wtorek, 17 czerwca 2014

28. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz…

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Siedziała naprzeciwko Niego nic nie mówiąc. Bo co można w takiej sytuacji powiedzieć? Kiedy Twoje najgorsze obawy się sprawdzają. Kiedy Twój przyjaciel, któremu tak bardzo się zaufało nagle zmienia stan rzeczy, stan przyjaźni. O ile można jeszcze mówić w tym wypadku o przyjaźni. Bo kiedy jedna osoba z dwojga przyjaciół kocha drugą osobę to o przyjaźni nie może być mowy. Wtedy pomiędzy tą dwójką wyrasta mur, którego nie da się niczym zastąpić, niczym zburzyć. Może być albo przyjaźń albo miłość. A tutaj przyjaźń byłaby tylko jednostronna bo On zawsze liczyłby na coś więcej. A tak nie można. To byłaby chora relacja, w której oboje by cierpieli. On – bo nie mógłby być tym kim chce, dla Niej i tylko dla Niej, Ona – bo nie potrafiłaby odwzajemnić Jego uczuć.
Jesteś pewna, że nie potrafisz ich odwzajemnić?” – zapytała cicho Jej podświadomość.
„Jestem z Maćkiem.”
To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
„To jest jedyna odpowiedź.”
Nie można blokować prawdziwych uczuć z poczucia obowiązku.
            Spojrzała na Niego smutnym wzrokiem. „Przepraszam, że Cię pokochałem.” Te słowa wryły się głęboko w Jej duszę. Powinny palić, powinny obrzydzać, powinny oburzać… A one sprawiały, że poczuła ciepło jakiego wcześniej nie czuła. Kiedy słyszy te słowa z ust bruneta potrafi jedynie się uśmiechnąć i odpowiedzieć, że to wie. Że to widzi. Ale tego nie czuje. A teraz? Burza jaka zapanowała w Jej umyśle tym jednym zdaniem wydawała się być nie do uspokojenia. Bo serce przyspieszyło, wyrywało się. A najbardziej przerażało Ją to, że serce chciało odpowiedzieć tym samym. Przestraszyła się własnych uczuć. Słowa tak piękne i tak ważne wypowiedziane tym pięknym głosem, którego słuchać mogła godzinami… I ten wzrok, który był tak smutny a zarazem tak spokojny. Bo wydusił to w końcu z siebie. Wyznał to co najbardziej Go dręczyło. Zrzucił z siebie ciężar tego uczucia. Tylko dlaczego na Nią? Dlaczego w tym momencie? Kiedy Ona tak bardzo chciała Mu pomóc a On tak bardzo tej pomocy potrzebował. Kiedy tak bardzo była Mu potrzebna. Chciała zostać w Jego życiu. Pomóc Mu się pozbierać i odrodzić na nowo. Tylko jako kto miałaby to zrobić? Nie mogła dawać Mu nadziei na coś czego nie może Mu obiecać. Bo przecież jest ktoś inny. Ktoś kto czeka na Nią w Polsce. Kto kocha, ufa i nigdy nie zawiedzie. Jak teraz, znając prawdę o uczuciach blondyna miałaby spojrzeć Maćkowi w oczy i powiedzieć, że nic się nie zmieniło? Jak wiedząc o Jego problemach mogłaby Go zostawić samego i tak po prostu się wyprowadzić? Tylko czy pozostanie tutaj jest w ogóle dopuszczalne?
- Nie możesz mnie przepraszać za swoje uczucia Thomas. – powiedziała po długiej chwili milczenia. – Za miłość nigdy nie należy przepraszać. – dodała cicho.
            Słysząc te słowa poczuł ogromną ulgę. Bo nie była zła, nie wyszła bez słowa zostawiając Go ze wszystkim samego. Nie powiedziała, że Go nienawidzi, że Ją zawiódł… Chociaż to ostatnie sam doskonale wiedział. Spieprzył wszystko na czym Mu zależało. Relacje z Nią, swoje życie… Stał nad przepaścią i tylko Ona trzymała Go za rękę żeby się z niej nie rzucił. Żeby nie upadł z hukiem. Utrzymywała Go przy życiu gdy się topił. Była Jego tlenem. Tylko na jak długo? Bo to był czas kiedy musiał powiedzieć już wszystko. Być szczerym od początku do końca, tak jak powinien. Tylko czy ta szczerość nie zmieni zbyt wiele?
- Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciała mnie znać. – powiedział z bólem. – Zawiodłem na całej linii. Siebie, swoich bliskich, Ciebie… Z każdym kolejnym dniem zawodzę coraz bardziej. Miałem się Tobą zaopiekować a zamiast tego dokładam Ci problemów. Obiecałem Maćkowi, że nie wepchnę się tam gdzie mnie nie chcą a właśnie to zrobiłem. Wczoraj zachowałem się jak kompletny idiota a to co powiedziałem było najgłupszą rzeczą jaką mogłem zrobić. Chciałem Cię zdobyć za wszelką cenę, odbić Cię Jemu. To ja wymyśliłem tą akcję z pożarem w Wiśle. Bo nie mogłem znieść świadomości, że spędzicie ze sobą noc… - przerwał. Chciał zobaczyć Jej reakcję ale pozostała cały czas z ta samą miną. Skupioną na Jego słowach. Analizującą wszystko po kolei. –Powiedz coś. – powiedział cicho. Milczała. To czego się dowiedziała było zbyt dużą dawką informacji. – Zośka odezwij się do mnie. Powiedz, że mnie nienawidzisz, że na nikim się tak nie zawiodłaś jak na mnie, że nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia ale nie milcz. – patrzył na Nią uparcie. Jej milczenie było gorsze od największej awantury.
- Ja… - zaczęła. Nie wiedziała co mogłaby Mu odpowiedzieć. – Ja… Ja przepraszam… - powiedziała w końcu i wyszła z mieszkania.

