KRAKÓW...
Spojrzała na laptopa i w głowie miała tylko jedną myśl... "Zbyt głęboko wchodzisz w tą relację." Odebrała połączenie na komputerze.
- Cześć Piękna. - usłyszała wesoły głos. Od razu spowodował uśmiech na Jej twarzy.
- Cześć Bestio. - opowiedziała. - Mogę do Ciebie oddzwonić za chwilę? Mam ważny telefon. - zapytała.
- Jasne. Będę czekał. - rozłączył się.
Nacisnęła zieloną słuchawkę na telefonie.
- Co jest Kocie? - zapytała. Spojrzała na przyjaciółkę, która pokazywała kciuk uniesiony w górę.
- Tak się zastanawiałem... jakbyś się jutro trochę lepiej czuła to może... Nie wybrałabyś się ze mną na Noc Muzeów? - zapytał. Zaśmiała się w duchu. Oryginalny sposób na randkę...
- A które proponujesz? - spytała sympatycznie.
- Może najpierw Muzeum Lotnictwa, a potem Wawel? Nie chciałbym długo Cię ciągać po nocy żebyś się jeszcze bardziej nie załatwiła. - odpowiedział.
"Punktujesz Kocie."
- Czemu nie? Napiszę do Ciebie kolo 14.00 jak się czuję. Ok?
- Świetnie. - powiedział zadowolony. - A teraz jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze. Piję hektolitry herbaty z cytryną i łykam garście aspiryny.
- A Adela jak się czuje? - zapytał.
Spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę.
- Adelka jak się czujesz? - spytała.
- Niech się nie podlizuje! Z dwojga złego i tak wolę Jego! - krzyknęła. Zośka lekko się skrzywiła słysząc tą opinię ale nie popsuło Jej to nastroju.
- Z dwojga złego? - spytał zdezorientowany.
- Adela za dużo myśli. I za bardzo się interesuje nie swoim życiem. - odpowiedziała wystawiając przyjaciółce język.
- Yhym... Zosiu? - słysząc to określenie znów zobaczyła w głowie Jego oczy. I ten uśmiech...
- Tak?
- Mam nadzieję, że jutro będziesz już zdrowa. - powiedział. - Dobranoc.
- Dobranoc. - rozłączyła się. Przez chwilę jeszcze trzymała telefon w ręce. Nie wiedziała jak On to robił ale wiedziała jak to na Nią działa. Teraz pozostawało tylko pytanie dlaczego to robi i jaki ma w tym cel?
- Mówiłam, że Ci zawrócił w głowie. - skomentowała blondynka.
- Adelka... odchrzań się. - powiedziała spokojnie i połączyła się z Thomasem.
Odebrał po pierwszym sygnale.
- Hej. - powiedział krótko.
- Witaj.
I zapanowała cisza. Kojąca uszy. I myśli. Zwłaszcza, że oboje mieli teraz ich natłok.
- Mogę Cię prosić o radę? - zapytał.
W Jego głosie wyczuwała coś czego wcześniej nie było. Jakąś obawę. Coś na kształt lekkiego strachu, zdezorientowania, poczucia winy pomieszanego z bezradnością. Był przygaszony.
- Coś się stało? - spytała z troską.
- Jak już Ci wspominałem... niedawno rozstałem się z mamą Lily. Doszliśmy do wniosku, że to już jest bardziej przyzwyczajenie niż miłość ale nie chcieliśmy tego ciągnąć na siłę tylko ze względu na małą. Jesteśmy teraz w przyjacielskich stosunkach. Od jakiegoś czasu... Spotkałem się kilka razy z pewną kobietą. Ale... - nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. Jak zakończyć swoją myśl.
- Ale nie poczułeś do Niej tego co do swojej byłej żony. - dokończyła.
- Nie, tzn. tak... ech... Nie byliśmy małżeństwem. - wyjaśnił. W głowie brunetki od razu wyświetlił się napis NIE-ROZWODNIK. Poczuła dziwną ulgę właściwie nie wiedząc dlaczego. Ale zaraz potem uświadomiła sobie, że jest jeszcze ta nowa kobieta. - Ale masz rację, nie poczułem do Sylvii nic. Bardzo chciałem. Chociaż sam nie wiem dlaczego.
- Powiedziałeś, że ze swoją, dziewczyną byłeś już z przyzwyczajenia... - zaczęła.
- Yhym...
