sobota, 7 czerwca 2014

22. Zosia Samosia...

WISŁA...

   Tłumy ludzi. Wszędzie biało i czerwono. Mnóstwo rodzin z dziećmi i rozwrzeszczanych nastolatek. Rozglądała się dokoła nie bardzo wiedząc dokąd chce iść. Dokąd iść powinna. Przez te ostatnie 2 tygodnie nie była tu ani raz. Nie miała na to czasu. Rzadko dzwoniła. Nie miała siły udawać, że wszystko jest w porządku. Była zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Bo nie miała pojęcie, że przez dwa tygodnie może się zdarzyć tak wiele. Musiała pracować w dzień. Wzięła też dodatkowe prace w nocy... Wszystko byleby uzbierać pieniądze na to, co teraz jest dla Niej najważniejsze. Co zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Rodzina. Ale przyszedł czas na to, żeby powiedzieć prawdę i oznajmić coś co prawdopodobnie zmieni Jej życie. Jego życie. Ich życie... 
- Zosia! - usłyszała za plecami. Ten wesoły, beztroski głos. Tak chłopięcy a tak kochany. Odwróciła się i zobaczyła Go. Wesołego bruneta w kombinezonie rozsuniętym do połowy. Gorące słońce dokuczało wszystkim a najbardziej zawodnikom na pierwszych w tym sezonie zawodach. Uśmiechnęła się lekko widząc Go w końcu. Kiedy podbiegł bliżej Jego mina zrzedła a w oczach pojawiła się ogromna troska i lekki strach. - Zosia... Wszystko w porządku? Wyglądasz tak...
- Schudłam trochę. - powiedziała cicho. Mocno Ją do siebie przytulił i pocałował. Tak bardzo tęsknił za Jej ustami. Dopiero kiedy poczuł Ją przy sobie poczuł wielką ulgę. Ale nie trwało to długo.
- Jesteś chora? - zapytał z troską. - Jesteś bardzo blada. - zauważył.
- Jestem trochę zmęczona. - odparła spokojnie. - Jak samopoczucie przed pierwszym skokiem w tym sezonie? - zapytała chcąc oddalić się od tematu, który poruszyć chciała dopiero po zawodach.
- Lekki stres. Ale mając tutaj Ciebie wszystko jest tak jak ma być. - dodał i ponownie czule Ją pocałował. - Chodź, Twoje miejsce jest gdzie indziej. - powiedział i pociągnął Ją za rękę w stronę baraków.
  Wszyscy przywitali się z Nią wesoło i niestety każdy zauważył, że nie wygląda za dobrze.
- Adelka nie chciała przyjechać? - zapytał w pewnym momencie Dawid. Spojrzała na Niego z lekkim uśmiechem.
- Zdjęli Jej gips i od razu wykupiła sobie wycieczkę do ciepłych krajów. Szczerze mówiąc nawet nie wiem dokąd. Wyjechała wczoraj na 2 tygodnie. - odpowiedziała. Blondyn tylko pokiwał głową i wrócił do swojej dziewczyny. Z resztą bardzo ładnej blondynki.
- Tęskniłem za Tobą. - wyszeptał Jej do ucha brunet.
- Ja za Tobą też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. - powiedziała patrząc Mu w oczy.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał ponownie. Pokiwała głową i cmoknęła Go w usta.
- Maciek... - zaczęła ale nie wiedziała jak właściwie ma dokończyć to zdanie. Uśmiechnął się lekko.
- Barak na samym końcu. Thomas nie wie, że przyjechałaś więc pewnie będzie mile zaskoczony. - powiedział spokojnie. W Jego oczach nadal była ogromna zazdrość ale czuła, że Jej ufa i za bardzo cieszy się z Jej powrotu żeby dać ponieść się emocjom.
- Za ile zaczynacie?
- Za pół godziny.
- Będę spowrotem za 15 minut. - powiedziała i puściła Mu oko odchodząc w dół ogromnego placu.
 Wbrew pozorom w strefie pozbawionej "zwykłych kibiców" było mnóstwo ludzi. Gubiła się wśród nich. To prawda, że była bardzo niska. A teraz wśród takich tłumów czuła się jeszcze mniejsza. Dlatego kiedy znalazła odpowiedni barak bardzo się ucieszyła. Grupa skoczków była bardzo wesoła. Odbijali piłkę wszystkimi możliwymi częściami ciała dając przedstawienie wszystkim wkoło. Stanęła wśród obserwujących poczynania skoczków dziewczyn i przypatrywała się z lekkim uśmiechem na zmagania zawodników. Dopiero po kilku minutach została zauważona przez blondyna. Uśmiech na Jego twarzy był wielkości banana. Od razu do Niej podszedł i przytulił na przywitanie. Ale kiedy na Nią spojrzał...
- Obiecałaś, że będziesz o siebie dbać.
- Próbuję Thomas.
- Źle wyglądasz. Mam wrażenie, że zaraz mi się tutaj rozsypiesz. - powiedział z troską w głosie.
- Jest dobrze. - zapewniła chociaż Jej głos był słabszy niż zazwyczaj. Pokręcił tylko głową.
- Kiedy chcesz Mu powiedzieć? - zapytał poważniejąc.
- Po dzisiejszych zawodach. - odparła. Jej oczy mówiły wszystko. Opadała z sił. Miała dość. Jedyną osobą, której powiedziała co się w Jej życiu teraz dzieje był właśnie Thomas. Nawet Adela nie miała pojęcia o problemach z jakimi musiała się zmagać brunetka. Było Mu Jej cholernie szkoda. A najbardziej bolało Go to, że nie może Jej w żaden sposób pomóc, bo Ona takiego rodzaju pomocy nie chce. Jest zbyt dumna. Zbyt honorowa. Przytulił Ją do siebie mocno. Była taka krucha, jeszcze mniejsza niż kiedy widział Ją dwa tygodnie temu. Gdyby tylko mógł to nie wypuszczałby Jej z ramion. I zrobiłby dla Niej wszystko.
- Moja propozycja jest nadal aktualna. - powiedział Jej do ucha.
- Wiem. Ale wiesz doskonale, że Jej nie przyjmę.
- Uparta z Ciebie kobita. - zaśmiali się. - Wracaj do Maćka. Tęsknił za Tobą jak cholera. - powiedział.
- Chciałam się jeszcze przywitać z Gregorem. - uśmiechnęła się miło.
- Gregor zrobił sobie wakacje. Poleciał do Egiptu na dwa tygodnie. - oznajmił blondyn.
- Teraz? - zdziwiła się.
- Stwierdził, że musi się odstresować. I że wróci na kolejne zawody.
- A kiedy wyjechał?
- Wczoraj a co? - zapytał. Nie odpowiedziała od razu. Być może to był tylko zbieg okoliczności.
- Wiesz, że Greg i Adela... - zaczęła.
- Wiem. - westchnął. - Ale obiecał, że więcej się to nie powtórzy. W końcu ma zamiar oświadczyć się Sandrze. - powiedział kręcąc głową z ciągłym niedowierzaniem, że to co mówi jest prawdą.
- Adela wczoraj wyjechała do ciepłych krajów żeby się "zregenerować". - powiedziała patrząc na Niego poważnie.
- Chyba nie sądzisz, że Oni razem tam pojechali... - zaśmiał się nerwowo. Po chwili spoważniał. - Jasna cholera. - przeklął.
- Thomas... Nie mamy na to wpływu. Teraz już nie. - powiedziała lekko przerażona tym co działo się z Jej przyjaciółką. - Nic nie zauważyłam... - dodała cicho.
- Hej, miałaś na głowie co innego a nie niańczenie dorosłych ludzi. Ja też nic nie widziałem. Greg był tak samo dziecinny jak zawsze.
- Mam nadzieję, że nie narobią głupot.
- O ile już tego nie zrobili. - skomentował zły na samego siebie. Sandra była jaka była ale jeżeli Schlierenzauer miał zamiar Jej się oświadczyć to nie miał prawa Jej tak traktować. Oszukiwać i zdradzać. A Adeli zawracać w głowie i wykorzystywać. Nie mógł pojąć zachowania przyjaciela.
- Musze wracać do Maćka. - stwierdziła. - Pewnie zobaczymy się niedługo. - dodała. Uśmiechnął się i pożegnał z Nią buziakiem w policzek. - Powodzenia. - szepnęła Mu do ucha.
***
  Po powrocie do "obozu" biało-czerwonych w większości tylko słuchała opowiadań o tym co się działo podczas treningów, o tym jak Maciek świrował kiedy nie dzwoniła, o tym jak ciągle o Niej gadał i jak wkurzał chłopaków tym swoim romantyzmem. Uśmiechała się jak tylko była w stanie. Niestety Jej głowę zajmowało teraz zupełnie coś innego. I nie dało się tego nie zauważyć.
- Jesteś jakaś milcząca. - powiedział głaskając Ją po dłoni. - Widzę, że odpłynęłaś. Zastanawiam się tylko gdzie. - dodał ciszej. Co mógł sobie pomyśleć? Że myślami jest z kimś innym. I była. Tylko nie z tym o kim On myślał.
- Mam kłopoty Maciek. - wyznała. Nie wytrzymała. Musiała Mu powiedzieć. Choć trochę. W Jej oczach coś zgasło. Stały się po prostu smutne. Pozbawione życia. Przestała się uśmiechać. Po prostu wtuliła się w Niego mocno.
- Co się dzieje? - zapytał przejęty.
- Porozmawiamy po zawodach dobrze? - spytała. - Teraz masz się skupić na skoku. Wygraj to. - powiedziała i wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu. Usłyszeli głos Łukasza, który wołał wszystkich na zbiórkę. - Trzymam kciuki - szepnęła i pocałowała Go czule. Chciała odejść ale zatrzymał Ją jeszcze na chwilę.
- Zośka cokolwiek się nie dzieje ja zawsze Ci pomogę. Pamiętaj o tym. - powiedział. Pokiwała głową i odeszła w stronę dziewczyny Dawida stojącej przy barierkach.
***
  Podczas zawodów mocno trzymała kciuki za Maćka. Chciała żeby wygrał. Widziała jak bardzo jest zdeterminowany. Jak bardzo chce. Jego ambicja kiedyś może zrobić Mu krzywdę ale póki nad Nią panuje nie jest zła. I wyszło Mu. Skupił się na tym co ma robić i zrobił to świetnie. Ten sezon zapowiadał się dla Niego fantastycznie. Zdobył pierwsze zwycięstwo i aż kipiał radością stojąc na podium. A będąc o oczko wyżej od Thomasa był jeszcze bardziej dumny niż kiedykolwiek. Duch rywalizacji pomiędzy tą dwójką był wyczuwalny na kilometry. Nawet na podium dało się zauważyć dystans jaki do siebie mają.
  Atmosfera zawodów była tak fantastyczna, że na chwilę zapomniała o problemach. Dziewczyna Dawida - Patrycja była przesympatyczna osobą, która może nie mówiła zbyt wiele ale sama Jej obecność dodawała kolorów. Po prostu była wiecznie uśmiechnięta. I bardzo wspierała swojego chłopaka. Widać było, że Go kocha. Tak naturalnie i prawdziwie. A On na Nią patrzył jak na obrazek. Widząc to uczucie brunetka pomyślała jeden jedyny raz, że może to i lepiej że Adela wybrała Gregora. Ta myśl była chwilowa. I więcej nie powróciła. Kiedy tylko Adela wróci z wakacji... No właśnie. Kiedy Ona wróci Zośki już tutaj nie będzie. Westchnęła.
  Czekając aż fotoreporterzy się nazachwycają Maćkiem zdołała pogratulować Thomasowi i Stefanowi, którzy zajęli 2 i 3 miejsce. Niestety ich też dorwał tłum dziennikarzy więc z dłuższej pogawędki nie wiele wyszło. W końcu poczuła na swoich biodrach czyjeś dłonie. Uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła w stronę bruneta. Skradł Jej całusa i wyszczerzył się jak głupi.
- Wygrałem - stwierdził ucieszony.
- Oo na prawdę? Nie zauważyłam. - zaśmiała się.
- Ty jędzo wstrętna... - zaczął Ją łaskotać.
- Maciek... hahaha... wystarczy...hahaha... proszę... - wysapała.
- Przejdziemy się? - zapytał trochę poważniejąc. Pokiwała głową i ruszyła za Nim. Zerknęła tylko w stronę blondyna, który pokazał Jej trzymane kciuki.

