INNSBRUCK...
Leżał na łóżku i wpatrywał się w ekran komputera. Po raz 10 czytał maila. Jakiego maila? Maila od Niej. Po raz 10 analizował w głowie każde pojedyncze zdanie. Jakby to co napisała było jakimś kodem do rozszyfrowania. Jakby było tam coś więcej. Coś pomiędzy wierszami. A może chciał żeby było tam coś jeszcze? Zaczął czytać po raz 11...
Thomas.
Przepraszam, że mailowo ale nie mam innej możliwości.
Mój laptop padł.
Rozłożyłam go na części pierwsze bo zalałam go kakao.
I nie umiem złożyć.
Wątpię też że po złożeniu zadziała, więc przez jakiś czas nie będę dostępna na Skype.
Wczoraj nie zadzwoniłam.
I za to też przepraszam.
Posłuchałam Twojej rady.
Dałam szansę.
Umówiłam się.
Było na prawdę wspaniale.
Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
No i wytańczyłam się za wszystkie czasy.
Tylko potem...
Chyba zrobiłam z siebie kompletną kretynkę.
Najzwyczajniej w świecie uciekłam przed pocałunkiem.
Jak jakaś głupia nastolatka.
No bo to takie szczeniackie, nie uważasz?
Dzisiaj się z Nim spotykam.
Czas Mu wyjaśnić dlaczego zachowuję się jak głupia.
No..
Nieważne...
Właściwie to nie wiem czemu Ci o tym mówię.
Tylko zawracam Ci niepotrzebnie głowę.
Na pewno masz milion lepszych rzeczy do roboty.
No i muszę odwołać kilka naszych najbliższych lekcji.
Odezwę się jak naprawię komputer.
Trzymaj się.
Zośka.
Wyobrażając sobie Jej głos w momencie kiedy zalała sobie komputer śmiał się do siebie jak nienormalny. Mógł sobie wyobrazić, że klnie albo prosi żeby jednak nic się nie stało. Czytając fragment o posłuchaniu Jego rady miał mieszane uczucia. Czuł, że postąpił słusznie. No bo pomógł Jej w jakiś sposób a na tym Mu zależało. Tylko dlaczego czuł zazdrość kiedy czytał o tym jak dobrze się bawiła z "tamtym"? Nie znał Jej. Znał Jej głos. Wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. Mógł jedynie wyobrazić sobie jak się śmieje. Jak wtedy brzmi. I znów się uśmiechnąć do samego siebie. No a potem co? Uciekła jak nastolatka. Czasem słuchając Jej miał wrażenie że ma więcej lat niż powiedziała a teraz czytając maila wrażenie było odwrotne. Zagubiona dziewczynka, która przestraszyła się pierwszej w życiu randki. Ale najbardziej trapiło Go kilka ostatnich zdań. Zmarszczył czoło czytając o tym, że nie powinna Mu zawracać tym głowy. Dlaczego nie powinna? On chce żeby Mu zawracała głowę. Dlaczego? Bo chce Jej pomóc. Tylko dlatego? Bo chce usłyszeć Jej głos ponownie. I znów pojawia się problem. "Muszę odwołać kilka naszych najbliższych lekcji...". Przez kilka najbliższych dni nie usłyszy Jej głosu. Dlaczego Go to przygnębiało? Na tym etapie znajomości nie powinno to wpływać na nic. A wpływa. Na Niego. Bo codziennie czeka tylko na to by móc z Nią porozmawiać. Jej głos wprowadza słońce do Jego życia.
- Ściema! - krzyknął szatyn wchodząc z impetem do pokoju i rzucając się na swoje łóżko.
- Cześć. - mruknął blondyn nadal wpatrując się w tekst maila.
- Modlisz się? - zapytał.
- Czytam.
- Książkę? - zdziwił się.
Morgenstern spojrzał na przyjaciela z miną mówiącą "a wątpisz, że potrafię?".
- Maila.
- Od Zośki? - zapytał zaciekawiony i w momencie był na łóżku kumpla. Blondyn zamknął laptopa i odłożył na bok. - Ej! Chciałem przeczytać! - oburzył się.
- Masz na imię Thomas?