- Może właśnie dlatego chciałeś coś poczuć do Sylvii? Może przyzwyczaiłeś się, że jest obok Ciebie kobieta, że z kimś jesteś, że masz do kogo wracać po pracy... A teraz Ci tego brakuje i podświadomie szukasz spowrotem tej swojej przystani... Kogoś kto by na Ciebie czekał w domu. - stwierdziła.
Znów zapanowała chwila ciszy. Musiał przemyśleć słowa dziewczyny, które w jakiś sposób łączyły wszystko w całość. Wszystko oprócz jednego...
- Gdyby Twoja teoria była prawdziwa to raczej chciałbym w to dalej brnąć.
- A nie chcesz.
- Nie. Widzisz... Sylvia jest ode mnie starsza o 4 lata. O czym może marzyć kobieta w Jej wieku? O ślubie, stabilizacji, rodzinie, dzieciach... Ja mam Lily. Chcę się skupić na Niej. Nie chcę zakładać rodziny. Jeszcze nie teraz.
- I tu pojawiają się 2 problemy wg mnie Thomas. Po pierwsze nie możesz uogólniać ani sprowadzać wszystkich kobiet do tej samej grupy. Każda z nas jest inna i każda chce czegoś innego. Wiadomo, że kiedyś przychodzi ten czas kiedy stwierdzamy "tak, to jest ten moment" ale nie możesz myśleć, że ten czas u wszystkich zaczyna się koło 30stki. Po drugie... Mówisz, że nie jesteś gotowy na założenie rodziny, ustatkowanie się... Słyszałam jak mówisz o Lily. Jesteś ojcem jakiego chciałaby mieć każda córka. Kochającym na maksa. I zrobiłbyś dla Niej wszystko. Moim zdaniem jesteś gotowy na założenie rodziny tylko boisz się, że stanie się to samo co z poprzednią rodziną. Że znowu wkradnie się przyzwyczajenie a zniknie uczucie. Mówiłeś Sylvii o tym wszystkim?
- Powiedziałem, że nic do Niej nie czuję i że nie chcę Jej dalej oszukiwać. Mówiła, że poczeka, że też nie jest gotowa na zakładanie rodziny ale...
- Ale?
- Jej oczy mówiły zupełnie coś innego. Nie mógłbym z Nią być, patrzeć Jej w oczy ze spokojem, wiedząc, że Ona cierpi, bo widzi Nasz związek zupełnie inaczej niż ja a ja tego zmienić nie potrafię.
Słysząc Jego słowa poczuła, że jest cholernie odpowiedzialnym facetem. Wie co może przynieść życie i nie chce ranić innych. Wrażliwy na potrzeby tej drugiej osoby. No i miał rację, gdyby był z Sylvią czułby wyrzuty sumienia, a będąc takim człowiekiem jakim jest - za pewne zgodziłby się na wszystko byleby kobieta była przy Nim szczęśliwa.
- Dobrze, że powiedziałeś Jej to wszystko teraz a nie potem, kiedy byłoby już za późno na pewne odwroty. To świadczy tylko o tym, że jesteś dojrzały i odpowiedzialny. I Ona na pewno to doceni. - powiedziała szczerze.
- Pracujemy razem. - westchnął. "No to pięknie." - pomyślała.
- Myślisz, że może się przez to popsuć atmosfera?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. - powiedział z nadzieją ale i z lekką obawą w głosie.
- Szczerość to najważniejsza rzecz jaką kobiety wymagają od mężczyzn. - powiedziała. - Jeśli będziesz z Nią szczery to wszystko będzie ok. - dodała pogodnie...
- A Adela jak się czuje? - zapytał.
Spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę.
- Adelka jak się czujesz? - spytała.
- Niech się nie podlizuje! Z dwojga złego i tak wolę Jego! - krzyknęła. Zośka lekko się skrzywiła słysząc tą opinię ale nie popsuło Jej to nastroju.
- Z dwojga złego? - spytał zdezorientowany.
- Adela za dużo myśli. I za bardzo się interesuje nie swoim życiem. - odpowiedziała wystawiając przyjaciółce język.
- Yhym... Zosiu? - słysząc to określenie znów zobaczyła w głowie Jego oczy. I ten uśmiech...
- Tak?
- Mam nadzieję, że jutro będziesz już zdrowa. - powiedział. - Dobranoc.
- Dobranoc. - rozłączyła się. Przez chwilę jeszcze trzymała telefon w ręce. Nie wiedziała jak On to robił ale wiedziała jak to na Nią działa. Teraz pozostawało tylko pytanie dlaczego to robi i jaki ma w tym cel?
