sobota, 2 sierpnia 2014

41. Prawda...

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Głośna muzyka, mnóstwo alkoholu, wcięci skoczkowie i całe sztaby… To się nazywa „przyjęcie zaręczynowe” w Austrii. Jedynymi ludźmi jeszcze trzeźwymi na tej imprezie była Adela, która pić nie mogła, Gregor, któremu pić zabroniła, Angelika Schlierenzauer, która próbowała pilnować córki ale słabo Jej to wychodziło i Thomas, który tego wieczora pełnił funkcję kierowcy. Była jeszcze oczywiście mama Zofii ale ta kobieta była absolutną przeciwniczką alkoholu. Po tym co przeszła z mężem miała wręcz alergię na ten trunek.
            DJ bawił gości naprawdę świetnie. To trzeba było mu przyznać. Nawet Polscy skoczkowie świetnie się bawili przy czymś bardziej nowoczesnym niż „Wódko ma”… Wódka w ich otoczeniu znikała tak szybko jak szybko pojawiała się na stole. Siedziała właśnie przy barze i obserwowała zakochaną parę z uśmiechem na twarzy i drinkiem w dłoni. Nie miała ani czasu ani ochoty się przebierać na tą imprezę. Zmieniła jedynie podkoszulek i rozpuściła włosy.
- Nie pij tyle bo znowu zaśniesz na ladzie. – usłyszała obok. Uśmiechnęła się wesoło.
- Tym razem też mnie przenocujesz? – spytała zalotnie.
- Czyżby Pani ze mną flirtowała Pani Zofio? – zapytał śmiejąc się.
- Pochlebiasz Pan sobie Panie Kot. – wystawiła Mu język.
- Zwolnij trochę, chodź potańczyć. – zaproponował wystawiając dłoń.
- „Tonight we could be more than friends!!”– śpiewała kręcąc biodrami w rytm muzyki. Pokręcił głową ale zawtórował Jej i dał się ponieść muzyce. Tak jak jeszcze niedawno. Kiedy byli razem na retro dyskotece. Kiedy jeszcze nic nie było skomplikowane. Kiedy uczucia stawały się jasne a Oni oboje startowali z czystymi kartkami. I znowu tańczyło Im się świetnie. Znów rozumieli się jak wtedy. Tylko czas był już inny, Oni byli inni i rzeczywistość była inna. I doskonale o tym wiedzieli. Wiedzieli, że łączy ich wiele ale dzieli jeszcze więcej. I że czas jest sobie wszystko wybaczyć. Bo za bardzo tęsknią za swoją przyjaźnią. Zbyt ważna jest dla Nich ta relacja. Zwłaszcza teraz kiedy oboje siebie potrzebują.
            Muzyka zwolniła. DJ puścił dobrze znaną Im piosenkę i tak wiele mówiącą o Nich samych. Tak doskonale pasującą do tego co teraz myślą. A salę wypełnił ciepły głos wokalisty śpiewającego sławne „It’s hard for me to say I’m sorry”… Więc bujali się w rytm starego przeboju. Szczerze patrząc sobie w oczy i z taką samą szczerością uśmiechając się do siebie.
- Cieszę się, że tutaj jesteś Maciek. – powiedziała.
- Cieszę się, że się cieszysz. – odparł.
- Adela wygląda na szczęśliwą. – zauważyła zerkając w stronę bujającej się z szatynem blondynki, która usiłowała pokazać swojemu narzeczonemu jak się tańczy ten mało skomplikowany taniec.
- Może teraz kolej na Ciebie? – zapytał. Spojrzała na Niego ze smutkiem w oczach. – Zosia… Porozmawiaj z Thomasem. Powiedz Mu o wszystkim. Na pewno znajdziecie z tego jakieś wyjście.
- Thomas znajdzie tylko jedno. Zrezygnuje z kariery a na to nie mogę Mu pozwolić. – westchnęła.
- To może porozmawiaj jeszcze raz z Manuelem. Może w końcu zrozumie, że to nie ma najmniejszego sensu. – zaproponował. Zerknęła w stronę stolika, przy którym siedział. Był wyraźnie przybity. Patrzył się w jeden punkt na stoliku i wśród reszty roześmianej ekipy wyglądał nienaturalnie. Patrzył tylko co jakiś czas w stronę Thomasa i Sylvii, która też ostro dała czadu z alkoholem. I piosenka się skończyła.