   Spacer zaczął się od milczenia. Sama ich obecność była dla Nich kojąca. Ale zawsze przychodzi ten czas, w którym ktoś musi zacząć rozmowę. Brunet bardzo martwił się o dziewczynę. W końcu powiedziała, że ma kłopoty. Źle wyglądała. Była przygaszona. Obawiał się najgorszego. Ale nie chciał pytać wprost. Chciał z Nią spędzić jak najwięcej czasu. Usiedli na jednej z ławek w parku. Trochę oddalonych od reszty. Tak żeby mogli swobodnie porozmawiać. Bez zbędnych świadków czy natrętnych fanek. To miał być czas dla Nich. Nadal trzymał Ją za rękę głaskając kciukiem Jej dłoń. Patrzyła na drzewa przed Nimi. Domyślał się, że musi być źle, bo w takim stanie Jej jeszcze nie widział.
- Zośka mów bo nie wytrzymam. - zaczął. Spojrzała na Niego smutno. - Kochanie co się dzieje? Martwię się. A kiedy nic nie mówisz to mam same czarne wizje przed oczami. - dodał ciszej.
- Kiedy wróciłam do Krakowa... - zaczęła. - Dostałam telefon ze szpitala. Mój brat i moja mama mieli wypadek. Zderzyli się czołowo z ciężarówką, którą prowadził jakiś pijany facet. - powiedziała. Zamarł. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Zobaczył łzy w Jej oczach. Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie wszystko. - Moja mama jest nadal w śpiączce. - dodała cicho. - Ma bardzo duży obrzęk mózgu, lekarze mówią, że nie wiadomo czy przeżyje. - pojedyncza łza spłynęła Jej po policzku. Już tyle łez wylała że nie wiedziała skąd brały się kolejne. Natłok emocji i myśli powodował, że czuła się przygniatana. Czuła, że brakuje Jej powietrza. Ścisnął mocniej Jej dłoń. Milczał. Musiała się wygadać. - Mój brat... Ma cholernie ciężki uraz kręgosłupa. Stracił władze w nogach. Lekarze tutaj nie mogą nic zrobić. Skazali Go na wózek Maciek. - powiedziała z rozpaczą. Nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Patrzył na Nią z niedowierzaniem i ogromnym współczuciem. Zastanawiał się dlaczego to właśnie Ją to spotkało.
- Zosia... - zaczął ale nie wiedział jak skończyć. To wszystko było dla Niego ogromnym szokiem i zaskoczeniem. Przytulił Ją mocno do siebie a z oczy popłynęły Jej łzy. Bardzo potrzebowała Jego wsparcia. Jego miłości. Mimo, że uważała, że sama już nic nie potrafi czuć. Że zagubiła się we własnych uczuciach. Że wyłączyła je żeby tylko przetrwać jakoś to wszystko. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś od razu? - zapytał.
- Bo wiem, ze zrezygnowałbyś ze startu w zawodach żeby ze mną tam być a tego nie mogę od Ciebie wymagać. - odparła.
- To najgłupszy argument jaki kiedykolwiek słyszałem. - powiedział. - Jak Ci mogę pomóc? - zapytał. Odsunęła się lekko od Niego i spojrzała poważnie w Jego wielkie czekoladowe oczy. To nie było wszystko co miała Mu do zakomunikowania.
- Dla mojego brata... jest jeszcze szansa. - oznajmiła.
- To chyba dobra wiadomość, prawda? - zapytał niepewnie.
- Yhym... Jest możliwość przeprowadzenia odpowiedniej operacji, która da Mu szanse do powrotu do normalnego funkcjonowania. Tylko, że ta operacja musiałaby odbyć się w Stanach Maciek. - powiedziała. - I potrzebuję na Nią 200 tysięcy. - dodała z rozpaczą. Wciągnął głośno powietrze. Pierwsza myśl jaka przyszła Mu do głowy to skąd Ona weźmie tyle pieniędzy.
- Nie martw się, coś wymyślimy. - zapewnił. Pokręciła głową. - Zośka... Mam odłożone trochę pieniędzy, jeżeli tylko się mają na coś przydać to chcę żeby przydały się Twojemu bratu.
- Nie Maciek. - zaprzeczyła. Kolejny raz usłyszała, że ktoś chce dać Jej dużą kwotę pieniędzy. Najpierw Thomas, potem Maciek... Tego było za dużo. Nie mogła pozwolić na to, żeby ktoś dawał Jej tak wielkie sumy. - Po pierwsze nie miałabym Ci ich jak później oddać. Po drugie... Jeśli pomógłbyś mi i dowiedziałyby się o tym media wszystkie fundacje zgłosiłyby się do Ciebie o pomoc. Nie mogę od Ciebie przyjąć ani złotówki.
- Zośka co Ty gadasz? Przecież jesteśmy razem! Kocham Cię słyszysz? Nie mogę tak po prostu Cię z tym zostawić samej. - powiedział patrząc Jej w oczy zdeterminowanym wzrokiem. Znów pokręciła głową.
- Od dwóch tygodni pracuję w gabinecie fizjoterapeutycznym. W dzień. W nocy sprzątam przychodnię. Wzięłam kredyt pod zastaw domu. Chcę wysłać Szymona do Stanów jak najszybciej. - oznajmiła uspokajając oddech.
- I z czego chcesz to spłacać? Chcesz się zamęczyć na śmierć harując w dzień i w nocy? Zośka Ty już wyglądasz jakbyś miała się przewrócić a co będzie potem? Jak Ty to sobie wyobrażasz? Do końca życia będziesz spłacać taki kredyt. - dodał z desperacją w głosie.
- Ta praca jest tylko tymczasowa. Ja... Ja mam już ofertę, dzięki której będę w stanie spłacić kredyt i normalnie funkcjonować. - wyznała. Zaskoczyła Go tym.
- Jaką? - zapytał.
- Maciek, pamiętasz jak brałam lekcje niemieckiego?
- Tak, z Thomasem.
- Dokładnie... Były mi potrzebne bo dostałam się na staż do świetnego gabinetu w Wiedniu. Miałam go zacząć zaraz po skończeniu studiów ale okazało się, że zwolniło się jakieś miejsce i...
- I? - drążył chociaż wiedział do czego ta rozmowa zmierza. I bardzo nie chciał tego usłyszeć.
- Zaczynam za tydzień. - oznajmiła. - W środę mam samolot do Wiednia. Jeżeli wszystko pójdzie sprawnie to Szymon za miesiąc wyleci do Stanów. - dodała.
- Ale to praca tylko na rok. - przypomniał. Spojrzała na Niego smutnym wzrokiem i pokręciła głową.
- Maciek... Wyjeżdżam na tak długo jak długo będę musiała spłacać kredyt. Tylko tak będę w stanie wszystko sobie uporządkować i normalnie żyć. - oznajmiła. Poczuł ukłucie w sercu. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Zamknął oczy i schował twarz w dłonie. - Nie mam innego wyjścia. - szepnęła kładąc dłoń na Jego ramieniu.
- Czyli... to koniec? - zapytał. Pierwszy raz zobaczyła w Jego oczach łzy. To było ciężkie. Trudne. Ale konieczne. - Nie chcę się z Tobą rozstawać. - dodał. Chwycił Ją za ręce i spojrzał prosto w oczy. - Kochasz mnie? - zapytał. Tego obawiała się najbardziej. Właśnie tego pytania.
- Wiem, że nigdy Ci tego nie powiedziałam... Uczucia teraz nie mają znaczenia.
- Jak to nie mają? - prawie pisnął. - Jeśli mnie kochasz to przetrwamy to słyszysz? Nie da się zniszczyć miłości przeciwnościami losu.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz Maciek? Ty w rozjazdach, ja w Wiedniu... To się nie uda. - wyznała z bólem.
- Uda się tylko musimy w to uwierzyć. - powiedział pewnie. - Skoro wszystko chcesz robić sama bez niczyjej pomocy to chociaż spróbuj powalczyć dla Nas. O Nasze szczęście. - dodał. - Chcę tylko wiedzieć, czy kiedy przyjadę do Wiednia to będę miał do kogo. - zakończył.
- Zawsze. - szepnęła. Nie czekał na więcej. Przyciągnął Ją do siebie i pocałował. Z wielkim uczuciem, z wielką tęsknotą ale i z wielką nadzieja, że słowa, które zostały tu wypowiedziane nie będą jedynie złudną wizją przyszłości. Chciał, żeby były przyszłością. Mimo, że trudną i pełną tęsknoty i wyrzeczeń.
 Póki co mieli 3 dni żeby nacieszyć się sobą na zapas. Żeby spędzić jak najwięcej czasu razem. Żeby zapamiętać każdą wspólną chwilę, każdy dotyk, każdą noc, każde słowo... Bo choć wiele nadziei było w ich sercach gdzieś tam głęboko czuli, że to będzie ogromna walka.

***********************************************************************************
Witajcie :)
Wczorajszy dzień był dla mnie dość trudny dlatego rozdział dopiero dzisiaj.
Jak widać wiele się dzieje. 
Niekoniecznie dobrego.
Ale czy wyjazd Zośki nie przyniesie czegoś nowego?
Mam nadzieję, że dobrze się Wam to czyta i dziękuję za wiadomości wysłane do mnie przez formularz :)
Ten rozdział jest dla Ciebie Kamila Sztuk ;)
Buziole :*

czwartek, 5 czerwca 2014

21. Trójkąty i kwadraty...

WISŁA, HOTEL...

