WISŁA...
Tłumy ludzi. Wszędzie biało i czerwono. Mnóstwo rodzin z dziećmi i rozwrzeszczanych nastolatek. Rozglądała się dokoła nie bardzo wiedząc dokąd chce iść. Dokąd iść powinna. Przez te ostatnie 2 tygodnie nie była tu ani raz. Nie miała na to czasu. Rzadko dzwoniła. Nie miała siły udawać, że wszystko jest w porządku. Była zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Bo nie miała pojęcie, że przez dwa tygodnie może się zdarzyć tak wiele. Musiała pracować w dzień. Wzięła też dodatkowe prace w nocy... Wszystko byleby uzbierać pieniądze na to, co teraz jest dla Niej najważniejsze. Co zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Rodzina. Ale przyszedł czas na to, żeby powiedzieć prawdę i oznajmić coś co prawdopodobnie zmieni Jej życie. Jego życie. Ich życie...
- Zosia! - usłyszała za plecami. Ten wesoły, beztroski głos. Tak chłopięcy a tak kochany. Odwróciła się i zobaczyła Go. Wesołego bruneta w kombinezonie rozsuniętym do połowy. Gorące słońce dokuczało wszystkim a najbardziej zawodnikom na pierwszych w tym sezonie zawodach. Uśmiechnęła się lekko widząc Go w końcu. Kiedy podbiegł bliżej Jego mina zrzedła a w oczach pojawiła się ogromna troska i lekki strach. - Zosia... Wszystko w porządku? Wyglądasz tak...
- Schudłam trochę. - powiedziała cicho. Mocno Ją do siebie przytulił i pocałował. Tak bardzo tęsknił za Jej ustami. Dopiero kiedy poczuł Ją przy sobie poczuł wielką ulgę. Ale nie trwało to długo.
- Jesteś chora? - zapytał z troską. - Jesteś bardzo blada. - zauważył.
- Jestem trochę zmęczona. - odparła spokojnie. - Jak samopoczucie przed pierwszym skokiem w tym sezonie? - zapytała chcąc oddalić się od tematu, który poruszyć chciała dopiero po zawodach.
- Lekki stres. Ale mając tutaj Ciebie wszystko jest tak jak ma być. - dodał i ponownie czule Ją pocałował. - Chodź, Twoje miejsce jest gdzie indziej. - powiedział i pociągnął Ją za rękę w stronę baraków.
Wszyscy przywitali się z Nią wesoło i niestety każdy zauważył, że nie wygląda za dobrze.
- Adelka nie chciała przyjechać? - zapytał w pewnym momencie Dawid. Spojrzała na Niego z lekkim uśmiechem.
- Zdjęli Jej gips i od razu wykupiła sobie wycieczkę do ciepłych krajów. Szczerze mówiąc nawet nie wiem dokąd. Wyjechała wczoraj na 2 tygodnie. - odpowiedziała. Blondyn tylko pokiwał głową i wrócił do swojej dziewczyny. Z resztą bardzo ładnej blondynki.
- Tęskniłem za Tobą. - wyszeptał Jej do ucha brunet.
- Ja za Tobą też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. - powiedziała patrząc Mu w oczy.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał ponownie. Pokiwała głową i cmoknęła Go w usta.
- Maciek... - zaczęła ale nie wiedziała jak właściwie ma dokończyć to zdanie. Uśmiechnął się lekko.
- Barak na samym końcu. Thomas nie wie, że przyjechałaś więc pewnie będzie mile zaskoczony. - powiedział spokojnie. W Jego oczach nadal była ogromna zazdrość ale czuła, że Jej ufa i za bardzo cieszy się z Jej powrotu żeby dać ponieść się emocjom.
- Za ile zaczynacie?
- Za pół godziny.
- Będę spowrotem za 15 minut. - powiedziała i puściła Mu oko odchodząc w dół ogromnego placu.
Wbrew pozorom w strefie pozbawionej "zwykłych kibiców" było mnóstwo ludzi. Gubiła się wśród nich. To prawda, że była bardzo niska. A teraz wśród takich tłumów czuła się jeszcze mniejsza. Dlatego kiedy znalazła odpowiedni barak bardzo się ucieszyła. Grupa skoczków była bardzo wesoła. Odbijali piłkę wszystkimi możliwymi częściami ciała dając przedstawienie wszystkim wkoło. Stanęła wśród obserwujących poczynania skoczków dziewczyn i przypatrywała się z lekkim uśmiechem na zmagania zawodników. Dopiero po kilku minutach została zauważona przez blondyna. Uśmiech na Jego twarzy był wielkości banana. Od razu do Niej podszedł i przytulił na przywitanie. Ale kiedy na Nią spojrzał...
- Obiecałaś, że będziesz o siebie dbać.
- Próbuję Thomas.
- Źle wyglądasz. Mam wrażenie, że zaraz mi się tutaj rozsypiesz. - powiedział z troską w głosie.
- Jest dobrze. - zapewniła chociaż Jej głos był słabszy niż zazwyczaj. Pokręcił tylko głową.
- Kiedy chcesz Mu powiedzieć? - zapytał poważniejąc.
