AUSTRIA, INNSBRUCK, KILKANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ...
- O której wrócisz? - zapytał wysokiego strasznie chudego nastolatka, który w tym momencie przeglądał się w lustrze. Jego blond włosy błyszczały, a w błękitnych oczach można było się od razu zakochać. Tak jak w oczach Jego matki, które były identyczne. Odwrócił się w stronę mężczyzny stojącego w drzwiach do salonu i uśmiechnął się szeroko.
- Jak doprowadzę Schlieriego na chatę. - puścił oko ojcu.
- Christian nie zapominaj, że po weekendzie zaczynacie sezon. - przypomniał nastolatkowi.
- Wiem. - mruknął poprawiając po raz kolejny fryzurę.
- Thomas dajże Mu spokojnie się pobawić. - powiedziała brunetka i podeszła do syna. - Pilnuj Aleksa. - zwróciła się do Niego spokojnie. - Jutro idziemy do Nich na rocznicę, nie chciałabym żebyś wyglądał jak Twój ojciec po każdym zakończeniu sezonu. - puściła Mu oko, a On tylko się zaśmiał.
- Spoko, możesz mi zaufać mamo. - powiedział z uśmiechem.
- Wiem kochanie. - odparła zamykając oczy i wykrzywiając usta w niewielkim grymasie.
- Mamo? - zapytał lekko przestraszony. - Wszystko w porządku? - zbliżył się do kobiety i z niepokojem spojrzał na Jej twarz. Lekko się uśmiechnęła.
- Tak, tak, to tylko lekki ból głowy. Nic mi nie będzie, wezmę tabletkę i będę jak nowa. - zapewniła. Nastolatek nadal patrzył na Nią lekko przestraszony. Bał się. Każdego dnia się bał. Od kilku lat. I z każdym kolejnym dniem bał się coraz bardziej. Od kiedy Jego matka usłyszała diagnozę. To wtedy ojciec postanowił zakończyć karierę i zająć się zawodowym lataniem. A On wydoroślał. Zaczął doceniać każdą chwilę spędzoną z rodziną. Nie miał rodzeństwa, czego bardzo żałował ale Aleks zastępował Mu starszego brata a Lily godnie pełniła funkcję starszej siostry. Ale rodzice byli dla Niego ludźmi najbliższymi. Najlepszymi i najbardziej godnymi zaufania. Nie wyobrażał sobie straty żadnego z Nich.
- Może jednak zostanę w domu. Tata wybierze film a my zajmiemy się popcornem co? - spytał.
- Christian, idź na tą imprezę i baw się dobrze. Może poznasz jakąś fajną dziewczynę, kto wie? - zapytała uśmiechając się pogonie.
- Wiesz, że jesteś jedyną kobietą w życiu którą kocham mamo. Na prawdę chcesz konkurencję? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Idź już. Zobaczymy się rano. - zapewniła i poklepała Go po ramieniu.
- Ech... Kocham Cię mamo. - powiedział całując Ją w policzek i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Jeszcze nie dawno uczyła Go chodzić a potem jeździć na nartach a Jej malutki synek już sam startował w Pucharze Świata. Był kopią swojego ojca. Być może był nawet lepszym skoczkiem od niego. Talentu Mu nie brakowało. I opanowania. Był pełen dobrych chęci i zawsze osiągał swoje cele. Był wszędzie. Dobrze się uczył, był świetnym sportowcem, był wolontariuszem w fundacji Jej brata... I tak jak ojciec czekał na tą prawdziwą miłość. Tą jedyną. Tak samo jak ojciec wierzył, że kiedyś pozna kogoś i od razu będzie wiedział, że to Ona. Miłość. Ta na zawsze i na wieczność.
- Nie za dużo luzu? - zapytał podchodząc do żony i oplatając Jej talię rękami. Odwróciła się w Jego stronę.
- Będzie tam z Aleksem. - przypomniała.
- I to mnie niepokoi najbardziej. Aleks jest mieszanką Grega i Adeli. Mówią Ci coś te imiona? - zapytał pół żartem. Zaśmiała się delikatnie.