   Cicho otwarła drzwi do pokoju hotelowego. Światło było zgaszone więc wydawało Jej się, że Maciek śpi. W końcu było już dobrze po 23:00. Miała wrócić po 2 godzinach a wraca po 4. Była pewna, że będzie zły. 5 smsów, które od Niego dostała to jasny znak tego, że nie podobało Mu się, że spędza tyle czasu z Thomasem. Odpisała na ostatni. Że wszystko jest w porządku i że wróci przed północą. Nie dostała odpowiedzi więc chyba się obraził. Zdjęła szpilki i na palcach przeszła do sypialni. Światło księżyca oświetlało Jego twarz. Siedział na fotelu obok okna i patrzył na wejście do korytarza, w którym teraz stała. Czyli nie spał... Zaświecił małą lampkę stojącą na stoliczku obok łóżka. Patrzył na Nią z wyraźną pretensją. Westchnęła.
- 2 godziny. - powiedział cicho. 
 Oparła się o ścianę.
- Byliśmy się przejść, zagadaliśmy się i zeszło nam trochę dłużej. - wyjaśniła spokojnie.
- Trochę? - zapytał z lekką drwiną. Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie jedną z przyjemniejszych.
- Wysłałam Ci wiadomość, że wrócę przed północą i jestem. Zachowujesz się jak mój ojciec a nie jak chłopak. O co Ci chodzi?
- Mi? O nic. - wzruszył ramionami. - Cieszę się, że z Thomasem bawiłaś się tak dobrze, że straciłaś poczucie czasu i udało Ci się o mnie zapomnieć. - powiedział. Pokręciła głową. 
- Maciek proszę Cię, nie psuj nocy przez bezpodstawną zazdrość. - powiedziała delikatnie.
- Bezpodstawną zazdrość? - wstał. - A jak Ty byś się czuła jakbym spędził cały wieczór z jakąś napaloną na mnie laską co?
- Thomas chce tylko się zaprzyjaźnić. A dzisiaj miał mi wytłumaczyć dlaczego nie powiedział mi prawdy. Dobrze o tym wiesz. Nie możesz tak reagować na każdą moją rozmowę z Nim. - zdenerwowała się.
- Wiesz co? Czasem mam wrażenie że masz gdzieś to co ja czuję. - powiedział gorzko. - Że dla Ciebie najważniejszy jest Thomas i cokolwiek bym nie zrobił to jestem na przegranej pozycji bo albo On Cię potrzebuje albo zrobiłby wszystko lepiej. - dodał.
- Przestań wygadywać głupoty! - powiedziała ostro. - A nad sobą się zastanowiłeś? Odkąd się dowiedziałeś o mojej znajomości z Thomasem ciągle masz o wszystko pretensje i na nic mi nie pozwalasz! Wiesz jak się z tym czuję? Jakbym była Twoją własnością. Nie chcę być traktowana jak zabawka Maciek! - nie wytrzymała. Emocje wzięły górę. Pierwszy raz krzyknęła w Jego obecności i to w dodatku na Niego. Wpatrywał się w Nią zacięcie po czym po prostu wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Z całej siły walnęła pięścią w ścianę, a z oczu popłynęły Jej łzy. Łzy bezradności. Bo przecież nie zrobiła nic za co mógłby urządzić Jej taką awanturę. Nie tak chciała zakończyć ten wieczór...

***

- O tak Schlierenzauer, pokaż co tam masz! - krzyknęła szczerząc się do szatyna.
  Jego wzrok miotał piorunami. Miał ochotę wziąć tą irytującą blondynkę na bok, mocno Nią szarpnąć a potem zaciągnąć do łóżka. Sam dziwił się swoim myślom ale Jej zadziorność działała na Niego jak magnes. Im bardziej Go wkurzała tym bardziej stawała się dla Niego pociągająca. Z niechęcią zdjął spodnie zostając w samych slipkach wśród całej reszty towarzystwa. Każdy z grających czegoś się już zdążył pozbyć. Każdy oprócz blondynki. Adela swoim stylem gry doprowadzała Go do szału. Nie mógł Jej rozgryźć. Dlatego też za każdym razem przegrywał. Uniosła brew i posłała Mu szyderczy uśmiech spoglądając na Jego gatki.
- Nie dla psa kiełbasa. - warknął w Jej kierunku.
- Pochlebiasz sobie Schlieri. - stwierdziła. - Schowaj robaczka i lulu. Panowie, świetnie się z Wami współpracowało ale pora iść spać. - powiedziała i wstała od stołu.
- Chcę rewanż! - powiedział stanowczo szatyn. Spojrzała na Niego z uśmiechem na twarzy. Wszyscy powoli opuszczali pokój Gregora i udawali się do swoich sypialni. Po wyjściu ostatniego gościa została już tylko Ona.
- Następnym razem.
- Teraz.
- Powiedz po prostu, że chcesz mnie rozebrać i przelecieć. Masz to wypisane na twarzy. - wywróciła oczami. Zbliżył się do Niej i zmrużył oczy.
- Ty też masz na mnie ochotę. Sama to dzisiaj przyznałaś. - powiedział ciszej.
- Mówiłam to bo chciałeś mnie utopić w basenie. - broniła się. - Swoją drogą ten numer był kiepski. Twoje pomysły są tak durne, że mam ochotę zaśpiewać "O głupoto bądźże pozdrowiona".
- ooo jaka riposta... zabłysnęłaś jak chrząstka w salcesonie!
- Wiesz co? Lecz se te krzywe nogi bo na głowę już stanowczo za późno wieśniaku!
- Wieśniaku?! Ach no tak... zapomniałem Cię poprosić o zdjęcie. Potrzebuję je bo mi krowa nie chce zdechnąć!
 Mierzyli się wzrokiem jakby toczyli jakąś wojnę. Emocje sięgały zenitu. 
- Stanął Ci. - zauważyła nadal patrząc Mu w oczy.
  Nie czekał na pozwolenie. Po prostu wpił się ustami w Jej usta całując Ją z pasją i namiętnością jakiej jeszcze nigdy nie czuł. Oparł Ją o ścianę i otoczył ramionami uniemożliwiając ucieczkę. Ale czy Ona w ogóle chciała uciec?...

***

   Kiedy wrócił do pokoju Ona leżała w łóżku odwrócona w stronę okna. Był pewien, że spała. Od razu skierował się do łazienki. Gorący prysznic rozluźnił Jego spięte z nerwów mięśnie. Dlaczego tak bardzo przeżywał każdą Jej rozmowę, każe jej nawet wspomnienie o Morgensternie? Dlaczego tak panicznie bał się, że Go zostawi? Cholernie Mu zależało ale jak na razie okazywał to w beznadziejny sposób. Nie mógł uwierzyć, że posiada w sobie takie pokłady zazdrości. O żadną dziewczynę nigdy nie był tak zazdrosny jak teraz o Zośkę. Męczyło Go to. Bardzo. Poczuł lekki chłód na plecach. Ktoś otwarł kabinę prysznicową i po chwili przylegał już ciepłym ciałem do Jego pleców. Szok na Jego twarzy kiedy się odwrócił był ogromny. Tuliła się do Niego, wpatrywała się w Jego oczy. Po tylu nieprzyjemnych słowach jakie do Niej wypowiedział. Jej oczy były zaszklone ale pełne czegoś... pięknego. Czegoś prawdziwego. Uczucia, które chciała Mu teraz pokazać w całej okazałości. Poczuł wstyd. Nie dlatego, że byli kompletnie nadzy ale dlatego, że Jej tak bardzo na Nim zależało, że była w stanie znieść Jego awantury, wybaczyć Mu i do tego tak bardzo zaufać, że stała teraz przed Nim z malującym się na twarzy strachem ale i pożądaniem. Dotknęła Jego policzków i delikatnie, powoli zjechała dłońmi na szyję... ramiona... obojczyki... klatkę piersiową... Poczuł przyjemny dreszcz rozchodzący się wzdłuż kręgosłupa. Serce wyrywało Mu się z piersi kiedy była tak blisko. Kiedy mógł podziwiać Jej piękno w całym swoim majestacie. Cały czas patrzyła Mu w oczy...
  Ona również czuła ten dreszcz podniecenia, który rozpalał zmysły. Dlaczego tam weszła? Instynkt. Poczucie, że najwyższy czas pokazać Mu jak bardzo poważnie traktuje tą znajomość. Jak bardzo Jej zależy na tym, żeby było dobrze. Pogłaskał Ją po policzku. W Jego oczach był wstyd. Było też ogromne poczucie winy. Ale oprócz tego znalazło się ciepło, uczucie i pożądanie. Iskry, które chciał przed Nią ponownie ukryć, a które tak bardzo wyrywały się w Jej stronę. Zbliżył się do Niej jeszcze bardziej przysuwając do ściany. Chłód płytek spowodował dreszcz na Jej ciele. Poczuła Jego ciepłe dłonie na swoich biodrach i gorące, spragnione usta na swoich ustach. Czułość, zmysłowość i namiętność jaką Jej przekazywał była tak intensywnie wyczuwalna... Poczuła przyjemne mrowienie w brzuchu. Pocałunek stał się odważniejszy i bardziej namiętny. Gorące oddechy mieszały się ze sobą, a oba serca dudniły równie niemiarowo. Oboje czuli tak wielką przyjemność i bliskość jak nigdy. Oderwał się od Niej na chwilę uspokajając oddech. Spojrzał Jej w oczy. Głęboko. Do samej duszy.
- Kocham Cię... - wyszeptał.
 Czuł, że może to powiedzieć nie kłamiąc. Tylko taki stan wyjaśniał to co się z Nim działo. Nie miał już odwrotu. To uczucie zawładnęło Nim do końca. Uśmiechnęła się do Niego i pocałowała czule. Nie potrzebowała nic więcej. Teraz była pewna tego, że może Mu zaufać w 100%. Maciek nie składał deklaracji, które nie miałyby pokrycia.
  Droga do łóżka była krótka. Nie odrywali się od siebie ani na sekundę. A kiedy już się na nim znaleźli nie potrafili opanować emocji. Były w Nich jeszcze resztki złości na siebie. Ale głównym napędem tej namiętności jaka między Nimi była, było pożądanie. Uwielbienie siebie nawzajem. Poznawanie siebie w tak dogłębny sposób. Przez przeżywanie razem rozkoszy. Przez uniesienie. Przez moment, który zatrzymuje czas. Przez uczucie nieważkości, które pojawia się z falą przyjemności. Przez chwile kiedy jednocześnie mogą ulecieć wysoko i opaść delikatnie w dół. Przez zmęczenie jakie jest wymalowane na ich twarzach. Przez szczęście jakie oboje czują...
- Jesteś cudowna - szepnął Jej do ucha tuląc Ją do siebie kiedy leżeli już pod satynową kołdrą. Głaskał Ją po nagim ramieniu. - Przepraszam za wszystko. - dodał. Spojrzała w Jego szczere oczy.
- Nie rób nigdy więcej rzeczy, za które będziesz mnie musiał potem przepraszać Maciek. - powiedziała cicho.
- Zaufałaś mi. Nie zawiodę Cię. Obiecuję. - pocałował Ją czule i oboje zasnęli spokojnie w swoich objęciach...

