AUSTRIA, INNSBRUCK…
Siedziała naprzeciwko Niego nic nie mówiąc. Bo co można w
takiej sytuacji powiedzieć? Kiedy Twoje najgorsze obawy się sprawdzają. Kiedy
Twój przyjaciel, któremu tak bardzo się zaufało nagle zmienia stan rzeczy, stan
przyjaźni. O ile można jeszcze mówić w tym wypadku o przyjaźni. Bo kiedy jedna
osoba z dwojga przyjaciół kocha drugą osobę to o przyjaźni nie może być mowy.
Wtedy pomiędzy tą dwójką wyrasta mur, którego nie da się niczym zastąpić,
niczym zburzyć. Może być albo przyjaźń albo miłość. A tutaj przyjaźń byłaby
tylko jednostronna bo On zawsze liczyłby na coś więcej. A tak nie można. To
byłaby chora relacja, w której oboje by cierpieli. On – bo nie mógłby być tym
kim chce, dla Niej i tylko dla Niej, Ona – bo nie potrafiłaby odwzajemnić Jego
uczuć.
„Jesteś pewna, że nie potrafisz ich odwzajemnić?” – zapytała cicho
Jej podświadomość.
„Jestem z Maćkiem.”
„To nie jest odpowiedź na moje pytanie.”
„To jest jedyna
odpowiedź.”
„Nie można blokować prawdziwych uczuć z poczucia obowiązku.”
Spojrzała na Niego smutnym wzrokiem. „Przepraszam, że Cię
pokochałem.” Te słowa wryły się głęboko w Jej duszę. Powinny palić, powinny
obrzydzać, powinny oburzać… A one sprawiały, że poczuła ciepło jakiego
wcześniej nie czuła. Kiedy słyszy te słowa z ust bruneta potrafi jedynie się
uśmiechnąć i odpowiedzieć, że to wie. Że to widzi. Ale tego nie czuje. A teraz?
Burza jaka zapanowała w Jej umyśle tym jednym zdaniem wydawała się być nie do
uspokojenia. Bo serce przyspieszyło, wyrywało się. A najbardziej przerażało Ją
to, że serce chciało odpowiedzieć tym samym. Przestraszyła się własnych uczuć.
Słowa tak piękne i tak ważne wypowiedziane tym pięknym głosem, którego słuchać
mogła godzinami… I ten wzrok, który był tak smutny a zarazem tak spokojny. Bo
wydusił to w końcu z siebie. Wyznał to co najbardziej Go dręczyło. Zrzucił z
siebie ciężar tego uczucia. Tylko dlaczego na Nią? Dlaczego w tym momencie?
Kiedy Ona tak bardzo chciała Mu pomóc a On tak bardzo tej pomocy potrzebował.
Kiedy tak bardzo była Mu potrzebna. Chciała zostać w Jego życiu. Pomóc Mu się
pozbierać i odrodzić na nowo. Tylko jako kto miałaby to zrobić? Nie mogła dawać
Mu nadziei na coś czego nie może Mu obiecać. Bo przecież jest ktoś inny. Ktoś
kto czeka na Nią w Polsce. Kto kocha, ufa i nigdy nie zawiedzie. Jak teraz,
znając prawdę o uczuciach blondyna miałaby spojrzeć Maćkowi w oczy i
powiedzieć, że nic się nie zmieniło? Jak wiedząc o Jego problemach mogłaby Go
zostawić samego i tak po prostu się wyprowadzić? Tylko czy pozostanie tutaj
jest w ogóle dopuszczalne?
- Nie możesz mnie
przepraszać za swoje uczucia Thomas. – powiedziała po długiej chwili milczenia.
– Za miłość nigdy nie należy przepraszać. – dodała cicho.
Słysząc te słowa poczuł ogromną ulgę. Bo nie była zła,
nie wyszła bez słowa zostawiając Go ze wszystkim samego. Nie powiedziała, że Go
nienawidzi, że Ją zawiódł… Chociaż to ostatnie sam doskonale wiedział.
Spieprzył wszystko na czym Mu zależało. Relacje z Nią, swoje życie… Stał nad
przepaścią i tylko Ona trzymała Go za rękę żeby się z niej nie rzucił. Żeby nie
upadł z hukiem. Utrzymywała Go przy życiu gdy się topił. Była Jego tlenem.
Tylko na jak długo? Bo to był czas kiedy musiał powiedzieć już wszystko. Być
szczerym od początku do końca, tak jak powinien. Tylko czy ta szczerość nie
zmieni zbyt wiele?
