AUSTRIA, INNSBRUCK…
Cały czas czuła Jego wzrok na sobie. Cieszyła się, że
wrócił. Że wszystko wraca powoli do normy. Ale czy na pewno? Był wyraźnie
zmęczony. Jego oczy były jeszcze szare. Nie odzyskały dawnego błękitu, dawnej
zieleni. Wiele razy zastanawiała się jak właściwie określić kolor Jego
tęczówek. Były tak intensywne a zarazem głębokie, że czasem zatracała się w
nich jedynie o nich myśląc. A teraz? Teraz były przygaszone. Pozbawione
radości. Pełne czegoś co zaczynało Ją martwić.
- Trochę jestem zmęczony.
– powiedział. – Pójdę się położyć, bo jutro nie wstanę na trening. Dobranoc. –
dodał i wyszedł do swojego pokoju.
Tak. Był inny. Zbyt spokojny. Zbyt opanowany.
Zbyt smutny i małomówny. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z szatynem i po
cichu wyszła z salonu. Delikatnie zapukała do pokoju blondyna i usłyszawszy
ciche „proszę” weszła. Stał przy oknie patrząc nie wiadomo na co. Walizka
rozłożona na łóżku była jeszcze pełna.
- Wziąłem leki. –
powiedział cicho.
- Nie przyszłam Cię
kontrolować. – odparła ciepłym głosem. Uśmiechnął się lekko. Brakowało Mu tego
głosu. Tego opanowania i spokoju, który Go ogarniał przy Niej. Poczuł Jej
obecność zaraz za sobą. Biło od Niej coś elektryzującego. Zawsze miał w Jej
towarzystwie lekkie ciarki na plecach. A kiedy widział Jej uśmiech wszystko
nagle stawało się prostsze.
- Jako mój opiekun
powinnaś. – odpowiedział po chwili.
- Jako Twoja przyjaciółka
nie muszę. – odparła. – Ufam Ci Thomas i wiem, że nie zrobisz już żadnej
głupoty. Masz dla kogo się starać. Masz Lilly. – dodała. Spojrzał na wielkie
zdjęcie wiszące nad Jego łóżkiem. Wesoła blondyneczka patrzyła na Niego swoimi
wielkimi oczami śmiejąc się wesoło i wystawiając w Jego kierunku swoje malutkie
rączki. Znów musiał się uśmiechnąć. Córka powodowała, że Jego serce napełniało
się ciepłem.
- Masz rację. Mam Lilly.
– westchnął. Odwrócił się w końcu w Jej stronę. – Przepraszam. – powiedział
poważnie.
- Za co? – zdziwiła się
lekko.
- Za to, że znowu dodaję
Ci obowiązków. To nie był mój pomysł żebyś to Ty została moim opiekunem.
Chciałem, żeby był nim Gregor ale Heinz stwierdził, że Schlieri jest za mało
odpowiedzialny. Jakbym potrzebował niańki 24h na dobę. – pokręcił głową. –
Chyba przestał mi ufać.
- Martwi się o Ciebie.
Zna Cię od dziecka i obwinia się za to, że nie zauważył Twoich problemów, że
być może coś zaniedbał kiedy dochodziłeś do siebie po wypadku. Chce mieć
pewność, że teraz wszystko będzie z Tobą dobrze. – powiedziała pewnie. – Nikt
nie przestał Ci ufać. Ani Heinz ani Greg ani ja. Nadal jesteś dla nas tym samym
Thomasem co przedtem.
- Już nigdy nie będę taki
sam Zośka. – powiedział szczerze patrząc Jej w oczy. – Mam tylko nadzieję, że
nie zmieniłem się tak bardzo jak mi się wydaje.
- To się dopiero okaże.
Najważniejsze jest to, że chcesz walczyć. A to jak bardzo tego chcesz widać po
tym jak szybko stamtąd wyszedłeś. – powiedziała. – Jestem z Ciebie cholernie
dumna. – dodała z uśmiechem. – A spróbuj to schrzanić to się do Ciebie słowem
nie odezwę. – pogroziła Mu palcem. Uśmiechnął się wesoło. – Czemu się jeszcze
nie rozpakowałeś? – spytała.