***

   Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział Jej, że ten weekend tak wiele zmieni w Jej relacji z Maćkiem jak i z Thomasem nie uwierzyłaby. A teraz? Teraz siedziała w autobusie obok zamyślonej blondynki wracając do Krakowa. Pożegnanie było przygnębiające bo musieli się rozstać już w hotelu. Sportowcy jak to sportowcy mieli swoje obowiązki. Dlatego trening była teraz najważniejszy a One nie mogły tego zakłócić. Droga do Krakowa mijała w wyjątkowej ciszy. Jak jeszcze nigdy. Zastanawiało Ją dlaczego tak jest. Adela miała w zwyczaju gadać cały czas żeby tylko te godziny spędzone w drodze minęły jak najszybciej. A teraz tak po prostu patrzyła się w Jeden punkt i milczała.
- Wszystko w porządku? - zapytała z troską. Blondynka pokiwała szybko głową. - Na pewno? Od rana jesteś taka cicha... Martwię się o Ciebie. - dodała. Przyjaciółka spojrzała na Nią uważnie.
- Przespałam się ze Schlierim. - powiedziała pewnie.
 Oczy brunetki rozszerzyły się do takich rozmiarów jak jeszcze nigdy. Wiedziała, że szatyn podoba się blondynce i że flirt to zawsze dla niej zabawa ale nigdy nie spodziewałaby się, że Adela zaszaleje tak bardzo. Pokręciła głową.
- A ja z Maćkiem. - odpowiedziała.
 Tym razem zdziwienie pojawiło się na twarzy Adeli.
- Ty? Przecież Ty sypiasz z facetem dopiero jak Ci ślub zaproponuje. Wzór cnót.
- Nie drwij. - upomniała Ją.
- I jak było? - zapytała z ciekawością.
- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale musieliśmy się najpierw ostro pokłócić żeby było tak dobrze. - dodała.
- Sex po kłótni? Coś o tym wiem. - wspomniała. - A co z Thomasem?
- A co ma z Nim być? - zapytała.
- Widziałam jak się na Ciebie gapi. Każdy to widział. Ewidentnie na Ciebie leci.
- To przyjaźń. Tylko i aż. - odparła.
- Jesteś pewna, że z Jego strony też? Wiesz... już raz Ci nie powiedział całej prawdy. - zauważyła blondynka.
- Przestań.
- Władowałaś się w trójkąt Zocha. - stwierdziła.
- A Ty w kwadracik.
- W kwadracik? - zdziwiła się.
- A właściwie to w pięciokąt. - dodała brunetka. - Przespałaś się z Gregorem, który ma dziewczynę. A z drugiej strony masz Dawida, który też ma dziewczynę i też ewidentnie ma ochotę na Twój zadek. - wyjaśniła.
- Wydaje Ci się. Dawid to spoko koleś ale nic by z tego nie było.
- A Greg? - zapytała.
 Blondynka zamyśliła się na chwilę.
- Schlierenzauer to najbardziej złośliwa menda jaką kiedykolwiek poznałam. Jest nieziemski w łóżku i ma dziewczynę. Ta noc to była jednorazowa przygoda. I więcej się nie powtórzy...

***********************************************************************************
Cześć i czołem dziewczęta :D
Czerwic to najgorszy miesiąc dla każdego ucznia i studenta. A zwłaszcza dla studenta broniącego dwie prace równocześnie. 
Na nieszczęście z jedną się nie wyrobiłam i czeka mnie wrzesień. 
Ale z drugiej strony czekają mnie dwa oblewania :D
A póki luźniejszy tydzień to zapraszam do komentowania :)
Już 21 rozdział. Takie "oczko".
Mam nadzieję, że jeszcze nie zanudziłam bo samej mi się wydaje że dynamika tego opowiadania jest straszna.
Postaram się poprawić już od jutra ;)
Buziaki :*

środa, 4 czerwca 2014

20. Rozmowa...

RESTAURACJA HOTELOWA...

   Siedział przy jednym ze stolików pijąc wino. Cieszył się na to spotkanie. W końcu mógł z Nią szczerze porozmawiać. Sam na sam. Bez cienia Maćka za plecami. Chociaż i tego tak do końca nie był pewien. Kot ewidentnie darzył Zośkę dużym uczuciem. Ona Jego też. Tylko czy zazdrość jaka w Nim się kryła nie spowoduje kiedyś, że będzie próbował ograniczyć Jej kontakty z blondynem? Czy nie będzie chciał zamknąć Jej w złotej klatce? Tego Morgenstern najbardziej się obawiał. Bo Maciek miał problem z jednym Ich spotkaniem a co dopiero z ewentualną przyjaźnią i kontaktami? Z drugiej strony Zośka ostatniej nocy pokazała, że choć bardzo jest przywiązana do bruneta to nie pozwoli się traktować jak lalki z porcelany, którą trzeba chronić przed stłuczeniem ani  takiej, która jest tak cenna, że trzeba Ją chować przed światem. Miała swój charakter. Mocny. Stanowczy. Mimo, że ktoś Ją kiedyś oszukał i zranił była silną kobietą. A może właśnie dlatego taka była?
- Witaj. - powiedziała stojąc obok stolika. 
 Nawet nie zauważył kiedy przyszła. Uśmiechnął się i wstał chcąc się z Nią przywitać. I tu pojawił się pierwszy problem. Jak się przywitać? Oboje czuli się trochę niezręcznie ale ktoś musiał zrobić ten pierwszy krok. Wyciągnęła rękę w Jego kierunku. Uścisnął ją i usiedli naprzeciwko siebie.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
- To nie jest randka Thomas. - przypomniała.
- Trzeba być na randce żeby komuś powiedzieć, że ślicznie wygląda? - zapytał. Spojrzała na Niego z lekkim uśmiechem. 
- Nie trzeba. - odparła. Też się uśmiechnął.
- Napijesz się czegoś? - zapytał.
- Dziękuję.
- Głodna?
- Trochę... - przyznała szczerze.
 Blondyn gestem zawołał kelnerkę prosząc o menu. Po chwili trzymała je w dłoni. Przez tą krótką chwilę kiedy wybierali coś do jedzenia żadne z Nich się nie odezwało. Natomiast kiedy przyszła kelnerka...
- Czy wybrali już coś Państwo? - zapytała wyraźnie łypiąc oczami w kierunku blondyna.
- Ravioli z grzybami. - odpowiedzieli równocześnie. Zdziwienie kelnerki było miną bezcenną. Brunetka jedynie uśmiechnęła się do siebie lekko.
- I dla mnie woda niegazowana z cytryną - dodała. Kelnerka pokiwała głową i spojrzała na blondyna. Posłała Mu uśmiech nr 5 szczerząc się od ucha do ucha jak głupi do sera. Rozbawiło to brunetkę lekko.
- To wszystko. - powiedział.
 Kiedy kelnerka odeszła spojrzał na Nią niepewnie.
- Masz branie Thomas. - zauważyła.
- Nie drwij. - poprosił zażenowany tą sytuacją.
- Po prostu stwierdzam fakt. - wzruszyła ramionami z lekkim rozbawieniem.
Rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Ona czekała aż On zacznie mówić a On właściwie nie wiedział jak zacząć i co powiedzieć. Tak bardzo skupił się na tym, żeby się z Nią spotkać, że nie pomyślał o celu tego spotkania. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jeszcze Jej za nic nie przeprosił. A miał za co...
 Kelnerka przyniosła zamówione dania i odeszła nie widząc zainteresowania ze strony blondyna. On wpatrzony był w błękitne tęczówki brunetki siedzącej naprzeciwko.
- Chyba powinienem coś powiedzieć. - zaczął. - Łatwiej byłoby mi gdybyś zadawała pytania. - stwierdził z nerwowym uśmiechem.
- Mam tylko jedno. Dlaczego? - zapytała. Jej wzrok wwiercał się w Jego czaszkę. Patrzyła tak uparcie. Jakby chciała odkryć Jego duszę, zobaczyć to co ma w środku. Najgłębsze tajemnice. Najskrytsze sekrety. Dokopać się do dna Jego bytu.
- Na samym początku... Po prostu nie chciałem, żebyś wiedziała kim jestem. Bałem się, że jak się dowiesz to nie będziesz traktować mnie jak znajomego a jedynym tematem naszych rozmów będą skoki.
- Myślałeś, że trafisz na psychofankę? - zapytała zdziwiona.
- Poniekąd.
- Wątpię żeby któraś wpadła na pomysł, żeby Cię szukać na forum językowym. - stwierdziła. Wzięła do ust pierwszego pierożka. Uśmiechnął się lekko widząc jak dokładnie go przeżuwa. Nie wiedział skąd ale do głowy przyszło Mu jedno porównanie. "Je tak ładnie jak Lilly.". Skarcił się za tą myśl. Właśnie porównał Ją do półtora rocznego dziecka. - Powiedziałeś że tak myślałeś na samym początku... - przypomniała.
- Tak.
- A później?
- Później powiedziałaś, że nie przepadasz za skokami.
- No właśnie. Więc chyba tym bardziej nie powinieneś był się spodziewać psychofanki. - zauważyła patrząc na Niego uważnie.
- Bałem się, że jak się dowiesz kim jestem to zaczniesz mnie postrzegać przez pryzmat tego co robię a nie tego jakim jestem człowiekiem. Polubiłem Cię. Dobrze się nam rozmawiało więc chciałem żebyś mnie poznała takiego jakim jestem na prawdę. - wyznał.
- Zaufałam Ci Thomas. - powiedziała ciszej. - Zaufałam i opowiedziałam o tym co przeżyłam. Myślałam, że było dla Ciebie jasne, że nie zniosę oszustwa.
- Nie miałem zamiaru Cię oszukać.
- Tylko delikatnie mijać się z prawdą? - zapytała z nieukrywanym żalem. Zabolało. Bo nie chciał widzieć żalu w Jej oczach. Nie chciał widzieć zawodu, który teraz malował się na Jej twarzy.
- Chciałem Ci o wszystkim powiedzieć ale trochę później.
 Spuściła wzrok i kontynuowała jedzenie.
- Wystygnie Ci. - zauważyła.
- Nie dbam o to. Chce tylko żebyś zrozumiała, że nadal Cię potrzebuję i że zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. Bo cholernie żałuję, że tak to się wszystko potoczyło. I bardzo chciałem Cię za to wszystko przeprosić. Za to, że nie powiedziałem Ci prawdy, że nie miałem odwagi tego zrobić, że zachowywałem się jak ostatni idiota kiedy już się zobaczyliśmy. Na prawdę bardzo tego wszystkiego żałuję i nie wiem jak mam Cię jeszcze przepraszać. - powiedział pewnie. W Jego oczach zobaczyła autentyczną szczerość. I nadzieję. W końcu mówił tak jak to zapamiętała. Całym sobą. I każde słowo było częścią Jego osoby. Jego fragmentem.
- Po prostu nigdy więcej mnie nie okłamuj Thomas. - powiedziała cicho. Zobaczył w Jej oczach ciepło, które powodowało, że serce znowu zabiło Mu szybciej.
- Obiecuję, że nigdy więcej Cię nie oszukam. - powiedział poważnie. I znów patrzyli na siebie wyczekująco. Milcząc dawali sobie czas na oswojenie się z sytuacją i przemyślenie tego co zostało wypowiedziane.
- Zacznijmy od nowa. Zapomnijmy o tym co było nieprzyjemne i po prostu cieszmy się tym spotkaniem. - zaproponowała.
- A będziesz w stanie? - zapytał niepewnie.
- Jeśli będziesz sobą to tak. - odparła. Uśmiechnął się i dopiero teraz mógł cokolwiek przełknąć. Dopiero teraz był spokojny o swoją relację z brunetką.
- Nasza... znajomość... nie będzie przeszkadzała Maćkowi? - zapytał po chwili.
- Nie mamy romansu tylko chcemy się zaprzyjaźnić, prawda? Maciek nie ma podstaw do bycia zazdrosnym. - powiedziała z uśmiechem. Pokiwał głową. Romans... to takie dziwne określenie. Właściwie co ono oznacza? Że ktoś będący w związku z jedną osobą zdradza ją z inną? To jest zwykła zdrada. A jeżeli zdrady się powtarzają z tą samą osobą? To już jest romans? A co jeśli te dwie osoby łączy uczucie? To też jest romans czy coś innego? Jak nazwać taki układ? Rozdwojeniem jaźni? Co jeśli się kocha 2 osoby równocześnie? Z rozmyślań wyrwał Go Jej głos. - Co z Sylvią? - zapytała przyjaźnie. Z pewnego rodzaju troską w oczach. Wiedziała jak bardzo zaplątał się w tą relację i wiedziała, że nie potrafił przejść obojętnie obok cierpiącej przez Niego kobiety. I to Go gubiło w relacjach damsko-męskich.
- Ten związek nie miał przyszłości. - powiedział poważnie. - Rozstaliśmy się.
- Jak to przyjęła?
- Odchodzi z kadry. - westchnął. - Nie chciałem żeby do tego doszło. - powiedział szczerze.
- To Jej decyzja. Lepiej, że podejmuje Ją sama i świadomie. Skoro wie, że pracując z Tobą byłoby Jej trudno to podjęła dobrą decyzję.
- Tak, tylko, że... - nie bardzo wiedział jak ubrać w słowa to co chciał Jej przekazać.
- Źle Ci z tym, że przez Ciebie stratę poniesie cała kadra, nie tylko Ty tak? - spytała.
Nie wiedział jak ale czytała w Jego myślach. Czy jeśli ktoś czyta w Twoich myślach to nie jest to znak?
"Nie przesadzasz? Teraz wszędzie będziesz widział znaki. Wzięło Cię blondasie i tyle." - dodała podświadomość.
- Inną opcją byłoby moje odejście. - powiedział.
- Ale Tobie nikt nie pozwoli odejść bez dobrego powodu. I boli Cię to, że Twoją rolę w kadrze doceniają bardziej niż Jej rolę. Mam rację?
- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał zaskoczony.
 Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Niego ze współczuciem.
- Masz za dobre serce. - powiedziała. - Musisz sobie jeszcze wyrobić twardy tyłek. - dodała. - Sylvia to ta blondynka, która z Wami przyjechała? - zapytała wcinając kolejnego pierożka. Pokiwał głową.
- Jest naszą fizjoterapeutką.
- No to się wcale nie dziwię, że nie chce już z Tobą pracować. - przyznała.
- Dlaczego? - zapytał z zainteresowaniem.
- Bo gdybym była na Jej miejscu postąpiłabym tak samo. - odpowiedziała szczerze. - Gdybym z Tobą sypiała a potem byś mnie rzucił i miałabym Ci po tym wszystkim jeszcze robić masaże czułabym się upokorzona. - wyjaśniła.
 Zamilkli skupiając się na jedzeniu. Co jakiś czas zerkał w Jej stronę.
- Wiesz... - zaczął. - Nadal nie mogę sobie dopasować Twojego głosu do Twojego wyglądu. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Na prawdę? Dlaczego? - spytała z zainteresowaniem.
- Myślałem że jesteś brzydsza. - przyznał. Zaśmiała się. Pierwszy raz przy Nim się tak po prostu zaśmiała. Cieszyło Go to niezmiernie. Bo powoli wracali do normalności.
- Przyjmę to jako komplement. - odparła wesoło.
- Tak to miało zabrzmieć. - dodał ciszej.
 Spojrzała na Niego z lekkim uśmiechem. Jego oczy były hipnotyzujące. Spokojne. Jak ocean. Były oazą, która dawała ukojenie. I właśnie dlatego nie mogła tak często patrzeć Mu w oczy. Bo mogłaby się zatracić w tym mentalnym odpoczynku. A to mogłoby przynieść kiepski efekt. Odwróciła wzrok spoglądając za okno. Doskonale było widać stamtąd skocznię i zachodzące słońce, które dawało piękne oświetlenie temu krajobrazowi. Uśmiechnęła się mimowolnie. Nie umknęło to Jego uwadze.
- Masz ochotę na spacer? - zapytał.