- Po dzisiejszych zawodach. - odparła. Jej oczy mówiły wszystko. Opadała z sił. Miała dość. Jedyną osobą, której powiedziała co się w Jej życiu teraz dzieje był właśnie Thomas. Nawet Adela nie miała pojęcia o problemach z jakimi musiała się zmagać brunetka. Było Mu Jej cholernie szkoda. A najbardziej bolało Go to, że nie może Jej w żaden sposób pomóc, bo Ona takiego rodzaju pomocy nie chce. Jest zbyt dumna. Zbyt honorowa. Przytulił Ją do siebie mocno. Była taka krucha, jeszcze mniejsza niż kiedy widział Ją dwa tygodnie temu. Gdyby tylko mógł to nie wypuszczałby Jej z ramion. I zrobiłby dla Niej wszystko.
- Moja propozycja jest nadal aktualna. - powiedział Jej do ucha.
- Wiem. Ale wiesz doskonale, że Jej nie przyjmę.
- Uparta z Ciebie kobita. - zaśmiali się. - Wracaj do Maćka. Tęsknił za Tobą jak cholera. - powiedział.
- Chciałam się jeszcze przywitać z Gregorem. - uśmiechnęła się miło.
- Gregor zrobił sobie wakacje. Poleciał do Egiptu na dwa tygodnie. - oznajmił blondyn.
- Teraz? - zdziwiła się.
- Stwierdził, że musi się odstresować. I że wróci na kolejne zawody.
- A kiedy wyjechał?
- Wczoraj a co? - zapytał. Nie odpowiedziała od razu. Być może to był tylko zbieg okoliczności.
- Wiesz, że Greg i Adela... - zaczęła.
- Wiem. - westchnął. - Ale obiecał, że więcej się to nie powtórzy. W końcu ma zamiar oświadczyć się Sandrze. - powiedział kręcąc głową z ciągłym niedowierzaniem, że to co mówi jest prawdą.
- Adela wczoraj wyjechała do ciepłych krajów żeby się "zregenerować". - powiedziała patrząc na Niego poważnie.
- Chyba nie sądzisz, że Oni razem tam pojechali... - zaśmiał się nerwowo. Po chwili spoważniał. - Jasna cholera. - przeklął.
- Thomas... Nie mamy na to wpływu. Teraz już nie. - powiedziała lekko przerażona tym co działo się z Jej przyjaciółką. - Nic nie zauważyłam... - dodała cicho.
- Hej, miałaś na głowie co innego a nie niańczenie dorosłych ludzi. Ja też nic nie widziałem. Greg był tak samo dziecinny jak zawsze.
- Mam nadzieję, że nie narobią głupot.
- O ile już tego nie zrobili. - skomentował zły na samego siebie. Sandra była jaka była ale jeżeli Schlierenzauer miał zamiar Jej się oświadczyć to nie miał prawa Jej tak traktować. Oszukiwać i zdradzać. A Adeli zawracać w głowie i wykorzystywać. Nie mógł pojąć zachowania przyjaciela.
- Musze wracać do Maćka. - stwierdziła. - Pewnie zobaczymy się niedługo. - dodała. Uśmiechnął się i pożegnał z Nią buziakiem w policzek. - Powodzenia. - szepnęła Mu do ucha.
- Jesteś jakaś milcząca. - powiedział głaskając Ją po dłoni. - Widzę, że odpłynęłaś. Zastanawiam się tylko gdzie. - dodał ciszej. Co mógł sobie pomyśleć? Że myślami jest z kimś innym. I była. Tylko nie z tym o kim On myślał.
- Mam kłopoty Maciek. - wyznała. Nie wytrzymała. Musiała Mu powiedzieć. Choć trochę. W Jej oczach coś zgasło. Stały się po prostu smutne. Pozbawione życia. Przestała się uśmiechać. Po prostu wtuliła się w Niego mocno.
- Co się dzieje? - zapytał przejęty.
- Porozmawiamy po zawodach dobrze? - spytała. - Teraz masz się skupić na skoku. Wygraj to. - powiedziała i wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu. Usłyszeli głos Łukasza, który wołał wszystkich na zbiórkę. - Trzymam kciuki - szepnęła i pocałowała Go czule. Chciała odejść ale zatrzymał Ją jeszcze na chwilę.
- Zośka cokolwiek się nie dzieje ja zawsze Ci pomogę. Pamiętaj o tym. - powiedział. Pokiwała głową i odeszła w stronę dziewczyny Dawida stojącej przy barierkach.
Atmosfera zawodów była tak fantastyczna, że na chwilę zapomniała o problemach. Dziewczyna Dawida - Patrycja była przesympatyczna osobą, która może nie mówiła zbyt wiele ale sama Jej obecność dodawała kolorów. Po prostu była wiecznie uśmiechnięta. I bardzo wspierała swojego chłopaka. Widać było, że Go kocha. Tak naturalnie i prawdziwie. A On na Nią patrzył jak na obrazek. Widząc to uczucie brunetka pomyślała jeden jedyny raz, że może to i lepiej że Adela wybrała Gregora. Ta myśl była chwilowa. I więcej nie powróciła. Kiedy tylko Adela wróci z wakacji... No właśnie. Kiedy Ona wróci Zośki już tutaj nie będzie. Westchnęła.
