INNSBRUCK, MIESZKANIE THOMASA I ZOŚKI...
Trzymając w ręce sporych rozmiarów kopertę stała przed oknem balkonowym w swojej sypialni. Wpatrywała się w nią uparcie jakby chcąc wymusić aby treść kartki w niej schowanej była dobra. Nie spała całą noc. I było to widoczne, bo Jej oczy były napuchnięte a pod nimi malowały się delikatne cienie. Była zmęczona. Zmęczona zamartwianiem się. Bo ostatnie 3 tygodnie były koszmarnie nerwowe i pełne lęku. O co? O przyszłość albo jej brak. I to co było w kopercie miało o tym zadecydować. Usłyszała kroki za sobą a potem poczuła ciepłe dłonie na swoich ramionach. Czuła Go. Czuła też Jego strach. Bo pomimo pozytywnego myślenia istnieje też coś takiego jak zdrowy rozsądek, który zawsze podpowiada nam, że istnieje więcej niż jedno wyjście. Niż jedna ewentualność.
- Nie możemy dłużej zwlekać kochanie. - usłyszała obok ucha.
Miał rację. Czasu było mało. była 10.00 a o 14.00 miał zacząć się ślub. Obiecała Adeli, ze będzie wcześniej i pomoże Jej z suknią ślubną i całymi przygotowaniami. Jak na świadka przystało powinna być przy Niej i Ją wspierać. Dodawać otuchy i odwagi. I powtarzać co chwilę, że nie popełnia błędu.
- Otwórz najpierw. - poprosiła. Odwróciła się w Jego stronę. Miał swoją kopertę w dłoni. Spojrzał Jej w oczy i zobaczył panikę. - Nie wybaczę sobie jeżeli jesteś chory. - powiedziała cicho a w oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziała dlaczego ostatnio tak często płakała. To po prostu się działo. Najmniejsza pierdoła powodowała potok łez. Jej nerwy były skrajnie wyczerpane a emocje zaczęły się powoli gubić. Pokiwał głową i otwarł kopertę wyciągając kartkę. Kilka wykresów, kilka danych, które nikomu nic nie mówią, poziomy różnych dziwnych rzeczy, o których pierwszy raz usłyszeli u lekarza. I dane, które Ich interesowały najbardziej. A właściwie jedno sformułowanie. "Wynik badania:". Patrzyła uparcie na Jego twarz ale nie widać było żadnych emocji. W końcu na Nią spojrzał a Jego oczy zabłysnęły. Odetchnęła z ulgą.
- Negatywny. - powiedział z uśmiechem.
- Boże jak dobrze... - wydusiła z siebie przytulając Go mocno.
- Mówiłem, że będzie dobrze. - powiedział wyraźnie. - Teraz Twoja kolej. - powiedział poważnie patrząc na Nią. Odsunęła się na bok i wyjęła kartkę. Ręce trzęsły się Jej jakby trzymała w nich bombę, która zaraz miała wybuchnąć. Zaskoczyło Ją, że w Jej kopercie były dwie kartki. Dwie i na obu były jakieś wykresy i wyniki ale obie dotyczyły czegoś zupełnie innego. Zerknęła tylko w jedno miejsce. I nie mogła się powstrzymać. Wybuchnęła płaczem, a koperta z kartkami upadła na podłogę. Ukryła twarz w dłoniach ciągle spazmatycznie oddychając i wylewając hektolitry łez. Blondyn zamarł. Taką reakcję mogło wywołać tylko jedno. Delikatnie zbliżył się do dziewczyny a serce ścisnęło Mu się tak mocno jak jeszcze nigdy. Tyle wycierpiała a teraz jeszcze to. Nie zasługiwała na dalsze cierpienie. Po prostu nie mogło to być możliwe. - Zosia... - wyszeptał cicho kładąc dłoń na Jej ramieniu. Wtuliła się w Niego mocno a on jeszcze mocniej Ją do siebie przytulił.