- Coś jest nie tak Maciek… - powiedziała z widocznym niepokojem. – Przepraszam. Zatańczymy jeszcze, obiecuję. – dała Mu buziaka w policzek i podeszła do stolika swoich podopiecznych. Spojrzała na wesołą blondynkę, która usiłowała wyciągnąć Morgiego na parkiet ale ten za nic w świecie nie miał zamiaru nigdzie się ruszać. I wtedy przypomniała sobie imprezę w Wiśle. Thomas bez alkoholu nie potrafił tańczyć. Albo nie chciał potrafić.
Punkt dla nas mała.” – powiedziała cwanie podświadomość.
            Przepchała się między Stefana a Manuela i ścisnęła delikatnie Jego dłoń. Spojrzał na Nią, a kiedy zobaczył Jej lekki uśmiech sam się delikatnie uśmiechnął ale w Jego oczach coś jeszcze bardziej zgasło. Nie miała zielonego pojęcia co się z Nim dzieje. Powinna się tym nie przejmować a wręcz cieszyć z faktu, że daje Jej wolność i pełną swobodę w tym chorym układzie ale jednak… Przysunęła się do Niego bliżej tak, żeby usłyszał Ją dokładnie.
- Chodź na parkiet! – krzyknęła przez muzykę. Spojrzał na Nią jak na jakąś wariatkę. Uśmiechnęła się szerzej. Nie wiedziała czy to alkohol, czy dobry nastrój spowodowany zaręczynami Adeli czy obecność wszystkich bliskich wokół , ale coś spowodowało, że była wesoła. Tak po prostu nic nie było w stanie Jej zepsuć dobrego humoru. – Z własną dziewczyną nie zatańczysz?! – spytała. Pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem i z uśmiechem na ustach wszedł na parkiet trzymając Ją za rękę. Uśmiechnęła się i wesoło zaczęła się kręcić, obracać, dała się Mu prowadzić a robił to bardzo zgrabnie. Może nie był mistrzem tańca ale przynajmniej dobrze się bawiła. Uśmiech nie schodził Jej z twarzy, bo uwielbiała tańczyć. Po kilku minutach muzyka znów się uspokoiła i teraz swoim charakterystycznym głosem otulała salę Bonnie Taylor. Delikatnie przytulił brunetkę do siebie a Ją owinął bardzo męski zapach Jego perfum. Zerknęła w stronę stolika ale blondyna przy Nim nie było. Za to znalazł się na parkiecie, razem z Sylvią, którą tulił do siebie. Nie chciała na to patrzeć. Bo zabolało.
Sama kazałaś Mu żyć życiem, w którym nie ma Ciebie. A On też ma granice cierpliwości. Nie będzie czekał na Ciebie do śmierci.” – podpowiedziała podświadomość.
- „There’s nothing I can do, a total Eclipse of the heart.”  - usłyszała obok ucha. Spojrzała na bruneta, który patrzył na Nią z czymś czego nie potrafiła odgadnąć. Znów. Nie zastanawiała się dłużej. Pociągnęła Go za rękę i wyszła z Nim na ogromny taras obok sali tanecznej. Stanęła naprzeciwko Niego i wbiła swój wzrok w Jego.
- Powiedz to Manu. – powiedziała wyraźnie. Pokręcił głową i zakrył dłońmi oczy. Położyła dłoń na Jego ramieniu. – Nie duś tego w sobie, widzę, że chcesz mi coś powiedzieć. Widzę, że coś jest nie tak, że jesteś jakiś inny… Co się stało? – zapytała.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka dobra? Po co? – zapytał patrząc Jej prosto w oczy. – Szantażuję Cię Zośka… Pozbawiłem Cię jedynej dobrej rzeczy w Twoim życiu tylko po to żeby samemu mieć coś od życia. Unieszczęśliwiam Cię a Ty nadal się o mnie martwisz tak jakbyśmy byli po prostu dobrymi kolegami z jednej drużyny. Nie rozumiem tego.