Czekając aż fotoreporterzy się nazachwycają Maćkiem zdołała pogratulować Thomasowi i Stefanowi, którzy zajęli 2 i 3 miejsce. Niestety ich też dorwał tłum dziennikarzy więc z dłuższej pogawędki nie wiele wyszło. W końcu poczuła na swoich biodrach czyjeś dłonie. Uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła w stronę bruneta. Skradł Jej całusa i wyszczerzył się jak głupi.
- Wygrałem - stwierdził ucieszony.
- Oo na prawdę? Nie zauważyłam. - zaśmiała się.
- Ty jędzo wstrętna... - zaczął Ją łaskotać.
- Maciek... hahaha... wystarczy...hahaha... proszę... - wysapała.
- Przejdziemy się? - zapytał trochę poważniejąc. Pokiwała głową i ruszyła za Nim. Zerknęła tylko w stronę blondyna, który pokazał Jej trzymane kciuki.
Spacer zaczął się od milczenia. Sama ich obecność była dla Nich kojąca. Ale zawsze przychodzi ten czas, w którym ktoś musi zacząć rozmowę. Brunet bardzo martwił się o dziewczynę. W końcu powiedziała, że ma kłopoty. Źle wyglądała. Była przygaszona. Obawiał się najgorszego. Ale nie chciał pytać wprost. Chciał z Nią spędzić jak najwięcej czasu. Usiedli na jednej z ławek w parku. Trochę oddalonych od reszty. Tak żeby mogli swobodnie porozmawiać. Bez zbędnych świadków czy natrętnych fanek. To miał być czas dla Nich. Nadal trzymał Ją za rękę głaskając kciukiem Jej dłoń. Patrzyła na drzewa przed Nimi. Domyślał się, że musi być źle, bo w takim stanie Jej jeszcze nie widział.
- Zośka mów bo nie wytrzymam. - zaczął. Spojrzała na Niego smutno. - Kochanie co się dzieje? Martwię się. A kiedy nic nie mówisz to mam same czarne wizje przed oczami. - dodał ciszej.
- Kiedy wróciłam do Krakowa... - zaczęła. - Dostałam telefon ze szpitala. Mój brat i moja mama mieli wypadek. Zderzyli się czołowo z ciężarówką, którą prowadził jakiś pijany facet. - powiedziała. Zamarł. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Zobaczył łzy w Jej oczach. Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie wszystko. - Moja mama jest nadal w śpiączce. - dodała cicho. - Ma bardzo duży obrzęk mózgu, lekarze mówią, że nie wiadomo czy przeżyje. - pojedyncza łza spłynęła Jej po policzku. Już tyle łez wylała że nie wiedziała skąd brały się kolejne. Natłok emocji i myśli powodował, że czuła się przygniatana. Czuła, że brakuje Jej powietrza. Ścisnął mocniej Jej dłoń. Milczał. Musiała się wygadać. - Mój brat... Ma cholernie ciężki uraz kręgosłupa. Stracił władze w nogach. Lekarze tutaj nie mogą nic zrobić. Skazali Go na wózek Maciek. - powiedziała z rozpaczą. Nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Patrzył na Nią z niedowierzaniem i ogromnym współczuciem. Zastanawiał się dlaczego to właśnie Ją to spotkało.
- Zosia... - zaczął ale nie wiedział jak skończyć. To wszystko było dla Niego ogromnym szokiem i zaskoczeniem. Przytulił Ją mocno do siebie a z oczy popłynęły Jej łzy. Bardzo potrzebowała Jego wsparcia. Jego miłości. Mimo, że uważała, że sama już nic nie potrafi czuć. Że zagubiła się we własnych uczuciach. Że wyłączyła je żeby tylko przetrwać jakoś to wszystko. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś od razu? - zapytał.
- Bo wiem, ze zrezygnowałbyś ze startu w zawodach żeby ze mną tam być a tego nie mogę od Ciebie wymagać. - odparła.
- To najgłupszy argument jaki kiedykolwiek słyszałem. - powiedział. - Jak Ci mogę pomóc? - zapytał. Odsunęła się lekko od Niego i spojrzała poważnie w Jego wielkie czekoladowe oczy. To nie było wszystko co miała Mu do zakomunikowania.
- Dla mojego brata... jest jeszcze szansa. - oznajmiła.
- To chyba dobra wiadomość, prawda? - zapytał niepewnie.
- Yhym... Jest możliwość przeprowadzenia odpowiedniej operacji, która da Mu szanse do powrotu do normalnego funkcjonowania. Tylko, że ta operacja musiałaby odbyć się w Stanach Maciek. - powiedziała. - I potrzebuję na Nią 200 tysięcy. - dodała z rozpaczą. Wciągnął głośno powietrze. Pierwsza myśl jaka przyszła Mu do głowy to skąd Ona weźmie tyle pieniędzy.