- Zrozumiem jeżeli nie
będziesz chciała mnie znać. – powiedział z bólem. – Zawiodłem na całej linii.
Siebie, swoich bliskich, Ciebie… Z każdym kolejnym dniem zawodzę coraz
bardziej. Miałem się Tobą zaopiekować a zamiast tego dokładam Ci problemów.
Obiecałem Maćkowi, że nie wepchnę się tam gdzie mnie nie chcą a właśnie to
zrobiłem. Wczoraj zachowałem się jak kompletny idiota a to co powiedziałem było
najgłupszą rzeczą jaką mogłem zrobić. Chciałem Cię zdobyć za wszelką cenę,
odbić Cię Jemu. To ja wymyśliłem tą akcję z pożarem w Wiśle. Bo nie mogłem
znieść świadomości, że spędzicie ze sobą noc… - przerwał. Chciał zobaczyć Jej
reakcję ale pozostała cały czas z ta samą miną. Skupioną na Jego słowach.
Analizującą wszystko po kolei. –Powiedz coś. – powiedział cicho. Milczała. To
czego się dowiedziała było zbyt dużą dawką informacji. – Zośka odezwij się do
mnie. Powiedz, że mnie nienawidzisz, że na nikim się tak nie zawiodłaś jak na
mnie, że nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia ale nie milcz. – patrzył na
Nią uparcie. Jej milczenie było gorsze od największej awantury.
- Ja… - zaczęła. Nie
wiedziała co mogłaby Mu odpowiedzieć. – Ja… Ja przepraszam… - powiedziała w
końcu i wyszła z mieszkania.
POLSKA…
Kiedy życie Ci się sypie nie myślisz już o niczym. To co
było dla Ciebie najważniejsze staje się najmniej istotne. Zastanawiasz się
tylko co zrobić żeby nie posypało się bardziej. Ale to nie daje efektów.
Wplątując się w coś co nie do końca jest mądre ryzykujesz konsekwencjami, które
mogą zniszczyć wszystko.
- Jeśli będziesz dalej
tak partolił skoki to Zocha na pewno zauważy. – powiedział blondyn. Brunet
spojrzał na Niego z paniką w oczach. – Powiem to po raz ostatni. Porozmawiaj z
Nią i wszystko wyjaśnij. To mądra dziewczyna więc zrozumie.
- I co potem? Jak ma to
wszystko wyglądać? Ona w Innsbrucku z Thomasem a ja tutaj z…
- Rezygnujesz z Niej?
Poddajesz się? Maciek nie możesz się załamywać tym co się teraz dzieje. Musisz
po prostu to przyjąć do wiadomości i wziąć za wszystko odpowiedzialność. Jeżeli
powiesz Jej prawdę i pokażesz, że jesteś odpowiedzialny za swoje działania to
zrozumie i jeszcze będzie Cię we wszystkim wspierać. A jeżeli Jej nie powiesz
to prędzej czy później to wyjdzie na jaw i dopiero wtedy zobaczysz kiepskie
skutki swoich czynów.
- Jeśli Jej powiem to
mnie zostawi. – jęknął. Usiedli na ławce pod skocznią.
- Jeśli Jej nie powiesz a
dowie się o tym od kogoś innego to nie będzie chciała Cię znać. Naprawdę chcesz
Jej dokładać do tego wszystkiego co Ją spotkało? Pokaż Jej, że jesteś z Nią
szczery, że liczysz się z Jej zdaniem, że chcesz żeby wiedziała o Tobie
wszystko.
- Dla Ciebie wszystko
jest takie proste… Dawid… Ja teraz będę musiał się zająć Majką, a potem? Potem
będzie coraz więcej obowiązków. Nawet nie wiem czy będę miał czas dla własnego
dziecka a co dopiero dla Zośki.
- A może oprócz własnego
dobra zacząłbyś myśleć o dobru tego dziecka, Majki i Zośki? Wiesz co? Dobrze,
że przynajmniej dotarło do Ciebie, że będziesz ojcem. Czas dorosnąć stary.
- Ale ja myślę o Nich
wszystkich! Myślisz, że co mam teraz w głowie? Ze skoki są ważne? Cały czas się
zastanawiam jak mam to wszystko zorganizować! Jak powiedzieć Zosi, że będę miał
dziecko, którego nie chcę z dziewczyną, której imienia jeszcze kilka dni temu
nie pamiętałem. Jak zapewnić tej dziewczynie przyszłość i co będzie potem. –
powiedział zdeterminowany. Schował twarz w dłonie. Załamał się. Świadomość
tego, że zostanie ojcem dobijała Go. Bo czuł, że nie jest na to gotowy. Że to
nie ten czas i nie ta kobieta.