- Mówiłam, że Ci zawrócił w głowie. - skomentowała blondynka.
- Adelka... odchrzań się. - powiedziała spokojnie i połączyła się z Thomasem.
Odebrał po pierwszym sygnale.
- Hej. - powiedział krótko.
- Witaj.
I zapanowała cisza. Kojąca uszy. I myśli. Zwłaszcza, że oboje mieli teraz ich natłok.
- Mogę Cię prosić o radę? - zapytał.
W Jego głosie wyczuwała coś czego wcześniej nie było. Jakąś obawę. Coś na kształt lekkiego strachu, zdezorientowania, poczucia winy pomieszanego z bezradnością. Był przygaszony.
- Coś się stało? - spytała z troską.
- Jak już Ci wspominałem... niedawno rozstałem się z mamą Lily. Doszliśmy do wniosku, że to już jest bardziej przyzwyczajenie niż miłość ale nie chcieliśmy tego ciągnąć na siłę tylko ze względu na małą. Jesteśmy teraz w przyjacielskich stosunkach. Od jakiegoś czasu... Spotkałem się kilka razy z pewną kobietą. Ale... - nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. Jak zakończyć swoją myśl.
- Ale nie poczułeś do Niej tego co do swojej byłej żony. - dokończyła.
- Nie, tzn. tak... ech... Nie byliśmy małżeństwem. - wyjaśnił. W głowie brunetki od razu wyświetlił się napis NIE-ROZWODNIK. Poczuła dziwną ulgę właściwie nie wiedząc dlaczego. Ale zaraz potem uświadomiła sobie, że jest jeszcze ta nowa kobieta. - Ale masz rację, nie poczułem do Sylvii nic. Bardzo chciałem. Chociaż sam nie wiem dlaczego.
- Powiedziałeś, że ze swoją, dziewczyną byłeś już z przyzwyczajenia... - zaczęła.
- Yhym...
- Może właśnie dlatego chciałeś coś poczuć do Sylvii? Może przyzwyczaiłeś się, że jest obok Ciebie kobieta, że z kimś jesteś, że masz do kogo wracać po pracy... A teraz Ci tego brakuje i podświadomie szukasz spowrotem tej swojej przystani... Kogoś kto by na Ciebie czekał w domu. - stwierdziła.
Znów zapanowała chwila ciszy. Musiał przemyśleć słowa dziewczyny, które w jakiś sposób łączyły wszystko w całość. Wszystko oprócz jednego...
- Gdyby Twoja teoria była prawdziwa to raczej chciałbym w to dalej brnąć.
- A nie chcesz.
- Nie. Widzisz... Sylvia jest ode mnie starsza o 4 lata. O czym może marzyć kobieta w Jej wieku? O ślubie, stabilizacji, rodzinie, dzieciach... Ja mam Lily. Chcę się skupić na Niej. Nie chcę zakładać rodziny. Jeszcze nie teraz.
- I tu pojawiają się 2 problemy wg mnie Thomas. Po pierwsze nie możesz uogólniać ani sprowadzać wszystkich kobiet do tej samej grupy. Każda z nas jest inna i każda chce czegoś innego. Wiadomo, że kiedyś przychodzi ten czas kiedy stwierdzamy "tak, to jest ten moment" ale nie możesz myśleć, że ten czas u wszystkich zaczyna się koło 30stki. Po drugie... Mówisz, że nie jesteś gotowy na założenie rodziny, ustatkowanie się... Słyszałam jak mówisz o Lily. Jesteś ojcem jakiego chciałaby mieć każda córka. Kochającym na maksa. I zrobiłbyś dla Niej wszystko. Moim zdaniem jesteś gotowy na założenie rodziny tylko boisz się, że stanie się to samo co z poprzednią rodziną. Że znowu wkradnie się przyzwyczajenie a zniknie uczucie. Mówiłeś Sylvii o tym wszystkim?
- Powiedziałem, że nic do Niej nie czuję i że nie chcę Jej dalej oszukiwać. Mówiła, że poczeka, że też nie jest gotowa na zakładanie rodziny ale...
- Ale?
- Jej oczy mówiły zupełnie coś innego. Nie mógłbym z Nią być, patrzeć Jej w oczy ze spokojem, wiedząc, że Ona cierpi, bo widzi Nasz związek zupełnie inaczej niż ja a ja tego zmienić nie potrafię.