- Nie martw się, coś wymyślimy. - zapewnił. Pokręciła głową. - Zośka... Mam odłożone trochę pieniędzy, jeżeli tylko się mają na coś przydać to chcę żeby przydały się Twojemu bratu.
- Nie Maciek. - zaprzeczyła. Kolejny raz usłyszała, że ktoś chce dać Jej dużą kwotę pieniędzy. Najpierw Thomas, potem Maciek... Tego było za dużo. Nie mogła pozwolić na to, żeby ktoś dawał Jej tak wielkie sumy. - Po pierwsze nie miałabym Ci ich jak później oddać. Po drugie... Jeśli pomógłbyś mi i dowiedziałyby się o tym media wszystkie fundacje zgłosiłyby się do Ciebie o pomoc. Nie mogę od Ciebie przyjąć ani złotówki.
- Zośka co Ty gadasz? Przecież jesteśmy razem! Kocham Cię słyszysz? Nie mogę tak po prostu Cię z tym zostawić samej. - powiedział patrząc Jej w oczy zdeterminowanym wzrokiem. Znów pokręciła głową.
- Od dwóch tygodni pracuję w gabinecie fizjoterapeutycznym. W dzień. W nocy sprzątam przychodnię. Wzięłam kredyt pod zastaw domu. Chcę wysłać Szymona do Stanów jak najszybciej. - oznajmiła uspokajając oddech.
- I z czego chcesz to spłacać? Chcesz się zamęczyć na śmierć harując w dzień i w nocy? Zośka Ty już wyglądasz jakbyś miała się przewrócić a co będzie potem? Jak Ty to sobie wyobrażasz? Do końca życia będziesz spłacać taki kredyt. - dodał z desperacją w głosie.
- Ta praca jest tylko tymczasowa. Ja... Ja mam już ofertę, dzięki której będę w stanie spłacić kredyt i normalnie funkcjonować. - wyznała. Zaskoczyła Go tym.
- Jaką? - zapytał.
- Maciek, pamiętasz jak brałam lekcje niemieckiego?
- Tak, z Thomasem.
- Dokładnie... Były mi potrzebne bo dostałam się na staż do świetnego gabinetu w Wiedniu. Miałam go zacząć zaraz po skończeniu studiów ale okazało się, że zwolniło się jakieś miejsce i...
- I? - drążył chociaż wiedział do czego ta rozmowa zmierza. I bardzo nie chciał tego usłyszeć.
- Zaczynam za tydzień. - oznajmiła. - W środę mam samolot do Wiednia. Jeżeli wszystko pójdzie sprawnie to Szymon za miesiąc wyleci do Stanów. - dodała.
- Ale to praca tylko na rok. - przypomniał. Spojrzała na Niego smutnym wzrokiem i pokręciła głową.
- Maciek... Wyjeżdżam na tak długo jak długo będę musiała spłacać kredyt. Tylko tak będę w stanie wszystko sobie uporządkować i normalnie żyć. - oznajmiła. Poczuł ukłucie w sercu. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Zamknął oczy i schował twarz w dłonie. - Nie mam innego wyjścia. - szepnęła kładąc dłoń na Jego ramieniu.
- Czyli... to koniec? - zapytał. Pierwszy raz zobaczyła w Jego oczach łzy. To było ciężkie. Trudne. Ale konieczne. - Nie chcę się z Tobą rozstawać. - dodał. Chwycił Ją za ręce i spojrzał prosto w oczy. - Kochasz mnie? - zapytał. Tego obawiała się najbardziej. Właśnie tego pytania.
- Wiem, że nigdy Ci tego nie powiedziałam... Uczucia teraz nie mają znaczenia.
- Jak to nie mają? - prawie pisnął. - Jeśli mnie kochasz to przetrwamy to słyszysz? Nie da się zniszczyć miłości przeciwnościami losu.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz Maciek? Ty w rozjazdach, ja w Wiedniu... To się nie uda. - wyznała z bólem.
- Uda się tylko musimy w to uwierzyć. - powiedział pewnie. - Skoro wszystko chcesz robić sama bez niczyjej pomocy to chociaż spróbuj powalczyć dla Nas. O Nasze szczęście. - dodał. - Chcę tylko wiedzieć, czy kiedy przyjadę do Wiednia to będę miał do kogo. - zakończył.
- Zawsze. - szepnęła. Nie czekał na więcej. Przyciągnął Ją do siebie i pocałował. Z wielkim uczuciem, z wielką tęsknotą ale i z wielką nadzieja, że słowa, które zostały tu wypowiedziane nie będą jedynie złudną wizją przyszłości. Chciał, żeby były przyszłością. Mimo, że trudną i pełną tęsknoty i wyrzeczeń.
Póki co mieli 3 dni żeby nacieszyć się sobą na zapas. Żeby spędzić jak najwięcej czasu razem. Żeby zapamiętać każdą wspólną chwilę, każdy dotyk, każdą noc, każde słowo... Bo choć wiele nadziei było w ich sercach gdzieś tam głęboko czuli, że to będzie ogromna walka.
