niedziela, 25 maja 2014

13. Podejrzenia...

KRAKÓW...

    Film był wyjątkowo nudny. Przynajmniej dla Niej. Mimo, że brunet starał się aby jak najbardziej umilić Jej ten czas, Ona nie potrafiła skupić się na randce. Ciągle miała w głowie słowa jakie usłyszała poprzedniego wieczora z ust Thomasa. Te magiczne słowa. Być może zbyt romantyczne i takie jakie słyszy się w kiepskich filmach o miłości ale słowa tak głębokie i prawdziwe, ze nie mogła pozostać na Nie obojętna. I ten głos... Przyciszony. Aksamitny. Męski ale zawierający nutę tajemniczości. Tak bardzo chciała wtedy zobaczyć Jego oczy. Sprawdzić czy to co powiedział ma jakiś głębszy sens czy jest tylko zwykłym zlepkiem słów. Zawrócił Jej w głowie. Jednym zdaniem. Była z tego powodu trochę zła. Bo powiedziała Mu, że dała komuś szansę, że chce zacząć być szczęśliwa. A On nagle jednym zdaniem zmienił Jej uczucia o 180 stopni. Z drugiej strony... Chciał się z Nią zaprzyjaźnić. A przyjaciele są dla siebie. Mimo, że dzielą ich kilometry. I codziennie patrzą w to samo niebo...
  Poczuła delikatną dłoń na swojej dłoni. Spojrzała w wesołe oczy bruneta. Był taki... beztroski, szczęśliwy... Jak na młodego chłopaka przystało. I znów poczuła to ciepło na sercu, które pojawiało się w Jego obecności. Nie rozumiała tego uczucia, nie rozumiała siebie samej. Czo można zauroczyć się w dwóch osobach jednocześnie? Czy można podzielić uczucia pomiędzy kogoś kto jest blisko przez cały dzień a kogoś czyj głos sprawia radość wieczorem? Jedyne co wiedziała to to, ze nie było to fair w stosunku do żadnego z nich. To, że trzymając dłoń Maćka w swojej dłoni myślami była przy głosie Thomasa było nie do zaakceptowania. A przecież czuła coś do Kota. Było Jej przy Nim dobrze. Nawet bardzo dobrze. 
- Następnym razem sprawdzę na co kupuję bilety. - powiedział z lekkim zakłopotaniem.
- Następnym razem obejrzymy coś u mnie. - uśmiechnęła się. Pogłaskał Ją kciukiem po dłoni. Spacer wieczorem był bardzo przyjemny. Ciepły wietrzyk, rozgwieżdżone niebo i ta atmosfera... ta lekkość ich relacji. To wszystko sprawiało, że oboje nie chcieli kończyć tego wieczoru. A kiedy dotarli pod drzwi do Jej akademika stali na schodach i wpatrywali się w siebie nic nie mówiąc. Bo słowa były niepotrzebne. Oczy mówiły wszystko. Bo były zwierciadłami ich dusz. Dwóch dusz, które siebie potrzebowały i uzupełniały. 
  Znów delikatnie odgarnął Jej kosmyk włosów opadający na Jej czoło. Dłonią przejechał po policzku powodując przyjemny dreszcz na Jej ciele. Lubiła kiedy to robił. Czuła się wtedy jak zakochana nastolatka. 
- Mam wrażenie jakbym była na pierwszej randce. - powiedziała z uśmiechem. 
- Z kimś fajnym? - zapytał.
- Z najfajniejszym chłopakiem w całej szkole. - powiedziała śmiejąc się. Również się zaśmiał. Szczerze. Wesoło. Objął Ją delikatnie i lekko przyciągnął do siebie. Patrzył głęboko w oczy jakby chciał zajrzeć do środka. Znaleźć dno Jej spojrzenia. Ale Jej oczy tak bardzo Go hipnotyzowały, że nie potrafił się skupić na niczym innym. W głowie miał tylko Ją. 
- Mówiłem Ci już, że jesteś śliczna? - zapytał. 
- Nie. - zaśmiała się.
- Zosiu... - zaczął. - Nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby tak piękny jak Ty. - powiedział poważnie. - Wiesz... czasem mam wrażenie, że jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni. - dodał uważnie na Nią patrząc.
- Gdyby tak było nie moglibyśmy robić tego... - powiedziała cicho i złączyła swoje usta z Jego ustami. 
  Delikatny... Zmysłowy... Pełen tajemniczego, nienazwanego jeszcze uczucia. Tak można by określić pocałunek tych dwojga. Delikatnie zarzuciła ręce na Jego kark. Pogłębił pocałunek. Stanowczo ale nie zachłannie. Z szacunkiem. Z podziwem. Z chęcią pokazania jak wiele uczuć w Nim się znajduje. Jak dużym uczuciem Ją darzy. A ciepło, które teraz ogarnęło Jej ciałem było nie do opisania. Przyjemne. Tak jakby po długim staniu na mrozie wejść do ciepłej piekarni. W Jego silnych ramionach czuła się bezpiecznie. I nie miała najmniejszej ochoty z tego rezygnować. 
- Odbierz... - powiedziała odrywając się lekko od Niego. Westchnął ale odebrał telefon, którego zapomniał wyłączyć. 
- Słucham... Tak... Kiedy?... Ale dlaczego?... - spojrzał Jej w oczy. Zauważyła smutek. Złość. Bezradność. Tęsknotę. - Wiem... Dobrze... Będę na pewno... Do zobaczenia. - rozłączył się.
- Coś się stało? - spytała widząc Jego nietęgą minę.
- Za trzy tygodnie są pierwsze zawody w Wiśle. - oznajmił.
- Mówiłeś mi.
- Łukasz chce żebyśmy przyjechali wcześniej żeby potrenować. Chce zobaczyć jak działa nowy system treningowy. - oznajmił smętnie. Wiedziała już, że nie chce znać odpowiedzi na pytanie, które zada.
- Kiedy?
- Pojutrze mam być w Wiśle. - powiedział. Poczuła smutek. Ogromny smutek. Bo wiedziała, że przez najbliższe trzy tygodnie nie będzie miała wielu okazji do zobaczenia się z Nim. A potem? Potem będą zawody. I kolejne. I znów rozłąka. - Tego aspektu skoków nie znoszę. - wyznał. - Nie mam czasu dla ludzi, na których cholernie mi zależy. - powiedział szczerze.
- Maciek... Wisła to nie koniec świata. Jest internet, są telefony... - zaczęła.
- Będę się z Tobą kontaktował jak ten Twój Austriak tak? Świetnie.
- Kocie... nie przesadzaj. - dała Mu małego pstryczka w nos. Zaśmiał się lekko. - Przyjadę do Ciebie. W przyszły weekend. Co Ty na to? - zapytała.
- Zrobiłabyś to? - spytał zaskoczony.
- Jeśli chcesz... - nie dokończyła, bo brunet ponownie połączył swoje usta z Jej ustami. Jakby nigdy więcej miał już tego nie robić. - Jutro muszę jechać do domu. - powiedział po oderwaniu się od Niej. - Zośka... Zadam Ci teraz pytanie ale nie chcę żebyś je odebrała w zły sposób... - zaczął.
- Maciek pytaj. Prosto z mostu. - zaśmiała się.
- Chciałbym się jeszcze Tobą trochę nacieszyć i... Co byś powiedziała gdybym... Gdybyśmy... Spędzili tą noc razem? - zapytał. Spojrzała na Niego z lekką paniką w oczach ale po chwili uśmiechnęła się miło.
- U mnie jest Adelka. - powiedziała. 
- Kuba jest u koleżanki. - stwierdził niewinnie. Zaśmiała się serdecznie. 
- No to chodźmy do Ciebie...