- Z czystego jak łza
lenistwa. – odpowiedział podchodząc do walizki. Powoli zaczął układać swoje
rzeczy w szafce. Usiadła na brzegu łóżka i przyglądała Mu się. – Tak, schudłem.
Wiem to. – mruknął.
- Nie ma się czym chwalić
Thomas. Nie mogę pozwolić na to, żebyś ważył mniej ode mnie. Do końca tygodnia
będę Cię karmić jak małe dziecko a potem będziesz przychodził do mnie na
obiadki. – zaśmiała się. Wyprostował się usłyszawszy to.
- Do Ciebie? – spytał
zdezorientowany. Uśmiechnęła się lekko widząc Jego zawiedzioną minę. – Czyli to
już postanowione tak? – zapytał kontynuując rozpakowywanie.
- Muszę. – odparła.
- Manu się pewnie
ucieszył co nie? – zapytał.
- Manu? Czemu miałby się
ucieszyć? – spytała. Zamknął szafkę i usiadł obok Niej.
- Przeprowadzisz się do
Jego kuzynki. Będzie mógł się częściej z Tobą spotykać. – wzruszył ramionami.
- Nie wiem co masz na
myśli ale nie przeprowadzam się do kuzynki Fettiego. – oznajmiła.
- Nie?
- Nie Thomas. Mam na oku
niedrogie mieszkanie na obrzeżach. Za tydzień ma przyjechać moja mama a po
operacji sprowadzę tu Szymona. Chcę mieć ich obok siebie. – powiedziała z
uśmiechem.
- Przeprowadzacie się
tutaj? – zapytał z nadzieją.
- Tak będzie lepiej. Nie
tylko dla mnie ale i dla nich. – stwierdziła.
- Jak się trzymasz? –
zapytał. Doskonale wiedziała o co Mu chodzi.
- Dobrze. Skupiam się na
pracy i jest naprawdę świetnie.
- A tak serio? – spytał
ponownie. Popatrzyła na Niego niepewnie. Bała się, że jak powie wszystko co
leży Jej na sercu to nie wytrzyma i się rozklei. Rozpadnie i nie będzie umiała
się potem złożyć.
- Wszystko jest do dupy
Thomas. Ale… - jej wypowiedź przerwał Jej telefon. Zerknęła na wyświetlacz.
ADELA DZWONI. Odebrała od razu. – Cześć blondynko, czemu dzwonisz tak późno? –
spytała wesoło.
- Zośka… mam dwie
wiadomości.
- Zacznij od dobrej. –
powiedziała poważniejąc.
- Nie powiedziałam, że
jest jakaś dobra. – odparła. Była zbyt poważna, żeby kłamać albo robić sobie
żarty więc naprawdę musiało się coś stać.
- Co się stało? –
zapytała nerwowo. Blondyn przysłuchiwał się rozmowie ale nie mógł nic
zrozumieć. Widział tylko jak brunetka się napina a z Jej twarzy znika uśmiech.
To nie wróżyło nic dobrego.
- Twoja mama… gorzej z
Nią. – powiedziała poważnie. – Ma bardzo silne bóle głowy i co chwile mdleje.
Jutro będą robić jej tomografię. Więc jak tylko czegoś się dowiem to od razu do
Ciebie zadzwonię.
- Boże… dobrze, będę
czekać na telefon. A ta druga wiadomość? – spytała.
- To… nie jest na rozmowę
przez telefon. Jak przyjadę z Twoją mamą to wtedy porozmawiamy. Tylko…
- Tylko co?
- Ja nie wiem czy jest
sens żebym tam przyjeżdżała. – oznajmiła.
- Dlaczego? – zdziwiła się
brunetka.
- Bo jak przyjadę to będę
musiała zaraz wrócić. – powiedziała z płaczem.
- Adela co się dzieje?
Dlaczego Ty płaczesz? – spytała z przejęciem. Zerknęła w stronę blondyna, który
patrzył na Nią w skupieniu.
