środa, 13 sierpnia 2014

43. Wiem co zrobić...

AUSTRIA, INNSBRUCK, SALA GIMNASTYCZNA...

- Vamos moje czikity! - zawołała wesoło włączając muzykę po uprzednim pokazaniu odpowiednich ruchów grupce mężczyzn. Ich miny mówiły same za siebie... Byli lekko mówiąc zdruzgotani tym co wymyśliła brunetka. 
- Zośka ja nie nadążam! - jęknął brunet czym spowodował wesoły śmiech wśród pozostałych.
- Trzeba było mniej pić wczoraj! Rusz tyłek, napij się kawy i wracaj! Jak za 5 minut nie będziesz w stanie tego powtórzyć to wylatujesz z zajęć! - zawołała przerywając ćwiczenia. Brunet wybiegł z sali jakby się paliło. Spojrzała na pozostałych z lekkim zwątpieniem. Wszyscy wyglądali jakby pili tydzień a nie jedną noc. Może nie wszyscy... Manuel był skupiony na tym co działo się na zajęciach. Chciał pokazać, że na prawdę Mu zależy na formie i poprawie sylwetki i koordynacji. Natomiast Gregor, który nic nie pił ubiegłej nocy najwyraźniej w inny sposób zafundował sobie zmęczenie i roztargnienie. - Ech... wszyscy na kawę. - stwierdziła. - Za pięć minut widzę Was spowrotem! - pogroziła. - Ciebie Gregor za 3. Musimy pogadać. - powiedziała poważniej. Wszyscy udali się do automatu z kawą w tempie godnym lekkoatletów. W sensie że bardzo szybko... Prawie wszyscy...
- Sylvia myśli, że tą noc spędziłaś ze mną. - powiedział podchodząc do Niej. - A teraz patrzy na nas z Twojego gabinetu. - dodał. 
- Nie wiem czy potrafię tak dobrze udawać Manu. - wyznała.
- Po prostu się nie opieraj. - odpowiedział i delikatnie pogłaskał Jej policzek po czym złożył czuły całus na Jej nosie. Uśmiechnęła się i pokręciła głową. Też się uśmiechnął.
- Myślisz, że to Jej wystarczy? - zapytała.
- Jak będzie chciała sex taśmę to wtedy zaczniemy się martwić. - zażartował. Uderzyła Go lekko w ramię. W tym momencie na salę wszedł blondyn, który ranek miał wolny ze względu na sprawy związane z Kristiną i Jej rodzicami. Ich spojrzenia się spotkały. Kiedy zobaczył Ją w objęciach bruneta po Jego twarzy przemknął cień zazdrości i lekkie zdezorientowanie ale brunetka dyskretnie wskazała Mu okno na piętrze. Wtedy dopiero zauważył uważnie obserwującą Ich Sylvię. W tym momencie zaczął Ją nienawidzić. Za to, że pozbawia Go szczęścia, że zmusza do życia w kłamstwie, że każe patrzeć na takie obrazki zaraz po tak cudownej nocy. Bez słowa przeszedł obok Nich i udał się na górę. A na salę wrócił Gregor. 
- O czym chciałaś rozmawiać?- - zapytał.
- Wiesz, że Adela jest dla mnie jak siostra... - zaczęła. Pokiwał głową. - Gdzie zamierzacie zamieszkać? - spytała prosto z mostu. Przez chwilę nic nie mówił tylko stał i mrugał powiekami jakby nie zrozumiał sensu wypowiedzianych przez Nią słów. - Gregor? - spytała ponownie.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym... - odparł.
- A kiedy zamierzacie? Nie zapominaj że jest w ciąży i musisz się Nią odpowiednio zaopiekować a mieszkając nadal u Thomasa, który teraz ma na głowie inne zmartwienia nie będziecie mieli zbyt wielkiego komfortu. - powiedziała pewnie.
- No... w sumie... masz rację. - wydukał. 
- I co zamierzasz z tym zrobić? - spytała uważnie na Niego patrząc.
- Coś wymyślę. - odparł. - Skąd wiesz o problemach Thomasa? - zapytał podejrzliwie. 
"Klops Zocha! Myśl!" - krzyczała podświadomość.
- Wszyscy wiedzą Gregor. - stwierdził brunet. - To logiczne, że Thomas Jej teraz pomaga. Ma tylko Jego. - dodał ratując Ją przed zdemaskowaniem. Szatyn pokiwał tylko głową. Na salę wróciła reszta ekipy.
- No dobra. Ustawcie się na swoich miejscach i zaczynamy. Tylko bez żadnych wymówek rozumiemy się? - zapytała.
- To na prawdę musi tak wyglądać? Nie możemy poprawić sylwetki w inny sposób? - jęknął ponownie Stefan.