INNSBRUCK...

- Wiesz, że nawet najlepsze teksty Cię nie uratują jak się dowie kim jesteś? - zapytał szatyn biegnąc wokół skoczni.
- Nie gadaj tyle bo się zasapiesz. - upomniał Go jadący obok Niego na rowerze blondyn. Schlierenzauer musiał codziennie biegać wokół skoczni wieczorami za pomalowanie samochodu prezesa AZNu. Nie było Mu to na rękę ale za głupotę trzeba płacić.
- Skąd Ty wytrzasnąłeś taki tekst o tych gwiazdach? - zapytał lekko dysząc. - Muszę Go zapamiętać.
- To nie jest tekst na podryw Greg. - upomniał Go przyjaciel. - To było szczere. - dodał. Uśmiechnął się lekko przypominając sobie reakcję dziewczyny.
- A co z Sylvią? - zapytał.
- Porozmawiam z Nią. - spoważniał.
- Jesteś pewien, że to nie ma sensu?
- Jestem pewien że nic do Niej nie czuję i że nie mogę tego dalej ciągnąć, bo możemy zajść stanowczo za daleko.
- Cóż... o ile już nie doszliście za daleko.
 Blondyn skarcił przyjaciela wzrokiem.
- Nic Jej nie obiecywałem oprócz tego, że spróbujemy. Zrobiliśmy to i nie wyszło. - dodał.
- Ok, o nic Cię nie oskarżam. Nie tłumacz się... Co chcesz Jej powiedzieć?
- Że nic z tego nie będzie i że nie chcę Jej okłamywać.
- Powiesz Jej o Królewnie? - zapytał. Morgenstern tylko zwiększył prędkość na rowerze zostawiając w tyle szatyna. - Hej! Tylko spytałem! - oburzył się. - Co ta miłość robi z człowiekiem... - mruknął pod nosem. - Właśnie dlatego nigdy się nie zakocham... - dodał i zaczął biec szybciej...