***

   Zerknął na zegarek. Minęło dopiero 40 minut odkąd wyszła a On już tęsknił. Tylko czy to była tęsknota czy zazdrość? Myśl o tym, że siedzi teraz w restauracji z Thomasem, który używa każdego centymetra swojego wdzięku żeby zrobić na Niej wrażenie Go dobijała. Podziwiał Go za upór z jakim po każdym upadku wracał na skocznię i przełamywał strach. I to właśnie ten upór teraz mógł spowodować, że wytrwale będzie dążył do zdobycia brunetki. 
- Zajmij się czymś bo Cię rozniesie zaraz. - odezwał się Dawid siedzący na łóżku z Adelą i wcinający popcorn.
- Nie mam ochoty na oglądanie tego głupiego filmu. - odpowiedział stojąc przy oknie.
- To zagraj z nami w karty. - zaproponowała.
- Adela Ty byłaś przy większości rozmów Zośki z Morgim prawda?
- Przypomnę Ci, że nic nie rozumiałam gdyż mówili po niemiecku. - odparła wpatrując sie w ekran telewizora.
- Ale widziałaś jak reaguje na te rozmowy. - brnął dalej. Stanął pomiędzy nimi a telewizorem zasłaniając Im widok. Westchnęła.
- Maciuś, wyluzuj. Znam Zochę bardzo dobrze i wiem, że nie zrobi nic czego potem będzie żałowała. 
- Właśnie. Jeżeli potem będzie żałowała. - zaznaczył.
- Czepiasz się słówek. - wywróciła oczami. - Ogarnij się. Zacznij na drutach robić czy coś. I przestań być tak chorobliwie zazdrosny. Już raz prawie Cię to zgubiło. - przypomniała. Lekko się skrzywił przypominając sobie moment w którym Zośka odeszła.
- Kocur, nie rób sobie problemów tam gdzie ich nie ma. - stwierdził blondyn. 
- Łatwo Ci mówić. - mruknął. Odezwał się telefon. Blondyn odczytał smsa i wstał z łóżka.
- Idziemy na pokera do Schlierego? - zapytał z entuzjazmem.
Blondynka natychmiast uniosła się opierając się na kulach z bananem na twarzy.
- Rozbiorę Go. - syknęła i pokuśtykała do drzwi.
- Ja zostanę. - stwierdził brunet.
- Nie rób głupot. - poklepał Go po ramieniu kumpel i wyszli z pokoju.

***

  Stali przy barierkach przed skocznią. Obserwowali zachodzące słońce, które było już bardzo nisko. Szarówka wokół powodowała lekkie ochłodzenie ale w lecie to ochłodzenie było wielką ulgą i komfortem. Dawało lekkiej świeżości. Patrzył na Nią. Uważnie obserwowała obiekt przed Nimi. Nie mógł się przestać napatrzeć na Jej perfekcyjną delikatną urodę. Poniekąd trochę rozumiał Maćka. Sam najchętniej otoczyłby Ją miękkimi poduszkami żeby przypadkiem się nie potłukła. Tylko wygląd jak z porcelany to nie wszystko. W Jej oczach drzemała pewność siebie, stanowczość i ogromna determinacja do bycia sobą. Siła, która z Niej biła mogłaby zasilić całe miasto energią. No i była po prostu piękną, pociągającą kobietą. 
- Jesteś z Nim szczęśliwa? - zapytał w pewnym momencie.
 Spojrzała na Niego zaskoczona pytaniem.
- Tak. - odparła pewnie.
- A ta Jego zazdrość? Nie czujesz, że zamyka Cię w klatce?
- Rozmawiałam z Nim na ten temat. Myślę, że zrozumiał, że może mi zaufać. Wie jak wiele dla mnie znaczy i że nie zrobię nic co mogłoby Go zranić. - odpowiedziała. 
- Myślisz, że będzie mniej zazdrosny?
- Myślę, że mniej będzie to okazywał. - odparła pewnie.
 Zamyślił się chwilę. Zastanawiał się czy zacząć temat, który mógłby coś zmienić. Zamieszać na chwilę. Tylko czy to był dobry moment? Dopiero co zaczęli ponownie normalnie ze sobą rozmawiać. Nie chciał tego stracić. Lekki wiatr spowodował, że na Jej rękach ukazała się gęsia skórka. Od razu zdjął marynarkę i zarzucił Jej na ramiona. Tym samym zbliżył się do Niej odrobinę.
  Poczuła Jego męski zapach. Delikatny. Zmysłowy. I te Jego oczy, które teraz wpatrywały się w Nią tak intensywnie. Nie mogła znieść tego wzroku. Miała wrażenie jakby chciał Jej wywiercić Nim wielką dziurę.
- W nocy... - zaczął.
- Och... przepraszam Cię Thomas. Byłam kompletnie pijana i nawet nie pamiętam, że z Tobą rozmawiałam. - jęknęła z rozpaczą. Zaśmiał się widząc Jej zawstydzenie. - Cokolwiek Ci powiedziałam to przepraszam. - dodała i spojrzała na Niego.
- Nic złego nie powiedziałaś. - zaznaczył. Odetchnęła z ulgą. - Ale zapytałem Cię co takiego ma w sobie Maciek czego nie mam ja. - wyrzucił z siebie.
"To za wcześnie idioto! Chcesz, żeby uciekła?"
Spojrzała na Niego zaskoczona.
- Dlaczego o to zapytałeś?
- Nie chcesz wiedzieć co odpowiedziałaś? - zdziwił się. 
Spojrzała na Niego niepewnie i odwróciła wzrok skupiając swoją uwagę na skoczni.
- Co odpowiedziałam? - spytała z lekką obawą.
- Że Jego spotkałaś pierwszego. I że po prostu miał szczęście. - powiedział cicho zaraz obok Jej ucha. Zamknęła oczy. Ten głos znów zadziałał na Nią magicznie. Tylko słowa wypowiedziane przez Niego spowodowały kołatanie serca. Ale była związana z Maćkiem i nie mogła dać się porywać chwili. Nie mogła popełnić błędów, które miałyby katastrofalne skutki. Które mogłyby kogoś zranić. W tym wypadku całą ich trójkę. Więc jak mogła w ogóle coś takiego powiedzieć? Takie stwierdzenie mogło oznaczać, że to, że to Maciek z Nią był było kwestią przypadku, że jeśli Thomasa poznałaby najpierw, to teraz Morgenstern byłby Jej facetem. - Zośka... - zaczął równie cicho. Z zamkniętymi oczami znów poczuła się jakby rozmawiała z Thomasem z internetu. Bo w końcu z Nim rozmawiała. Tylko teraz bardzo chciała ukryć jak działa na Nią ten głos i Jego bliskość. - Gdybyśmy się spotkali wcześniej...
- Nie gdybaj. - przerwała Mu spokojnie. Spojrzała na Niego. - Dlaczego zadałeś mi to pytanie? - zapytała równie cicho.
 Patrzył na Nią nie wiedząc co ma powiedzieć. Jeżeli powiedziałby prawdę prawdopodobnie zniszczyłby to co między nimi jest. Tylko...
- Co tak właściwie między nami jest? - zapytał nagle.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. - przypomniała.
- Zapytałem Cię o to, bo...
"...bo nie mogę przestać o Tobie myśleć. Śmiało. Brnij w to dalej."
- Bo?
- Bo chciałem wiedzieć dlaczego z Nim jesteś. - powiedział w końcu. 
- A jaki to miało mieć związek z Tobą? - spytała drążąc dalej temat.
- Zależy mi na Tobie. - powiedział szczerze cały czas patrząc Jej w oczy. - I nie chciałbym, żebyś tkwiła w czymś co nie ma sensu.
- Nie ma sensu? O czym Ty mówisz Thomas?
"Stary pogrążasz się!"
- Jeśli poczułabyś coś do mnie to nie mogłabyś być pewna swoich uczuć do Niego. A wtedy Twój związek z Maćkiem nie miałby sensu. 
- Dlaczego pomyślałeś że coś do Ciebie poczułam? - zapytała bojąc się trochę Jego odpowiedzi. Milczał. - Thomas... polubiłam Cię. Bardzo. I wiem, że nasza znajomość nie zakończy się na zwykłym koleżeństwie. - zaczęła. - Wiem, że to będzie przyjaźń. Czuję to. Z każdą kolejną rozmową z Tobą czuję jakieś powiązanie. Jakąś dziwną więź, której jeszcze do końca nie rozumiem. Ale nie mogę powiedzieć, że czuję do Ciebie to co do Maćka. To są zupełnie dwa odmienne światy. - wyjaśniła. Patrzyła na Niego uważnie obserwując Jego reakcję. Miał kamienną twarz. Nic nie dało się z Niej wyczytać. Nie rozumiała Jego toku myślenia i obawiała się tego co teraz powie. Bo to, że zauroczył Ją głosem nie wystarczało do tego aby mówić o jakimś głębszym uczuciu. Trzeba być odpowiedzialnym za to co się mówi. I dlatego nie mogła Mu powiedzieć nic więcej nie będąc pewną. - A Ty? - zapytała niepewnie. - Czujesz coś do mnie?
 Spojrzał na Nią uważnie. Nie zastanawiał się długo. 
- Zależy mi na naszej przyjaźni. - powiedział. Uśmiechnęła się do Niego promiennie. Ten jeden uśmiech znaczył dla Niego bardzo wiele. Zawsze chciał Ją widzieć uśmiechniętą w swoim towarzystwie. Nie skłamał mówiąc że zależy Mu na ich przyjaźni. Bo zależy. Ale ponownie mijał się z prawdą pomijając bardzo istotny szczegół... Zakochał się. Jak cholera...