Słysząc Jego słowa poczuła, że jest cholernie odpowiedzialnym facetem. Wie co może przynieść życie i nie chce ranić innych. Wrażliwy na potrzeby tej drugiej osoby. No i miał rację, gdyby był z Sylvią czułby wyrzuty sumienia, a będąc takim człowiekiem jakim jest - za pewne zgodziłby się na wszystko byleby kobieta była przy Nim szczęśliwa.
- Dobrze, że powiedziałeś Jej to wszystko teraz a nie potem, kiedy byłoby już za późno na pewne odwroty. To świadczy tylko o tym, że jesteś dojrzały i odpowiedzialny. I Ona na pewno to doceni. - powiedziała szczerze.
- Pracujemy razem. - westchnął. "No to pięknie." - pomyślała.
- Myślisz, że może się przez to popsuć atmosfera?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. - powiedział z nadzieją ale i z lekką obawą w głosie.
- Szczerość to najważniejsza rzecz jaką kobiety wymagają od mężczyzn. - powiedziała. - Jeśli będziesz z Nią szczery to wszystko będzie ok. - dodała pogodnie...
INNSBRUCK...
Słuchając Jej słów miał wrażenie, że jako jedyna wokół Go rozumie. Gregor cały czas powtarzał tylko jedno zdanie "bierz co życie daje, nie czekaj na królewnę, którą będziesz musiał ratować z opresji". Ale On nie chciał królewny. Chciał po prostu kogoś do kogo poczuje to, czego nie czuł jeszcze do nikogo. Kogo będzie chciał mieć przy sobie w każdej chwili, w każdej sekundzie swojego życia. Kogoś, z kim będzie się rozumiał tak doskonale jak z nikim innym, do kogo będzie pasował jak puzzel do puzzla. Kogoś kto będzie uzupełniał Jego a kogo On sam będzie uzupełniał. Swojej drugiej połówki...
- Szczerość to podstawa każdej relacji Thomas. Dlatego nasza relacja jest taka dobra. Jedyne co możemy przed sobą ukryć to to że jesteśmy brzydcy jak noc listopadowa. - zaśmiała się lekko.
Szczerość. Kolejna rzecz, która stanęła Mu na drodze. Nie mógł być do końca szczery w kontaktach z Zofią. Nie chciał. Dlaczego? Bo nie chciał żeby patrzyła na Niego przez pryzmat tego kim jest w życiu sportowym a nie na co dzień. Chciał Jej pomóc, chciał Ją poznać i chciał żeby Ona Go poznała. Ale prawdziwego. Bez niezliczonych historii budowanych przez media wokół Jego osoby. Bez ciężaru popularności. Chciał poczuć się normalnie. Jak każdy inny facet.
- Jesteś tam? - zapytała.
- Tak, zamyśliłem się trochę nad Twoimi słowami. - powiedział. - W tym momencie wydaje mi się, że jesteś starsza niż mówisz.
- Tu chyba nie chodzi o wiek tylko o to co człowiek przeżył. - odparła tajemniczo. A Jej tajemnicę On chciał odkrywać.
- Szkoda tylko, że do takich wniosków dochodzi się po tych gorszych przeżyciach. - stwierdził. Minęła chwila zanim się odezwała. Być może poczuła, że w zamian za Jego szczerość Ona powinna się odwdzięczyć tym samym, a może po prostu chciała się tym z Nim podzielić i wysłuchać opinii kogoś z zewnątrz...
- 3 lata temu poznałam chłopaka. Wydawał się idealny. Pod każdym względem. Był ode mnie starszy. O kilka lat. Ale czy to jest przeszkoda kiedy się kogoś kocha? Raczej nie. I dla mnie to też nie było przeszkodą. Byłam z Nim 2 lata. Oddałam Mu wszystko co najlepsze. Całą siebie. Bo kochałam. Cholernie mocno. Więc myślałam, że to naturalne, że dla ukochanej osoby chce się zrobić wszystko. I myślałam... byłam pewna, że On czuje to samo. Zaczęliśmy nawet mówić o ślubie, rodzinie, dzieciach... Wydawało mi się, że przy Nim jestem na to gotowa. Że z Nim podbiję świat i nic nie będzie dla nas przeszkodą. Aż pewnego dnia do moich drzwi zapukała pewna kobieta. Tego dnia nie zapomnę do końca życia... Trzymała za rękę małą dziewczynkę, może 4 letnią... A Jej brzuch wskazywał na dość zaawansowaną ciążę. - przerwała. Słyszał jak bierze głęboki oddech. Minął rok a Ona nadal przeżywała to tak samo. Tak samo Ją bolało. - Pokazała akt ślubu, akt urodzenia ich córki... Zdjęcia z wesela... Więcej nie potrzebowałam. Jak to się zakończyło możesz się domyślić. - powiedziała ciszej.
