sobota, 23 sierpnia 2014

46. Właściwie to...

INNSBRUCK...

      Stała wśród niezliczonej ilości kolorowych rzeczy. Każda z nich była tak samo urocza i piękna ale i tak samo droga. Jak to się dzieje, że im mniejszą rzecz kupujemy tym drożej płacimy? Dobrze, że z samochodami jest inaczej. Im człowiek starszy tym większe wymagania i tym większa cena. Dlatego cieszyła się bardzo, że nie kupuje samochodu tylko...
- Ten jest fajny. - stwierdził blondyn.
- A jak to będzie dziewczynka? - zapytała. - Thomas a nie lepiej poczekać aż coś będzie wiadomo? Po co się tak spieszyć? - oparła głowę o Jego ramię.
- Pani ma rację, może na początek wystarczyłoby coś mniej związanego z płcią? Może jakieś eleganckie śpioszki? - zaproponowała sprzedawczyni. Położyła na wózeczku jedne z najmniejszych jakie znalazła. Były beżowe a na całej swojej powierzchni miały białe kropeczki. Zrobione z delikatnego, przyjemnego materiału aż prosiły się żeby ich dotknąć. Brunetka uśmiechnęła się do nich jakby zobaczyła w nich dzidziusia i wzięła je do rąk.
- Są śliczne. - powiedziała z zachwytem. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Ale ja naprawdę muszę kupić ten wózek. - powiedział biorąc od brunetki ubranko. Podszedł do dużego sportowego wózka obok. - Ten jest super. - powiedział. - Na początku dla noworodka a potem można zmienić go w spacerowy. No i kolor jest dobry, bo zielony a w takim można wozić i dziewczynkę i chłopczyka. Co o tym myślisz? - zapytał. Westchnęła i pokręciła głową.
- Proszę się nie przejmować. Już wielu takich napalonych tatusiów tutaj widziałam. Jak mniemam to dopiero początki prawda? - spytała patrząc na brunetkę.
- 4 miesiąc. - oznajmiła. 
- Och... na prawdę? - zdziwiła się ekspedientka. - To nie widać w ogóle. - przyznała. - Moja siostra też tak miała. W ogóle nie tyła w ciąży. Wyglądała jakby lekko spuchła a potem bam! Dziecko miało 56cm i ważyło prawie 4kg. - opowiadała z zafascynowaniem. Brunetka patrzyła na Nią jak na wariatkę a blondyn miał z tego niezły ubaw.
- Kochanie a ten? - zapytał stojąc przy eleganckim czerwono - czarnym wózku w paseczki. Podeszła do niego i zajrzała do środka. Miał delikatną satynę zamiast zwykłej poszewki a od wewnętrznej strony daszku miał wyhaftowane biedronki. Był wielofunkcyjny, bo można było z Niego zrobić zwykłą spacerówkę dla starszego dziecka. Miał w zestawie dużą torbę i zapasowy zestaw kółek. Był idealny.
- Ten jest bardzo fajny. - powiedziała z uśmiechem. 
- Jest możliwość wyhaftowania napisu na podszewce. - dodała ekspedientka z zapałem.
- Co o tym myślisz? - zapytał. Zerknęła na cenę i lekko zbladła. - Tam nie patrz. - cmoknął Ją w policzek. Zwrócił się do ekspedientki. - Bierzemy. 
- Zapraszam do kasy. - powiedziała z uśmiechem. 
- Poczekam tu na Ciebie. - powiedziała brunetka i zaczęła krążyć między akcesoriami dla maluszków. Było tego pełno. Tak bardzo kolorowych rzeczy dawno nie widziała. Właściwie dostępne było wszystko co zechcesz. Od smoczków, przez kołyski do ubranek na specjalne okazje. Ale miniaturowy garnitur uważała za lekką przesadę. Nie potrafiła sobie wyobrazić żadnego noworodka w takim ubranku. Znalazła też kilka rzeczy, które wydawały Jej się totalnie bez sensu. Pierwszym z nich był analizator płaczu dziecka. Nie rozumiała idei tego wynalazku. Przecież każda matka po jakimś czasie wie już czego Jej dziecko w danym momencie potrzebuje. I nikt Jej nie powie, że jakieś tam elektroniczne cudo rozpozna rodzaj płaczu dziecka i powie czego ono chce. Pokręciła głową i przeszła kawałek dalej ale tam nie było lepiej. Miska - niewysypka. Każde dziecko musi sobie pobrudzić przy jedzeniu obiadku. A ten wynalazek skutecznie to ograniczał. 
- Załatwione. Wózek do odebrania za tydzień. - powiedział wesoło.
- Tydzień? - zdziwiła się.
- Zamówiłem napis. - wyjaśnił.
- Jaki?
- Idealnie pasujący do Nich. - puścił Jej oko. - Idziemy? - spytał. Pokiwała głową i opuścili sklep.
   Pierwszym przystankiem na Ich dzisiejszej trasie był szpital. Wizyta u Manuela, który przechodził liczne badania klasyfikujące powagę wady Jego serca i ewentualne ustalenie terminu zabiegu. Nie dało się nie zauważyć, że wykluczenie Go z zimowego sezonu było dla Niego ciosem ale zdawał sobie sprawę, że kiedy przejdzie operację to czeka Go bardzo długa i intensywna droga prowadząca do powrotu na skocznię. I niestety nic nie gwarantowało tego, że w ogóle kiedyś wróci...
 