- Fitness na basenie przeszkadzał Ci bo wszyscy Cię widzieli. Teraz jesteś na sali gdzie nikt Cię nie zobaczy. - oznajmiła.
- Ale ja nie nadążę. - znowu jęknął jak małe dziecko.
- Nadążysz. - uspokajała Go lekko się śmiejąc.
- Ale chociaż zmień muzykę! - tupnął nogą jak obrażona 10-cio latka co wywołało śmiech pozostałych.
- Stefan, rusz dupsko bo wrócisz na basen. - powiedziała poważnie. Ustawił się z niechęcią za stepem i pokręcił głową. A kiedy usłyszał muzykę miał ochotę zapłakać z rozpaczy. Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła w odpowiednim momencie pierwsze kroki. Po chwili odwróciła się przodem do skoczków i uważnie patrzyła na Ich ruchy. Może nie był to fitness jak z reklamy ale przedstawienie było cudowne. Każdy kto ma doła powinien to zobaczyć. Grupa wychudzonych facetów bez poczucia rytmu wchodząca i schodząca ze stepu z hantlami w dłoniach uginający kolana jak do kankana w odpowiednich momentach... Brakowało Im tylko wdzięku J Lo. Reszta była perfekcyjna. Idealna do kabaretu...
- Co Ty Im robisz kobieto? - usłyszała za sobą zdziwiony głos. Odwróciła się i zobaczyła zdezorientowaną blondynkę, która w oczach miała pomieszany smutek z rozbawieniem. Takiej mieszanki jeszcze nie widziała. Blondynka lekko się uśmiechała więc nic tylko się cieszyć. Dziewczynka stojąca obok blondynki śmiała się wesoło próbując robić to samo co wujkowie.
- Kształtuję Ich sylwetki. - odpowiedziała z uśmiechem. - Stefan przyspiesz! - zawołała. Ten tylko wystawił Jej język ale posłusznie przyspieszył kroku mało się przy tym nie zabijając o własne nogi. - Ugnij kolana i podnieś raciczki! - zaśmiała się. - Lily ma więcej poczucia rytmu niż Ty!
- I Oni tak codziennie? - spytała blondynka.
- Zazwyczaj robiłam im fitness w basenie. Stefan narzekał, że za dużo ludzi się na Niego patrzy więc przeniosłam Ich tutaj. Teraz zrzędzi z innego powodu. Urwanie głowy z tymi facetami. - zaśmiały się. Blondynka nagle spoważniała.
- Jest tu gdzieś Thomas? - spytała.
- Poszedł na górę. Chyba do Samanthy. - odparła.
- Musimy jechać do zakładu pogrzebowego. Nie dam rady tego sama załatwić. - stwierdziła ze łzami w oczach.
- To normalne. Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś sama sobie z tym wszystkim poradziła. Nie jesteś z kamienia. - powiedziała poważnie. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to mów. Jeśli tylko będę w stanie to pomogę. - dodała.
- Dziękuję Ci.
- Nie masz za co. - uśmiechnęła się.
- Zośka długo jeszcze tak mamy robić? - jęknął ponownie Stefan.
- Aż trupem padniesz. - stwierdziła.
- Zosiu... - zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Nie chciałabym brać Lily dzisiaj ze sobą. Zakład pogrzebowy to nie jest miejsce dla dzieci...
- Zaopiekuję się Nią. - powiedziała pogodnie.
- Na prawdę to nie będzie problem? Bo jeśli takk, to mogę jeszcze ewentualnie...
- Przestań. Nie będzie żadnego problemu. - uśmiechnęła się. Kucnęła i zwróciła się do małej blondyneczki. - Hej Lily, chciałabyś jeszcze otańczyć z wujkami? - zapytała. Mała pokiwała głową. - To mama z tatą pojadą coś załatwić i za chwilkę wrócą dobrze? A My się pobawimy z chłopakami co?
- Taaaak! - zawołała wesoło i pobiegła do Gregora obok, którego stał dodatkowy steper. Do kobiet dołączył blondyn i z powątpieniem spojrzał na ćwiczących kolegów.
- Możemy jechać. - oznajmiła blondynka. - Zosia zgodziła się zająć przez ten czas Lily. - dodała z wyczuwalną sympatią. Blondyn jedynie pokiwał głową i nawet nie spojrzał w stronę brunetki.
- To jedźmy. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Zdziwienie na twarzy Kristiny było tak ogromne, że miała ochotę natychmiast Jej wszystko wyjaśnić ale mogła jedynie wrócić do zajęć z chłopakami i Lily, odprowadzając wzrokiem parę blondynów do drzwi...