- Oszukał Cię. - powiedział spokojnie ale dłonie zacisnęły Mu się w pięść. Czuł złość. Nie wiadomo dlaczego ale czul złość na tego faceta. A Ją miał ochotę przytulić. Powiedzieć że wszystko już będzie dobrze. Tak jak ma być.
- Wiesz co jest najgorsze? Że tak na prawdę w ogóle Go nie znałam. Żyłam z Nim przez dwa lata i nie wiedziałam nic o Jego prawdziwym życiu. Nie kłamał. Bo nie pytałam o to czy ma żonę i dziecko. - lekko prychnęła. - Ale sam nie był szczery omijając tą część swojego życia. I to zabolało najbardziej. Tego nie jestem już w stanie nikomu wybaczyć. - dodała.
Serce Go zakuło a żołądek ścisnął w supeł. Drugie życie, prawdziwe życie, to czego nie powiedział, bo nie zapytała więc nie kłamał... Te słowa brzmiały znajomo. Sam się teraz tak zachowywał. Usprawiedliwienie? W głowie miał ich pełno. Ale czuł, że prędzej czy później wszystko się wyda i straci to... Co straci? No właśnie... Przecież na razie nic nie ma oprócz jakiejś dziwnej więzi, której On sam nie rozumie. Ale tego też bał się stracić...
- Przepraszam. Nie chciałam Cię zanudzić.
- Nie zanudziłaś. Po prostu... - w tym momencie do pokoju wszedł Gregor, który jak zwykle zaciekawiony przebiegiem rozmowy przyjaciela usiał na swoim łóżku i zaczął się wsłuchiwać w to co blondyn mówił. - Po prostu nie wiem co mogę Ci powiedzieć. Nie znam dobrego wytłumaczenia na takie zachowanie. Obawiam się, że takie wytłumaczenie w ogóle nie istnieje. Pytanie tylko jak ta sytuacja odbiła się na Tobie i Twoich dalszych relacjach z facetami. - powiedział. Szatyn spojrzał uważnie na współlokatora nie wiedząc o co chodzi.
- No i tutaj pojawia się problem. Teraz każdy facet, który się chce ze mną umówić jest przeze mnie odtrącany. W głowie pojawiają mi się pytania typu... czego on właściwie chce? Po co chce się umówić? Jaki ma w tym cel? Analizuję zamiast próbować.
- Boisz się, że znowu ktoś Cię oszuka...
- Jest taki jeden... - zaczęła. - Całkiem sympatyczny. Przystojny. Stara się. Ale ma opinię podrywacza. Tylko podrywacz raczej daje sobie spokój kiedy dostanie kosza prawda?
- Zazwyczaj. - przyznał.
- No właśnie. A On po tym się zmienił. Na prawdę. I teraz mam wrażenie, że Go nie doceniam.
- Masz wyrzuty sumienia, że On się stara a Ty tego nie chcesz? Jeszcze mi powiedz, że się z Nim umówiłaś.
- Na jutro. - przyznała. Westchnął.
- Poczucie winy nie jest dobrym doradcą w tych sprawach. - powiedział i usłyszał prychnięcie ze strony przyjaciela. - Bądź z Nim szczera. Powiedz to co powiedziałaś mi... Może po prostu sama jeszcze nie wiesz co czujesz. - dodał nie wierząc, że to mówi.
- Myślisz, że powinnam dać Mu szansę? - zapytała.
- Spróbuj. Jeśli okaże się palantem to dasz mi Jego nazwisko. - powiedział z uśmiechem. Zaśmiała się. Ten dźwięk był najlepszą rzeczą jaka Go dzisiaj spotkała. I nawet świadomość tego, że właśnie wepchnął Ją w ramiona jakiegoś innego faceta nie była w stanie zniszczyć tego nastroju. Bo przecież nie miał do Niej nic. Był nikim. Obcym człowiekiem. "Który Ją oszukuje." - dodała podświadomość.
- Dzięki. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę rozmawiać tak swobodnie z kimś zupełnie obcym.
- Pomyślałem o tym samym. - przyznał szczerze.
- Dobranoc Thomas.
- Dobranoc Zofio. - rozłączyła się.
A myśli nadal krążyły wokół Niej.
- I mówisz, że nie chcesz królewny, którą trzeba ratować z opresji... - stwierdził szatyn. Blondyn spojrzał na Niego z mordem w oczach. - Nic nie mówię. - uniósł ręce w geście poddania się.