POLSKA…

            Kiedy życie Ci się sypie nie myślisz już o niczym. To co było dla Ciebie najważniejsze staje się najmniej istotne. Zastanawiasz się tylko co zrobić żeby nie posypało się bardziej. Ale to nie daje efektów. Wplątując się w coś co nie do końca jest mądre ryzykujesz konsekwencjami, które mogą zniszczyć wszystko.
- Jeśli będziesz dalej tak partolił skoki to Zocha na pewno zauważy. – powiedział blondyn. Brunet spojrzał na Niego z paniką w oczach. – Powiem to po raz ostatni. Porozmawiaj z Nią i wszystko wyjaśnij. To mądra dziewczyna więc zrozumie.
- I co potem? Jak ma to wszystko wyglądać? Ona w Innsbrucku z Thomasem a ja tutaj z…
- Rezygnujesz z Niej? Poddajesz się? Maciek nie możesz się załamywać tym co się teraz dzieje. Musisz po prostu to przyjąć do wiadomości i wziąć za wszystko odpowiedzialność. Jeżeli powiesz Jej prawdę i pokażesz, że jesteś odpowiedzialny za swoje działania to zrozumie i jeszcze będzie Cię we wszystkim wspierać. A jeżeli Jej nie powiesz to prędzej czy później to wyjdzie na jaw i dopiero wtedy zobaczysz kiepskie skutki swoich czynów.
- Jeśli Jej powiem to mnie zostawi. – jęknął. Usiedli na ławce pod skocznią.
- Jeśli Jej nie powiesz a dowie się o tym od kogoś innego to nie będzie chciała Cię znać. Naprawdę chcesz Jej dokładać do tego wszystkiego co Ją spotkało? Pokaż Jej, że jesteś z Nią szczery, że liczysz się z Jej zdaniem, że chcesz żeby wiedziała o Tobie wszystko.
- Dla Ciebie wszystko jest takie proste… Dawid… Ja teraz będę musiał się zająć Majką, a potem? Potem będzie coraz więcej obowiązków. Nawet nie wiem czy będę miał czas dla własnego dziecka a co dopiero dla Zośki.
- A może oprócz własnego dobra zacząłbyś myśleć o dobru tego dziecka, Majki i Zośki? Wiesz co? Dobrze, że przynajmniej dotarło do Ciebie, że będziesz ojcem. Czas dorosnąć stary.
- Ale ja myślę o Nich wszystkich! Myślisz, że co mam teraz w głowie? Ze skoki są ważne? Cały czas się zastanawiam jak mam to wszystko zorganizować! Jak powiedzieć Zosi, że będę miał dziecko, którego nie chcę z dziewczyną, której imienia jeszcze kilka dni temu nie pamiętałem. Jak zapewnić tej dziewczynie przyszłość i co będzie potem. – powiedział zdeterminowany. Schował twarz w dłonie. Załamał się. Świadomość tego, że zostanie ojcem dobijała Go. Bo czuł, że nie jest na to gotowy. Że to nie ten czas i nie ta kobieta.
- Pogadaj z Jaśkiem. – powiedział ciszej blondyn i odszedł w kierunku skoczni.