- Młody się pobawi, będzie pilnował Aleksa, jest odpowiedzialny i dobrze o tym wiesz. A my mamy cały dom dla siebie. - powiedziała puszczając Mu oko. Zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
- Na pewno wszystko w porządku? - spytał.
- Tak. - pokiwała głową. - Złego diabli nie biorą. A ja tak łatwo się nie poddaję. Przypominam Ci, że Zofia Morgenstern silne walczy od kilku lat. - powiedziała dumnie. Nadal poważnie na Nią patrzył. Cały dzień chodziła jakaś przygaszona i mało się uśmiechała. Znów miała ataki migreny. Ostatnio coraz częstsze. A On dostawał ataki paniki. Bo nie chciał, żeby cokolwiek się Jej stało. Bał się. Każdej nocy kiedy zasypiał bał się, że kiedy rano się obudzi zrobi to sam. Że Jego żona odejdzie. A na to było stanowczo za wcześnie.
- Wybierz film, przygotuję popcorn.
- I pomyśl co moglibyśmy kupić Adasiowi na osiemnastkę. - powiedziała wesoło i wyszła do salonu.
W kuchni zastanawiał się nad swoim życiem. Nad tym jak jest urozmaicone, jak nie daje wytchnienia ani na moment. Kiedy stał przed ołtarzem i widział jak Zośka z uśmiechem na twarzy podąża w Jego kierunku aby zostać z Nim do końca życia był przekonany, że Ich problemy się skończyły. Kiedy wypowiadał słowa przysięgi był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie a kiedy przy narodzinach Christiana zagroziła, że kolejne dziecko będzie rodził sam nic więcej do szczęścia nie było Mu potrzebne. I wtedy się zaczęło. Najpierw informacja o infekcji, która spowodowała, że Zośka nie mogła mieć więcej dzieci. Ta informacja bardzo Ją podminowała. Przestała czuć się prawdziwą kobietą. Przestała widzieć swoją prawdziwą wartość. To jak cholernie Ją kochał mimo wszystko. A kiedy już było dobrze i wyszła z depresji zdiagnozowano tętniaka. Była chodzącą tykającą bombą. Mogła wybuchnąć w każdym momencie i nie dało się tego powstrzymać. Załamał się ale nie mógł tego pokazać. Musiał być silny dla Niej i dla syna, którego ta informacja bardzo odmieniła. W wieku trzynastu lat stal się bardziej dojrzały niż nie jeden dorosły. Był z Niego bardzo dumny ale bał się jak zareaguje kiedyś na to co nieuniknione. Na odejście swojej matki. Na to nikt nie był gotowy i nigdy nie będzie. Nie da się przygotować na śmierć. Zwłaszcza kogoś, kogo kocha się najbardziej na świecie.
Wziął miskę z popcornem i poszedł do salonu, gdzie czekała na Niego uśmiechnięta brunetka. Jej delikatne zmarszczki koło oczu dodawały Jej uroku. Choć zawsze uważał, że nie może być już piękniejsza to z każdym dniem piękniała. Z każdym dniem kochał Ją coraz bardziej...
- Wiesz, że codziennie zakochuję się w Tobie od nowa? - szepnął Jej do ucha kiedy oglądała wybrany film. On nie potrafił się na nim skupić. Czuł, że musi Jej to powiedzieć. Właśnie teraz. Właśnie tego wieczora. Spojrzała na Niego ze szczerym uśmiechem. W Jego oczach widział autentyczną miłość. Taką sama jak kilkanaście lat temu kiedy przyrzekali sobie bycie na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie...
- Thomas... - zaczęła. - Obiecaj mi, że jak umrę to nie zamkniesz się na miłość. - poprosiła poważniejąc.
- Zośka...
- Obiecaj mi, że ta miłość, która jest w każdej komórce Twojego ciała nie będzie tęsknić za byciem kochanym tylko będzie kogoś kochać. Że nie będzie się marnować. - poprosiła ponownie. Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył Jej prosto w oczy. Chciał zapamiętać ten widok tak bardzo jak bardzo się da. Na zawsze...