- Może powinnam być wściekła, może powinnam Cię nienawidzić, może powinnam Cię olać widząc jak coś Cię męczy ale nie potrafię. Mimo tego jak kontrolujesz nasz związek widzę, że nie jesteś złym człowiekiem. Widzę nadal tego samego Manuela, którego poznałam w Wiśle. I zastanawia mnie tylko co musiało się stać, że zrobiłeś coś co w ogóle nie jest do Ciebie podobne…
- Nawet nie wiesz jak cholernie mi przeszkadza ta Twoja dobroć i chęć zobaczenia w każdym czegoś dobrego. Przez to okazuje się, że mam coś takiego jak sumienie.
- To chyba dobrze… - uśmiechnęła się delikatnie. – Manu… mimo tego wszystkiego szanujesz mnie. Nie sprawiasz, że wiedząc, że mam się z Tobą spotkać drżę na samą myśl…
- Bo nie chcę Cię przelecieć? – zapytał z lekką ironią.
- Też. – odparła całkiem poważnie. – Skoro już jesteśmy razem to powinniśmy sobie wzajemnie pomagać. A jako Twoja fizjoterapeutka mam dodatkowy obowiązek o Ciebie dbać. – dodała. – Manu… jeżeli naprawdę zależy Ci na moim szczęściu to powiedz mi o co chodzi. Daj sobie pomóc…
- Nie da się pomóc Zośka… - przerwał Jej cicho. Popatrzyła na Niego zaskoczona. Czyli jednak coś było na rzeczy. – Dzisiaj przed zawodami spotkałem się z Adelą. – wyznał.
- Z Adelą? – Jej zdziwienie sięgało powoli zenitu. Nic z tego nie rozumiała. – A co Ona ma z nami wspólnego? – spytała.
- Uświadomiła mi jak wielki błąd popełniłem zgadzając się zrobić to co zrobiłem. – powiedział.
- Nic nie rozumiem Manuel. – powiedziała z lekką rozpaczą. – O co tutaj chodzi? – zapytała. Spojrzał Jej w oczy, w swoich mając tylko czysty smutek.
- Nienawidzę siebie za to wszystko… - przerwał. Dopiero po chwili zaczął mówić. – Kiedyś… Jak Sylvia jeszcze tutaj pracowała… Za wszelką cenę chciałem być dopuszczony do kadry narodowej. Wtedy za dopuszczenie nas do startów odpowiadał kto inny. Łatwo dął się przekupić. Wystarczyło trochę pieniędzy i mój problem stał się niewidoczny. Zniknął z karty zdrowia.
- Jaki problem? – spytała starając się wysłuchać Go spokojnie.
- Mam wadę serca. – powiedział a Ona wstrzymała oddech.
- Przecież Ty nie powinieneś nawet sportu uprawiać a co dopiero skakać! – oburzyła się. – Manu czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę na jakie ryzyko się narażasz? – pokręciła głową.
- Nie miałem pieniędzy na operację. A kiedy ten fakt zniknął z mojej karty nie musiałem się z niczego tłumaczyć. Mogłem być traktowany jak każdy inny… - przerwał. – Jak Thomas. – dodał. Spojrzała na Niego uważnie. – Zawsze zazdrościłem Mu tego wszystkiego co osiągnął. Zawsze chciałem żeby ktoś chociaż porównał mnie do Niego. – prychnął. – Ale to On był gwiazdką. Nawet jak Mu nie wychodziło. Wszystko miał, wszystko dostawał. Bo nazywał się Morgenstern. Więc trenowałem coraz więcej i coraz ciężej. Ale to i tak nie wystarczało… - spojrzał na Nią. – Pewnie zapytasz jaki to ma z Nami związek… - nadal uparcie się w Niego wpatrywała. –Spodobałaś mi się. I to bardzo. Już w Wiśle kiedy się poznaliśmy. Ale byłaś dziewczyną Maćka więc odpuściłem. A potem przyjechałaś tutaj. I zaczęłaś z Nami pracę. Pomyślałem, że to może być dobry początek, że może to jakiś znak, żeby zacząć coś fajnego. Zniknął Maciek, potem wyjechał Thomas… No i było fajnie. Dopóki nie wrócił… - wyznał. – Byłem wściekły. Nie na Ciebie ale na Niego, że mimo tego, że ćpał Ty nadal wolałaś Jego. Że znów to Jemu się coś udało. Że to On znalazł miłość. Mimo, że jedną już w swoim życiu miał. I wtedy spotkałem się przez przypadek z Sylvią. Zaczęliśmy rozmawiać. Zacząłem się Jej wyżalać. No i wpadła na ten genialny pomysł z szantażem. Ja miałem mieć Ciebie a Ona miała sobie spowrotem urobić Thomasa. Wiesz.. taka pocieszycielka… - prychnął. – I na początku wszystko szło tak jak powinno. A potem zadzwoniłaś i kiedy się spotkaliśmy powiedziałaś mi o nocy z Thomasem… Widziałem jak bardzo bałaś się, że powiem wszystko Związkowi. A potem widziałem Twoje łzy. I ten ból wypisany na twarzy kiedy z Nim skończyłaś… Nigdy nie chciałem, żebyś cierpiała. I wtedy zrozumiałem jak bardzo Cię krzywdzę… A dzisiaj Adela uświadomiła mi to trochę… dobitniej. – zakończył. Spojrzał na Nią uważniej. Oddychała bardzo szybko.