- Zośka ja… Ja jestem w
ciąży! – wykrzyczała i rozpłakała się na dobre…
POLSKA, KRAKÓW…
- Dałem Jej zielone
światło. – oznajmił upijając łyk piwa.
- Tzn.? – spytał blondyn
siedzący na fotelu obok.
- Poprosiłem, żeby mi
obiecała, że da szansę Thomasowi. – stwierdził.
- Oszalałeś. – blondyn
odłożył puszkę z piwem na stolik przed
nimi i ściszył telewizor.
- Dawid, dobrze wiesz, że
to by nie wyszło. Ja mam mieć dziecko z inną kobietą. – powiedział dobitnie.
- A Morgi nie ma… -
stwierdził z powątpieniem.
- Ma. Tylko, że Jego
dziecko już się urodziło a On i Kristina ułożyli już sobie życia tak jak ma
być. Ustabilizowali się i porozumieli w kwestii wychowania, odwiedzin itd. To
jest zupełnie inna bajka. Oni są gotowi na nowe rozdziały w swoim życiu. Dla
mnie nowym rozdziałem ma być Majka i dziecko.
- I tak po prostu
odpuszczasz? – zdziwił się. – Jeszcze nie dawno walczyłbyś o nią jak lew. Nagle
przestałeś Ją kochać?
- Nie. Po prostu… Muszę
teraz spróbować przelać całą miłość na kogoś innego. A mam Jej dużo, bo w
związku z Zośką kochałem za dwoje.
- Nie wierzę, że nic do
Ciebie nie czuła. Widziałem jak na Ciebie patrzyła. Dlatego nie rozumiem
dlaczego oddajesz Ją Morgiemu. – drążył uparcie.
- Kiedyś powiedziała mi,
że do Thomasa czuje zupełnie co innego niż do mnie.
- No właśnie!
- No właśnie. We mnie się
zakochała a Jego kocha Dawid. Koniec tematu…
AUSTRIA, INNSBRUCK…
- W ciąży? – blondyn nie
mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. – Jest tego pewna? – zapytał. Miał
jeszcze niewielką nadzieję, że to pomyłka, albo fałszywy alarm. Nie wyobrażał
sobie tego jak taką wiadomość przyjmie Gregor. Zwłaszcza, że bardzo dobrze Go
zna. Schlieri miał problem kiedy musiał na chwilę zostać z Lilly a co dopiero
kiedy dowie się, że zostanie ojcem.
- Adela była dzisiaj u
lekarza. Nie ma mowy o pomyłce. – westchnęła. – Ona jest załamana. Ja nie wiem
jak z Nią mam rozmawiać. – pokręciła głową. – I jest tam teraz sama. Jeszcze
zajmuje się moją mamą, z którą teraz znowu jest kiepsko. – jęknęła. – Thomas Ty
znasz Gregora lepiej niż każdy inny jak On zareaguje na taką wiadomość? –
zapytała z nadzieją w głosie. Blondyn spojrzał na Nią z miną wyrażającą lekkie
zakłopotanie. – O Boziu… - schowała twarz w dłoniach.
- Hej, popatrz na mnie. –
uniósł Jej podbródek tak, żeby na Niego spojrzała. – Wszystko będzie w
porządku. Musisz w to wierzyć. Jeżeli nie będziesz w to wierzyć to Adela też
nie będzie a teraz Jej to nie pomoże. – powiedział poważnie. – Wszystko będzie
dobrze tak? – zapytał patrząc Jej głęboko w oczy. Pokiwała lekko głową. – Kiedy
przyjeżdżają? – zapytał.
- W niedzielę wieczorem.
– powiedziała lekko uspokojona głosem blondyna.
- Więc mamy tydzień, żeby
przygotować Gregora na taką wiadomość. Damy sobie radę. Zobaczysz. – powiedział
pewnie.
- Na pewno?
- Tak. Na pewno. Kto jak
nie my? – spytał z uśmiechem. Też się lekko uśmiechnęła. – Z Twoją mamą też
będzie dobrze. Już wykorzystałaś całkowicie limit pecha w swoim życiu. –
zaśmiała się słysząc to.