- Pogadaj z Jaśkiem. –
powiedział ciszej blondyn i odszedł w kierunku skoczni.
AUSTRIA, INNSBRUCK, KAWIARNIA W RYNKU…
I co teraz? Maciek mógłby powiedzieć „a nie mówiłem?”.
Tylko to nie pociesza i nie daje rozwiązania. Cóż... Nic nie da gotowego
rozwiązania na tacy. Wplątała się w relacje tak skomplikowane, że aż
niemożliwe. Przyjaźń… Obiecała Mu, że przy Nim będzie, że zawsze będzie mógł na
Nią liczyć. Dlatego nie mogła Go teraz zostawić samego. Jego problem był zbyt
duży. Ale On obiecał, że nigdy więcej Jej nie oszuka a tym czasem cały czas to
robił. I dlaczego przyznał, że to wszystko jest prawdą? Dlaczego akurat teraz zebrało
Mu się na szczerość kiedy tak bardzo potrzebowała przyjaciela przy sobie? Jak
teraz miałaby wyglądać Ich relacja? Mieszkanie ze sobą w ogóle nie wchodziło w
grę ale zostawienie Go samego również. Oczywiście mógł wrócić Gregor ale czy
mogła Mu zaufać, że odpowiednio zajmie się Thomasem? No i jak miałaby wyglądać
Ich współpraca w teamie kiedy atmosfera byłaby napięta jak struna? Tyle pytań
przez jedno wyznanie, przez jedną chwilę prawdy, przez szczerość jaka powinna
być między Nimi od samego początku. Tylko gdyby wyznał to wszystko wcześniej to
gdzie byłaby teraz? Czy przyjęłaby posadę, dzięki której ratuje swojego brata?
„A może gdyby był pierwszy teraz byłabyś z Nim i tuliła Go w swoich
objęciach?” – pytała podświadomość. – „Zośka
zastanów się czy nie mylisz uczuć.”
„Co masz na myśli mówiąc
czy nie mylę uczuć?”
„Jesteś z Maćkiem a nie potrafisz Mu powiedzieć, że Go kochasz. A będąc
w przyjaźni z Thomasem dziś chciałaś odpowiedzieć Mu tymi właśnie słowami.”
„To była chwila słabości.
Ja też potrzebuję bliskości. To był odruch, którego potem mogłabym żałować.”
„Albo nie żałować. Wolisz żałować, że czegoś nie zrobiłaś czy że coś
zrobiłaś? Sytuacja między Wami i tak jest zbyt skomplikowana. To niczego by nie
zmieniło.”
„Zmieniłoby wszystko.”
„Jeden pocałunek wiele by wyjaśnił. Przynajmniej dowiedziałabyś się co
czujesz.”
„Nie.”
„Wiesz, że jeśli Go z tym zostawisz to Go stracisz? Wszyscy Go stracą bo
sobie nie poradzi.”
„Wiem. Tylko…”
„Tylko co? Czego Ty się boisz?”
„Niczego. Już i tak nie
mam nic do stracenia. Już chyba nic więcej nie może mnie zaskoczyć.”
„Owszem może. Twoje uczucia mogą Cię zaskoczyć. Boisz się uczuć!”
„A nie powinnam? Czuję
się jak w jakimś kiepskim romansidle. Jak potem będę mogła spojrzeć Maćkowi w
oczy?”
„Masz rację, cierp. Tylko zastanów się teraz nad tym jaką widzisz przed
sobą przyszłość. Bo z Maćkiem długo tak nie pociągniesz. A Thomas Cię
uzupełnia. I kochasz Go.”
„Nie, nie kocham… Nie
wiem czy kocham… Na pewno nie kocham…”
„Widzisz? Gubisz się we własnych uczuciach. Przemyśl to. A teraz wróć do
Niego i pokaż Mu, że nie jest sam. Że mimo wszystko nadal uważasz Go za swojego
przyjaciela. I dlatego Mu pomożesz.”
***
Siedział w pokoju przy biurku. Sam. Cisza wokół bolała.
Po Jej wyjściu uświadomił sobie swój błąd. Niepotrzebnie mówił to wszystko. Ale
kiedyś obiecał Jej szczerość więc chciał w końcu dotrzymać choć jednej
obietnicy. Co jeszcze obiecał? Że więcej nie weźmie. A tymczasem siedział nad
przezroczystym woreczkiem foliowym z białym proszkiem w środku i zastanawiał
się czy to nie pomogłoby zapomnieć o samotności jaką teraz odczuwa. Samotność.