- To nie mów.
- Co Ona ma w tym głosie, że tak głupiejesz?
- A niby czemu głupieje?
- Sylvia jest u Sandry i beczy. Raczej nie muszę pytać z jakiego powodu.
Blondyn zamknął oczy i schował twarz w dłoniach.
- Nie będę się nikomu tłumaczył Greg. Nie będę z Sylvią tylko dlatego, że Ona tego chce. - powiedział.
- I będziesz cierpliwie czekał na swoją królewnę tak?
- Owszem i nic Ci do tego.
- Rób co chcesz ale z tego co słyszałem to właśnie wepchnąłeś Ją w łapska jakiegoś kochasia. - zauważył.
- Przecież Jej nie powiem, żeby się z nikim nie umawiała bo ja to chcę zrobić jak się już trochę lepiej poznamy.
- A masz taki zamiar?
- Lepiej się poznać? Owszem.
- Umówić się z Nią.
- Kiedyś... być może... Nie zaprzeczam.
- Dobra Romeo... widzę, że nic nie wskóram. Uczepiłeś się tej laski jak pijany płotu. Uważaj tylko żeby Ci życie przez to nie uciekło. - stwierdził. - Zamawiamy pizze? Strasznie głodny jestem. - dodał.
- Idę pobiegać. Ale nie krępuj się. Tyj dalej. Może Sylvia wyżyje się na Tobie i nie będzie już miała siły na mnie. - puścił przyjacielowi oko i wyszedł z pokoju.
- Zawsze przez Jego porywy Ja cierpię. Zawsze... - mruknął pod nosem. - Don Huan od siedmiu boleści... Romeo za piątkę... Werter zakichany.... Stefciooooooo! - krzyknął wychodząc z pokoju. - Zamawiamy pizze?!
- Jesteś tam? - zapytała.
- Tak, zamyśliłem się trochę nad Twoimi słowami. - powiedział. - W tym momencie wydaje mi się, że jesteś starsza niż mówisz.
- Tu chyba nie chodzi o wiek tylko o to co człowiek przeżył. - odparła tajemniczo. A Jej tajemnicę On chciał odkrywać.
- Szkoda tylko, że do takich wniosków dochodzi się po tych gorszych przeżyciach. - stwierdził. Minęła chwila zanim się odezwała. Być może poczuła, że w zamian za Jego szczerość Ona powinna się odwdzięczyć tym samym, a może po prostu chciała się tym z Nim podzielić i wysłuchać opinii kogoś z zewnątrz...
- 3 lata temu poznałam chłopaka. Wydawał się idealny. Pod każdym względem. Był ode mnie starszy. O kilka lat. Ale czy to jest przeszkoda kiedy się kogoś kocha? Raczej nie. I dla mnie to też nie było przeszkodą. Byłam z Nim 2 lata. Oddałam Mu wszystko co najlepsze. Całą siebie. Bo kochałam. Cholernie mocno. Więc myślałam, że to naturalne, że dla ukochanej osoby chce się zrobić wszystko. I myślałam... byłam pewna, że On czuje to samo. Zaczęliśmy nawet mówić o ślubie, rodzinie, dzieciach... Wydawało mi się, że przy Nim jestem na to gotowa. Że z Nim podbiję świat i nic nie będzie dla nas przeszkodą. Aż pewnego dnia do moich drzwi zapukała pewna kobieta. Tego dnia nie zapomnę do końca życia... Trzymała za rękę małą dziewczynkę, może 4 letnią... A Jej brzuch wskazywał na dość zaawansowaną ciążę. - przerwała. Słyszał jak bierze głęboki oddech. Minął rok a Ona nadal przeżywała to tak samo. Tak samo Ją bolało. - Pokazała akt ślubu, akt urodzenia ich córki... Zdjęcia z wesela... Więcej nie potrzebowałam. Jak to się zakończyło możesz się domyślić. - powiedziała ciszej.
- Oszukał Cię. - powiedział spokojnie ale dłonie zacisnęły Mu się w pięść. Czuł złość. Nie wiadomo dlaczego ale czul złość na tego faceta. A Ją miał ochotę przytulić. Powiedzieć że wszystko już będzie dobrze. Tak jak ma być.