- Mogę zmienić na 5 minut. - wzruszył ramionami. - Co napisała? Wysłała zdjęcie? Chce się spotkać?
- Odwołała kilka lekcji. - mruknął zamyślony.
- Uuuu ma Cię dość? Jakbyś mi tak zrzędził o życiu to też bym odwołał internetowe randki z Tobą.
- Zalała laptopa i musi Go naprawić.
- Yhym. I co? Nie będziecie się teraz kontaktować?
- Raczej nie. - powiedział przygnębiony.
- Thomas co się z Tobą dzieje? - zapytał ni w 5 ni w 9. Przyjaciel spojrzał na szatyna jak na kosmitę nie wiedząc o co Mu właściwie chodzi.
- O co Ci chodzi? - spytał.
- Odkąd zacząłeś gadać z tą laską ciągle chodzisz zamyślony, w każdej naszej rozmowie schodzimy w końcu na Jej temat, nawet nie zauważyłeś że Sylvia zmieniła się z Klarą tak, żeby Cię nie ćwiczyć.
- Co zrobiła? - zapytał zaskoczony. Nawet nie zwrócił na to uwagi. Myślał, że Klara jest na zastępstwie. Nawet nie spytał co się dzieje z Sylvią.
- Właśnie o tym mówię. W głowie masz tylko tą laskę. W dodatku nie wiesz jak Ona wygląda. To jest chore stary. - skomentował.
- Odczep się. - warknął i podszedł do szafy.
- Znowu idziesz biegać? Butów jeszcze nie podziurawiłeś? Odkąd poznałeś królewnę to biegasz non stop.
- Powinieneś wziąć ze mnie przykład. Poza tym nie idę biegać.
- A gdzie idziesz?
- Pogadać z Sylvią. - powiedział wychodząc z pokoju.
Szatyn jedynie pokręcił głową. Wziął na kolana laptopa przyjaciela i otwarł Go.
- Thomas... jakie Ty masz hasło? - zapytał sam siebie. Wpisał pierwsze co przyszło mu do głowy, czyli "Lily". Na ekranie pojawił się pulpit i zdjęcie małej. - Serio? Nie stać Cię nawet na Lily1? - wszedł w skrzynkę mailową i odczytał wiadomość od dziewczyny. Uśmiechnął się cwanie i odpisał...
KRAKÓW...
Siedziała na swoim łóżku i patrzyła w okno. Właśnie opowiedziała Maćkowi swoją historię. Całą. Od początku do końca. Liczyła na jakieś słowa z Jego strony. Jakiekolwiek. A jaka była Jego reakcja? Siedział, patrzył na Nią i nic nie mówił. Nie mogła znieść tego w jaki sposób na Nią patrzył. Nie znosiła współczucia w ludzkich twarzach skierowanych w Jej kierunku. Musiała minąć dłuższa chwila zanim się odezwał.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - zapytał.
- A jest się czym chwalić? Naiwnością i głupotą?
- Nie chodzi o chwalenie się Zośka. - powiedział. - Jakbym wiedział wcześniej co się działo w Twoim życiu nie byłbym taki... nachalny. - dodał.
Popatrzyła na Niego. Mówił szczerze. Tego była pewna.
- Posłuchaj... wiem, że teraz boisz się komukolwiek zaufać. I każdy facet to zło wcielone ale... Nie każę Ci składać jakichkolwiek deklaracji. Nie chcę się z Tobą żenić ani zaręczać. Po prostu chcę się z Tobą zaprzyjaźnić. Poznać Cię lepiej... Jeżeli coś z tego ma wyjść... to kiedyś wyjdzie. Jesteśmy młodzi... trzeba cieszyć się życiem. Gdybym podejrzewał każdą dziewczynę o to, że leci na moje pieniądze i sławę to też z nikim bym się nie umawiał.
- I nie masz żony ani dzieci? - zapytała żartobliwie.
- Hehe nie. Moim drugim życiem są skoki. Ale to już dobrze wiesz. - powiedział. Chwycił Jej dłoń. - Nie będę przed Tobą ukrywał, że bardzo mi się podobasz. I że na prawdę chciałbym żebyś kiedyś dała nam szansę. Ale jeżeli potrzebujesz czasu... Poczekam. Nie spieszy mi się nigdzie. - uśmiechnął się.