***

- Może coś się stało... - powiedziała z przejęciem kobieta.
- Mamo na pewno wszystko jest w porządku. Opóźnienia samolotów są normalne. Zwłaszcza z takich dalekich dystansów. - odparła, ale z takim samym niepokojem patrzyła na tablicę przylotów. Samolot z Chicago miał wylądować już pół godziny temu a nadal go nie było. 
- Jest. - usłyszała głos blondyna. Na tablicy pokazał się odpowiedni lot. Odwróciły się w kierunku wyjścia z rękawa samolotu. Mnóstwo ludzi nim leciało. Czekały cierpliwie aż zobaczą młodego chłopaka na wózku. Jakie było ich zdziwienie kiedy ujrzały Szymona, którego wózek pchała wesoła blondynka. Oboje śmiali się w najlepsze. Kiedy zobaczył swoją siostrę i matkę od razu Im pomachał. Spojrzały na siebie lekko zdezorientowane ale podeszły do Niego. Przywitały się mocnymi uściskami. Obie bardzo za Nim tęskniły. 
- Nareszcie jesteś. - powiedziała brunetka.
- Możesz mówić po niemiecku. - zaczął w tymże języku. - Ostatnio trochę się podszkoliłem. - powiedział wesoło. Zdziwienie na twarzach kobiet było jeszcze większe. - Poznajcie proszę Kamilę. - przedstawił cichą jak dotąd blondynkę. - Kamila pochodzi z Innsbrucku dacie wiarę? Szkoliła mnie w niemieckim podczas rehabilitacji. Jest pielęgniarką, a właściwie była pielęgniarką w szpitalu w którym leżałem. 
- Była? - spytała brunetka patrząc niepewnie na dziewczynę.
- Postanowiłam wrócić do kraju. - odparła cicha jak dotąd blondynka. - A decyzję pomógł mi podjąć Szymon. - dodała patrząc na Niego czule. Brunetka uśmiechnęła się lekko. Pokiwała głową.
- Miło mi Cię poznać Kamilo. A to jest Thomas. - przedstawiła mężczyznę. Uścisnęli sobie dłonie.
- Jedźmy już do domu. Szymuś jest na pewno zmęczony. - powiedziała najstarsza w towarzystwie kobieta.
   Droga do mieszkania była krótka ale rozgadany Szymon zdążył opowiedzieć chyba wszystko co zdarzyło Mu się w Stanach. Włącznie z Jego historią miłosną. brunetka z niepokojem patrzyła co jakiś czas na swojego brata i przyklejoną do Niego blondynkę. Coś Jej nie pasowało w tej dziewczynie. Dlatego milczała. Nawet kiedy odwieźli Ją do domu, który był niedaleko Ich bloku. i przez całą kolację. Mimo, że Thomas i Szymon znaleźli wspólny język i dyskutowali o wyścigach F1, Ona nadal milczała obserwując uważnie brata. Nawet Jej mama dołączyła do dyskusji o samochodach a Ona nadal nic. W końcu Szymon przeprosił wszystkich i poszedł spać. Nie dziwiła się. Po tak długiej podróży sama czułaby się wykończona. Pomogła mamie w zmywaniu naczyń i udała się razem z blondynem do swojego pokoju. Od razu objął Ją i pocałował czule.
- A teraz powiesz mi kochanie dlaczego tak bardzo nie spodobała Ci się dziewczyna Twojego brata. - powiedział patrząc Jej prosto w oczy.
- Aż tak to było widać? - spytała.
- Rzucałaś w Nią pioruny oczami. - przyznał. Westchnęła. Usiadła na łóżku a On obok Niej.
- Nie wiem... - zaczęła. - Nie uważasz, że to dziwne, że tak po prostu rzuciła pracę w Stanach i wróciła do Innsbrucku tylko dlatego, że Szymon tutaj miał zamieszkać? Znają się miesiąc na Boga!
- A czy Ty przypadkiem zazdrosna nie jesteś? - spytał śmiejąc się.
- Zazdrosna? A o co? - zdziwiła się.
- O to, że to Ty miałaś być Mu teraz najbardziej potrzebna a okazuje się, że Twój brat ma już na kim polegać i z kim spędzać czas na poznawaniu Innsbrucku. Już nie jesteś Mu tak potrzebna jak wtedy kiedy był małym chłopcem. Właściwie to przejęłaś trochę rolę Twojej mamy. - powiedział.