AUSTRIA, INNSBRUCK, KAWIARNIA W RYNKU…

            I co teraz? Maciek mógłby powiedzieć „a nie mówiłem?”. Tylko to nie pociesza i nie daje rozwiązania. Cóż... Nic nie da gotowego rozwiązania na tacy. Wplątała się w relacje tak skomplikowane, że aż niemożliwe. Przyjaźń… Obiecała Mu, że przy Nim będzie, że zawsze będzie mógł na Nią liczyć. Dlatego nie mogła Go teraz zostawić samego. Jego problem był zbyt duży. Ale On obiecał, że nigdy więcej Jej nie oszuka a tym czasem cały czas to robił. I dlaczego przyznał, że to wszystko jest prawdą? Dlaczego akurat teraz zebrało Mu się na szczerość kiedy tak bardzo potrzebowała przyjaciela przy sobie? Jak teraz miałaby wyglądać Ich relacja? Mieszkanie ze sobą w ogóle nie wchodziło w grę ale zostawienie Go samego również. Oczywiście mógł wrócić Gregor ale czy mogła Mu zaufać, że odpowiednio zajmie się Thomasem? No i jak miałaby wyglądać Ich współpraca w teamie kiedy atmosfera byłaby napięta jak struna? Tyle pytań przez jedno wyznanie, przez jedną chwilę prawdy, przez szczerość jaka powinna być między Nimi od samego początku. Tylko gdyby wyznał to wszystko wcześniej to gdzie byłaby teraz? Czy przyjęłaby posadę, dzięki której ratuje swojego brata?
A może gdyby był pierwszy teraz byłabyś z Nim i tuliła Go w swoich objęciach?” – pytała podświadomość. – „Zośka zastanów się czy nie mylisz uczuć.
„Co masz na myśli mówiąc czy nie mylę uczuć?”
Jesteś z Maćkiem a nie potrafisz Mu powiedzieć, że Go kochasz. A będąc w przyjaźni z Thomasem dziś chciałaś odpowiedzieć Mu tymi właśnie słowami.
„To była chwila słabości. Ja też potrzebuję bliskości. To był odruch, którego potem mogłabym żałować.”
Albo nie żałować. Wolisz żałować, że czegoś nie zrobiłaś czy że coś zrobiłaś? Sytuacja między Wami i tak jest zbyt skomplikowana. To niczego by nie zmieniło.
„Zmieniłoby wszystko.”
Jeden pocałunek wiele by wyjaśnił. Przynajmniej dowiedziałabyś się co czujesz.
„Nie.”
Wiesz, że jeśli Go z tym zostawisz to Go stracisz? Wszyscy Go stracą bo sobie nie poradzi.
„Wiem. Tylko…”
Tylko co? Czego Ty się boisz?
„Niczego. Już i tak nie mam nic do stracenia. Już chyba nic więcej nie może mnie zaskoczyć.”
Owszem może. Twoje uczucia mogą Cię zaskoczyć. Boisz się uczuć!
„A nie powinnam? Czuję się jak w jakimś kiepskim romansidle. Jak potem będę mogła spojrzeć Maćkowi w oczy?”
Masz rację, cierp. Tylko zastanów się teraz nad tym jaką widzisz przed sobą przyszłość. Bo z Maćkiem długo tak nie pociągniesz. A Thomas Cię uzupełnia. I kochasz Go.
„Nie, nie kocham… Nie wiem czy kocham… Na pewno nie kocham…”
Widzisz? Gubisz się we własnych uczuciach. Przemyśl to. A teraz wróć do Niego i pokaż Mu, że nie jest sam. Że mimo wszystko nadal uważasz Go za swojego przyjaciela. I dlatego Mu pomożesz.
***
            Siedział w pokoju przy biurku. Sam. Cisza wokół bolała. Po Jej wyjściu uświadomił sobie swój błąd. Niepotrzebnie mówił to wszystko. Ale kiedyś obiecał Jej szczerość więc chciał w końcu dotrzymać choć jednej obietnicy. Co jeszcze obiecał? Że więcej nie weźmie. A tymczasem siedział nad przezroczystym woreczkiem foliowym z białym proszkiem w środku i zastanawiał się czy to nie pomogłoby zapomnieć o samotności jaką teraz odczuwa. Samotność. Opuszczenie. Sam sobie na to zasłużył. Nie zdziwił się Jej reakcją. Miała do niej pełne prawo. Teraz Jej wyprowadzka była tylko kwestią czasu. Jej obojętność była spodziewanym skutkiem Jego zachowania. Co Mu pozostało?
