czwartek, 3 lipca 2014

32. Przeprosiny i powroty...

KRAKÓW, ARESZT ŚLEDCZY…

- Nie wiem dlaczego tutaj przyszłam. – powiedziała do słuchawki trzymanej w ręce. Przez plastikową szybę patrzyła w oczy mężczyźnie, który przez swoją głupotę sprawił nieszczęście dotykające całą Jej rodzinę. – Niech Pan mówi to co chciał mi Pan powiedzieć. Nie mam zbyt wiele czasu. Za dwie godziny mam samolot.
- Chciałem przeprosić. – powiedział. Miał może niewiele ponad 30 lat. Jego oczy wydawały się być szczere. Mimo młodego wieku pojawiły się pierwsze zmarszczki na Jego twarzy. To co się wydarzyło i więzienie dodały kolejne kilka lat Jego rysom.
- Przeprosić? – zdziwiła się. Telefon jaki otrzymała poprzedniego dnia, informujący Ją, że mężczyzna, który spowodował kalectwo Jej brata i śpiączkę Jej matki chce się z Nią spotkać wyprowadził Ją z równowagi. Zdziwienie powoli przeszło w oburzenie. – To nie mnie powinien Pan przepraszać ale siebie. Za swoją głupotę. Wie Pan co mogę sobie zrobić z Pana przeprosinami?
- Wiem, to nie zmieni tego co się stało. Ale chciałem, żeby Pani wiedziała, że bardzo tego wszystkiego żałuję. – powiedział spokojnie.
- O to fantastycznie. Czy zdaje sobie Pan sprawę z tego co się stało z naszym życiem? Moja mama zapadła w śpiączkę. Nie budziła się prawie miesiąc a teraz kiedy się już obudziła nadal nie jest z Nią dobrze, a mój brat? On ma tylko 18 lat. Dopiero zaczynał swoje życie. Chciał być zawodowym siatkarzem. Grał w jednym z lepszych klubów i nagle bam! Zjawia się Pan, zalany w trupa, prowadzący tira i mój brat ledwie przeżył. – powiedziała podniesionym głosem.
- Ale żyje…
- Słucham?! Co Pan powiedział?! – Jej nerwy były na skraju wytrzymałości. Gdyby nie oddzielająca ich szyba w tym momencie facet dostałby po twarzy. – Dla mojego brata życie się skończyło w momencie kiedy został przez Pana kaleką na wózku inwalidzkim! Kiedy wszystkie Jego marzenia legły w gruzach! Wie Pan jak zmieniło się nasze życie? Jak zmieniły się plany? Wie Pan ile kosztuje operacja mojego brata, która o ironio jeszcze niczego nie gwarantuje? Wie Pan co ja i moi najbliżsi musieliśmy poświęcić żeby ta operacja w ogóle doszła do skutku?! – wykrzyczała. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów żeby się uspokoić. – milczy Pan… Wie Pan co? Przyjmuję Pana przeprosiny. Ale to nic nie zmieni. Mam nadzieję, że wyrzuty sumienia będą Pana gryzły jak najdłużej. – powiedziała i odłożywszy słuchawkę wyszła z pomieszczenia dla odwiedzających.

AUSTRIA, INNSBRUCK…

- Kiedy wróci Zośka? – zapytał cicho Stefan.
- Nie wiem, mam nadzieję, że jak najszybciej. – odparł mu Manuel.
- Przysięgam, że jeżeli wróci jeszcze dzisiaj to ani raz nie zajęknę kiedy będzie chciała nas wziąć na wodny aerobik. – stwierdził błagalnie brunet kierując złożone ręce ku górze czym rozbawił wszystkich swoich kolegów.
- Kraft! – usłyszał za plecami. Zimny pot poleciał po Jego kręgosłupie. Głos Samanthy Go przerażał. Ona cała Go przerażała.
- Tak Sami? – zapytał i uśmiechnął się najładniej jak potrafi.
- Jeżeli jest Ci ze mną tak źle to możesz wyjść z ćwiczeń. – powiedziała spokojnie.
- Naprawdę mogę? – zapytał z entuzjazmem. Pokiwała głową i odprowadziła Go wzrokiem ku drzwiom do szatni.
- Jeśli coś się komuś jeszcze nie podoba to zapraszam do wyjścia. Oczywiście to jest równoznaczne z opuszczeniem najbliższych zawodów. – uśmiechnęła się. Nikt nie ośmielił się Jej przeciwstawić. Zza drzwi wychyliła się ciemna czupryna należąca do Stefana.
- Wiecie co? Tutaj wcale nie jest tak źle. Trochę jogi nam się przyda co nie chłopaki? Wyciszymy się, uspokoimy nerwy, będzie git! – zawołał z entuzjazmem wracając na matę którą porzucił.
- Widzisz Stefan? Joga ma swoje plusy. Zacząłeś myśleć. – powiedziała i odeszła od roześmianych chłopaków.
- Nie znoszę Jej. – jęknął.
- Nie jęcz. Zośka wraca dziś wieczorem. Jutro już będziesz śmigał pajacyki w basenie. – zaśmiał się szatyn.
- To prawda, że się od Was wyprowadza? – zapytał Manu.
- Tak.
- Tak Jej zalazłeś za skórę? A może Morgi za bardzo się przystawiał co? Hehe – zaśmiał się Stefan za co oberwał od szatyna.
- No co? – jęknął.
- Wyprowadza się, bo znalazła coś większego. Za tydzień ma tutaj przyjechać Jej mama a po operacji chce ściągnąć tutaj Szymona. – powiedział naśladując to co robiła w tym momencie Samantha.
- Jak z takim brzuchem można to zrobić? – zapytał zszokowany Andi.
- Może musimy przytyć? – stwierdził Michael.
- Czyli mówisz, że przenoszą się tutaj na stałe? – spytał Fettner.
- Na to wygląda. – odparł.
- Thomas Jej powiedział, że Ją kocha? – zapytał ponownie.
- A co Cię to tak interesuje Manu? – spytał podejrzliwie.
- Tak tylko pytam. – wzruszył ramionami. – Jak nie chcesz to nie mów. – dodał. Szatyn pokręcił tylko głową.
- Powiedział Jej.
- I jak zareagowała?
- Przyjęła to do wiadomości. Chyba tak to mogę określić. Poza tym chyba ma teraz o czym myśleć i czym się martwić więc myślenie o amorach Morgiego to nie jest to czym zajmuje głowę.

***

            Weszła do mieszkania tak cicho jak to było tylko możliwe. Nie chciała budzić Gregora. Zagadałby Ją na śmierć. Przyszło Jej na myśl, że jeżeli kiedyś doszłoby do tego nieszczęsnego ślubu Schlieriego z Adelą to w ich domu nie mogłaby przebywać dłużej niż godzinę. Jedna katarynka to dużo ale dwie to tłok. Uśmiechnęła się na tą myśl. Wizja ich kłótni od razu poprawiała Jej nastrój. To jak potrafili sobie nawzajem dogryzać było mistrzostwem.
„Ciekawe jakie byłyby ich dzieci?” – pomyślała na dobranoc.
            Kolejny dzień zaczął się zbyt szybko. Budzik darł się jak oszalały. Kiedy wybiegała z mieszkania szatyn jeszcze spał. Na basen dotarła szybko. Od razu kiedy zobaczyła pierwszego pacjenta uśmiechnęła się szeroko. Stefan był największym promyczkiem całej drużyny. Wystarczyło spojrzeć na Jego uroczą, roześmianą twarz a dzień stawał się pogodniejszy mimo, że chmury przynosiły ulewne deszcze. Deszczowa końcówka sierpnia nie zapowiadała ciepłego września. A wizja jesieni bez słońca i kolorów na drzewach tylko pogłębiała przygnębienie.
- Na reszcie jesteś! – krzyknął i przytulił Ją do siebie.
- Stefan? Nie było mnie 3 dni. W tym dwa to sobota i niedziela kiedy nie mamy rehabilitacji. – zauważyła.
- Ale wczoraj był poniedziałek z Samanthą. Wyobraź sobie jogę z tą babą. Nie wiedziałem co gorsze, czy robienie tych wygibasów czy patrzenie na Nią kiedy je robiła. – stwierdził. Musiała się zaśmiać. Wizja wielkiej Sami na macie była zbyt zabawna.
- No dobra, nie zrzędź już tylko wskakuj do wody i zacznij robić przysiady z obciążeniem.
- Jakie dzisiaj? – zapytał patrząc na sztangi.
- 20.
            Ćwiczenia ze Stefanem były dla Niej bardziej zabawą niż pracą. Co chwilę rzucał jakimś dowcipem albo robił jakąś głupią minę ale słuchał się Jej bardzo uważnie i dokładnie wykonywał każde zadanie, które Mu powierzyła. Po godzinie zjawiła się reszta ekipy.
- Jesteś jakąś pieprzoną ninją. – zauważył szatyn wchodząc do basenu.
- Albo Ty masz głęboki sen. – odparła stojąc na brzegu.
- Ja słyszę najmniejszy szmer moja droga. – pochwalił się.
- A własne chrapanie Cię czasem budzi? – spytała.
- Nie chrapię. – ochlapał Ją wodą. Zaśmiała się i włączyła muzykę.
- No moje gwiazdki, czas na pajacyki! – zawołała wesoło.
 Z niechęcią ale po kolei zaczęli skakać w wodzie usiłując zrobić coś co przypominałoby pajacyki. Niestety opór wody lekko spowalniał ich ruchy i zanim się przyzwyczaili do odpowiedniego tempa minęła spora chwila.
- Dzięki temu ćwiczycie równowagę, cierpliwość i siłę waszych nóg nie obciążając czego? – spytała.
- Kręgosłupa! – odpowiedzieli chórem.
- Moje zdolne bestie! – zawołała z uśmiechem. – To teraz pobawcie się w piłkarzy a ja zaraz wrócę. – powiedziała widząc Heinza machającego do Niej zza szyby. Podeszła do przejścia łączącego basen z szatniami i przywitała się z Kuttinem. – Co jest trenerze? – zapytała.
- Dzwonili wczoraj do mnie z ośrodka, w którym jest Thomas. – oświadczył poważnie. Z tym jednym zdaniem w Jej głowie od razu pojawiło się tysiąc złych wiadomości jakie mogli Mu przekazać.
- Tak?
- Przez te dwa tygodnie Thomas zrobił bardzo duże postępy. A największe w kwestii swojej psychiki. Może jeszcze nie jest tak dobrze z Jego formą i kondycją ale psycholog powiedział, że z takim samozaparciem i determinacją już praktycznie jest wyleczony.
- Naprawdę? – ucieszyła się. Kamień spadł Jej z serca. Wiadomość o poprawie stanu Morgensterna była jak do tej pory chyba jedyną dobrą wiadomością jaką dostała.
- Naprawdę ale to nie wszystko… - powiedział tajemniczo.

POLSKA, KRAKÓW…

            Usiadła na jednej z ławek w szpitalu wojewódzkim. Siedziała i wpatrywała się w ścianę naprzeciwko. Nie miała pomysłu gdzie iść, co zrobić, do kogo się zwrócić… Została teraz z tą informacją sama. Trzęsła się. Strach? Owszem czuła strach ale nie o siebie tylko o inną osobę. Bliską Jej jak nikt inny na świecie. Bo to czego się dowiedziała nie mogło dziać się naprawdę. Od kiedy życie biegło tak szybko i tak intensywnie? Od kiedy wszystko komplikowało się tak bardzo? Zrobiło się Jej niedobrze. Musiała wyjść na świeże powietrze. Ale jak pech to pech…
- Adela dobrze się czujesz? – usłyszała po chwili.
- Tak. Wszystko ok. – powiedziała. – Co tutaj robisz? – spytała zerkając w stronę bruneta.
- Mamy z Mają wizytę u lekarza. Coś Ją pobolewa więc wolimy dmuchać na zimne. – odparł. Spojrzała na dziewczynę stojącą przed wejściem do szpitala. Była wysoka, miała krótkie blond włosy i wielkie brązowe oczy. Totalne przeciwieństwo Zośki.
- To Ona? – zapytała wskazując głową w stronę dziewczyny.
- Tak.
- Będzie z Was ładne dziecko. – powiedziała i chciała odejść ale zatrzymał Ją jeszcze.
- Hej, na pewno wszystko gra? – zapytał.
- Na pewno. Maciek, nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie musisz się o mnie troszczyć. Masz swoje życie ja mam swoje a Zośka ma swoje. Niech każdy zajmie się sobą a świat stanie się piękniejszy. – stwierdziła.
- Zosia dotarła spokojnie do Innsbrucka? – zapytał puszczając bokiem to co usłyszał od blondynki.
- Tak.
- Co u Jej mamy? – zapytał ponownie.
- Gorzej. – powiedziała poważnie. – Muszę iść. Mam czas do wieczora żeby wymyślić jak Jej to powiedzieć. – stwierdziła i odeszła…

AUSTRIA, INNSBRUCK…

            Patrzyła z niedowierzaniem na trenera.
- To znaczy, że Thomas może wyjść wcześniej? – spytała.
- Tak. Tylko potrzebny jest opiekun.
- Opiekun? – zapytała zdziwiona.
- Ktoś kto by Go pilnował z dawkami leków, kontrolami w klinice i rehabilitacji. No i wspierał. -  dodał.
- I kto tego opiekuna przydziela?
- Ja. – oznajmił. Zdziwiła się lekko. – Miałabyś czas i ochotę zostać takim opiekunem Thomasa? – zapytał prosto z mostu.
- Ja?
- Przyjaźnicie się, jesteś obowiązkowa, wiem, że zapanujesz nad Nim. W końcu to Ty zauważyłaś Jego problem więc teraz też w razie czegoś coś zauważysz. Poza tym jesteś rehabilitantką więc wszystko będziesz miała pod kontrolą i nic Ci nie umknie. A z tego co słyszałem to mieszkacie razem więc…
- Nie mieszkamy razem. Mieszkam tymczasowo w mieszkaniu Thomasa i Grega ale wyprowadzam się już niedługo. – powiedziała spanikowana tą informacją.
- Krótka piłka Zośka. Podejmiesz się roli opiekunki? – spytał z uśmiechem.
Powiedz tak! Powiedz tak!” –krzyczała podświadomość.
„Nie uważasz, że to jeszcze bardziej skomplikuje nasze relacje?”
Albo wyjaśni w końcu wszystko raz na zawsze. Pamiętasz co obiecałaś Maćkowi?
„Pamiętam…”
- Jasne. – odpowiedziała trenerowi. – Co mam zrobić żeby stać się tym opiekunem? – zapytała z lekkim uśmiechem.
- Wiedziałem, że się zgodzisz. – wyszczerzył się Heinz. Z torby wyciągnął odpowiednie papiery i podał Jej długopis. – Podpisz proszę tutaj…. I tutaj… i jeszcze raz tutaj… - spokojnie podpisywała kolejne kartki. – Tutaj masz wytyczne wszystkiego od A do Z. Od godzin przyjmowanych leków przez ich dawki do odpowiedniej diety. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Jakby coś się działo niedobrego to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. To nie jest tak, że zrzucam na Ciebie całą odpowiedzialność za Niego. Po prostu będziesz moimi oczami i uszami. Musze mieć kontrolę nad wszystkimi z drużyny nie tylko nad Thomasem.
- Rozumiem to. Nie musi mi się trener tłumaczyć. I tak wiele dla Niego Pan robi.
- Może czas najwyższy przejść na drogę mniej oficjalną? – zapytał z uśmiechem.
- Z przyjemnością. Zośka. – wystawiła dłoń w kierunku trenera.
- Heinz. – uścisnął Jej dłoń i uśmiechnął się promiennie. – No dobra. To w takim razie zostawiam Was i wracam do siebie. Przyślij mi ich potem na krótkie zebranie ok? – spytał.
- Jasne. Jak tylko ich wykończę to do Ciebie pojadą. A teraz wybacz ale muszę wracać, bo mi cały basen rozniosą. – zaśmiała się lekko.Odwrócił się i już chciał wyjść z szatni kiedy zatrzymał Go Jej głos. – Heinz!
- Tak?
- Kiedy On wróci? – zapytała.
- Szybciej niż Ci się wydaje. – powiedział tajemniczo i wyszedł.
- Ten ich austriacki humor… - mruknęła i wróciła na basen gdzie tak jak myślała banda małpiszonów rozrabiała na całego. – Hej! Co to ma znaczyć?! – krzyknęła. Niestety nikt Jej nie usłyszał. Pożyczyła gwizdek od jednej z ratowniczek i użyła Go zaraz przy basenie, w którym bawili się skoczkowie. Od razu zwrócili na Nią uwagę. – Jak dzieci. – mruknęła. – Co to ma znaczyć? – zapytała.
- Skończyliśmy serię. – odpowiedział Michael.
- A kto Wam kazał kończyć na jednej serii? – zapytała. Nikt nie odpowiedział. – Z wody Panowie. – powiedziała poważnie. Nikt nie ośmielił się Jej przeciwstawić. – Ustawcie się w szeregu na brzegu basenu. – nakazała. Posłusznie to zrobili. – Dobrze wiecie, że jeżeli złapiecie jaką kontuzję na moich zajęciach to wylecę. Chcecie mieć non stop jogę z Samanthą? – zapytała. Pokręcili głowami. – Chcecie się pobawić w wodzie to nie na moich zajęciach zrozumiano? – spytała ostro. Pokiwali głowami. – Gdzie jest Stefan? – cisza. – Zadałam Wam pytanie. – powtórzyła. W tym momencie usłyszała krzyk i ogromny rechot zjeżdżającego z ogromnej zjeżdżalni bruneta. Odwróciła się w tamtą stronę i pokręciła głową lekko się załamując. – Gdybym chciała pracować z dziećmi to zostałabym przedszkolanką. – jęknęła. – Stefan! – wrzasnęła tak, że cały basen zamarł. – Natychmiast do mnie!
 Brunet po chwili stał już obok dziewczyny. Rozweselony jak dzieciak na karuzeli.
- Tak bardzo lubisz zjeżdżalnie? – spytała.
- Zośka no… To tylko jeden zjazd.
- O jeden za dużo. – powiedziała groźnie i wyszła na chwilę do szatni. Po kilku minutach wróciła z jednym z ratowników, który trzymał w ręku wiadro z gąbkami i specjalnym płynem. – Stefan, skoro tak pałasz zamiłowaniem do zjeżdżalni to Pan pokaże Ci jak odpowiednio o Nią dbać. Pójdziesz z Nim i wyczyścisz wszystkie zjazdy na basenie.
- Ale Zośka ja tylko…
- Żadnego ale. Nie będę powtarzała dwa razy. Marsz za ratownikiem! – wskazała kierunek brunetowi, którego mina wyrażała rozpacz totalną. Jego koledzy nie mogli wytrzymać ze śmiechu i prawie leżeli na płytkach robiąc sobie żarty z biednego Krafta. Odwróciła się do nich. – No dobra dzieciaczki Wy wracacie do ćwiczeń. – wskoczyli do basenu. – Nie, nie, nie… źle mnie zrozumieliście chłopcy. – uśmiechnęła się. – Dzisiaj macie resztę ćwiczeń dostosowanych do waszego wieku emocjonalnego. Zapraszam na mały basen. – wskazała basen obok, w którym grupa przedszkolaków w kolorowych czepkach i z motylkami na rękach uczyła się pływać.
- Zośka ale My już będziemy grzeczni… - jęknął Gregor.
- Zapraszam, bo inaczej pojedziecie na jogę do Samanthy. – pogroziła im. Od razu wyszli z basenu. Zatrzymała ich i każdemu rozdała po czepku i parze motylków z kolorowymi wzorami. Kiedy już założyli z jękami na siebie swoje nowe stroje i weszli do małego basenu uśmiechnęła się szeroko. A widząc zabójczy wzrok przedszkolaków patrzących na grupę skoczków z mordem w oczach nie mogła powstrzymać śmiechu. – Nie obijać się. Pan instruktor potem powie mi kto jak ćwiczył. – powiedziała i zaczęła chodzić wzdłuż basenu.
            Dzień minął szybko. I intensywnie. Na późniejszym treningu siłowym Manuel naciągnął sobie mięśnie w nodze i musiała nad Nim popracować, a że mięśnie miał napięte jak struna to rozluźnienie ich wymagało czasu i siły. Trening pozostałych się skończył a Oni nadal tkwili w Sali gimnastycznej.
- Nie wiem skąd Oni mają siłę jeszcze oglądać te mecze do północy i jeść tyle pizzy. – stwierdziła przypominając sobie pomysł Gregora na spędzenie dzisiejszego wieczoru.
- Facet zawsze ma siłę na rozrywkę. Na pracę niekoniecznie. – zaśmiał się brunet.
- No dobra, koniec na dzisiaj. Wstań i przejdź się na palcach wzdłuż Sali. – poleciła. Zrobił to i uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś cudotwórcą. – uśmiechnął się szeroko.
- Spoko. Taka moja praca. – powiedziała i wpisała coś do odpowiedniej karty.
- To może w ramach podziękowania dasz się zaprosić na kawę? – zapytał nieśmiało. Spojrzała na Niego zdziwiona ta propozycją. – Tzn. dzisiaj chyba już trochę za późno ale może jutro? Co Ty na to?
- Cóż… właściwie czemu nie? – uśmiechnęła się miło. – Praktycznie nie znam tego miasta mimo, że jestem tu już trzeci tydzień.
- No to świetnie się składa. Najpierw pójdziemy na kawę, potem pokażę Ci najbardziej interesujące miejsca tutaj a potem…
- A potem zrobię pyszną kolację dla całej ekipy, którą Wam wiszę. – dodała z uśmiechem.
- Jasne… Niech tak będzie.
- To co? Idziemy oglądać mecz? – spytała z lekkim rozbawieniem. Wizja krzyków jakie miały wypełniać mieszkanie tego wieczora Ją lekko niepokoiła. No ale same komentarze skoczków były więcej warte niż sam mecz.
   Kiedy dotarli do domu mecz już trwał. Tak samo jak ostra kłótnia w salonie.
- Sam żeś jest cienias buraku jeden On jest najlepszy w całej drużynie! – usłyszała głos Stefana.
- Sam meczu nie wygra rumuńska pało! – wydarł się Gregor.
- Jeden dobry jest lepszy niż kilku bezmyślnych idiotów!
- To co Ty jeszcze robisz w kadrze?
- Hej! Uspokójcie się debile bo nic nie słychać! – wrzasnął Michi.
- Banda niedorozwojów. – skomentował spokojnie Andreas.
- Taa… Miłość i spokój. – skomentowała stojąc z Manuelem w drzwiach do salon.
- Chyba jesteśmy jedynymi normalnymi ludźmi w tym pomieszczeniu. – stwierdził brunet i oparł się o ścianę przedpokoju kładąc rękę na ramieniu brunetki. W tym momencie usłyszeli jak ktoś przekręca zamek w drzwiach wejściowych. Jak jeden skierowali się w tamtą stronę. Jakie było ich zdziwienie kiedy w drzwiach stanął nie kto inny jak…
- Thomas? Co Ty tutaj robisz? Nie powinieneś być w… Niemczech? – spytał Gregor mało co nie wygadując się przy wszystkich.
- Wróciłem trochę wcześniej. Taka niespodzianka. – powiedział patrząc na Manuela obejmującego dziewczynę. – I chyba mi się udała…

**************************************************
Witajcie kochane :*
Przepraszam za te opóźnienia ale to co działo się z moim Internetem przechodziło ludzkie pojęcie.
Dziś dodaję to, jutro (jak nic się nie podzieje złego) będzie kolejny oraz coś nowego dla fanek siatkówki lub sympatyczek pewnego zabawnego, utalentowanego muzycznie siatkarza, który jeszcze nie dawno był tylko uroczy, a czas sprawił, że stal się nieziemsko przystojny  :D
Jeżeli znacie takowego piszcie w komentarzach o kim może być to opowiadanie. Ta, która pierwsza trafi poprawnie – dostanie dedykację w prologu J

Buziole :*

7 komentarzy:

  1. Zgaduję: Winiar? On jest utalentowany muzycznie :D
    Ew. Wronka, ładnie gra na fortepianie ^^

    To się porobiło z tym Manuelem. Kurde, od początku mi nie pasował.
    Już sobie wyobrażam co pomyślał Thomas. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby to był Michał Winiarski ? :)
    PS. Rozdział jak zwykle super :)
    Pozdrawiam , Zuzia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohhoho, co to się dzieję? Manu poczuł miętę do Zośki? Jak już ma być z jakimś Austriakiem, to niech to będzie Fetti, którego wprost ubóstwiam. Ja się pytam, dlaczego on nie ma dziewczyny? Takie ciacho się marnuje. Wracając do tematu, jak nie Maciek, to Manu. Krafti mnie rozwalił, jego też uwielbiam. Rzeczywiście takie słoneczko. Zawsze poprawia mi humor. Ta sprawa z opiekunem dla Thomasa mnie trochę martwi. Zośka miała się wyprowadzić, a tu raczej nici z tego, bo będzie musiała pilnować Morgensterna. Ona się nigdy od niego nie uwolni. Czemu Heinz nie mógł poprosić Gregora, przecież on o wszystkim wie.