- Bredzisz. - stwierdziła i weszła na chwilę do łazienki. Po kilku minutach wróciła i usiadła Mu na kolanach. - No dobra, może masz trochę racji... - zaczęła wywołując tym stwierdzeniem śmiech u blondyna. Skarciła Go wzrokiem i kontynuowała. - Ale nadal coś mi w Niej nie pasuje.
- Może to, że jest blondynką? To, że jest starsza od Niego o kilka lat i pracuje w służbie zdrowia? - dopytywał patrząc Jej głęboko w oczy. - Skarbie Sylvii już tutaj nie ma. Pracuje w Wiedniu. AZN nie pozwolił Jej nawet się z nikim pożegnać przez to co zrobiła. Nie szukaj nigdzie nowej Sylvii... - dodał. Pogłaskał Ją po policzku i trochę ściszył głos. - Postaraj się zacząć żyć życiem, w którym w końcu skończyły się problemy. - poprosił. - Ze mną. - dodał całując Ją czule.
- Thomas... ja nie wiem czy ta przeprowadzka to dobry pomysł. - powiedziała poważnie. Westchnął.
- Przecież rozmawialiśmy już o tym z Twoją mamą. - dodał. - Powiedziała, że sobie tutaj poradzą a teraz kiedy mają Kamilę...
- Boję się. - przyznała. Spojrzał na Nią uważnie.
- Jeśli to dla Ciebie za szybko...
- Nie o to chodzi. - uśmiechnęła się. - Bardzo chcę z Tobą zamieszkać. Boje się tylko, że...
- Że kiedy zaczniesz własne życie pomyślą, że o Nich zapomniałaś. - dokończył za Nią. nie odpowiedziała nic. - Kochanie powiedz mi... Dlaczego tutaj przyjechałaś? - zapytał.
- Żeby zdobyć pieniądze na leczenie Szymona.
- I są Ci oboje za to bardzo wdzięczni. I gwarantuję Ci, że przez to czują się niezręcznie oboje. Bo nie mają jak się do tego dołożyć. Jak oddać Ci te pieniądze. Dlatego będą chcieli za wszelką cenę sprawić żebyś była choć trochę szczęśliwa.
- Ale ja jestem szczęśliwa mogąc się Nimi zająć.
- A Oni są szczęśliwi mogąc spokojnie pozwolić Ci na samodzielność i pełen komfort. Na odrobinę prywatności. Na miłość... - dokończył.
- Obiecasz mi, że będziemy Ich odwiedzać? - zapytała.
- Jeśli trzeba będzie to nawet codziennie. - odparł i pocałował Ją w dłoń. Uniosła Jego podbródek i złożyła bardzo czuły pocałunek na Jego ustach. Za każdym razem kiedy to robiła czuła się coraz bardziej szczęśliwa. Bo w końcu mogła to robić nikomu z niczego się nie tłumacząc. A kiedy odwzajemniał pieszczotę czuła motylki w brzuchu. Jak zakochana nastolatka. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zawsze coś im przeszkadzało...
- Może to coś ważnego... - powiedziała odrywając się od blondyna i odebrała telefon nie patrząc na to kto dzwoni. - Słucham.
- No cześć piękna. Słyszałaś już newsa? - zapytała.
- Jakiego newsa Adelka? - spytała kręcąc głową. Blondyn tylko się zaśmiał.
- Jest Pani w 4 miesiącu ciąży. Gratulujemy - powiedziała z energią.
- Słucham?! - zdziwiła sie brunetka. Spojrzała na Thomasa a ten zrobił zdezorientowaną minę. - O czym Ty mówisz? - spytała.
- Z nudów przeglądam plotkarskie strony internetowe. Od rana trąbią, że Thomas ma nową kochankę i że spodziewacie się dziecka. Są zdjęcia jak wychodzicie ze sklepu z akcesoriami dla niemowląt. - oznajmiła. - Kochanie nie ładnie tak to przede mną ukrywać. - zaśmiała się.
- O Jeżuniu... - jęknęła.
- Następnym razem jak będziecie kupować coś dla mojego nienarodzonego jeszcze maluszka to poinformujcie lepiej ekspedientkę. Ja też chcę być sławna samolubie. - ponownie się zaśmiała.
- Idź już spać grubasie. - zaśmiała się brunetka. - Dzięki za informację. Dobranoc.
- Pa. - rozłączyła się.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nie zdziw się jak dostaniesz smsa z gratulacjami w najbliższym czasie. - powiedziała i jak na zawołanie odezwał się Jego telefon. Zerknął na wyświetlacz. STEFAN.