- Mam wrażenie, że mój
limit jest cholernie duży. – stwierdziła kręcąc głową. – Chyba przyciągam do
siebie dzieci. Najpierw mój niedoszły mąż ze swoją dwójką, potem Maciek, Ty,
teraz Adela… Do kogo bym się nie przywiązała ten zaraz spodziewa się dziecka. –
blondyn uśmiechnął się słysząc te słowa.
- Ja się nie spodziewam.
– zauważył. Wywróciła oczami. Delikatnie ścisnął Jej dłoń. – Damy sobie radę. –
powtórzył. Spojrzała na Niego. Jego zdeterminowany wzrok dodawał Jej otuchy i
pewności.
- Cieszę się, że
wróciłeś. – powiedziała szczerze.
- Ja też się cieszę, że
wróciłem. – odparł z uśmiechem na ustach.
I zapanowała cisza. Po prostu patrzyli się na
siebie. I jedno i drugie czuło wewnętrzną siłę. Moc, która dawała nadzieję na
lepsze jutro. Na to, że wszystko potoczy się tak jak powinno. I było jeszcze
coś. Uczucie nie dające obojgu spokoju. Uczucie przyciągające ich do siebie
nawzajem. Uczucie nie pozwalające na oderwanie od siebie oczu. Uczucie, które
powodowało szybsze bicie serca i stopniowe zmniejszanie odległości między tą
dwójką. Wzrok przeskakiwał w oczu na usta, z ust na oczy… Delikatnie przejechał
dłonią po Jej policzku, na którym pojawił się rumieniec. Musiała spuścić wzrok.
Uśmiechnął się i pocałował Ją w czoło. Jak młodszą siostrę. Wiedział, że jest
za wcześnie na jakiekolwiek ruchy. Wszystko jest jeszcze zbyt skomplikowane i
świeże żeby dodawać komplikacji jeszcze bardziej. Czekał na Nią do tej pory,
więc poczeka jeszcze trochę.
„Chyba, że Pan Fettner sprzątnie Ci Ją sprzed nosa.” –
podpowiedziała podświadomość.
„Do niczego Jej nie
zmuszę.” – pomyślał.
„Więc oddasz Ją tak po prostu?”
„Tego nie powiedziałem.”
- Jutro o 8:00 macie
wspólną rehabilitację ze mną na basenie. Przygotuj się na wodny fitness. –
powiedziała w końcu.
- Wodny fitness… To
żarcik tak? – zaśmiał się. Popatrzyła na Niego poważnie.
- Zapytaj chłopaków czy
ja żartuję w kwestii rehabilitacji. – wystawiła u język i wstała chcąc wyjść z
pokoju.
- Zosia? – zapytał.
Pierwszy raz zwrócił się do Niej w taki sposób. Jego akcent lekko bawił ale był
przyjemny dla ucha.
- Słucham.
- Mogę Cię o coś spytać?
- Strzelaj.
- Czy Ty i Manu... Czy Wy
coś… razem… - plątał się. Uśmiechnęła się miło.
- Jutro idziemy na kawę,
którą Mu wiszę i ma mi pokazać miasto. To tylko dobry kolega. – powiedziała
pewnie. – Nowe związki na razie chyba nie są dobrym pomysłem w moim wykonaniu.
– dodała ciszej patrząc na Niego uważnie. Chciała jak najdelikatniej zaznaczyć,
że to dla Niej za wcześnie i żeby nie robił żadnych głupot.
- Jasne. To jest
zrozumiałe. – uśmiechnął się. – Dobranoc.
- Dobranoc. – odparła i
wyszła z pokoju.
***
- No chyba sobie
żartujesz… - jęknął Michael. – Nie ma mowy żebyśmy znowu udawali jezioro
łabędzie do jakiejś durnej muzyki. – oburzył się słysząc piosenkę przygotowaną na dzisiejszy poranek przez
brunetkę.
- Póki co to w Waszym
wykonaniu był bardziej kaczy staw niż jezioro łabędzie więc nie marudź. –
powiedziała stojąc na brzegu basenu, w którym grupka austriackich skoczków krzywiła
się na dźwięki wydobywające się z radia.