Lilly idioto!” – krzyknęła podświadomość.
            Przed oczami stanął Mu obraz swojej córki. Ją także zawiódł. I zawiedzie. Bo kiedy Heinz dowie się o wszystkim na pewno odsunie Go od kadry. Być może już nigdy nie wróci zaufanie, którym się darzyli z trenerem i już nigdy nie będzie skakał. Ta wizja przerażała Go niesamowicie. Bo skoki były Jego życiem. Tylko czy bez tego magicznego proszku potrafił jeszcze się tym życiem cieszyć? Czy był w stanie tym życiem żyć? Wziął woreczek do ręki i zaczął go obracać.
Masz jeszcze Kristinę!
„Ona ma swoje życie.”
A Zośka nie ma? Dlaczego jedna przyjaciółka ma Ci pomóc a druga nie?
„Bo jedna jest matką mojego dziecka i musi je chronić przede mną.”
A drugą kochasz.
„Tak. A drugą kocham.”
            Podszedł do okna i spojrzał za nie. Sierpień był gorący ale i burzowy. Właśnie zbliżała się jedna z tych burz. Niebo było ciemne, zerwał się wiatr. Od razu pomyślał, że Zośka miała na sobie tylko cienką sukienkę wychodząc z mieszkania. Martwił się. W końcu była dla Niego teraz wszystkim. I wszystko stracił. Spojrzał ponownie na woreczek z kokainą.
Pokaż Jej, że dasz radę. Że chcesz. Zrób to dla Niej. Nawet jeśli ma Cię darzyć obojętnością do końca życia.” – podpowiadała podświadomość.
            Wziął torbę sportową i wyjął wszystkie woreczki jakie tam były. Potem wyjął zapasy z szuflady od biurka i te schowane pomiędzy książkami na półkach. Wszystko to wziął do rąk i stanął na środku pokoju. Wpatrywał się intensywnie próbując opanować chęć wzięcia choć jednej kreski. Ostatni raz. Zamknął oczy i wypuścił z rąk woreczki powodując, że znalazły się na podłodze wokół Niego. Nie miał siły. Był wrakiem emocjonalnym. Jego silna wola przeżywała zawał. Znów zaczęły drżeć Mu dłonie. Znów przyspieszył Mu oddech. Miał ochotę się rozpłakać z bezradności. To wszystko było takie trudne. I silniejsze od Niego. I wtedy poczuł ciepło. Jego dłonie znalazły się w innych dłoniach. Gorących, delikatnych i takich małych… Otwarł oczy i zobaczył Jej zatroskaną twarz. Jej oczy wyrażające strach, ból ale i ogromną determinację. Wiarę. Tylko w co? Właśnie w tych oczach znalazł odwagę. Siłę. Powróciła pewność, ze nie wszystko stracone. Jej wiara miała być Jego wiarą. Podniosła kilka woreczków i podała Mu je. Potem wzięła resztę i spojrzała na Niego z pytajnikami w oczach. I to w Ich relacji było najpiękniejsze. Że rozumieli się bez słów. Teraz liczyły się czyny. Musiał zrobić wszystko żeby do końca Jej nie stracić. Nogą kopnął drzwi do łazienki i stanął nad toaletą. Przez moment się zawahał. Jego organizm był za bardzo przyzwyczajony do tego uczucia mocy i pewności. A teraz miał to wszystko sobie odebrać. Poczuł Jej dłoń na swoim ramieniu. I to wystarczyło. Wyrzucił wszystkie woreczki i spuścił wodę. Odetchnął z ulgą. Pozbył się swojego przekleństwa…