***********************************************************************************
I mamy rozmowę :)
Tak długo wyczekiwaną :)
Mam nadzieję, że pomimo nieskładnych wypowiedzi zrozumiecie Jej sens i to co chciałam w niej przekazać.
I że Zośka pokaże, że jest dojrzała, wierna i odpowiedzialna za swoje decyzje i wybory. :P
Kolejny jutro.
Buziole :*
Komentujcie, komentujcie :D

poniedziałek, 2 czerwca 2014

19. Friendzone...

WISŁA, HOTEL...

   Obudziła się z dość mocnym bólem głowy. Jasne światło wpadające do pokoju oślepiało. Powodowało kujący ból w oczach. W głowie trochę Jej szumiało. Miała wrażenie jakby ktoś wsadził Ją do pralki i ustawił program dodatkowego wirowania. Żołądek podchodził do gardła ale wzięła głębszy wdech i od razu zrobiło Jej się lepiej. Przetarła powoli oczy i spróbowała powoli usiąść na łóżku. Rozglądnęła się po pokoju. Nie była w swoim pokoju a w pokoju Maćka. "Co ja tu robię?" - pomyślała. Ostatnie co pamięta to kłótnia z brunetem i nazwy drinków w barze hotelowym. Miała ochotę zrobić głośne facepalm na myśl o swoim głupim zachowaniu ale nie dałoby to nic dobrego. Zerknęła pod kołdrę. Miała na sobie bieliznę i jakiś podkoszulek. "Niedobrze..." 
- Na szafce są tabletki i woda. - usłyszała cichy głos bruneta. Odwróciła się w lewo. Siedział na fotelu i uparcie się w Nią wpatrywał. Jakby chciał Jej coś powiedzieć samym wzrokiem. W oczach miał gniew. Zabolało. Nie pamięta co zrobiła ale to nie wróżyło nic dobrego.
- Co ja tutaj robię? - zapytała zachrypniętym lekko głosem. 
- Przyniosłem Cię z baru zaraz po tym jak zadzwonił do mnie Morgi. - powiedział równie cicho.
- Thomas? - lekko pisnęła. Nie miała pojęcia co robiła w barze z Thomasem. Czy zrobiła coś głupiego? Coś co mogło zranić bruneta? No i jeżeli tak to po co Thomas do Niego dzwonił? Pokiwał głową.
- Maciek? Czy ja zrobiłam coś... głupiego? - zapytała niepewnie.
- Co masz na myśli mówiąc coś głupiego? - spytał uważnie na Nią patrząc.
- Czy zawiodłam Twoje zaufanie. - odparła cicho. Bała się poznać odpowiedź ale musiała to wiedzieć. Uśmiechnął się lekko ironicznie.
- Nie. - powiedział pewnie. - To ja zawiodłem Twoje. - dodał. - Zamiast zachowywać się normalnie robiłem Ci wyrzuty, miałem pretensje i zabraniałem kontaktów z innymi. Zachowałem się jak samolubny dupek i nie umiem sobie tego wybaczyć. W dodatku czuję się jak kupa gówna, bo przez moją chorą zazdrość próbowałem Cię szantażować. - schował twarz w dłoniach. - Kiedy wyszłaś... - zaczął niepewnie. - W życiu nie czułem się tak beznadziejnie. Miałem wrażenie że straciłem grunt pod nogami... A kiedy zadzwonił Thomas... nigdy nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. - powiedział szczerze. - Nie wiem jak mam Cię za to wszystko przeprosić. - dodał po chwili.
  Wpatrywała się w Niego przez chwilę nie wiedząc o co Mu chodzi. Dopiero po chwili dotarło do Niej, że złość jaka była w Jego oczach skierowana była tylko i wyłącznie do Niego samego. Wstała powoli z łóżka i podeszła do Niego kucając przed Nim. Wzięła Jego dłonie w swoje i odsłoniła Jego oczy. Spojrzała w nie i zapytała poważnie:
- Maciek? Zostaniesz moim chłopakiem? 
 Zaśmiał się lekko i pokręcił głową. Uśmiechnęła się szczerze i złożyła na Jego ustach czuły pocałunek. Posadził Ją sobie na kolanach okrakiem i pogłaskał po nagim udzie. 
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj. - szepnął. 
- Obiecaj mi, że mi zaufasz. - poprosiła.
- Obiecuję. - odparł i ponownie złączył swoje usta z Jej ustami. 
  Pieszcząc swoje wargi okazywali sobie uczucia na wzajem. Głębokie. Prosto z serca. Nie chcieli żeby to co się stało ponownie się kiedyś wydarzyło. To nauczyło ich, że związek opiera się na kompromisach, do których zawsze trzeba dążyć. No i że bez siebie nie istnieją.
- Jeśli chcesz... - zaczął. - To spotkaj się z Nim. - powiedział.
- Chcesz przy tym być? - zapytała.
- Nie. - odparł stanowczo. - Dziś w nocy Thomas miał okazję i jej nie wykorzystał. Mam nadzieję, że ta Jego uczciwość nie była tylko chwilą słabości...
***
- I ja przespałam taką akcję?! - pisnęła. - Dawid ja Cię zabiję! Przez Ciebie i Twojego debla...
- To był tylko i wyłącznie Twój pomysł. - przerwał Jej. - Jak zobaczyłaś konsolę to straciłaś resztki rozumu. - dodał.
- Jak ja Cie dorwę to Cie tak skrzywdzę, że własne lustro Cię nie pozna. - warknęła. - A Ty?! - zwróciła się do szatyna, który opowiadał pozostałym historię z nocnych wydarzeń. - Nie wstyd Ci tak opowiadać jak się biedna niewiasta upiła z rozpaczy?! - zagrzmiała.
 Ten jedynie się roześmiał i oparł wygodniej na wiklinowym fotelu. Poprawił okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na wygłupiających się kolegów w basenie.
- Ej! Ty! Gregorze "Wygrałem Wszystko" Schlierenzauer! - krzyknęła. Spojrzał na Nią znad okularów. - Tak do Ciebie mówię! Mnie się nie lekceważy!
- Nie da się księżniczko. Za głośno się drzesz. - powiedział spokojnie i puścił Jej oko po czym powrócił do swojej poprzedniej czynności. Złość aż w Niej kipiała. Dawid i Janek siedzący przy stoliku nie wytrzymywali już ze śmiechu. Blondynka wstała i pokuśtykała do baru. - Zamów mi proszę Mohito! - krzyknął za Nią. Odwróciła się i pokazała mu środkowy palec. Zaśmiał się i zamknął oczy. Nie upłynęło kilka minut a nad Jego głową zrobiło się dziwnie ciemno. Zdążył uchylić powieki i na Jego twarzy pojawił się zimny płyn.
- Twoje Mohito Schlierenzauer. - powiedziała i odwróciła się na pięcie chcąc odejść od chłopaka. Złość się w nim zagotowała. Wstał i bez zastanowienia przewiesił Ją sobie przez ramię. - Postaw mnie na ziemi!
- Nie ma takiej opcji. - powiedział zadowolony. - I nie wierzgaj tak tym gipsem bo mnie uderzysz i będę miał siniaczka. - dodał śmiejąc się.
- Puść mnie! - wrzasnęła.
- Jesteś tego pewna? - zapytał stając na brzegu basenu.
- Nie puszczaj mnie! - zaczął się śmiać. - I z czego tak rechoczesz?!
- Lecisz na mnie przyznaj się. - powiedział.
- Pfff zwariowałeś!
- Ok, w takim razie miłej kąpieli.
- Hej! Czekaj!...
- Słucham. - powiedział spokojnie. Większość skoczków wokół obserwowała ich z zainteresowaniem i rozbawieniem. W pewnym momencie pojawili się tam nawet Maciek z Zośką.
- Trochę mi się podobasz. - mruknęła.
- Nie słyszałem ! - zawołał. - A Wy?! - zapytał pozostałych. Zgodnie pokręcili głowami.
- Zocha zabiję Cię wiedźmo!
- Ja czekam! - przypomniał szatyn.
- Trochę mi się podobasz! - wrzasnęła.
- Tylko trochę? - zapytał podrzucając Ją na ramieniu.
- Masz fajny tyłek, spoko gębę i chętnie bym się z Tobą przespała! - wykrzyczała. Reszta tylko rechotała jak nigdy. Szatyn uśmiechnął się jakby wygrał w totka i postawił Ją na ziemi obok basenu. Objął Ją mocno i spojrzał w oczy.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz. - powiedział pewnie.
- Skoro i tak wszyscy wiedzą już że mam na Ciebie ochotę to dlaczego mnie nie pocałujesz? - zapytała z cwanym uśmieszkiem.
- Bo nie jestem głupi Adela. Wrzucisz mnie do basenu. - stwierdził szczerząc się.
- Więc żałuj. - wzruszyła ramionami i odwróciła się chcąc odejść. Złapał Ją za rękę i gwałtownie obrócił w swoją stronę składając na Jej ustach intensywny pocałunek. 
- uuuuuuuuuuuuuu! - wszyscy zgodnie buczeli i gwizdali śmiejąc się z sytuacji. Nawet Zośka nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Znając Adelę ten moment szczęścia szatyna nie potrwa zbyt długo. I miała rację. Adela mimo bólu zdołała oprzeć się na zagipsowanej nodze i drugą nogą kopnąć Gregora w czułe miejsce. Zgiął się lekko i po chwili lekko pchnięty przez blondynkę pływał już w basenie. Zadowolona z siebie wróciła powoli do stolika i sączyła swojego drinka. Za to szatyn zwijał się przy brzegu z bólu.
***
   Patrząc na bawiących się w najlepsze w basenie przyjaciół cieszył się, że jest w tym miejscu razem z Nimi. A widząc szczęśliwą brunetkę w towarzystwie Kota mimo ogromnej zazdrości był po części szczęśliwy. No bo Ona była. Cóż więcej chcieć? Obok niego usiadł szatyn. Blondyn spojrzał na Niego ze współczuciem.
- Bardzo boli? - zapytał.
- Kurewsko. - jęknął. Blondyn jedynie się zaśmiał. - To nie jest zabawne. - bąknął.
- To po co Ją drażnisz?
- Bo chce się z Nią umówić.
- A Sandra?
- Co Sandra? - zapytał nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Być może to jest pusta lala bez mózgu ale ma uczucia Greg. - przypomniał.
- Poradzę sobie. - stwierdził pewnie. - A co z Twoją królewną? - zapytał.
- Moja Królewna ma już Królewicza. - stwierdził patrząc na brunetkę odbijającą właśnie piłkę do siatkówki w wodzie.
- Odpuszczasz? 
- Nie będę wchodził z butami w Jej relacje z Maćkiem. Ona jest za bardzo w Niego zapatrzona.
- Czyli co? Frienzone? - blondyn pokiwał głową. - Wiesz, że to kiepski układ? Nawet jeśli im nie wyjdzie to ciężko się z tego wydostać.
- Chcę tylko być jak najbliżej Niej Greg.
- Jesteś masochistą. - pokręcił głową. 
  Z basenu doleciała do nich piłka.
- Moja! - usłyszeli głos brunetki. Podbiegła do nich cała mokra. Wzięła spod ich nóg piłkę i uśmiechnęła się wesoło do obu.
- Jak główka? - zapytał z rozbawieniem szatyn.
- Lepiej niż woje przyrodzenie. - odparła. Blondyn parsknął śmiechem. - Thomas znalazłbyś dla mnie godzinkę dzisiaj wieczorem? 
- Jasne. O której? - zapytał z wyraźnymi iskierkami w oczach.
- 19.00? W restauracji?
- Będę czekał. - odpowiedział ze szczerym uśmiechem.
- Zośka! - zawołał Manu.
- Idę! - krzyknęła i posyłając blondynowi szeroki uśmiech pobiegła spowrotem do wody. 
   Oparł się wygodnie o oparcie fotela i z bananem na twarzy obserwował dalszą grę. Szatyn tylko pokręcił głową.
- Wiesz, że Sylvia rezygnuje z pracy u nas? - zapytał poważnie szatyn.
- Wiem... - blondyn spoważniał. - Rozmawiałem z Nią o tym.
- I co?
- A co ma być? Nie potrafi ze mną pracować, a ja nie wiem jak mam się zachowywać w Jej obecności. Dogadała się ze Związkiem, że przeniesie się do kadry B. - powiedział.
- Kto Ją zastąpi?
- Chyba Samantha.
- Ta gruba? O matko... 
- Nie jęcz. Tak jest lepiej.
- Dlaczego muszę pokutować za Twoje błędy stary?
- Dobrze, że ja nie pokutuje za Twoje. - zerknął znacząco na spodenki przyjaciela...