- Schudłam trochę. - powiedziała cicho. Mocno Ją do siebie przytulił i pocałował. Tak bardzo tęsknił za Jej ustami. Dopiero kiedy poczuł Ją przy sobie poczuł wielką ulgę. Ale nie trwało to długo.
- Jesteś chora? - zapytał z troską. - Jesteś bardzo blada. - zauważył.
- Jestem trochę zmęczona. - odparła spokojnie. - Jak samopoczucie przed pierwszym skokiem w tym sezonie? - zapytała chcąc oddalić się od tematu, który poruszyć chciała dopiero po zawodach.
- Lekki stres. Ale mając tutaj Ciebie wszystko jest tak jak ma być. - dodał i ponownie czule Ją pocałował. - Chodź, Twoje miejsce jest gdzie indziej. - powiedział i pociągnął Ją za rękę w stronę baraków.
Wszyscy przywitali się z Nią wesoło i niestety każdy zauważył, że nie wygląda za dobrze.
- Adelka nie chciała przyjechać? - zapytał w pewnym momencie Dawid. Spojrzała na Niego z lekkim uśmiechem.
- Zdjęli Jej gips i od razu wykupiła sobie wycieczkę do ciepłych krajów. Szczerze mówiąc nawet nie wiem dokąd. Wyjechała wczoraj na 2 tygodnie. - odpowiedziała. Blondyn tylko pokiwał głową i wrócił do swojej dziewczyny. Z resztą bardzo ładnej blondynki.
- Tęskniłem za Tobą. - wyszeptał Jej do ucha brunet.
- Ja za Tobą też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. - powiedziała patrząc Mu w oczy.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał ponownie. Pokiwała głową i cmoknęła Go w usta.
- Maciek... - zaczęła ale nie wiedziała jak właściwie ma dokończyć to zdanie. Uśmiechnął się lekko.
- Barak na samym końcu. Thomas nie wie, że przyjechałaś więc pewnie będzie mile zaskoczony. - powiedział spokojnie. W Jego oczach nadal była ogromna zazdrość ale czuła, że Jej ufa i za bardzo cieszy się z Jej powrotu żeby dać ponieść się emocjom.
- Za ile zaczynacie?
- Za pół godziny.
- Będę spowrotem za 15 minut. - powiedziała i puściła Mu oko odchodząc w dół ogromnego placu.
Wbrew pozorom w strefie pozbawionej "zwykłych kibiców" było mnóstwo ludzi. Gubiła się wśród nich. To prawda, że była bardzo niska. A teraz wśród takich tłumów czuła się jeszcze mniejsza. Dlatego kiedy znalazła odpowiedni barak bardzo się ucieszyła. Grupa skoczków była bardzo wesoła. Odbijali piłkę wszystkimi możliwymi częściami ciała dając przedstawienie wszystkim wkoło. Stanęła wśród obserwujących poczynania skoczków dziewczyn i przypatrywała się z lekkim uśmiechem na zmagania zawodników. Dopiero po kilku minutach została zauważona przez blondyna. Uśmiech na Jego twarzy był wielkości banana. Od razu do Niej podszedł i przytulił na przywitanie. Ale kiedy na Nią spojrzał...
- Obiecałaś, że będziesz o siebie dbać.
- Próbuję Thomas.
- Źle wyglądasz. Mam wrażenie, że zaraz mi się tutaj rozsypiesz. - powiedział z troską w głosie.
- Jest dobrze. - zapewniła chociaż Jej głos był słabszy niż zazwyczaj. Pokręcił tylko głową.
- Kiedy chcesz Mu powiedzieć? - zapytał poważniejąc.
- Po dzisiejszych zawodach. - odparła. Jej oczy mówiły wszystko. Opadała z sił. Miała dość. Jedyną osobą, której powiedziała co się w Jej życiu teraz dzieje był właśnie Thomas. Nawet Adela nie miała pojęcia o problemach z jakimi musiała się zmagać brunetka. Było Mu Jej cholernie szkoda. A najbardziej bolało Go to, że nie może Jej w żaden sposób pomóc, bo Ona takiego rodzaju pomocy nie chce. Jest zbyt dumna. Zbyt honorowa. Przytulił Ją do siebie mocno. Była taka krucha, jeszcze mniejsza niż kiedy widział Ją dwa tygodnie temu. Gdyby tylko mógł to nie wypuszczałby Jej z ramion. I zrobiłby dla Niej wszystko.
- Moja propozycja jest nadal aktualna. - powiedział Jej do ucha.
- Wiem. Ale wiesz doskonale, że Jej nie przyjmę.
- Uparta z Ciebie kobita. - zaśmiali się. - Wracaj do Maćka. Tęsknił za Tobą jak cholera. - powiedział.
- Chciałam się jeszcze przywitać z Gregorem. - uśmiechnęła się miło.
- Gregor zrobił sobie wakacje. Poleciał do Egiptu na dwa tygodnie. - oznajmił blondyn.
- Teraz? - zdziwiła się.
- Stwierdził, że musi się odstresować. I że wróci na kolejne zawody.
- A kiedy wyjechał?
- Wczoraj a co? - zapytał. Nie odpowiedziała od razu. Być może to był tylko zbieg okoliczności.