- To jest pierwszy krok do wyzdrowienia Thomas. – powiedziała cicho. – Musisz tylko uwierzyć, że dasz radę i naprawdę tego chcieć. – dodała. Odwrócił się w Jej kierunku. Miał łzy w oczach. Czuł się tak bezsilnie… - Nie zostawię Cię z tym samego. – powiedziała cicho. –Nadal jesteś moim przyjacielem. I tak łatwo się mnie nie pozbędziesz…

*********************************************************************
I jest kolejny :) 
Z dedykacją dla jk :*
Buziole :*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

27. Przepraszam...

INNSBRUCK...

    Cały czas kiedy na niego patrzyła w głowie miała tylko jeden obraz. Jego twarz kiedy rozpaczliwie prosił o pomoc. "Pomóż mi...". Ta prośba zajmowała cały Jej umysł. Chyba nigdy nie przeżyła takiego zaskoczenia jak w momencie, kiedy uświadomiła sobie co tak na prawdę jest Thomasowi. Z czym tak na prawdę się zmaga. Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć? Jak Jego przyjaciele mogli tego nie zauważyć? Przecież w kadrze co chwilę robią wszystkim testy... Spał. A Ona przy Nim siedziała. Trzymała Go za rękę. Kiedy tylko chciała wyjść natychmiast się budził. A w tym momencie musiał wiedzieć że nie jest sam. Bo choroba jaka Go dopadła osamotniała człowieka. Musiał czuć, że ma kogoś kto pomoże Mu się z tego wydostać, kto nie pozwoli Mu utonąć. Wyciągnęła telefon i wysłała smsa do Samanthy. Powiadomiła Ją, że razem z Thomasem zjedli coś nieświeżego i że nie będzie ich następnego dnia w pracy. Tą samą wiadomość wysłała z telefonu Thomasa do trenera. Spojrzała na Jego twarz. Miał otwarte oczy. Były takie puste... Czerwone otoczki zniknęły. To był znak, że jest na dobrej drodze.
- Dlaczego? - zapytała cicho.
- Po wypadku... Nie radziłem sobie z tym wszystkim. Za każdym razem paraliżował mnie strach przed skokiem... Chciałem ale nie potrafiłem się przemóc. Stwierdziłem, że najpierw muszę popracować nad kondycją i wrócić do formy. Ale to też mi nie wychodziło... Nie chciałem tak skończyć kariery. Jeszcze nie teraz. - powiedział. - Chciałem tylko żeby nie bolało. Zacząłem od metadonu ale szybko zauważyłem, że po nim mam problemy z koncentracją. 
  Widziała jak się trzęsie. Dreszcze pojawiły się natychmiast. To zabrnęło stanowczo za daleko. Nie mogła pozwolić Mu dalej się niszczyć. Musiała coś zrobić. 
- Charlie pomogła? - zapytała cicho. Uśmiechnął się lekko ale wyglądało to bardziej jak grymas bólu. Owinął się szczelniej kocem.
- To miał być tylko raz. Na odblokowanie się. Wiele się słyszy o sportowcach na kokainie, którym pomogła odbić się od dna. - powiedział. - Odblokowałem się. Poczułem się wreszcie na siłach. W końcu miałem odwagę i siłę. Nie chciało mi się po tym jeść więc chudłem a to pomagało w dalszych lotach. Więc wziąłem kolejny raz. A potem kolejny...
- Dlaczego nikomu nic nie powiedziałeś? Masz tylu przyjaciół, którzy by Ci pomogli... 
- Nie wiem. - przerwał Jej. - Kiedy już się doświadczy tego co to daje... Człowiek nie chce się tym z nikim dzielić. Wtedy wszystko jest piękniejsze, łatwiejsze, ma się siłę, dobry humor... Od razu jest lepiej.
- To trzeba było jeść czekoladę Thomas! - warknęła. - Pomyślałeś o Lily?! Przecież nie jesteś głupi! Wiesz jakie to ma skutki! Na prawdę chciałeś żeby straciła ojca?! 
  Widziała ogromny smutek na Jego twarzy. Był załamany. 
- Thomas popatrz na siebie. To już nie jest zabawa w narkotyki. To jest już duży problem. - powiedziała delikatnie. - Pomogę Ci ale musisz mi na to pozwolić. - dodała. Patrzył na Nią jak małe dziecko, które właśnie narozrabiało i miało dostać karę. Bał się. Najzwyczajniej w świecie się bał. 
- Powiesz Heinzowi? - zapytał.
- Wiesz, że muszę. - westchnęła.
- Odsunie mnie od kadry. - powiedział z paniką w oczach. - Zośka błagam Cię nie mów nikomu. - prosił trzymając Ją mocno za rękę. - Przysięgam, że nigdy więcej nie wezmę tylko błagam Cię nie odbieraj mi tego co kocham robić... - jęknął. Nie mogła patrzeć na to jak cierpi. Tylko czy sama da radę Mu pomóc? Czy znajdzie jeszcze siłę na tą dodatkową odpowiedzialność? - Wiem, że proszę Cię o bardzo wiele ale proszę... daj mi szansę...
- Już dobrze Thomas... - powiedziała i mocno Go do siebie przytuliła. Cały drżał. Miał lekką gorączkę i nikogo bliskiego wokół. Tylko Ją. Zaczęła Go głaskać po głowie i plecach jak małego chłopca. - Poradzimy sobie. - szepnęła Mu na ucho. 