I znów patrzył na Nią tym wzrokiem. Pełnym czegoś tajemniczego. Czegoś fascynującego. Czegoś przyciągającego. Czegoś co sprawiało, że choć się bała to chciała spróbować. Tylko jeszcze nie teraz. Ścisnęła Jego dłoń i również się uśmiechnęła.
- No to może opowiedz mi o tym Twoim drugim życiu. - zaproponowała nadal trzymając Go za rękę.
- A co chciałabyś wiedzieć?
- To co najważniejsze Maciek. Ja nie mam pojęcia co się dzieje w skokach narciarskich. Znam zasady, punktacje, jakie są konkursy no i wiem, że nadeszła Stochomania przez Sochi i że Ty też nieźle skaczesz. Nic więcej. Nawet nie znam polskich skoczków. Wiem, że kiedyś skakał Adam. Tyle. - powiedziała szczerze. Zaśmiał się.
- Jesteś chyba pierwszą Polką jaką poznałem, która nie miałaby zielonego pojęcia o skoczkach.
- Wiem, że w ostatnim sezonie najlepszy był Kamil. A drugi był jakiś Słoweniec.
- Peter Prevc. - skomentował.
- Prevc. Ok. Pewnie nie zapamiętam ale mów dalej.
- No dobra... to może na początek... powiedz mi jakich skoczków kojarzysz? - zapytał bawiąc się palcami Jej dłoni.
- O matko... mój ojciec jest wiernym kibicem więc w domu coś tam sie przewijało... Hmn... Hannavald. - powiedziała zadowolona.
- Miał anoreksję, wygrał wszystkie konkursy w turnieju czterech skoczni, zarobił kupę kasy i napisał książkę. Już nie skacze. - zaśmiał się.
- Ok. Pierwsze pudło. Martin Schmitt?
- Nie skacze.
- Ło matko... Chyba dawno nie oglądałam żadnego konkursu. Czekaj... Był taki jeden... jakaś super gwiazdeczka co tak strasznie ostentacyjnie rzucał nartami jak mu coś nie wyszło...
- Schlierenzauer.
- Tak! Pamiętam jak mój ojciec się wkurzał jak ten dzieciak siadał na belce. W domu było tylko słychać "ślirencała ślirencała... Hitler też był Austriakiem" co prawda nie wiem jaki to miało związek ale nadawał jak tylko mógł. - zaśmiali się.
- No, ten dzieciak ma 24 lata i wygrał już cholernie dużo. Ostatnio mu nie szło i w ogólnej klasyfikacji był dopiero 5. - powiedział poważnie.
- Nie szło mu i był 5... Słyszysz jak to brzmi?
- Nooo jak na Niego to kiepski wynik.
- Dalej rzuca nartami?
- Już nie hehe zaczął być normalny. - powiedział z uśmiechem. - No dobra kogoś jeszcze kojarzysz?
- Hmn... Muszę sobie przypomnieć co mój ojciec wykrzykiwał... Człowiek legenda. Morgenstern. - dodała zadowolona.
Pokiwał głową.
- Morgi ma wśród skoczków cholernie duży respekt. Zawsze skakał świetnie. Wygrał praktycznie wszystko. Zazwyczaj konkuruje ze swoim najlepszym przyjacielem czyli ze Schlierim, ale ostatnio... powiedzmy, że lubi upadki. Było ciężko. Właściwie to myśleliśmy, że już się nie pozbiera. Kiedy był w szpitalu wspominał coś o zakończeniu kariery ze względu na to, że nie chce żeby Jego córka kiedyś bała się że straci ojca. No ale to było chwilowe i wrócił. W Sochi zdobył złoto z drużyną a potem odpuścił sobie resztę sezonu.
- Ma córkę?
- Tak. Co prawda nie jest już ze swoją dziewczyną ale raczej są w przyjacielskich stosunkach. To świetny gość. - przyznał.
- Mówisz o Nim jak o jakimś bohaterze. - zauważyła.