- Wiesz, że Greg i Adela... - zaczęła.
- Wiem. - westchnął. - Ale obiecał, że więcej się to nie powtórzy. W końcu ma zamiar oświadczyć się Sandrze. - powiedział kręcąc głową z ciągłym niedowierzaniem, że to co mówi jest prawdą.
- Adela wczoraj wyjechała do ciepłych krajów żeby się "zregenerować". - powiedziała patrząc na Niego poważnie.
- Chyba nie sądzisz, że Oni razem tam pojechali... - zaśmiał się nerwowo. Po chwili spoważniał. - Jasna cholera. - przeklął.
- Thomas... Nie mamy na to wpływu. Teraz już nie. - powiedziała lekko przerażona tym co działo się z Jej przyjaciółką. - Nic nie zauważyłam... - dodała cicho.
- Hej, miałaś na głowie co innego a nie niańczenie dorosłych ludzi. Ja też nic nie widziałem. Greg był tak samo dziecinny jak zawsze.
- Mam nadzieję, że nie narobią głupot.
- O ile już tego nie zrobili. - skomentował zły na samego siebie. Sandra była jaka była ale jeżeli Schlierenzauer miał zamiar Jej się oświadczyć to nie miał prawa Jej tak traktować. Oszukiwać i zdradzać. A Adeli zawracać w głowie i wykorzystywać. Nie mógł pojąć zachowania przyjaciela.
- Musze wracać do Maćka. - stwierdziła. - Pewnie zobaczymy się niedługo. - dodała. Uśmiechnął się i pożegnał z Nią buziakiem w policzek. - Powodzenia. - szepnęła Mu do ucha.
***
Po powrocie do "obozu" biało-czerwonych w większości tylko słuchała opowiadań o tym co się działo podczas treningów, o tym jak Maciek świrował kiedy nie dzwoniła, o tym jak ciągle o Niej gadał i jak wkurzał chłopaków tym swoim romantyzmem. Uśmiechała się jak tylko była w stanie. Niestety Jej głowę zajmowało teraz zupełnie coś innego. I nie dało się tego nie zauważyć.- Jesteś jakaś milcząca. - powiedział głaskając Ją po dłoni. - Widzę, że odpłynęłaś. Zastanawiam się tylko gdzie. - dodał ciszej. Co mógł sobie pomyśleć? Że myślami jest z kimś innym. I była. Tylko nie z tym o kim On myślał.
- Mam kłopoty Maciek. - wyznała. Nie wytrzymała. Musiała Mu powiedzieć. Choć trochę. W Jej oczach coś zgasło. Stały się po prostu smutne. Pozbawione życia. Przestała się uśmiechać. Po prostu wtuliła się w Niego mocno.
- Co się dzieje? - zapytał przejęty.
- Porozmawiamy po zawodach dobrze? - spytała. - Teraz masz się skupić na skoku. Wygraj to. - powiedziała i wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu. Usłyszeli głos Łukasza, który wołał wszystkich na zbiórkę. - Trzymam kciuki - szepnęła i pocałowała Go czule. Chciała odejść ale zatrzymał Ją jeszcze na chwilę.
- Zośka cokolwiek się nie dzieje ja zawsze Ci pomogę. Pamiętaj o tym. - powiedział. Pokiwała głową i odeszła w stronę dziewczyny Dawida stojącej przy barierkach.
***
Podczas zawodów mocno trzymała kciuki za Maćka. Chciała żeby wygrał. Widziała jak bardzo jest zdeterminowany. Jak bardzo chce. Jego ambicja kiedyś może zrobić Mu krzywdę ale póki nad Nią panuje nie jest zła. I wyszło Mu. Skupił się na tym co ma robić i zrobił to świetnie. Ten sezon zapowiadał się dla Niego fantastycznie. Zdobył pierwsze zwycięstwo i aż kipiał radością stojąc na podium. A będąc o oczko wyżej od Thomasa był jeszcze bardziej dumny niż kiedykolwiek. Duch rywalizacji pomiędzy tą dwójką był wyczuwalny na kilometry. Nawet na podium dało się zauważyć dystans jaki do siebie mają.Atmosfera zawodów była tak fantastyczna, że na chwilę zapomniała o problemach. Dziewczyna Dawida - Patrycja była przesympatyczna osobą, która może nie mówiła zbyt wiele ale sama Jej obecność dodawała kolorów. Po prostu była wiecznie uśmiechnięta. I bardzo wspierała swojego chłopaka. Widać było, że Go kocha. Tak naturalnie i prawdziwie. A On na Nią patrzył jak na obrazek. Widząc to uczucie brunetka pomyślała jeden jedyny raz, że może to i lepiej że Adela wybrała Gregora. Ta myśl była chwilowa. I więcej nie powróciła. Kiedy tylko Adela wróci z wakacji... No właśnie. Kiedy Ona wróci Zośki już tutaj nie będzie. Westchnęła.