KRAKÓW...

   Siedziała na kolanach bruneta. Przed nimi leżał laptop. Na ekranie widać było jeden z filmików, których było pełno w internecie. Oglądała Go starając się zrozumieć po co ktoś dobrowolnie rzuca się w tak wielką przepaść jaką jest skocznia narciarska. Pokręciła głową widząc jeden z upadków.
- Masochiści. - skomentowała. Zaśmiał się. - Przeżył? - zapytała.
- Mówiłem Ci... Morgi jest mistrzem wychodzenia z upadków. Zawsze daje sobie radę. 
- I nie boi się potem wrócić na górę? - spytała zdziwiona.
- Kocha ten sport. A sport kocha Jego. - wzruszył ramionami.
- No chyba jednak nie. - stwierdziła z powątpieniem patrząc na leżącego na zeskoku skoczka. - Jak On wygląda? - zapytała w pewnym momencie.
- A co? Rozglądasz się za jakimś innym skoczkiem? - zapytał podejrzliwie. 
- A są jacyś przystojni? - zapytała szczerząc się.
- Nie. Tylko ja. - powiedział pewnie. 
 Otwarł folder o nazwie "zgrupowanie Turcja 2013". Wyskoczyły liczne zdjęcia z różnymi osobami. 
- Tu masz nas i Austriaków. Mieliśmy razem zgrupowanie. To jestem ja - pochwalił się. Zdjęcie było robione na plaży. brunet prężył dumnie pierś pozując jak rasowy model w ciemnych okularach. - Tutaj jest Kamil... To jest Dawid... Janek... Klimek... Piotrek... 
- A ten? - zapytała patrząc na uroczego blondyna trzymającego w dłoniach piłkę do siatkówki. W swoim spojrzeniu miał coś tajemniczego. No i ten kolor... Trochę niebieski, trochę zielony... jak ocean.
- To jest właśnie Thomas. - powiedział.
- Thomas? - to imię działało na Nią ostatnio jak jakieś zaczarowane hasło. 
- Thomas Morgenstern. Ten co lubi się wywracać. - zaśmiał się lekko. - Ten obok to Jego najlepszy kumpel Gregor a reszta jest gdzieś na dalszych zdjęciach. - chciał przewinąć ale nie pozwoliła Mu.
- Poczekaj... a ten cały Thomas... ile On ma lat? - zapytała.
- 27. - powiedział uważnie na Nią patrząc. - A co spodobał i się? - zapytał mrużąc oczy.
- A jeśli tak? - zaśmiała sie lekko ale coś nie dawało Jej spokoju.
- To od razu Ci powiem, że nie masz szans. Ma córkę, rozstał się z dziewczyną a teraz chyba kręci z jakąś laską co z nimi pracuje. Chyba fizjoterapeutka... nie pamiętam jak ma na imię... 
  Mózg zaświecił czerwoną lampkę w Jej myślach. Ale to było niemożliwe. Po pierwsze skoczek nie wchodzi na takie fora. Po drugie to na pewno zbieg okoliczności. Po trzecie... nawet nie chciała myśleć co by było gdyby to była prawda. 
  Zamknął komputer i obrócił Ją w swoją stronę. 
- Zośka... jak przyjedziesz do mnie do Wisły... - zaczął.
- Tak? - uśmiechnęła się lekko.
- Chciałbym Cię przedstawić moim kolegom.
- Miło mi będzie ich poznać.
- Tak tylko... nie bardzo wiem co mam im powiedzieć.
- Tzn? - spytała zdezorientowana.
- Zosia kim ja dla Ciebie jestem? - zapytał nagle. Patrzył Jej głęboko w oczy. Nie mogła oderwać wzroku od tego spojrzenia. I nie mogła też skłamać. Bezwiednie mówiła prawdę. 
- Kimś bardzo ważnym. - powiedziała szczerze.
- Jeżeli powiem im, że jesteś moją dziewczyną to skłamię? - zapytał. Widać było jak bardzo bał się odpowiedzi.
- Pytasz mnie właśnie o to czy zostanę Twoją dziewczyną? - uśmiechnęła się.
- A jeśli tak?
- Nie skłamiesz. - odparła cicho. 
 Uśmiech jaki pojawił się na Jego twarzy mówił wszystko. Był szczęśliwy. Zadowolony. Wszystko układało się po Jego myśli. Bardzo chciał móc nazwać Ją swoją dziewczyną. I tak w końcu się stało.
   Leżąc w łóżku, wtulając się w siebie i patrząc sobie w oczy milczeli. Bo słowa nie były potrzebne. Chcieli jak najwięcej czasu spędzić ze sobą zanim On wyjedzie. Nacieszyć się sobą. Napatrzyć się na zapas. Nawdychać siebie na wzajem... Pocałunkami dawać sobie jasne sygnały o uczuciu jakie ich łączy...