***

  Po niespokojnej nocy przyszedł dzień. Wciąż myślała o tym co powinna zrobić. Czy powiedzieć trenerowi czy nie. Z biegiem czasu kiedy Thomas przestanie brać i wróci na treningi Heinz zauważy zmianę. Obniżenie formy, słabszą kondycję... Wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. On będzie inny...
- Wiem, że stoisz w drzwiach Thomas - powiedziała ciepłym głosem. Odwróciła się w Jego stronę. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Sine podkowy pod oczami, zmęczona twarz, owinięty kocem... Patrzył na Nią smutnym wzrokiem pełnym wstydu i bezradności. I coś się w Niej odblokowało. Jakiś instynkt opiekuńczy. W tym momencie zdecydowała, że nie może Go z tym wszystkim zostawić samego. 
- Znajdzie się dla mnie coś do jedzenia? - spytał niemrawym głosem. Skutki odstawienia były widoczne gołym okiem. I będą widoczne jeszcze przez jakiś czas. 
- Siadaj, masz zjeść wszystko. - powiedziała i postawiła przed blondynem talerz pełen kolorowych kanapek. Uśmiechnął się lekko i wziął pierwszą z nich. Usiadła na przeciwko Niego i postawiła na stole kubki z herbatą. Po chwili z przerażoną miną odłożył kanapkę na talerz. - Thomas? Co jest? - spytała zdezorientowana.
- Nie czuję smaku... - powiedział cicho przestraszony. Jego dłonie zaczęły się trząść. - Boże co ja zrobiłem...
- Spokojnie... - podeszła do Niego i chwyciła Go za ręce. - Spójrz na mnie. - poprosiła spokojnie. Zrobił to. - Thomas to jest normalne po odstawieniu... ale jest odwracalne. Musisz tylko nauczyć się od nowa poznawać smaki. - dodała optymistycznie. Spojrzał na ich splecione dłonie. 
- Zośka... - zaczął nie patrząc Jej w oczy. Za bardzo się wstydził tego za co chciał Ją przeprosić. - Wczoraj... Ja powiedziałem coś co...
- Nie byłeś sobą. I ja to rozumiem. - przerwała Mu chcąc bardzo uwierzyć w te słowa. Tym razem spojrzał na Nią.
- Widzę jak dużą masz wiedzę na temat uzależnienia. Więc podejrzewam, że doskonale wiesz, że po kokainie nie mówi się tego co ślina na język przyniesie tylko to co w człowieku siedzi. - wyznał spokojnie. Jego oczy były pełne obawy. O to, że straci Ją i Jej przyjaźń przez swoją głupotę. Że po tym co usłyszała nie będzie chciała Go znać. Że uzna tą sytuację za zbyt trudną. A On tak bardzo Jej teraz potrzebował. - Przepraszam...
- Za co Ty mnie przepraszasz? - zapytała. Czuła, że nie powinna zadawać tego pytania. Że odpowiedź na nie spowoduje komplikacje nie do przejścia w ich znajomości. 
- Za to, że dowiedziałaś się o wszystkim w taki sposób, za to, że nie potrafię być z Tobą do końca szczery, że obiecałem, że więcej Cię nie oszukam a robię to cały czas. - wyznał na jednym wydechu. - Za to, że Cię pokochałem... - dodał ciszej. 