                "GRATULACJE STARY! CZEMU NIC NIE MÓWILIŚCIE? :) KIEDY PĘPKOWE?"

- Że co? - Jego mina była bezcenna. Zaśmiała się łagodnie.
- W świat poszła plota, że jestem Twoją nową kochanką i że spodziewamy się dziecka. - oznajmiła. - Ta ekspedientka widocznie lubi takie newsy. - dodała rozbawiona. Sam się zaśmiał. Do czasu...
- Słucham. - powiedział kiedy odebrał telefon. - Nie mamo, nie będziesz po raz drugi babcią. A przynajmniej jeszcze nie teraz. - dodał puszczając brunetce oko. Pokręciła głową. - Kupowaliśmy wózek dla Gregora. Mówiłem Ci, że będzie ojcem. - wyjaśnił. - Tak mamo, jak tylko zajdziemy w ciążę to Ci powiemy. - stwierdził czym rozbawił Ją jeszcze bardziej. - Dobrze, pozdrowię. Wy też się trzymajcie, papa. - rozłączył się.
- Twoja mama aż tak chce drugiego wnuka? - zapytała.
- Najpierw chciałaby Cię poznać. - powiedział poważnie.
- W takim razie może zaproś Ich na jakiś obiad? - zapytała nieśmiało.
- Na obiad? Jesteś tego pewna?
- Prędzej czy później i tak Ich poznam. - powiedziała. - W końcu wypróbuję naszą kuchnię i...
- Naszą? - zapytał z uśmiechem. Też się uśmiechnęła.
- Naszą. - odparła poważniejąc. - Będziemy musieli zdementować te plotki o mojej ciąży. - dodała.
- Jutro zadzwonię do kolegi w mediach. - odparł. Przez moment tylko na siebie patrzyli. Ostatnimi czasy nie mieli zbyt wielu chwil tylko dla siebie dlatego każdą taką nadarzającą się okazję chcieli wykorzystać maksymalnie.
- Jak Stefan mógł w to uwierzyć? - zapytała z lekkim rozbawieniem.
- Właściwie to... - zaczął ale nie skończył. Wstał i po chwili wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Podszedł do Niej i podał Jej małe pudełko. Spowrotem posadził Ją sobie na kolanach i przytulił do siebie.
- Co to? - zapytała.
- Mały prezent. - oświadczył. - Otwórz. - poprosił.
  Kiedy otwarła pudełko uśmiechnęła się delikatnie. W środku były maleńkie śpioszki. Te same, które tak bardzo się Jej spodobały w sklepie dzisiejszego ranka. Spojrzała na blondyna.
- Dlaczego je kupiłeś? - zapytała.
- Kiedy na nie patrzyłaś oczy Ci się błyszczały jakbyś zobaczyła największe cudo na świecie. Pomyślałem, że jak będziesz je miała... - zatrzymał się na chwilę. Ujął Jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy. - Że jak będziesz je miała to może... Może i w Tobie odezwie się instynkt macierzyński... - powiedział.
- Ale dlaczego miałby się odezwać? - spytała nie rozumiejąc sensu Jego słów.
- Do dziś pamiętam jak urodziła się Lily. - uśmiechnął się. - To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. - stwierdził z sentymentem. - Jak tylko zobaczyłem Jej maleńkie rączki i te cudowne oczka... Zakochałem się we własnej córce. - dodał wywołując na Jej ustach mimowolny uśmiech. - Ale już wtedy wiedziałem, że Ja i Kristina to przeszłość. Już wtedy wiedzieliśmy, że Lily będziemy wychowywać osobno. Już się nie kochaliśmy. - powiedział z nutką smutku w głosie. - Chciałbym stworzyć rodzinę, w której będę wychowywał swoje dziecko razem z Jego matką. Z kobietą którą kocham nad życie i która tak samo kocha mnie. A teraz widząc Grega i Adelę... Coś się we mnie obudziło. - mówił dalej. - Bardzo chciałbym mieć z Tobą dziecko Zośka...