- Obiecuję. - powiedział cicho. Uśmiechnęła się pogodnie i dając Mu całusa wtuliła się w Jego ramiona i wróciła do oglądania filmu.
Film trwał ponad 2 godziny. Był o miłości. O pięknej miłości dwóch osób, które nie mogły być nigdy razem. Piękny i smutny. Wprowadzający w zadumę nad własnym życiem, nad marnowaniem czasu na głupie nieporozumienia. Bo ciche dni są niepotrzebne. Rozmowy rozwiązują wszystko pod warunkiem, że są szczere. Chyba, że kochający się ludzie rozumieją się bez słów. Tak jak Oni...
- Można się wzruszyć. - stwierdził cicho. Nie odezwała się. Spojrzał na Nią. Wyglądała pięknie. Na ustach miała delikatny uśmiech. Miała zamknięte oczy. Uśmiechnął się. - Hej, śpiąca królewno. - zaśmiał się delikatnie Ją głaszcząc po policzku. W pewnym momencie zauważył coś co Go zaniepokoiło. Przestał Ją głaskać i obserwował Jej klatkę piersiową. Nie unosiła się...
- Zosia - powiedział wyraźnie. - Zośka obudź się. - powtórzył głośniej. Delikatnie szarpnął Ją za ramiona. Nie reagowała. - Zosia obudź się proszę... - wyszeptał a łzy mimowolnie spływały Mu po policzkach. Bo wiedział, że to już nic nie da. Że to był Ich ostatni wspólny wieczór. Że to było Ich pożegnanie...
- Jak doprowadzę Schlieriego na chatę. - puścił oko ojcu.
- Christian nie zapominaj, że po weekendzie zaczynacie sezon. - przypomniał nastolatkowi.
- Wiem. - mruknął poprawiając po raz kolejny fryzurę.
- Thomas dajże Mu spokojnie się pobawić. - powiedziała brunetka i podeszła do syna. - Pilnuj Aleksa. - zwróciła się do Niego spokojnie. - Jutro idziemy do Nich na rocznicę, nie chciałabym żebyś wyglądał jak Twój ojciec po każdym zakończeniu sezonu. - puściła Mu oko, a On tylko się zaśmiał.
- Spoko, możesz mi zaufać mamo. - powiedział z uśmiechem.
- Wiem kochanie. - odparła zamykając oczy i wykrzywiając usta w niewielkim grymasie.
- Mamo? - zapytał lekko przestraszony. - Wszystko w porządku? - zbliżył się do kobiety i z niepokojem spojrzał na Jej twarz. Lekko się uśmiechnęła.
- Tak, tak, to tylko lekki ból głowy. Nic mi nie będzie, wezmę tabletkę i będę jak nowa. - zapewniła. Nastolatek nadal patrzył na Nią lekko przestraszony. Bał się. Każdego dnia się bał. Od kilku lat. I z każdym kolejnym dniem bał się coraz bardziej. Od kiedy Jego matka usłyszała diagnozę. To wtedy ojciec postanowił zakończyć karierę i zająć się zawodowym lataniem. A On wydoroślał. Zaczął doceniać każdą chwilę spędzoną z rodziną. Nie miał rodzeństwa, czego bardzo żałował ale Aleks zastępował Mu starszego brata a Lily godnie pełniła funkcję starszej siostry. Ale rodzice byli dla Niego ludźmi najbliższymi. Najlepszymi i najbardziej godnymi zaufania. Nie wyobrażał sobie straty żadnego z Nich.
- Może jednak zostanę w domu. Tata wybierze film a my zajmiemy się popcornem co? - spytał.
- Christian, idź na tą imprezę i baw się dobrze. Może poznasz jakąś fajną dziewczynę, kto wie? - zapytała uśmiechając się pogonie.
- Wiesz, że jesteś jedyną kobietą w życiu którą kocham mamo. Na prawdę chcesz konkurencję? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Idź już. Zobaczymy się rano. - zapewniła i poklepała Go po ramieniu.