- Zawsze Go podziwiałem. Jego siłę, samozaparcie, wiarę, spokój... Ja się denerwuję po każdym nieudanym skoku a On po prostu się uśmiecha i idzie go przeanalizować po czym skacze dalej nie zważając na to że poprzedni skok był beznadziejny.
- A polscy skoczkowie? - zapytała.
Zaśmiał się wesoło.
- Banda świrów...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - zapytał.
- A jest się czym chwalić? Naiwnością i głupotą?
- Nie chodzi o chwalenie się Zośka. - powiedział. - Jakbym wiedział wcześniej co się działo w Twoim życiu nie byłbym taki... nachalny. - dodał.
Popatrzyła na Niego. Mówił szczerze. Tego była pewna.
- Posłuchaj... wiem, że teraz boisz się komukolwiek zaufać. I każdy facet to zło wcielone ale... Nie każę Ci składać jakichkolwiek deklaracji. Nie chcę się z Tobą żenić ani zaręczać. Po prostu chcę się z Tobą zaprzyjaźnić. Poznać Cię lepiej... Jeżeli coś z tego ma wyjść... to kiedyś wyjdzie. Jesteśmy młodzi... trzeba cieszyć się życiem. Gdybym podejrzewał każdą dziewczynę o to, że leci na moje pieniądze i sławę to też z nikim bym się nie umawiał.
- I nie masz żony ani dzieci? - zapytała żartobliwie.
- Hehe nie. Moim drugim życiem są skoki. Ale to już dobrze wiesz. - powiedział. Chwycił Jej dłoń. - Nie będę przed Tobą ukrywał, że bardzo mi się podobasz. I że na prawdę chciałbym żebyś kiedyś dała nam szansę. Ale jeżeli potrzebujesz czasu... Poczekam. Nie spieszy mi się nigdzie. - uśmiechnął się.
I znów patrzył na Nią tym wzrokiem. Pełnym czegoś tajemniczego. Czegoś fascynującego. Czegoś przyciągającego. Czegoś co sprawiało, że choć się bała to chciała spróbować. Tylko jeszcze nie teraz. Ścisnęła Jego dłoń i również się uśmiechnęła.
- No to może opowiedz mi o tym Twoim drugim życiu. - zaproponowała nadal trzymając Go za rękę.
- A co chciałabyś wiedzieć?
- To co najważniejsze Maciek. Ja nie mam pojęcia co się dzieje w skokach narciarskich. Znam zasady, punktacje, jakie są konkursy no i wiem, że nadeszła Stochomania przez Sochi i że Ty też nieźle skaczesz. Nic więcej. Nawet nie znam polskich skoczków. Wiem, że kiedyś skakał Adam. Tyle. - powiedziała szczerze. Zaśmiał się.
- Jesteś chyba pierwszą Polką jaką poznałem, która nie miałaby zielonego pojęcia o skoczkach.
- Wiem, że w ostatnim sezonie najlepszy był Kamil. A drugi był jakiś Słoweniec.
- Peter Prevc. - skomentował.
- Prevc. Ok. Pewnie nie zapamiętam ale mów dalej.
- No dobra... to może na początek... powiedz mi jakich skoczków kojarzysz? - zapytał bawiąc się palcami Jej dłoni.
- O matko... mój ojciec jest wiernym kibicem więc w domu coś tam sie przewijało... Hmn... Hannavald. - powiedziała zadowolona.
- Miał anoreksję, wygrał wszystkie konkursy w turnieju czterech skoczni, zarobił kupę kasy i napisał książkę. Już nie skacze. - zaśmiał się.
- Ok. Pierwsze pudło. Martin Schmitt?
- Nie skacze.
- Ło matko... Chyba dawno nie oglądałam żadnego konkursu. Czekaj... Był taki jeden... jakaś super gwiazdeczka co tak strasznie ostentacyjnie rzucał nartami jak mu coś nie wyszło...
- Schlierenzauer.
- Tak! Pamiętam jak mój ojciec się wkurzał jak ten dzieciak siadał na belce. W domu było tylko słychać "ślirencała ślirencała... Hitler też był Austriakiem" co prawda nie wiem jaki to miało związek ale nadawał jak tylko mógł. - zaśmiali się.
