwierzyć, że Sylvia była zdolna do czegoś takiego. - powiedział z przejęciem. - No ale teraz Ty i Thomas... - wyszczerzył się.
- Co Ci dolega Stefan? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Oooo ja tutaj wyczuwam że to nie spanie to chyba sprawka Morgiego była - wyszczerzył się ponownie.
- Stefan, co Ci dolega? - zapytała ponownie.
- Podobno teraz razem zamieszkacie to prawda? - spytał. - Jesteś w ciąży? - zapytał ponownie.
- Stefan Ty wstrętna plotkaro! - upomniała Go. - Wracaj na trening, natychmiast! - zaśmiał się.
- Najpierw rozmasuj mi nogę. Trochę mi się naciągnął mięsień. - podniósł nogę do góry. Dziewczyna natychmiast wzięła się za doprowadzenie skoczka do zdrowia. - To jak? Kiedy ślub? - pytał ciągle. - Bo wiesz, ja chętnie na jakiś bym poszedł. A nie myśleliście żeby zrobić taki podwójny? Razem z Gregiem? Fajnie by było... Chociaż nie, bo to wtedy tylko jedna impreza by była. - kontynuował a dziewczyna tylko wywracała oczami. - To może zróbcie w lecie? Tak dla kontrastu. Przynajmniej ciepło by było. Bo ten ślub w zimie to jakiś głupi pomysł. Ani się przewietrzyć jak się człowiek spije ani się spić bo zaraz konkurs noworoczny... No ale jak w lecie jak wtedy Schlieri już będzie miał dziecko na rękach? No to jak On się napije? Adela Mu nie da. Na bank Mu nie da... - gadał. Ktoś zapukał do drzwi i po chwili w gabinecie był już Gregor. - O wilku mowa. Beznadziejny termin ślubu żeś se wymyślił stary...
- Gotowe Stefan. - powiedziała. - Możesz wracać na salę. - dodała. - I ciesze się, że schudłeś. W końcu zaczniesz nadążać za wszystkimi na moich zajęciach. - zakończyła. Zaśmiała się kiedy wyszedł z lekko urażoną miną. - Co Cię do mnie sprowadza Gregor? - zapytała. 
- Właściwie to... chciałem pogadać. - stwierdził.
- Siadaj. - wskazała leżankę. Usiadła obok Niego i zerknęła na Jego dziwnie cichą twarz.
- Wiesz co chcę Ci powiedzieć. - zaczął.
- Wiem Gregor. - odparła dalej się ciepło uśmiechając.
- Powinnaś mnie nienawidzić po tym wszystkim co Ci powiedziałem. - stwierdził.
- Cały czas myślałeś, że to co robię to jest prawda. Więc miałeś prawo mieć o mnie takie a nie inne zdanie. Rozumiem to, bo na Twoim miejscu zachowałabym się tak samo więc właściwie to nie masz mnie za co przepraszać. I to ja powinnam Cię przeprosić za to, że tak Cię oszukiwaliśmy. - przyznała.
- Thomas wszystko mi wyjaśnił. - powiedział. - Nie mieliście innego wyjścia.
- Twoja nienawiść do mnie dodawała całej sytuacji autentyzmu. Dlatego nic Ci nie powiedzieliśmy. Nawet Adelka. Właściwie... to dzięki Niej wszystko się wyjaśniło. 
- Mój zdolny wścibski inkubatorek. - uśmiechnął się.
- Lepiej nie syp Jej tym komplementem. Oczywiście jeżeli chcesz żyć. - dodała i od razu przypomniało Jej się z jakim problemem teraz zmaga się blondynka. - Gregor mogę Cię o coś spytać?
- Jasne. - uśmiechnął się.
- Wiesz, że Adela jest dla mnie jak siostra, prawda?
- Wiem. - potwierdził.
- Chciałabym żeby była w pełni szczęśliwa. - dodała.
- Ja też tego chcę.
- A ostatnio tak nie jest. - powiedziała. Spojrzał na Nią zaskoczony. - Wiem, że starasz się spełniać wszystkie Jej zachcianki ale... oprócz zachcianek są też naturalne potrzeby fizjologiczne, które są równie ważne. Rozumiesz o co mi chodzi? - zapytała. Jego mina wskazywała na coś zupełnie innego.
- Chyba.. nie bardzo. Mów do mnie wprost. Nie jestem dobry w łamigłówkach. - poprosił.
- Przeleć Ją chłopie! - powiedziała poważnie powodując na Jego twarzy lekki szok. 
- Słucham? -  prawie pisnął.
- Ona cierpi na brak seksu przez Twoje głupie pomysły. Ciąża to nie choroba. A w pierwszym trymestrze sex jest cholernie potrzebny kobiecie. Żeby nadal czuła się kochana i atrakcyjna. Jak nie zaczniesz się z Nią kochać to gwarantuje Ci, że będzie gorszą jędzą niż jest teraz. A jak nadal będę wysłuchiwać Jej jęków i narzekań to przysięgam, że sama Cię wepchnę do Jej łóżka. - pogroziła.
- Ale... ja myślałem, że...
- Tak , wiem. Gwarantuję Ci, że Twój penis nie jest tak długi żeby zrobić dziecku krzywdę. - oświadczyła, ponownie powodując szok na jego twarzy. W tym momencie do gabinetu wszedł blondyn z ogromnym uśmiechem na ustach. Od razu podszedł do dziewczyny i pocałował Ją czule. Szatyn bez słowa wyszedł z sali.
- A ten co? - spytał zdziwiony zachowaniem przyjaciela.
- Idzie doprowadzić Adelkę do orgazmu. - oświadczyła. - Co mogę dla Ciebie zrobić? - spytała pomijając Jego zdezorientowaną minę.
- Jest taka jedna rzecz... - powiedział poważnie.


**********************************************************
Hejka :)
Przepraszam za poślizg ale komputer padł i musiałam Go wskrzeszać.
Dziękuję Wam za tak liczną obecność pod ostatnim postem. :)
I za opinie na temat nowego bloga.
Pomysły na historie są 2.
Teraz muszę tylko zdecydować się na to który wybrać.
Obiecuję, że z następnym rozdziałem przygotuję odpowiednią sondę.
A teraz zapraszam do komentowania :)
Buziole dzióbaski :*