INNSBRUCK...

   Trzymał przy uchu telefon. Słuchał ciągle jednego i tego samego dźwięku. Sygnału, który oznacza, że nikt po drugiej stronie nie ma ochoty z Nim rozmawiać. Po raz 5 tego wieczora. I myśli zaczęły płatać Mu figle. Pojawiały się różne scenariusze. Że wystraszył Ją ostatnimi słowami. Że zniechęcił. Że jakimś cudem sie dowiedziała kim jest. Ale ostatnia myśl drażniła Go najbardziej. Że postanowiła spędzić namiętny wieczór w towarzystwie tego drugiego. I pięść zaciskała się sama. Bo nie chciał, żeby to się wydarzyło. Mimo, że życzył Jej szczęścia i chciał dla Niej jak najlepiej to nie jakiś drugi miał Jej to szczęście zapewnić. "A kto? Może Ty?" - zapytała podświadomość. "A jeśli nawet to co? Zabronisz mi?" - pomyślał. "Nie no spoko, zapewniaj Jej szczęście. Swoim głosem... Na odległość... Nie widząc się ani nie znając... Ale w ogóle się tym nie przejmuj." - usłyszał sarkastyczny głos. "Nic nie poradzę na to, że coś mnie do Niej ciągnie." - warknął w myślach.
- Idź spać Thomas. - usłyszał za plecami. - Skoro nie odbiera to znaczy, że dobrze się bawi z kimś innym. Ma do tego prawo. - dodał.
- A czy ja coś mówię? - warknął.
- Nie musisz. - skomentował szatyn i zgasił światło przy swoim łóżku...

100 laaaaaaat 100 laaaaaaat
Niech żyje naaaaaaaaaaaaaaaam !! :*

***********************************************************************************
Hej :)
Po pierwsze przepraszam, że nie wczoraj ale padł mi komputer.
Po drugie nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział bo mam straszny tydzień i na nic nie mam czasu.
Po trzecie... dziękuję za poprzednie komentarze.
A w szczególności za jeden z anonimowych. Osobiście uważam że do pisarki to mi jeszcze brakuje lata świetlne ale dziękuję za docenienie tego co robię:*
Pozdrawiam Was i całuję :*

7 komentarzy:

  1. Oh, jak Morgi mnie wkurza. Sam jej powiedział, żeby dała szansę Maćkowi, a teraz zgrywa nieszczęśliwego. I w dodatku ta Sylvia. Naprawdę jest mi żal tej dziewczyny. Po jaką cholerę dawał jej jakąkolwiek nadzieję? Za to Maciek... Uwielbiam go, ba kocham go. Troskliwy, opiekuńczy. No i ta jego nieśmiałość. Słodko to wyglądało, jak prosił Zosię o to, aby została jego dziewczyną. Ciekawe co na to Adelka :D Co do Zośki, dziewczyna ma ostro skołowaną głowę i to wszystko przez Thomasa. Niech zostanie jej przyjacielem i tyle. Mam nadzieję, że Zocha pokojarzy fakty, że Thomas to Thomas. Pozdrawiam i czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno najważniejsze :D
    Nadal najbardziej uwielbiam Grega w tym opowiadaniu :) Najsłodszy zgrywus:)!
    Co do Thomasa sam komplikuje sobie życie ... i ciężko za to zapłaci ...

    Ann.