Opuszczenie. Sam sobie na to zasłużył. Nie zdziwił się Jej reakcją. Miała do
niej pełne prawo. Teraz Jej wyprowadzka była tylko kwestią czasu. Jej
obojętność była spodziewanym skutkiem Jego zachowania. Co Mu pozostało?
„Lilly idioto!” – krzyknęła podświadomość.
Przed oczami stanął Mu obraz swojej córki. Ją także
zawiódł. I zawiedzie. Bo kiedy Heinz dowie się o wszystkim na pewno odsunie Go
od kadry. Być może już nigdy nie wróci zaufanie, którym się darzyli z trenerem
i już nigdy nie będzie skakał. Ta wizja przerażała Go niesamowicie. Bo skoki
były Jego życiem. Tylko czy bez tego magicznego proszku potrafił jeszcze się
tym życiem cieszyć? Czy był w stanie tym życiem żyć? Wziął woreczek do ręki i
zaczął go obracać.
„Masz jeszcze Kristinę!”
„Ona ma swoje życie.”
„A Zośka nie ma? Dlaczego jedna przyjaciółka ma Ci pomóc a druga nie?”
„Bo jedna jest matką
mojego dziecka i musi je chronić przede mną.”
„A drugą kochasz.”
„Tak. A drugą kocham.”
Podszedł do okna i spojrzał za nie. Sierpień był gorący
ale i burzowy. Właśnie zbliżała się jedna z tych burz. Niebo było ciemne,
zerwał się wiatr. Od razu pomyślał, że Zośka miała na sobie tylko cienką
sukienkę wychodząc z mieszkania. Martwił się. W końcu była dla Niego teraz
wszystkim. I wszystko stracił. Spojrzał ponownie na woreczek z kokainą.
„Pokaż Jej, że dasz radę. Że chcesz. Zrób to dla Niej. Nawet jeśli ma
Cię darzyć obojętnością do końca życia.” – podpowiadała podświadomość.
Wziął torbę sportową i wyjął wszystkie woreczki jakie tam
były. Potem wyjął zapasy z szuflady od biurka i te schowane pomiędzy książkami
na półkach. Wszystko to wziął do rąk i stanął na środku pokoju. Wpatrywał się
intensywnie próbując opanować chęć wzięcia choć jednej kreski. Ostatni raz.
Zamknął oczy i wypuścił z rąk woreczki powodując, że znalazły się na podłodze
wokół Niego. Nie miał siły. Był wrakiem emocjonalnym. Jego silna wola
przeżywała zawał. Znów zaczęły drżeć Mu dłonie. Znów przyspieszył Mu oddech.
Miał ochotę się rozpłakać z bezradności. To wszystko było takie trudne. I
silniejsze od Niego. I wtedy poczuł ciepło. Jego dłonie znalazły się w innych
dłoniach. Gorących, delikatnych i takich małych… Otwarł oczy i zobaczył Jej
zatroskaną twarz. Jej oczy wyrażające strach, ból ale i ogromną determinację.
Wiarę. Tylko w co? Właśnie w tych oczach znalazł odwagę. Siłę. Powróciła
pewność, ze nie wszystko stracone. Jej wiara miała być Jego wiarą. Podniosła
kilka woreczków i podała Mu je. Potem wzięła resztę i spojrzała na Niego z
pytajnikami w oczach. I to w Ich relacji było najpiękniejsze. Że rozumieli się
bez słów. Teraz liczyły się czyny. Musiał zrobić wszystko żeby do końca Jej nie
stracić. Nogą kopnął drzwi do łazienki i stanął nad toaletą. Przez moment się
zawahał. Jego organizm był za bardzo przyzwyczajony do tego uczucia mocy i
pewności. A teraz miał to wszystko sobie odebrać. Poczuł Jej dłoń na swoim
ramieniu. I to wystarczyło. Wyrzucił wszystkie woreczki i spuścił wodę.
Odetchnął z ulgą. Pozbył się swojego przekleństwa…
- To jest pierwszy krok
do wyzdrowienia Thomas. – powiedziała cicho. – Musisz tylko uwierzyć, że dasz
radę i naprawdę tego chcieć. – dodała. Odwrócił się w Jej kierunku. Miał łzy w
oczach. Czuł się tak bezsilnie… - Nie zostawię Cię z tym samego. – powiedziała
cicho. –Nadal jesteś moim przyjacielem. I tak łatwo się mnie nie pozbędziesz…
*********************************************************************
I jest kolejny :)
Z dedykacją dla jk :*
Buziole :*