EGIPT...

   Pakując swoje rzeczy do walizki myśli miała zajęte ostatnią nocą. Czy to co się wydarzyło było czymś więcej niż do tej pory? Czy nadal tylko przelotnym romansem? Bolało Ją kiedy pomyślała, że nic dla Niego nie znaczy, bo po raz pierwszy w życiu chciała się zaangażować. Po raz pierwszy w życiu poczuła, że znalazła osobę, z którą mogłaby spędzić resztę życia. Że przy Nim nie musiałaby udawać twardej, niedostępnej, niezależnej... Mogłaby być sobą od początku do końca. Ale On sam powiedział że nie wie czym jest zakochanie, czym jest miłość. Nie potrafiła dłużej tak trwać. Nie potrafiła dłużej oszukiwać Jego i samej siebie. Nie potrafiła i nie chciała tak. To było zbyt wiele. 
- Co Ty robisz? - usłyszała za plecami. Po chwili szatyn był już przy Niej. Kiedy zobaczył spakowaną walizkę coś się w Nim zmieniło. Coś pękło. Poczuł niepokój. - Wyjeżdżasz? - zapytał patrząc na Jej twarz. Nie spojrzała nawet na Niego tylko nadal uparcie wrzucała rzeczy do walizki.
- Tak Gregor wyjeżdżam. 
- Dlaczego już? Mamy przecież jeszcze..
- Muszę. - przerwała Mu. - Muszę wrócić do Krakowa. Zająć się mamą Zośki. Odwrócił Ją w swoją stronę zmuszając Ją do tego, żeby na Niego spojrzała.
- Płakałaś.. - zauważył zdziwiony. 
- Zdarza mi się. Wyobraź sobie, że też mam uczucia, a przed chwilą oglądałam Titnica. - powiedziała i chciała się odwrócić ale uniemożliwił Jej to. - Czego chcesz? - warknęła.
- Chcę wiedzieć co tak na prawdę się dzieje. Widzę, że coś jest nie tak. Zwykle po takiej nocy nie miałaś tak beznadziejnego nastroju więc co się stało tym razem? Zrobiłem coś nie tak? 
 Jego wzrok wywiercał dziurę w Jej duszy. Bardzo chciała wykrzyczeć Mu co czuje ale co by to dało? Przecież On ma już kogoś. W dodatku jeśli wszystko pójdzie zgodnie z Jego planem to ten ktoś zostanie z Nim na resztę życia.
- To nie w Tobie jest problem Gregor. - powiedziała spokojnie. - To ja jestem popaprana.
- Potrzebujesz kłótni przed seksem? Możemy się pokłócić jeśli chcesz. Myślałem, że romantyzm to dobra odmiana ale jeśli tego nie chcesz będzie tak jak wcześniej. 
- Nie chcę żeby było jak wcześniej. - jęknęła. Usiadła na wielkim łóżku i spuściła wzrok. Usiadł obok Niej.
- Więc o co chodzi? Wytłumacz mi to. - poprosił.
 Spojrzała na Niego i nie mogła dłużej ukrywać prawdy.  To zjadało Ją od środka. 
- Zakochałam się. - wyznała. - Jakby tego było mało to w Tobie. - dodała. - Myślałam, że potrafię być tą drugą, tą na chwilę, wejść w układ z czystym seksem i zerem obietnic ale przy Tobie... Nie umiem. Wiem jakie masz plany, wiem czego w życiu chcesz dlatego nie mogę stawać Tobie i Sandrze na drodze do szczęścia jakkolwiek dziwne by ono nie było. I nie mogę też sama się oszukiwać bo to mnie zniszczy. A ja chcę jeszcze czegoś od życia. Dlatego muszę wrócić do Polski. - powiedział i wzięła walizkę chcąc wyjść z pokoju. Zatrzymał Ją przy drzwiach.
- To nie Ty jesteś popaprana... Ja...przepraszam. - powiedział.
- Za co? Gregor? To była nasza wspólna decyzja.
- Przepraszam, że nie umiem kochać. - powiedział. W Jego oczach mogła dostrzec wiele uczuć. Od zagubienia przez złość do istnej rozpaczy. Nie mogła więcej mieszać w Jego życiu. To przyniosłoby ból i Jemu i Jej. Ale Jego słowa tak bardzo bolały. Bo chciała Mu pokazać, że każdy umie kochać, że On nie jest jakiś inny. Tylko na to było już za późno. A Ona w brew pozorom nie była na tyle silna by to znieść. Wspięła się na palce i złożyła na Jego ustach czuły pocałunek. Jeden. Ostatni. I wyszła z pokoju uwalniając łzy...