- No, ten dzieciak ma 24 lata i wygrał już cholernie dużo. Ostatnio mu nie szło i w ogólnej klasyfikacji był dopiero 5. - powiedział poważnie.
- Nie szło mu i był 5... Słyszysz jak to brzmi?
- Nooo jak na Niego to kiepski wynik.
- Dalej rzuca nartami?
- Już nie hehe zaczął być normalny. - powiedział z uśmiechem. - No dobra kogoś jeszcze kojarzysz?
- Hmn... Muszę sobie przypomnieć co mój ojciec wykrzykiwał... Człowiek legenda. Morgenstern. - dodała zadowolona.
Pokiwał głową.
- Morgi ma wśród skoczków cholernie duży respekt. Zawsze skakał świetnie. Wygrał praktycznie wszystko. Zazwyczaj konkuruje ze swoim najlepszym przyjacielem czyli ze Schlierim, ale ostatnio... powiedzmy, że lubi upadki. Było ciężko. Właściwie to myśleliśmy, że już się nie pozbiera. Kiedy był w szpitalu wspominał coś o zakończeniu kariery ze względu na to, że nie chce żeby Jego córka kiedyś bała się że straci ojca. No ale to było chwilowe i wrócił. W Sochi zdobył złoto z drużyną a potem odpuścił sobie resztę sezonu.
- Ma córkę?
- Tak. Co prawda nie jest już ze swoją dziewczyną ale raczej są w przyjacielskich stosunkach. To świetny gość. - przyznał.
- Mówisz o Nim jak o jakimś bohaterze. - zauważyła.
- Zawsze Go podziwiałem. Jego siłę, samozaparcie, wiarę, spokój... Ja się denerwuję po każdym nieudanym skoku a On po prostu się uśmiecha i idzie go przeanalizować po czym skacze dalej nie zważając na to że poprzedni skok był beznadziejny.
- A polscy skoczkowie? - zapytała.
Zaśmiał się wesoło.
- Banda świrów...
INNSBRUCK...
Siedział w niewielkim salonie w małym mieszkanku w centrum miasta. Patrzył na blondynkę, która unikała Jego wzroku jak tylko mogła. Na prawdę była piękną kobietą. I na prawdę mądrą. Więc dlaczego nic do Niej nie czuł? Do tej pory mogli rozmawiać o wszystkim. Każdy masaż i ćwiczenia mijały zbyt szybko. Co się wydarzyło, że nic z tego nie wyszło?
- Dlaczego zmieniłaś się z Klarą? - zapytał.
- Jej godziny pracy kolidowały z zajęciami na uczelni. Poszłam Jej na rękę. - odpowiedziała.
Zamilkł. Sylvia zawsze miała na wszystko odpowiedź. Choćby wiadomo było, że to głupia odpowiedź zawsze była wiarygodna. Teraz także. Z tym, że On już w to nie wierzył.
- Nie wiedziałem, że to co się między nami wydarzyło będzie miało aż taki wpływ na Naszą pracę. Myślałem, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. - powiedział spokojnie.
- Nie Thomas. - odparła. Odwróciła się w Jego stronę. W oczach miała łzy. Nigdy nie chciał wywołać u żadnej kobiety łez. Nie lubił kiedy kobiety przy Nim płakały, bo nie wiedział jak się wtedy zachować. Zwłaszcza kiedy płakały przez Niego. - Tylko Ty mówiłeś. Że nic z tego nie będzie, że nic nie czujesz... To Ty zrezygnowałeś. Poddałeś się. W ogóle mnie nie słuchałeś.
- Sylvia... dobrze wiesz, że mamy zupełnie różne wizje związku... - zaczął ale Mu przerwała.
- Przecież powiedziałam Ci, że nie chcę zakładać jeszcze rodziny.
- Nie wiem czy w ogóle będę chciał to zrobić. - powiedział poważnie. Zamilkła. - Posłuchaj... Nie chcę składać Ci obietnic, których nie będę mógł potem dotrzymać. Ja wiem, że jesteś w stanie poczekać ale nie mogę Ci obiecać, że w tej kwestii cokolwiek się zmieni. Poza tym... Muszę teraz skupić się na powrocie do formy. Na sporcie. Nie wiem czy znalazłbym dla Ciebie czas.