- Jestem zdrowa Thomas... - powiedziała nadal płacząc.
- Co? - zapytał niedowierzając. Odsunął Ją na długość ramion i spojrzał Jej prosto w oczy. W tym momencie Jej płacz zmienił się w histeryczny śmiech.
- Jestem zdrowa... - powtórzyła ciesząc się jak wariatka. Też zaczął się śmiać i wziął Ją w ramiona obracając wokół własnej osi. Kiedy tylko postawił Ją na ziemi wpił się mocno w Jej usta oddając całe nagromadzone pożądanie. Oddając wszystkie uczucia jakie w Nim siedziały. Całą miłość jaką Ją obdarzał. Tęsknotę jaka stworzyła się przez tygodnie bliskości. Odwzajemniła pocałunek pogłębiając Go. Była szczęśliwa. Jej kłopoty i zmartwienia właśnie się skończyły a zaczynała się piękna przyszłość z mężczyzną, którego kocha nad życie. Tak bardzo tęskniła za nim całym, za tą bliskością... Nie mogła złapać tchu.
- Wyjdź za mnie... - wyszeptał przerywając pocałunek. - Wiem, że chcesz poczekać ale...
- Dobrze. - przerwała Mu. Spojrzał Jej prosto w oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- Słucham? - Jego głos w tym momencie przypominał pisk. Był tak zaskoczony, że nie wiedział co ma właściwie robić.
- Wyjdę za Ciebie Thomas. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie a przez to wszystko co się ostatnio działo... Dotarło do mnie, że życie jest cholernie krótkie. Za krótkie żeby na coś czekać. - powiedziała szczerze. Jej oczy błyszczały. Były szczere i radosne.
- Ale... ja nie mam pierścionka. - powiedział z miną, która mówiła "zaraz będę płakał". Zaśmiała się wesoło i ponownie Go pocałowała.
- Ile mamy jeszcze czasu? - zapytała w pewnym momencie.
- Jakąś godzinę. - stwierdził nie wiedząc o co chodzi brunetce. Nic nie mówiąc pociągnęła Go za rękę i lekko pchnęła na łóżko kładąc się na Nim delikatnie. Nie potrzebował więcej wskazówek. Z uśmiechem na ustach odwrócił dziewczynę tak, żeby położyć się na Niej i stanowczym ruchem pozbył się Jej bluzki...
MIESZKANIE MAMY ZOŚKI...
- Gdzie Ona jest do jasnej cholery?! - wrzasnęła kiedy po raz kolejny odezwała się sekretarka w telefonie dziewczyny. Odwróciła się w stronę wielkiego stojącego lustra i zaczęła analizować swój wygląd. - Przecież nie pójdę do ołtarza w szlafroku! - wściekała się. Usiadła załamana na łóżku, a w Jej oczach zaświeciły się łzy.
- Hej hej hej! Robiłam Ci ten makijaż godzinę! - zagrzmiała Kristina.
- Może coś się Im stało... - powiedziała z przejęciem mama Zośki kukając przez okno. - Przyjechała! - klasnęła uradowana w dłonie kiedy zobaczyła córkę wysiadającą z taksówki. Po chwili brunetka była już w pokoju blondynki.
- Wrócę jak Panna młoda przestanie na Ciebie krzyczeć. - powiedziała Kristina i wyszła z uśmiechem z pokoju. Brunetka uśmiechnęła się przepraszająco.
- Lepiej żebyś miała jakieś dobre wytłumaczenie. - pogroziła.
- Ok, tutaj chyba będę bezpieczniejsza. - powiedziała Kristina wchodząc spowrotem do pokoju. - Twój brat zaraz zacznie kopulację w salonie. - stwierdziła siadając na łóżku. Brunetka wywróciła oczami.
- Kochanie ja Cię bardzo przepraszam za spóźnienie ale musiałam... - zacięła się na chwilę. No bo co powiedzieć? Nie mogła powiedzieć prawdy. Nie teraz. Nie przed ślubem przyjaciółki, która przejmowałaby się tym przez cały dzień i noc.