- Ech... Kocham Cię mamo. - powiedział całując Ją w policzek i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Jeszcze nie dawno uczyła Go chodzić a potem jeździć na nartach a Jej malutki synek już sam startował w Pucharze Świata. Był kopią swojego ojca. Być może był nawet lepszym skoczkiem od niego. Talentu Mu nie brakowało. I opanowania. Był pełen dobrych chęci i zawsze osiągał swoje cele. Był wszędzie. Dobrze się uczył, był świetnym sportowcem, był wolontariuszem w fundacji Jej brata... I tak jak ojciec czekał na tą prawdziwą miłość. Tą jedyną. Tak samo jak ojciec wierzył, że kiedyś pozna kogoś i od razu będzie wiedział, że to Ona. Miłość. Ta na zawsze i na wieczność.
- Nie za dużo luzu? - zapytał podchodząc do żony i oplatając Jej talię rękami. Odwróciła się w Jego stronę.
- Będzie tam z Aleksem. - przypomniała.
- I to mnie niepokoi najbardziej. Aleks jest mieszanką Grega i Adeli. Mówią Ci coś te imiona? - zapytał pół żartem. Zaśmiała się delikatnie.
- Młody się pobawi, będzie pilnował Aleksa, jest odpowiedzialny i dobrze o tym wiesz. A my mamy cały dom dla siebie. - powiedziała puszczając Mu oko. Zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
- Na pewno wszystko w porządku? - spytał.
- Tak. - pokiwała głową. - Złego diabli nie biorą. A ja tak łatwo się nie poddaję. Przypominam Ci, że Zofia Morgenstern silne walczy od kilku lat. - powiedziała dumnie. Nadal poważnie na Nią patrzył. Cały dzień chodziła jakaś przygaszona i mało się uśmiechała. Znów miała ataki migreny. Ostatnio coraz częstsze. A On dostawał ataki paniki. Bo nie chciał, żeby cokolwiek się Jej stało. Bał się. Każdej nocy kiedy zasypiał bał się, że kiedy rano się obudzi zrobi to sam. Że Jego żona odejdzie. A na to było stanowczo za wcześnie.
- Wybierz film, przygotuję popcorn.
- I pomyśl co moglibyśmy kupić Adasiowi na osiemnastkę. - powiedziała wesoło i wyszła do salonu.
W kuchni zastanawiał się nad swoim życiem. Nad tym jak jest urozmaicone, jak nie daje wytchnienia ani na moment. Kiedy stał przed ołtarzem i widział jak Zośka z uśmiechem na twarzy podąża w Jego kierunku aby zostać z Nim do końca życia był przekonany, że Ich problemy się skończyły. Kiedy wypowiadał słowa przysięgi był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie a kiedy przy narodzinach Christiana zagroziła, że kolejne dziecko będzie rodził sam nic więcej do szczęścia nie było Mu potrzebne. I wtedy się zaczęło. Najpierw informacja o infekcji, która spowodowała, że Zośka nie mogła mieć więcej dzieci. Ta informacja bardzo Ją podminowała. Przestała czuć się prawdziwą kobietą. Przestała widzieć swoją prawdziwą wartość. To jak cholernie Ją kochał mimo wszystko. A kiedy już było dobrze i wyszła z depresji zdiagnozowano tętniaka. Była chodzącą tykającą bombą. Mogła wybuchnąć w każdym momencie i nie dało się tego powstrzymać. Załamał się ale nie mógł tego pokazać. Musiał być silny dla Niej i dla syna, którego ta informacja bardzo odmieniła. W wieku trzynastu lat stal się bardziej dojrzały niż nie jeden dorosły. Był z Niego bardzo dumny ale bał się jak zareaguje kiedyś na to co nieuniknione. Na odejście swojej matki. Na to nikt nie był gotowy i nigdy nie będzie. Nie da się przygotować na śmierć. Zwłaszcza kogoś, kogo kocha się najbardziej na świecie.
Wziął miskę z popcornem i poszedł do salonu, gdzie czekała na Niego uśmiechnięta brunetka. Jej delikatne zmarszczki koło oczu dodawały Jej uroku. Choć zawsze uważał, że nie może być już piękniejsza to z każdym dniem piękniała. Z każdym dniem kochał Ją coraz bardziej...