Czekając aż fotoreporterzy się nazachwycają Maćkiem zdołała pogratulować Thomasowi i Stefanowi, którzy zajęli 2 i 3 miejsce. Niestety ich też dorwał tłum dziennikarzy więc z dłuższej pogawędki nie wiele wyszło. W końcu poczuła na swoich biodrach czyjeś dłonie. Uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła w stronę bruneta. Skradł Jej całusa i wyszczerzył się jak głupi.
- Wygrałem - stwierdził ucieszony.
- Oo na prawdę? Nie zauważyłam. - zaśmiała się.
- Ty jędzo wstrętna... - zaczął Ją łaskotać.
- Maciek... hahaha... wystarczy...hahaha... proszę... - wysapała.
- Przejdziemy się? - zapytał trochę poważniejąc. Pokiwała głową i ruszyła za Nim. Zerknęła tylko w stronę blondyna, który pokazał Jej trzymane kciuki.
Spacer zaczął się od milczenia. Sama ich obecność była dla Nich kojąca. Ale zawsze przychodzi ten czas, w którym ktoś musi zacząć rozmowę. Brunet bardzo martwił się o dziewczynę. W końcu powiedziała, że ma kłopoty. Źle wyglądała. Była przygaszona. Obawiał się najgorszego. Ale nie chciał pytać wprost. Chciał z Nią spędzić jak najwięcej czasu. Usiedli na jednej z ławek w parku. Trochę oddalonych od reszty. Tak żeby mogli swobodnie porozmawiać. Bez zbędnych świadków czy natrętnych fanek. To miał być czas dla Nich. Nadal trzymał Ją za rękę głaskając kciukiem Jej dłoń. Patrzyła na drzewa przed Nimi. Domyślał się, że musi być źle, bo w takim stanie Jej jeszcze nie widział.
- Zośka mów bo nie wytrzymam. - zaczął. Spojrzała na Niego smutno. - Kochanie co się dzieje? Martwię się. A kiedy nic nie mówisz to mam same czarne wizje przed oczami. - dodał ciszej.
- Kiedy wróciłam do Krakowa... - zaczęła. - Dostałam telefon ze szpitala. Mój brat i moja mama mieli wypadek. Zderzyli się czołowo z ciężarówką, którą prowadził jakiś pijany facet. - powiedziała. Zamarł. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Zobaczył łzy w Jej oczach. Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie wszystko. - Moja mama jest nadal w śpiączce. - dodała cicho. - Ma bardzo duży obrzęk mózgu, lekarze mówią, że nie wiadomo czy przeżyje. - pojedyncza łza spłynęła Jej po policzku. Już tyle łez wylała że nie wiedziała skąd brały się kolejne. Natłok emocji i myśli powodował, że czuła się przygniatana. Czuła, że brakuje Jej powietrza. Ścisnął mocniej Jej dłoń. Milczał. Musiała się wygadać. - Mój brat... Ma cholernie ciężki uraz kręgosłupa. Stracił władze w nogach. Lekarze tutaj nie mogą nic zrobić. Skazali Go na wózek Maciek. - powiedziała z rozpaczą. Nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Patrzył na Nią z niedowierzaniem i ogromnym współczuciem. Zastanawiał się dlaczego to właśnie Ją to spotkało.
- Zosia... - zaczął ale nie wiedział jak skończyć. To wszystko było dla Niego ogromnym szokiem i zaskoczeniem. Przytulił Ją mocno do siebie a z oczy popłynęły Jej łzy. Bardzo potrzebowała Jego wsparcia. Jego miłości. Mimo, że uważała, że sama już nic nie potrafi czuć. Że zagubiła się we własnych uczuciach. Że wyłączyła je żeby tylko przetrwać jakoś to wszystko. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś od razu? - zapytał.
- Bo wiem, ze zrezygnowałbyś ze startu w zawodach żeby ze mną tam być a tego nie mogę od Ciebie wymagać. - odparła.
- To najgłupszy argument jaki kiedykolwiek słyszałem. - powiedział. - Jak Ci mogę pomóc? - zapytał. Odsunęła się lekko od Niego i spojrzała poważnie w Jego wielkie czekoladowe oczy. To nie było wszystko co miała Mu do zakomunikowania.
- Dla mojego brata... jest jeszcze szansa. - oznajmiła.
- To chyba dobra wiadomość, prawda? - zapytał niepewnie.
- Yhym... Jest możliwość przeprowadzenia odpowiedniej operacji, która da Mu szanse do powrotu do normalnego funkcjonowania. Tylko, że ta operacja musiałaby odbyć się w Stanach Maciek. - powiedziała. - I potrzebuję na Nią 200 tysięcy. - dodała z rozpaczą. Wciągnął głośno powietrze. Pierwsza myśl jaka przyszła Mu do głowy to skąd Ona weźmie tyle pieniędzy.
- Nie martw się, coś wymyślimy. - zapewnił. Pokręciła głową. - Zośka... Mam odłożone trochę pieniędzy, jeżeli tylko się mają na coś przydać to chcę żeby przydały się Twojemu bratu.