- Powiedz mi wprost - zaczęła. - Jest ktoś inny? - zapytała.
Jej oczy były pełne żalu. Rozczarowania. Ale i nadziei. Że nie ma tam gdzieś nikogo. Nikogo, do kogo by się spieszył. Za kim by tęsknił. Jest tylko głos, którego ciągle Mu mało. Ale to nie to samo. Poza tym... Głos ma teraz swoje sprawy, swoją miłość.
- Nie ma nikogo Sylvia. - powiedział pewnie.
Uwierzyła. Uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała Go po policzku. Kiedy poczuł Jej ciepłą dłoń uśmiechnął się lekko. Kiedy była wesoła czuł się lżej.
- Thomas... ja wiem, że Ty potrzebujesz sporo czasu. Chcę tylko żebyś dał nam szansę. Żebyś dał szansę temu się rozwinąć. Przecież tak dobrze nam się ze sobą rozmawia. Zawsze miałam wrażenie, że czas spędzony z Tobą mijał mi stanowczo zbyt szybko..
- Ja też tak miałem. - wyznał.
- Więc daj temu szansę... - szepnęła i przysunęła się do Niego. Jej oczy były pełne nadziei. Świeciły małymi jasnymi iskrami. - Proszę... - dodała szeptem i połączyła swoje usta z Jego ustami.
Nie protestował. Nie miał siły. Nie miał ochoty Jej ponownie ranić. Być może to nie był dobry pomysł ale czy Jemu też nie należy się chwila szczęścia? Dostaje szansę od losu. A szansę trzeba wykorzystać. Objął Ją mocno i przyciągnął do siebie zmieniając delikatny pocałunek w taniec namiętności. W głowie miał tylko jedną myśl..."Ważne jest to co tu i teraz"...
Jej oczy były pełne żalu. Rozczarowania. Ale i nadziei. Że nie ma tam gdzieś nikogo. Nikogo, do kogo by się spieszył. Za kim by tęsknił. Jest tylko głos, którego ciągle Mu mało. Ale to nie to samo. Poza tym... Głos ma teraz swoje sprawy, swoją miłość.
- Nie ma nikogo Sylvia. - powiedział pewnie.
Uwierzyła. Uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała Go po policzku. Kiedy poczuł Jej ciepłą dłoń uśmiechnął się lekko. Kiedy była wesoła czuł się lżej.
- Thomas... ja wiem, że Ty potrzebujesz sporo czasu. Chcę tylko żebyś dał nam szansę. Żebyś dał szansę temu się rozwinąć. Przecież tak dobrze nam się ze sobą rozmawia. Zawsze miałam wrażenie, że czas spędzony z Tobą mijał mi stanowczo zbyt szybko..
- Ja też tak miałem. - wyznał.
- Więc daj temu szansę... - szepnęła i przysunęła się do Niego. Jej oczy były pełne nadziei. Świeciły małymi jasnymi iskrami. - Proszę... - dodała szeptem i połączyła swoje usta z Jego ustami.
Nie protestował. Nie miał siły. Nie miał ochoty Jej ponownie ranić. Być może to nie był dobry pomysł ale czy Jemu też nie należy się chwila szczęścia? Dostaje szansę od losu. A szansę trzeba wykorzystać. Objął Ją mocno i przyciągnął do siebie zmieniając delikatny pocałunek w taniec namiętności. W głowie miał tylko jedną myśl..."Ważne jest to co tu i teraz"...
***********************************************************************************
Mam to zdjęcie od kilku dobrych miesięcy na dysku i za każdym razem poprawia mi humor..:)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się dziś czytając o wypadku Thomasa ... to mnie jakoś rozczuliło ... ehh...
Gregor ja już czuję co on tam wymyślił w tej odpowiedzi , ale jak najbardziej popieram !
Czekam na nn:)
Ann.