POLSKA...

   Siedział w kuchni w małym mieszkaniu z nerwami w strzępach. Wiadomość jaką dostał poprzedniego dnia zburzyła Jego cały doskonały jak do tej pory świat. Dlaczego to musiało Go spotkać i to akurat w tym momencie? Czym sobie zasłużył na takie komplikacje w swoim życiu? Kiedy w końcu odetnie się od tamtego życia? Od tego kim był... Niestety każde zachowanie ma swoją cenę i konsekwencję. I konsekwencje dopadły Go właśnie teraz. Teraz kiedy pomimo zawirować w Jego życiu było dobrze.
- Maciek?
- Wiesz, że to wszystko komplikuje... - powiedział.
- Nie tylko Ty masz marzenia i plany. - odpowiedziała. Spojrzał na Nią i nadal nie mógł uwierzyć w to co się wydarzyło. - Wiesz czego chcę. - dodała.
- A Ty wiesz czego ja chcę. - odparł.
- Zrobię to jak tylko będzie to możliwe. Ale to nic nie zmieni.
- Mylisz się, to zmieni wszystko. - odparł uparcie. Pokręciła głową.
- Już zmieniło. Wtedy tylko się upewnisz, że od pewnych rzeczy nie ma już odwrotu. I że trzeba zacząć być dorosłym. 
- A Ty masz pewność, że to..
- Tak. - odparła pewnie. - Jutro... - zaczęła. - Jeśli byś chciał... Możesz iść ze mną...
- Nie chcę. - przewał Jej. - Może kiedyś. Jak już to od mnie dotrze. Na razie... Dzwoń do mnie jeśli będziesz czegoś potrzebowała. W weekend mam zawody w Szwajcarii postaraj się nie potrzebować zbyt wiele. - powiedział sucho i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami...

*********************************************************************************
Witajcie i przepraszam :)
Tytuł nawiązuje do bohaterów ale i do mnie.
Weekend miałam zawalony robota więc dopiero dziś dodaję kolejny rozdział. 
N i przepraszam za opóźnienie i za tak krótką treść.
Jutro będzie lepiej :)
A póki co mam nadzieję, że dobrze się Wam czyta :)
Buziole :*