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ...

   Patrzył jak dziewczyna poprawia sobie makijaż przed lustrem. Jego mina mówiła wszystko to czego nie chciał wypowiadać na głos. Wypowiedziała to wszystko Adela siedząca obok bruneta.
- Wyglądasz zbyt ładnie jak dla Niego. I masz za krótką kieckę. - stwierdziła lustrując wzrokiem przyjaciółkę.
  Brunetka spojrzała na swój ubiór. Nie uważała żeby sukienka w kwiaty po kolana była zbyt krótka na spotkanie z Thomasem. A poprawienie makijażu było odruchem. Nie stroiła się dla Niego. Szła tam bo chciała poznać prawdę. Nie po to, żeby randkować.
- Adela mówię Ci po raz ostatni, gdybym chciała się z Nim przespać to poszłabym tam w samej bieliźnie. - powiedziała z ironią. Spojrzała na bruneta. Był wyraźnie przygaszony. - Zostawisz nas na chwilę samych? - zapytała przyjaciółkę.
- Po co? - spytała podejrzliwie.
- Jeszcze zdążymy z szybkim numerkiem. - odpowiedziała poważnie.
- I zapytaj tu kogoś o coś to od razu się będą rzucać. A ja się tylko troszczę. Ale to młode, głupie i nic nie rozumie. Już ten pajac Schlierenzauer więcej zrozumie niż Ona... - gderając opuściła pokój.
 Brunetka podeszła do chłopaka i usiadła Mu na kolanach.
- Mów. Widzę, że Cię to gryzie. - powiedziała.
- Mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnicie. - powiedział. Uśmiechnęła się lekko i pocałowała Go delikatnie.
- To z Tobą jestem Maciek. Nie mam w zwyczaju grac na dwa fronty. - powiedziała poważnie.
 Pogłaskał Ją po policzku.
- Jeśli bym się nie zgodził i tak byś się z Nim spotkała prawda? - zapytał.
- Tak. - odparła szczerze. Westchnął. - I pewnie po tym spotkaniu wróciłabym do Ciebie nawet gdybyś mnie nie chciał. Jestem uparta. - puściła Mu oko.
- Jak wielki osioł. - zaśmiali się. - Idź już.
- Wyganiasz mnie?
- Jeśli zostaniesz jeszcze chwilę to Cię nie wypuszczę. - powiedział pewnie.
- Wracam za 2 godziny góra. - powiedziała. Cmoknęła Go w policzek i wyszła zamykając za sobą drzwi...

***********************************************************************************
Z cyklu "dziurozapychacz" lub "przetrzymywacz w niepewności" :)
A rozmowa Zośka-Thomas już niebawem :)
Buziole :*

niedziela, 1 czerwca 2014

18. Breaking up is never easy...

WISŁA, MIESZKANIE W CENTRUM...

- Czego chciał Morgi? - zapytał jak gdyby nigdy nic siadając na łóżku w sypialni kolegi. 
- Pogadać. - powiedziała. Rozglądnęła się dokoła. Czuła się nieswojo w obcym mieszkaniu. Wszystko tu było "czyjeś" i bała się cokolwiek dotknąć. Brak komfortu sprawiały Jej także pytania bruneta.
- O czymś konkretnym? - spytał ponownie.
- O pogodzie. - odparła szczerze. Poniekąd mówiła prawdę.
- O pogodzie... - powtórzył z powątpieniem. Spojrzała na Niego i dopiero w tym momencie zrozumiała jak dennie to musiało zabrzmieć. Zwłaszcza, że rozmowa odbywała się w nocy.
- No o pogodzie, niebo było bezchmurne więc widać było gwiazdy. Jutro znowu będzie ładnie i ciepło. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.
- Yhym... - mruknął. 
- Maciek co jest? - spytała widząc Jego minę.
- Nic. - wzruszył ramionami.
- Nie podoba Ci się to, że z Nim rozmawiam? - zapytała mając dość domysłów.
- Nie podoba mi się sposób w jaki na Ciebie patrzy. - wyjaśnił pewnie.
- Przesadzasz.
- Nie przesadzam Zośka, nie chcę żebyś z Nim rozmawiała.
- Słucham?! - spojrzała na Niego jak na wariata. - Maciek o ile dobrze pamiętam to jeszcze dzisiaj rano to był Twój idol. Sportowiec, którego podziwiasz i szanujesz a teraz mówisz mi, że mam się trzymać od Niego z daleka? Nie przesadzasz z tą swoją zazdrością?
- To, że podziwiam jakim jest sportowcem nie oznacza, że mam Mu wpychać w ramiona swoją dziewczynę.
- Maciek opanuj się! Co Ty wygadujesz?!
- Widzę, że On ewidentnie czegoś od Ciebie chce! Założę się, że ten numer z pożarem to Jego pomysł albo tego idioty Schlierego. Nie zdziwiłbym się gdyby tak się okazało. Nie mam pojęcia co On chce osiągnąć ale jestem pewien, że to jest związane z Tobą. - powiedział zdenerwowany.
  Pokręciła głową z lekkim niedowierzaniem. Nigdy by nie przypuszczała, że Kot może być tak zazdrosny. Podszedł do Niej i objął Ją delikatnie. Uniósł Jej podbródek i pocałował malinowe usta dziewczyny.
- Nie dam sobie Ciebie odebrać. - powiedział cicho. Westchnęła.
- Nikt nie chce Ci mnie odbierać. - zaczęła. - Musimy porozmawiać. - dodała poważnie. Jego zdezorientowana mina i podejrzliwe spojrzenie sprawiało, że poczuła lekki chłód. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Usiadł obok Niej nadal uparcie patrząc w Jej oczy. - Thomasa Morgensterna znam już jakiś czas. - wyrzuciła z siebie.
- Słucham?

HOTEL...

  Dobry plan, dobre wykonanie... "Tylko efekt do dupy." - dodała podświadomość. Tylko tyle miał w głowie. Siedząc już we własnym pokoju nie mógł zasnąć. Wizje Zośki i Maćka okazujących sobie czułości prześladowały Go jak jeszcze nie dawno wspomnienia o upadku. Miał ich dość a nie mógł się ich pozbyć. Zerknął na śpiącego w najlepsze przyjaciela. Temu nic nie przeszkodziłoby w zaśnięciu. Czasem chciał mieć tak na wszystko wyrąbane jak szatyn. Tylko On tak nie potrafił. Chciał zawsze wszystko doprowadzić od początku do końca. Tylko czy tym razem nie robił tego za wszelką cenę? Czy nie szedł po trupach do celu? I właściwie co było Jego celem? Dziś nawet gdyby Mu się udało popsuć Im noc... Co by to dało? Przecież Ona ma tu być cały weekend. A potem? Zaczną się konkursy a po konkursach On będzie wracał do córki a Maciek do Niej. Czy to co robił miało właściwie jakiś sens? Jak chciał Ją odbić skoro na razie powodował jedynie w Niej złość? Złość też była silnym uczuciem ale nie o takie uczucie Mu chodziło. Czy chciał Ją w sobie rozkochać? Chciał żeby to uczucie było prawdziwe. Bo Jego uczucie jest prawdziwe. I cholernie intensywne. Ktoś kto cały czas siedzi w głowie nie może być tylko jakimś tam znajomym. Kiedy serce przy tej osobie ma ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej nie może to oznaczać, że ta osoba jest kimś obojętnym. Takich uczuć nie można lekceważyć. Poza tym nie da się ich lekceważyć.
  Jeszcze raz spojrzał na kumpla i cicho wyszedł z pokoju. Udał się w jedyne miejsce gdzie mógł spokojnie to wszystko przemyśleć. I nie była to skocznia...

MIESZKANIE...