- Wiesz co jest najgorsze? Że tak na prawdę w ogóle Go nie znałam. Żyłam z Nim przez dwa lata i nie wiedziałam nic o Jego prawdziwym życiu. Nie kłamał. Bo nie pytałam o to czy ma żonę i dziecko. - lekko prychnęła. - Ale sam nie był szczery omijając tą część swojego życia. I to zabolało najbardziej. Tego nie jestem już w stanie nikomu wybaczyć. - dodała.
Serce Go zakuło a żołądek ścisnął w supeł. Drugie życie, prawdziwe życie, to czego nie powiedział, bo nie zapytała więc nie kłamał... Te słowa brzmiały znajomo. Sam się teraz tak zachowywał. Usprawiedliwienie? W głowie miał ich pełno. Ale czuł, że prędzej czy później wszystko się wyda i straci to... Co straci? No właśnie... Przecież na razie nic nie ma oprócz jakiejś dziwnej więzi, której On sam nie rozumie. Ale tego też bał się stracić...
- Przepraszam. Nie chciałam Cię zanudzić.
- Nie zanudziłaś. Po prostu... - w tym momencie do pokoju wszedł Gregor, który jak zwykle zaciekawiony przebiegiem rozmowy przyjaciela usiał na swoim łóżku i zaczął się wsłuchiwać w to co blondyn mówił. - Po prostu nie wiem co mogę Ci powiedzieć. Nie znam dobrego wytłumaczenia na takie zachowanie. Obawiam się, że takie wytłumaczenie w ogóle nie istnieje. Pytanie tylko jak ta sytuacja odbiła się na Tobie i Twoich dalszych relacjach z facetami. - powiedział. Szatyn spojrzał uważnie na współlokatora nie wiedząc o co chodzi.
- No i tutaj pojawia się problem. Teraz każdy facet, który się chce ze mną umówić jest przeze mnie odtrącany. W głowie pojawiają mi się pytania typu... czego on właściwie chce? Po co chce się umówić? Jaki ma w tym cel? Analizuję zamiast próbować.
- Boisz się, że znowu ktoś Cię oszuka...
- Jest taki jeden... - zaczęła. - Całkiem sympatyczny. Przystojny. Stara się. Ale ma opinię podrywacza. Tylko podrywacz raczej daje sobie spokój kiedy dostanie kosza prawda?
- Zazwyczaj. - przyznał.
- No właśnie. A On po tym się zmienił. Na prawdę. I teraz mam wrażenie, że Go nie doceniam.
- Masz wyrzuty sumienia, że On się stara a Ty tego nie chcesz? Jeszcze mi powiedz, że się z Nim umówiłaś.
- Na jutro. - przyznała. Westchnął.
- Poczucie winy nie jest dobrym doradcą w tych sprawach. - powiedział i usłyszał prychnięcie ze strony przyjaciela. - Bądź z Nim szczera. Powiedz to co powiedziałaś mi... Może po prostu sama jeszcze nie wiesz co czujesz. - dodał nie wierząc, że to mówi.
- Myślisz, że powinnam dać Mu szansę? - zapytała.
- Spróbuj. Jeśli okaże się palantem to dasz mi Jego nazwisko. - powiedział z uśmiechem. Zaśmiała się. Ten dźwięk był najlepszą rzeczą jaka Go dzisiaj spotkała. I nawet świadomość tego, że właśnie wepchnął Ją w ramiona jakiegoś innego faceta nie była w stanie zniszczyć tego nastroju. Bo przecież nie miał do Niej nic. Był nikim. Obcym człowiekiem. "Który Ją oszukuje." - dodała podświadomość.
- Dzięki. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę rozmawiać tak swobodnie z kimś zupełnie obcym.
- Pomyślałem o tym samym. - przyznał szczerze.
- Dobranoc Thomas.
- Dobranoc Zofio. - rozłączyła się.
A myśli nadal krążyły wokół Niej.
- I mówisz, że nie chcesz królewny, którą trzeba ratować z opresji... - stwierdził szatyn. Blondyn spojrzał na Niego z mordem w oczach. - Nic nie mówię. - uniósł ręce w geście poddania się.
- To nie mów.
- Co Ona ma w tym głosie, że tak głupiejesz?
- A niby czemu głupieje?
- Sylvia jest u Sandry i beczy. Raczej nie muszę pytać z jakiego powodu.
Blondyn zamknął oczy i schował twarz w dłoniach.
- Nie będę się nikomu tłumaczył Greg. Nie będę z Sylvią tylko dlatego, że Ona tego chce. - powiedział.
- I będziesz cierpliwie czekał na swoją królewnę tak?
- Owszem i nic Ci do tego.