- Nie Maciek. - zaprzeczyła. Kolejny raz usłyszała, że ktoś chce dać Jej dużą kwotę pieniędzy. Najpierw Thomas, potem Maciek... Tego było za dużo. Nie mogła pozwolić na to, żeby ktoś dawał Jej tak wielkie sumy. - Po pierwsze nie miałabym Ci ich jak później oddać. Po drugie... Jeśli pomógłbyś mi i dowiedziałyby się o tym media wszystkie fundacje zgłosiłyby się do Ciebie o pomoc. Nie mogę od Ciebie przyjąć ani złotówki.
- Zośka co Ty gadasz? Przecież jesteśmy razem! Kocham Cię słyszysz? Nie mogę tak po prostu Cię z tym zostawić samej. - powiedział patrząc Jej w oczy zdeterminowanym wzrokiem. Znów pokręciła głową.
- Od dwóch tygodni pracuję w gabinecie fizjoterapeutycznym. W dzień. W nocy sprzątam przychodnię. Wzięłam kredyt pod zastaw domu. Chcę wysłać Szymona do Stanów jak najszybciej. - oznajmiła uspokajając oddech.
- I z czego chcesz to spłacać? Chcesz się zamęczyć na śmierć harując w dzień i w nocy? Zośka Ty już wyglądasz jakbyś miała się przewrócić a co będzie potem? Jak Ty to sobie wyobrażasz? Do końca życia będziesz spłacać taki kredyt. - dodał z desperacją w głosie.
- Ta praca jest tylko tymczasowa. Ja... Ja mam już ofertę, dzięki której będę w stanie spłacić kredyt i normalnie funkcjonować. - wyznała. Zaskoczyła Go tym.
- Jaką? - zapytał.
- Maciek, pamiętasz jak brałam lekcje niemieckiego?
- Tak, z Thomasem.
- Dokładnie... Były mi potrzebne bo dostałam się na staż do świetnego gabinetu w Wiedniu. Miałam go zacząć zaraz po skończeniu studiów ale okazało się, że zwolniło się jakieś miejsce i...
- I? - drążył chociaż wiedział do czego ta rozmowa zmierza. I bardzo nie chciał tego usłyszeć.
- Zaczynam za tydzień. - oznajmiła. - W środę mam samolot do Wiednia. Jeżeli wszystko pójdzie sprawnie to Szymon za miesiąc wyleci do Stanów. - dodała.
- Ale to praca tylko na rok. - przypomniał. Spojrzała na Niego smutnym wzrokiem i pokręciła głową.
- Maciek... Wyjeżdżam na tak długo jak długo będę musiała spłacać kredyt. Tylko tak będę w stanie wszystko sobie uporządkować i normalnie żyć. - oznajmiła. Poczuł ukłucie w sercu. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Zamknął oczy i schował twarz w dłonie. - Nie mam innego wyjścia. - szepnęła kładąc dłoń na Jego ramieniu.
- Czyli... to koniec? - zapytał. Pierwszy raz zobaczyła w Jego oczach łzy. To było ciężkie. Trudne. Ale konieczne. - Nie chcę się z Tobą rozstawać. - dodał. Chwycił Ją za ręce i spojrzał prosto w oczy. - Kochasz mnie? - zapytał. Tego obawiała się najbardziej. Właśnie tego pytania.
- Wiem, że nigdy Ci tego nie powiedziałam... Uczucia teraz nie mają znaczenia.
- Jak to nie mają? - prawie pisnął. - Jeśli mnie kochasz to przetrwamy to słyszysz? Nie da się zniszczyć miłości przeciwnościami losu.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz Maciek? Ty w rozjazdach, ja w Wiedniu... To się nie uda. - wyznała z bólem.
- Uda się tylko musimy w to uwierzyć. - powiedział pewnie. - Skoro wszystko chcesz robić sama bez niczyjej pomocy to chociaż spróbuj powalczyć dla Nas. O Nasze szczęście. - dodał. - Chcę tylko wiedzieć, czy kiedy przyjadę do Wiednia to będę miał do kogo. - zakończył.
- Zawsze. - szepnęła. Nie czekał na więcej. Przyciągnął Ją do siebie i pocałował. Z wielkim uczuciem, z wielką tęsknotą ale i z wielką nadzieja, że słowa, które zostały tu wypowiedziane nie będą jedynie złudną wizją przyszłości. Chciał, żeby były przyszłością. Mimo, że trudną i pełną tęsknoty i wyrzeczeń.
Póki co mieli 3 dni żeby nacieszyć się sobą na zapas. Żeby spędzić jak najwięcej czasu razem. Żeby zapamiętać każdą wspólną chwilę, każdy dotyk, każdą noc, każde słowo... Bo choć wiele nadziei było w ich sercach gdzieś tam głęboko czuli, że to będzie ogromna walka.
***********************************************************************************
Witajcie :)
Wczorajszy dzień był dla mnie dość trudny dlatego rozdział dopiero dzisiaj.
Jak widać wiele się dzieje.
Niekoniecznie dobrego.
Ale czy wyjazd Zośki nie przyniesie czegoś nowego?
Mam nadzieję, że dobrze się Wam to czyta i dziękuję za wiadomości wysłane do mnie przez formularz :)
Ten rozdział jest dla Ciebie Kamila Sztuk ;)
Buziole :*