***

- Wszystko w porządku? - zapytał wsiadając do samochodu. Kobieta była zapłakana. Załatwianie pogrzebu swoich rodziców nie jest czymś co chciała przeżyć kiedykolwiek. A tak nagle na Nią to spadło. Spojrzała na Niego ze smutnym uśmiechem.
- Jest ok. Dziękuję, że wszystko załatwiłeś. - powiedziała. - Bez Ciebie bym sobie nie dała rady. - dodała.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział miło się uśmiechając. - Jedziemy po Lily a potem może na jakiś dobry obiad co? - zapytał.
- Jasne. Jeśli masz ochotę... - ruszył. - Thomas?
- Tak?
- Dlaczego tak dziwnie się zachowujecie? - zapytała.
- Kto i jak dziwnie? - spytał.
- Wiesz o co mi chodzi. - stwierdziła. Przez chwilę nic nie mówił. Był skupiony na drodze. Jak nigdy dotąd. 
- Oficjalnie Zosia jest z Manuelem. - oznajmił.
- Oficjalnie? To znaczy, ze macie romans? - spytała. - Rozwalasz związek swojego kumpla i robisz to umyślnie tak? Przecież Ty się tak nie zachowujesz, to nie jest w twoim stylu. A Zosia... przecież Ona jest taka...
- Dobra? - spytał. Nie odezwała się. - Zośka to uosobienie dobra. Zrobiłaby wszystko gdyby tym wszystkim mogła sprawić, że inni będą szczęśliwi. - powiedział. - Nie skrzywdziłaby nikogo bo sama za dużo przeszła. A Manuela za bardzo szanuje, żeby Go oszukiwać.
- Ale Go oszukuje. I Ty też. - zauważyła.
- Manu wie o Nas. - oznajmił. Spojrzał na Nią na moment i uśmiechnął się smutno widząc Jej niedowierzanie. - To jest bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. - powiedział poważnie.
- Chcę znać tą historię? - spytała. W głowie pojawiła Mu się czerwona lampka. Umysł przypominał Mu dni spędzone na odwyku. Zawód wypisany na twarzy Heinza i bezradność w oczach Zośki. Nie chciał tego powtarzać.
- Kiedyś Ci opowiem. Teraz... Musimy to wszystko odkręcić i... rozwiązać kilka problemów. - odparł poważnie. Pokiwała głową i zamilkła. A reszta drogi do mieszkania Zośki przebiegła w ciszy.
   Kiedy weszli do środka od razu w oczy rzuciło Jej się to jak ciepłe jest to mieszkanie. I nie chodziło Jej o wystrój tylko o ludzi tam mieszkających. Adela razem z mamą Zofii coś pichciły w kuchni a brunetka razem z Lily śmiały się w niebogłosy łaskocząc się na wzajem. A kiedy tylko spojrzała na Thomasa poczuła ciepło na sercu. Bo kiedy widzi się w oczach bliskiej nam osoby szczęście i miłość nic więcej nie trzeba. A w Jego oczach to właśnie było widać. Tak czułego wzroku już dawno nie widziała u blondyna. Uśmiechnęła się lekko. Była pewna, że jest zakochany. Po uszy. W kobiecie, która ma świetny kontakt z ich córką. Tak. Z taką kobietą mogła widzieć i Thomasa i Lily. Nie czuła zazdrości. Właściwie to czuła się lepiej wiedząc, że chociaż Jego życie w pewnym stopniu się układa w prawidłowy sposób. Chociaż nie do końca tą prawidłowość rozumiała. Dlaczego dwie tak kochające się osoby nie mogą być tak po prostu ze sobą? Nie rozumiała tego. Po wieczorze spędzonym w mieszkaniu Zofii i przepysznej kolacji przygotowanej przez Jej mamę była pewna, że nie została sama. Ta rodzina miała w sobie tyle miłości, że mogła nią obdarzyć pół świata. Adela zrobiła na Niej największe wrażenie. Tak silna, tak samowystarczalna i uparta... a przy tym tak miła i ta Jej ciąża... Nie mogła sobie wyobrazić jak będzie kiedyś wyglądała rodzina jaką stworzy z Gregorem ale była pewna jednego... To będzie mieszanka wybuchowa.
- Ja będę się już zbierać. - powiedziała trzymając usypiającą blondyneczkę na kolanach.
- Poczekaj chwilkę to zniosę Małą do samochodu. - powiedział blondyn.
- Nie trzeba. - odparła. - Poradzę sobie. Pojadę do Ciebie i położę Małą a Ty możesz jeszcze zostać. Dzwoniłam przed chwilą po taksówkę. - powiedziała puszczając Mu oko. Uśmiechnął się i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Jak wolisz. Dasz sobie radę? - zapytał. Pokiwała głową. - Zniosę Małą. - powiedział i wziął Lily na ręce...