******************************************************
Witajcie Kochane :)
Dodaję kolejny rozdział i tak jak obiecałam z boczku macie sondę i bardzo Was proszę o głosy i jeśli to możliwe opinie na ten temat w komentarzach. To da mi jasny obraz czego oczekujecie i czym mogłabym Was zadowolić :)
Dlatego głosujcie i komentujcie :)
Buziole :*

5 komentarzy:

  1. aww.... końcówka...przecudowna taka słodka :3
    suuuuuper...w sondzie głosowałam na tancerkę bo najbardziej mi podpasowała aczkolwiek mogłaby być kimś zupełnie innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoho i ja już chcę poznać reakcję Zośki na te słowa Thomasa. Bo czy to nie za szybko? Kurczę, On mógł ją na serio przestraszyć, bo wg mnie to chyba odrobinkę za wcześnie. Chyba, że Zośka z entuzjazmem przyjmie to wszystko i już niebawem będziemy mogli spodziewać się w opowiadaniu kolejnego maleństwa. Zobaczymy. Ja osobiście nie mam pojęcia czego się tu spodziewać. Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale slodziaki <3 to takie romantyczne ;-) z drugiej strony,nie sądzę zeby Zośka chciała tak szybko dziecko

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego rozdziału nie komentuję, zupełnie nie moje klimaty :))
    Jedynie co do dziewczyny Szymona- mam przeczucie, że namiesza jeszcze w tym opowiadaniu, mnie też ten jej nagły powrót jakoś nie pasuje.
    Buziaki:*
    krateczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że się już nigdy nie przestanę śmiać, jak wszyscy pomyśleli, że Zośka jest w ciąży. Choć przyznam, że sama w pewnym momencie zgłupiałam, jak była ta sytuacja w sklepie. Zośka mówi, że to już 4 miesiąc, a ja takie oczy jak 5zł. Dopiero po chwili sobie przypomniałam, że Adela jest w ciąży. Ta dziewczyna (moja imienniczka) Szymona mnie martwi. Coś to jest nie tak. Kto zostawia całe swoje życie dla kogoś, kogo zna miesiąc i przenosi się razem z nim? Coś tu jest nie tak, ale jeszcze nie wiem co. Nie będę snuć teorii spiskowych.
    Pozdrawiam i do następnego. Weny.

    OdpowiedzUsuń