- Rób co chcesz ale z tego co słyszałem to właśnie wepchnąłeś Ją w łapska jakiegoś kochasia. - zauważył.
- Przecież Jej nie powiem, żeby się z nikim nie umawiała bo ja to chcę zrobić jak się już trochę lepiej poznamy.
- A masz taki zamiar?
- Lepiej się poznać? Owszem.
- Umówić się z Nią.
- Kiedyś... być może... Nie zaprzeczam.
- Dobra Romeo... widzę, że nic nie wskóram. Uczepiłeś się tej laski jak pijany płotu. Uważaj tylko żeby Ci życie przez to nie uciekło. - stwierdził. - Zamawiamy pizze? Strasznie głodny jestem. - dodał.
- Idę pobiegać. Ale nie krępuj się. Tyj dalej. Może Sylvia wyżyje się na Tobie i nie będzie już miała siły na mnie. - puścił przyjacielowi oko i wyszedł z pokoju.
- Zawsze przez Jego porywy Ja cierpię. Zawsze... - mruknął pod nosem. - Don Huan od siedmiu boleści... Romeo za piątkę... Werter zakichany.... Stefciooooooo! - krzyknął wychodząc z pokoju. - Zamawiamy pizze?!
***********************************************************************************
Ósemeczka dla Was :*
Buziaczki :*
Buziaczki :*
Staram się w miarę na bieżąco czytać Twoje opowiadanie (jednak nie zawsze mi się to udaje i niestety nie pod każdym zostawiam komentarz), które coraz bardziej mnie wciąga. Dialogi, zwłaszcza na linii Thomas - Gregor są rewelacyjne. Dzisiejsza część trochę bardziej poważna w pewnym momentach, ale jednocześnie dająca do myślenia. Całość jak najbardziej na plus. Życzę weny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te rozmowy Zośki z Thomasem, ma się wrażenie, że nie potrzebują słów. Że porozumiewają się telepatycznie, odczytują nawzajem swoje myśli...
OdpowiedzUsuńKotek? Będę się upierać, że nie chcę go z Zośką.. Żadnych głębszych relacji, błagam!
Końcówka mnie zniszczyła! Gregor jest bezbłędny ;D
Jak ja lubię Grega xd choć jest tu go mało, ale fajne teksty ma xd heh ;p
OdpowiedzUsuńi baaardzo polubiłam Adelke heh dobrze mówi!! ;p
czekam na kolejny ;))
Pozdrawiam :*
Taaak odebrała od Maćka! dziękuję <3 Koniecznie musi być głębsza relacja :) Błagam! :D
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że Thomas odradzi jej randkę, ale jest odpowiedzialny i rozsądny, więc wszystko się zgadza. Ich rozmowy są wspaniałe, ciekawe tylko czy go wyrzuty sumienia nie zeżrą teraz, że nie do końca jest z nią szczery. W sumie jest między młotem a kowadłem- nie chce ujawinić swojej prawdziwej twarzy, żeby nie zaczęła traktowac go inaczej, a z drugiej strony po tym co od niej dziś usłyszał...ciężka sprawa :)
Pozdrawiam :*
krateczka
Rozmowy Zosi i Thomasa są mistrzowskie, kochana. Nawet do końca nie wiem jak to określić... Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńJeszcze spodobało mi się to, że Thomas jednak nie odradził Zosi tej randki. Takie piękne i dojrzałe słowa do niej skierował, że... Ojej (po raz kolejny nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego słowa. ;p Woda z mózgu, nic innego. :D) I wiesz co?
Maciek jakoś denerwuje mnie tutaj. Nie wiem czemu, tak po prostu od tak, działa mi na nerwy. ;p Ale jednak niektóre sceny z nim są urocze. ^^
Buziaki. ;*
Współczuję Zosi. Teraz się już wcale nie dziwię, że ma takie podejście do facetów. Pewnie też bym odrzucała każdego, gdyby mnie spotkało coś takiego. Jak można tak skrzywdzić drugą osobę i to świadomie?! Faceci to bezmózgie kreatury, ale są wyjątki. Cieszę się, że Thomas mimo wszystko po tym co usłyszał nie odradził Zośce tej randki z Maćkiem. Myślę, że coś może z tego być. Widać po Maćku, że mu zależy na Zosi. Jeszcze ta jego troska :3 Gregor, uwielbiam go. Końcówka najlepsza, super podsumowanie Morgiego :D Ja chcę Stefana w tym opowiadaniu, brakuje mi go. Pozdrawiam i czekam :D
OdpowiedzUsuń