***

   Księżyc tej nocy świecił bardzo mocno. Pełnia. Uwielbiała patrzeć w ten jasny okrąg. A kiedy na niebie nie było chmur wydawał się być ogromną lampą stworzoną przez jakiegoś artystę. W jakim celu? Być może do oświetlania Ziemi a być może dla uciechy oka. Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Poczuła oplatające Jej talię ręce i pocałunki składane na szyi. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Kristina kazała Ci bardzo podziękować. - powiedział Jej do ucha delikatnie łaskocząc Ja przy tym. - I prosiła, żebym Ci przekazać, że mamy jej błogosławieństwo. - zaśmiał się. Ona również. Odwróciła się do Niego przodem. Jego oczy były wypełnione szczerym uczuciem.
- Rozmawiałam o Nas z mamą. - oznajmiła.
- I?
- Nie podoba Jej się ta sytuacja. Boi się, że ktoś będzie cierpiał. - powiedziała.
- Że Ty będziesz cierpiała. - odparł. Nie odezwała się. - To normalne. Martwi się o Ciebie. Jak każda matka. Jeśli chcesz to mogę z Nią porozmawiać. Wyjaśnię Jej wszystko.
- Chcesz się dobrowolnie poddać Jej kazaniom? - zapytała.
- Jestem masochistą. - powiedział dumnie. Zaśmiali się cicho. Uniósł Jej podbródek do góry i złożył na Jej ustach czuły pocałunek. - Kocham Cię i nigdy Cię nie skrzywdzę. - powiedział poważnie. - Wierzysz mi?
- Wierzę Thomas. Ufam Ci ale nie wiem do czego jeszcze jest zdolna Sylvia. Ona nie odpuści dopóki Cię nie odzyska.
- Nigdy nie byłem Jej. - odparł poważnie. - Nigdy Ci tego nie mówiłem... - zaczął. - Kiedy pierwszy raz Cie usłyszałem od razu pomyślałem, że masz w sobie coś co mnie przyciąga. Coś intrygującego. I chciałem Cię słuchać coraz więcej i coraz częściej... - przerwał. - Kiedy spotykałem się z Sylvią myślałem tylko o tym jak możesz wyglądać, jaka być, jak Ty byś zareagowała na to co wymyśliłem... Twój głos zawładnął moim umysłem. Już wtedy podświadomie Cię pokochałem. Za ten głos i za to jaka byłaś... Szczera, prawdziwa, wesoła...
- Codziennie czekałam na telefon Thomas. - powiedziała poważnie. - Teraz zabrzmi to okrutnie ale... chciałam widzieć Maćka a słyszeć Ciebie. A kiedy Cię zobaczyłam... Żałowałam, że jestem z Nim.
- Miał szczęście, że był pierwszy... - przypomniał Jej słowa wypowiedziane przy barze w Wiśle. Uśmiechnęła się. - Ale teraz jesteś ze mną. W końcu. I tej szansy nie zmarnuję. - powiedział poważnie.
- Boję się. - powiedziała. - Boję się, że to wszystko nagle runie. - dodała.
- Nie myśl o tym. Nie pozwolę tego nikomu zniszczyć. - powiedział. - Chyba... chyba wiem co zrobić żeby to zakończyć.
- Wiesz? - zdziwiła się.
- Wiem. - uśmiechnął się i pocałował Ją namiętnie...



********************************************************************************
Witajcie Kochane :)
Przepraszam za opóźnienie ale wyskoczył mi w poniedziałek spontaniczny wypad do Zakopanego ze znajomymi. 
Góry, trochę deszczu, rozdarte spodnie i ubłocone paszcze i nic więcej do szczęścia nie trzeba :D
Dziś dodaję tutaj, jutro coś u Basi i Michała :)
Kiedy kolejny - nie wiem.
Postaram się dodać w sobotę :)
Buziole :*
P.S.: Piszcie komentarze, to na prawdę bardzo ważne czuć Waszą obecność ;)