- Co musiałaś? - zapytała.
- Maciek już przyjechał? - zapytała.
- Tak. - odparła. Spojrzała poważniejąc na przyjaciółkę. - Odebrałaś wyniki tak? - spytała.
- Słucham? - zapytała zaskoczona brunetka.
- Maciek dzwonił do mnie jakieś 2 tygodnie temu. - odparła.
- Wiemy o wszystkim skarbie. - dodała ciszej mama.
- I tak po prostu pytacie mnie o wyniki? - zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Z tym da się żyć. Maciek chciał żebym miała na Ciebie oko. - odparła blondynka. Brunetka spojrzała niepewnie na Kristinę. Ta uśmiechnęła się lekko.
- Thomas mi powiedział. - wyjaśniła.
- I co? - zapytała mama. - Nie trzymaj nas dłużej w niepewności. - dodała ciszej. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteśmy zdrowi - powiedziała szczęśliwa.
- Alleluja! Bóg jednak istnieje! - powiedziała Adela. - A teraz do roboty leniuchu jeden i pomóż mi założyć tą plandekę z kryształkami. - powiedziała poważnie podchodząc do obszernej sukni ślubnej. Suknia ta była śliczna. Bogato zdobiona jak to określiła Adela po to aby odwrócić uwagę od Jej słoniowego brzucha. Z łatwością ubrały słoniątko i udekorowały Jej głowę koronkowym welonem.
- Wyglądasz pięknie. - powiedziała mama Zośki. - Szkoda, że Twoi rodzice nie mogli przyjechać. - dodała. Blondynka nie pozbyła się uśmiechu z twarzy.
- To Wy jesteście moją rodziną. - odparła pogodnie. Brunetka z troską popatrzyła na przyjaciółkę. Doskonale wiedziała, że w głębi duszy blondynka cierpi. Cierpi, bo mimo wszystko tęskni za rodzicami. Matka nie udźwignęła świadomości bycia przyszła babcią i wróciła do Polski szybciej niż tutaj przyjechała powodując, że na sercu blondynki pojawiła się wielka rysa.
- To teraz coś niebieskiego. - powiedziała Kristina i podała blondynce błękitną jedwabną chustkę.
- I coś starego. - powiedziała mama Zośki i podarowała dziewczynie ozdobną błękitną spinkę do włosów, którą kiedyś sama nosiła.
- I coś pożyczonego. - powiedziała Zośka i rzuciła w przyjaciółkę białą podwiązką.
- Mam tylko jedno pytanie. - powiedziała blondynka. - Uprawiałaś w tym sex z Thomasem? - spytała podejrzliwie. Brunetka tylko się zaśmiała. Podeszła do swojej torebki i wyjęła z Niej złożoną na pół kartkę z wynikami. Podeszła z kartką do przyjaciółki i podała Jej dokument.
- To - wskazała na podwiązkę. - Jest przyczyną tego. - pokazała wynik na kartce powodując, że oczy blondynki zrobiły się dużo dużo większe...
SALA WESELNA...
Wszystko w bieli i błękicie. Piękne światła, eleganckie stoły, zespół, który przechodzi sam siebie grając jak prawdziwe gwiazdy estrady. Po prostu pięknie. Uśmiech na twarzy blondynki był tym czego zawsze chciała brunetka. Bo Adela była dla Niej jak siostra... Parkiet pełen bawiących się ludzi tętnił życiem. Śmiechy dokoła mówiły wszystko. Goście bawili się wyśmienicie.
- Cieszę się, że wszystko jest w porządku. - usłyszała obok siebie. Brunet stał zaraz za Nią i tak jak Ona wpatrywał się w tańczących ludzi. - I przepraszam za narobienie Ci strachu. - dodał.
- Jak czuje się Majka? - zapytała.
- W porządku. Jest pod stałą opieką lekarza.