- Po co mi to mówisz? – spytała. – Dlaczego po prostu tego nie zakończysz? Przecież wiesz, że nie odwrócę się od Ciebie kiedy to się skończy.
- Sylvia nagrała moją rozmowę z facetem, który wymazał moją wadę z karty. Jest tam też to jak daję łapówkę. – powiedział. – Chciałem to przerwać ale kiedy to zrobię Ona wyda i mnie i Thomasa Związkowi. A wtedy skończy się i moja i Jego kariera… Ja… przepraszam… Skoki to całe moje życie… Ja… Ja nie wiem co mam robić. – powiedział z nieukrywaną rozpaczą. Patrzył na Jej zszokowaną twarz. Wiele emocji się przez nią przewijało ale zdezorientowanie było chyba najwyraźniej widoczną.
- Adela wie? – spytała.
- Tak… - zawahał się. – Adela powiedziała Thomasowi. – oznajmił w końcu.
- Co? Thomas o tym wie? – zdziwiła się jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe.
- Tak. Z Nim też rozmawiałem. Wiele sobie musieliśmy wyjaśnić… Chciał z Tobą porozmawiać ale do tej pory jeszcze chyba nie miał okazji… - i nagle zrozumiała dlaczego tak dziwnie się dzisiaj zachowywał. Wiedział o wszystkim. –Thomas chce zachować pozory przed Sylvią dopóki czegoś nie wymyślimy. Dlatego tak się zachowuje. – wyjaśnił. Serce zaczęło Jej bić szybciej. W głowie się kręciło. Złość na blondynkę urosła do poziomu, który wykraczał poza jakikolwiek skaner. Miała ochotę podejść do Niej i wyrwać Jej wszystkie włosy z głowy. Obić twarz, tak, żeby się w lustrze nie poznała. Ale… - To, że Ją pobijesz nic nie zmieni a jeszcze pogorszy stan. – powiedział z lekkim rozbawieniem. Spojrzała na Niego ze zdziwieniem. – Zaciskasz dłonie w pięści, masz wzrok, który zabija i jesteś w brew pozorom bardzo podobna do Adelki. A ta dzisiaj rano chciała nartami zabić Sylvię.
- Przydałoby się Jej porządne trzepnięcie. – warknęła wkurzona. Uśmiechnął się lekko. Westchnęła. – Thomas… Mówił co chce z tym zrobić? – zapytała.
- Nie. Chce to na spokojnie przemyśleć. No i… - przerwał uważnie na Nią patrząc. – Powinniście porozmawiać. – zakończył pewnie.
- Pewnie uważa mnie za pierwszą lepszą, która z byle powodu wskakuje innym do łóżka. – westchnęła opierając się o barierkę.
- Morgi Cię kocha. – oznajmił. – A to raczej nie pozwoli Mu tak myśleć. – dodał. – Jesteś w stanie jeszcze trochę poudawać, że o niczym nie wiesz? – zapytał.
- Nie mam innego wyjścia. – stwierdziła.