    OdpowiedzUsuń

  3. ZŁOŚLIWOŚĆ RZECZY MARTWYCH... a tak wczoraj czekałam... ;)
    Z jednej strony szkoda mi Sylvii, bo Morgi dał jej złudną nadzieję... z drugiej strony się cieszę, bo to ona poniekąd wymusiła ten związek na Thomasie...
    Gregor zaczął CHYBA rozumieć Morgensterna i już na siłę nie pcha go w objęcia Sylvii.
    Zocha zaczyna się domyślać? Jeśli Thomas powie jej chociażby o Gregorze, to (jak to pomyślał Morgi) „nie było trudne odszyfrować kto jest kim kiedy ciągle dokłada się kolejna cegiełkę informacji”... Skoro już pali jej się czerwona lampka w głowie... Teraz tylko niewielka informacja o Thomasie i Zośka dowie się wszystkiego (chyba, że Morgenstern wcześniej wyjawi jej prawdę). Myślę, że Zofia może zacząć węszyć - wywiady (może pozna go po głosie), imię jego córki - ma trochę opcji... Niewielki krok dzieli ją od prawdy...
    Kot... Kot... Kot... niby wszystko ładnie pięknie. Jest troskliwy, kochany itp. ale nie wiem dlaczego wolę Thomasa... Maciek ma łatwiej. Morgenstern musi się bardziej postarać. :D Ale z drugiej strony początek relacji z Kotem nie zaczął się dobrze... z Thomasem i owszem. Ale ja mam zawsze jakieś „ale”. ;D
    TEAM THOMAS! :D
    jk

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej, żeby Morgi wyprzedził Zośkę i sam powiedział jej prawdę. Chociaż Zośka już wie. Coś czuję, że podświadomość mówi jej, że ten Thomas to tamten Thomas. Tyle, że ona nie dopuszcza do siebie prawdy. Ciekawe, dlaczego. Przecież to wszystko do siebie tak idealnie pasuje. Imię, wiek, ma najlepszego przyjaciela, jest powiązany ze skokami.
    No błagam, ona musi w końcu się tego domyśleć.
    A Maciek... no Maćkowi się trochę poszczęściło. Ale chyba nie na długo :D

    Choćby nie wiem co, ja i tak zawsze będę TEAM THOMAS ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z każdym słowem komentarza Kamili Sztuk, myślę dokładnie tak samo.
    Thomas jest tak irytujący w tym opowiadaniu, że wkurza mnie jak tylko pojawia się jego imię. Sam nie wie czego chce, niby odpowiedzialny i dojrzały, a bawi się uczuciami Sylvii ( bo jak to inaczej nazwać) choć wiedział, że nic z tego nie będzie. I jeszcze z tą Zośką. Mam nadzieję, że jej nie powie, tylko ona się sama domyśli albo dowie jak jej to spokoju nie da i zacznie węszyć i wtedy będzie miał za swoje. Najlepiej będzie jak w Wiśle się spotkają, ciekawe co wtedy zrobi rozlazły romantyk za dychę. No aż nie mogę uwierzyć, tak Thomasa uwielbiam ogólnie, a w tym opowiadaniu nie mogę zdzierżyć :)
    Za to Maciek... nie zasłużył, żeby Zośka go zostawiła na rzecz Thomasa, jest tak kochany, czuły, no i ona czuje się przy nim bezpiecznie i dobrze, a to najważniejsze... trochę dziwna sytuacja, Zośka pozwala mu na bardzo wiele (właściwie na wszystko :P ) wciąż myśląc o Thomasie...powinna go sobie wybić z głowy.
    Te sceny ze złączonymi dłońmi, gładzeniem po policzku, pocałunkami... więcej tego proszę! :)
    Buziaki :*
    krateczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwazam, ze Zosia pogubiła się w uczuciach... Z jednej strony ciagnie ja do Macka, z drugiej- Thomasa. Swoja droga, ciekawe co sie stanie, kiedy Zosia dowie sie kim naprawde jest Thomas, z ktorym tyle rozmawiala. Az jakos zaczynam sie bac ich spotkania.
    Czekam na nastepny. ;)
    A i tak dla jasnosci- TEAM THOMAS! :D Najlepszy. *o*
    P.S.: Wybacz bledy, ale nienajlepiej pisze sie komentarze z telefonu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj nie kloc sie:)
    Jestes na prawde zdolna:)
    A co do rozdzialu to robi nam sie coraz ciekawiej. Gregor, taki dzieciak, Thomas taki niezdecydowany, Kot taki szczesciarz. Czekam na rozwoj sytuacji, bo cos nam dziewczyna fakty zaczyna laczyc:D
    Całuję
    ~Skowronek
    (A co tam, zaczne sie podpisywac) :D

    OdpowiedzUsuń