- Co z dzieckiem? - zapytała.
- Przy obecnej medycynie jest bardzo możliwe, że urodzi się zupełnie zdrowe. - powiedział jakby trochę weselszym tonem. Odwróciła się w Jego stronę i uśmiechnęła delikatnie.
- Więc nie marnuj czasu na martwienie się. Idź i bądź z Nią. - powiedziała wskazując głową brunetkę siedzącą samotnie przy stoliku. Uśmiechnął się i poszedł w kierunku dziewczyny. Cieszyła się Jego szczęściem. Mimo, ze Jego życie się pokomplikowało bardzo chciała, żeby choć jedna rzecz w tym życiu poszła po Jego myśli. Żeby Adaś urodził się zdrowy.
- Zatańczymy? - zapytał blondyn pojawiając się ni stąd ni zowąd przed Nią.
- Thomas... jesteś pijany. - zaśmiała się widząc Jego wesołą minę.
- To ze szczęścia. Jesteśmy zdrowi, chcesz za mnie wyjść, mój przyjaciel się żeni... - wyliczał.
- A zniesiesz jeszcze trochę tego szczęścia? - zapytała wesoło.
- A co? Masz dla mnie co jeszcze? Jakąś bombę? - dopytywał. Uśmiechnęła się szeroko i zbliżyła do Jego ucha.
- Będziemy mieli dziecko. - wyszeptała...
*************************
Cześć i czołem :)
Wiem, że mówiłam, że kolejny będzie w przyszłym tygodniu ale zapomniałam, że przecież mam go napisanego!
Głupia Ja!
Więc dodaję.
I zapraszam na
Buziole :*
Mały przerywnik w umieraniu z powodu zakwasów ;)
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że kocham te opowiadanie?
Wiedziałam, że będą zdrowi! Powinnam rzucić szkołę i zostać jasnowidzem xd
Nie mogę doczekać się następnego i chyba ostatniego rozdziału. ;)
Ojoj... Jak tutaj dobrze wszystko się układa. Matko, a ja takie czarne scenariusze wcześniej układałam. ;p Heh, polewkę to mogłaś ze mnie i moich pesymistycznych wizji mieć, zwłaszcza, że znałaś cały scenariusz od początku do końca. :D
OdpowiedzUsuńA dla Adelki i Gregora wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia! :)
Krótki wywód, bo na szybko, gdyż wredna chemia pogania, lecz to nawet dobrze. Konkrety się w końcu liczą najbardziej, nie? ;p
Wiedziałam!!!!
OdpowiedzUsuńWiedziałam że będzie okej, jeszcze ta ciąża...
To się porobiło :D
Takie sytuacje to ja bardzo lubię ;p
Pozdrawiam ;)
No to wszystkie na raz haha same śluby i ciąże :) powinien jeszcze Maciek z Majką ślub planować, to już by było do kompletu :) Dobrze, że okazało się, że Zosia i Thomas są zdrowi, zasłużyli na to szczęście, które -mam nadzieję- nastąpi już bez rzadnych większych przeszkód po drodze...
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Adelki jeśli chodzi o jej rodzców, zwłaszcza mamę.. matka to jednak matka, nie powinna się tak od niej odwracać, jeszcze w takim momencie.
Teraz ciekawe jak będzie wyglądalo wspólne życie Adeli i Gregora, mieszanka wybuchowa pod jednym dachem hahah
Pozdrawiam
krateczka
Żadnych* przepraszam :)
OdpowiedzUsuńkrateczka
przeczytane już bardzo dawno..zaraz jak dostałam info o nowości a komentarz dziś bo nie mam czasu
OdpowiedzUsuńco tu dużo pisać..brak słów-CUDO
tyle dobrych wiadomości :D
jestem ciekawa reakcji Morgiego
co do nowego bloga to zapisałam sobie link ale wejdę tam dopiero za jakiś czas bo tak jak wspomniałam mam bardzo mało czasu teraz :/
czekam na następne info ;)