- Więc zabawmy się. W końcu to nie byle jaka okazja prawda? – spytał chwytając Ją za rękę. Uśmiechnęła się delikatnie i ciągnąc Go za sobą wrócili na salę gdzie impreza trwała w najlepsze. Wypili po drinku i wrócili na parkiet. I wtedy muzyka się zmieniła. Stanęła na środku Sali i nie mogła się ruszyć. – Zośka wszystko w porządku? – zapytał brunet widząc Jej reakcję. A przed Jej oczami stanęło wspomnienie tego jednego tańca, który spędziła w ramionach blondyna. Tego najważniejszego jak do tej pory.
- Odbijany… - usłyszała za plecami a dreszcz, który po nich przeszedł spowodował, że musiała wziąć głęboki oddech. Brunet tylko się lekko uśmiechnął i odszedł do baru. Odwróciła się i bez słowa przytuliła do blondyna. – Patrick Swayze całkiem dobrze śpiewał. – powiedział bujając się w rytm „She’s like the wind”.
- Całkiem ładne piosenki. – dodała.
- Sylvia jest zalana. Odwiozłem Ją do domu. – powiedział. – Możesz na mnie spojrzeć? – spytał. Uniosła głowę do góry i ujrzała Jego uśmiechniętą twarz.
- Nie powinniśmy…
- Nie obchodzi mnie to. To jest nasza piosenka. – odparł pewnie. Uśmiechnęła się lekko. – Przepraszam. – powiedział.
- Za co Ty mnie przepraszasz? – zdziwiła się.
- Za to, że przeze mnie musiałaś zgodzić się na coś takiego… Za to, że zwątpiłem, że odpuściłem, że nie miałem siły dłużej walczyć…
- Nie masz za co mnie przepraszać. To ja powinnam to zrobić. Dałam Ci nadzieję a potem…
- A potem pokazałaś jak bardzo Ci na mnie zależy. Tylko ja nie potrafiłem tego dostrzec. Mimo, że nie wierzyłem w to, że od tak odeszłaś do Niego… - przerwał. – Byłem pewien, że ta noc nic dla Ciebie nie znaczyła. I to mnie dobiło. – powiedział szczerze.
- Gdybym miała przeżyć to jeszcze raz… - zaczęła. – Nie zawahałabym się. – zakończyła pewnie. – Kocham Cię Thomas… - szepnęła ze łzami w oczach. Bo chciała to wykrzyczeć ale nie mogła. Stanęli na środku nadal trzymając się w swoich objęciach. Patrząc sobie w oczy. Tak bardzo chciał Ją w tym momencie przytulić, pocałować… Pokazać wszystkie uczucia jakie siedzą w Nim głęboko.
- Bądź za 5 minut na parkingu. – powiedział Jej na ucho i wrócił do stolika. Zdezorientowana tym co usłyszała podeszła tylko do bruneta, wzięła swoją torebkę i spojrzała Mu w oczy. Uśmiechnął się szczerze.
- Idź. Zajmę się Adelą i Twoją mamą. – powiedział. Dała Mu całusa w policzek i zbiegła po schodach na parking. Po chwili czarne Audi pojawiło się przed Jej nosem. Wsiadła nie oglądając się za siebie. Milczeli. Nic nie trzeba było mówić. Byli spokojni. Bardzo opanowani. Do czasu… Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi do hotelowego pokoju emocje wybuchły a pożądanie wzięło górę. Przycisnął Ją do ściany mocno obejmując i całując zachłannie. Natychmiast pozbyła się Jego koszuli. Nie próżnował. Jednym zgrabnym ruchem zdjął Jej podkoszulek i przeniósł na łóżko nadal namiętnie całując. A ogień jaki między Nimi był mógłby ogrzać całe miasto. Bo miłość to najgorętsze z uczuć. Tęsknota tą miłość podgrzewa a pożądanie sprawia, że ogień płonie i ciągle wybucha rozrzucając na boki iskry… A największy pożar jaki tylko człowiek może wzniecić jest niczym wobec pożaru wzniecanego przez miłość owianą tajemnicą…


********************************
Ta daaaam! :D
Krótko ale konkretnie.
Myślę, że tutaj wiele dodawać nie muszę.
Wiele jest wyjaśnione ale wiele jeszcze do rozwiązania.