- Wiesz, że codziennie zakochuję się w Tobie od nowa? - szepnął Jej do ucha kiedy oglądała wybrany film. On nie potrafił się na nim skupić. Czuł, że musi Jej to powiedzieć. Właśnie teraz. Właśnie tego wieczora. Spojrzała na Niego ze szczerym uśmiechem. W Jego oczach widział autentyczną miłość. Taką sama jak kilkanaście lat temu kiedy przyrzekali sobie bycie na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie...
- Thomas... - zaczęła. - Obiecaj mi, że jak umrę to nie zamkniesz się na miłość. - poprosiła poważniejąc.
- Zośka...
- Obiecaj mi, że ta miłość, która jest w każdej komórce Twojego ciała nie będzie tęsknić za byciem kochanym tylko będzie kogoś kochać. Że nie będzie się marnować. - poprosiła ponownie. Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył Jej prosto w oczy. Chciał zapamiętać ten widok tak bardzo jak bardzo się da. Na zawsze...
- Obiecuję. - powiedział cicho. Uśmiechnęła się pogodnie i dając Mu całusa wtuliła się w Jego ramiona i wróciła do oglądania filmu.
Film trwał ponad 2 godziny. Był o miłości. O pięknej miłości dwóch osób, które nie mogły być nigdy razem. Piękny i smutny. Wprowadzający w zadumę nad własnym życiem, nad marnowaniem czasu na głupie nieporozumienia. Bo ciche dni są niepotrzebne. Rozmowy rozwiązują wszystko pod warunkiem, że są szczere. Chyba, że kochający się ludzie rozumieją się bez słów. Tak jak Oni...
- Można się wzruszyć. - stwierdził cicho. Nie odezwała się. Spojrzał na Nią. Wyglądała pięknie. Na ustach miała delikatny uśmiech. Miała zamknięte oczy. Uśmiechnął się. - Hej, śpiąca królewno. - zaśmiał się delikatnie Ją głaszcząc po policzku. W pewnym momencie zauważył coś co Go zaniepokoiło. Przestał Ją głaskać i obserwował Jej klatkę piersiową. Nie unosiła się...
- Zosia - powiedział wyraźnie. - Zośka obudź się. - powtórzył głośniej. Delikatnie szarpnął Ją za ramiona. Nie reagowała. - Zosia obudź się proszę... - wyszeptał a łzy mimowolnie spływały Mu po policzkach. Bo wiedział, że to już nic nie da. Że to był Ich ostatni wspólny wieczór. Że to było Ich pożegnanie...
"Nie ma lepszej śmierci jak w chwili szczęścia"
****************************************************
Kochane :*
Nadszedł ten dzień, a właściwie wieczór, kiedy trzeba się pożegnać.
Z Zośką, z Thomasem, z Adelą...
Z tym opowiadaniem.
Nie myślałam, że będzie mi tak ciężko napisać ten Epilog. :(
Chciałam żeby był smutny ale i piękny.
Żeby choć w pewnym stopniu wzbudził w Was emocje i uczucia.
I jeżeli stało się to choć w najmniejszej ilości to jestem szczęśliwa.
Przywiązałam się ale każda historia ma swój koniec.
Tak i ta.
Nie byłoby tego opowiadania bez najważniejszych osób.
Bez WAS.
I za to Wam dziękuję.
Za Waszą obecność, wsparcie, komentarze, każde słowo otuchy i opierniczu, które też się zdarzały, a które doceniam najbardziej.
Za Waszą szczerość i chęć naskrobania choć jednego słowa.
Mam złamaną rękę więc ciężko mi pisać, a chciałabym wypisać każdą z Was i każdej szczególnie podziękować.
Wybaczcie że tego nie zrobię ale przecież wiecie, że autor nie istnieje bez czytelników. :*
Dlatego dla Was miliony całusów. :*:*:*:* x 1000000 ;)
Mam nadzieję, że będziecie nadal ze mną na "Każdy set to inny rozdział" i na "Kilka prostych pytań..."
Wasze wsparcie jest nieocenione a każdy kolejny komentarz, chociażby jedno słowo jest dla mnie siłą napędową.
Jeszcze raz Wam baaaaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję :*