INNSBRUCK...
Mieszkanie Thomasa i Gregora było dość sporych rozmiarów. Miało dwa poziomy, 3 pokoje, 2 łazienki, salon i ogromną otwartą kuchnię. Wszystko było urządzone bardzo elegancko i na pierwszy rzut oka widać było pieniądze włożone w wystrój. Skórzana sofa i fotele, plazma na ścianie, oświetlenie jak w eleganckim pięciogwiazdkowym hotelu... Nawet w łazienkach kafelki były idealnie białe, a lustro ogromne i podświetlane z każdej ze stron. Poczuła się wyjątkowo nieswojo w tym mieszkaniu. Wyjątkowo biednie.
- Czuj się jak u siebie. - powiedział z uśmiechem zostawiając Ją na chwilę w Jej "tymczasowym" pokoju. "O tak, jakby to w ogóle było możliwe." - pomyślała. Duże łóżko, kilka szafek, biurko i balkon. Czekoladowe ściany idealnie pasowały do pomarańczowych mebli. Widać było, że jakiś artysta urządzał to mieszkanie...
Nie miała zamiaru zostawać tam długo. Kiedy Thomas praktycznie przybiegł na rynek Innsbrucka Ona siedziała na jednej z ławek z walizką u boku. Wyglądała na lekko wystraszoną ale tak na prawdę była poirytowana faktem, że nikt nie powiadomił Jej o zmianie planów i o prawdziwej posadzie jaką miała przyjąć. W Innsbrucku hotele były wypełnione turystami. Jak zawsze zresztą. Dlatego zadzwoniła do Thomasa. Samantha mieszkała z mężem więc nie było mowy o przetrzymaniu kilku nocy w ich domu. Jedyną nadzieją był Thomas. Ostatnią deską ratunku. Kiedy pomyślała o tym, że musi powiedzieć o zaistniałej sytuacji Maćkowi żołądek podchodził Jej do gardła. Jego reakcja będzie oczywista. I nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Wzięła szybki prysznic w łazience obok pokoju i ubrała szary dres. Wyciągnęła telefon i wybrała numer Kota.
- Boże Zośka już myślałem, że coś Ci się stało! Czemu dzwonisz dopiero teraz? Wszystko w porządku? - zaczął od razu.
- Dotarłam do Wiednia punktualnie tylko... Sprawy się trochę pokomplikowały.
- Pokomplikowały? Co się stało?
- Tylko się nie denerwuj. - zaczęła.
- Jak mam się nie denerwować skoro dopiero tam dotarłaś a już masz jakieś kłopoty? - zapytał zmartwiony.
- Maciuś, proszę daj mi spokojnie wszystko opowiedzieć. - poprosiła łagodnie. Zamilkł. - Kiedy dotarłam do tej kliniki dostałam przydzieloną opiekunkę, która miała mi przekazać jakie stanowisko obejmę i we wszystko wprowadzić.
- I?
- No i wprowadziła. Tylko, że to nie jest ta praca o której myślałam.
- Zośka co Ty masz tam robić? - zapytał przestraszony.
- Źle to zabrzmiało... Będę pracować w tej firmie tylko, że nie w tej klinice. I musiałam wymeldować się z hotelu w którym byłam bo wyjechałyśmy z Wiednia.
- Zosia gdzie Ty jesteś? - zapytał.
- Ech... Jestem w Innsbrucku. - wyznała.
- Co Ty robisz w Innsbrucku?
- Maciek ja... - w tym momencie usłyszała pukanie do drzwi. - Proszę! - zawołała. Do pokoju zajrzała blond czupryna z uśmiechem na twarzy.
- Za 10 minut kolacja! - zawołał wesoło. Kiedy zobaczył telefon przy Jej uchu zrozumiał, że to nie jest odpowiednia pora na taką radość. Szepnął ciche "przepraszam" i wyszedł.
- Czy ja słyszałem... - nie dokończył.
- Wszystkie hotele były zajęte. Nie miałam się gdzie podziać i zadzwoniłam do Thomasa. Dopóki nie znajdę sobie jakiegoś mieszkania to przez kilka dni zostanę u Niego. - wyznała. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Nie tego się spodziewała. Myślała, że w tym momencie usłyszy stanowczy sprzeciw i ogromny gniew a tu cisza. - Maciek jesteś tam?
- Jestem. - powiedział spokojnie. - Ze wszystkich znajomych skoczków musiałaś zadzwonić akurat do Niego? - zapytał równie spokojnym głosem. Niestety dla Niej ten spokojny głos był jeszcze gorszy niż krzyk.
- Gregor mieszka z Nim. Manu i reszta to tylko znajomi. A Thomas...
- A Thomas to przyjaciel, tak wiem. - dodał.
- Maciek proszę nie złość się ja na prawdę nie miałam innego wyboru.
- Nie podoba mi się to. - powiedział pewnie.
- Ale...
- Nie podoba mi się i chce żebyś jak najszybciej znalazła sobie inne mieszkanie.
- Maciek...
- Chcę żebyś ograniczyła kontakty z Nim do absolutnego minimum zwłaszcza, że teraz będzie Cię miał na zawołanie, bo będziesz pracować w tym samym mieście.
- Będę pracować z Nim. - wyznała przerywając Mu.
- Słucham?
- Maciek ja przejmę miejsce Sylvii w Austria Team. Będę ich fizjoterapeutką. - wyjaśniła. I znów ta przejmująca cisza. Wiedziała jak bardzo brunet jest o Nią zazdrosny zwłaszcza jeżeli chodzi o Thomasa ale to właśnie dlatego o wszystkim Mu powiedziała. Chciała, żeby wiedział, że Go nie oszukuje, że jest z Nim szczera.
- Wróć do Polski. - powiedział cicho.
- Co? - zdziwiła się tą propozycją.
- Wróć do Polski Zośka. Porozmawiam z Łukaszem może Związek zgodzi się na dodatkową pomoc medyczną, zrobię wszystko żebyś dostała pracę u nas tylko wróć do mnie. - powiedział z desperacją w głosie.
- Maciek o czym Ty mówisz? - pokręciła głową.
- Jeżeli teraz nie wrócisz to Cię stracę. - wyznał już tak cicho, że ledwie Go słyszała. - Wiem, że On mi Cię odbierze.
- Maciek przestań natychmiast gadać głupoty! - warknęła. Zabolały Ją słowa bruneta. Bo to oznaczało, że Jej nie ufał. - Wiesz, że sama rozmawiałam już z Łukaszem i nic nie da się zrobić. Ta praca to moja szansa na zdrowie dla Szymona. Nie zrezygnuję z Jego zdrowia przez Twoje urojenia.
- Urojenia?! Czy Ty na prawdę jesteś taka ślepa czy tylko udajesz bo tak Ci wygodniej?
- Maciek zaufaj mi! Obiecałeś mi to!
- Nie ufam Jemu! I nie mam zamiaru pozwalać Ci na mieszkanie z Nim!
- To tylko kilka dni!
- Jasne, już to widzę.
- Maciek nie kończmy tej rozmowy kłótnią, proszę. - powiedziała cicho.
- Ach no tak, bo zepsuję Ci kolację. Wiesz co może już lepiej idź, bo blondas na pewno się postarał. - powiedział i rozłączył się.
Zabolało. Bo powiedziała prawdę, bo chciała Go usłyszeć, chciała z Nim normalnie porozmawiać, bo po prostu tęskniła. A ciągłe pretensje o to samo tylko osłabiały Jej i tak marne siły. To nie szło w dobrym kierunku. Ale przecież nie mogła się poddać. Miała dla kogo walczyć...
Cicho weszła do salonu. Blondyn siedział na kanapie i oglądał telewizję. Jakiś teleturniej. Była Mu cholernie wdzięczna za pomoc jaką od Niego dostała. Dlatego nie mogła pozwolić na to, żeby przez tą pomoc czuł się źle. Żeby był źle postrzegany przez Maćka.
- To co jest na tą kolację? - zapytała cicho. Odwrócił się w Jej stronę z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie jestem urodzonym kucharzem więc tylko kanapki ale za to robię najlepsze kakao pod słońcem. - powiedział dumnie. - Siadaj. - poprosił. Zajęła miejsce obok Niego i spojrzała na talerz do pizzy zapełniony kolorowymi kanapkami.
- Kto to wszystko zje? - zaśmiała się lekko.
- Ty. - odparł. - Muszę zacząć Cię karmić bo wyglądasz jakbyś spędziła miesiąc w Etiopii. - dodał poważniej. Jej uśmiech przygasł.
- Thomas... ja nie wiem jak mam Ci dziękować za to co dla mnie robisz.
- Daj spokój to tylko mieszkanie. - uśmiechnął się. - Dopóki Greg nie wróci ze swojej... podróży... będę tutaj całkiem sam. Twoje towarzystwo dobrze mi zrobi. Poza tym - zaczął. - jesteśmy przyjaciółmi tak?
- Owszem.
- No właśnie. A przyjaciołom się pomaga w trudnych sytuacjach. Nie chciałaś przyjąć ode mnie pieniędzy to chociaż pozwól mi się Tobą zaopiekować kiedy tutaj będziesz. - poprosił. Spojrzała na Niego. Szczerość jaka była w Jego oczach biła na kilometry. On na prawdę chciał się Nią zaopiekować. Na prawdę Mu zależało. "Czy Ty na prawdę jesteś taka ślepa czy tylko udajesz bo tak Ci wygodniej?" zabrzmiało w Jej głowie. Słowa Maćka głęboko wbiły się w Jej umysł. Tylko czy przez to nie będzie z każdym zdaniem wypowiadanym przez blondyna węszyć jakiegoś głębszego sensu? Jakiegoś ukrytego dna?
"To Twój przyjaciel, to normalne, że chce Ci pomóc" - podpowiadała podświadomość. - "A jeżeli przy tym będzie mógł sobie Ciebie bzyknąć to rozumiem Go doskonale." - dodała.
"Zamknij się!"
Wzięła jedną z kanapek i spokojnie zaczęła jeść. Zerknęła na telewizor.
- "Gra o tron"? - zdziwiła się. Zerknęła w Jego stronę. - Nie wyglądasz na kogoś lubiącego ten serial. - dodała.
- Pozory mylą. - uśmiechnął się. - Jak chcesz mogę włączyć coś zupełnie innego. - zaproponował. - Na którymś kanale leci "Casablanca".
- Chyba wolę serial, w którym co chwilę kogoś zabijają. - stwierdziła przypominając sobie fabułę wspomnianego filmu. Popatrzył na Nią z zaciekawieniem. Wydawała się na prawdę zainteresowana tym serialem. Co dziwiło Go bardzo, bo przy Kristinie i przy Sylvii mógł oglądać jedynie powtórki na następny dzień i to wtedy kiedy ich nie było. - Czytałeś książki?
- Niestety nie.
- Ja też. Ale nie chciałabym spotkać faceta, który to pisze. - lekko się uśmiechnęła. - Co nie zmienia faktu, że uwielbiam ten serial. - dodała wpatrując się w ekran.
- Jak myślisz...
- Arya Stark. - odpowiedziała na niezadane pytanie. Zaśmiał się.
- Ona ma igłę zamiast miecza i wielkiego ochroniarza. Jakim cudem zostanie królową?
- Nie wiem ale zostanie. A jeśli nie ona to Daenerys Targaryen - wyszczerzyła się.
- I nie bierzesz pod uwagę żadnego mężczyzny? - spytał.
- Nie ma takiej opcji.
- Ok. Ja też stawiam na Daenerys. Ale pewnie Ją też zabiją. - wzruszył ramionami. - Której postaci Ci najbardziej brakuje?
- Zdziwię Cie ale nie będzie to żaden ze Starków. - odparła z cwanym uśmiechem.
- Czyżbyś żałowała Joffreya?
- Oczywiście. On napędzał ten serial. - znów się zaśmiała.
Lubił Jej śmiech. Uwielbiał widok Jej rozpromienionych oczu. Niestety teraz nie mógł tego o nich powiedzieć. Były lekko przygaszone. Stwarzała pozory ale tak na prawdę coś Ją potwornie gryzło. Coś o czym niekoniecznie chciała mówić a o co nie chciał pytać, żeby nie naciskać. Tylko, że pragnienie uszczęśliwienia Jej i otoczenia Ją niewidzialną tarczą, dzięki której będzie bezpieczna i odgrodzona od nieszczęść wszelkiego rodzaju była zbyt duża. Uczucia nie pozwalały myśleć racjonalnie a co dopiero postępować racjonalnie.
"Ona ma faceta, któremu obiecałeś, że nie będziesz się wcinał tam gdzie Cię nie chcą." - przypomniała Mu podświadomość.
"Wiem. Ale skąd mam wiedzieć, że Ona tego nie chce skoro nie sprawdziłem?"
"Pamiętasz co Ci powiedziała w Wiśle? Mam Ci przypomnieć? Proszę bardzo..."
"Wiem, że to będzie przyjaźń. Czuję to. Z każdą kolejną rozmową z Tobą czuję jakieś powiązanie. Jakąś dziwną więź, której jeszcze do końca nie rozumiem. Ale nie mogę powiedzieć, że czuję do Ciebie to co do Maćka. To są zupełnie dwa odmienne światy." - od razu stanął Mu przed oczami ten obraz.
- Cieszę się, że będziesz z Nami pracować. - powiedział z miłym uśmiechem. Też się uśmiechnęła.
- Nie wszyscy są z tego zadowoleni. - mruknęła.
- Maćkowi przejdzie. Zrozumie to. Tylko musisz dać Mu trochę czasu. To jasne, że wolałby żebyś była tam. I tam pracowała. To dla Niego tak samo trudna sytuacja jak dla Ciebie. A biorąc pod uwagę Jego zazdrość... To, że mieszkasz u mnie Mu nie pomaga.
- Musiałam Mu powiedzieć. Nie chcę Go okłamywać. Poza tym mieszkam u Ciebie tylko dopóki czegoś nie znajdę. - dodała. - A Jego zazdrość... Wszystko niszczy. Tworzy w głowie urojenia i mówi wiele niepotrzebnych rzeczy.
- Akurat Jego zazdrość jest dla mnie zrozumiała. - powiedział. Spojrzała na Niego zdziwiona. - Jesteś piękną kobietą, to normalne, że boi się, że ktoś się Tobą zainteresuje. A mieszkanie z innym facetem 1000 km od domu nie napawa optymizmem.
- Dlaczego nadal nie potrafi mi zaufać?
- Ufa Ci. On nie ufa mi.
- A ma do tego powody? - spytała poważniejąc.
No i co miał odpowiedzieć? Że tak, owszem, Maciek powinien się bać, bo On zamierza Ją odbić i się z Nią ożenić? Bo kocha Ją tak bardzo, że jest w stanie posunąć się do rzeczy o których wcześniej nawet by nie pomyślał? Bo skoro los Ją przygnał do Innsbrucku to musiał to być znak. To wszystko miało się zdarzyć. To miało ukryty cel. Jaki? Można się tylko domyślać.
- Jest facetem. - odpowiedział. - A faceci zawsze są zazdrośni o swoje kobiety. - dodał. Była zmartwiona. Wyraźnie widać było jak rani Ją ten brak zaufania ze strony Maćka. I tym razem poczuł że może to być odpowiednia pora żeby spróbować coś sobie wywalczyć. Wiedział, że być może to nie fair ale skoro była tutaj, w Jego mieszkaniu, na Jego kanapie... - Nie rozumiem tylko dlaczego nie okazuje Ci wsparcia. Na Jego miejscu znając Twoją sytuację nie marnowałbym czasu na bezsensowne kłótnie. Wolałbym każdą chwilę kiedy tylko to możliwie spędzić z Tobą. Nawet jeżeli chodziłoby o chwilę rozmowy przez telefon. - powiedział ciszej.
- Thomas ja już nie wiem co ja mam robić. - westchnęła. W oczach pojawiły się Jej łzy. - To wszystko mnie przytłacza. Chcę dobrze a wychodzi źle...
- Hej... - przerwał Jej i przysunął się do Niej. Chwycił Ją za dłoń i ścisnął lekko. - Robisz wszystko żeby zadbać o swoja mamę i brata. Przedkładasz ich zdrowie nad swoje szczęście. Przyjechałaś tutaj do pracy nie znając praktycznie nikogo i niczego tylko po to żeby zarobić na operację dla Szymona. Jeżeli Maciek nie jest w stanie dostrzec tego co robisz... to tylko Jego strata. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką kiedykolwiek poznałem i nie wolno Ci myśleć, że cokolwiek robisz to wszystko jest złe. Postępujesz słusznie i cieszę się że w jakikolwiek sposób mogę Ci w tym pomóc. Jestem z Ciebie dumny i podziwiam Twoją odwagę Zośka. Na prawdę. - powiedział szczerze. - No chodź tu do mnie. - przytulił Ją jak małą dziewczynkę. Objął Ją ramieniem i delikatnie głaskał po dłoni, którą nadal trzymał w swojej. - Pamiętaj, że ja zawsze będę po Twojej stronie i że zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział cicho prosto do Jej ucha.
Poczuła Jego ciepły oddech. Jego silne ramię, które otaczało Ją dodając otuchy, Jego dotyk na swojej skórze, Jego bliskość, Jego zapach i ten głos... Czy to o tym mówił Maciek kiedy opowiadał o tym jak Morgi działa na kobiety? Być może. Ale tylko ten facet obecnie dawał Jej jasno do zrozumienia, że cokolwiek by się nie działo On przy Niej będzie. Tylko w Nim miała wsparcie. Potrzebowała tego. Tylko liczyła na to wsparcie ze strony osoby, która Ją kocha. I to bolało najbardziej. Że przyjaciel wspierał bardziej niż chłopak. I nie chodziło tu o przytulenie. Ale o słowa otuchy. Zrozumienie.
- Dziękuję Ci Thomas. - powiedziała cicho i odsuwając się lekko od Niego spojrzała Mu w oczy. Były pełne troski. A kiedy się uśmiechał wokół nich tworzyły się lekkie zmarszczki. Dodawały Mu uroku i powagi. Mówiły o tym jak wiele już przeżył mimo, że był młodym człowiekiem. Świadczyły o dojrzałości. Kiedy wpatrywała się w ten oceaniczny błękit w Jego oczach nie mogła przestać. Tak bardzo wciągał. Zerknęła na ich złączone dłonie. Mimo, że uważała, że nic złego nie robi czuła, że nie powinna do tego dopuszczać.
- Nie masz za co mi dziękować. - powiedział cicho będąc zaskakująco blisko Jej twarzy. Natychmiast uwolniła dłoń z Jego uścisku i wstała z kanapy. Po Jego twarzy przemknął cień zawodu.
- Późno już. Jutro musisz mi pokazać drogę do pracy. - uśmiechnęła się lekko do Niego. Pokiwał tylko głową. - Mam nadzieję, że chłopaki się nie zawiodą nową terapeutką. - dodała.
- Na pewno się ucieszą. - zapewnił wstając z kanapy i sprzątając po kolacji.
- Thomas... - podeszła do Niego.
- Tak? - zapytał. Była bardzo blisko. Znów widział te magiczne oczy. Znów czuł to ciepło bijące od Niej. Znów tak bardzo pragnął zatopić się w Jej malinowych ustach. - Robisz najlepsze kakao pod słońcem. - powiedziała i pocałowała Go w policzek po czym odeszła do pokoju. Uśmiechnął się pod nosem tępo wpatrując się w drzwi do Jej pokoju. Serce walczyło z rozumem. Puls wracał do normy po bliższym kontakcie z Nią. "Dlaczego tak na mnie działasz?" - pomyślał.
"Bo ma fajne cycki"
"Czemu myślisz tylko o cyckach?"
"Bo to jest laska, a laski mają cycki."
"Kocham Ją."
"A Ona kocha innego. Jest Twoją przyjaciółką i Ci cholernie ufa. Morgensternie, nie zepsuj tego..."
Cicho weszła do salonu. Blondyn siedział na kanapie i oglądał telewizję. Jakiś teleturniej. Była Mu cholernie wdzięczna za pomoc jaką od Niego dostała. Dlatego nie mogła pozwolić na to, żeby przez tą pomoc czuł się źle. Żeby był źle postrzegany przez Maćka.
- To co jest na tą kolację? - zapytała cicho. Odwrócił się w Jej stronę z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie jestem urodzonym kucharzem więc tylko kanapki ale za to robię najlepsze kakao pod słońcem. - powiedział dumnie. - Siadaj. - poprosił. Zajęła miejsce obok Niego i spojrzała na talerz do pizzy zapełniony kolorowymi kanapkami.
- Kto to wszystko zje? - zaśmiała się lekko.
- Ty. - odparł. - Muszę zacząć Cię karmić bo wyglądasz jakbyś spędziła miesiąc w Etiopii. - dodał poważniej. Jej uśmiech przygasł.
- Thomas... ja nie wiem jak mam Ci dziękować za to co dla mnie robisz.
- Daj spokój to tylko mieszkanie. - uśmiechnął się. - Dopóki Greg nie wróci ze swojej... podróży... będę tutaj całkiem sam. Twoje towarzystwo dobrze mi zrobi. Poza tym - zaczął. - jesteśmy przyjaciółmi tak?
- Owszem.
- No właśnie. A przyjaciołom się pomaga w trudnych sytuacjach. Nie chciałaś przyjąć ode mnie pieniędzy to chociaż pozwól mi się Tobą zaopiekować kiedy tutaj będziesz. - poprosił. Spojrzała na Niego. Szczerość jaka była w Jego oczach biła na kilometry. On na prawdę chciał się Nią zaopiekować. Na prawdę Mu zależało. "Czy Ty na prawdę jesteś taka ślepa czy tylko udajesz bo tak Ci wygodniej?" zabrzmiało w Jej głowie. Słowa Maćka głęboko wbiły się w Jej umysł. Tylko czy przez to nie będzie z każdym zdaniem wypowiadanym przez blondyna węszyć jakiegoś głębszego sensu? Jakiegoś ukrytego dna?
"To Twój przyjaciel, to normalne, że chce Ci pomóc" - podpowiadała podświadomość. - "A jeżeli przy tym będzie mógł sobie Ciebie bzyknąć to rozumiem Go doskonale." - dodała.
"Zamknij się!"
Wzięła jedną z kanapek i spokojnie zaczęła jeść. Zerknęła na telewizor.
- "Gra o tron"? - zdziwiła się. Zerknęła w Jego stronę. - Nie wyglądasz na kogoś lubiącego ten serial. - dodała.
- Pozory mylą. - uśmiechnął się. - Jak chcesz mogę włączyć coś zupełnie innego. - zaproponował. - Na którymś kanale leci "Casablanca".
- Chyba wolę serial, w którym co chwilę kogoś zabijają. - stwierdziła przypominając sobie fabułę wspomnianego filmu. Popatrzył na Nią z zaciekawieniem. Wydawała się na prawdę zainteresowana tym serialem. Co dziwiło Go bardzo, bo przy Kristinie i przy Sylvii mógł oglądać jedynie powtórki na następny dzień i to wtedy kiedy ich nie było. - Czytałeś książki?
- Niestety nie.
- Ja też. Ale nie chciałabym spotkać faceta, który to pisze. - lekko się uśmiechnęła. - Co nie zmienia faktu, że uwielbiam ten serial. - dodała wpatrując się w ekran.
- Jak myślisz...
- Arya Stark. - odpowiedziała na niezadane pytanie. Zaśmiał się.
- Ona ma igłę zamiast miecza i wielkiego ochroniarza. Jakim cudem zostanie królową?
- Nie wiem ale zostanie. A jeśli nie ona to Daenerys Targaryen - wyszczerzyła się.
- I nie bierzesz pod uwagę żadnego mężczyzny? - spytał.
- Nie ma takiej opcji.
- Ok. Ja też stawiam na Daenerys. Ale pewnie Ją też zabiją. - wzruszył ramionami. - Której postaci Ci najbardziej brakuje?
- Zdziwię Cie ale nie będzie to żaden ze Starków. - odparła z cwanym uśmiechem.
- Czyżbyś żałowała Joffreya?
- Oczywiście. On napędzał ten serial. - znów się zaśmiała.
Lubił Jej śmiech. Uwielbiał widok Jej rozpromienionych oczu. Niestety teraz nie mógł tego o nich powiedzieć. Były lekko przygaszone. Stwarzała pozory ale tak na prawdę coś Ją potwornie gryzło. Coś o czym niekoniecznie chciała mówić a o co nie chciał pytać, żeby nie naciskać. Tylko, że pragnienie uszczęśliwienia Jej i otoczenia Ją niewidzialną tarczą, dzięki której będzie bezpieczna i odgrodzona od nieszczęść wszelkiego rodzaju była zbyt duża. Uczucia nie pozwalały myśleć racjonalnie a co dopiero postępować racjonalnie.
"Ona ma faceta, któremu obiecałeś, że nie będziesz się wcinał tam gdzie Cię nie chcą." - przypomniała Mu podświadomość.
"Wiem. Ale skąd mam wiedzieć, że Ona tego nie chce skoro nie sprawdziłem?"
"Pamiętasz co Ci powiedziała w Wiśle? Mam Ci przypomnieć? Proszę bardzo..."
"Wiem, że to będzie przyjaźń. Czuję to. Z każdą kolejną rozmową z Tobą czuję jakieś powiązanie. Jakąś dziwną więź, której jeszcze do końca nie rozumiem. Ale nie mogę powiedzieć, że czuję do Ciebie to co do Maćka. To są zupełnie dwa odmienne światy." - od razu stanął Mu przed oczami ten obraz.
- Cieszę się, że będziesz z Nami pracować. - powiedział z miłym uśmiechem. Też się uśmiechnęła.
- Nie wszyscy są z tego zadowoleni. - mruknęła.
- Maćkowi przejdzie. Zrozumie to. Tylko musisz dać Mu trochę czasu. To jasne, że wolałby żebyś była tam. I tam pracowała. To dla Niego tak samo trudna sytuacja jak dla Ciebie. A biorąc pod uwagę Jego zazdrość... To, że mieszkasz u mnie Mu nie pomaga.
- Musiałam Mu powiedzieć. Nie chcę Go okłamywać. Poza tym mieszkam u Ciebie tylko dopóki czegoś nie znajdę. - dodała. - A Jego zazdrość... Wszystko niszczy. Tworzy w głowie urojenia i mówi wiele niepotrzebnych rzeczy.
- Akurat Jego zazdrość jest dla mnie zrozumiała. - powiedział. Spojrzała na Niego zdziwiona. - Jesteś piękną kobietą, to normalne, że boi się, że ktoś się Tobą zainteresuje. A mieszkanie z innym facetem 1000 km od domu nie napawa optymizmem.
- Dlaczego nadal nie potrafi mi zaufać?
- Ufa Ci. On nie ufa mi.
- A ma do tego powody? - spytała poważniejąc.
No i co miał odpowiedzieć? Że tak, owszem, Maciek powinien się bać, bo On zamierza Ją odbić i się z Nią ożenić? Bo kocha Ją tak bardzo, że jest w stanie posunąć się do rzeczy o których wcześniej nawet by nie pomyślał? Bo skoro los Ją przygnał do Innsbrucku to musiał to być znak. To wszystko miało się zdarzyć. To miało ukryty cel. Jaki? Można się tylko domyślać.
- Jest facetem. - odpowiedział. - A faceci zawsze są zazdrośni o swoje kobiety. - dodał. Była zmartwiona. Wyraźnie widać było jak rani Ją ten brak zaufania ze strony Maćka. I tym razem poczuł że może to być odpowiednia pora żeby spróbować coś sobie wywalczyć. Wiedział, że być może to nie fair ale skoro była tutaj, w Jego mieszkaniu, na Jego kanapie... - Nie rozumiem tylko dlaczego nie okazuje Ci wsparcia. Na Jego miejscu znając Twoją sytuację nie marnowałbym czasu na bezsensowne kłótnie. Wolałbym każdą chwilę kiedy tylko to możliwie spędzić z Tobą. Nawet jeżeli chodziłoby o chwilę rozmowy przez telefon. - powiedział ciszej.
- Thomas ja już nie wiem co ja mam robić. - westchnęła. W oczach pojawiły się Jej łzy. - To wszystko mnie przytłacza. Chcę dobrze a wychodzi źle...
- Hej... - przerwał Jej i przysunął się do Niej. Chwycił Ją za dłoń i ścisnął lekko. - Robisz wszystko żeby zadbać o swoja mamę i brata. Przedkładasz ich zdrowie nad swoje szczęście. Przyjechałaś tutaj do pracy nie znając praktycznie nikogo i niczego tylko po to żeby zarobić na operację dla Szymona. Jeżeli Maciek nie jest w stanie dostrzec tego co robisz... to tylko Jego strata. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką kiedykolwiek poznałem i nie wolno Ci myśleć, że cokolwiek robisz to wszystko jest złe. Postępujesz słusznie i cieszę się że w jakikolwiek sposób mogę Ci w tym pomóc. Jestem z Ciebie dumny i podziwiam Twoją odwagę Zośka. Na prawdę. - powiedział szczerze. - No chodź tu do mnie. - przytulił Ją jak małą dziewczynkę. Objął Ją ramieniem i delikatnie głaskał po dłoni, którą nadal trzymał w swojej. - Pamiętaj, że ja zawsze będę po Twojej stronie i że zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział cicho prosto do Jej ucha.
Poczuła Jego ciepły oddech. Jego silne ramię, które otaczało Ją dodając otuchy, Jego dotyk na swojej skórze, Jego bliskość, Jego zapach i ten głos... Czy to o tym mówił Maciek kiedy opowiadał o tym jak Morgi działa na kobiety? Być może. Ale tylko ten facet obecnie dawał Jej jasno do zrozumienia, że cokolwiek by się nie działo On przy Niej będzie. Tylko w Nim miała wsparcie. Potrzebowała tego. Tylko liczyła na to wsparcie ze strony osoby, która Ją kocha. I to bolało najbardziej. Że przyjaciel wspierał bardziej niż chłopak. I nie chodziło tu o przytulenie. Ale o słowa otuchy. Zrozumienie.
- Dziękuję Ci Thomas. - powiedziała cicho i odsuwając się lekko od Niego spojrzała Mu w oczy. Były pełne troski. A kiedy się uśmiechał wokół nich tworzyły się lekkie zmarszczki. Dodawały Mu uroku i powagi. Mówiły o tym jak wiele już przeżył mimo, że był młodym człowiekiem. Świadczyły o dojrzałości. Kiedy wpatrywała się w ten oceaniczny błękit w Jego oczach nie mogła przestać. Tak bardzo wciągał. Zerknęła na ich złączone dłonie. Mimo, że uważała, że nic złego nie robi czuła, że nie powinna do tego dopuszczać.
- Nie masz za co mi dziękować. - powiedział cicho będąc zaskakująco blisko Jej twarzy. Natychmiast uwolniła dłoń z Jego uścisku i wstała z kanapy. Po Jego twarzy przemknął cień zawodu.
- Późno już. Jutro musisz mi pokazać drogę do pracy. - uśmiechnęła się lekko do Niego. Pokiwał tylko głową. - Mam nadzieję, że chłopaki się nie zawiodą nową terapeutką. - dodała.
- Na pewno się ucieszą. - zapewnił wstając z kanapy i sprzątając po kolacji.
- Thomas... - podeszła do Niego.
- Tak? - zapytał. Była bardzo blisko. Znów widział te magiczne oczy. Znów czuł to ciepło bijące od Niej. Znów tak bardzo pragnął zatopić się w Jej malinowych ustach. - Robisz najlepsze kakao pod słońcem. - powiedziała i pocałowała Go w policzek po czym odeszła do pokoju. Uśmiechnął się pod nosem tępo wpatrując się w drzwi do Jej pokoju. Serce walczyło z rozumem. Puls wracał do normy po bliższym kontakcie z Nią. "Dlaczego tak na mnie działasz?" - pomyślał.
"Bo ma fajne cycki"
"Czemu myślisz tylko o cyckach?"
"Bo to jest laska, a laski mają cycki."
"Kocham Ją."
"A Ona kocha innego. Jest Twoją przyjaciółką i Ci cholernie ufa. Morgensternie, nie zepsuj tego..."
***********************************************************************************
Witajcie :)
Dziś rozdział specyficzny bo skupiający się na jednym wieczorze tylko w jednym miejscu.
Wątek Gregora i Adelki obiecuję wpleść jutro :)
Postaram się Was zaskoczyć co będzie trudne, bo po komentarzach stwierdzam, że stałam się lekko przewidywalna :P
Być może sesja mnie taką zrobiła ale sesja za mną a pierwsza obrona dopiero za 2 tygodnie więc mam nadzieję na duży zastrzyk weny w najbliższym czasie :P
Dziękuję za poprzednie komentarze kochane :)
Buziole i do jutra :*
Zawiodłam się trochę na Maćku, ale jego zazdrość wcale mnie nie dziwi. Ma do tego prawo, by być zazdrosnym. Zośka jest 1000 km od niego, do tego z Thomasem. Zośka nie ma prawa złościć się na Macieja, bo on ma rację. Też bym się tak zachowywała jak on, gdyby mój chłopak pracował i mieszkał z "przyjaciółką", która na niego leci. Nie wiedzę nic dziwnego w zachowaniu Maćka. Thomas mnie wkurza i to bardzo. Kochaniutki i pomocny. (Wybacz, ale mam ochotę wymiotować tą słodkością Thomasa.) Ciepłe kluchy. Jest cholernie przewidywalny. Ciągle ta sama gadka, że niby jest jej przyjacielem, ale ją kocha. Gdyby był jej przyjacielem, to odpuściłby sobie i wspierał ją jeśli chodzi o jej związek z Maćkiem, a nie podburzał ją przeciwko niemu. Tak się nie zachowuje przyjaciel. W dodatku ją oszukuje. Te słowa, które Zosia powiedziała mu w Wiśle, powinny być dla niego mantrą. Ona oczekuje od niego tylko przyjaźni a ten baran się zakochał i myśli, że wszystko musi być tak jak on chce. Jeszcze będzie cierpiał. Zresztą, Zośka też mnie trochę wkurza. Niby coś czuje do Maćka, ale w zbliżeniu się do Morgiego, to nie ma żadnych oporów. Cała trójka będzie cierpieć i mam wrażenie, że to wszystko przez Morgensterna. Powinien odpuścić, kiedy dowiedział się, że Zocha jest szczęśliwa z Kotem. Pozdrawiam i czekam.
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo brakowało mi Adelki i Gregora, trzymam cię za słowo.W następnym rozdziale, chcę widzieć moją ukochaną dwójkę.
Maciek jest skończonym idiotą. Rozumiem, zazdrość, ale bez przesady... Normalnie sytuacja z życia wyjęta..
OdpowiedzUsuńJaki kochany Thomas, rozpływam się! ;D
Czy ta Zośka naprawdę jest taka głupia czy tylko udaje? Ona naprawdę nie rozumie o co Maćkowi chodzi? Przecież Thomas od początku na nią działa, zaczęło się od głosu, a potem jak spotkali się na żywo to od razu zaczął na nią działać jego zapach, błękit jego oczu, cały on... A teraz nagle co, udajemy że nie ma tematu? Maciek jak najbardziej słusznie powiedział, że jak Zośka nie wróci to ją straci. I jeszcze ten jej tekst o jego ,,urojeniach"... raczej urojenia to to nie są, samą siebie dziewczyna oszukuje. Może ona tego jeszcze do siebie nie dopuszcza albo nie do końca zdaje sobie z tego sprawę ( juz to kiedyś pisałam), ale ewidentnie Thomas nie jest jej obojętny. Ja wiem, że nie miała wyjścia ani z tym wyjazdem ani teraz z mieszkaniem, ale...przynajmniej w takiej sytuacji powinna zrozumieć Maćka i jego obawy ( nawet jeśli póki co sa bezpodstawne). Moim zdaniem to ona nie potrafi zrozumieć swojego chłopaka, a nie na odwrót. Wie jak bardzo ją kocha (na pewno bardziej niż ona jego), wie, że bardzo mu na niej zależy, więc nawet jeśli JESZCZE do niczego między nią i Thomasem nie doszło to powinna sobie wyobrazić jak to może z jego perspektywy wyglądać i nie oskarżać go tak głupio o brak zaufania i czuć zawodu czy żalu do niego. Ona pewnie zareagowałaby tak samo na jego miejscu.
OdpowiedzUsuńI ten Thomas... te teksty o przyjaźni, jakie to obłudne, jaka hipokryzja... nie powie teraz o co mu chodzi to sie i tak wyda i co wtedy? Liczy, że Zośka znowu wspaniałomyślnie mu wybaczy i rzuci mu się w ramiona? Choć nie zdziwiłabym sie jakby tak sie stało, ona jest mu w stanie chyba wszystko wybaczyć i łyknąć wszystko co jej powie. Jeszcze po tych tekstach do ucha... no urabia ją jak chce.
Tak jak niedawno pisałam, że jedyną osobą w tym ,,trójkącie" z nie do końca czystymi intencjami jest Thomas, tak teraz dochodzi mi do tego powoli Zośka. Niby do Maćka coś czuje ( ,,coś", bo nadal się nie określiła czy to już jest miłość), ale nie przeszkadza jej to w bliskim kontakcie z Thomasem, trzymaniu za rękę, głębokich spojrzeniach w oczy... a na pewno ta granica będzie się nadal przesuwać.
Niezmiennie pozostaję po stronie Maćka. Wierny, kochający i WALCZĄCY o swoją kobietę, o to, żeby jej nie stracić, a nie jak Thomas, kłamstwa i niecne plany za plecami: Maćkowi obiecał, że nie będzie się wcinał w ten związek, Zośce obiecał, że nic do niej nie czuje, ale teraz w to mi graj! ładny przyjaciel z niego, nie ma co.
Aż się zirytowałam :)
mam nadzieję, że Adelka z Gregorempo powrocie będą parą, Gregor zerwie z Sandrą i tyle.
Pozdrawiam :)
krateczka
Współczuję Zośce. Ma dziewczyna przekichane w życiu. Ale widać, że mimo przeciwności jest silna. Zazdroszczę jej odwagi- osobiście bałabym się wyjechać z kraju. A ona właściwie pojechała do tego Wiednia na ślepo. Jak sama przyznała- nikt nie poinformował jej, gdzie będzie pracować. Dopiero potem dowiedziała się, że jedzie do Innsbrucka. Z obcymi ludźmi, w obcym państwie. Zocha to na prawdę dzielna dziewczyna. Ma za to u mnie ogromny plus.
OdpowiedzUsuńA jakby tego było mało, okazuje się, że nie ma gdzie mieszkać i zostaje pozostawiona na pastwę losu w jakimś austriackim zadupiu. Na całe szczęście jest Thomas, który przygarnia ją do domu. I właśnie w tym miejscu pojawia się piękny wątek FriendsForever, który ubóstwiam <3
Ale Zośka to porządna dziewczyna, więc najpierw zadzwoniła do Maćka, żeby go o wszystkim poinformować. Niestety on - zresztą jak zawsze - wygłasza jej przepiękne przemówienie o tym jak bardzo jest zazdrosny. Wiemy o tym Maćku, doskonale wiemy! Nie musisz tego powtarzać milion razy. Zluzuj portki i się tak nie spinaj. Zośka cię kocha. A jak kocha to wróci. I będzie happy end.
Co nie zmienia faktu, że kibicuje Thomasowi. Och, może to są trochę ciepłe kluchy, ale za to jakie cudowne. A poza tym, to chyba dobrze, że jest miły, czuły i troszczy się o Zośkę, prawda? Bo moim zdaniem taki powinien być prawdziwy przyjaciel.
Czekam na następny :)
Weny :*
Jak Maciek może tak rozkazywać Zosi? Dziwię się Jej, że tak dobrze na to zareagowała, bo ja chyba bym tak już nie potrafiła. ;p
OdpowiedzUsuńAle kurcze... Z innej strony to Zosia mieszka z innym facetem, który zabiega się o Jej serce, teraz chociaż 'udając' przyjaciela... Sama nie wiem jak się tutaj na ten temat wypowiedzieć...
Ech, to ja lecę do następnego, bo miałam trzy rozdziały w plecy. ;> Ugh. ;p
Piękny rozdział.:)
OdpowiedzUsuńPierwsza myśl: Co za nieodpowiedzialny pracodawca... Nie powiadomić pracownika o zmianach, kiedy zdaje sobie sprawę, że mogą być problemy z hotelami... A gdyby nie Thomas to co? Ulica?
Kot znowu wystawia pazurki... I to go może zgubić... Nie dziwię mu się, że jest zazdrosny, ale może jednak trochę przesadza. To nie wina Zośki. A poza tym myślę, że nawet gdyby dostała pracę w polskim teamie, nie zarobiłaby tyle co w austriackim... Jego zachowanie tylko pogarsza całą sytuację. Gdyby nie to, Zośka nie wątpiłaby teraz, czułaby się lepiej... Thomas dobrze powiedział, że Kot powinien się o nią martwić, wspierać... a nie robić sceny zazdrości. A Maciek poniekąd sam daje Morgensternowi pole do ‘działania’, przez to jak ich rozmowy ‘odbijają się’ na Zośce. I dla mnie najlepsze: „- Maciek zaufaj mi! Obiecałeś mi to!
- Nie ufam Jemu!”. Ehh... przecież jedno łączy się z drugim. Thomas nie zrobi niczego bez przyzwolenia Zośki (a takowego nie dostał). Jeśli Kot zaufa Zosi nie musi się martwić o wpływ Thomasa... A on zamiast okazać jej zaufanie i być wyrozumiałym buduje w niej poczucie winy, zapewne też niepewność i ‘pozwala’ na jakiekolwiek wątpliwości z jej strony.
A teraz Thomas. Dobrze, że tak wspiera Zośkę... Tylko żeby nie przesadził. Wszystko w swoim czasie, kiedy sytuacja będzie ‘przejrzysta’ (źle to brzmi, wiem... Niczego nie insynuuje. Najważniejsze jest szczęście Zośki, Thomasa i Maćka... Jeśli w ogóle jest taka możliwość...). Miał się nie wtrącać, ale Kot sam się o to prosi... Trochę mu się nie dziwię, że tak postępuje (tylko aby nie za szybko?). W tej całej sprawie widzi ‘swoje światełko w tunelu’... Przecież każdy człowiek dąży do szczęścia, taki instynkt... Tylko on powinien dążyć do szczęścia Zośki - osoby którą kocha (choć w pewnym sensie właśnie to robi), a chyba zna ją na tyle żeby wiedzieć, że jeśli ‘wymusi’ na niej błąd (mam na myśli np. pocałunek), Zocha będzie miała wyrzuty sumienia... Zapędzi ją w sytuacją ‘bez wyjścia’... I chyba dodając jej kolejnych ‘kłopotów’ nie uszczęśliwi jej tym sposobem.
A przy tym zdaniu się zaniepokoiłam: „>>Dlaczego tak na mnie działasz?<< - pomyślał.
>>Bo ma fajne cycki<<”... Czy Thomas jest na pewno taki święty? Podświadomość nie kłamie. :D
Niedługo się okaże;)
Ja tam nie przewiduję co się wydarzy w przyszłych rozdziałach... Nie wiem, czy Kot się poprawi, czy Thomas wykorzysta sytuację... Co z Gregorem i Adelą... Nie mam pojęcia. :)
„mam nadzieję na duży zastrzyk weny w najbliższym czasie” To aż strach się bać. :D Jest świetnie, tajemniczo, ciekawie... i nie wyobrażam sobie, że może być jeszcze lepiej. ;)
jk