Do jutra :* (albo do poniedziałku. Zobaczymy jak się wyrobię. :P)

Buziole :*
P.S.: Dziękuję Wam za ponad 22 000 wejść dzióbaski :*

7 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. Cieszę się, że chociaż trochę udało się wyjaśnić - pierwszy krok ku wspólnej przyszłości Zośki i Thomasa został zrobiony. Manu zdecydowanie robi się pozytywną postacią - posiada chłopak sumienie i to go ratuje. Myślę, że znajdziesz odpowiedni sposób by dać konkretną nauczkę Sylvii za te wszystkie intrygi. Powoli wszyscy się parują - jeszcze tylko dla Manu trzeba kogoś poszukać, żeby chłopak nie był poszkodowany ;)
    Adelka wzięła sprawy w swoje ręce i chwała jej za to. Powoli wszystko zaczyna wracać na właściwe tory.
    Czekam na następną część - mam nadzieję, że jednak jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Manuel kochanie, przywracasz mi wiarę w ludzi! ;D
    Nie no... Tutaj brawa się należą Adelce. Wyciągnęła wszystko z Manuela, przekazała Thomasowi, a ci dwaj razem postanowili, że zaczną działać.
    Co do Silvii, to sama chętnie bym jej nartą przywaliła.

    Rozdział naprawdę baaaardzo fajny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże dziewczyno co ty ze mną robisz?! te rozdziały...ahhhhh :D
    prześwietny, przepiękny, fantastyczny i ta końcówka
    i był Maciuś <3
    i Thomas o wszystkim wie i są chociaż trochę happy
    super! czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba pierwszy raz zabrakło mi słów, no kompletnie nie wiem, co mam napisać pod tym rozdziałem.
    Cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Manu ma sumienie, wiedziałam o tym od samego początku. To przecież kochany chłopak. Byłam pewna, że Sylvia go czymś szantażowała i wcale się nie myliłam. Współczuje Manu, skoki są dla niego całym życiem, ale przez jeden incydent mógł je sobie zmarnować. Wspaniały z niego przyjaciel, trzeba mu to przyznać. Cieszę się, że wszystko się wydało. Zosia i Morgi będą mogli być w końcu razem, a Manu będzie miał czyste sumienie, bo oni już o wszystkim wiedzą. Jak bym mogła, to bym sama Sylvii tymi nartami przywaliła. Jak tak można? Ona jest psychicznie chora, powinna się leczyć normalnie. Cieszę się, że między Zosią i Maćkiem jest wszystko ok, że po tym wszystkim mogą być przyjaciółmi. (Dalej uważam, że oni powinni być razem)
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. Przepraszam, że tak krótko, ale kompletnie nie wiedziałam, co napisać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku dziewczyno jak Ty możesz tak cudownie pisać? Manu robi się coraz lepszy ;) Sylvia no cóż wredna baba. Wszystko mi się podobało ;) Buziaki ;*

    Jak chcesz to wpadnij do mnie :>

    http://chlopakczyprzyjaciel.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. PIĘKNIE, PIĘKNIE, PIĘKNIE! Nareszcie Thomas się o wszystkim dowiedział, nareszcie to jest wyjaśnione! Niestety, tylko to... sprawa z Sylvią jest o wiele bardziej skomplikowana niz myślałam. Ta choroba Manu do tego... okazało się dlaczego to zrobił, dlaczego dał się wrobić w ten układ z Sylvią... to dobry chłopak, cieszę się, że to nie on to wszystko zmalował. No i mimo wszystko Zośka nie odwróciła się od niego, teraz na pewno coś wymyślą, razem z Thomasem, Gregorem, Adelą, Maćkiem... musi być dobrze, choć póki co sprawa wygląda na beznadziejną. Sylvia do psychiatryka ewidentnie. Nie wiem jak Thomas mógł byc z kimś takim.
    Dziękuję za więcej Maćka! choć właściwie znów tylko mały epizodzik, ale jak się nie ma co się lubi... :P na tej imprezie tak się świetnie bawili z Zośką... fajnie, że umieli się dogadać, widać jak dobrze się czują w swoim towarzystwie cały czas, mimo jego upływu.
    Ciekawi mnie ile jeszcze będą musieli tak udawać przed Sylvią... jak Thomas się będzie męczył, nie mówiąc o Zośce...
    Czekam i pozdrawiam (+ nie wywalaj jeszcze Maćka :)
    krateczka

    OdpowiedzUsuń