- Nie zgadzam się. - powiedział spokojnie. Popatrzyła na Niego z wyraźnym zdziwieniem. - Nie zgadzam się na żadną rozmowę z tym facetem. - dodał.
- Maciek nie możesz mi zabronić...
- Nie i koniec! - przerwał Jej stanowczo. - Okłamywał Cię przez całą Waszą znajomość a teraz chcesz się z Nim umówić? Ciekawe ile jeszcze razy Cię okłamie. 
- Chcę wiedzieć czemu mnie oszukał. Mam do tego prawo a On ma prawo się wytłumaczyć. Poznałam Go trochę i wiem, że zasługuje na to, żeby dać Mu szansę. Mimo tego jak teraz się zachowuje.
- Poznałaś Go? A ile Wy się znacie co? Miesiąc? Co można dowiedzieć się o człowieku w miesiąc Zośka? Jeszcze nazwij Go swoim przyjacielem a rozbawisz mnie do łez. - powiedział poirytowany. Coś w Niej wybuchło. Nie miała ochoty dłużej słuchać zakazów i pouczeń od kogoś kto nie ma najmniejszej ochoty Jej słuchać.
- Ciebie znam tyle samo czasu a dziś o mało nie wylądowalibyśmy w łóżku. - powiedziała cicho.
  Zamilkł. Zabolało ale prawda często boli. Spojrzał na Nią bezradnie. Wiedział, że trochę przesadził ale panicznie bał się straty. Zdawał sobie sprawę z tego jak kobiety reagują na Morgensterna. Przypomniał też sobie Jej uśmiech kiedy zadzwonił do Niej któregoś wieczora. Sam Jego głos powodował u dziewczyny emocje których On nie rozumiał. A teraz miał pozwolić na spotkanie tej dwójki? To byłby strzał w kolano.
- My to co innego. - zapewnił.
- Właśnie zdałam sobie sprawę Maciek, że o Tobie wiem tyle samo co o Nim. - powiedziała. - Chyba zbyt szybko Ci zaufałam. Ty nie potrafisz mi zaufać.
- Ufam Ci. Nie ufam Jemu. - powiedział chcąc Ją objąć. Odsunęła się od Niego. Spojrzał Jej głęboko w oczy. - Żałujesz tego co się dzisiaj wydarzyło? - zapytał prosto z mostu.
- Żałuję, że tak łatwo tracę przy Tobie kontrolę nad własnym ciałem. - wyznała szczerze.
- Wiesz że nie zrobię nic bez Twojej zgody.
- Ufasz mi? - zapytała.
- Oczywiście, że tak.
- Więc pozwól mi się z Nim spotkać i porozmawiać.
- Nie. - powiedział pewnie. Czuł, że jeśli Jej na to pozwoli to Ją straci. Pokiwała głową. Zabrała swoją torebkę i skierowała się do wyjścia. - Co robisz?
- Wracam do hotelu.
- Zośka zaczekaj! - pociągnął Ją za łokieć.
- Nie mogę być z kimś kto zabrania mi kontaktów z innymi. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Nie mogę Ci na to pozwolić bo wiem jak to się skończy. - bronił się.
- To idź do telewizji. Podobno szukają nowego wróżbity. - powiedziała i wyszarpnęła rękę z Jego uścisku.
- Jeśli teraz wyjdziesz to z nami koniec. - stwierdził z desperacją. Zatrzymała się i odwróciła w Jego stronę. Podeszła do Niego wspięła się na palce i złożyła namiętny pocałunek na Jego ustach.
- Jeżeli przez całe życie mam być przy Tobie nie mając prawa do przyjaciół i będąc non stop szantażowana to... Miło było Cię poznać Maćku. - powiedziała i wyszła z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi...

HOTEL...

   Siedziała przy barze pijąc kolejnego już drinka. W głowie zaczynało szumieć. Nie mogła zrozumieć dlaczego brunet tak bardzo Jej nie ufał. W trakcie tego krótkiego związku nie dała Mu ani raz powodów do zazdrości. Poza tym chciała tylko porozmawiać z blondynem. Nie umawiała się z Nim na randkę. Miała prawo poznawać nowych ludzi i spotykać się z przyjaciółmi. Nawet jeżeli Ci ludzie nie przypominali swoim zachowaniem osób, które poznała. To, że tęskniła za poznanym w internecie Thomasem nie oznaczało, że wskoczy Morgiemu do łóżka. Przecież Ona nie była taka. Doskonale wie co to wierność i uczciwość. Nienawidziła oszukiwania i sama nigdy nie chciała nikogo oszukiwać. Dlatego tak postąpiła z Maćkiem. Chociaż ta chwila szczerości bardzo wiele Ją kosztowała. Miała poczucie, że oboje powiedzieli sobie kilka słów za dużo i że nie będzie już odwrotu. Łzy znowu wydostały się z Jej oczu. Znów upiła łyk alkoholu. Trochę pomagał. Ale poczucia straty nie zmazywał.
- Zośka? - usłyszała zdziwiony znajomy głos. Westchnęła. Tylko Jego tam brakowało. Usiadł obok Niej. - Nie powinnaś być teraz z Maćkiem? - zapytał.
- A Ty nie powinieneś spać? 
 Nic nie odpowiedział. Tylko patrzył zaniepokojonym wzrokiem na zapłakaną dziewczynę. Dopiła drinka i poprosiła o kolejnego. W radio popłynęła muzyka ABBY. I o ironio! Piosenka, która w tej sytuacji była tak pasująca jak żadna inna. Pokręciła głową i upiła łyk kolejnego drinka. 
- Zośka czy On coś Ci zrobił? - zapytał z niepokojem w głosie. Poczuła Jego dłoń na swojej dłoni. Natychmiast Ją cofnęła.
- Nie. - powiedziała cicho. Odetchnął z ulgą ale Jej stan nadal Go martwił. Teraz miał ochotę Ją objąć, pogłaskać i pozwolić zasnąć w swoich ramionach. Byle tylko poczuła się lepiej. Byle tylko nie miała tak smutnych oczu. - Pokłóciliśmy się i... Chyba zerwaliśmy. - dodała.
- I dlatego się niszczysz? - zapytał wskazując drinka. Spojrzała na Niego smutno.
- Breaking up is never easy Thomas co nie? - zacytowała słowa piosenki.
- Ale to nie powód żeby topić się w alkoholu.
- A jaki powód jest lepszy? Skoro tutaj jesteś to znaczy, że coś jeszcze takiego jest. - zauważyła.
 Jej spostrzegawczość nawet po alkoholu, którego wypiła ewidentnie zbyt dużo nadal Go zaskakiwała.
- Przez udawanie kogoś kim nie jestem straciłem ważną osobę w moim życiu. - powiedział patrząc Jej w oczy. Pokiwała głową.
- To po jaką cholerę udawałeś? - zapytała.
- Ja... - zaciął się. - Nie wiem. - wyznał szczerze.
- To kiepsko. Bo jeśli nie wiesz po co udawałeś to jak Mi się wytłumaczysz? - zapytała. - Jak mam Ci uwierzyć Thomas że jesteś tym kogo poznałam w internecie i z kim chciałam rozmawiać o wszystkim? Szanowałam Cię, Twoje zdanie, Twoje rady, chciałam Ci pomóc kiedy byś tego potrzebował, myślałam że się zaprzyjaźniliśmy. A Ty tak po prostu mnie oszukałeś. Mimo, że wiedziałeś jak bardzo mnie to rani. - dodała gorzko.
 Widział w Jej oczach jak bardzo Ją to zabolało.
- Myślisz że to jest dobry moment na tą rozmowę? - zapytał.
- Wg Maćka w ogóle nie mogę z Tobą rozmawiać. - odparła z ironią. Nie zdziwiło Go to.
- O to się pokłóciliście?
- Nie może mi zabraniać przyjaźni z innymi a tym bardziej rozmowy. - powiedziała. - Prawda? - zapytała.
- Chyba jest bardzo zazdrosny.
- I to Go usprawiedliwia? - zdziwiła się.
- Nie. Staram się Go zrozumieć. - powiedział szczerze. - Gdybyś była moją dziewczyną pewnie postępowałbym tak samo. - dodał ciszej. Westchnęła i położyła głowę na ladzie barowej. Uśmiechnął się lekko widząc Ją w tej pozycji. Wyglądała jak nastolatka, która pierwszy raz napiła się alkoholu.
- Powiedział, że jeżeli wyjdę z tego mieszkania to z nami koniec. - wyznała z bólem. - Nie chciałam wychodzić Thomas. Ja chcę z Nim być. - powiedziała pewnie.
 Mimo, że nie chciał usłyszeć tych słów to uświadomił sobie jak wielki błąd popełnił zachowując się jak szczeniak. Ta dziewczyna na prawdę była zakochana a On postępował z Nią jakby była zabawką, którą można komuś zabrać. Nie brał pod uwagę tego czego Ona chce. A teraz widząc Ją w tym stanie miał już pewność, że ta dziewczyna na prawdę czuje coś więcej do bruneta. Że to nie jest zwykłe zauroczenie. Bolało. Ale bardziej bolałaby świadomość, że jest nieszczęśliwa będąc z Nim. Widział jak Jej oczy powoli się zamykają. Wyciągnął telefon i wybrał numer Maćka. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Co chcesz Morgi? - zapytał wyraźnie zmiętym głosem.
- Przyjedź do hotelowego baru. Zośka nie jest w najlepszym stanie. Mniemam, że wolałbyś żeby to Ciebie zobaczyła jak się rano obudzi. - powiedział. Brunet milczał. Dopiero po chwili się odezwał.
- Będę za 15 minut. - rozłączył się.
 Blondyn westchnął. Odgarnął Jej włosy z twarzy i uśmiechnął się do siebie.
- Co On ma takiego czego nie mam ja? - zapytał cicho. Nie spodziewał się żadnej odpowiedzi. Nie spodziewał się nawet, że brunetka usłyszała to pytanie.
- Spotkałam Go pierwszego. - powiedziała ziewając. - Po prostu miał szczęście. - wzruszyła lekko ramionami poprawiając swoją pozycję na ladzie.
 Zdziwienie na Jego twarzy powoli zmieniało się w zamyślenie. Co miały oznaczać Jej słowa? Czy to znaczyło, że do Niego też coś czuła? Czy jeśli spotkaliby się wcześniej to teraz spałaby w Jego ramionach? To na Niego patrzyłaby jak na największy skarb? A co jeśli nie wszystko stracone? Jeżeli Ona sama nie wie czego chce i co czuje? Co jeśli to jest dobry moment na walkę poprzez bycie sobą? Co jeśli teraz ma szansę Jej pokazać co traci będąc z Maćkiem?
  Jeden dzień a tak wiele zmienił w Jego życiu. Tak wiele poznał odpowiedzi i tak wiele pytań się pojawiło.
- Dzięki za telefon. - usłyszał za plecami.
Po chwili brunet podszedł do dziewczyny i wziął Ją na ręce. Oplotła dłońmi Jego szyję i wtuliła się w tors. Mężczyźni spojrzeli na siebie.
- Zaufaj Jej Maciek.
- Nie ufam Tobie Thomas. - powiedział poważnie.
- Nawet pijana mówiła tylko o Tobie. - wspomniał. - Nie zabraniaj nam tej przyjaźni. W ten sposób Ją stracisz.
- Możesz mi obiecać, że jeżeli zgodzę się na Waszą przyjaźń to Jej nie stracę? - zapytał.
 Blondyn nie odpowiedział. Przez chwilę tylko mierzyli się wzrokiem.
- Nie wpycham się tam gdzie mnie nie chcą. - powiedział w końcu.
- Więc tak trzymaj. - powiedział brunet. - Dobranoc. - dodał i odszedł w kierunku windy trzymając dziewczynę na rękach...

***********************************************************************************
Osiemnastka!!
Dziś moje opowiadanie stało się pełnoletnie :P
Przepraszam za powyższy suchar ale chyba nadal mam alkohol we krwi:P
Świętowanie się udało.
Mimo, że wróciłam do domu nad ranem to zdołałam napisać to powyżej.
Widać alkohol dobrze mi robi hehe
Dziękuję za wszystkie życzenia jakie dostałam od Was kochane :*
Bardzo bardzo dziękuję:*
Mam nadzieję, że się spełnią ;)
A teraz zapraszam do dalszego komentowania :)
Buziole :*