Akcja powoli zaczyna nabierać tempa, ale nie do końca popieram działania Thomasa w stosunku do Sylvii ale każdy dąży do szczęści i musi być ciekawie ;) Już nie mogę się doczekać, żeby przeczytać dzieło Gregora do Zośki. Życzę weny i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńMatko kochana... Kiedy pomyślę sobie co tam Gregor odpisał Zosi, to klękajcie narody! Hah, ale przyznać trzeba, że niezły haker z niego. ^^
OdpowiedzUsuńOj Thomas, Thomas... Teraz jest mi go najzwyczajniej szkoda... Sądzę, że pogubił się w swoich uczuciach... Myśli ciągle o Zosi, a ma świadomość, że może jej nigdy nie poznać tak naprawdę... Ale tutaj do akcji wkroczysz Ty i jakoś ich spikniesz razem. :D
Tak na marginesie, ciekawi mnie czy Zośka skojarzyła jakoś fakty i czy nasunęło jej się na myśl, że Thomasem z którym ma lekcje internetowe, może być właśnie (i jest nim w 'rzeczywistości') Thomas Morgenstern. ^^
Buziaki. ;***
O jejku, mam nadzieję, że Gregor nie napisał maila typu "Daj mi spokój" ani nie wyjawił tajemnicy Thomasa. ;) W sumie... to dziwne, że Zośka nic nie skojarzyła. A może się mylę i ona już coś podejrzewa? Przecież to bystra dziewczyna jest.
OdpowiedzUsuńA' propos zachowania Thomasa- zawiodłam się :P Biedna Sylvia ( ale i tak jej nie lubię).
Czekam na następny :*
I właśnie o czymś tak wybitnie głupim jak noc z Sylvią pisałam ostatnio.. Morgenstern, idioto skończony! Zdenerwowałam się! Ty to specjalnie robisz! ZAWSZE obracasz moje poglądy na temat bohaterów o 180 stopni. Teraz też jakby zaczęłam przekonywać się do Maćka, ale tylko zaczęłam!
OdpowiedzUsuńGregor odpisał Zośce, aż się boję...
Rozmowa Zosi z Maćkiem- że też ona się niczego nie domyśla.. Chociaż fakty jej się powinny łączyć..
Oj Thomas, Thomas. Znów narobił dziewczynie nadziei,a Sylvia znów będzie przez niego cierpieć. Chłopak się chyba nigdy nie nauczy. Chce, żeby było dobrze, ale tak nie jest. Cieszę się, że przynajmniej Maciek z Zosią szczerze porozmawiali, no i oczywiście Maciek ją zrozumiał. Nie naciskał, wysłuchał. Taki chłopak to skarb. Mam nadzieję, że będą razem i wszystko między nimi będzie ok. Gregor, co on tam wykombinował w tym mailu do Zośki. Strach się bać. Oj coś czuję, że to nie będzie nic przyjemnego, przynajmniej dla Morgiego, albo nawet dla Zosi. Pozdrawiam i czekam :)
OdpowiedzUsuńJuż się boję co Gregor wyskrobie Zośce... mam nadzieję, że żadnych wyznań itp. głupich tekstów, bo będzie katastrofa! Wyjście do klubu z Maćkiem super, dobrze, że wyjasniła mu wszystko. Mam nadzieję, że to się rozwinie. A Thomas.. nie wiem czy dobrze robi. Skoro do Sylvii nic nie czuje, to nie powinien jej oszukiwać ( i siebie przy okazji). Gdyby ona też nigdy nie chciała mieć dzieci to problem byłby z głowy, a tak... sytuacja się komplikuje.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
buziaki :*
krateczka
"zaczął być normalny" - Schlierenzauer w tym wydaniu normalny? Kot snuje odważne teorie. :D
OdpowiedzUsuńThomas... Thomas... chyba wyrzuty sumienia go nękają niestety... Sylvia poniekąd wymusiła na Morgensternie takie zachowanie... Żeby i jej i Thomasowi się to „nie odbiło”.
Nie wiem co wymyśli Gregor... nawet nie wiem, czy ta wiadomość będzie pozytywna, czy negatywna.
Dobrze, że Zośka powiedziała wszystko Maćkowi, i że on tak zareagował.
jk
achhh ten Gregor pewnie coś odmaluje i wyda Thomasa :P
OdpowiedzUsuńciesze się, że Maciek jest taki dojrzały i rozsądny :D
pozdrawiam Marta ;]