- Stefan powiedz coś!
- Sorry Greg ale ostatnio
obiecałem, że nie będę jęczał na aerobiku z Zośką. Wolę się tutaj ośmieszać niż
patrzeć na Samanthę.
- Stefan ma rację. Poza
tym ludzie wiedzą, że mamy nietypowe treningi więc się przyzwyczaili. – dodał
Manuel. Blondyn stal z boku i przyglądał się tej wymianie zdań dziwiąc się
jednak niezmiernie.
- Greg i Michael jeżeli
Wam nie pasuje możecie dołączyć do kolorowych kolegów w basenie obok. –
powiedziała. - To jak? Mam Wam przygotować motylki i czepki? – spytała.
Niechętnie pokręcili głowami i ustawili się w odpowiedniej kolejności. – Thomas
stań obok Grega to pokaże Ci co masz robić. Zaczynacie rozgrzewką taką jak
zwykle tylko podkręcamy tempo. – powiedziała i puściła muzykę.
- Wy tak na serio czy
robicie ze mnie idiotę? – zapytał szatyna.
- Thomas radzę Ci nie
zrzędź i lepiej się Jej słuchaj.
- Co Ona Wam takiego
zrobiła, że się tak boicie? – zapytał.
- Jeszcze większe
pośmiewisko niż to co widzisz teraz. – stwierdził. – Nie przejmuj się niczym
tylko rób co Ci pokazuję. Nie wiem jakim cudem ale to naprawdę poprawia nam
kondycję i mięśnie no i nie obciąża kręgosłupa. – dodał.
- Thomas to, że Cię nie
było nie zwalnia Cię z ćwiczeń! – krzyknęła. – Rusz dupsko! – nie mógł
uwierzyć, że to ta sama Zośka, którą znał.
***
Innsbruck był wyjątkowo ładnym miastem. Tyle mogła
powiedzieć po wycieczce jaką zrobił Jej Manuel. Nie dość, że zwiedziła chyba
wszystkie możliwe tam miejsca to jeszcze świetnie się przy tym bawiła.
- Nie myślałeś o karierze
Pana od wycieczek? – zapytała z uśmiechem.
- Jak pójdę na emeryturę
to będę oprowadzał studentki. – puścił Jej oko. Znów się zaśmiała.
- Dziękuję za miłe
popołudnie. – powiedziała kiedy stali już przy wejściu do mieszkania.
- Nie ma za co. Polecam
się na przyszłość. – odparł. – Nie zdążyliśmy pójść na tą kawę. – przypomniał.
- W takim razie pójdziemy
następnym razem. – uśmiechnęła się. – Za chwilę mają dzwonić ze Stanów i
poinformować mnie jak wszystko tam przebiega. Strasznie się tym denerwuję. –
powiedziała zagryzając dolną wargę z nerwów.
- Hej, nie martw się.
Wszystko będzie dobrze. – przytulił Ją do siebie. Zerknął w kierunku okna i
zauważył poruszającą się firankę. Uśmiechnął się pod nosem i jeszcze bardziej
zbliżył się do brunetki. – Gdyby coś było nie tak, to zawsze możesz na nas
liczyć. – powiedział Jej cicho do ucha.
- Dziękuję. – dała Mu
całusa w policzek i poczochrała po grzywce. – Użyj trochę mniej tego czegoś a
nie będziesz mógł się opędzić od lasek. – puściła Mu oko i weszła do mieszkania
z uśmiechem na twarzy. Też się uśmiechnął i spojrzał jeszcze raz w stronę okna…
**************************************************
Witajcie kochane J
Internet znów
odmawiał posłuszeństwa, dlatego tak krótko L
Mam nadzieję, że od
dzisiaj będzie już wszystko po staremu.
Ale na wszelki
wypadek nie obiecuję kiedy będzie kolejny rozdział.
Dziś oddaję to co
widzicie wyżej i Prolog mojego nowego opowiadania, które mam nadzieję zaciekawi
nie tylko fanki Michała Winiarskiego. ;)
Liczę na Wasze
wsparcie i obecność (aktywną!) i tutaj i tam.
Zapraszam na