    Co do Adelki, na początku myślałam, że może jest w ciąży, szpital i te sprawy, ale potem wszystko się rozjaśniło. W sumie, ciekawe co by się stało, gdyby ona naprawdę była w ciąży.
    Życzę weny i pozdrawiam kochana.
    PS. Siatkówki może nie lubię, ale stawiam na Winiara, z tego co wiem, to on wykazuje zdolności muzyczne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witamy na pokladzie mr. Winiarskiego!
    Kochana, cudowny rozdzial. Przepraszam za dluzsza nieobecnosc:c
    Buziaki, Skowronek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po dwóch tygodniach wyleczony... wydaje mi się, że to stanowczo za wcześnie, żeby to stwierdzić. TO na nim będzie ciążyć ciałe życie, 2 tygodnie to jest nic.... ale w porządku, ważne że szybko sie uporał ze swoim problemem ( oby!)
    Thomas się musiał nieźle zdziwić tym Manuelem i Zośką... ma za swoje! :)
    Kara dla chłopaków w postaci zajęć na małym basenie mistrzowska, opis zajęć z nimi zawsze gwarantuje dobry humor.
    krateczka

    OdpowiedzUsuń
  6. powiem-napiszę tak..jestem nową czytelniczką
    znalazłam tego bloga bodajże przedwczoraj luknęłam w bohaterów i jak zobaczyłam tam Maćka zaczęłam czytać bo go uwielbiam..dzisiaj skończyłam czytać wszystkie rozdziały więc CZEKAM NA NASTĘPNY
    piszesz w bardzo fajny sposób ale przez ciebie osiwieję..tyle stresów w tej opowieści..wstydź się
    serce mi się kraja jak czytam o małofajnym (i nie pasującym do niego) obliczu Macka
    mam nadzieję że się ogarnie
    pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry, cześć i czołem.
    Po pierwsze. Primo: Nie spodziewałam się, że ten telefon jest od ‘tej’ osoby...
    ‘Ale żyje…’ Co za bezczelny typ.
    Nie dziwię się, że Zośka tak zareagowała...

    Scena z jogą i na basenie - jak zawsze pełno humoru - pełno śmiechu. :D I te myśli o Gregorze i Adeli - ha ha. :D
    A na tych zajęciach grupowych na basenie Zosia mówi do nich jak do dzieci... a raczej dostosowuje się do swoich podopiecznych. :D
    Zapewne w mniemaniu Austria team, Stefan dostał lepszą karę... dla reszty teamu takie ćwiczenia musiały być ‘upokarzające’, ale dzięki temu może się czegoś nauczą. :D

    Ehh... Oby z mamą Zosi było jednak wszystko w porządku. Ciekawe, czy w takich okolicznościach będzie mogła być opiekunką Thomasa, tzn. czy nie będzie musiała wyjechać, żeby zająć się mamą.

    Co do decyzji zostania opiekunką Thomasa - myślę, że ona rzeczywiście będzie sprawowała najlepszą pieczę nad stanem Morgensterna... Tylko ja obawiam się, że Thomas sobie nawyobraża niewiadomo czego, być może stanie się nie po jego myśli... i znowu wpadnie w nałóg. Ale zobaczymy...

    A co do Manuela. Mówiłam, że ‘niebezpiecznie kręci się’ koło Zośki... Wtedy podejrzewałam, że tak po przyjacielsku, a teraz nie byłabym tego taka pewna...

    I Thomas tak szybko wrócił. A jednak tylko 2 tyg. wystarczyły? Trochę podejrzane... myślę, że kolorowo nie będzie.

    Po drugie. Primo: Po moim ostatnim komentarzu stwierdziłam, że mogło to wyglądać jakbym ‘zmieniła strony’ Maciek-Thomas. Nie, cały czas jestem po stronie Morgensterna, tylko myślę, że coś tu nie będzie jednak grało...

    Po trzecie. Primo ultimo: Ja jestem fanką Twoich opowiadań. ;) Tak jak mówiłam, w siatkówkę lubię grać, ale rzadko oglądam mecze. Ale na pewno sobie ‘wygogluję’ wszystko co potrzebne. Może mnie to zainteresuje, a Twoje opowiadanie będę śledzić i postaram się komentować na bieżąco (świetnie się zapowiada :D).
    jk

    OdpowiedzUsuń